E-book
25.2
drukowana A5
73.75
Anya Morozova

Bezpłatny fragment - Anya Morozova


Objętość:
353 str.
ISBN:
978-83-8431-587-3
E-book
za 25.2
drukowana A5
za 73.75

.

Rozdział 1 — Wezwanie

4 marca 2179 roku Moskwa, Zjednoczona Koalicja Ziemi

Poranek był chłodny, ale słoneczny. Światło marcowego słońca odbijało się od szklanych fasad wieżowców w centrum Międzynarodowej Agencji Kosmicznej, tworząc kalejdoskop refleksów na białych płytach chodnika. Anya Morozova, doktor fizyki teoretycznej, przemierzała znajome korytarze kompleksu badawczego z kubkiem zimnej kawy w dłoni i cieniem niewyspania pod oczami.


To miał być zwyczajny dzień. Analiza danych z testów pola kwantowego, symulacje w napędzie Einsteina II, może krótka rozmowa z zespołem projektowym. Ale tego poranka rutynę przerwała wiadomość: generał Borodin chce się z nią widzieć. Osobiście.


Zaproszenie od samego dowódcy operacyjnego Zjednoczonej Koalicji Ziemi nie było czymś, co można było zignorować. Szczególnie gdy przekazano je z taką powagą, bez słowa wyjaśnienia.


Drzwi do biura generała rozsunęły się bezgłośnie. Przestrzeń była chłodna, elegancka i niemal ascetyczna. Panoramiczne okna ukazywały horyzont Moskwy, gdzie niebo stykało się z linią futurystycznych wież.


— Proszę, wejdź, kapitan Morozova — powiedział Borodin, nawet nie odwracając się od widoku. — Czekałem.


Anya stanęła na baczność, odruchowo, jak uczono w akademii, choć nigdy nie czuła się żołnierzem.


— Generale.


Dopiero po chwili się odwrócił. Twarz generała nosiła ślady lat służby, ale jego spojrzenie było jasne i uważne.


— Usiądź, proszę. — Wskazał fotel przed biurkiem. — Mam dla ciebie propozycję, której nie możesz odmówić.


— Słucham.


— Dowództwo zatwierdziło skład załogi na Odyssey. I chcemy, byś to ty objęła nad nim dowództwo.


Na moment zapadła cisza.


— Odyssey… — powtórzyła cicho. — Myślałam, że ten projekt jest jeszcze w fazie testów.


— Już nie. Jesteśmy gotowi. Statek znajduje się na orbicie. Dzisiejszej nocy wyruszysz na pokład promem, by przejąć komendę i zapoznać się z załogą. Odprawa odbędzie się jutro rano. — Uśmiechnął się lekko. — Po raz pierwszy od dziesięcioleci Ziemia wyśle ekspedycję poza znaną granicę galaktyki. A ty poprowadzisz tę misję.


Anya odchyliła się lekko w fotelu.


— Dlaczego ja?


Borodin spoważniał.


— Bo nie jesteś politykiem. Bo jesteś naukowcem, który rozumie odpowiedzialność. Bo nie boisz się samotności. I — może najważniejsze — bo nie masz nic do stracenia. To misja, w której nie ma miejsca na przypadek.


Nie odpowiedziała od razu. Jej myśli przelatywały przez dziesiątki scen z życia: opustoszałe laboratoria, nieprzespane noce, wykłady prowadzone do półprzytomnych studentów, nieodebrane telefony od ludzi, którzy się poddali.


— Przyjmuję — powiedziała cicho.


Gdy wyszła z gabinetu, świat wydawał się inny.


Zatrzymała się przed gmachem Agencji. Ulice były spokojne. Flagi dawnych narodów powiewały teraz razem pod emblematem Zjednoczonej Koalicji Ziemi — nowego ładu, który zjednoczył ludzkość po wiekach konfliktów.


Spojrzała w niebo. Tam, gdzie zawisł Odyssey — cud technologii, który był w stanie pokonać nie tylko przestrzeń, ale i bariery czasu.


Odetchnęła głęboko, jakby próbowała zapamiętać smak Ziemi. Potem ruszyła przed siebie, z torbą na ramieniu i myślą, że to może być ostatni raz, kiedy stąpa po tej planecie.

Rozdział 2 — Start ku gwiazdom

5 marca 2179 roku, Moskwa — Zjednoczona Koalicja Ziemi

Anya Morozova po raz ostatni spojrzała przez panoramiczne okno swojego mieszkania na Łużnikach. W nocnym półmroku Moskwa tętniła światłem i spokojem — miasto zyskało nowe życie w epoce pokoju i zjednoczenia. Wieżowce z przezroczystych materiałów lśniły subtelnym blaskiem, otoczone zielenią, gdzie natura i technologia współistniały w harmonii. Cisza tej chwili tylko potęgowała to, co działo się w jej wnętrzu — świadomość, że ta noc zmieni wszystko.


Zatrzasnęła drzwi i zeszła do czekającego pojazdu automatycznego. Kabina była cicha, bezzałogowa — system rozpoznał jej dane i bez słowa ruszył przez śpiące miasto. Kierunek: Międzynarodowy Port Kosmiczny Nowej Moskwy.


W trakcie jazdy patrzyła na znajome ulice i zatopione w zieleni dachy budynków. Myśli nie dawały spokoju. Wciąż czuła dłoń generała Borodina na ramieniu — twardą, pewną, ale z nutą szacunku.


— „Potrzebujemy pani wiedzy. I zaufania. To nie będzie tylko misja naukowa — to nowy rozdział w historii ludzkości.”


Zegar pokładowy przypomniał o starcie — zostało piętnaście minut do odlotu promu. Nagle wszystko zawęziło się — do oddechu, bicia serca, do wspomnień.


Arktyczna Stacja Badawcza „MIR-Z”, trzy lata wcześniej.

Wśród wiecznych śniegów, daleko od cywilizacji, badała anomalie magnetyczne związane z cząstkami neutrinowymi. To tam po raz pierwszy zauważyła sygnał — drobny szmer w danych, powtarzający się wzór matematyczny przypominający ciąg Fibonacciego, ale oparty na ułamkach i liczbach zespolonych. Niewyjaśniony.

— „To… nie jest naturalne” — powiedziała wtedy sama do siebie.


Potem było laboratorium w Moskwie, praca dla Międzynarodowej Agencji Kosmicznej, a teraz — dowództwo nad najnowocześniejszym statkiem w historii.


W terminalu czekała już specjalna asysta. Strażnik, humanoidalny robot klasy ORION, skłonił głowę.


— Kapitan Morozova, proszę za mną.


Prom, który miał ją zabrać na orbitę, był niewielki, smukły i szybki. Pokład mieścił tylko trzy osoby, ale tego dnia leciała sama. Cichy szum napędu i delikatne drżenie kadłuba przypomniały jej o skali wydarzenia. Kiedy prom oderwał się od Ziemi, spojrzała przez iluminator — błękitna planeta oddalała się, coraz bardziej przypominając żywą perłę na czarnym tle.


Orbitalna stacja konstrukcyjna rozbłysła światłem — kolos przypominający ruchomy port. Pośród niej, przycumowany jak dumna strzała, majestatycznie spoczywał Odyssey.


Anya wstrzymała oddech. Nawet zdjęcia nie oddawały jego ogromu.


Statek miał 980 metrów długości, siedem pełnych pokładów i dwa pomocnicze, rozciągające się na burcie w postaci obrotowych pierścieni generujących sztuczną grawitację. Kadłub, złożony z meta-stopów adaptacyjnych, połyskiwał subtelnie w promieniach Słońca — ciemnoszary, niemal czarny, jakby chłonął światło. Na burtach widniały znaki Zjednoczonej Koalicji Ziemi i numer misji: OKZ-01.


Konstrukcja statku była rewolucyjna — aerodynamiczna sylwetka tylko pozornie przypominała klasyczne jednostki. Dziobowa część zawierała sekcję badawczą z sensorami dalekiego zasięgu, głównym teleskopem i laboratoriami. Centralna — załogowa — mieściła mostek, kwatery, medbay oraz sale odpraw. Na rufie rozciągał się zespół reaktorów i eksperymentalny napęd oscylacyjny oparty na fluktuacjach kwantowych, zdolny do zakrzywiania trajektorii czasoprzestrzeni.


Po bokach widniały cztery rozkładane gondole manewrowe — każda z niezależnym systemem stabilizacji i awaryjnego lądowania. Radiowe anteny kratownicowe przypominały ogromne skrzydła, rozciągnięte niczym ramiona gotowe objąć gwiazdy.


Odyssey był nie tylko statkiem — był manifestem możliwości ludzkiej technologii. Ostatnią i największą nadzieją ludzkości na kontakt z czymś, co znajdowało się poza znanym Wszechświatem.


Gdy drzwi promu się otworzyły, na pokładzie czekał generał Aleksandr Borodin.


— Kapitan Morozova — powiedział z uśmiechem. — Witamy na pokładzie Odyssey. Oficjalnie.


Anya skinęła głową, nieco oszołomiona.

— Dziękuję, panie generale. To… robi wrażenie.


— Proszę za mną. Czas poznać załogę.


W sali konferencyjnej, przy panoramicznym ekranie ukazującym Ziemię, stało siedem osób. Generał gestem poprosił wszystkich o uwagę.

