“BAJKI służą do usypiania dzieci i do budzenia dorosłych”
(Jorge Bucay)
Bajki te dedykuje z wdzięcznością:
* Moim Rodzicom Marii i Zbigniewowi za obecność
i nieobecność z których wszystko wynikło;
* Cioci Jance za wielkie serce i miłość;
* Babci Agnieszce za muzykę w moim życiu;
* Leo za to że Jest i mogę go kochać;
* Javierovi za połączenie mnie ze źródłem mojej duszy;
* WSZYSTKIM ktorzy pojawili się w moim życiu
na krótszą czy dłuższą chwilę;
nic nie było i nie jest przypadkiem…
PRZEDMOWA
Bajki terapeutyczne powstały po to, by wesprzeć Cię w trudnych chwilach. Ich celem jest nie tylko zaproszenie Cię do magicznego świata wyobraźni, lecz także pokazanie, jak radzić sobie z emocjami, lękami i wyzwaniami, które możesz napotkać na swojej drodze.
Każda z tych historii kryje w sobie przesłanie, które delikatnie poprowadzi Cię przez proces zrozumienia siebie i świata wokół Ciebie. Dzięki nim możesz odkryć, jak przezwyciężać trudności, akceptować siebie i odnajdywać siłę tam, gdzie wcześniej jej nie dostrzegałeś/dostrzegałaś.
Bajki te są proste i zrozumiałe, dzięki czemu mogą być bliskie każdemu — zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Wierzę, że odnajdziesz w nich coś dla siebie, a może nawet poczujesz, że nie jesteś sam/sama.
Po każdej bajce zapraszam Cię do chwili refleksji. Pomyśl o tym, co historia chciała Ci przekazać. Zastanów się, czy odnajdujesz w niej cząstkę siebie, swoje emocje lub sytuacje, które Cię dotyczą. To moment w którym możesz zatrzymać się i pozwolić, by przesłanie bajki wpłynęło na Twoje myśli i uczucia.
Życzę Ci, aby te opowieści stały się dla Ciebie źródłem otuchy, inspiracji i nadziei. Niech przypomną Ci, że każda trudność to jedynie kolejny krok na drodze do rozwoju, wewnętrznego spokoju i radości.
Monika Heyduk
BAJKA O KSIĘŻNICZCE W WIEŻY SAMOTNOŚCI I SPOKOJU
Dawno, dawno temu, w królestwie pełnym zgiełku i hałasu, żyła księżniczka o imieniu Amelia. Amelia była piękna, mądra i dobra, lecz jej serce było zmęczone. Każdego dnia ludzie z królestwa przychodzili do niej z prośbami, pytaniami i swoimi problemami. Księżniczka starała się pomóc każdemu — była przecież wychowana, by służyć swojemu ludowi.
Jednak pewnego dnia, kiedy księżniczka siedziała w swoim ogrodzie, poczuła coś niezwykłego. Jej serce zdawało się mówić:
— Amelio, kiedy ostanio pomyślałaś o sobie? Czy nie nadszedł czas, by zadbać o siebie tak, jak dbasz o innych?
Z początku Amelia zignorowała to ciche wołanie. Przecież była księżniczką! Jak mogłaby opuścić swoje obowiązki? Ale dni mijały, a głos w jej sercu stawał się coraz głośniejszy.
W końcu postanowiła coś, co zadziwiło cały dwór: ogłosiła, że uda się na czas nieokreślony do wieży na wzgórzu, która należała do jej przodków.
Z początku czuła się źle, była samotna. Wieczory wydawały się długie, a cisza w wieży aż dzwoniła i przypominała jej o gwarze zamku, który zostawiła za sobą. Czasem czuła ukłucie w sercu, zastanawiając się, czy nie porzuciła swoich obowiązków, czy nie zawiodła ludzi, którzy na nią liczyli. Ale dzień po dniu, krok po kroku, zaczęła dostrzegać, jak wiele dobrego przynosi jej ta samotność.
Poranki budziły ją delikatnym śpiewem ptaków za oknem. Początkowo tylko słuchała, ale pewnego dnia, niesiona radością chwili, zaczęła tańczyć. Jej kroki były nieporadne, jakby odzwyczaiła się od swobody ruchu, ale z każdym kolejnym dniem taniec stawał się coraz bardziej naturalny, radosny, pełen lekkości. Była to dla niej chwila tylko dla siebie, w której pozwalała swojemu ciału mówić językiem wolności.
