E-book
7.35
drukowana A5
42.69
Bajkolunty 3

Bezpłatny fragment - Bajkolunty 3

Objętość:
216 str.
ISBN:
978-83-8384-598-2
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 42.69

WSTĘP

Ze specjalnym udziałem Moniki Muszalskiej.


Witajcie moi mili. Chciałbym Was zabrać w ostatnią wielką podróż z BajkoLuntami. To już trzeci raz, gdy muszę się wysilić, wymyślając słowa wstępu, jednak jest to wysiłek najwspanialszy z najwspanialszych.

Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, chcę podziękować Joannie Chrząszcz -Świerkowskiej za wiarę we mnie oraz przepiękne ilustracje. Gdyby nie Asia, tak książka nigdy by się nie ukazała.

Drugą osobą, której chcę podziękować jest Olek, mój syn, który dzielnie znosił brak czasu oraz momenty, w których moje skupienie było nie do przebicia przez jego słowa. Oluś, dziękuję! I kocham Was z całego serca.

Oddaję w Wasze ręce tę książkę, która podobnie jak dwie poprzednie części ma w sposób prosty tłumaczyć rzeczy z pozoru trudne do wytłumaczenia. Podobnie jak wcześniejsze publikacje, tak samo i ta ma obrazki, które możecie sami pokolorować i tym samym stać się współautorem historii, które przeczytacie. Ja nadaję im kierunek, a dzięki Wam nabiorą koloru.

Na stronach książki, którą trzymacie w dłoniach znajdziecie wiele opowieści o zwierzętach, które czasem nie wiedzą, jak mają się zachować, jednak finalnie odnajdują to, czego szukają.

W BajkoLuntach 3 znajdziecie nie tylko bajki, ale także historie
o wspaniałych miejscach, które warto odwiedzić. Kto nie chciałby wypożyczyć książki w miejscu, w którym bibliotekarzem jest najprawdziwszy kot? Chcecie sprawdzić jak to jest? Wystarczy odwiedzić bibliotekę w Jasieniu! Po drodze do Jasienia, możecie odwiedzić Żary. A po co? Dowiecie się z tej książki. Wracając z wycieczki zapraszam do Żagania i zapoznania się z historią Księżnej Doroty. I kto wie, może uda Wam się spotkań na ulicy bohatera wiersza pt.: FZG1F?

Dla mnie, najważniejsze są utwory pt.: „Moja Szufladka” oraz „Dzielę na dwa”. A dlaczego? Zobaczcie sami.


I jest jeszcze coś. Ostatni utwór. A może pierwszy? Fakt, że jest umieszczony na końcu książki ma sprawić, że będzie Wam łatwiej go odnaleźć. Pomimo tego, że jest to ostatnia historia, to jest to jednocześnie pierwsza historia. Pierwsza historia Moniki Muszalskiej, która odważyła się wysłać swój tekst na konkurs, który ogłosiłem przed rozpoczęciem prac nad składem tej książki.

Potrzeba nie lada odwagi, aby wyjść do innych z tym, co robimy po cichu. Uwierzcie mi, wiem coś o tym. Sam jakiś czas temu musiałem pokonać tę niewidzialną barierę i dzięki temu, że ktoś wyciągnął do mnie wtedy pomocną dłoń, udało mi się spełnić marzenie. Bajka napisana przez Monikę jest niesamowita, piękna oraz uwrażliwiająca. Ma piękne przesłanie i sprawia, że po przeczytaniu dostrzeżecie coś, czego być może wcześniej nie widzieliście.

A kim w ogóle jest Monika Muszalska? Kimś, kto podczas swojej pracy z dziećmi stara się przemycać treści, które uwrażliwiają dzieci na cały świat. Co więcej, razem z mężem prowadzi miejsce, w którym zaraża najmłodszych pasją do nauki oraz pokazuje im, co tak naprawdę jest ważne w życiu i że bycie dobrym oraz przyzwoitym człowiekiem jest naprawdę bardzo ważne.

