Belnianom — tym dawnym, obecnym i przyszłym
Wstęp
Belno to moja miłość, jedna z największych. Poszukiwania historii wsi wcale nie było łatwe. Bo któż chciałby zająć się małą, zapomnianą miejscowością w której nie ma żadnego cennego zabytku?
Wszystko co zamierzam Państwu tutaj przedstawić to kilka lat żmudnych poszukiwań, namawiania regionalistów do zajęcia się tematem. To również owoc mojej dociekliwości i odszukania córki ostatnich właścicieli Belna śp. Barbary Jentys-Gaszyńskiej, dzięki niej nawiązanie znajomości z Jej bratanicą p. Anną Szelest, a dzięki nawiązaniu kontaktu z regionalistką dr Barbarą Konarską — Pabiniak również znajomości z prapraprawnuczką Urszuli i Ignacego Leszczyńskich Barbarą Izdebską.
Oczywiście nie było by wspomnień bez Was, mieszkańców Belna. To z Wami wiąże się część wspomnieniowa. Również niektórzy z Was byli motorem, który sprawił, że wszystkie informacje, które pojawiały się gdziekolwiek na temat Belna zostały zebrane i pokazane tutaj.
Nic innego mi nie pozostaje, jak zaprosić Państwa do podróży przez dzieje Belna. Może niektórzy odkryją miejscowość na nowo, może niektórzy zakochają się bezgranicznie.
Belno — podstawowe informacje
Belno to wieś leżąca w gminie Gostynin. Należy do województwa mazowieckiego, powiatu gostynińskiego. Z miejscowością Pomarzanki tworzy sołectwo Belno-Pomarzanki. W administracji kościelnej należy do Parafii św. Anny w Sokołowie, diecezji płockiej.
Wspominałem, że w Belnie nie ma żadnego cennego zabytku. W „Katalogu zabytków sztuki w Polsce. Dawny powiat gostyniński” jest wzmianka o Belnie. Otóż autorki wpisały tutaj dom nr 10: wzniesiony w 1 połowie XIX wieku. Murowany z cegły, częściowo konstrukcji szkieletowej wypełnionej cegłą, otynkowany, na podmurówce z kamieni polnych. Parterowy, trzyosiowy, układ wnętrz dwutraktowy. Dach dwuspadowy z naczółkami, kryty dachówką, z okapem wspartym na wysuniętych zakończeniach belek stropowych. Trzeba pamiętać, że publikacja jest z roku 1975 i dzisiejsza numeracja nie ma nic wspólnego z tamtą.
Zachowało się niewiele informacji o zespole dworsko-folwarcznym miejscowości. Jedyne pewne źródła podają, że w skład zespołu dworsko-folwarcznego wchodziły:
a. dwór, murowany, XVIII/XIX w,
b. dwie obory,
c. dwa dwojaki,
d. czworak,
e. budynek inwentarsko — gospodarczy,
f. obora,
g. dwie stodoły.
Miejscowość położona jest na granicy dwóch województw: mazowieckiego i łódzkiego. Etnograficznie wieś należy do Kujaw (granica między Kujawami a Mazowszem przebiega na rzece Skrwa Lewa), choć historycznie związana jest z Mazowszem.
Sąsiednimi miejscowościami są: Sokołów, Pomarzanki, Pomarzany, Anielin, Niecki, Zaborów Nowy i Sokołów. Położona jest na prawym wysokim brzegu Skrwy Lewej oraz przepływającej przez miejscowość niewielkiej rzeczki Belnianka. W całości znajduję się w mezoregionie fizycznogeograficznym Wysoczyzna Kłodawska.
Według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2011 roku liczba ludności we wsi Belno to 152 osoby, z czego 52,6% mieszkańców stanowią kobiety, a 47,4% ludności to mężczyźni. Miejscowość zamieszkuje 1,2% mieszkańców gminy. Identyfikator miejscowości Belno w systemie SIMC to 0564168, a współrzędne GPS wsi Belno to (19.315278, 52.386111). Wg tego samego spisu wynika, że Belno pod względem mieszkańców jest na 35 miejscu w gminie (na 77 miejscowości). Powierzchnia wsi to 203 ha.
Miejscowości gminy Gostynin od największej do najmniejszej, wg spisu powszechnego z 2011 r.:
W Polsce są 4 miejscowości o nazwie Belno. Oprócz naszego, miejscowości o tej nazwie znajdują się w gminie Jeżewo (pow. świecki, woj. kujawsko-pomorskie), w gminie Bieliny (pow. kielecki, woj. świętokrzyskie) oraz w gminie Zagnańsk (pow. kielecki, woj. świętokrzyskie). Są inne miejscowości o zbliżonej nazwie, np. Belna, Belny, Bilno czy Bedlno.
W pobliżu miejscowości przebiega droga wojewódzka nr 581 Gostynin — Krośniewice, droga wojewódzka nr 265 Gostynin — Brześć Kujawski, droga krajowa nr 91 Gdańsk — Cieszyn, droga krajowa nr 92 Słubice — Terespol oraz autostrada A1 Gdańsk — Gorzyczki. Najbliższe stacje kolejowe to Gostynin lub Kutno.
Nazwa miejscowości to uproszczona forma nazwy Bedlno. Nazwa ta pochodzi od słowa „bedły”, czyli grzyby, w które obfitowały te lesiste okolice. W ciągu wieków Belno wielokrotnie zmieniało nazwę. Były to takie formy jak: Pomorzany Bezwolda, Byliny, Pomorzany Bedlne, Pomorzany Byldne, Beldna, Byldne czy Beldno.
Ciekawostką jest, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra Administracji i Cyfryzacji od nazwy miejscowości Belno w gminie Gostynin dopełniacz brzmi Belna, czyli jedziemy do Belna, a nie do Belny, a przymiotnik, co czyni mieszkańców wyjątkowymi spośród innych miejscowości o tej nazwie, brzmi beleński, a nie belneński czy belnowski.
Zwyczajowo Belno dzieli się na dwie części: wieś i Ogon (bądź Ogonek, a kiedyś ładnie nazwane przez jednego z proboszczów Belno Kolonia). Nazwa Ogon funkcjonowała już przed wojną, co potwierdzała wielokrotnie w listach Barbara Jentys-Gaszyńska. Od czego ta nazwa? Zapewne od umiejscowienia tych zabudowań na „mapie” wsi. Prowadzi do nich długa droga zakończona zabudowaniami, co może kojarzyć się z ogonem.
Historia wsi
W dostępnych materiałach nie ma konkretnego roku, od kiedy istnieje osadnictwa na terenie dzisiejszego Belna. Kazimierz Pacuski dość skromnie wspomina o historii dóbr Pomorzany. Co wiemy? Otóż w XVI wieku w okolicy było kilka osad o nazwach Pomorzany: Pomorzany (dziś Pomarzanki), Pomorzony Wielkie (dziś Pomarzany, gm. Łanięta), Pomorzany Mieczki (dziś Niecki), Pomorzany Bedlne (dziś Belno) oraz Pomorzany Migaczowe i Strumieńskie (dziś nieistniejące, Pomorzany Strumieńskie najprawdopodobniej znajdowały się na terenie dzisiejszego Belna lub bardzo blisko, gdyż w 1827 r. Leszczyńscy stali się właścicielami obu miejscowości).