W południe siadała na szerokim parapecie okna z książkami, które leżały zapomniane przez lata w zamkowych biblioteczkach. Zagłębiała się w opowieści o dalekich krainach, starożytnych mądrościach i niezwykłych bohaterach. zytała powoli, smakując każde zdanie. Odkrywała, jak bardzo brakowało jej czasu na takie chwile. Czasem śmiała się do siebie, czasem ocierała łzę wzruszenia, a czasem zastanawiała się, czy znajdzie w sobie odwagę, by spełnić niektóre z własnych marzeń, które od lat odkładała na później.
Wieczory były jej ulubionym momentem dnia. Siadała przy biurku, zapalała świecę i otwierała swój pamiętnik. Pisanie stało się jej rytuałem, sposobem na odkrywanie tego, co naprawdę czuje i myśli. Na początku słowa przychodziły z trudem ale z czasem zaczęły płynąć swobodnie, jak strumień. Pisała o swoich lękach, o wspomnieniach, o drobnych radościach, które przeżyła danego dnia. Zaczęła dostrzegać, że w jej wnętrzu kryje się świat pełen barw i głębi, o którym wcześniej nie miała pojęcia.
Z każdym dniem coraz lepiej poznawała siebie. Odkrywała, że nie potrzebuje niczyjej aprobaty, by czuć się wartościowa. Zrozumiała, że cisza nie jest pusta, lecz pełna odpowiedzi, które wcześniej zagłuszał zgiełk codzienności. Powoli zaczęła czuć, czego naprawdę pragnie i co przynosi jej radość– nie tą chwilową, lecz tą głęboką, która rozgrzewa serce i daje siłę, by iść dalej.
Księżniczka postawiła jedną ważną zasadę: wieża miała być jej azylem, miejscem, gdzie panowały jej reguły. Nie był to kaprys, lecz akt troski o siebie i o swój spokój. Amelia zrozumiała, że aby czuć się szczęśliwa i spełniona, musi otaczać się tylko tymi, którzy szanują jej granice i rozumieją, że nie zawsze musi być dostępna. Nie każdy mógł wejść do wieży. Kiedy ktoś zapukał do drzwi, Amelia najpierw w ciszy zamykała oczy i pytała swoje serce:
— Czy ta osoba wnosi światło do mojego życia? — Czy jej obecność daje mi spokój, czy raczej burzy mój wewnętrzny świat?
Jeśli serce odpowiadało twierdząco, księżniczka uśmiechała się i otwierała drzwi. Witała gości serdecznie, zapraszając do środka. Była wtedy otwarta, szczera i ciepła, bo wiedziała, że jest w towarzystwie osoby, która ją rozumie i akceptuje taką, jaką jest.
Jednak nie każda wizyta była mile widziana. Zdarzali się ludzie, którzy przychodzili do wieży z niewłaściwymi intencjami. Niektórzy pukali tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość, inni przynosili plotki i chaos, a jeszcze inni próbowali przekonać Amelię że powinna zrezygnować ze swojej samotności i wrócić do dawnego życia. W takich chwilach księżniczka grzecznie, lecz stanowczo dziękowała za wizytę i zamykała drzwi.
Nie robiła tego z gniewu czy złości, lecz z miłości do siebie. Wiedziała, że jej przestrzeń jest święta i że tylko ona decyduje, kogo chce w niej gościć. Z czasem ludzie w królestwie zaczęli rozumieć jej postawę. Ci, którzy szczerze pragnęli jej dobra, uczyli się szacunku dla jej granic. Przyjaciele, którzy wcześniej oczekiwali, że zawsze będzie ich wspierać kosztem własnego czasu i energii, zaczęli doceniać jej odmowę i sami starali się bardziej dbać o równowagę w ich relacjach. Ci zaś, którzy nie potrafili zaakceptować jej zasad, zniknęli z jej życia, a Amelia zrozumiała, że to również jest dobre i daje siłe i szacunek do siebie.