— Proszę państwa. To jest wasz kapitan — Anya Morozova. Astrofizyk, badaczka z Arktyki, specjalistka od sygnałów pozaziemskich. Dziś przejmuje dowództwo Odyssey. A oto załoga:


Pierwszy oficer: komandor Miguel Aranda, Hiszpan. Taktyk i dyplomata.

Oficer naukowy: dr Li Wei, Chiny. Ekspertka w dziedzinie astrobiologii.

Lekarz pokładowy: dr Elena Kovalenko, Ukraina. Neurochirurg i psycholog.

Specjalista ds. bezpieczeństwa: por. Tomasz Górski, Polska. Taktyk i były pilot.

Sternik: por. Asha N’Diaye, Senegal. Mistrzyni manewrów orbitalnych.

Oficer łączności: Noah Patel, Indie–USA. Włada 36 językami.

Główny mechanik: inż. Yuki Nakamura, Japonia. Odpowiada za system napędowy.

Pomocnik Tom Elias, USA, kadet podwładny Yuki


Każdy skinął głową, przedstawiając się krótkim „kapitan” lub uściskiem dłoni. Sala wypełniła się cichą ekscytacją.


— Odbieramy nieliniowy sygnał z Sektora Tau-72 — kontynuował Borodin. — Ma strukturę zmodyfikowanego ciągu Fibonacciego, zakodowanego w fluktuacjach pól kwantowych. Coś — lub ktoś — nadaje go celowo.


Zapanowała cisza.


— Waszym zadaniem jest zrozumieć, czym on jest, kto go wysyła… i czy stanowi zagrożenie. Odyssey to jedyny statek, który może dotrzeć na miejsce w czasie krótszym niż osiemnaście miesięcy. I jedyny, który może wrócić.


Spojrzał na Anyę.

— Powierzam ten statek pani, kapitanie.


Anya skinęła głową.

— Dziękuję za zaufanie, generale.


Pół godziny później generał Borodin opuszczał Odyssey promem powrotnym. Z mostka Anya obserwowała, jak sylwetka pojazdu oddala się ku błękitnej Ziemi.


— Mostek, status? — zapytała, siadając na fotelu dowódcy.


— Wszystkie systemy gotowe, kapitan — odpowiedział Tomasz Górski.


— Pokładowa SI, aktywuj procedurę startową — poleciła.


Głos syntetyczny, spokojny i kobiecy, rozbrzmiał w przestrzeni:


— Sekwencja uruchomiona. Ciśnienie wewnętrzne stabilne. Odłączenie od portu dokującego za dziesięć… dziewięć… osiem…


Na głównym ekranie rozświetlił się holograficzny obraz trajektorii.


— Siedem… sześć… wszystkie systemy nominalne… cztery… trzy…


Kadłub delikatnie zadrżał, gdy magnetyczne złącza zaczęły się rozłączać.


— Dwa… jeden… Odłączenie potwierdzone. Trajektoria lotu stabilna. Napęd oscylacyjny gotowy do aktywacji.


Anya spojrzała na ekran, gdzie w oddali gwiazdy zaczęły pulsować jak żywe światła.


— Zgoda na start, Odyssey. Wyruszamy.


Statek zadrżał lekko, po czym majestatycznie oderwał się od stacji orbitalnej i zanurzył w ciszy kosmosu.


Kiedy Anya spojrzała na ekran z rozciągającą się kosmiczną panoramą, w tle za statkiem pojawiły się rozbłyski nieznanych gwiazd i pulsujące świetliste nici — jak gdyby wszechświat sam pozdrawiał Odyssey. Tajemniczy sygnał wibrował dalej, jak wezwanie do dalszej, nieskończonej podróży.


Wtedy po raz pierwszy poczuła to naprawdę — nie tylko jako naukowiec, nie jako dowódca, ale jako człowiek.

Czuła się częścią czegoś większego.

Coś właśnie się zaczęło.

Rozdział 3 — Aklimatyzacja

6 marca 2179 roku, na pokładzie Odyssey — W drodze do Sektora Tau-72

Anya obudziła się wcześnie. Mimo sztucznej nocy obowiązującej na pokładzie Odyssey, jej biologiczny zegar nie dawał za wygraną. Przespana noc na orbicie miała w sobie coś nierealnego — lekkość, z jaką ciało spoczywało w sztucznej grawitacji, i to dziwne poczucie, że Ziemia została za szybą, już daleko. Zamrugała do wbudowanego wyświetlacza w ścianie. Czas pokładowy: 07:12. Czas ziemski — jak się dowiedziała poprzedniego dnia — obowiązywał na statku jako standard. To ułatwiało synchronizację misji z Centrum Dowodzenia na Ziemi, ale też dawało ludziom poczucie zakorzenienia w znanym rytmie doby. Nawet w głębokim kosmosie, cywilizacja trzymała się dawnych godzin. Po szybkim prysznicu z wykorzystaniem mgiełki ultradźwiękowej i założeniu lekkiego munduru operacyjnego, Anya ruszyła na obchód.


Mostek był niemal pusty — tylko Asha N’Diaye, sterniczka, siedziała skupiona przy konsoli. Jej ciemna, krótko ścięta fryzura kontrastowała z błękitnym światłem monitorów, a jej palce przesuwały się z niezwykłą precyzją po dotykowych panelach.


— Dzień dobry, porucznik — przywitała się Anya.

Asha odwróciła się, uśmiechając lekko. — Kapitan. Gotowość nominalna. Kurs stabilny.

— Jaka prędkość?

— Dwanaście procent maksymalnej mocy napędu oscylacyjnego. Prędkość względna: 3.36c.


Anya skinęła głową. Statek dopiero rozpędzał się, by osiągnąć docelową prędkość nadświetlną wymaganą do dotarcia do Sektora Tau-72 w osiemnaście miesięcy. Wiedziała, że pełne aktywowanie napędu wiązało się z ogromnymi obciążeniami dla kadłuba i wymagało czasu.

— Wszystko w porządku? Nie ma żadnych niepokojących sygnałów?

Asha pokręciła głową. — Jak na razie idealnie. Systemy stabilizacji trzymają kurs z dokładnością do nanosekund. Możemy rozłożyć gondole manewrowe, gdyby pani chciała poćwiczyć dokowanie.

Anya uśmiechnęła się. — Może później. Dziękuję, porucznik.


Korytarze Odyssey były szerokie, sterylnie czyste i oświetlone miękkim, białym światłem. Czuło się w nich niemal nieskazitelną świeżość, a powietrze było filtrowane do granic możliwości. Co kilkanaście metrów systemy informacyjne na ścianach aktualizowały statusy — temperatury, ciśnienie, raporty bezpieczeństwa. Cały statek oddychał cichym, elektronicznym szumem.


W kantynie porucznik Tomasz Górski i Noah Patel jedli wspólne śniadanie — syntetyczne, ale wzbogacone o aromaty przypominające kuchnie domowe. Górski, o budowie byłego pilota myśliwców, z uwagą obserwował swój posiłek, podczas gdy Noah, o rozmarzonym spojrzeniu, pochłaniał wzrokiem holograficzne wiadomości. Patel przygotował chai, którego zapach unosił się w powietrzu, nadając surowej kantynie odrobinę domowego ciepła.


— Kapitanie — skinął Górski, wstając.

— Proszę siedzieć. Jak pierwsze wrażenia po starcie?

— Cicho, gładko, bezpiecznie. Tylko ten dźwięk… — Patel wskazał na ścianę.

— Wentylacja. Zawsze szumi po starcie. — Anya wskazała na panel nad głowami. — Systemy wyrównawcze pracują na zwiększonych obrotach po odłączeniu. To normalne.


Rozmowa przeszła na sprawy operacyjne, ale atmosfera była swobodna. Byli zgranym zespołem — to było widać. Tomasz opowiadał o kalibracji systemów bezpieczeństwa, a Noah z entuzjazmem pokazywał nowe translatory, które testował.


Anya skierowała się następnie do sekcji naukowej, gdzie dr Li Wei, drobna kobieta o przenikliwych oczach, uruchamiała zestaw sensorów długiego zasięgu. Laboratorium wyglądało jak miniaturowa stacja badawcza — holograficzne interfejsy, stoły pełne narzędzi, aktywne pola osłonowe wokół niektórych eksperymentów. Na jednym z ekranów migotały niezrozumiałe wykresy.


— Kapitan — dr Li skinęła głową. — Kalibruję systemy. Mamy trochę zakłóceń.

— Źródło?

— Trudno powiedzieć. Może pył międzygwiezdny. Może coś więcej. — Ton jej głosu był spokojny, ale Anya wyczuła w nim nutę zaniepokojenia.


Anya zapamiętała to zdanie. Czuła, że dr Li celowo unikała konkretów, a w jej głosie słychać było niepokój. Nie mogła jednak naciskać — Li Wei była wybitną naukowczynią, a Anya ufała jej instynktowi.

— Czy jesteśmy w stanie to odfiltrować?

Li Wei pokręciła głową. — Próbuję. To nieregularne. Pojawia się i znika, ale zawsze ma ten sam wzorzec. Jak… odbicie.