Nazwa Pomorzany utożsamiana jest z wczesnośredniowieczną nazwą plemienną. Kazimierz Pacuski sugeruje, że nazwa pochodzi od osady jenieckiej z X — XI w. lub z czasów Bolesława Krzywoustego. Najprawdopodobniej ujęta przez monarchię piastowską na Pomorzu grupa jeńców została przesiedlona nad górną Skrwę, na pogranicze mazowiecko-kujawskie, w ramach kolonizacji obszarów Puszczy Gostynińskiej. Od tej pory w dobrach książęcych wyzyskiwano pracę nowych poddanych, którym dość skutecznie uniemożliwiono ucieczkę w rodzinne strony. Z czasem nazwa z grupy osadników przeszła na teren przez nich zasiedlony.
W źródłach osady Pomorzany znane są od 1427 r. W 1444 r. w dokumencie ugody granicznej pomiędzy diecezją włocławską i płocką występują cztery osady Pomorzany, które są opatrzone imionami posiadaczy: Bezwolda (Bezwold/Berwold/Bierwołt), Włodka (Włodek), Prędoty (Prędota) i Grabi (Grabia). Są to średniowieczne imiona nadawane w rodzinach rycerskich. Pacuski sugeruje, że dobra te były początkowo własnością książęcą, które zostały nadane jednemu możnemu, a w trakcie podziałów spadkowych ukształtowały się tu 4 odrębne miejscowości. Dobra te w większości przechodziły w inne ręce. Ustalenie kolejnych właścicieli tych majątków, w związku z tym, jest bardzo trudne i skomplikowane. W wyniku wielu postępowań spadkowych czy też wydawania córek za innych możnowładców wsie te nie miały jednego rodu, który by tutaj osiadł na kilka pokoleń.
Ze źródeł dowiadujemy się, że w 1519 r. właścicielem Pomarzan Bydlnych, czyli Belna, był Jan Gumiński. W XVII wieku Belno należało do Macieja z Dobni Dobińskiego, który brał udział w obronie Zbaraża przed wojskami kozacko-tatarskimi w 1649 r. oraz Jana z Dobni Dobińskiego, uczestnika tzw. drugiej bitwy pod Chocimiem w 1673 r. Jan zmarł w 1676 r. Obaj są pochowani na cmentarzu przykościelnym w Sokołowie. Pod koniec XVIII wieku właścicielem wsi jest niejaki Ciechocki. Następnie wieś prawdopodobnie przechodzi w ręce rodziny Zaborowskich.
Belno w 1776 roku była jedyną miejscowością w parafii, gdzie mieszkali Żydzi. Świadczy o tym wpis z wizytacji parafii przez Jana Bykowskiego, wysłannika biskupa płockiego właśnie w tym roku. Ks. Michał Marian Grzybowski w swej publikacji pt. „Materiały do dziejów Ziemi Płockiej. Ziemia Gostynińska” cytuje: „W tej parafii we wsi Beldna na gościńcu siedzący jest Żyd z żoną i z dwojgiem dzieci i ze służącym żydakiem. Inszy religii żaden się nie znajduje”. Żydzi mieszkali w Belnie do wybuchu II wojny światowej. Ich liczba się zmieniała. Z dostępnych danych wynika, że w 1776 r. było ich 5, a w 1921 r. 15.
W 1825 r. od Ambrożego Zaborowskiego majątek Belno i Pomorzany Strumieńskie kupili Urszula i Ignacy Leszczyńscy. Okazali się szybko bardzo dobrymi gospodarzami. W 1845 r. założyli cukrownię Urszulin. Już działały w tym czasie gorzelnia, olejarnia, sady i stadnina. Majątek Belno w tym czasie należał do przodujących w Królestwie Polskim. Przyjeżdżało tutaj wielu znamienitych gości z kraju i z zagranicy. Majątek Belno w tym czasie odwiedzają m.in. Teofil Lenartowicz, poeta oraz Tytus Chałubiński, lekarz i miłośnik przyrody.
Cukrownia została utworzona w styczniu 1845 roku przez Ignacego Leszczyńskiego. „Zakład fabrykacji cukru z buraków” powstał na obszarze czterech mórg z zamiarem powiększenia tego terenu pod budowę pomieszczeń na maszyny i sprzęt. Nazwa cukrowni — Urszulin — pochodzi od imienia żony właściciela Urszuli z Zaborowskich. Urządzenia do cukrowni zostały zakupione w 1841 r. od właściciela fabryki cukru we wsi Bieniewice koła Błonia pod Warszawą. Maszyny sprowadzone również były z gostynińskiej fabryki Pawła Rystoffa. Kolonia Urszulin notarialnie była oddzielona od dóbr Belno. Stanowiła jakby dzielnicę wydzieloną Belna.
Fabryka w 1845 r. mieściła się w budynku murowanym, dachówką krytym, składała się z jednej prasy hydraulicznej, dwóch pras śrubowych, jednej tarki, dwóch kotłów defekacyjnych, czterech kotłów do gotowania syropu, tysiąca form do cukru i stu skrzynek. W założeniu i urządzeniu technicznym cukrowni Leszczyńskiemu pomagał August Schurr. Dyrektorem był Ludwik Staszewski.
Po śmierci Leszczyńskiego ogłoszono postępowanie spadkowe.
W 1862 roku szacowano wartość zakładu na 47000 rubli. W kampanii 1862/63 pracowało w niej 140 robotników. W tej samej kampanii wyprodukowano 619 kwintali cukru. Wartość produkcji oceniano na 15120 rubli. W 1852 wydajność cukru z buraków w cukrowni wynosiła 3,8%. W 1877 cukrownia zawiesiła produkcję, której już nigdy nie wznowiła.
W okolicy Ignacy Leszczyński zyskał tytuł Nestora Agronomów. W 1854 r. otrzymał pamiątkowy srebrny puchar z godłami gospodarstwa od obywateli powiatu gostynińskiego, włocławskiego i łęczyckiego. Angażował się również w działalność społeczną. W 1856 r, otrzymał order św. Stanisława. Został zamordowany 28 czerwca 1857 r. Grób Ignacego znajduje się na cmentarzu w Sokołowie. Urszula zmarła tego samego dnia na wieść o śmierci męża. Pochowana jest na warszawskich Powązkach.
Po śmierci Leszczyńskich, w 1858 r. majątek kupił Lewek (Leszek) Kuśmierak, a następnie w 1861 r. Paweł Rystoff. W tym czasie majątek podupadł. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego z końca XIX wieku zapisał:
Belno właściwie Bedlno. Leszczyński należał do znakomitych agronomów. Belno słynęło wtedy ze wzorowego gospodarowania na niewielkim obszarze (720 mórg). Tenże założył tutaj cukrownię, gorzelnię, wzorową owczarnię, poprawny inwentarz, starannie i racjonalne gospodarstwo rolne. Z przejściem w obce ręce wszystko się zmieniło. Miejscowość liczy 28 domów i 62 mieszkańców, w tym 23 Żydów. W skład wsi wchodzi 784 morgi, 40 mórg lasu i 5 mórg ogrodów.
Majątek podupadł i już nie wrócił do dawnej świetności. W 1917 r. majątek kupują Bardzińscy z Sokołowa. W tym samy roku pożar strawił dwór. Na potrzeby dworu zaadaptowano budynek gospodarczy.