Wieść o jej zasadzie — że do wieży mogą wejść tylko ci, którzy szanują jej przestrzeńi intencje — powoli rozprzestrzeniała się po królestwie. Na początku spotykała się z niezrozumieniem. Ludzie pytali:
— Dlaczego księżniczka, znana z takiego ciepła i otwartości, zamyka drzwi przed innymi? Czyż nie powinna służyć każdemu? Ale Amelia, choć czasami te słowa ją bolały, wiedziała że jej wybór jest słuszny.
Pewnego dnia do drzwi wieży zapukała dawna przyjaciółka Amelii — Karina, która w przeszłości była bliska jej sercu, ale z czasem zaczęła wykorzystywać jej dobroć. Karina przyszła z szerokim uśmiechem, niosąc piękne kwiaty, lecz w jej oczach wciąż widać było dawną wyniosłość.
Amelia poczuła lekki niepokój, zanim jeszcze otworzyła drzwi. Zatrzymała się na moment, zamknęła oczy i zadała sobie pytanie:
— Czy Karina naprawdę szanuje moją przestrzeń? Czy jej obecność mnie cieszy, czy raczej obciąża?
Serce podpowiedziało jej, że choć dawne wspomnienia były ciepłe, teraz Karina mogła przynieść jej więcej zamętu niż spokoju. Otworzyła drzwi tylko na chwilę i powiedziała łagodnym, ale stanowczym głosem:
— Karino, dziękuję, że przyszłaś, ale teraz potrzebuję czasu tylko dla siebie.
Karina spojrzała na nią zaskoczona, a potem lekko urażona.
— Amelio, kiedyś otwierałaś drzwi każdemu. Co się stało, co się zmieniło?
— Zmieniło się to, że nauczyłam się szanować siebie — odpowiedziała Amelia z uśmiechem. — Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, musisz to również uszanować.
Karina zrozumiała, że Amelia nie jest już tą samą osobą, którą można było łatwo wykorzystać. Z czasem, gdy emocje opadły, wróciła do wieży jako ktoś, kto naprawdę pragnie odbudować szczere relacje.
Innego dnia zapukał młody malarz imieniem Leon, który słyszał o wieży i chciał namalować jej piękno. Amelia, słysząc o jego intencjach, zapytała swoje serce i poczuła ciepło. Malarz nie przynosił chaosu ani oczekiwań — chciał tylko dzielić się swoją pasją. Z uśmiechem zaprosiła go do środka, a ich rozmowa o sztuce i marzeniach stała się początkiem nowej, inspirującej przyjaźni.
Pewnego wieczoru, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, do drzwi wieży zapukał dawny znajomy Amelii — hrabia Alfons. W przeszłości Alfons często odwiedzał zamek, znany ze swojego błyskotliwego humoru i głośnych opowieści. Choć jego towarzystwo potrafiło być zabawne, Amelia pamiętała, że często monopolizował rozmowy, nie zważając na jej uczucia ani potrzeby.
Amelia otworzyła drzwi i spojrzała na Alfonsa, który jak zwykle uśmiechał się szeroko i gestykulował energicznie.
— Amelio! Tyle czasu! Nie uwierzysz, ile mam ci do opowiedzenia — zaczął, już wchodząc do środka bez zaproszenia.
Księżniczka lekko uniosła dłoń w geście powstrzymania go.
— Alfonsie, zanim wejdziesz, muszę coś wyjaśnić — powiedziała spokojnie, lecz stanowczo.
Hrabia zatrzymał się, zaskoczony, że nie pozwoliła mu od razu wkroczyć do środka.
— Jasne, mów, ale potem naprawdę musisz posłuchać mojej historii!
Amelia uśmiechnęła się łagodnie, ale jej spojrzenie było pewne.
— W mojej wieży panuje spokój, Alfonsie. Jeśli chcesz tu wejść, muszę wiedzieć, że uszanujesz tę przestrzeń i mnie samą. Nie chcę, żeby nasza rozmowa była jednostronna. Chcę, żebyśmy rozmawiali a nie tylko słuchali twoich opowieści.
Hrabia zmarszczył brwi, nieco zdezorientowany.
— Amelio, przecież zawsze tak rozmawialiśmy! Przynoszę ci rozrywkę, coś nowego, żebyś nie musiała nudzić się w tej wieży.
