E-book
4.41
drukowana A5
14.91
Bajki

Bezpłatny fragment - Bajki


Objętość:
40 str.
ISBN:
978-83-8351-843-5
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 14.91

Bajka o Królowej Betti

Na skraju wsi, która nazywała się Grom stał pałac, mieszkała w nim królowa Betti. Mieszkańcy panicznie jej się bali, bo gdy wpadała w złość to wszystko rozwalała. Ludzie we wsi utrzymywali się z rolnictwa, handlu i tym podobnych rzeczy Od rana do nocy ciężko pracowali w pocie czoła.

Pałacowa służba, jak i cała wieś, zapadła w głęboki sen.

Betti siedziała w swoim gabinecie i pisała list do męża, gdy do środka bez pukania wpadła jej córka Thelma.

— Mamo! Mamo! — zawołała Thelma.

— Córeczko, ile razy ci mówiłam, żebyś nie wchodziła beż pukania? — zapytała matka.

— Przepraszam więcej tego nie zrobię — obiecała córka.

— Mam nadzieję.

— Musisz to zobaczyć.

— Co takiego? — zapytała Betti.

— Byłam na spacerze i wszędzie leżeli śpiący ludzie, a ci co nie spali, to na moich oczach zasnęli.

— Córeczko, co ty za bzdury odpowiadasz? — zapytała córkę matka.

— Jak mi nie wierzysz to podejdź do okna i sama zobacz! — wykrzyknęła Thelma.

Królowa wyjrzała przez okno i zobaczyła, że ogrodnik zamiast pracować, to śpi

— Miałaś rację — odparła.

— A ty mi nie wierzyłaś! — wykrzyknęła dziewczyna.

Thelma po tych słowach chciała wyjść, ale nie zdążyła, bo nagle zapadła w sen. Królowa podbiegła do córki, uklęknęła przy niej i poklepała po policzku.

— Thelma obudź się — prosiła.

Betti poderwała się i wybiegła z gabinetu i pobiegła do kuchni, a tam kucharka smacznie śpi.

— Co tu się dzieje! — krzyknęła.

Potem udała się do swojej komnaty, bo poczuła się senna. Gdy już tam była to wyrósł przed nią czarnoksiężnik, któremu było na imię Swansong.

— Skąd się tu wziąłeś? — zapytała Betti.

— Myślałaś, że się mnie pozbyłaś? A ja cierpliwe czekałem w ukryciu.

— Czego ode mnie chcesz? — zapytała Betti.

— Wyrównać rachunki — odparł.

— Jakie rachunki? — zapytała.

— Nie udawaj, że nie wiesz.

— Bo nie wiem! — krzyknęła.

— A kto mnie przed laty wygnał ze wsi? — zapytał wzburzonym głosem.

— Bo sobie na to zasłużyłeś. Czy to ty stoisz za tą sennością wśród moich poddanych? — zapytała.

— Tak ja.

Po tych słowach zdjął z głowy czapkę, wypowiedział w myślach zaklęcie, po czym wyjął różę i wręczył królowej.

Betti przyjęła od niego różę, choć nie domyślała jednego, że to nie była zwykła róża, o nie, tylko magiczny kwiat.

— Dziękuję.

Kobieta nieświadoma zagrażającego jej niebezpieczeństwa powąchała różę i z miejsca zapadła w sen.

Mijał dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, potem mijały lata, a królowa z córką i podanymi dalej spała, czekając aż znajdzie się śmiałek, który zdjąłby z nich tę senną klątwę.

Bajka o Pięknej Irminie

Na skraju sosnowego lasu stała maleńka chatka, w której razem z macochą Kazimiera mieszkała Irmina. Owa chatka składała się z jednej izby, która w dzień kobietom służyła za kuchnię, a w nocy za sypialnię. Dziewczyna na zabawy nie chodziła, bo macocha jej na to nie pozwalała. Irmina w wolnej chwili siadała na pomoście nad stawem i patrzyła przed siebie, marząc o dalekim świecie. Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos macochy.

— Idż do lasu po chrust — poprosiła macocha.

— Dobrze matko — odparła.

Dalej siedziała z nogami we wodzie.