W 1919 r. majątek trafia w ręce rodziny Jentysów. Wówczas do Belna wprowadzają się Stanisław i Helena z Leśniewskich Jentysowie. Dla młodego małżeństwa miało to być miejsce stałego i szczęśliwego życia. Po pół roku od zamieszkania w majątku, Helena wyjeżdża do Warszawy, gdy dowiaduje się że mogą być problemy z porodem. Niestety Helena umiera po urodzeniu syna. Około 1924 r. w Belnie pojawia się druga żona Stanisława — Stefania z Nentwigów. Rodzina Nentwigów (Józef Edward Nentwig był wiceprezesm Najwyższej Izby Kontroli, Zofia Waleria z Link-Lenczowskich zmarła w Belnie w 1941 r.) wspierała finansowa remont budynku zaadoptowanego na dwór. Stanisław początkowo dzielił czas między pracę w Banku Rolnictwa Polskiego w Warszawie i pracą w Belnie. Później zrezygnował z pracy w banku i przeniósł się do majątku. Oprócz pracy na roli zajmował się pracą społeczną na rzecz modernizacji rolnictwa w Towarzystwie Ziemiańskim w kutnowskim i gostynińskim. Poświęcał swój czas również na hodowlę koni remontowych dla potrzeb armii. Stanisław popełnił samobójstwo 9 kwietnia 1931 r. Strzelił do siebie w gabinecie. Żył gdy przybiegła służba. Przeniesiono go do bryczki, którą chciano przewieźć go do lekarza. Niestety było już za późno. Został pochowany na Powązkach.
Po śmierci męża majątkiem zajmuje się Stefania Jentys. W prowadzeniu majątku pomaga jej szwagier — Władysław Jentys. Administratorem majątku w Belnie został Wiesław Baldwin Ramułt, który po parcelacji ziemi został kierownikiem Spółdzielni. Jego zastępcą był Tadeusz Lach, który zajmował się również źrebakami. W majątku były trzy sady, które dzierżawili sadownicy z Łodzi. W dalszym ciągu hodowano konie i bydło. Uprawiano pszenicę, buraki cukrowe oraz owies. W tym czasie w majątku pracują m.in. ogrodnik Zieliński, fornale: Małachowski, Kazimierczak i Wacław Mordzak, stangret Józef Andrzejczak, oborowy Domżał, kowal Lewandowski, stróż Gaworski. Okresowo pracowali również inni mieszkańcy Belna i okolicznych wsi.
We wrześniu 1939 r. Belno zostało włączone do tzw. Warthegau, a majątek zajmuje Trenhändler. Majątek w Belnie staje się centrum zarządzania dla innych okolicznych majątków. Ziemiaństwo oraz gospodarzy okolicznych majątków zaczęto wysiedlać. Hitlerowcy w tym czasie niszczą drewnianą kapliczkę Matki Boskiej, która znajdowała się przy drodze prowadzącej do Sokołowa. Stefanię Jentys pozostawiono w Belnie, ponieważ znała języki obce. Wdowa po Stanisławie była tłumaczką i prowadzącą dom. W 1941 r. w Belnie umiera Zofia Nentwig, wdowa po wiceprezesie Najwyższej Izby Kontroli. Kolejny komisarz wydalił Stefanię z majątku w 1943 r. Jentysowa przeniosła się do pobliskich Pomarzan, skąd dochodziła do pracy w Belnie. Pomagali jej jeszcze niewysiedleni gospodarze, którym wcześniej pomagał Stanisław Jentys. Po zakończeniu wojny Stefania wróciła do Belna. Podjęła się nauczania w szkole w Sokołowie. W Belnie pochowano poległych hitlerowców. Ich ekshumacja nastąpi w XXI wieku.
W latach 50. XX wieku utwardzono drogę prowadzącą z Sokołowa przez Belno do Niecek. Po wojnie utworzono tutaj Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną, która była jedną z najlepszych w województwie warszawskim, a później płockim. Na początku lat 50. świetlice w niej prowadziła Maria Jarochowska — polska dziennikarka, reportażystka i pisarka, posłanka na Sejm PRL I kadencji. W czasie działalności RSP w Belnie odbywały się huczne dożynki, wycieczki pracowników, działało przedszkole, pokazy kinowe. Mimo szarych czasów w Belnie było kolorowo i wesoło. RSP zlikwidowano w latach 90. Jej majątek został sprzedany. W jej trzech budynkach działa ferma drobiu (brojlerów).
W 2006 roku z funduszy wojewódzkich utwardzono odcinek drogi powiatowej Sokołów-Belno-Pomarzany w Belnie do granicy z gminą Łanięta. Latem 2012 roku w Belnie odbył się plener malarski „Wieś jak malowana”, którego inicjatorem był gostyniński artysta plastyk Paweł Tencer.
9 lipca 2013 r. w Belnie została zamontowana tablica z historią wsi, a ostatniego dnia lipca odbyło się spotkanie z prapraprawnuczką Ignacego Leszczyńskiego Barbarą Izdebską i jej mężem Janem.
25 stycznia 2014 r. odbyło się zebranie założycielskie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Belno im. Ignacego Leszczyńskiego, które osobowość prawną uzyskało 14 maja 2014 r. Z inicjatywy stowarzyszenia zostały zorganizowane wycieczki rowerowe, wyjazd na Powązki, pikniki z okazji rozpoczęcia wakacji, wycieczki do Torunia i Ciechocinka, Gniezna, Biskupina i Wenecji oraz do Poznania, cztery edycje Pikników Rodzinnych „Wspominki Kuchni Leszczyńskich”. Członkowie stowarzyszenia opiekują się również nagrobkiem patrona Ignacego Leszczyńskiego na cmentarzu w Sokołowie.
W 2016 r. został odnowiony krzyż przy głównym skrzyżowaniu w Belnie. Uchwałą Rady Gminy Gostynin z dnia 28 lutego 2017 r. skrzyżowanie w Belnie nosi imię Urszuli i Ignacego Leszczyńskich. W czerwcu 2017 r. uroczyście odsłonięto kamień upamiętniający małżeństwo Leszczyńskich
Ignacy i Urszula Leszczyńscy
beleńscy Poznańscy
Ignacy i Urszula Leszczyńscy odegrali w historii Belna jedną z największych, jeżeli nie największą rolę. Swoim uporem i ciężką pracą, sprawili że o małej wsi zrobiło się głośno nie tylko na ziemiach polskich. Śmiało można stwierdzić, że Leszczyńscy dla Belna byli tak ważni, jak Poznańscy dla Łodzi czy Cegielscy dla Poznania.
Obawiam się, że nie byłbym w stanie przedstawić odpowiednio wielkości Ignacego i Urszuli. Dlatego przedstawiam Państwu artykuły z Gazety Warszawskiej, które ukazały się po śmierci obojga w 1857 r.
Sami Państwo oceńcie, czy warto o Leszczyńskich pamiętać. Pisownia oryginalna.
Gazeta Warszawska 1857, nr 169
(Art. nadesł.) Okropny i przerażający cios dotknął rodzinę Leszczyńskich, bo w jednym dniu prawie umiera matka w Warszawie i ginie z morderczej ręki 60 letni ojciec w własnych dobrach Belnie, w powiecie Gostyńskim położonych. Strata to wielka dla dzieci, bo na raz tracą miłość i opiekę rodzicielską, a zarazem tracą ojca, chlubę i zaszczyt narodu rolniczego. Jego życie, jako do ogółu należące, skreślić zamierzyłem. Ś.p. Ignacy Leszczyński, znany w całym kraju jako znakomity agronom, zdumiewał swą pracą, wytrwałością i ocenieniem czasu.
