Bajka o czarnoksiężniku
Był sobie raz król, który bardzo lubił złoto. Miał w swoim zamku wiele skarbów, ale nigdy nie był z nich zadowolony. Zawsze chciał więcej i więcej. Pewnego dnia usłyszał o pewnym czarodzieju, który potrafił zamieniać wszystko w złoto. Król postanowił go sprowadzić do swojego pałacu i poprosił go, aby nauczył go tej sztuki.
Czarodziej ostrzegł króla, że zamienianie wszystkiego w złoto nie jest dobrym pomysłem, ponieważ złoto nie daje szczęścia, a tylko sprawia kłopoty. Król nie słuchał i nalegał, aby czarodziej spełnił jego życzenie. W końcu czarodziej zgodził się i dał królowi magiczną różdżkę, która miała moc zamieniania wszystkiego w złoto za dotknięciem.
Król był bardzo szczęśliwy i od razu zaczął bawić się swoją różdżką. Zamienił w złoto swoje ubrania, meble, naczynia i wszystko, co mu wpadło w ręce. Był zachwycony widokiem swojego złotego pałacu i czuł się najbogatszym człowiekiem na świecie.
Ale jego radość nie trwała długo. Gdy przyszła pora obiadu, król odkrył, że nie może jeść niczego, ponieważ wszystko, czego dotknął, zamieniało się w złoto. Nawet jego ulubione danie stało się złotym klockiem. Król był bardzo głodny i spróbował napić się wody, ale i ona zamieniła się w złoto. Król zrozumiał, że popełnił błąd i że jego różdżka jest przekleństwem, a nie błogosławieństwem.
Wtedy do pałacu przybyła jego córka, która była jedyną osobą, którą król kochał. Zobaczyła swojego ojca i pobiegła do niego, aby go przytulić. Gdy dotknęła go, zamieniła się w złotą statuę. Król był przerażony i zrozpaczony. Zdał sobie sprawę, że stracił wszystko, co było dla niego ważne, przez swoją chciwość i głupotę.
Król poprosił czarodzieja o pomoc i powiedział mu, że żałuje tego, co zrobił. Czarodziej był litościwy i cofnął zaklęcie. Król odzyskał swoją córkę i wszystkie rzeczy, które zamieniły się w złoto. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie pragnąć złota i że będzie cieszyć się tym, co ma. Czarodziej wrócił do swojej chatki i żyli dalej, długo i szczęśliwie.
Morałem tej bajki jest to, że pieniądze nie dają szczęścia i że należy doceniać to, co się ma. Chciwość jest zgubna i może doprowadzić do nieszczęścia. Lepsze jest mieć miłość i przyjaźń niż bogactwo i samotność.
Historia o trzech świnkach
Pewnego razu w lesie mieszkały trzy małe świnki, które postanowiły wybudować sobie domy. Pierwsza świnka zbudowała swój dom ze słomy, druga z gałęzi a trzecia z cegieł. Pierwsza świnka, która zbudowała swój dom ze słomy, pracowała w pocie czoła kilka tygodni bez wytchnienia, jednak jej domek nie był szczególnie mocny i wytrzymały. Pewnego dnia do jej domu przybył wilk, który natarczywie chciał dostać się do środka. Krążył dookoła i szukał wejścia innego niż drzwi wejściowe. Udawał miłego jednak jego cel, był jeden udowodnić jej, że dom, który budowała, nie jest dobry i trwały. W końcu łaskawie zapytał:
— Mała świnko, mała świnko, wpuść mnie do domku swojego, proszę?
Świnka nie chciała wpuścić wilka, bo bała się, że zniszczy jej domek, ciągle przychodził i powtarzał jej, że jej praca pójdzie na marne. Wilk wściekł się i krzyknął do niej:
— To ja ci pokażę, jak się buduje solidny dom!
Wilczysko nabrało powietrza w płuca i zdmuchnęło dom ze słomy jednym tchem. Świnka Agatka zabrała swoje rzeczy i opuściła las, głośno płacząc. Druga świnka Marta, która zbudowała swój domek z gałęzi, także nie dokonała dobrego wyboru. Pewnego dnia wilk przyszedł do jej domu i powiedział:
— Mała świnko, mała świnko, wpuść mnie do domku swojego.