Zapraszam Was zatem w podróż do świata bajek, magii i wyobraźni. Nasza wyprawa z BajkoLuntami kończy się wraz z ostatnią kartą tej książki, nie oznacza to jednak, że nasza wycieczka dobiega końca.

Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego.

Do zobaczenia! I do przeczytania:)
Pozdrawiam
Łukasz Świerkowski


Ps. Pamiętajcie o tym, o czym napisałem wcześniej. Bycie przyzwoitym jest naprawdę, ale to naprawdę ważne.

Dżdżownica w rosole

W wielkim mieście, w restauracji z makaronem pomylona,

Na talerzu w zupie pływa dżdżownica czerwona,

Tak jak węgorz w czystej wodzie omija przeszkody,

Tak dżdżownica przeskakuje marchewkowe kłody.


Kucharz nawet nie zobaczył, co się w zupie chowa,

Kelner rosół podał gościom- zupa bardzo zdrowa,

Piękna Pani z pięknym Panem zupy już smakują,

Pan się Pani tej oświadczył- teraz celebrują!


„Jesteś piękna jak aniołek, rację każdy przyzna,

Jak jabłuszko na wystawie, o fuj jaka glisda!”

Te ostatnie słowa Panu się wyrwały,

Kiedy jego oczy robaka dojrzały.


Piękna Pani wstała, obrażona krzyczy,

Z tłumaczeniem Pana, wcale się nie liczy.

I wybiegła z płaczem, pobiegła w nieznane,

Chyba im wesele nie było pisane.


Często w swoim życiu nie masz wpływu wiele,

Na to co się w losie innych ludzi dzieje,

Jednak gdyby kucharz był bardziej uważny,

To ślub pięknej pary byłby dzisiaj ważny.

Kot i pies

Kłócił się raz piesek z kotem,

Który lepszą ma robotę.

— Szczekam głośno, biegam w koło

i nikogo się nie boję!

A kto na mnie krzywo spojrzy,

Może uciec mi nie zdążyć.


— Ach… mój piesku- szepnął kotek,

Po co tutaj się przechwalasz?

Głośno szczekasz? Też mi heca,

Nie ma to ja ciepło z pieca!

Tak cieplutko… tak milutko…

Dzięki temu koniec smutkom!


Kłócą się już dwie godziny

I nie widać tego końca,

Kto rozstrzygnie spór zwierzęcy?

Uda się przed wschodem słońca?


Morał z wiersza dzieci moje,

Prosty jest jak patyk,

Każdy żyje według siebie

I czas kończyć na tym.

Wszystkie psy idą do nieba

Tak się czasem w życiu zdarza

Los okrutne sidła stwarza,

Smutek w sercu twym zasieje,

Gdy odchodzą przyjaciele.


Siedzi smutny na swym łóżku,

Falowanie czuje w brzuszku,

Mały Kamil który rano

Królikowi chciał dać siano.

Zawsze przy tym mu pomagał,

Jamnik który nosek wkładał

Do torebki pełnej siana,

Buszując jak w lesie łania.


Ale dzisiaj go nie było,

Bez jamniczka nie jest miło,

Królik dawno nakarmiony

Ale Kamil jest zmartwiony.


Do pokoju tata wchodzi,

Wzrokiem swym po ścianach wodzi,

Ciężko wzdycha i zaczyna,

Opowiastkę swą dla syna:


„Jest w kosmosie hen wysoko,

Miejsce w którym chodzi o to,

By nagradzać dobre czyny,

Wszystkich przyjaciół rodziny.


Są tam kotki, pieski, szczurki,

indory, bażanty, kurki,

Są jaszczurki i króliczki,

Spod Warszawy i Wieliczki.


Rybki mają wielkie stawy,

Pieski piłki do zabawy,

Kotki mają tam drapaki,

A czereśnie jedzą szpaki.