On to pierwszy w okolicy z pomiędzy ziomków dał popęd do osobistego zajęcia się administacyą majątku, uprawą roli i zamiłowaniem porządku. On pierwszy połączył rolnictwo z przemysłem i dowiódł, do jakiej urodzajności i wartości ziemię doprowadzić można. On to swoim przykładem, zachętą, radą, znajdując szczere odbicie swego gospodarstwa u swoich sąsiadów, pomieścił powiat Gostyński w rzędzie pierwszych w Królestwie. Bo też jego wioska, 30 włók n.p. nie przechodząca, z 300 ludności złożona, wyglądała jak porządne niemieckie miasteczko. Tu cukrowarnie, gorzelnie, olejarnie, tam zabudowania, a w nich chów bydła, owiec szlachetnych rass, tam ogrody, szlaki łąk, pól, piękne zagajniki, szosse w territoryum, zdobiły tę okazałą włość, słusznie słynącą jako zakład wzorowego gospodarstwa.
Nie było tu znakomitej osoby kraj objeżdżającej, jak również obywateli ziemian, przemysłowców, pragnących korzystać ze wzoru teoryi z praktyką połączonego, ażeby nie zwiedzili i nie znali Belna. Ś.p. Leszczyński utwierdził w nas przykład i to przekonanie, że tylko opieką bez granic i przyzwoitą, niepobłażającą karnością, można w lud wiejski wpoić pracę, moralność, utrzymać ich w dobrym bycie, a zarazem dochodząc do znakomitych skutków swych starań, wydobyć ogół z nędzy gospodarstwa krajowego. Fakt pojedynczy, dokonana zbrodnia, będąca wynikiem grabieży cudzej własności, nie zaciera śladów każdemu widocznych 40-letniej jego pieczołowitości o zdrowie, wygody i potrzeby mieszkańców jego wioski. Ten polski Thaer albo Schwartz, stałością charakteru, uczynnością, pomocą bliźnim, ubogim lecz pracowitym, kochany przez przyjaciół i znajomych, szanowany przez obcych, znany od ogółu obywateli Królestwa, był za skromnym i obojętnym na zaszczyty ale zawsze należał w powiecie do każdego komitetu, do każdego zgromadzenia, sądu polubownego, sądu biegłych. Dopiero w ostatnim roku przyjął obowiązek Radcy Towarzystwa Ubezpieczeń i Wysoka Władza, oceniająca długoletnią pożyteczną ś.p. Leszczyńskiego naukę i zasługi, przedstawił go do ozdoby honorowej. Przedwczesna śmierć nietylko nie pozwoliła nam chlubić się tem odznaczeniem współobywatela, ale straciliśmy w nim jeszcze filar okolicy, około którego obracała się i wyrabiała praca, zamiłowanie do ziemi, akuratność w zobowiązaniach, zamożność, oparta na oszczędności, a nadewszystko opinija publiczna, której on był probierczym kamieniem, jako człowiek prawy, a w prawdzie niezłomny. Długo też tę szczerbę towarzyską czuć będziemy i na długo w sercach naszych pamięć o nim pozostanie.
Al. Trz.
Gazeta Warszawska 1857, nr 176
Rozchodząca się od kilku dni w mieście tutejszem smutna wiadomość, o spełnionem w nocy z dnia 27go na 28 czerwca r. b. morderstwie na osobie p. Ignacego Leszczyńskiego, dziedzica dóbr Belno w pow. Gostyńskim, znanego w kraju całym jako wzorowego agronoma, potwierdzoną została drogą urzędową. Ze śledztwa przez właściwy sąd prowadzonego powzięto przekonanie, iż zbrodni tej dopuścił się niejaki Krystyan Józef Ahrens, w służbie za ogrodnika u ś.p. Leszczyńskiego zostający, z królestwa Hanowerskiego przybyły, lat 22 liczący, który w sobotę wieczorem, zakradłszy się do pokoju sypialnego swojego pana, ułatwił sobie wejście przez pootwieranie ryglów od drzwi podwójnych wchodowych, do sypialnego pokoju prowadzących, oraz otworzenie haczyka od lufcika, a nadto dzwonek wiszący na ścianie, z tyłu łóżka zamordowanego, obwinął pakułami, aby nie wydał dźwięku. Z obrażeń na głowie zamordowanego pozostałych okazało się, iż morderstwa dopuścił się zadawszy kilka uderzeń w skroń gracą ogrodniczą lub też ostrym końcem młotka. Nadto, w rękach zamordowanego znaleziono sznur ogrodniczy, za pomocą którego, jak wnosić należy, zbrodniarz zamierzył go udusić, lecz znalazłszy opór, od zamiaru tego odstąpił. Po dopełnionej zbrodni, morderca odbił biórko, a zabrawszy pieniądze, których, jak miejscowi twierdzą, znajdowało się około 600 rs., jako też sakiewkę z półimperyałami w niewiadomej ilości, zegarek złoty i niektóre przedmioty z garderoby, zbiegł wraz z ogrodniczkiem Edwardem Rozenow, lat 15 liczącym, o wspólnictwo zbrodni podejrzanym. Miejscowy sąd przedsięwziął środki w celu ujęcia zbiegłych.
Gazeta Warszawska 1857, nr 178
Przed kilkoma dniami, p. Al. Trz. obywatel z Gostyńskiego, w nadesłanym Gazecie naszej artykule, udzielił już czytelnikom smutną wiadomość o śmierci, morderczą ręką zadanej, ś.p. Ign. Leszczyńskiego, dziedzica dóbr Belna w pow. Gostyńskim, śmierci tem okropnej dotykającej osierociałą rodzinę, że zbrodnicza dłoń w tymże samym dniu wydarła jej ojca, w którym nieubłagana choroba, dobiegając fatalnego kresu, długoletnim cierpieniem matki boleśny koniec położyła. Ś.p. Urszula z Zaborowskich Leszczyńska umarła w Warszawie; tejże samej nocy, na kilka godzin przed nią, śp. Ign. Leszczyński padł ofiarą zbrodni w Belnie, majętności swojej. Szczegóły strasznego morderstwa tego, urzędownie już były ogłoszone, nie potrzebujemy przeto udzielać o nich wiadomości.
Wracamy więc do samej osoby śp. Ign. Leszczyńskiego, który własną, jednostkową siłą, zasługą kilkudziesięcioletniej pracy niezmordowanej na prywatnej drodze, stał się dla nas człowiekiem publicznym niejako, i z tego względu, słowo pamięci i czci zasłużonej, zacnym jego popiołom, od nas mu się należy.
