E-book
14.7
drukowana A5
16.78
Bardzo postępowa krowa

Bezpłatny fragment - Bardzo postępowa krowa

Objętość:
32 str.
ISBN:
978-83-8369-063-6
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 16.78

Moim i wszystkim wnukom i wnuczkom dedykuję

O psie Burku i podwórku

Chcę opowiedzieć wam o psie Burku

Który strażnikiem był na podwórku.

Porządek trzymać — to ważna sprawa

I obowiązek a nie zabawa

A na podwórzu zwierząt gromadka

Było sześć świnek, w tym jedna matka

Czyli maciora. Warchlaki cztery

A także knur był. Złe miał maniery.

Wszystkim się dawał bardzo we znaki

Z byle powodu wciąż wszczynał draki.

Nie chciał się słuchać nawet i Burka

Już kilka razy uciekł z podwórka.

Wreszcie gospodarz miał tego dość

„Wezwę rzeźnika tobie na złość.

Słoninkę, mięsko masz pierwszej klasy.

W sam raz na zimę zrobię zapasy

Dobrze osolę, do beczki włożę

I wszystko schowam w swojej komorze.”

Jak rzekł, tak zrobił i już po knurze.

Z ulgą przyjęło fakt ten podwórze.

Bo nikt za knurem tu nie przepadał

A na zapasy dobrze się nadał.

Burek też nie był mu przyjacielem

Zatem po knurze nie płakał wiele.

Teraz mu łatwiej kur dopilnować,

Kaczek i gęsi. W tym jego głowa

Aby nie dopadł ich lis rudzielec

Chytra to sztuka, już nazbyt wiele

Szkód tu narobił dybiąc na życie

I nocną porą przychodząc skrycie.

Kiedyś udusił już parę kaczek

Z jedną w las czmychnął. Burek biedaczek

Nic nie usłyszał i burę dostał

I mu gospodarz skórę wychłostał.

Teraz tym bardziej musi uważać

Żeby nie zawieźć znów gospodarza.

Przepędzić lisa musi zawczasu

By ten nie uciekł z łupem do lasu.

A że lis bardzo cicho się skrada

Czujny być Burek musi nie lada.

Nie łatwe życie — sami widzicie!

Żeby dokończyć o pracy Burka

Ponowię opis zwierząt z podwórka.

Jest więc kur dziesięć i dwa kogutki

Jeden już starszy, drugi młodziutki

Starszego rosół zapewne czeka

Lecz nie dla niego a dla człowieka.

Już gospodyni gada do męża:

— Skończ z nim mężusiu. On nadwyręża

Me kurki-nioski. Sił już nie mają

Bo przed kogutem wciąż uciekają.

Zestresowane jaj mało znoszą

A tylko gdacząc o pomoc proszą.


I dalej kończąc w zwierząt temacie

Za kurnik spójrzcie… I co tam macie?

Widać sadzawkę, w niej kaczek stadko.

Pyszne pieczyste, niestety rzadko.

Miłe wspomnienie, aż leci ślinka

Obiad świąteczny: zupa botwinka

Na drugie kaczka — cała w buraczkach.

Lecz taka uczta — tylko od święta

Dlatego dobrze ją się pamięta.


Są u nas gąski, też ślinka leci

Gęgają wiecznie i gonią dzieci

Gdy są już duże, swą wagę mają

To gospodarze wnet je sprzedają

Lecz czasem jedną sobie zostawią

Upieką, zjedzą i się zabawią.

Wtedy też szybciej kładą spać dzieci

A z patefonu muzyczka leci…


Mamy też krówkę: łaciatą Maję

Zajada trawę i mleko daje

Lubicie mleko dzieci kochane?

Ja bardzo lubię. I gotowane

Na mleku kaszki: manną, jaglaną.

Także owsiankę jadałem rano.

A gdy w południe upał doskwierał

To kwaśne mleko każdy wybierał

Zimne, wyjęte właśnie z komory.

Gasi pragnienie. I do tej pory

Smak ten wspomnienia miłe przywodzi

Z czasów dzieciństwa. Bo o to chodzi

Że to co piszę, to są wspomnienia

Dziś, kiedy Świat się tak szybko zmienia

Warto dowiedzieć się jak się żyło

Kiedyś, gdy jeszcze was tu nie było.

Gdy wasza babcia była dziewczynką

A dziadek chłopcem — jak ty kruszynko.