Anya zmarszczyła brwi. Odbicie czego? Wzór Fibonacciego w sygnale był wystarczająco intrygujący. Teraz dochodziły do tego niestabilne zakłócenia.


Anya udała się do maszynowni, serca statku, gdzie rządziły potężne, szumiące generatory i niezliczone systemy podtrzymywania życia. Przestrzeń była wypełniona pulsującymi kontrolkami, rozległym szumem wentylatorów i delikatnym drżeniem pod stopami — cały statek zdawał się żyć własnym rytmem. Przy jednym z paneli kontrolnych stała Yuki Nakamura, o twarzy naznaczonej smarami i koncentracją, skupiona na monitorach, które co jakiś czas sygnalizowały drobne anomalie.


— Jak idzie? — zapytała Anya.

— Wszystko pod kontrolą, ale czuję coś dziwnego — odpowiedziała Yuki, wskazując na ekran. — To jak drobne zakłócenia, które nie powinny się pojawić. Wahania mocy w reaktorze pomocniczym. Mikrosekundowe, ale… odczuwalne.

— Daj znać, jeśli się powtórzy — poleciła Anya.


Wiedziała, że inżynierowie z wieloletnim doświadczeniem w pracy z napędami kwantowymi często rozwijali intuicję, która wykraczała poza suche dane. Maszynownia była miejscem, gdzie technologia i ludzie tworzyli jedność, pozwalając Odyssey płynąć przez bezkres kosmosu.


Nagle, jedna z czerwonych diod na panelu Yuki rozbłysła mocniej, a z głębi maszynowni dobiegł krótki, metaliczny zgrzyt.

— Co to było? — Anya odruchowo postawiła krok do przodu.

Yuki uderzył w panel dłonią, a jej palce latały po klawiaturze. — Mała… fluktuacja. System filtracji cząstek w reaktorze pomocniczym. Zaraz… to niemożliwe!


Na głównym monitorze maszynowni, w miejscu, gdzie wyświetlano status reaktora, pojawiła się seria alarmów:

“NIEPRAWIDŁOWA KORELACJA Z POLAMI KWANTOWYMI. UTRATA STABILNOŚCI SEKTORA 3.”


— Utrata stabilności? — Anya poczuła ucisk w żołądku. — Co to znaczy, Yuki?

— To znaczy, że nasz napęd oscylacyjny nie jest tak stabilny, jak powinien! To właśnie te zakłócenia! Reaktor próbuje je zrekompensować, ale… nie daje rady. Muszę wyłączyć sekcję, zanim…


Zanim zdążyła dokończyć, całą maszynownią wstrząsnął głuchy, metaliczny huk. Światła zamigotały, a w powietrzu poczuł się zapach ozonu i spalenizny. Z sufitu posypały się iskry.


— Alarm! Alarm na pokładzie! — Głos Anyi rozbrzmiał w interkomie. — Wszystkie załoga na stanowiska alarmowe! Tomasz, Noah, Miguel — do mnie na mostek! Li Wei, meldunek z sekcji naukowej! Yuki, status reaktora!


Na mostku zapanował kontrolowany chaos. Asha, mimo napięcia, zachowała zimną krew, monitorując kurs statku. Pierwszy oficer, komandor Miguel Aranda, właśnie wbiegł na mostek, jego twarz była wykrzywiona troską.


— Kapitan, co się dzieje? — zapytał, podchodząc do konsoli nawigacyjnej.

— Mamy problem z reaktorem pomocniczym, Miguel. Yuki próbuje go ustabilizować. Tomasz, do maszynowni! Wesprzyj Yuki! Noah, sprawdź komunikację z Ziemią! Czy alarm został przekazany?

— Tak jest, kapitanie! — odparł Tomasz, już biegnąc w stronę windy.


Noah Patel, jego zazwyczaj spokojne spojrzenie teraz pełne napięcia, już obsługiwał panel łączności.

— Sygnał alarmowy nadany, ale… mam problemy z połączeniem. Coś zakłóca transmisję!


Głos Yuki rozbrzmiał w interkomie, przerywany szumem.

— Kapitan! Sektor 3… nie reaguje na protokoły wyłączenia awaryjnego! Rośnie temperatura!


— Li Wei! — zawołała Anya. — Czy twoje zakłócenia mają jakiś związek z reaktorem? Czy to możliwe, że…

— Możliwe, kapitanie! — głos dr Li był urywany. — Odczyty z sensorów kwantowych… one są identyczne z fluktuacjami mocy w reaktora! To nie pył międzygwiezdny. To… struktura. Jakby coś próbowało nas przeskanować, a nasze systemy to interpretują jako zakłócenia!


Serce Anyi biło mocno. Skanowanie? Przez kogo? Czy sygnał, który śledzili, był czymś więcej niż tylko transmisją?


— Yuki! — krzyknął do interkomu. — Spróbuj przekierować nadwyżkę mocy na sekcję stabilizacyjną! Odizoluj sektor 3 ręcznie, jeśli trzeba! Musimy zapobiec przeciążeniu!


Wizja awarii reaktora w nadświetlnej prędkości była koszmarem. Statek mógłby zostać rozerwany na strzępy.


Z maszynowni słychać było stłumione krzyki Yuki i Tomasza. Chwilę później, z głośnika dobiegł metaliczny zgrzyt, a wibracje ustały.


— Kapitan! — Głos Yuki był wyczerpany, ale z nutą tryumfu. — Sektor 3 odizolowany! Awaryjne protokoły zadziałały! Przeciążenie zażegnane! Ale… straciliśmy około dwudziestu procent mocy reaktora pomocniczego.


Anya odetchnęła z ulgą, choć jej dłonie wciąż lekko drżały.

— Dobra robota, Yuki, Tomasz! Świetna robota! Miguel, sprawdź, czy statek nie odniósł innych uszkodzeń! Noah, spróbuj przywrócić komunikację na pełnych obrotach!

— Tak jest, kapitanie! — padły chóralne odpowiedzi.


Pierwszy dzień na pokładzie uświadamiał Anyi, że choć statek był potężną maszyną, misja przyniesie wyzwania, o jakich nawet generał Borodin nie śnił. Zakłócenia zgłaszane przez Li Wei i Yuki Nakamurę, choć z początku drobne, okazały się być symptomem czegoś znacznie poważniejszego — i aktywniejszego. Wiedziała, że w przestrzeni kosmicznej nawet najmniejsza anomalia może przerodzić się w katastrofę. Poczuła na sobie ipełen ciężar odpowiedzialności. Spojrzała na ekran główny — rozciągała się przed nią pustka międzygwiezdna, obojętna i milcząca, a jednak… coś w niej było. Coś, co patrzyło.


Anya powoli opadła na fotel kapitański. OSIRIS, pokładowa SI, odezwała się spokojnym, neutralnym głosem:


— Kapitanie Morozova, analiza awarii zakończona. Sektor 3 odizolowany. Aktualna stabilność strukturalna statku: 97,3%. Ryzyko dalszych przeciążeń: niskie. Sugeruję przegląd systemów w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin.


— Przyjęłam, OSIRIS. Dziękuję.


Na chwilę zapadła cisza. Anya poczuła, jak jej puls powoli się uspokaja. To był dopiero pierwszy dzień. A już musiała stawić czoła problemom, które nie znajdowały się w żadnym podręczniku dowódcy. Nie była jednak sama. Miała zespół. I statek. I coś więcej — sygnał, który mógł zmienić wszystko.


Spojrzała przez panoramiczny wizjer na rozciągającą się przed nimi przestrzeń — srebrzyste pasma materii, mgławica jak z obrazu impresjonisty, i to dziwne wrażenie… jakby coś na nich czekało. Nie groźba. Raczej obecność.


Wstała.


— Miguel, przejmij mostek na najbliższą godzinę. Będę w kajucie. Potrzebuję… przemyśleć kilka rzeczy.


— Oczywiście, kapitanie — odpowiedział Aranda z powagą.


Anya opuściła mostek, mijając znajome już korytarze, teraz lekko zaciemnione, w trybie nocnym. W jej głowie krążyły wciąż obrazy — iskrząca maszynownia, głos Yuki, analiza Li Wei, echo sygnału… To wszystko wydawało się połączone. A jeśli tak było… to nie była zwykła awaria.


W kajucie usiadła przy konsoli. Jej palce szybko wpisały komendę. Na ekranie pojawił się sygnał — spiralny wzór. Tak znajomy, a jednak wciąż niezrozumiały.


— OSIRIS, pokaż mi analizę zakłóceń nałożoną na transmisję z sektora Tau-72.


— Przetwarzam… Nakładanie sygnałów… Zgodność wzorców: 89,7%. Sygnały mogą pochodzić z tego samego źródła.


— Czyli ktoś albo coś… próbuje się z nami skontaktować — szepnęła Anya, bardziej do siebie niż do sztucznej inteligencji.


Zamknęła oczy. W głowie wciąż dudnił jej ten jeden, trudny do zignorowania wniosek.


To nie był przypadek. To był początek.

