Wprowadzenie
Witajcie ponownie w magicznym świecie Dilusiowej Zagrody, gdzie każda opowieść kryje ciepło, mądrość i odrobinę magii. To tutaj świat rzeczywisty miesza się ze światem magicznym, a każda historia pachnie łąką, smakuje wiatrem i ogrzewa jak promienie słońca!
Ta niezwykła książka zabierze Was w podróż do miejsca pełnego niezapomnianych przygód, uroczych zwierząt i pięknych lekcji o przyjaźni, współpracy oraz marzeniach. Diluś i jego przyjaciele z radością podzielą się z Wami kolejnymi historiami pełnymi śmiechu i wzruszeń.
W drugiej części poznacie nowych mieszkańców zagrody. Po przygody wyruszy kolejny spaniel, który szybko skradnie Wasze serca, dwa kotki — Zefir i Lucek, z których jeden jest pełen energii, a drugi uwielbia marzyć, alpaka Gucio, która nigdy nie potrafi usiedzieć w miejscu, para uroczych kurek — Jacek i Agatek, które pokażą, że nawet drobne gesty potrafią zmienić świat, a także króliczka Pepsi, która wniesie do zagrody jeszcze więcej radości i ciekawskich podskoków.
Diluś, jak zawsze, czuwa nad tym, aby w zagrodzie panowała harmonia, a każda przygoda kończyła się cenną lekcją. Druga część bajek to jeszcze więcej ciepła, humoru i magii, które pokochały dzieci i dorośli w pierwszej książce.
Co więcej, podobnie jak w pierwszej części — okładka oraz ilustracje powstały przy współpracy z nowoczesną technologią. Dzięki temu udało się stworzyć wyjątkowy, baśniowy świat, który oddaje klimat Dilusiowej Zagrody. To połączenie tradycyjnej opowieści z innowacją sprawia, że książka jest jeszcze bardziej magiczna i dostępna dla wszystkich miłośników niezwykłych historii.
Wejdźcie ponownie do Dilusiowej Zagrody i pozwólcie, by nowe bajki znów rozświetliły Wasze wieczory!
Lucek i Zefir nowymi mieszkańcami farmy
Pewnego dnia Dilusiową zagrodę odwiedzili niezwykli goście. Tuż przed południem, kiedy wszyscy odpoczywali na podwórku za domem, wygrzewając się w promieniach słońca, nagle zadzwonił dzwonek. Zwierzęta podniosły się, bo ktoś dzwonił niezwykle intensywnie i uparcie.
Pani Ewelina szybko wybiegła z domu, aby otworzyć furtkę. Nawet nie spojrzała na zwierzęta. Ale Diluś był czujny i pobiegł za nią.
Nagle oczom pieska ukazała się kobieta z kilkuletnim chłopcem. Była bardzo smutna i niosła w ręku dziwny kuferek. Obok niej szedł chłopiec.
Diluś niestety nie był w stanie wywęszyć, po co goście przyszli, więc wrócił do swoich przyjaciół.
— Co tym razem się wydarzy? — zastanawiał się Bolek, podglądając sytuację, a Diluś pobiegł ponownie obwąchać gości.
Reszta ekipy przyglądała się bacznie, ale goście szybko weszli do domu i zamknęli drzwi.
Alpaki Bolek i Lolek z racji swojego wzrostu i długich szyi próbowały zaglądać do pokoju przez okno, ale zdołały tylko zauważyć, że chłopiec i jego mama siedzą na kanapie i płaczą, a pani Ewelina ich pociesza.
— Zajmijcie się lepiej pracami w ogrodzie, pomóżcie Tosi. Pani na pewno nam powie, co się wydarzyło — krzyknął do przyjaciół koziołek Tomek.
Wizyta przedłużała się, a mieszkańcy Zagrody co chwilę patrzyli na drzwi domu, bo długo nikt nie wychodził.
Wreszcie wszyscy poszli do ogrodu pomóc króliczceTosi.
— Nic tu po nas, a w ogrodzie tyle pracy — rzucił Bolek.
Pogoda sprzyjała pracom porządkowym, a zwierzęta nawet nie zauważyły, kiedy nastało popołudnie.
Dopiero po kilku godzinach chłopiec i mama opuścili dom. Jednak wyszli bez kuferka i torby, co wywołało nie lada zdziwienie wśród zwierząt.
— Co oni zostawili naszej pani? — zastanawiał się Diluś.
— A może przywieźli dla nas prezenty? — myślał głośno Lolek.
— To niemożliwe, do świąt jeszcze trochę czasu, dopiero listopad — dorzucił Bolek.
Wiecie co, ja spróbuję wejść do domu i dowiem się, co takiego się wydarzyło — stwierdził spaniel.
Diluś powoli otworzył drzwi łapką i przestraszył się, bo jakieś małe futrzaki wyszczerzyły na niego zęby. Piesek uciekł do swoich przyjaciół i schował się za Tomkiem.
— Ty masz długie rogi, to mnie obronisz — stwierdził wystraszony Diluś — bo ja chyba już nie mam domu.
— Co takiego się stało? — zainteresował się Lolek.
— Wszedłem do domu, ale jak tylko stanąłem w progu moim oczom ukazały się dwa futrzaki. Oba były białe i miały łatki: jeden bure, a drugi czarne. Nie były dla mnie miłe. Chyba chciały mnie ugryźć i jakoś dziwnie syczały. Nie wiem, co to było, bo szybko uciekłem do was. Z wami czuję się bezpiecznie — opowiadał z przejęciem Diluś.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem i zastanawiali się, co takiego może być w domu, że spaniel bał się tam zostać. Nagle ich oczom ukazała się pani Ewelina. Szła w ich kierunku uśmiechnięta i jakby coś nuciła pod nosem.