Amelia wzięła głęboki oddech.
— Dziękuję, Alfonsie ale ja już nie szukam rozrywki, która mnie męczy. Szukam relacji, które są wzajemne i pełne szacunku. Jeśli potrafisz to zrozumieć i być tu obecny także dla mnie, zapraszam. Jeśli jednak chcesz jedynie mówić o sobie, dziś nie jest dobry dzień na wizytę.
Hrabia milczał przez chwilę, wyraźnie zaskoczony jej stanowczością. W końcu wzruszył ramionami
— Cóż, może innym razem. Wydajesz się… inna. Ale dobrze, rozumiem — odparł, choć w jego tonie słychać było nutę urazy.
Amelia zamknęła drzwi z poczuciem ulgi. Było jej trochę przykro, ale wiedziała, że postąpiła właściwie. Nie była już tą osobą, która pozwalała, by jej granice były przekraczane w imię uprzejmości.
Tego wieczoru, zapisując swoje myśli w pamiętniku, Amelia poczuła dumę z siebie. Zrozumiała, że postawienie granic może być trudne, ale daje przestrzeń dla relacji, które są oparte na autentyczności i wzajemnym szacunku.
Dzięki takim decyzjom Amelia zaczęła rozumieć, że otaczanie się odpowiednimi ludźmi przynosi jej prawdziwą radość i wzmacnia ją na co dzień. Wieża przestała być jedynie miejscem samotności — stała się przestrzenią autentycznych relacji, w których każdy czuł się szanowany.
Amelia nie przestała być księżniczką — wręcz przeciwnie, stała się władczynią świadomą swojej wartości i tego, co chce ofiarować światu. Ludzie, którzy wcześniej wątpili w jej decyzję, zaczęli dostrzegać, że Amelia promienieje spokojem i siłą, jakiej wcześniej nie miała. Wieża zaś stała się symbolem jej wyborów — miejscem nie tylko ochrony, ale i rozkwitu.
Po kilku miesiącach Amelia poczuła, że nadszedł czas, by opuścić wieżę. Była silniejsza, szczęśliwsza i bardziej świadoma siebie. Wracając do zamku, zabrała ze sobą naukę, którą odkryła w samotności: dbanie o siebie to nie luksus, ale konieczność.
Księżniczka Amelia, odkrywając na nowo swoją siłę, coraz lepiej radziła sobie z prowadzeniem swojego życia według zasad, które ustaliła w wieży. Jej decyzja o ochronie własnego spokoju nie była łatwa — wciąż zdarzały się dni, kiedy wątpiła, czy wybrała właściwie. Ale z każdym kolejnym krokiem jej serce napełniało się spokojem i pewnością, że zmierza we właściwym kierunku.
Od tamtej pory księżniczka stała się znana jako mądra władczyni, która uczyła innych, że aby dawać światu dobro, trzeba najpierw zadbać o swoje własne serce.
A wieża na wzgórzu? Pozostała otwartą przestrzenią, do której Amelia mogła wracać, gdy tylko tego potrzebowała.
A teraz Twoja kolej…
Weź trzy głębokie oddechy i odpowiedz sobie na pytania:
* Czy masz już swoją prywatną “wieżę”, do której możesz się udać, kiedy tylko tego potrzebujesz?
* Czy czujesz się w niej swobodnie? Czy jest Ci w niej dobrze, czy może trudno i ciężko?
* Czy pozwalasz sobie czasem na ten „luksus” ucieczki w to miejsce?
* Gdybyś mogł/ mogla urządzić swoją osobistą wieżę, jak by wyglądała? Zarówno w środku, jak i na zewnątrz?
Zamknij oczy i spróbuj zobaczyć to wszystko oczami wyobraźni…
WYPRAWA PO SZCZĘŚCIE DO MĘDRCA Z GÓR
Za górami, za lasami, w dolinie pełnej kwitnących kwiatów, mieszkała dziewczynka o imieniu Lila. Lila była ciekawa świata, ale od pewnego czasu czuła się zagubiona. Miała w głowie mnóstwo pytań:
— Dlaczego czasami czuję się smutna?
— Jak odnaleźć swoją drogę?