Rozdział 4 — Echo przeszłości

19 marca 2179 roku dwa tygodnie po starcie Odyssey z orbity Ziemi

ㅤCisza w kajucie kapitan Anyi Morozovej była niemal doskonała, przerywana jedynie subtelnym, ledwie wyczuwalnym szumem zaawansowanych systemów podtrzymywania życia. Ten delikatny szept mechanizmów był jedynym przypomnieniem o nieskończonej, zimnej próżni, która otaczała stalowy kadłub Odyssey, statku, który stał się jej domem, jej celem i jej więzieniem na długie lata. Dwa tygodnie po wyrwaniu się z błękitnego uścisku Ziemi, w głębinach niezbadanego kosmosu, Anya siedziała przy terminalu. Jej twarz, naznaczona zmęczeniem i obsesyjną koncentracją, była oświetlona zimnym, mlecznym światłem ekranów. Wpatrywała się w nieskończenie powtarzający się ciąg sygnału, który od trzech dni absorbował każdą jej myśl, każdy atom jej istoty.


ㅤKażdy piksel na ekranie wydawał się wibrować, jakby emanował własną, obcą energią, pulsując w hipnotyzującym rytmie. Przed nią rozciągał się Ciąg Fibonacciego, ale nie w jego czystej, znanej formie. Był zmutowany do postaci ułamkowych, najeżony irracjonalnymi cyframi, z dodatkiem liczby zespolonej i nieprzewidywalnych przesunięć fazowych, które dezorientowały nawet najbardziej zaawansowane algorytmy. Wyglądał niczym bicie serca nieznanej istoty, enigmatyczny, hipnotyzujący i niepokojąco żywy. To było osobliwe echo — matematyczne w swojej precyzji, ale zarazem niemal emocjonalne, jak gdyby ktoś, lub coś, po drugiej stronie kosmicznej otchłani, próbował nawiązać kontakt, przekazać wiadomość, którą tylko ona, Anya Morozova, mogła odczytać. Czuła, że to coś woła ją z otchłani kosmosu, a jej własne serce, wbrew wojskowej dyscyplinie, latom treningu w Akademii Kosmicznej i chłodnemu racjonalizmowi, zaczynało bić szybciej w odpowiedzi, jak echo na pierwotne, nieodparte wezwanie.


ㅤAnya odsunęła się na chwilę od ekranu, opierając plecy o oparcie fotela. Przez iluminator jej kajuty rozciągała się nieskończona czerń, usiana niezliczonymi punktami światła — gwiazdami, które teraz, w oddali od ziemskiej atmosfery, lśniły z zimną, obojętną doskonałością. Myśl o bezmiarze przestrzeni zawsze ją fascynowała, ale dziś, w obliczu tego sygnału, wzbudzała dreszcz niepokoju. Od dziecka marzyła o eksploracji, o przekraczaniu granic, o odkrywaniu tego, co nieznane. Teraz, gdy te marzenia stawały się rzeczywistością, granica zdawała się cienka jak mgła, a nieznane wołało z dziwną, niemal osobistą natarczywością. Czy to było to, na co ludzkość czekała od wieków? Pierwszy prawdziwy kontakt? Czy może coś znacznie bardziej… skomplikowanego?

ㅤ — OSIRIS — odezwała się cicho, niemal szeptem, jej głos brzmiał obco w idealnej ciszy kajuty, nie odrywając wzroku od magnetyzującego wzoru. — Ile warstw sygnału zdołaliśmy już rozkodować? Raport z postępów.


ㅤGłos sztucznej inteligencji, jej towarzysza i nieocenionego narzędzia, odpowiedział natychmiast, spokojny i wyważony, pozbawiony cienia emocji. Idealny algorytm, bez lęku, bez nadziei, tylko czysta logika.


ㅤ — Trzynaście warstw dekodowanych, kapitan. Trzy kolejne w analizie. Nadal wykrywam niejednorodne przesunięcia kwantowe w modulacji głównej, co znacznie utrudnia proces ekstrakcji danych. Szacowany czas do pełnego rozkodowania pozostałych warstw, przy obecnej mocy obliczeniowej, to około cztery dni standardowe.


ㅤAnya zacisnęła usta, czując gorzki posmak cierpliwości, której brakowało. Czas był luksusem, na który nie mogli sobie pozwolić. Każdy dzień oddalał ich od Ziemi, zwiększając ryzyko i niepewność.

ㅤ — Czy to może być… forma języka? — Zadała pytanie, którego posmak niemożliwego czuła na języku. Odwieczne pytanie ludzkości, teraz wypowiedziane w ciemności kosmosu.


ㅤ — Prawdopodobieństwo przekazu semantycznego: 72,4% — OSIRIS recytował dane z precyzją, która mogła zirytować. — Dominujące cechy: struktura iteracyjna, silne zaszyfrowanie, brak referencji fonemicznych. System odnotowuje brak analogii w znanych ludzkich protokołach komunikacji. Brak śladów typowych dla cywilizacji bazujących na mowie lub piśmie alfabetycznym. Wygląda to na formę… czystej informacji.


ㅤAnya westchnęła, czując narastającą frustrację. To nie było coś, co można porównać z żadnym znanym językiem, żadnym pismem klinowym czy hieroglificznym, żadnym schematem komunikacji, jaki ludzkość kiedykolwiek stworzyła. Nie było tu gramatyki, składni ani leksykonu w tradycyjnym sensie. Ale to coś próbowało mówić. A ona, kapitan Anya Morozova, miała zamiar zrozumieć, co. To wyzwanie rozpalało w niej iskrę, zapalającą odwagę i upór, z jakich była znana, hartowane w najcięższych symulacjach i podczas służby w patrolowaniu pasów asteroidów. Była dowódcą Odyssey z wyboru i z przeznaczenia.


ㅤPodniosła dłoń, jej palce sunęły po zimnym szkle ekranu, jakby próbowały dotknąć samej tajemnicy. Przesunęła dane, by znów spojrzeć na wzór spirali. Była logarytmiczna, rozciągnięta, niemal organiczna w swoim perfekcyjnym, choć obcym pięknie. Nie miała w sobie symetrii maszyn, lecz przypominała coś z natury — muszlę ślimaka, galaktykę, rozwijający się liść. To było przerażające i fascynujące jednocześnie. Nałożyła ją na obraz sektora Tau-72 — obszaru kosmosu, w który właśnie zmierzali, wyznaczonego jako cel misji, zanim jeszcze sygnał został w pełni zdekodowany. I wtedy zauważyła to: spirala idealnie układała się w trajektorię, niczym niewidzialna nić prowadząca w głąb nieznanego. To nie był przypadek.


ㅤ — To nie tylko sygnał — mruknęła do siebie, jej głos był niższy niż zwykle, niemal konspiracyjny. — To mapa. I to mapa, która chce być znaleziona. Ktoś ją tam umieścił. Ktoś chce, żebyśmy tam dotarli.


ㅤJej myśli przerwał cichy syk drzwi kajuty, które rozsunęły się, wpuszczając do środka komandora Miguela Arandę. Wysoki, zawsze opanowany, z ciemnymi oczami taktyka, które zawsze wydawały się widzieć więcej niż inni. Jego obecność zawsze działała na Anyę uspokajająco. Miguel był jej cieniem, jej prawą ręką, ale też jej moralnym kompasem. Anya poczuła ulgę na jego widok — jego spokój był kotwicą w burzy tajemnic, którą w sobie nosiła, w burzy myśli, które zaczynały szaleć w jej umyśle. Znała Miguela od lat, od czasów Akademii. Przeszli razem wiele, od symulacji kryzysowych po rzeczywiste misje patrolowe. Ufała mu bezgranicznie.


ㅤ — Kapitan. Mamy gościa — Głos Miguela był nietypowo poważny, co natychmiast zaniepokoiło Anyę. Komandor rzadko okazywał takie napięcie. Jego głos, zazwyczaj opanowany i rzeczowy, teraz nosił w sobie nutę ciężkości.


ㅤAnya uniosła brwi, zaskoczona. — Gościa? Na granicy niezbadanego kosmosu? Czyżby jakaś sonda badawcza zboczyła z kursu? To niemożliwe.


ㅤ — Górski mówi, że to ważne. Znaleźli coś w zewnętrznym buforze transmisji danych, podczas rutynowego skanowania komunikacji dalekiego zasięgu. Coś, co pachnie spalenizną tajemnicy, kapitanie. Jak stary, zapomniany grzech.


ㅤW sali technicznej zebrała się już część kluczowej załogi, a atmosfera była gęsta od niewypowiedzianych pytań i rosnącego napięcia. Każdy, od najmłodszego inżyniera po weterana misji, czuł, że coś się wydarzyło, coś, co zmieniło dotychczasowy kurs misji. Tomasz Górski, z jego zawsze rozwianą czupryną, pochylony był nad konsolą, jego palce nerwowo stukały w hologramy danych, jakby próbował siłą wydobyć z nich odpowiedzi. Obok niego stała Li Wei, precyzyjna i metodyczna, jej oczy skupione na wyświetlanych informacjach z intensywnością, która zawsze imponowała Anyi. Li Wei była ekspertem od protokołów komunikacyjnych i analizy danych, jej umysł był maszyną do rozkładania sygnałów na najdrobniejsze cząstki. Noah Patel, ze swoim skupionym, niemal medytacyjnym wyrazem twarzy, milczał, wpatrując się w ekran, jego postawa zdradzała głęboką koncentrację. Noah, główny nawigator i astrogator, miał niezrównaną intuicję w czytaniu gwiazd i anomalii przestrzennych. Yuki Nakamura, której palce niemal tańczyły po klawiaturze, wydawała się najbardziej podekscytowana, choć w jej ruchach czaiła się nuta niepokoju. Yuki, młoda, błyskotliwa inżynierka od napędu i systemów pokładowych, była siłą napędową działu technicznego.