Nikt nikogo tam nie goni,

Nikt nie boi się tam słoni,

Kot na myszy nie poluje,

Piciem mleka się zajmuje.


Tam w kosmosie, hen na niebie,

Bajbus Twój patrzy na Ciebie,

I z innymi jamnikami

Machają ci ogonkami.


Więc nie smutaj się maluszku,

Poczuj ulgę w swoim brzuszku,

Choć Bajbusa z nami nie ma,

Wszystkie psy idą do nieba.”

Książe i żebrak

Dwa odmienne położenia,

I spojrzenia dwa na światy,

Inny problem do złożenia

I w ogrodzie inne kwiaty.


W jednym piękne rosną róże,

Rododendron, tulipany,

W drugim bratki całkiem duże,

Obok zboża złote łany.


Spacerując po ogrodzie,

Książe natknął się na straty,

Miał już wyjść na swe podgrodzie,

Patrzy — a na ziemi kwiaty.


Piękne róże, które wczoraj,

Swym zapachem go wabiły,

Złość się wielka w księciu wzbiera,

Bo w brzydotę się zmieniły.


I hortensję, tulipany,

I wszystkie rododendrony,

Na nic ogrodnicze plany,

Nie chcą kwitnąć żadne plony.


I najlepsi specjaliści

Od ogrodów zakładania,

Oprócz sterty zwiędłych liści,

Nie stworzyli nic dla Pana.


Uschła w końcu nawet trawa,

Ogród bardzo był ponury,

Jakby przeszła tędy lawa,

Oszczędzając tylko mury.


Dostał informację książe,

O żebraku pod murami,

Który koniec z końcem wiąże,

Handlując kwiatuszkami.


Oczom książe nie chciał wierzyć,

Gdy pojechał tam karocą,

Stoi, patrzy, wzrokiem mierzy,

Bratki co się przed nim złocą.


„Jakim cudem Twoje kwiaty,

Takie zwykłe, pospolite,

Nie notują żadnej straty,

Piękne jak w marmurze kute?


Ja wydałem masę złota,

By ratować swe rośliny,

Próżna była to robota,

Zwiędły wszystkie me byliny.”


Żebrak spojrzał księciu w oczy,

Jakby byli równi sobie,

Mądrość w doświadczeniu kroczy,

A więc władcy tak odpowie:


„Zatrudniłeś ogrodników,

Wszyscy złotem omamieni,

Wysłuchując Twoich krzyków,

Każdy ogród chciał odmienić.


Podlewali, nawozili,

Lecz się przecież nie udało,

Wkoło kwiatów wciąż chodzili,

Lecz miłości brakowało.


Każde, nawet małe ziarno,

Nim zamieni się w roślinę,

Nie da Tobie nic za darmo,

Nim ucieszy Twoją minę.


Oczekuje trochę pasji,

Nie chce tylko być ozdobą,

Nie ma żadnej w tym sensacji,

Że współistnieć pragnie z Tobą.


Gdy obdarzysz je miłością,

One Tobie też ją dadzą,

Oczy cieszyć będą gościom,

I uczucia złe wygładzą”


I zrozumiał książe w końcu,

Że gdy coś od siebie damy,

To stajemy w pełnym słońcu

I podwójną korzyść mamy.

Kukułka i Chrząszcz

Gdzieś na niebie, w chmurnym gąszczu,

Kukułka się kocha w Chrząszczu,

Wzdycha doń już dwie godziny,

Robiąc przy tym czułe miny.


„Panie Chrząszczu, Pan jest piękny,

Jak obłoczek pary zwiewny,

Jak stokrotki o poranku,

W kupałowym starym wianku.


Cóż ja mogę teraz zrobić,

By Twe serce swoim zdobić?

Byś wzajemnie mnie pokochał,

I z tęsknoty do mnie szlochał?


Jeśli zechcesz, polecimy,

Świata strony trzy zwiedzimy,

W Szczebrzeszynie pobrzmisz w trzcinie,

Moja miłość nie przeminie.