Ignacy Leszczyński, z nader małemi po rodzicach środkami, pierwszy w Gostyńskiem, tej dziś tak świetnie innym przodującej okolicy, wziął się do gospodarstwa postępowego, przemysłowego. W przeciągu lat kilkunastu wytrwałości niczem nie pokonanej, wioseczkę małą, dwadzieścia kilka włók zaledwie przechodzącą, postawił na tej stopie, że mu przyszło piętnaście tysięcy rubli srebr. dochodu czyniła i dziś czyni. Najpierwsze na Szląsku gospodarstwa nic wyższego pokazać nam nie mogą. Kto nie był w Belnie, kto własnemi oczyma nie widział wszystkiego co tam zrobione, kto nie patrzał przez wszystkie lata pracy szanownego dziedzica, jak tam każdy dzień coś nalepszał, czegoś przysparzał, temu niepodobieństwem byłoby uwierzyć, aby siły jednego człowieka, bez żadnych pomocy zewnętrznych, podołać zadaniu takiemu mogły. A jednak tak było. Ignacy Leszczyński nadto nigdzie za granicą kursów żadnych agronomicznych nie odbywał; kształcił się w kraju, kształcił się sam, życie go praktycznie wszystkiego uczyło. Fakt to znamienity, fakt ze wszech miar rozważania, nauki dla drugich, godny. I w cóż się obrócą w obec niego te wszystkie tak głośne krzyki, że z ludem naszym nie począć, do niczego dojść, nic poradzić nie można? Patrzcie i przekonajcie się. Ze wsi biednej, jak tysiące innych u nas, dziś Belno zmieniło się w osadę bogatą, w której trzysta przeszło ludzi żyje w dostatku, w dobrym bycie, w wygodach, przyzwoicie, pięknie, a każda chata, to dworek szlachecki, to już mieszkanie prawdziwie ludzkie, w porządek, czystość i te małe ozdoby podnoszące życie, uposażone. Na targi, jak do miasta, z okolicy zwożą tu produkta. Wszystko to powstało, wzrosło, dojrzało pod ręką jednego człowieka, co sobie powiedział, ”tak być powinno, tak zrobię”. I co pomyślał, co przedsięwziął, dokonał. Życie takie do narodu, do kraju całego należy: dla tego nie wahamy się raz jeszcze powtórzyć, że śp. Leszczyński publicznym dla nas stał się człowiekiem; człowiekiem, na którego żywot wszystkich jego współtowarzyszów zwrócone powinny być oczy, jemu niewątpliwie Gostyńskie zawdzięcza stanowisko w kraju jakie zajmuje. On pierwszy dał tam pochop do gospodarstwa wyższego, cywilizowanego i dzielnością swą umiał w ruch postępowy wszystko go otaczające wprowadzić. W życiu nic tak skutecznie nie działa, jak samo życie i przykład musiał oddziałać, piękne wydać owoce. I nie to dla nas ważnem, że śp. Leszczyński na dwudziestu kilku włokach, dochód do tak kolosalnej doprowadzić potrafił cyfry, nie sam ten suchy rezultat zasługuje na uwagę; ale to, że zamożność całej swojej ludności podniósł, ją samą wzmógł, do nowych potrzeb nazwyczaił, w sferę wyższą popchnął; słowem, jako prawdziwy cywilizator całej okolicy działał. Na to głównie zwracamy uwagę; bo jeżeliby o samo poniesienie dochodu z dóbr chodziło, do cyfry nawet równie zadziwiającej, to nie zabrakłoby nam smutnych w innych stronach przykładów, gdzie majątków, na których dzierżawcy ośm tysięcy rocznie płacący utrzymać się kiedyś nie mogli, zręczni a nieludzcy spekulanci potrafili sto i więcej tysięcy intraty wyciągnąć; ale lud w majątkach tych, niegdyś po większej części starościńskich, poprzednio dostatni, zamożny, poszedł z torbami w rozprószkę, chaty sterczą ruderami, cała majętność jak po pożodze lub wojnie wygląda; pan jednak się szczyci, że sto tysięcy przeszło dochodu zbiera. Nie o samo więc podniesienie dochodu idzie. Z smutnemi ono nieraz dla kraju łączy się skutkami. Nie takich ludzi kraj potrzebuje. Nie takich też imiona czcią i poszanowaniem otacza.
Gdybyż każda okolica, kilku takich mężów mieć mogła u siebie jak śp. Leszczyński, jakżeby to cudownie i prędko przerodził się zubożały nasz kraik? Na tej drodzy jaką wskazał zasłużony nieboszczyk, pole dziś najpiękniejszych zasług obywatelskich. Trzeba to zrozumieć, przekonaniem tem się przejąć i siłę męzką wcielenia go w życie w sobie wyrobić. Przykład najjawniej nam pokazuje, że tylko przodujących ludzi niechaj nie braknie, a cuda robić się dadzą. Nie o teoryę tu idzie, czy trosk o dobry byt wszystko inne zagłuszyć ma lub może. Przy prawym, rodzinnym duchu obywatelskim, byle ten ze snu dał się zbudzić i na drogę obowiązku chciał raz wstąpić, nie ma się czego obawiać, aby nie pojęto świętych słów apostoła: „Ducha nie gaście”. Z wydobyciem się z nędzy ogólnej, z wzrostem dobro-bytu powszechnego i słów tych nasienie bujniej jeszcze rozrośnie. Dziś epoka dla ludzi czynu na tej drodze otwarta; czujności tylko i wytrwania, a pamięć potomnych marną jej nie nazwie. Jeżelić w trudniejszych chwilach powstać mogli i swego dokonać ludzie tacy jak Brzostowski, czegóż dziś po prawych trudach i poświęceniu tuszyć sobie nie można?
Umiemy rozróżnić zasługi; nie poświęceń wielkich, wyjątkowych, nie dzieł zwyczajny zakres przechodzących wymagamy; lecz tego, co daje silnie pojęty i spełniony obowiązek, co w większej lub mniejszej mierze w każdego jest możności. Dla tego pamięć Ignacego Leszczyńskiego za wzór dla ogółu spółobywateli najpiękniejszy uważamy, i składając mu w pośmiertnym hołdzie te szczerych słów kilka uznania, nie konwencjonalny nekrolog martwem piórem kreślimy, lecz to co mu najświęciej od rodaków należy, gorącem sercem oddajemy. Któś z bliżej na działaniu jego patrzących, z ludzi specjalnych, nie małą zapewne krajowi wyrządziłby przysługę, opracowując szczegółową biografię, dającą obraz coraz szerzej rozwijających się czynności, tego pracownia wzorowego. W Belnie pierwsza w Gostyńskiem stanęła cukrownia. Belno najpiękniejszemi rassami bydła zasłynęło; kto tylko porady, pomocy potrzebował, do Belna po nią pewien skutku śpieszył; z Belna najskuteczniejsze poparcie otrzymywali rozmaici fabrykanci, których szanowny dziedzic, chciał jak najwięcej po ościennych miastach widzieć osiadłych i dobrych, żeby gospodarstwo, wszystko co mu potrzeba, pod ręką miało; z Belna — to pierwsza poszła myśl i zachód o to żeby Krośniewice z Płockiem szosą połączyć; Belna nareszcie nikt z najdostojniejszych osób rozwojem ekonomicznym kraju interesujących się nie ominął, żeby go nie zwiedzić. Wysoka Władza sama uznała prywatne te zasługi śp. I. Leszczyńskiego do publicznej ważności je, przedstawieniem go do znaku honorowego, podnosząc.