ㅤHolograficzny ekran, zawieszony w centrum pomieszczenia, wyświetlał obraz wirującego punktu — coś jak mgławica, ale z charakterystycznym, nienaturalnym „skręceniem” przestrzeni, niemal fizycznym zniekształceniem rzeczywistości. To nie było zjawisko naturalne, a raczej wynik jakiejś potężnej, obcej energii. Anya podeszła bliżej, czując na skórze chłodne mrowienie, które zawsze towarzyszyło jej przy wielkich odkryciach, tym razem jednak zmieszane z lodowatym dreszczem obawy.


ㅤ — Co to jest? — zapytała, wskazując na hipnotyzujący wir, którego nieregularne pulsowanie odbijało się w jej źrenicach. Jej głos, choć cichy, miał w sobie ostry ton, który wymagał natychmiastowej odpowiedzi.


ㅤYuki Nakamura, jego oczy błyszczały, a głos, choć napięty, był pełen odkrywczej ekscytacji. — To fragment danych z wcześniejszej sondy Vega-9, kapitanie! — niemal krzyknęła. — Myśleliśmy, że misja została utracona, że po prostu rozpłynęła się w nicości kosmosu dziesięć lat temu. Cała flota próbowała ją odnaleźć. Ale… wygląda na to, że przesłała jeden ostatni pakiet, zanim zamilkła na zawsze. Jak pożegnalne westchnienie w próżni, desperacka wiadomość wysłana w pustkę.


ㅤLi Wei dodała, jej oczy błyszczały, a głos drżał z napięcia. — Przesył zawiera identyczny wzór spirali jak ten w sygnale z Tau-72, kapitanie! Dokładnie ten sam! Ale to coś jeszcze — w metadanych ukryto zapis czasowy. I miejsce: Epsilon-43. Dokładnie tam, gdzie Vega-9 zniknęła z naszych radarów. Z jej ostatniej znanej pozycji. To nie jest przypadek.


ㅤGórski skrzyżował ręce na piersi, jego mina wyrażała ponurą pewność, a spojrzenie jego oczu było twarde, skierowane prosto na Anyę. — Przesył został oznaczony jako „przechwycony — nieautoryzowany”. Ktoś próbował go usunąć z bazy danych przed startem naszej misji. Ktoś na Ziemi. Ktoś z zarządu Agencji Kosmicznej, albo nawet wyżej. To wygląda na celowe tuszowanie, kapitanie.


ㅤAnya zmarszczyła brwi, czując, jak w jej umyśle układa się przerażający obraz, mozaika kłamstw i manipulacji. Zdrajcy. Manipulacja. Czuła gorzką wściekłość, która narastała w jej piersi. — Więc ktoś na Ziemi wiedział. I zataił to. Pozwolili nam ruszyć w ciemno, jak pionki w ich brudnej grze. Celowo wysłali nas w stronę nieznanego zagrożenia, bez jakichkolwiek informacji. Dlaczego?


ㅤPatel spojrzał na nią z powagą, jego głos był spokojny, ale pełen gorzkiej ironii, jakby ważył każde słowo. — A jednak pozwolili nam ruszyć w stronę sygnału. Może chcieli, byśmy go znaleźli. Może byli pewni, że i tak nie wrócimy, że podzielimy los Vegas-9. Że cokolwiek tam jest, skutecznie nas zniszczy.


ㅤ — Albo… nie wrócili — rzucił cicho Górski, a jego słowa wybrzmiały w ciszy sali niczym ostatnie ostrzeżenie, lodowaty powiew lęku, który przeniknął każdego z obecnych. Cała ta nowa informacja była jak nagła, zimna kąpiel.


ㅤW sali zapadła cisza, ciężka i pełna niedopowiedzeń. Każdy z nich poczuł na sobie niewidzialny ciężar kłamstwa i manipulacji, poczucie bycia narzędziem w czyichś rękach. Poczucie, że ich misja, która miała być symbolem nadziei i ludzkiej ciekawości, była w rzeczywistości starannie zaaranżowaną pułapką, albo co gorsza, eksperymentem, w którym byli tylko królikami doświadczalnymi. Coś więcej niż tylko dane kryło się za tym sygnałem, coś, co Ziemia próbowała ukryć. Anya poczuła dreszcz. Wiedziała, że ta misja będzie inna, ale nie spodziewała się takiej głębi intrygi, takiego poziomu zdrady. Pytanie, które teraz nurtowało jej umysł, brzmiało: Czy to było kłamstwo, czy tylko środek do celu, który ludzkość mogła osiągnąć tylko kosztem prawdy?


ㅤKilka godzin później, na mostku dowodzenia. Atmosfera była gęsta od napięcia, oczekiwania i cichego strachu. Odnalezione dane z Vega-9 były jak otwarcie Puszki Pandory, uwalniające wątpliwości i nowe, przerażające możliwości. Ekran główny, zazwyczaj wyświetlający obrazy odległych konstelacji, teraz pokazywał coś zupełnie innego, coś, co zniekształcało samą tkaninę rzeczywistości.


ㅤ — Kapitan, wykrywam anomalie przestrzenne na obrzeżu Sektora Tau-72 — zameldował Noah Patel, jego głos był suchy i rzeczowy, próbując ukryć drżenie emocji. Jego zazwyczaj stoicki wyraz twarzy był teraz napięty, a jego oczy, choć skupione, zdradzały wewnętrzny niepokój. — Zmienność pola grawitacyjnego jest nieprzewidywalna, a odczyty energetyczne wskazują na coś, co wykracza poza wszelkie znane zjawiska astrofizyczne.


ㅤ — Pokaż — Rozkaz Anyi był stanowczy, ale jej własne serce biło nierówno, a adrenalina zaczęła pompować w jej żyłach, ostry przypływ energii.

ㅤNa głównym ekranie pojawiła się sekwencja: złamana struktura czasoprzestrzenna, jakby pęknięcie w samej tkaninie rzeczywistości. Kolory drżały i zniekształcały się, tworząc kalejdoskop abstrakcyjnych form, które wydawały się wykraczać poza ludzkie pojmowanie. Były to barwy, które nie istniały w spektrum widzialnym, odcienie, które gwałciły zasady optyki. Wirujące spirale energii, zniekształcone obrazy gwiazd, wszystko to tworzyło surrealistyczną, hipnotyzującą i przerażającą mozaikę. To nie była naturalna mgławica, ani gwiezdny wiatr. To było coś sztucznego, monumentalnego w swoim zasięgu i mocy.


ㅤ — Tunel? — zapytała Anya, jej głos był niemal szeptem, choć w jej piersi pulsowało silne przekonanie. Wiedziała, co to znaczy. Ktoś, albo coś, otworzyło drogę.


ㅤ — Możliwe — odpowiedział OSIRIS, jego ton był neutralny, bez cienia spekulacji. — Zmienność kwantowa wskazuje na formę sztucznie wygenerowanej bramy międzywymiarowej. Jej stabilność jest niepewna. Źródło: dokładnie w centrum spirali. Prawdopodobieństwo, że jest to punkt wejścia, wynosi 98,7%.


ㅤ — Czy jesteśmy w stanie tam wejść? — Anya wiedziała, że to pytanie o życie lub śmierć, o wszystko, co ludzkość poświęciła dla tej misji. Czy to było szaleństwo? Czy kapitan z rozwagą powinien podjąć taką decyzję? Ale alternatywą było cofnięcie się, a Anya nie była typem osoby, która się wycofuje. Misja Odyssey od początku była misją bez odwrotu, podróżą w jeden kierunek.


ㅤYuki uśmiechnął się lekko, jej oczy błyszczały ekscytacją pomieszaną z obawą, z nutą szaleństwa w spojrzeniu. — Teoretycznie… tak. Nasze systemy napędu oscylacyjnego są zaprojektowane do radzenia sobie z ekstremalnymi warunkami czasoprzestrzennymi, ale nigdy nie testowaliśmy ich na czymś takim. Praktycznie… po prostu nie wiemy. To jak skok w nicość z nadzieją, że coś tam jest. Bez gwarancji powrotu, bez pewności, co nas czeka. To największe ryzyko, jakie kiedykolwiek podjęliśmy. Ale też największa szansa.


ㅤAnya spojrzała na wszystkich, po kolei. Na Miguela, którego twarz była maską niewzruszonego spokoju, ale w jego oczach widać było błysk zrozumienia i gotowości. Na Górskiego, którego oczy zdradzały wewnętrzną walkę między ostrożnością a nauką. Na Yuki, Li Wei i Noaha, których twarze wyrażały mieszankę strachu i fascynacji, podziwu dla tego, co miało nadejść. Znała ich wszystkich, ufała im bezgranicznie. Każdy z nich był najlepszym z najlepszych, specjalistą w swojej dziedzinie, ale też człowiekiem, który potrafił spojrzeć w otchłań i nie odwrócić wzroku.