Świnka nie chciała wpuścić wilka, bo bała się, że zniszczy jej domek tak jak jej siostrzyczce Agatce. Wilk wściekł się i powiedział:
— To ja ci pokażę, jak się buduje solidny dom! Zaraz stąd się wyniesiesz!
Po raz kolejny nadęło się wilczysko i zdmuchnęło domek z gałęzi jednym tchem. Trzecia świnka Marysia, która zbudowała swój domek z cegieł, była mądra i pracowita. Wiele miesięcy kolekcjonowała materiały budowlane i skrupulatnie dobierała produkty, planując oraz rysując wszystko na pisaku. Kiedy wilk przyszedł do jej domu i powiedział:
— Mała świnko, mała świnko, wpuść mnie do domku swojego.
Wilk miał jeden cel zniszczyć wszystkie domki świnkom, aby udowodnić im że ich miejsce nie jest w tym lesie, jego pragnieniem było je przegonić raz na zawsze.
Świnka odparła:
— Nie wpuszczę Cię zły wilku! Nie przestraszysz mnie! Mój domek jest zbudowany z cegieł i drewna, jest bardzo mocny! Odejdź!
Wilk jak zawsze nabrał powietrza, nadął policzki i zaczął dmuchać mocno raz za razem. Próbował tak dziesięć razy aż bezsilnie, opadł na podwórku świnki Marty, ledwo zipiąc. Próbował wielokrotnie zdmuchnąć jej domek, ale nic nie dało się zrobić. Świnka była bezpieczna, w swoim mocnym domku uchylając zasłonę, śmiała się z wilka.
Drogie dzieci, morał tej bajki jest taki, że warto pracować ciężko i robić rzeczy solidnie, a wtedy nie trzeba się bać wilka czy innych trudności lub przeciwności losu, bo jest się bezpiecznym i pewnym siebie, gdy robimy coś długo, dokładnie i skrupulatnie, dokładając do tego najbardziej słone krople potu i zmęczenia.
Duch lasu
Był sobie raz drwal, który żył w małej chatce na skraju lasu. Drwal był silny i pracowity, ale też chciwy i bezwzględny. Każdego dnia wyruszał do lasu, żeby ścinać drzewa i sprzedawać je w mieście. Nie obchodziło go, czy drzewa były młode, czy stare, zdrowe czy chore, rzadkie czy pospolite. Nie obchodziło go, że las był domem dla wielu zwierząt i roślin. Nie interesowało go, że las dawał ludziom tlen, cień i urodę. Drwal myślał tylko o tym, jak zarobić jak najwięcej pieniędzy.
Pewnego dnia drwal poszedł do lasu, żeby znaleźć jakieś duże i drogie drzewo. Znalazł ogromną sosnę, która rosła na wzgórzu. Sosna była najstarszym i najpiękniejszym drzewem w całym lesie. Była domem dla wielu ptaków, wiewiórek i owadów jak i źródłem żywicy, igieł i szyszek oraz symbolem siły, mądrości i trwałości.
Drwal podszedł do sosny i podniósł swój topór. Chciał ściąć sosnę i sprzedać jej drewno za dużą sumę pieniędzy. Jednak gdy zamachnął się toporem, usłyszał głos z korony sosny:
— Zatrzymaj się! Dlaczego chcesz mnie ściąć?
Drwal spojrzał w górę i zobaczył twarz sosny. Sosna miała oczy jak bursztyny, nos jak szyszka i usta jak igły. Drwal był zdziwiony i przestraszony.
— Kim jesteś? — zapytał drwal.
— Jestem Duchem Lasu — odpowiedziała sosna — jestem opiekunem wszystkich drzew, zwierząt i roślin, które żyją w lesie. Jestem tym, który daje życie i harmonię temu miejscu.
— A co to mnie obchodzi? — zapytał drwal — ja jestem drwalem i moją pracą jest ścinać drzewa. Nie mam czasu na rozmowy z duchami.