Mogę dary Ci przynosić,

Chcę o rękę Cię poprosić!

Nie waż nawet się sprzeciwiać,

To nie czas byś mógł wydziwiać!


Wolisz milczeć? Proszę bardzo!

Kukułki ciszą nie gardzą,

Milczeć z Tobą mogę wszędzie,

Może coś tu z tego będzie?


Jedno słowo przemilczane

To jak noce przegadane,

Jeśli ze mną się ożenisz,

W mig tę cechę mą docenisz!


Czemu nie chcesz odpowiadać?

Czy mam na kolana padać?

Czy to ładnie ignorować,

Jak tak można się zachować?”


Ale Chrząszcza już nie było,

Chmurkę z nieba coś rozmyło,

Zamiast Chrząszcza w gęstych chmurach,

Wisi Jamnik bez pazura.


Gdzieś na niebie, w gęstych chmurach,

Lata jamnik bez pazura,

I kukułka z białej waty,

Miłość spisana na straty.

Latawiec

Obok domu, na huśtawce,

Ze skwaszoną miną siedzi,

Mały Karol co z latawcem

Już od rana nam się biedzi.


Chciałby umieć nim sterować,

Kiedy lata nad drzewami,

Wolałby się rozchorować,

Ale czemu? Spójrzcie sami!


Sznurek mu się już zaplątał,

Nie chce latać ten latawiec,

Nieciekawie to wygląda,

Lepszy chyba już dmuchawiec.


W niego dmuchać tylko trzeba,

I latają białe pałki,

Lecą prosto hen do nieba,

Lekkie jak małe zapałki.


Siedzi smutny, obrażony,

Na już dosyć szczerze tego,

Chciałby zostać niewzruszony,

Nie pochwali się kolegom.


No bo czym by się tu chwalić?

Że latawiec nie chce latać?

Chciał w kawałki go rozwalić,

Lecz na szczęście przyszedł tata.


„Tato, tato, ta zabawka,

To najgłupsza rzecz ze świata

Lepsza z zastrzykiem strzykawka,

Niż latawiec co nie lata.”


„Oj mój synku, mam wrażenie,

Że to nie w latawcu wina,

Pewne mam wyobrażenie,

Skąd na buzi smutna mina.


Czy pamiętasz, jak mówiłeś,

Że czytanie trudną sprawą?

Kiedy jeszcze mały byłeś,

Teraz książki są zabawą.


A pisane? A mnożenie?

A zasady grania w szachy?

Dodawanie i dzielenie,

Dzisiaj ubaw masz po pachy.


Jedna rzecz na świecie sprawia,

Że się uczysz nowych rzeczy,

To cierpliwość-trudna sprawa

Jednak nikt mi nie zaprzeczy.


Nie poddawaj się za prędko,

Ćwicz i próbuj aż się uda,

Czasem wylądujesz miękko,

Nie od razu będą cuda.


Czasem spadniesz i co z tego?

Trzeba z dołka się wydostać,

Więc nie przejmuj się kolego,

Bo wyzwaniu możesz sprostać.


Więc powtórzę Ci raz jeszcze,

Cierpliwości tu potrzeba,

Gdy ją weźmiesz w swoje kleszcze,

Latawiec wzleci do nieba.

Bal

Dziś na zamku, w wielkiej sali duże poruszenie,

Kto za kogo się przebierze wielkie ma znaczenie,

Każdy przecież chciałby wygrać największą nagrodę,

Więc uchylić tajemnicy chyba teraz mogę.

Bal wydany, jak co roku, u króla jamnika,

Który w pięknym pawim stroju, gdzieś pod stołem znika,

Lew za osła, koń za słonia, a sarna za jeża,

Każdy kto dziś jest przebrany- po nagrodę zmierza.