ㅤ — Vega-9 trafiła tam pierwsza. I zniknęła — głos Anyi był cichy, ale wyraźny, słyszalny dla każdego na mostku. — Teraz to my stoimy na granicy. Na krawędzi największego odkrycia w historii ludzkości, lub jej największej porażki. Albo obu.


ㅤAranda milczał, ale jego spojrzenie mówiło wiele: gotowość, niezłomna lojalność i cicha akceptacja ryzyka. Był przy niej, bez względu na wszystko, jego obecność była jak opoka, na której Anya mogła się oprzeć. Zawsze był jej głosem rozsądku, ale teraz, w tej sytuacji, widziała w jego oczach również ten sam żar, tę samą ciekawość, która pchała ją do przodu.


ㅤ — Rozkazy, kapitan? — Zapytał Miguel, jego głos był cichy, ale wyraźny, przerywając ciszę, która zdawała się zagęszczać w powietrzu.


ㅤAnya uniosła wzrok ku ekranowi. Spiralna struktura wirowała spokojnie, jak zaproszenie prosto z kosmicznej otchłani, hipnotyzujące i nieodparte. Wydawało się, że wzór rośnie, pulsuje, jak żywy organizm. Serce biło jej mocno, rytmicznie, w synchronizacji z pulsacją spirali, z tym dziwnym, kosmicznym echem. Wiedziała już, że to nie przypadek. To było przeznaczenie. Jej przeznaczenie.


ㅤ — Kierunek: środek spirali. OSIRIS, pełna analiza trajektorii, z uwzględnieniem danych z Vega-9. Wszystkie systemy w trybie awaryjnym. Pełna gotowość do niespodziewanych warunków. Wzmocnić osłony energetyczne do maksimum. Ustabilizować pole grawitacyjne wewnątrz statku na poziomie nominalnym, niezależnie od zewnętrznych fluktuacji.


ㅤ — Trajektoria obliczona. Czas do wejścia w pole grawitacyjne: 17 minut — OSIRIS odpowiedział bez wahania, jego głos był jak zawsze spokojny, ale Anya mogła wyczuć w jego algorytmach rosnącą złożoność danych, które przetwarzał.


ㅤ — Zatem — powiedziała Anya, jej głos był twardy i pewny, ale drżała w nim nuta podniecenia, dzikiej radości odkrywcy, która przesłaniała wszelki strach. — Przygotować Odyssey do skoku. Do przodu.


ㅤW maszynowni, głęboko w trzewiach Odyssey, panowała atmosfera ciężka od zapachu ozonu i przegrzanych obwodów. Głos pracy maszyn wypełniał przestrzeń, tworząc symfonię mocy i precyzji. Yuki Nakamura i młody inżynier Elias sprawdzali stabilizatory napędu oscylacyjnego, serca statku, które miały ich przenieść przez bramę do nieznanego. Elias, świeżo po akademii, był blady, ale zdeterminowany. Widziała w nim siebie sprzed lat.


ㅤ — Masz to, Elias? Wszystkie moduły w zielonym? — rzuciła Yuki przez ramię, ocierając dłonią pot z czoła, jej twarz była ubrudzona smarem, a rozczochrane włosy przykleiły się do skroni.

ㅤ — Stabilizator delta gotowy, Yuki. Zawory rewersyjne też. Wszystkie parametry na nominalnym, ale… — Elias zawahał się, jego głos drżał. — Ale to… to jak rzucać kamieniem w czarne lustro, Yuki. Nigdy nie wiesz, co na ciebie spojrzy z drugiej strony. Nigdy nie wiesz, czy to w ogóle odbicie, czy czeluść. Może tam nic nie ma. Może to jest jednokierunkowa pułapka.


ㅤYuki uśmiechnęła się lekko, choć jej uśmiech był nieco wymuszony, pełen wewnętrznego napięcia, które rozładowywała tylko ciężką pracą. — Witaj w eksploracji kosmosu, Eliasie. — Jej głos był miękki, niemal matczyny. — Czasem nie wiesz, czy to odbicie, czy głębia. Czasem to jedno i drugie. Dziś dowiemy się, co to jest. Dziś dowiemy się, czy to nasz koniec, czy początek czegoś zupełnie nowego. Jesteśmy tu, żeby się dowiedzieć. I niezależnie od tego, co tam jest, jesteśmy na to gotowi.


ㅤNa mostku wszyscy byli na swoich miejscach. Cisza była niemal bolesna, przerywana jedynie cichymi kliknięciami konsol i miarowym oddechem załogi, która trzymała się w ryzach siłą woli. Anya siedziała na fotelu dowódcy, jej dłonie spoczywały spokojnie na podłokietnikach, ale jej umysł wirował, przetwarzając tysiące scenariuszy, tysiące możliwości, od najwspanialszych odkryć po totalną katastrofę. Wiedziała, że odpowiedzialność za życie każdej osoby na tym statku spoczywa na jej barkach. Czuła ciężar decyzji, ale też dziwną, niemal euforyczną pewność. To było to, dla czego żyła.


ㅤ — Wszyscy gotowi? — Jej pytanie było zbędne. Widziała ich skupienie, determinację i ciche, heroiczne męstwo. Wiedziała, że są z nią na dobre i na złe.


ㅤPotwierdzenia przyszły jedno po drugim, krótkie, rzeczowe, pełne determinacji, jak echo przysięgi, którą złożyli sobie nawzajem.


ㅤ — Gotowi, Kapitan! — Głos Miguela był pierwszy, jego pewność dodawała otuchy.

ㅤ — Gotowi! — Li Wei.

ㅤ — Gotowi! — Noah.

ㅤ — Gotowi! — Yuki, jego głos wdarł się z maszynowni, pełen niecierpliwości.

ㅤ — Gotowi! — Górski.

ㅤ — OSIRIS, aktywuj napęd. Kierunek: nieznane.


ㅤGłos SI rozbrzmiał spokojnie, wypełniając napiętą ciszę, której nie zakłócał żaden strach ani emocja. — Skok inicjowany. Odliczanie: pięć… cztery… trzy…


ㅤKadłub zadrżał, niski, głęboki warkot przeszedł przez statek, wibrując w kościach, budząc pierwotny strach, który drzemie głęboko w ludzkiej psychice. Metal zgrzytał, a światła lekko przygasły, pochłaniając energię.


ㅤ — Dwa… jeden…


ㅤI wtedy czas się rozciągnął, zdeformował. Gwiazdy, które jeszcze sekundę temu były zimnymi punktami, wydłużyły się w świetlne nici, niczym rozmyte smugi pędzla na nieskończonym płótnie, tworząc surrealistyczny tunel. Na ekranie głównym pojawiła się czarna spirala, ale jej centrum pulsowało czymś… żywym? Światło i ciemność tańczyły ze sobą, tworząc wir, który pochłaniał wszystko, każdą pewność, każdy strach, każdą znaną im zasadę fizyki. Było to jak wpadanie w nieskończony kalejdoskop, gdzie kolory i kształty zmieniały się w zawrotnym tempie, poza wszelkim logicznym rozumowaniem. Było to bolesne i piękne jednocześnie.


ㅤW ostatnim momencie, tuż przed całkowitym zanurzeniem, Anya jeszcze raz spojrzała na ekran, wpatrując się w wir, który ich pochłaniał. Obraz sekundy wcześniej wydawał się poruszyć — jakby coś spojrzało wprost na nią z głębi wiru, coś antycznego, niepojętego, a jednocześnie… znajomego. Przez ułamek sekundy poczuła dreszcz, jakby czyjaś ręka dotknęła jej duszy, wywołując dawno zapomniane wspomnienie, szept z przeszłości. To nie był strach, ale coś głębszego, coś, co budziło podziw i obawę w równym stopniu. Jakby ten wir był nie tylko bramą, ale też okiem.


ㅤStatek wszedł w tunel.


ㅤCisza. Światło. Drżenie. Chaos zmysłów, który pochłonął wszystko. Świadomość Anyi zbladła, stała się częścią tego nieznanego strumienia, gdzie czas i przestrzeń straciły swoje znaczenie. Poczucie bycia jednocześnie wszędzie i nigdzie.


ㅤA potem — nic. Absolutna, głucha pustka, cięższa niż cokolwiek, co znała. Poczucie nieważkości, kompletnej dezorientacji, utraty wszelkiego punktu odniesienia. Przez ułamek sekundy Anya zastanawiała się, czy to już koniec. Czy po prostu zniknęli, bez śladu, w czeluści kosmosu.


ㅤKiedy odzyskali świadomość, Odyssey dryfował w przestrzeni. Lśniący kadłub był nienaruszony, ale grawitacja na chwilę wydawała się słabsza, a powietrze cięższe, jakby samo prawo fizyki uległo zmianie. Na mostku panowała cisza, ciężka i dziwna. Załoga powoli podnosiła się z foteli, ich oczy były szeroko otwarte, pełne zdumienia i niedowierzania. Gwiezdny pył tańczył za iluminatorami, tworząc nowe, nieznane konstelacje, które nigdy nie widziały ludzkiego oka. Każda gwiazda, każdy pyłek był tu obcy, niezmapowany. To nie był już sektor Tau-72. Ani żaden znany Układ Słoneczny. Byli gdzie indziej. Daleko.