— Co zrobić, żeby być szczęśliwą?
Zadawała je bliskim ale nikt nie znał na nie odpowiedzi.
Pewnego dnia usłyszała od wędrowca opowieść o Mędrcu, który mieszkał wysoko w górach. Mówiono, że zna odpowiedzi na każde pytanie ale aby do niego dotrzeć, trzeba przejść przez trudną, pełną wyzwań drogę.
Lila długo myślała, aż w końcu postanowiła wyruszyć w podróż, by odnaleźć odpowiedzi. Spakowała torbę: trochę jedzenia, wodę i ulubioną przytulankę. Wyruszyła o świcie, kiedy słońce wschodziło nad górami, malując niebo ciepłymi kolorami.
Po kilku godzinach marszu dotarła do gęstego lasu. Drzewa były tak wysokie, że niemal zasłaniały światło. Lila czuła, jak serce bije jej szybciej. Wtem usłyszała szept liści:
— Tu jest strasznie, ciemno i nic nie widać. Nie dasz rady, wróć do domu!
Przystanęła, bo nie mogla złapać tchu ale przypomniała sobie, dlaczego wyruszyła. Zamknęła oczy i zaczęła mówić do siebie:
— To tylko strach. Mogę przejść przez ten las, jeśli będę odważna.
Powoli zaczęła iść, trzęsąc się, głęboko oddychając i stawiając malutkie kroki. Jednak z każdym krokiem las stawał się jaśniejszy, aż w końcu wyszła na otwartą polanę. Tam odpoczęła i nabrała sił aby po chwili ruszyć dalej.
Idąc przed siebie, po jakimś czasie, zobaczyła przed sobą rwąca rzekę. Most, który prowadził na drugą stronę, wydawał się kruchy i niestabilny.
— Co, jeśli spadnę? Co, jeśli nie uda mi się przejść na drugą stronę? — pomyślała Lila.
Ale wtedy przypomniała sobie, niegdyś zasłyszane zdanie, że nie dowie się tego, jeśli nie spróbuje. Krok po kroku, przeszła przez most, aż znalazła się bezpiecznie na drugim brzegu. Poczuła dumę — Zrobiłam to! — Nic się nie stało– powiedziała do siebie.
Kiedy dotarła do stóp góry, gdzie na szczycie zamieszkiwał Mędrzec, zdała sobie sprawę, że droga na szczyt jest długa i bardzo stroma.
— Czy dam radę? Góra wydaje się bardzo duża i trudna, chyba nie mam tyle sił i umiejętności — zastanawiała się.
Postanowiła jednak zacząć się wspinać, powoli, krok po kroku, odpoczywając, kiedy tylko tego potrzebowała. Kilka razy pomyślała żeby zawrócić i pobiec do domu ale także zdawała sobie sprawę że każdy krok przybliża ją do celu i byłoby niemądrze akurat teraz zawrócić. Aż wreszcie kiedy najmniej sie spodziewała i była już bardzo wyczerpana, zza skalnej półki ukazał jej się szczyt góry.
Na szczycie góry czekał Mędrzec. Był to starzec z długą, białą brodą, a jego oczy błyszczały jak gwiazdy. Siedział na kamieniu obok małego źródełka, z którego wypływała krystalicznie czysta woda
— Witaj, Lilo — powiedział łagodnym głosem.
— Czekałem na ciebie. Przeszłaś przez Las Strachu, Rzekę Niepewności i Wzgórze Cierpliwości. To była twoja droga do mnie, ale również droga do siebie samej.
Lila popatrzyła na niego z zaciekawieniem, po chwili uklękła przed nim i zapytała:
— Mędrcze, mam tyle pytań. Przede wszystkim powiedz mi: Jak odnaleźć swoją drogę? Jak być szczęśliwą?
Mędrzec uśmiechnął się i odpowiedział:
— Lilo, odpowiedzi już znasz. Cała ta podróż była twoją lekcją. W Lesie Strachu nauczyłaś się, że odwaga pozwala przezwyciężyć lęk. Nad Rzeką Niepewności zrozumiałaś, że warto próbować, nawet jeśli się boisz. A na Wzgórzu Cierpliwości nauczyłaś się, że droga do celu wymaga czasu i wysiłku.