Obywatele Gostyńscy nie wątpimy, że należytym dem uczcić potrafili pamięć takiego, tak okrutnie z grona ich wytrąconego, spółtowarzysza. Nie możemy się wszakże oprzeć myśli, aby szlachetne to grono poprzestać miało na zwyczajnych oznakach spółczucia i posługi chrześcijańskiej; więcej tu coś dla tej pamięci, im i krajowi drogiej, zrobićby wypadało. Czyż nie najpiękniejszym może pomnikiem dla niezmordowanego agronoma, byłoby ustanowienie jakich dwóch lub trzech stypendyów agronomicznych, dla niezamożnej, a kształcić się pragnącej młodzi krajowej? Byłby to zarazem i hołd zasłudze zasługa nowa na pomnik od serc zacnie bijących, o których gotowości do pięknego czynu nie wątpimy, formułować go tylko nie śmiemy, kompetentniejszym dokończenie i wyrobienie rzuconej myśli zostawiając. Z dawnych czasów tyle mamy fundacyj pięknych, czemuż dzisiejsze w tak nie ubogie? W krajach innych każda gałęź zajęć ludzkich upamiętnia wdzięcznie tych, którzy w niej ulepszeniem jakiem, przysługą ogólną się odznaczyli. Ducha spólności szlachetnej, inicyującej, czujnej, wartości moralne ocenić, podnieść i produkować zdolne, u nas że jednych braknąćby miało? Tego nie przypuszczamy, a patrząc pilnie na rzeczy o siebie i dalej, i stan ich badając troskliwie, przekonani jesteśmy, że nigdzie, niezawodnie nigdzie, tak piękne i zaszczytne pole nie stoi otworem dla chęci zacnych i pracy z godnem poświęceniem złączonej, jak u nas dla obywatelstwa wiejskiego; nigdzie też zapewnę stan ten takiem nie otoczon poszanowaniem, nigdzie tak instynktowem, na moralnej jego gwarancyi, poleganiem, ja u nas. Sprawdzić ten instynkt, podnieść znaczenie jego do rzetelnej rękojmi bytu krajowego, w piersiach każdego ugruntować w nią wiarę niezachwianą, a tem stanąć na szczeblu wartości moralnej, do jakiego klassa ta u nas istotnie powołana — to już w ręku jej samej, byle się z sobą szczerze, bez narownej buty, bez krnąbrnych a wygodnych zniechęceń, porachować chciała. Czas już i dobry czas tym, co przyzostali, z dochadnego breczkosiejstwa do zacnego obywatelstwa podbieżać. Sapieni sat. Pokój duszy śp. Ignacego co nam to powiedzieć dał.
Gazeta Warszawska 1857, nr 205
Słowa nasze poświęcone pamięci Ignacego Leszczyńskiego i myśl, by imie takiego obywatela uczcić odpowiednio do zasług jego, nie zostało bez odgłosu. Imie to zdobył on sobie wolą silną, wolą dobrą i pracą krwawą; pragnęliśmy więc, by pozostała jakaś trwała pamiątka tej woli, tej pracy, któraby mogła być przypomnieniem, przykładem, może zachętą. Naród najlepiej siebie czci, gdy uszanować potrafi tych, co umieli dla niego, dla jego pożytku pracować. Żądanie nasze popraliśmy, jakkolwiek krótkiemi, ale według nas dostatecznemi dowodami, mniej może pojętemi przez ludzi miejskim oddanych zajęciom, ale które uczuł zapewne każdy, kto tylko ręki do roli przyłożył. Znając chociaż pokrótce historyę rozwoju osady Belno, starań i energii człowieka pojedynczego, z zasobami ograniczonemi, wyrabiającego się własną siłą, każdy, by też najpodrzędniejszy gospodarz ziemski pojmie, ile żelaznej wytrwałości, ile nieugiętej woli, jakiej rozległości założeń było potrzeba, by tu cel swój tak przeprowadzić jak przeprowadził go Leszczyński. Ogłaszając wspomnienie nasze, nie tyle jeszcze mieliśmy na celu uszanować znakomitego agronoma, założyciela pierwszego w kraju gospodarstwa wzorowego, ile człowieka woli dobrej a silnej, tak zawsze, zwłaszcza u nas, rzadkiego, człowieka, który umiał naginać los, a sam się do losu nie naginał; który doświadczył nie raz, że ów szlachetny chleb rolnika lekkim nie jest, że to nie swobodny zarobek wysokich aziów lub lichwiarskich spokojnie obliczonych procentów, ale że to chleb twardy i znojny a jednak często zawodny. Nie uląkł on się tego, nie zgnuśniał, o spokoju nie pomyślał, owszem pracę swą rozszerzał ciągle; zdawało się, że ów chleb powszedni dopiero wówczas dobrze mu smakował, gdy pracy było co najwięcej. Tak osądzili Leszczyńskiego ludzie, którzy zbliska i ciągle na życie jego patrzeli, współobywatele jego ziemi; sąsiedzi, jak za życia wielokrotnie tak i po zgonie złożyli tego świadectwo, to zjazdem ogólnym na pogrzeb, to poniesieniem zwłok do grobu, to temi innemi oznakami współczucia lub czci, drobnemi z pozoru a tak znaczącemi, gdy się tak powszechne, tak samorzutne, tak bezinteresowne. Żal ten i wspomnienie snać będą trwały i dłużej; widać, że długość żałoby mierzy się jeszcze u nas niekiedy wielkością zasług; wiemy bowiem, że obywatele Powiatu Gostyńskiego zjechali się w dniu 31 lipca, do Belna na nabożeństwo żałobne. Od lat wielu w dniu 31 lipca zwiedzali oni tę kwitnąca osadę w innych celach; był to dzień imienin Leszczyńskiego; święcono go kiedyś życzliwą ochotą sąsiedzką; dziś go uczczono westchnieniami żałoby, wspomnieniem bratniem, modlitwą. Z innej strony dalej otrzymujemy wiadomość, że obywatelstwo ziemi Gostyńskiej nie chciałoby poprzestać na tych jedynie dowodach współczucia i uznania zasług Leszczyńskiego. Pracował on z pożytkiem dla swej ziemi; pragną więc pracę jego dla niej zachować; Belno za jego życia było wzorem i przykładem, chcą by nim pozostało i dalej. Zamierzają więc wspólnem staraniem i nakładem dzieło Leszczyńskiego dalej prowadzić, by jak kiedyś, tak i w dalsze lata zachowało swe wysokie w kraju znaczenie. Jest to dopiero uczciwa myśl, rzucona i podjęta, której wykonanie jednak zdaje się nam pewnem, jeżeli wytrwałość w przeprowadzeniu wyrówna zapałowi pierwszego przyjęcia. Myśl owa na tem zależy. Uznaną już została powszechnie konieczność zakładania gospodarstw wzorowych (termes modeles) któreby mogły być szkołą i przykładem dla rolników okolicznych. Od pewnego czasu obrabianym jest plan urządzenia po jednym przynajmniej z takich gospodarstw w każdej Guberni. Belno, przyprowadzone do najwyższego możebnego dziś u nas doskonalenia w rolnictwie jak najrozleglej pojmowanem, było dotąd owym wzorem, nie tylko dla ziemi Gostyńskiej, ale dla innych, nawet bardzo dalekich okolic. Rządzone przez człowieka wielkiego praktycznego rozumu, wyciągającego z wynalazków tylko treść dla nas najżywotniejszą, stosującego to, czego korzyści przeniknął, a odrzucającego to, co mogło być znkomitem jedynie w teoryi, albo też tylko dobrem w warunkach dla naszego kraju niewłaściwych. Belno tedy posiada wszystkie cechy gospodarstwa wzorowego. To znaczenie owej osady uznano powszechnie; praktyczne zresztą wypadki uznanie to stwierdziły. Nic tu na teraz nowego zaprowadzić, nic zmienić, nic przerobić nie potrzeba; dość gospodarstwo utrzymać na takiej jak ono jest stopie, stopie koniecznej, by idąc za myślą założyciela Belna, iść ciągle naprzód, próbami, doświadczeniami wykształcać się dalej, postępować z postępem. Prywatna praca i staranie wiele mogą, zbiorowe usiłowania więcej, a przynajmniej pewniej działają, bo człowieka jak Leszczyński bardzo nie często spotyka się. Rzucono więc projekt, by dla zachowania pożytku z Belna krajowi, zakupić tę majętność kapitałem zebranym akcyami, akcye hipotekować na majątku, procent od nich i dywidendę zapewnić z dochodów, zarząd dóbr oddać znakomitemu agronomowi, któryby rachunki składał komitetowi tej spółki bezimiennej nabywców. W ten sposób Belno zachowałoby swe znaczenie dotychczasowe, jakie w rozwoju gospodarstwa krajowego i narodowego bogactwa zajmowało; owszem, zyskawszy ów charakter własności zbiorowej pod nazwą „Gospodarstwo Wzorowe imienia Leszczyńskiego”, może bardziej jeszcze jak dziś przyczyniłoby się do wykształcenia wyższych praktycznych agronomów, przodując zawsze rolnictwu krajowemu. Zdaje się, że spadkobiercy Leszczyńskiego przystaliby na odstąpienie dziedzictwa swego współce podobnej, mającej na widoku dwa cele, z których pierwszym pożytek kraju, drugim uczczenie pamięci człowieka, co najpierwszy wskazał, jak ziemia nasza potrafi odpłacić za starania tym, którzy jak on chodzić zechcą koło niej z pracą rozumną, wytrwałością i poświęceniem.