— Mam dla was wiadomość! Od dziś macie nowych przyjaciół. Zamieszkają z nami koty: Lucek i jego brat Zefir. Na razie będą musiały przyzwyczaić się do nowego miejsca, więc bądźcie dla nich mili, pokażcie im zagrodę i zapoznajcie z okolicą. Chłopaki będą mieszkali w domu razem z Dilusiem, więc szczególną opieką musi otoczyć ich właśnie Diluś, który jest tutaj najdłużej i zna każdy zakamarek farmy — wyjaśniła z radością w głosie pani.
„ — O nie! Pewnie będę musiał z nimi dzielić łóżko, a może jeszcze miski, ulubioną karmę i będą podkradali mi smaczki” — pomyślał Diluś, ale głośno nic nie powiedział, żeby nie denerwować pani swoimi pomysłami.
Wszyscy popatrzyli na panią Ewelinę ze zdziwieniem.
— Kiedy będziemy mogli ich poznać? — zapytał Bolek.
— Przedstawię wam ich jutro. Na razie muszą się przyzwyczaić do nowego miejsca. W tamtym domu nie mogli zostać, bo siostra chłopca, który ich przywiózł ma alergię i nie może przebywać z kotami. Dla rodziny była to ciężka decyzja, dlatego płakali, kiedy tutaj byli. Jednak wiedzą, że na naszej farmie kotom będzie dobrze. Lucek i Zefir będą mieli nowych przyjaciół, ciepły dom i mnóstwo miejsca do figli — podsumowała pani i szybko poszła w kierunku domu.
Noc przebiegała spokojnie. Diluś postanowił, że dla własnego bezpieczeństwa będzie spał razem z Bolkiem, Lolkiem i Tomkiem. A jeśli będzie mu zimno, to alpaki otulą go swoim mięciutkim futerkiem.
Kiedy nastał poranek, a słońce oświetlało już Wiercicę, pani Ewelina wyszła na taras i zawołała wszystkie zwierzaki:
— Tosia, Tomek, Bolek, Lolek i Diluś, chodźcie tutaj, przedstawię wam nowych przyjaciół.
— Dzień dobry, jestem Lucek — Czarno-biały kotek wychylił się z koszyka, który pani trzymała w ręce. Obok siedzi mój brat Zefir. Bardzo byśmy chcieli się z wami zaprzyjaźnić i poznać farmę. Tutaj tak pięknie pachnie i jest tak spokojnie. Spokojniej niż w mieście, w którym przez kilka lat mieszkaliśmy. Pomożecie nam tutaj się odnaleźć? — zaproponował Lucek.
— Ja też kiedyś mieszkałem w mieście i myślałem, że na wsi będzie bardzo nudno, ale przekonacie się, że tutaj nie ma czasu na nudę, a każdy dzień to nowa przygoda — stwierdził rozradowany Diluś i dodał — Pomożemy wam poznać farmę i okolicę, ale pod warunkiem, że nie będziecie mi zabierać jedzenia i smaczków, nie będziecie spali w moim łóżku, a przede wszystkim nie będziecie próbowali mnie ugryźć swoimi ostrymi zębami, tak jak przywitaliście mnie wczoraj — obruszył się spaniel.
— Obiecujemy, że będziemy grzeczni i będziemy wam pomagali we wszystkich pracach w gospodarstwie — rzucił Zefir.
— Wiecie co? Nasza Zagroda jest bardzo duża i cieszymy się, że z nami zamieszkaliście. Pomieścimy się tutaj wszyscy. Ale musicie nam pomagać, dzielić się wszystkim i dbać z nami o dom i zagrodę — dodała Tosia.
Koty z entuzjazmem zareagowały na słowa króliczki i od razu wyskoczyły z koszyczka, aby poznać tajemnicze zakamarki farmy.
Pani poszła do domu, a zwierzęta ruszyły zwiedzać okolicę. Od tego dnia ich życie stało się jeszcze ciekawsze. Koty szybko odkryły, że zagroda jest pełna tajemnic. W szopie znalazły skrzynię z zabawkami, a w ogrodzie odkryły krzewy pięknie pachnącej lawendy. Pewnego dnia udało im się nawet dostać na strych, a tam odnalazły gramofon, który jeszcze potrafił grać piękne melodie.
Lucek, jako zwinny poszukiwacz przygód, uwielbiał wspinać się na drzewa. Zefir z kolei chętnie spacerował po murze i dachach, a kiedy świeciło słońce, kładł się i pochłaniał jego promienie. Nauczył też Dilusia, jak łapać promienie słoneczne na podłodze w pokoju.
A Diluś? On nauczył koty aportować!
Pewnego wieczoru, kiedy wszyscy już dobrze się poznali, zwierzęta leżały na tarasie, patrząc w rozgwieżdżone niebo.
— Jakie to szczęście, że znaleźliśmy tak wspaniały dom i mamy takich fajnych przyjaciół. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak szczęśliwi. A teraz śpijmy, bo nie wiadomo, co jutro się wydarzy. Tutaj każdy dzień jest przygodą — stwierdził Zefir, tuląc się do brata.
Kolejny spaniel w zagrodzie?
Pewnego dnia, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, w oddali słychać było ciche szczekanie.
Diluś, jako czujny opiekun wszystkich zwierząt, uniósł wysoko głowę, spoglądając na drogę, aby sprawdzić, czy jego przyjaciołom ani jemu samemu nie grozi jakieś niebezpieczeństwo. Nagle zza zakrętu wyłonił się spaniel, ale nie taki jak Diluś — był czarny, jak węgielek. Piesek biegł, radośnie machając ogonem.