E-book
23.63
drukowana A5
Kolorowa
58.54
Bajka o Dorotce i jej zaginionym klejnocie

Bezpłatny fragment - Bajka o Dorotce i jej zaginionym klejnocie


Objętość:
50 str.
ISBN:
978-83-8431-657-3
E-book
za 23.63
drukowana A5
Kolorowa
za 58.54

Rozdział pierwszy

Hej, mam na imię Amelka i chciałabym podzielić się z Tobą pewną historią, która przydarzyła mi się ubiegłego lata. Czy lubisz przygody? Jeśli tak, to jest to opowieść właśnie dla Ciebie — o przygodach pewnej wyjątkowej dziewczynki. Zabieram Cię w podróż do cudownej, baśniowej krainy. Zapewniam, że nie będziesz się nudzić. Naprawdę warto przeczytać tę bajkę do końca. Zaczynamy!

Odkąd pamiętam, każde wakacje spędzam na wsi, u moich dziadków. Mają oni niewielki domek, ogródek i sporo trawy na działce. Uwielbiam tu przyjeżdżać, bo jest tu sporo miejsca do zabawy i różne kryjówki. Mogę tu także jeździć na rowerze i na rolkach, pływać w basenie, bawić się w chowanego z moją koleżanką Anią, rysować, malować, opalać się na kocu i uganiać się za motylami.

Obok domu moich dziadków stoi oliwkowy dom sąsiadów. Mieszka w nim pani Rosalinda z mężem i z dwiema dorosłymi już córkami. Tego dnia było dość upalnie i duszno. Razem z Anią siedziałyśmy po obiedzie na schodach przed domem moich dziadków. Nie robiłyśmy nic szczególnego, tak naprawdę nudziłyśmy się, bo było bardzo gorąco. Zobaczyła nas pani Rosalinda, która właśnie spacerowała boso po trawniku w swoim ogrodzie. Jest wysoką i szczupłą kobietą. Ma ciemne włosy w wiśniowym kolorze — dość długie i lekko kręcone — zielone oczy, niewielki zadarty nos i malinowe usta. Tego dnia na głowie miała słomkowy kapelusz z małą czerwoną różyczką na przodzie, a ubrana była w białą krótką sukienkę na ramiączkach z niebieskim motylkiem na piersiach. Popatrzyła na nas, pomachała ręką i powiedziała radośnie:

— Dzień dobry, dziewczynki! Co robicie?

— Dzień dobry, pani Rosalindo — odpowiedziałam. — Nic takiego, tak naprawdę to się nudzimy.

— Macie może ochotę na poziomki? Jeśli tak, to chodźcie! — zawołała nas.

Pobiegłyśmy ochoczo przez podwórko i bramkę do ogrodu sąsiadki. Pani Rosalinda dała nam miseczki i zabrałyśmy się do zrywania poziomek. Czy wiesz, drogi Czytelniku, jaki smak mają poziomki zrywane prosto z krzewu? Są takie słodziutkie i przepyszne!

Kiedy już każda z nas uzbierała poziomki do swojej miseczki pani Rosalinda zapytała:

— Czy znacie może bajkę o Dorotce i jej zaginionym pierścionku?

— Nie znamy. — Obie pokręciłyśmy przecząco głowami.

— Czy chciałybyście jej posłuchać?

— Tak! — wykrzyknęłyśmy równocześnie. — Ale musimy zapytać o zgodę babcię — dodałam po chwili.

Moja babcia akurat była na podwórku. Podbiegłam do ogrodzenia i zapytałam ją, czy możemy spędzić trochę czasu u sąsiadki. Babcia uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:

— Dobrze, zgadzam się, tylko słuchajcie pani Rosalindy.

Dodam, że moja babcia i pani Rosalinda znają się już od kilku lat i bardzo się lubią.

Ponieważ było bardzo gorąco, pani Rosalinda zaprosiła nas do swojej pracowni malarskiej, która znajduje się na piętrze jej domu. Weszłyśmy na górę po betonowych schodach. W rogu korytarza na okrągłym stoliku stał wazon z suszonymi kwiatami, a nad drzwiami do pokoju wisiał aniołek ze złotymi skrzydłami ze sznurka. Było to dość duże, przestronne pomieszczenie. Na ścianach i na sztalugach znajdowały się kolorowe obrazy. Na regałach stały pojemniki z farbami i pędzlami. Na parapetach okien były różne kwiaty w doniczkach, a na różanej sofie siedziała kotka, która miała biało-szaro-brązowe futerko.