— Ale nie rozumiesz — powiedziała sosna — nie możesz mnie ściąć. Jestem najważniejszym drzewem w lesie. Jeśli mnie ściągniesz, zniszczysz równowagę i spowodujesz katastrofę.
— Jaką katastrofę? — zapytał drwal.
— Jeśli mnie zetniesz — powiedziała sosna — spowodujesz suszę, pożar, powódź i chorobę. Las nie będzie miał wilgoci, tlenu, schronienia i zdrowia. Umrze a razem z nim wszystkie istoty żywe, które tu mieszkają. Bez mojego ducha ty też umrzesz!
Drwal nie uwierzył słowom sosny. Myślał, że to tylko wymówka, żeby go odwieść od swojego planu. Był on uparty i głupi.
— Nie wierzę ci — powiedział drwal — to tylko bajki dla dzieci. Nie obchodzi mnie los lasu ani jego mieszkańców. Obchodzi mnie tylko mój dobrobyt i bogactwo.
I znów zamachnął się toporem.
Sosna była smutna i zła. Widziała, że drwal nie ma serca ani rozumu. Nie szanuje życia ani natury i jest zagrożeniem dla lasu jak i siebie samego.
Sosna postanowiła się bronić.
Gdy drwal uderzył toporem w pień sosny, poczuł silny ból w ręce. Spojrzał na swoją rękę i zobaczył, że zmieniła się w drewno. Był on przerażony i krzyknął:
— Co się dzieje? Co mi zrobiłaś?
— Dałam ci to, czego chciałeś — powiedziała sosna — chciałeś być bogaty i sławny dzięki balom drewna. Teraz sam się staniesz jednym z nas — to jest twoja kara za to, co nami robiłeś.
Drwal próbował uciec, ale było za późno. Jego druga ręka, nogi, tułów i głowa też zmieniły się w drewno. Stał się drewnianą figurą, która trzymała topór. Magiczna sosna otuliła drwala złotym pyłem który unosił się wokoło niego do końca jego dni.
Sosna westchnęła i powiedziała:
— Szkoda, że nie posłuchałeś mnie i że nie nauczyłeś się szanować lasu i jego darów i wielka szkoda, że nie zrozumiałeś, że las jest twoim przyjacielem, a nie twoim wrogiem.
I tak drwal został na zawsze w lesie, jako przestroga dla innych ludzi, którzy chcieliby go naśladować.
A las żył dalej, piękny i zielony, pełen życia i radości.
Pamiętajmy, że las jest życiem i należy go chronić i szanować. Jest on domem dla wielu istot żywych i źródłem wielu dóbr dla ludzi.
Las jest piękny i daje nam wiele radości i korzyści, ale też wymaga od nas odpowiedzialności i troski.
Las jest naszym przyjacielem, ale też naszym nauczycielem.
Historia o skąpym krawcu
Był sobie raz krawiec, który żył w wielkim mieście. Był on bogaty i sławny, ale też zły i okrutny. Nie lubił ludzi i nie pomagał nikomu. Nie obchodziło go, że w mieście było wiele biednych i cierpiących ludzi. Nie interesowało go, że jego pieniądze i sława były wynikiem niesprawiedliwości i wyzysku innych klientów. Krawiec myślał tylko o sobie i swoim luksusowym życiu.
Pewnego dnia poszedł na spacer po mieście, żeby podziwiać swoje posiadłości i gardzić innymi. Szedł po chodnikach, mijając sklepy, biura, hotele i restauracje, które należały do jego udziałów, ignorując tłumy ludzi, którzy biegali, pracowali, kupowali i sprzedawali. Szedł po parkach, wzgardliwie spoglądając na dzieci, które bawiły się na trawie i na ławkach.
W jednym z parków zobaczył na ławce bezdomnego mężczyznę. Bezdomny był brudny i ubogi, miał na sobie łachmany i dziurawe buty, spał na ławce, trzymając w ręku stary kubek z napisem „Proszę o pomoc”.
Ten nie miał niczego wiary w ludzką dobroć.