Dla wnuczka Stasia od dziadka Lecha 28.03.2020

Pszczółka Minia

Pszczółka Minia jak co rana z ula wyleciała

Pilnie będzie zbierać pyłek jak królowa chciała

Choć ostatnio zła pogoda szyki pszczółkom psuła

I dziś także ciemna kołdra chmur niebo zasnuła.

Lecz nie pada, a więc Minia chce czas wykorzystać

Daleko nie będzie lecieć. Musi na to przystać.

Gdyby deszcz rzęsisty lunął byłaby w kłopocie

Lepiej blisko ula krążyć, gdzie rosną nawłocie.

Wtedy w czas się schować może wracając do ula

Nim ją jakaś deszczu kropla strąci niczym kula.

Już raz kiedyś to przeżyła — deszcz ją strącił z kwiatka

Poleciała w dół jak strzała. Nie była to gratka.

Teraz woli być ostrożna, ma już doświadczenie

Ale praca to jej pasja. Pszczółki to nie lenie!

A więc z gracją zbiera pyłek w nawłoci kielichach.

Tak zajęta, że nie widzi, że ktoś na nią czyha.

Już koszyczki z pyłkiem pełne, wracać chce do ula

A tu widzi szerszeń z góry godzi w nią jak kula.

Ledwo na bok uskoczyła w ostatnim momencie

A ja wszystko to widziałem i zrobiłem zdjęcie.

Szerszeń odbił się od słupka i wplątał w pręciki

A dobrze mu tak zbójowi skoro taki dziki!

LN 7.01.2019

Lis Spryciura

W lesie mieszkał rudy lis. Nosił krawat czyli zwis

Nosił imię Baradura, lecz wołano nań Spryciura

Bo był sprytny niesłychanie, więc wśród lisów miał uznanie

Lecz wśród ptactwa domowego uznano go za najgorszego

Dusił gęsi, kaczki, kury. Był bezwzględny i ponury

Wszystkie psy go już poznały i bezwzględnie dopaść chciały

Lecz jak dotąd on był górą. Nikt nie wygrał ze Spryciurą

Był to lis arystokrata. Miał on siostrę oraz brata

Dumni i dystyngowani, w towarzystwie dobrze znani

Jego ród był bardzo stary a był herbu „Szarawary”

Wywodziła się rodzina z dalekiego Krotoszyna

On się przeniósł w nasze strony, tu chciał bowiem szukać żony

Zaś rodzeństwo w Krotoszynie pozostało, bo tak chciało.


Na wsi skraju była chata. W niej rodzina niebogata

Leśnik Bartek, żona — Basia, no i mieli synka Stasia

Staś dziesięciu lat dochodził i rej wśród kolegów wodził

Bo był zdolny, towarzyski, wszystkim swym kolegom bliski

Chwalili nauczyciele: „takich uczniów jest niewiele

Chętnie w klasie głos zabierał, prawie same piątki zbierał

Jednym słowem — prymus w szkole i taką odgrywał rolę

Chętnie Staś pomagał innym, bo był zdolny i uczynny

Jego mama — pani Basia poprosiła kiedyś Stasia:

— Drogi synku pomóż tacie. Wspólnie może radę dacie

Złapać w sidła lisa złego. Tyle zrobił niedobrego

Trzeba go unieszkodliwić żebym mogła nas wyżywić

Ciągle nam podkrada kury, chociaż w płocie nie ma dziury.

Podkop robi do kurnika, kurę łapie, po czym znika

Tata złapać go próbował i sam się w kurniku schował

Długo czuwał, w końcu zasnął. Gdy się zbudził tylko wrzasnął

Bo gdy spał wtedy lis przyszedł, kurę porwał po czym wyszedł

A co gorsza zdusił kilka, choć to była ledwie chwilka

Myśl, może się znajdzie rada. W końcu złapać go wypada

Już niewiele kur zostało, więc też jajek będzie mało

Mało jajek — nie zarobię. Przyjdzie jesień i co zrobię

Muszę kupić buty tobie, kurtkę ojcu i płaszcz sobie

Na to wszystko brak pieniędzy. Lis prowadzi nas do nędzy!

— Już się nie martw droga mamo. Rozwiązanie przyjdzie samo

Z tatą wspólnie radę damy. Już my tę walkę wygramy!

I Staś myśli, plan układa, po czym z tatą jest narada

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 16.78