— Twój ojciec przewraca się w grobie, że wychował takiego śmierdzącego lenia, jakim ty jesteś! — krzyczała Kazimiera. Nic tylko byś całymi dniami siedziała nad tym głupim stawem, a teraz marsz do lasu.

Dziewczyna ze spiżarni wzięła koszyk i ruszyła przed siebie, po nazbieraniu w lesie chrustu wróciła do domu.

— Jesteś wreszcie! — wrzeszczy macocha.

— Niech mama się uspokoi, bo ciśnienie jej podskoczy.

— Ty pyskata smarkulo, już ja cię nauczę szacunku.

Macocha podniosła rękę do góry i pasierbicę uderzyła w twarz. Dziewczyna w milczeniu rozpaliła ogień w kominku, po czym przygotowała strawę, ale kobiecie ona nie smakowała.

— Co to jest za świństwo? — spytała macocha.

— Owsianka.

— Ty to naprawdę do niczego się nie nadajesz. Nawet owsianki nie potrafisz porządnie ugotować.

— Zaraz przygotuję nową.

— Zostaw to sama ją przygotuję.

— Kury nakarmiłaś? — spytała Kazimiera.

— Jeszcze nie.

— To, na co czekasz?

— Idę, już idę.

Po nakarmieniu kur i wydojeniu krowy zaniosła kankę z mlekiem do kuchni, gdzie oddała ją macosze.

— To ja pójdę w pole, godzina jest jeszcze młoda.

— A co ty zrobiłaś się tak pracowita, jak mrówka? — zapytała macocha. Na pewno coś kombinujesz, ale nie wiem co.

— Nic, matko.

Irmina po tych słowach udała się do stajni, gdzie osiodłała ukochanego konia po czym dosiadła go i stępem wyjechała. Po wielogodzinnej podróży w końcu dotarła na koniec lasu.

Dziewczyna, podziwiając piękne widoki zauważyła, na niewielkiej polanie leśniczówke. Natychmiast pogalopowala w tamtą stronę.

Gdy z siadła z konia, to podeszła do drzwi, po czym zapukała. Po chwili drzwi otworzył młody chłopak, któremu było na imię Antek.

— Dobry wieczór.

— Dobry wieczór, a co tak ładna panna robi sama w lesie o tak późnej porze? — zapytał Antek.

— Wybrałam się na konną przejażdżkę i chyba zabłądziłam.

— W lesie można bardzo łatwo stracić orientację.

Leśniczy po wpuszczeniu dziewczyny do środka zaprowadził do salonu. Irmina usiadła na kanapie, leśniczy wyjął z szafy skrzypce i zaczął grać. Robił tak codziennie. Dziewczynie tam się tak spodobało, że została na zawsze, i się zakochała w Antku. Miesiąc później odbył się huczny ślub, a młodzi żyli długo i szczęśliwie.

Bajka o Starym marynarzu

W małej wiosce rybackiej wraz z żoną i wnukiem mieszkał stary marynarz. Z powodu kłopotów zdrowotnych nie mógł już pływać na statkach. Pewnego popołudnia mężczyzna siedział na ganku paląc fajkę, gdy podszedł do niego jego wnuk.

— Dziadku znasz jakieś ciekawe historie? — zapytał wnuk.

— I to całą masę.

— A opowiesz mi jakąś? — zapytał ponownie chłopiec.

— Jasne.

Marynarz posadził chłopca sobie na kolanach i dłonią zmierzwił mu włosy.

— Pamiętam, jak jeden z marynarzy się zbuntował i wsiadł do łodzi ratunkowej i pod osłoną nocy uciekł w nieznane.

— A dlaczego się zbuntował?

— Bo kapitan słynął z surowej natury i go o wszystko karał.

— To straszne! i co było dalej?

— Nagle, nie wiadomo skąd, nad uciekinierem pojawił się wielki lej, który go po chwili wessał.

— Dziadku to była niesamowita historia.

— Dziękuję.

Po chwili w drzwiach stanęła starsza kobieta.

— Kolacja na stole.

Chłopiec zeskoczył z dziadka kolan i podbiegł do babci.

— Dziadku idziesz?

— Zaraz przyjdę.