ㅤOSIRIS przemówiła pierwsza, jej głos był nadal neutralny, ale w jej danych Anya mogła wyczuć coś nowego, coś… niezwykłego, niemal jak subtelne zdziwienie, które SI nie powinna odczuwać.


ㅤ — Kapitan. Odbieram nowy sygnał. Potwierdzam identyfikację. — W jej głosie, choć nadal syntetycznym, pojawiła się niespodziewana pauza.


ㅤ — Zidentyfikować — Rozkaz Anyi był niemal szeptem. Jej serce ponownie zaczęło bić jak młot, tym razem z mieszanką lęku i ekscytacji, a jej dłonie zacisnęły się na podłokietnikach fotela. To było to. To było to, dla czego przyszli.


ㅤ — Źródło: sonda Vega-9. Stan: aktywna. Koordynaty: tutaj OSIRIS wahała się przez ułamek sekundy, co było niemal niemożliwe dla SI… nieznane w naszych bazach danych. Poza zasięgiem jakiejkolwiek znanej mapy. Nie istnieją w żadnej z naszych referencji kosmicznych. To jest… nowy sektor przestrzeni.


ㅤWszyscy spojrzeli na siebie, z niedowierzaniem, z otwartymi ustami. Li Wei, która zazwyczaj była uosobieniem spokoju, miała teraz szeroko otwarte oczy. Górski, zawsze cyniczny, patrzył z wyrazem absolutnego szoku. Anya poczuła, jak przez ciało przebiega jej potężny dreszcz — nie z zimna, ale z powodu odkrycia, które zmieniało wszystko. Całe ich rozumienie wszechświata, jego granic i możliwości. Przekroczyli próg, o którym ludzkość mogła tylko marzyć.


ㅤ — Mamy kontakt — Uśmiechnęła się, czując na języku smak zwycięstwa i nadchodzącej przygody, choć gdzieś w głębi czaiła się nuta obawy przed nieznanym.


ㅤ — Vega-9… żyje? — Li Wei wyszeptała to pytanie, jakby obawiała się, że wypowiedzenie go na głos zakłóci kruchą rzeczywistość, w której się znaleźli. Jej głos był zaledwie szeptem.


ㅤ — Nie tylko żyje — odezwał się Górski, jego głos był głęboki i twardy, a w jego oczach widać było błysk niepokoju zmieszanego z dziką ciekawością. — Czekała. Czekała na nas. Od dziesięciu lat.


ㅤNa ekranie głównym pojawił się kształt — sonda. Rzeczywiście. Zniekształcona przez czas i warunki ekstremalne, widoczne były na niej ślady mikrometeorytów i kosmicznego promieniowania, ale nie do pomylenia. Obiekt, który zaginął dekadę temu, teraz dryfował w tej obcej przestrzeni, spokojny, jakby tylko drzemał. Jej kadłub połyskiwał w świetle nieznanej gwiazdy, rzucając dziwne cienie, a z jej wnętrza płynął ten sam, znany już sygnał — tylko… głębszy. Poszerzony. Jakby dołączono do niego coś więcej, coś, czego nie było wcześniej. To było jak rozmowa, która nagle stała się bardziej złożona, wielowymiarowa.


ㅤ — Otwórz kanał pasywny — rozkazała Anya, jej głos był opanowany, ale w jej spojrzeniu widać było intensywne skupienie, niemal hipnotyczne.


ㅤNa mostku zapanowała niemal absolutna cisza, tak głęboka, że słychać było jedynie delikatne szumy systemów statku. Potem — szum, jak dawny analogowy szmer między stacjami radiowymi, pełen zakłóceń i statycznych trzasków. Ale po chwili ten szum zlał się w ton. I z tonu wyłonił się rytm. I z rytmu — głos.


ㅤNie ludzki. Nie obcy. Coś pomiędzy. Metaliczna melodia wypowiedziana matematyką, przenikająca do głębi, obca i jednocześnie znajoma, jakby budziła dawno uśpione struny w samym jądrze ludzkiego umysłu. Dźwięk, który nie był dźwiękiem, ale informacją przetłumaczoną na wrażenie słuchowe.


ㅤ — Zapis foniczny nieczytelny — powiedział OSIRIS, nieco ciszej niż zwykle, co było sygnałem, że nawet SI napotykała na coś niezwykłego, coś, co wykraczało poza jej zaprogramowane parametry. — Ale struktura… struktura jest hybrydą. Ludzka sygnatura zintegrowana z nieznanym nośnikiem. Analiza wskazuje na połączenie danych z dzienników pokładowych Vega-9 z wzorcem sygnału z Tau-72. To jest syntetyczny głos.


ㅤMiguel podszedł do konsoli, jego ręka uniosła się w geście niepewności, niemal dotykając wyświetlanych fal dźwiękowych, które teraz tańczyły na ekranie w skomplikowanych, obcych wzorach.


ㅤ — Czy to może być… komunikat od człowieka? — spytał, jego głos był pełen nadziei. — Ktoś z Vega-9? Czy oni przeżyli tę podróż?


ㅤ — Nie — odpowiedziała OSIRIS, po czym zamilkła na kilka sekund, co dla bezbłędnej SI było wiecznością, momentem zastanowienia, który przerażał Anyę bardziej niż cokolwiek innego. — Ktoś lub coś używa ludzkiego języka jako medium. Jako nośnika dla czegoś znacznie większego. Przetwarza ludzką mowę na formę, którą rozumiemy, aby przekazać informację w nowy sposób. To nie jest po prostu odtworzenie. To jest… konwersja.


ㅤNa ekranie sonda Vega-9 poruszyła się. Nieznacznie. Ale wystarczająco, by nie dało się tego pomylić z przypadkowym dryfem. Kąt nachylenia, zwrot anten — wszystko wskazywało na próbę interakcji, na świadome działanie, niemal jakby Vega-9 była teraz żywym bytem, który ich wita.


ㅤ — Przestaje mi się to podobać — mruknął Górski, ale nie odsunął się od ekranu, zafascynowany i przerażony jednocześnie. — Jeśli ktoś tu gra w „znajdź mnie”, to właśnie dojechaliśmy do ostatniego poziomu. I nie wiemy, czy to pułapka, czy nagroda. Czy nagroda, która kosztuje więcej, niż jesteśmy gotowi zapłacić.


ㅤAnya wstała powoli ze swojego fotela. Czuła, że świat się zmienia — i ona zmienia się razem z nim. Granice poznania zostały przekroczone. Nie było już powrotu do starego porządku.


ㅤ — Vega-9 była pierwszym krokiem — powiedziała, jej głos był spokojny, ale pełen wewnętrznej siły, jej oczy lśniły determinacją. — Sygnał był zaproszeniem. A my… jesteśmy odpowiedzią. Odpowiedzią na wezwanie, na tajemnicę. To jest to, czego szukaliśmy. To jest to, czego ludzkość szukała od zawsze.


ㅤSpojrzała na ekipę mostka. Każdy z nich był gotów. Przeszli razem przez coś niemożliwego. I to był dopiero początek. Nowej ery, nowego rozumienia wszechświata. Era, w której ludzkość nie była już sama.


ㅤ — OSIRIS — powiedziała cicho, jej głos niósł ze sobą ciężar decyzji o nieodwracalnych konsekwencjach, o zmianie paradygmatu całej cywilizacji. — Zainicjuj protokół kontaktowy poziomu alfa. Maksymalna ostrożność. Przygotować zespół wejściowy. Chcę raport za dziesięć minut. Szczegółowe skany wnętrza Vega-9. Potrzebuję każdego bitu danych, który można z niej wydobyć.


ㅤ — Potwierdzam. Protokół kontaktowy alfa aktywowany. Skanowanie Vega-9 inicjowane. Szacowany czas do ukończenia: 8 minut, 43 sekundy.

ㅤW przestrzeni wokół Odyssey rozbłysły światła sygnałowe, wysyłając w obcą pustkę wiadomość o ich obecności, o ich zamiarach. Powoli, z niepojętą delikatnością, statek zbliżał się do zaginionej sondy, jakby bał się zakłócić jej długi sen, jej odległe trwanie.


ㅤPo raz pierwszy od wieków ludzkość miała znów spotkać coś, co samo o sobie nie zapomniało. Coś, co czekało. Coś, co było tam, gdzie nikt nie spodziewał się znaleźć śladu.

ㅤI w tym jednym momencie, gdy spirala na ekranie rozbłysła nowym światłem, a głos z Vega-9 stał się wyraźniejszy, Anya Morozova zrozumiała, że wszechświat nie jest zimnym, pustym miejscem.


ㅤOn pamięta.

ㅤOn patrzy.

ㅤI właśnie zaczyna odpowiadać.


ㅤNapięcie na mostku było tak gęste, że niemal można je było kroić. Minuty upływały powoli, każda sekunda zdawała się rozciągać w wieczność, wypełniona cichym szumem systemów i zsynchronizowanym oddechem załogi. Anya Morozova siedziała w fotelu dowódcy, jej wzrok wbity w główny ekran, na którym sonda Vega-9 stawała się coraz większa, coraz bardziej realna. Jej zniekształcony kadłub, pokryty śladami dziesięciu lat kosmicznego dryfowania, był teraz widoczny w najdrobniejszych szczegółach. Niektóre panele słoneczne były poskręcane, inne brakowały, ale rdzeń sondy wydawał się nienaruszony, a jej komunikatory nadal pulsowały.


