Moim i wszystkim wnukom i wnuczkom dedykuję
O psie Burku i podwórku
Chcę opowiedzieć wam o psie Burku
Który strażnikiem był na podwórku.
Porządek trzymać — to ważna sprawa
I obowiązek a nie zabawa
A na podwórzu zwierząt gromadka
Było sześć świnek, w tym jedna matka
Czyli maciora. Warchlaki cztery
A także knur był. Złe miał maniery.
Wszystkim się dawał bardzo we znaki
Z byle powodu wciąż wszczynał draki.
Nie chciał się słuchać nawet i Burka
Już kilka razy uciekł z podwórka.
Wreszcie gospodarz miał tego dość
„Wezwę rzeźnika tobie na złość.
Słoninkę, mięsko masz pierwszej klasy.
W sam raz na zimę zrobię zapasy
Dobrze osolę, do beczki włożę
I wszystko schowam w swojej komorze.”
Jak rzekł, tak zrobił i już po knurze.
Z ulgą przyjęło fakt ten podwórze.
Bo nikt za knurem tu nie przepadał
A na zapasy dobrze się nadał.
Burek też nie był mu przyjacielem
Zatem po knurze nie płakał wiele.
Teraz mu łatwiej kur dopilnować,
Kaczek i gęsi. W tym jego głowa
Aby nie dopadł ich lis rudzielec
Chytra to sztuka, już nazbyt wiele
Szkód tu narobił dybiąc na życie
I nocną porą przychodząc skrycie.
Kiedyś udusił już parę kaczek
Z jedną w las czmychnął. Burek biedaczek
Nic nie usłyszał i burę dostał
I mu gospodarz skórę wychłostał.
Teraz tym bardziej musi uważać
Żeby nie zawieźć znów gospodarza.
Przepędzić lisa musi zawczasu
By ten nie uciekł z łupem do lasu.
A że lis bardzo cicho się skrada
Czujny być Burek musi nie lada.
Nie łatwe życie — sami widzicie!
Żeby dokończyć o pracy Burka
Ponowię opis zwierząt z podwórka.
Jest więc kur dziesięć i dwa kogutki
Jeden już starszy, drugi młodziutki
Starszego rosół zapewne czeka
Lecz nie dla niego a dla człowieka.
Już gospodyni gada do męża:
— Skończ z nim mężusiu. On nadwyręża
Me kurki-nioski. Sił już nie mają
Bo przed kogutem wciąż uciekają.
Zestresowane jaj mało znoszą
A tylko gdacząc o pomoc proszą.
I dalej kończąc w zwierząt temacie
Za kurnik spójrzcie… I co tam macie?
Widać sadzawkę, w niej kaczek stadko.
Pyszne pieczyste, niestety rzadko.
Miłe wspomnienie, aż leci ślinka
Obiad świąteczny: zupa botwinka
Na drugie kaczka — cała w buraczkach.
Lecz taka uczta — tylko od święta
Dlatego dobrze ją się pamięta.
Są u nas gąski, też ślinka leci
Gęgają wiecznie i gonią dzieci
Gdy są już duże, swą wagę mają
To gospodarze wnet je sprzedają
Lecz czasem jedną sobie zostawią
Upieką, zjedzą i się zabawią.
Wtedy też szybciej kładą spać dzieci
A z patefonu muzyczka leci…
Mamy też krówkę: łaciatą Maję
Zajada trawę i mleko daje
Lubicie mleko dzieci kochane?
Ja bardzo lubię. I gotowane
Na mleku kaszki: manną, jaglaną.
Także owsiankę jadałem rano.
A gdy w południe upał doskwierał
To kwaśne mleko każdy wybierał
Zimne, wyjęte właśnie z komory.
Gasi pragnienie. I do tej pory
Smak ten wspomnienia miłe przywodzi
Z czasów dzieciństwa. Bo o to chodzi
Że to co piszę, to są wspomnienia
Dziś, kiedy Świat się tak szybko zmienia
Warto dowiedzieć się jak się żyło
Kiedyś, gdy jeszcze was tu nie było.
Gdy wasza babcia była dziewczynką
A dziadek chłopcem — jak ty kruszynko.