— To Lusinda, moja towarzyszka i łowczyni gryzoni — wyjaśniła nam pani Rosalinda, głaszcząc kotkę, która po chwili uciekła z pracowni spłoszona wizytą niespodziewanych gości. — Tę kotkę pewnego ranka ktoś podrzucił pod mój dom. Obudziła mnie, miaucząc pod oknem mojej sypialni. Przygarnęłam ją i zabrałam do weterynarza, ponieważ wymagała operacji na przepuklinę, którą miała w brzuchu. Wyzdrowiała, jednak nadal jest nieufna w stosunku do ludzi. Boi się nagłych, głośnych dźwięków i dlatego trzeba być wobec niej bardzo delikatnym i zachowywać się cicho. Lusinda wybiera sobie miejsca, gdzie czuje się bezpieczna. Chodzi swoimi drogami i pojawia się, żeby coś zjeść lub napić się mleka. Wieczorem przychodzi do domu, aby schronić się na noc w swoim cichym zakątku w garażu. Kiedy ktoś z domowników jest chory, to podchodzi do niego, wskakuje na kolana, przytula się i leży, jakby wiedziała, że ta osoba potrzebuje uleczenia — dodała z przekonaniem pani Rosalinda. — Kocham ją całym sercem.

Usiadłyśmy na wygodnej sofie, a sąsiadka trzymając w dłoniach zieloną, ozdobioną kryształkami i motylami teczkę, zajęła miejsce na swoim fotelu i zaczęła czytać:


Dawno, dawno temu, gdzieś pomiędzy lasami, w małej wsi żyli sobie w pałacu książę i księżna. Bardzo się kochali i po pewnym czasie kolejno urodziły się im trzy córki. Po kilku latach przyszła na świat ich ostatnia, czwarta córka, której nadano imię Dorota. Księżniczka jako jedyna wśród sióstr miała jedwabiste, kruczoczarne włosy, owalną twarz, duże, ciemnoniebieskie oczy i usta w kolorze różanym.

Z okazji urodzin Dorotka otrzymała od swojej matki chrzestnej — księżnej — przepiękny pierścionek z diamentem. Kładąc go delikatnie na różowy wełniany kocyk, którym była otulona księżniczka, kobieta powiedziała:

— Dorotko kochana, daję ci ten pierścionek z miłością. Niech przyniesie ci on szczęście, radość, zdrowie, powodzenie i dostatek — mówiąc to, pocałowała dziewczynkę w czoło.

— Trzeba go strzec, ponieważ jest to pierścień rodowy, przekazywany z pokolenia na pokolenie kobietom z naszej książęcej rodziny. Ja dostałam go od mojej mamy, a ona otrzymała go od swojej matki. Jest on bardzo cenny i wykonany ze szczerego złota — dodała matka chrzestna, kierując swój wzrok w stronę rodziców Dorotki, którzy skinęli głowami i przyrzekli go pilnować.

Księżniczka miała malutkie paluszki i nie mogła go jeszcze nosić. Z tego powodu jej mama zawiesiła go na złotym łańcuszku i włożyła na szyję Dorotki.

Mieszkańcy księstwa kochali księcia i jego żonę za ich dobre serca i za to, że książęca para zawsze o nich dbała. Żyli w dostatku i niczego im nie brakowało. Księżna bardzo kochała przyrodę, szczególnie drzewa i kwiaty, a najbardziej róże. Dlatego książę nakazał, aby w całym księstwie przed każdym domem posadzono róże królewskie.

Na polecenie księcia zamówiono z Francji tysiące sadzonek krzewów francuskich róż. Mieszkańcy księstwa mieli je odebrać, a następnie posadzić. Jesienią wszyscy zabrali się do sadzenia kwiatów i spełnili rozkaz księcia. Pod koniec wiosny, w czerwcu, w całym księstwie zakwitły wspaniałe królowe kwiatów — jasnoróżowe róże francuskie. Aż do pierwszych przymrozków w powietrzu unosił się ich cudowny, słodki zapach, którym mogli cieszyć się wszyscy mieszkańcy różanego księstwa. Z pąków róż robiono dżemy, syropy, galaretki i soki, a z suszonych płatków parzono pyszne herbaty. Z olejku różanego wyrabiano perfumy o cudownym zapachu. Wkrótce dzięki tym różom i sprzedawanym z nich wyrobom księstwo było znane w całym kraju, a jego mieszkańcy nigdy nie zaznali głodu i żyli w dostatku. Róża stała się symbolem tego księstwa i książę zlecił wykonanie herbu, czyli tarczy ze znakami rodu książęcego. Nad wejściem do pałacu zamontowano herb z pierwszymi literami imion księcia i księżnej, a nad nimi cztery róże symbolizujące ich córki — księżniczki.

Czy zauważyłeś, kochany Czytelniku, ile w tej historii roślin, kwiatów, zapachów, smaków i barw? Każdy wyraz jest jak pędzel, który maluje obraz, a Ty możesz sobie wyobrazić, jakbyś tam, w tym księstwie, naprawdę był. Możesz to wszystko namalować lub narysować.

Rozdział drugi

Księżniczka Dorotka była niezwykle radosnym i szczęśliwym dzieckiem. Otoczona opieką i miłością rodziców szybko rosła. Jak tylko zaczęła chodzić, wszędzie było jej pełno. Biegała po całym pałacu i witała się wesoło z każdym, kogo spotkała. „Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry!” — wołała radośnie.