— Dobrze.

Po tych słowach chłopak razem z babcią wszedł do środka, zostawiając starego marynarza samego na ganku.

Mężczyzna, bujając się w fotelu i palac fajkę patrzył przed siebie. W pewnym momencie poczuł w klatce piersiowej silny ból, że aż zamknął oczy, których już nie otworzył.

Bajka o Wodniku i pannie

W odległym kosmosie było sobie królestwo, w którym mieszkała Panna o złotych włosach i czarnych jak węgiel oczach.

Pewnego dnia król na jej cześć urządził huczny bal, na który zjechała się cała świta. Dziewczyna z tej okazji założyła suknię utkaną z gwiezdnego pyłu, którą dostała od ojca.

Wodnik, gdy tylko ją ujrzał, to z miejsca się w niej zakochał. Poprawił muchę z wodorostów i podszedł..

— Czy mogę panią prosić do tańca?

— Pewnie;

Następnie młodzi ruszyli na parkiet na którym wirowali, nie zwracając na nikogo uwagi. Gdy bal powoli dobiegał końca i goście zaczęli się rozchodzić, służba zbierała naczynia ze stołów.

— Może się przejdziemy?

— Sama nie wiem.

Panna spojrzała się w oczy mężczyzny, a te zaświeciły się.

— Ja nie gryzę.

— No dobrze.

Jak tylko opuścili pałac, wodnik zwabił ją nad brzeg stawu. Skłamał że chce jej coś pokazać, a kiedy już tam byli to wciągnął do wody.

Bajka o Wiedźmie

Na polanie, która znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego, stał drewniany domek.

Pokryty był strzechą. Widać że mieszkał w nim ktoś kto lubił samotność, a przy tym bardzo ubogi.

Była to kobieta, miała na imię Urszula. Przez okolicznych mieszkańców uważana za wiedźmę, która weszła w konszachty z mocami nieczystymi.

Właścicielka skromnej chatki nie zawracała sobie jednak głowy jak postrzegają ja sąsiedzi. Robiła swoje nie oglądając się na innych.

Wnętrze domku składało się z jednej izby, która w dzień służyła jako kuchnio — jadalnia, a w nocy sypialnia.

Na belkach pod sufitem wisiały suszone zioła, na półkach stały butelki, flakoniki i słoiki z różnymi substancjami.

Właśnie ścieliła łóżko, które znajdowało się w specjalnej wnęce nad piecem, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

„Kogo to niesie o tak późnej porze zastanawia się””

Dokończyła, po czym poszła otworzyć, ale na zewnątrz nikogo nie było.

Spojrzała w dół i zobaczyła wiklinowy kosz, a w nim niemowlę. Szybko wzięła koszyk, wniosła do chaty i postawiła na stole.

Przez chwilę patrzyła na swoje znalezisko, po czym jej uwagę zwróciła kartkę papieru znajdująca się przy maleństwie.

Zaczęła czytać…

„„Dziewczynka ma na imię Róża. Urodziła się miesiąc temu. Proszę niech pani ją wychowa jak swoją córkę.

Nie mogę jej zatrzymać, gdyż pochodzę z biednej rodziny.

Maria””

Kobieta postanowiła sprawdzić, czy tajemnicza Maria mówiła prawdę. W tym celu wyciągnęła z szuflady szklaną kulę.

— Rożyczko zaraz dowiemy się czy twoja mama miała prawdę.

Urszula po tych słowach zaczęła dookoła niej kręcić ósemki mamrocząc coś pod nosem. Na kuli pojawił się obraz przedstawiający chatkę, z której wyszła młoda dziewczyna z dzieckiem.

„A więc Maria nie kłamała, pomyślała,,

— Kulo powiedz mi prawdę kto jest ojcem małej? — zapytała Ula.

Szklana kula od wewnątrz pokryła się gęsta mleczną mgłą.

Pięć minut później ujrzała scenę, jakiej nie spodziewała się zobaczyć, która nią wstrząsnęła.

Nadmiar wrażeń dzisiejszego dnia sprawił, że zrobiła się senna. Schowała kulę, sprawdziła czy z małą wszystko wporzadku i poszła spać.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 14.91