Do wygrania są diamenty, złoto i klejnoty,

O wygranej w tym konkursie marzą też jenoty,

Są też wilki w owczej skórze i malutka panda,

Która wcale nie jest pandą? Jejku ale granda!


Pomieszało się już całkiem i nikt nie pamięta,

W którym stroju jakie zwierzę w zamku się pałęta,

Nawet koza, która przyszła na bal w żubra stroju,

Nie odnajdzie swojej twarzy pośród masek znoju.


Więc wybuchła wielka kłótnia między zwierzętami,

O to, kto kim jest naprawdę, poza zabawami,

A najgłośniej szczekał mruczek za pieska przebrany,

Bo go stado dzikich gęsi dociska do ściany.


Zresztą, skąd wiadomo, że to gęsi były?

Może to w gęsim przebraniu jaskółki przybyły?

I jak wybrać króla balu w takim bałaganie?

Czy przewidzieć ktoś tu zdoła co się jeszcze stanie?


Nie przyznano więc nagrody za strój najpiękniejszy,

Bo gdzieś zniknął nam gospodarz- król jamników mniejszych,

Zapomniano, że za pawia gospodarz przebrany,

Zamiast złota i klejnotów to rozgardiasz mamy.

Jeż, jerzyk i Jerzy

Na historię dzisiaj pora,

W którą ciężko jest uwierzyć,

Wyjdzie prędko szydło z wora,

Gdy się kłóci jerzyk z Jerzym.


„Przestań latać mi nad głową

Bo mnie strasznie denerwujesz,

Nie chcę w szranki stawać z Tobą,

Lecz zbyt pewne się tu czujesz”


„Niebo nie jest Twą własnością,

Więc nie próbuj mnie wyganiać,

Rożne ptaki tutaj goszczą,

Nie masz prawa nas przeganiać!


„Jak to nie mam? Wolne żarty,

Latasz przecież nad mą ziemią,

Zaraz pójdę po me harty,

Co smak ptasi sobie cenią”


„Czy przypadkiem twoim psiakom,

W nocy skrzydła gdzieś urosły?

Jeśli nie, to wierząc znakom,

Nie dosięgną czubka sosny.”


I gdy głośno się kłócili,

Wyszedł gdzieś spod sterty liści

Mały jeżyk moi mili,

Zjadał winogrono z kiści.


„Co to znowu za hałasy?

Zjeść nie mogę w tym rwetesie,

Jakie mamy dziwne czasy,

Że was słychać nawet w lesie.


Proszę zaraz się pogodzić,

I nie wrzeszczeć już na siebie,

Muszę się tu z ptakiem zgodzić,

Każdy miejsce ma na niebie.”


I tak właśnie czytelniku,

Dzięki interwencji jeża,

Już nie słychać żadnych krzyków,

Konflikt ten do końca zmierza.


Jerzyk z Jerzym żyją w zgodzie,

Jeż szczęśliwy w ciszy jada,

Stara prawda jest w narodzie

By dobrego mieć sąsiada.

Oszust

Według legendy, co w księdze zawarta,

Są na tym świecie zaklęcia i zamki,

Jeśliś odważny to zapytaj czarta,

Czy w drzwiach do zamku nie brakuje klamki.


Dawno już bowiem klamkę zgubiono,

Podobno diabeł ogonem ją przykrył,

Wielu odważnych bogactwem mamiono,

Lecz gdzie jest klamka nikt dotąd nie wykrył.


W tejże legendzie, o której tu piszę,

Jest też czarodziej co z diabłem grał w karty,

Krzyki i wrzaski przerywały ciszę,

Gdy chciał kantować czarodziej uparty.


A jeśli już się z czartem zadziera,

Trzeba mieć w głowie plan awaryjny,

Bo kiedy diabeł do zemsty się zbiera,

Nie chce orzekać skład komisyjny.


A czy to ładnie diabła oszukać

Patrząc mu potem głęboko w oczy?

Chciał się czarodziej w czoło popukać,

A diabeł cicho do niego kroczy.