Gazeta Warszawska 1857, nr 277
Życiorys Ignacego Leszczyńskiego
Chlubne pasmo żywota Ignacego Leszczyńskiego, obywatela ziemi Gostyńskiej, przerwała zbrodnicza ręka dnia 28go czerwca 1857 roku, w dziedzicznej wsi Belno.
Smutny ten wypadek ogłoszony już został w Gazecie Warszawskiej, z trzechkrotnem wspomnieniem na cześć zmarłego i orzeczeniem, że życie Ignacego Leszczyńskiego należy do narodu.
Nie bez pożytku zatem i interesu dla rodaków będzie zapewne rys żywota ś.p. Leszczyńskiego, który umiłowany swą ojczystą niwę, pragnął podnieść ją do znaczenia ziem ościennych, który przyjąwszy za godło postęp, był świecznikiem dla współziemian, chlubą dla rodziny i rodaków.
Przybieżmy więc żywot Ignacego Leszczyńskiego, rozważmy jego wysiłki i użyteczne prace w gałęzi rolnictwa krajowego, jego patryarchalne pożycie z włościanami, nareszcie jego zasługi w kole obywatelskiem.
Dla człowieka, który czynami własnemi w obranym zawodzie doszedł do znaczenia i sławy, obojętną jest wiadomość czem byli jego przodkowie; dość na tem, że Leszczyńscy, pochodząc z czystej krwi Słowian polskiego plemienia, byli ludźmi historycznej tradycyi, miłującymi Boga, kraj i bliźnich swoich, i że te cnoty sukcessyjne przelali w godnego siebie potomka.
Ignacy Leszczyński, syn Pawła i Anny z Kiełczewskich, zacnych obywateli Kujawskiej ziemi, urodził się w roku 1798, we wsi Jarantowicach; wychowanie i ukształcenie odebrał głównie pod okiem rodziców, którzy, nauczeni smutnym przykładem przeszłości, zaszczepiali w swego potomka cnoty naddziadów, chroniąc od wad i zepsucia, jakie przez zetknięcie się naówczas z obcymi, wciskało się w bolejące nasze ciało.
I błogosławił Bóg uczciwej pracy rodziców, bo ś.p. Ignacy, w 18stym roku życia utraciwszy ojca, stał się już głową rodziny: przyjął na siebie brzemię opieki nad pozostałą matką i jedyną siostrą, poślubioną szanownemu obywatelowi Kujawskiej ziemi, Sędziemu Pokoju, Ulejskiemu, a spełniwszy dług przez ojca pozostawiony, dążąc do utrwalenia i własnego szczęścia, w roku 1822 połączył się węzłem małżeńskim z obywatelską córą Gostyńskiej ziemi, Urszulą Zaborowską i tu nabywszy majątek ziemski Belno, w roku 1825 zaczął uprawiać własną skibę, znacząc na niej niestarte znamiona pracy i rozszerzającej się wiedzy o sposobach wzbogacenia rolnictwa krajowego.
Od czego zaczął ś.p. Leszczyński, posłuchajmy własnych słów jego, skreślonych w artykule pod tytułem: ”Przegląd z lat wielu gospodarstwa, na kilku folwarkach prowadzonego”, zamieszczonym w Roczniku Gospodarstwa Krajowego z roku 1847, tom XI.
Nie będę w tym miejscu przedstawiał fragmentów tego artykułu, cały będzie przedstawiony w dalszej części.
(…) Rys powyżej nakreślony jest miarą szczupłych zasobów, z jakiemi ś.p. Leszczyński, rozpoczynając zawód rolniczy, walczyć musiał z licznemi trudnościami i niepowodzeniami; zarazem odkrywa wrodzone dążności do postępu, zamiłowanie pracy połączonej z oszczędnością i moralnością, a na tak trwałych podwalinach obaczmy, jaką ś.p. Leszczyński wzniósł budowę.
Belno, to pomnikowe dzieło całego żywota ś.p. Ignacego Leszczyńskiego, traktujące w szczegółach kwestye agronomiczne, przemysłowe, handlowe i humanitarne. Na przestrzeni ogólnej 28 włók, a na 22 ornej ziemi w glebie średniej, istnieją dwa folwarki, Belno i Pomarzany Strumińskie. Na każdym wznoszą się piękne budowle, massiw murowane, nadające miejscowości pozór schludnego miasteczka; drogi wyprostowane i makademizowane, ułatwiają wyborną komunikacyę, a znaczniejsze zakłady przemysłowe, fabryka cukru i gorzelnia, podnosząc ruchliwe życie mieszkańców, nadała Belnie fizyognomiję odrębną od zwykłych naszych wiosek. Dodajmy znaczny ogród owocowy, ozdobiony kanałami, mnogie drzewa, ocieniające budowle i drogi, wszystko utrzymane we wzorowym porządku i czystości, a będziemy mieli wyobrażenie o tem uroczem siedlisku pracy i udoskonalonego gospodarstwa rolniczo-przemysłowego.
Wszystko tu jest spotęgowane: kultura gruntu doprowadzona do tak wysokiego stopnia, że od lat kilku rutyna 12to-polowego płodozmianu przeszła w system dowolny, uznany za możebny jedynie na małych osadach kolonialnych. Roczna produkcya samej oziminy dochodzi do 2000 korcy, mimo to że po fabryce cukru plantacya buraków zajmuje znaczną przestrzeń gruntu.
Chów bydła rasy krzyżowej, szwajcarskiej z żuławską, odznaczający się na wystawach krajowych i zaszczycany nagrodami. Tysiąc gromady owiec rasy saskiej, wysoko poprawnej, a jak bydło tak owce są poszukiwane i nabywane do odległych okolic kraju, dla poprawy ras
Do uprawy roli znajdzie tu wszystkie dawne i najnowsze narzędzia, w kraju i za granicą używane, bo ś.p. Leszczyński, w częstych swoich naukowych wycieczkach, śledził wszędzie nowych odkryć w ziemiaństwie, szybkim rzutem wyrobionego rozsądku osądził ich użyteczność i jako takie przyswajał ojczystej niwie.
To też Belno, dawniej nieznane i ubożuchne, dziś przybrane w przepyszne szaty wszelkiej roślinności, ozdobione dziełami sztuki i przemysłu, podniesione do znaczenia i potęgi 600 000 kapitału, z roczną intratą 100 000 złp., zyskało rozgłośne imię i jest przedmiotem studyów dla obcych i krajowców.