Dla wnuczka Stasia od dziadka Lecha 28.03.2020
Pszczółka Minia
Pszczółka Minia jak co rana z ula wyleciała
Pilnie będzie zbierać pyłek jak królowa chciała
Choć ostatnio zła pogoda szyki pszczółkom psuła
I dziś także ciemna kołdra chmur niebo zasnuła.
Lecz nie pada, a więc Minia chce czas wykorzystać
Daleko nie będzie lecieć. Musi na to przystać.
Gdyby deszcz rzęsisty lunął byłaby w kłopocie
Lepiej blisko ula krążyć, gdzie rosną nawłocie.
Wtedy w czas się schować może wracając do ula
Nim ją jakaś deszczu kropla strąci niczym kula.
Już raz kiedyś to przeżyła — deszcz ją strącił z kwiatka
Poleciała w dół jak strzała. Nie była to gratka.
Teraz woli być ostrożna, ma już doświadczenie
Ale praca to jej pasja. Pszczółki to nie lenie!
A więc z gracją zbiera pyłek w nawłoci kielichach.
Tak zajęta, że nie widzi, że ktoś na nią czyha.
Już koszyczki z pyłkiem pełne, wracać chce do ula
A tu widzi szerszeń z góry godzi w nią jak kula.
Ledwo na bok uskoczyła w ostatnim momencie
A ja wszystko to widziałem i zrobiłem zdjęcie.
Szerszeń odbił się od słupka i wplątał w pręciki
A dobrze mu tak zbójowi skoro taki dziki!
LN 7.01.2019
Lis Spryciura
W lesie mieszkał rudy lis. Nosił krawat czyli zwis
Nosił imię Baradura, lecz wołano nań Spryciura
Bo był sprytny niesłychanie, więc wśród lisów miał uznanie
Lecz wśród ptactwa domowego uznano go za najgorszego
Dusił gęsi, kaczki, kury. Był bezwzględny i ponury
Wszystkie psy go już poznały i bezwzględnie dopaść chciały
Lecz jak dotąd on był górą. Nikt nie wygrał ze Spryciurą
Był to lis arystokrata. Miał on siostrę oraz brata
Dumni i dystyngowani, w towarzystwie dobrze znani
Jego ród był bardzo stary a był herbu „Szarawary”
Wywodziła się rodzina z dalekiego Krotoszyna
On się przeniósł w nasze strony, tu chciał bowiem szukać żony
Zaś rodzeństwo w Krotoszynie pozostało, bo tak chciało.
Na wsi skraju była chata. W niej rodzina niebogata
Leśnik Bartek, żona — Basia, no i mieli synka Stasia
Staś dziesięciu lat dochodził i rej wśród kolegów wodził
Bo był zdolny, towarzyski, wszystkim swym kolegom bliski
Chwalili nauczyciele: „takich uczniów jest niewiele”
Chętnie w klasie głos zabierał, prawie same piątki zbierał
Jednym słowem — prymus w szkole i taką odgrywał rolę
Chętnie Staś pomagał innym, bo był zdolny i uczynny
Jego mama — pani Basia poprosiła kiedyś Stasia:
— Drogi synku pomóż tacie. Wspólnie może radę dacie
Złapać w sidła lisa złego. Tyle zrobił niedobrego
Trzeba go unieszkodliwić żebym mogła nas wyżywić
Ciągle nam podkrada kury, chociaż w płocie nie ma dziury.
Podkop robi do kurnika, kurę łapie, po czym znika
Tata złapać go próbował i sam się w kurniku schował
Długo czuwał, w końcu zasnął. Gdy się zbudził tylko wrzasnął
Bo gdy spał wtedy lis przyszedł, kurę porwał po czym wyszedł
A co gorsza zdusił kilka, choć to była ledwie chwilka
Myśl, może się znajdzie rada. W końcu złapać go wypada
Już niewiele kur zostało, więc też jajek będzie mało
Mało jajek — nie zarobię. Przyjdzie jesień i co zrobię
Muszę kupić buty tobie, kurtkę ojcu i płaszcz sobie
Na to wszystko brak pieniędzy. Lis prowadzi nas do nędzy!
— Już się nie martw droga mamo. Rozwiązanie przyjdzie samo
Z tatą wspólnie radę damy. Już my tę walkę wygramy!
I Staś myśli, plan układa, po czym z tatą jest narada