Krawiec podszedł do bezdomnego i zaczął się z niego śmiać. Drwił z niego i obrażał go. Mówił mu, że jest leniwy, głupi i bezwartościowy, że nikt go nie lubi i nikt mu nie pomoże. Powiedział mu też, że, powinien się poddać w życiu i umrzeć.
Bezdomny obudził się ze snu i usłyszał słowa krawca. Był smutny i rozgoryczony, tym co usłyszał. Poprosił krawca, żeby go zostawił w spokoju i nie dokuczał mu. Poprosił również o to, aby miał trochę współczucia i szacunku dla niego i dał mu choćby grosz na chleb.
Krawiec nie posłuchał próśb bezdomnego. Zamiast tego kopnął kubek i rozwalił jego zawartość na ziemię. Kubek ten był pełen drobnych monet, które bezdomny zbierał przez cały dzień od życzliwych ludzi. Krawiec zaśmiał się głośno i powiedział:
— To wszystko, co masz? To jest żałosne! Ja mam więcej pieniędzy w swoim portfelu niż ty w całym swoim życiu! Chcesz zobaczyć?
I tak mówiąc, krawiec wyjął z kieszeni swój portfel i otworzył go przed oczami bezdomnego. Portfel był pełen banknotów o dużych nominałach. Krawiec chciał się pochwalić swoim bogactwem i upokorzyć bezdomnego człowieka.
Jednak, gdy otwierał portfel, nagle poczuł silny ból w sercu. Zaniemógł i upadł na ziemię. Jego serce przestało bić.
Bezdomny zobaczył, co się stało. Zadzwonił po pogotowie i wezwał pomoc dla krawca. Próbował ratować jego życie, masując mu serce i dmuchając mu w usta. Próbował uratować życie człowieka, który go znieważył i skrzywdził.
Było za późno.
Krawiec zmarł.
Bezdomny był smutny tym samym zdziwiony. Nie umiał zrozumieć dlaczego. Zapytał się nieba, Boga w sercu:
— Dlaczego to się stało? Dlaczego on umarł, a ja żyję? Dlaczego on był bogaty, a ja jestem biedny? Dlaczego on był zły, a ja jestem dobry?
Niebo odpowiedziało mu cichym głosem:
— To się stało, bo tak miało być. On umarł, a ty żyjesz, bo takie jest prawo życia. On był bogaty, a ty jesteś biedny, bo takie są losy ludzi. On był zły, a ty jesteś dobry, bo takie są wasze wybory.
Bezdomny nie zrozumiał odpowiedzi nieba. Poprosił Boga o wyjaśnienie.
Niebo powiedziało mu:
— On umarł, a ty żyjesz, bo życie jest darem, a nie własnością. Życie należy do tego, kto je szanuje i dzieli się nim z innymi. Życie odchodzi od tego, kto je marnuje i zabiera je innym.
— On był bogaty, a ty jesteś biedny, bo bogactwo jest iluzją, a nie rzeczywistością. Bogactwo należy do tego, kto je dziękuje i pomnaża je dla dobra wspólnego. Bogactwo odchodzi od tego, kto je chciwie i niesprawiedliwie gromadzi dla siebie.
— On był zły, a ty jesteś dobry, bo dobro i zło są wyborami, a nie przeznaczeniami. Dobro należy do tego, kto je wybiera i praktykuje je w codziennym życiu. Zło należy do tego, kto je wybiera i szerzy je wokół siebie.
Bezdomny zrozumiał odpowiedź nieba. Podziękował niebu za naukę i za życie. Wziął portfel krawca i podniósł swój kubek. Poszedł do najbliższego sklepu i kupił chleb i wodę. Poszedł do najbliższego schroniska i podzielił się jedzeniem i pieniędzmi z innymi bezdomnymi. Poszedł do najbliższego kościoła i pomodlił się za duszę krawca.
I tak bezdomny żył dalej, ubogi i szczęśliwy, pełen wiary i nadziei.
A krawiec żył już tylko w pamięci ludzi jako przestroga dla tych, którzy chcieliby go naśladować.