Tu znaczna liczba młodzieży, kształcąc się w zawodzie rolniczym, wyniosła z sobą zdrowe zasady rozwoju bogactwa krajowego, jakiemi są: usilna praca w systematycznym kierunku, zastosowanie przemysłu odpowiednio do potrzeb i natury gospodarstwa, umiejętne użycie rąk ludzkich, tej dźwigni rolnictwa, rygoryczny porządek i oszczędność.
Ś.p. Leszczyński z otwartością staropolską przyjmował wszystkich pod swą szlachecką strzechę i chętnie otwierał każdemu ten skarbiec użytecznych dla rolnictwa osobliwości, a przyjmował jednako wysokich i maluczkich ziemian, ostatnich darząc serdeczną zachętą i światłą a praktyczną radą.
(Dalszy ciąg nastąpi.)
Gazeta Warszawska 1857, nr 279
Życiorys Ignacego Leszczyńskiego (dokończenie — patrz nr 277)
Ztąd sława Ignacego Leszczyńskiego sięgała po za krańce okolic ojczystych; znany był za granicą znakomitszym ziemianom, którzy jak wysokie mieli wyobrażenie o gospodarstwie Belnoskiem, dowodzi tego następne zdarzenie.
Ś.p. Leszczyński, zwiedzając jedno ze znakomitszych gospodarstw w W. Ks. Poznańskiem, prezentował się jako obywatel Królestwa z Gostyńskiego; właściciel tameczny, hr. Ch., zdziwił się, że mając wzorowe gospodarstwo w Belnie u p. Leszczyńskiego, szuka wzorów zagranicznych. Po wymienieniu dopiero nazwiska, przyjęty został z całem odznaczeniem zasłużonego ziemianina i wynurzeniem słusznej grzeczności, że nie p. Leszczyńskiem, lecz hr. Ch. należy u tamtego czerpać gospodarcze wzory.
Tak wysoka opinija w świecie agronomicznym opierała się nie na samych teoryach, wygłaszanych w pismach publicznych, bo ś.p. Leszczyński gruntownej treści artykułami zasilając peryodyczną literaturę naszego ziemiaństwa, prace swe osłaniał skromną firmą I.L., a najczęściej i tej nie używając; płynęła ona raczej z czynów dokonanych i dla każdego dotykalnych. Świadczy o tem mnoga liczba ciekawych miłośników ojczystej Cerery, których imiona zapisane są własnoręcznie w księdze na ten cel utrzymywanej; — a między temi znajdują się osoby przybyłe z Cesarstwa, W. Ks. Poznańskiego i Krakowskiego; — trzeci zaś z porządku podpis JW. Radcy Tajnego Jakóba Łaszczyńskiego, Gubernatora Cywilnego Warszawskiego, jest niejako uznaniem ze strony Rządu wzorowego gospodarstwa w Belny.
Przejdźmy z kolei do skreślenia stosunków ś.p. Leszczyńskiego z podwładnymi
Pod względem obowiązkowym, był to człowiek katońskich zasad: raz przyjęty i zaprowadzony system utrzymywał z godną podziwu — a trudną do naśladowania wytrwałością, bo wymagającą zupełnej abnegacyi od miękkości tegoczesnego życia. Hartując żywot swój nieustanną pracą, wyrobił w sobie tę silną wolę, która ujarzmia ciało i nagina je do celów rozumem nakreślonych. Żadne względy nie zdołały zwichnąć porządkowych jego działań; zabawy towarzyskiego pożycia nagradzał bezsennością głośną i podziwianą w okolicy, a w zwyczajnym trybie swego życia, zaledwie parę godzin snu potrzebował do wzmocnienia sił swoich.
To życie tak ruchliwe przelewał on w swych podwładnych, i podniecał nieustannym własnym przykładem.
Ztąd cały ustrój gospodarstwa Belnowskiego porównać można do dokładnego mechanizmu, w którym wszystkie cząstki składowe działać muszą w biegu i porządku, zakreślonym przez mistrza. Nie mogło tu być najmniejszego zboczenia, bo czujne oko kierownika niezwłocznie wykryło słabe i niezdolne do ruchu kółko, a usuwając element dążący do stagnacyi, zastępowało go nowym.
Przy takim systemie, i przy słabem u naszego ludu poczuciu swych obowiązków, nie dziw, że ś.p. Leszczyński, mimo swej dobrotliwości, często znajdować się musiał w kolizyi z niechętnymi i niepojmującymi jego dążności podwładnymi.
Natomiast, jakże był dbałym o byt materyalny i moralny swoich pracowników!
Domy wygodne i schludne, istne dworki szlacheckie; obfitość środków wyżywienia i zarobkowania; sowita nagroda pracy — i terminalna jej wypłata, zapewniały każdemu pracownikowi rękojmię dostatniego bytu.
Ś.p. Leszczyński, wymagając dla siebie poświęcenia się, wyręczył swych włościan w tem wszystkiem, co dotyczyło ich potrzeb.
Sam zwiedzał siedziby wiejskie, czuwając nad utrzymaniem w nich czystości i udogodnieniem w brakujące szczegóły; wglądał w zapasy żywności i odzieży i dostrzeżony ubytek zapełniał; wglądał nawet w ochędóstwo sprzętów, pościeli i bielizny, i mniej dbałe wieśniaczki do porządku nakłaniał.
W obec takiej czynności pana, ludność Belnoska wzorowała w okolicy, a ś.p. Leszczyński jak patryarcha familii, był jej przewodnikiem w życiu moralnem.
Sam ścisły w wykonywaniu praktyk religijnych, czuwał nad poszanowaniem jej obrzędów, i zwykle w dni uroczyste i niedzielne, na czele swej wiejskiej drużyny, uczęszczał do parafijalnego kościoła, aby wolne od pracy chwile poświęcić modlitwie, i zaczerpnąć w niej nowych sił do pracy.
A cała ta drużyna to jakby jedna rodzina, jednego ustroju i kroju miejscowego, z jednem wejrzeniem, zdrowem i smiałem, z uczuciami wewnętrznego zadowolenia, dobrego bytu i spełnienia swych obowiązków. A jako uczciwa pobożność i skromne zachowanie się w świątyni i za jej obrębem.
Bo nad tem wszystkiem krążyłm wzrok pana i opiekuna; a niech żeby dojrzał jaką nieprzyzwoitość w postępowaniu, nieochędóstwo w ubiorze lub bieliźnie; zasępił się zwykle łaskawy wzrok jego, posmutniało oblicze, jak gdyby serce dotknięte było niesfornością własnych dzieci, i nie odwlekając spieszył z ojcowkiem napomnieniem a przykładną radą.
W razie choroby mniejszej wagi, sam biegł z pomocą cierpiącym, a w ważniejszych przypadłościach wzywał porady lekarskiej; i częstokroć własną ręką podając lekarstwo, z dworskiej kuchni wydzielał delikatniejsze na posiłek potrawy.
Tak wszechstronna opieka pana nie pozostawała bez dobroczynnego wpływu na miejscową ludność. Ciągły i jednostajny dobry byt, życie pracowite, wolne od zepsucia i pijaństwa, zabezpieczały ją od grasujących u nas chorób duszy i ciała. Żaden z Belnoskich mieszkańców nie bywał wiedziony przed sprawiedliwość karzącą za zbrodnie lub włóczęgostwo; a wyjątkowy czyn morderstwa, dokonanego na samym dziedzicu, nie rzuca nawet cienia podejrzenia na miejscową ludność, i całą hańbę zlew na chciwego łupu obcego przybysza.