— Szczęście to nie miejsce, do którego zmierzasz, ale to, co odkrywasz w sobie po drodze.
I kontynuował:
— Lilo, ta podróż już dała ci kilka odpowiedzi. Jednak wiem, że czasem potrzeba jasnych wskazówek, by je dostrzec. Możesz zadać mi trzy pytania. Pomyśl dobrze, co chcesz się dowiedzieć.
Lila zamyśliła się głęboko. Wiedziała, że to wyjątkowa szansa, dlatego postanowiła zadać pytania, które były dla niej najważniejsze:
— Mędrcze, dlaczego czasami czuję się smutna, chociaż nic złego się nie dzieje?
Mędrzec spojrzał na nią ciepło.
— Smutek, Lilo, jest jak chmura na niebie. Pojawia się, by coś ci powiedzieć — może potrzebujesz odpoczynku, może czegoś ci brak, a może to czas, by spojrzeć w głąb siebie. Zamiast go unikać, zapytaj go, co próbuje ci przekazać.
Lila poczuła, że te słowa trafiają jej do serca.
— Jak odnaleźć swoją drogę w życiu? zapytała po chwili.
Mędrzec wskazał na ścieżkę, którą Lila przeszła.
— Twoja droga, Lilo, to suma wyborów, które podejmujesz. Nie zawsze musisz znać cel, wystarczy, że będziesz robić krok za krokiem, słuchając swojego serca. Pamiętaj, że błędy są częścią tej drogi i uczą, co jest dla ciebie ważne.
Lila zrozumiała, że nawet małe kroki mogą prowadzić do wielkich rzeczy. I wszystko co przydaża się po drodze jest ważne i potrzebne.
— Co zrobić, żebym była szczęśliwa?
Mędrzec uśmiechnął się najcieplej, jak potrafił i powiedział:
— Szczęście, Lilo, nie jest czymś, co musisz znaleźć. Jest w tobie, kiedy doceniasz to, co masz, i cieszysz się chwilą obecną. Nie zapominaj także, że pomaganie innym, dzielenie się radością i akceptowanie siebie taką, jaką jesteś, przynosi najgłębsze szczęście.
Lila poczuła, jak w jej sercu rodzi się spokój i ciepło. Jak bardzo potrzebowała tej wędrówki i spotkania.
Z całego serca podziękowała Mędrcowi, a ten, zanim odeszła, dodał:
— Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić, gdy pojawią się kolejne pytania. Ale najważniejsze odpowiedzi znajdziesz, patrząc w głąb siebie, słuchając swojego serca.
Z tymi słowami Lila rozpoczęła drogę powrotną. Schodząc z góry, czuła, że nie tylko znalazła odpowiedzi, ale także odkryła siłę i mądrość, która zawsze była w niej ukryta.
A teraz Twoja kolej…
Weź trzy głębokie oddechy i odpowiedz sobie na pytania:
* Jeżeli znalazłbyś/znalazłabyś się na przeciwko Mędrca z Gór i mógłbyś/moglabyś zadać 3 pytania o co byś zapytał/zapytała? Zadaj je teraz w głębi serca.
* Jak myślisz co by Ci odpowiedział?
* Czy odnalazłeś/odnalazłaś już swoją drogę w życiu?
Wiesz dokąd zmierzasz i jaki jest cel Twojego życia?
* Co robisz żeby być szczęśliwym/szczęśliwą? Jakie rzeczy powodują że tak się czujesz?
BAJKA O SMOKU, SKARBIE I STRACHU
Dawno, dawno temu, w krainie pełnej gór i lasów żył chłopiec imieniem Leo. Miał jedno marzenie — odnaleźć najcenniejszy skarb na świecie o którym krążyły legendy.
Słyszał od starszych mieszkańców wioski, że skarb ten ukryty jest w jaskini na szczycie najwyższej góry. Problem polegał na tym, że wejścia do jaskini strzegł najstraszniejszy smok, o którym mówiono, że jednym spojrzeniem potrafi zamienić człowieka w kamień.
Leo był odważny, ale nie lekkomyślny. Zanim wyruszył, odwiedził mądrego starca, który mieszkał na skraju lasu.
— Czy smok naprawdę jest taki straszny? — zapytał.