Niczego jej nie brakowało. Miała swoją własną garderobę, czyli pokój z ubraniami, a w niej sukienki i buty na każdą okazję. Pokojówka prasowała jej ubrania, pomagała je zakładać, kąpała ją i układała fryzury. Dorotka nie musiała sprzątać, ponieważ tym zajmowała się służba. Kucharz gotował dla niej przepyszne potrawy, a cukiernik piekł różne wykwintne ciasta. W ogrodzie pałacowym księżniczka bawiła się z nianią i ze swoimi siostrami w berka, w chowanego i w ciuciubabkę, a w pałacowej kuchni próbowała paluszkiem wszystkich potraw. Cały swój czas poświęcała na zabawę i swoje zachcianki. Z tatą chodziła do stajni książęcej, gdzie karmiła konie marchwią i jabłkiem. Razem z guwernantką, czyli nauczycielką, jeździła karocą — takim pojazdem z końmi — do miasteczka, gdzie na rynku kupowały szczotki do włosów, grzebienie, wstążki, apaszki i inne ozdoby.

Księżniczka Dorotka miała wspaniałe, pełne zabawy i radości beztroskie dzieciństwo. I tak upłynęło kilka lat. Ponieważ książę i księżna mieli zbyt dużo obowiązków, wychowaniem małej księżniczki i jej sióstr zajęła się matka chrzestna. Zatrudniono też słynnego nauczyciela, który uczył ją nie tylko pisania, czytania, języka francuskiego i angielskiego, ale przede wszystkim porządku i zasad zachowania. Księżniczka była pilną uczennicą i lubiła się uczyć. Najbardziej upodobała sobie lekcje malarstwa i matematyki. Uwielbiała też patrzeć w niebo i obserwować gwiazdozbiory.

— Kiedy patrzę w niebo, to tak, jakby gwiazdy widziały mnie, a ja widzę je. A kiedy się pokręcę, to ja tańczę i gwiazdy tańczą ze mną — zwierzała się Dorotka swojemu nauczycielowi podczas malowania obrazu.

Czy i Ty, drogi Czytelniku, spoglądasz czasami nocą w gwiazdy? Może znasz jakieś gwiazdozbiory? Możesz spojrzeć dzisiaj w nocy w niebo. Ciekawe, co tam zobaczysz! Możesz to namalować lub narysować.

Pewnego dnia zaraz po lekcjach księżniczka Dorotka udała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, wzięła swój pierścionek w dłonie i popatrzyła na niego z uwagą. W tej chwili diament na pierścionku zabłyszczał milionami promieni słońca i pojawiły się świetliste, jakby tęczowe iskierki. „Och, jaki on jest piękny!” — powiedziała do siebie z zachwytem księżniczka. Następnie ściągnęła go z szyi i założyła klejnot na środkowy paluszek prawej dłoni. Pierścionek był nieco za duży, ale dziewczynka wcale się tym nie przejęła i pobiegła do ogrodu bawić się wśród róż ze swoimi siostrami.

Kiedy wieczorem księżniczka wróciła do pałacu i położyła się do łóżka, nagle z przerażeniem zobaczyła, że na jej palcu nie ma już pierścionka. W całym pałacu rozległ się przeraźliwy płacz Dorotki. „O nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!” — krzyczała rozżalona. „Gdzie jest mój pierścionek? Jak to się mogło stać?” — mówiła do siebie, zanosząc się od płaczu. Głos dziewczynki usłyszał jej nauczyciel i szybko przybiegł do jej pokoju.

— Co się stało, Dorotko? — zapytał zatroskany mężczyzna.

— Nie mam już mojego pierścionka. Chyba gdzieś mi spadł… — z trudem odparła dziewczynka, nadal płacząc.

— Na pewno gdzieś jest, znajdzie się. A gdzie się bawiłaś? — dopytywał nauczyciel.

— Biegałam z siostrami w ogrodzie, między różami — wyjaśniła księżniczka.

— Nie martw się, kochana. Na pewno go znajdziemy, ale dopiero jutro rano, bo dzisiaj już jest za ciemno — zapewnił Dorotkę nauczyciel.

Słysząc to, dziewczynka nagle ze złością krzyknęła:

— Zostaw mnie teraz! Chcę być sama!

— Jak sobie życzysz, księżniczko — odpowiedział zmartwiony nauczyciel i wyszedł.

Dorotka długo nie mogła się uspokoić. Po jakimś czasie w końcu zasnęła zmęczona płaczem. Kiedy obudziła się następnego ranka, pierścienia nadal nie było na jej palcu. Od tej pory dziewczynka chodziła przygnębiona, smutna i stale była niezadowolona. Z byle powodu denerwowała się i krzyczała na służbę. Złościła się także na swoich opiekunów i ciągle kłóciła się z siostrami. Zagniewana Dorotka spędzała całe dnie w swojej komnacie, czyli pokoju. Nie chciała ani jeść, ani pić, ani się uczyć, co bardzo zaniepokoiło jej opiekunów. Zmartwiony nauczyciel zwołał całą służbę i powiedział:

— Zaginął pierścionek księżniczki Dorotki. Proszę przeszukać cały pałac oraz wszystkie miejsca, gdzie lubi przebywać i bawić się księżniczka.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
Kolorowa
za 58.54