„Mnie czarodzieju nikt nie oszuka,

Więc radzę abyś już nie próbował,

Niespotykana na świecie sztuka,

Aby ktoś diabłu oszustwo dozował.


Ja miłosiernie Cię potraktuję,

I żadnej krzywdy nie zrobię Tobie,

Lecz jedno bardzo na świecie lubuję,

Swoje mieszkanie klamkami zdobię.


Daj mi więc jedną jako wypłatę

Za wyrządzone moralne straty,

Uznam ja wtedy taką zapłatę,

I rozejdziemy się jak dwa braty”


Wychodząc diabeł klamkę odkręcił,

Od drzwi wejściowych do zamku wielkiego

I za oszustwo się w ten sposób zemścił,

Nikt nigdy z diabłem nie był kolegą.


Mijają lata, setki, tysiące,

Lecz nikt z zamczyska wyjść wciąż nie może,

Przez brudne okna wpada tam słońce,

A klamka leży w krzakach na dworze.

Stary i Nowy

Na rozstaju dwóch dróg polnych,

Przyszedł stary krokiem wolnym,

Z naprzeciwka idzie nowy,

Radosny i kolorowy.


Stary szaty ma obdarte,

Funta kłaków nie są warte,

Nowy jak z salonu mody,

Pokonuje życia schody.


Patrzą sobie prosto w oczy,

Młody pewnym krokiem kroczy,

Stary ledwo już się trzyma,

Młody dumnie się nadyma:


„Co Cię Stary potargało,

Co w tym życiu Cię spotkało,

Że wyglądasz jak trzy smutki?

Przecież Ty masz bose stópki!


Popatrz na mnie- szyk i klasa,

Muszę poluzować pasa,

Ty zaś w szmatkach tu dotarłeś,

Całe portki swe podarłeś”


I wyśmiewał tak starego,

Czepiał się o wszystko niego,

Stary tylko zamknął oczy,

Takie słowa mu przytoczył:


„Jestem sumą ludzkich smutków

I dlatego nie mam butków,

Ciężka była to przeprawa,

Życie me to nie zabawa.


Taki jak Ty właśnie byłem,

Gdy się tylko pojawiłem,

Pełen szczęścia i nadziei,

Z czasem ludzie posmutnieli.


I nieważne nawet który,

Ludzki smutek robi dziury,

W sercu, duszy i ubraniach,

Przez to się na nogach słaniam”


Młody podszedł do Starego

I przytulił się do niego,

Mijają się chwiejnym krokiem,

Stary razem z nowym rokiem.

Szukając szczęścia

Gdzieś na szczycie wielkiej góry, pośród wielkich drzew,

Chciał się wdrapać jeszcze wyżej, poczuć wiatru zew,

Złapać w swoje małe dłonie obłok dziwnej pary,

Który miłość mu przyniesie, w serce wleje czary.


Na nic zdała się wycieczka na najwyższe szczyty,

Nawet na ten, który pierwszy raz został zdobyty,

Szukał długo w całym świecie, aż przyszło zwątpienie,

I uwierzył w samotności życia zniewolenie.

Myślał wtedy, że to koniec i że nic nie zmieni,

Widział tony kruszczu w życiu co się pięknie mieni,

Lecz co robić, kiedy szczęścia nie ma z kim podzielić,

Ludzie jeszcze w dawnych czasach dobrze to wiedzieli.


Gdy nadziei za grosz nie miał, usiadł przy ognisku,

Nagle z lasu wilczur wyszedł z kromką chleba w pysku,

I spojrzało sobie w oczy dwóch włóczęgów wiecznych,

Od tej pory wiedli żywot ciepły i bezpieczny.

Piernikowe Chatki

W maleńkiej piekarni, w piernikowej chacie,

Chociaż początkowo wiary w to nie dacie,

Mieszkała królewna, cała była z lukru,

Piekarz do pieczenia użył dużo cukru.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 42.69