ㅤMiguel Aranda stał obok Anyi, jego postura była nienaganna, choć w jego oczach widać było odrobinę zamyślenia. Zawsze był opoką, na której opierała się załoga, ale nawet on wydawał się być pod wrażeniem tego, co się działo.


ㅤ — Raport z systemów pokładowych, kapitan — powiedział, jego głos był spokojny, niemal monotonny, co było jego sposobem na utrzymanie spokoju w krytycznych momentach. — Wszystkie systemy są na nominalnym. Stabilizatory grawitacji utrzymują parametry w granicach normy, pomimo fluktuacji pola zewnętrznego. Osłony energetyczne aktywne na poziomie 98%.


ㅤAnya kiwnęła głową, nie odrywając wzroku od ekranu. — Dziękuję, komandorze.

ㅤNikt nie odzywał się bez potrzeby. Każdy był pochłonięty własnymi myślemi, własnymi obawami, własną ekscytacją. Li Wei siedziała przy swojej konsoli, analizując sygnał z Vega-9. Jej palce poruszały się z hipnotyczną precyzją po klawiaturze, a jej umysł przetwarzał niezliczone algorytmy. Czoło miała zmarszczone, a na jej twarzy malowało się skupienie.


ㅤ — Kapitan — odezwała się Li Wei, jej głos był napięty, ale pełen odkrywczej ekscytacji. — Sygnał z Vega-9 zawiera warstwę danych, której wcześniej nie wykryliśmy. To nie jest czysta informacja, jak sądziliśmy. To… to jest nagranie. Obraz i dźwięk. I wydaje się, że zostało stworzone przez… załogę Vegi-9. Ale jest mocno zniekształcone.


ㅤAnya odwróciła się gwałtownie. — Pokaż. — Rozkaz był cichy, ale pełen intensywności.

ㅤNa ekranie obok obrazu sondy pojawiła się nowa sekwencja. Obraz był ziarnisty, pełen szumów, ale można było rozpoznać twarze. Trzech ludzi. Ich sylwetki były rozmazane, otoczone dziwną, pulsującą aurą.


ㅤ — To kapitan Stern. I doktor Anya Sharma. I inżynier… Elias Vance, kapitanie. To nasi poprzednicy — powiedział Górski, jego głos był ochrypły. Jego oczy były wbite w ekran, na twarzach zmarłych, a raczej zaginionych astronautów. Byli legendami. Duchami, które teraz przemawiały z kosmicznej otchłani.


ㅤGłos z nagrania był zniekształcony, przypominał skrzypienie starej taśmy, ale dało się wyłowić poszczególne słowa.

ㅤ*„…nie rozumiemy… to jest… żywe… zmienia się… otacza nas…”*


ㅤPotem nastąpił trzask, sygnał zanikł, a obraz rozpłynął się w szumie.

ㅤ — Co to było? — zapytała Anya, jej oddech stał się płytszy.


ㅤ — Fragment ich ostatnich chwil. Nagrane tuż przed tym, jak zniknęli z naszych systemów — wyjaśniła Li Wei, jej głos był teraz bardziej stłumiony. — Wskazuje na obecność czegoś… tam. Coś, co reagowało na ich obecność.


ㅤNoah Patel, który przez cały czas milczał, teraz podszedł bliżej. — Kapitan, ten sygnał z Vega-9, ten nowy… on również zawiera elementy, które nie są typowe dla ludzkiej technologii. Jakby został zmodyfikowany. Jakby ktoś… przetworzył te dane.


ㅤTo było niepokojące. Ktoś inny był zaangażowany w tę komunikację. Ktoś, kto mógł używać ludzkiej technologii i przetwarzać ją. Ktoś, kto był na tyle potężny, by ukryć całą misję Vega-9 przed Ziemią.


ㅤ — Przygotuj zespół wejściowy — odezwała się Anya. — Miguel, ty idziesz ze mną. Górski, Li Wei, Noah — utrzymujcie mostek. Yuki, upewnij się, że prom jest gotowy i zabezpieczony. Bierzemy tylko niezbędny sprzęt.


ㅤMiguel skinął głową. Jego oczy spotkały się z oczami Anyi. W jego spojrzeniu widziała niewypowiedziane pytanie: Jesteś pewna, że to dobry pomysł? I niewypowiedzianą odpowiedź: Musimy się dowiedzieć.


ㅤMinuty, które upłynęły do momentu zejścia do hangaru, wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Atmosfera była napięta, ale w powietrzu unosił się również specyficzny rodzaj ekscytacji, jaki towarzyszy tylko najodważniejszym odkrywcom. Anya włożyła skafander kosmiczny, ciężki, ale zaprojektowany tak, by zapewnić maksymalną ochronę w najbardziej ekstremalnych warunkach. Jego biała powłoka, usiana czujnikami i systemami podtrzymywania życia, była symbolem ludzkiej kruchości w obliczu kosmosu. Miguel stał obok niej, już w pełni wyposażony, jego twarz była spokojna, choć w jego oczach czaił się niepokój.


ㅤ — Sprawdziłem połączenia, kapitan — powiedział spokojnie. — Wszystko na zielonym.


ㅤ — Dzięki, komandorze — odparła Anya, zapinając ostatni zamek na rękawie. — Pamiętaj, to nie jest misja ratunkowa. To misja rozpoznawcza. Zero ryzyka, chyba że uznam to za absolutnie konieczne.


ㅤWeszli na pokład małego, zwinnego promu EVA, zaprojektowanego do manewrowania w ciasnych przestrzeniach i zbierania próbek. Elias, młody inżynier, był już w środku, kontrolując systemy. Prom unosił się delikatnie na poduszkach magnetycznych, czekając na sygnał.


ㅤ — OSIRIS, otwórz hangar — rozkazała Anya.


ㅤGigantyczne drzwi hangaru Odyssey rozsunęły się powoli, odsłaniając bezkresną, czarną przestrzeń, usianą nowymi, nieznanymi konstelacjami. Obcy pył gwiezdny, w którym dryfowali, lśnił tajemniczo. W tle, powoli i majestatycznie, pojawiła się sylwetka Vega-9, jej poskręcane anteny i panele słoneczne wyglądały jak zranione skrzydła jakiegoś kosmicznego stworzenia. Jej kadłub, pomimo upływu lat, nadal nosił na sobie resztki logo „United Space Alliance”.


ㅤ — Zbliżamy się do Vega-9 — zameldował Elias, jego głos był pełen podziwu. — Trzy minuty do dokowania. Sygnał jest coraz silniejszy. To nie jest sygnał radiowy w tradycyjnym sensie, kapitan. To… to jest struktura. Jakby sama sonda stała się rezonatorem.


ㅤIm bliżej byli sondy, tym bardziej intensywny stawał się ten „głos”. To nie były słowa w ludzkim języku, ale raczej emocjonalna fala, poczucie zagubienia, desperacji, ale i… nadziei. Anya poczuła dreszcz. To było jak słuchanie echa czyjegoś snu, czyjejś duszy.


ㅤProm delikatnie zadokował do śluzy awaryjnej Vega-9. Syknęły zawory, a powietrze zaczęło wypełniać mały korytarz między promem a sondą. Kiedy ciśnienie się wyrównało, Anya i Miguel otworzyli wewnętrzny właz.


ㅤZapach. To było pierwsze, co uderzyło Anyę. Nie był to zapach metalu, ozonu czy spalonego plastiku, jakiego spodziewałaby się w opuszczonym statku kosmicznym. To był zapach stęchlizny, kurzu, ale też czegoś… organicznego. Coś, co nie powinno znajdować się w sterylnym środowisku sondy.


ㅤWeszli do środka. Wnętrze Vegi-9 było klaustrofobiczne, znacznie mniejsze niż Odyssey. Kabelki zwisały z sufitu, panele kontrolne były częściowo zniszczone, a na podłodze leżały porozrzucane narzędzia i jakieś osobiste przedmioty — kubek, stara fotografia. Ale to, co najbardziej rzuciło się w oczy, to dziwne, zielonkawe nacieki, które pokrywały ściany i niektóre urządzenia. Wyglądały jak pleśń, ale ich struktura była zbyt regularna, zbyt… wzorzysta. Tworzyły spirale, które Anya widziała na ekranach.


ㅤ — OSIRIS, pełne skanowanie organiczne — rozkazała Anya, jej głos był niski.


ㅤ — Wykryto obecność formy organicznej o nieznanym składzie genetycznym, kapitan — odparł OSIRIS. — Niskie stężenie, ale rośnie. Nie ma zgodności z żadnym znanym gatunkiem roślinnym, zwierzęcym ani grzybowym.


ㅤMiguel uniósł latarkę. Jej snop światła padł na konsolę. Leżał na niej dziennik pokładowy, otwarty. Na pierwszej stronie, ręcznie napisane, drżącą czcionką: „Dziennik Pokładowy — Kapitan Robert Stern. Ostatni wpis: 23.03.2169. Nie jesteśmy sami.” Anya pochyliła się, wzięła dziennik do ręki. Na kolejnych stronach były notatki, schematy, rysunki. I wszędzie te same spirale. Rysowane obsesyjnie.


ㅤNagle z głębi sondy dobiegł dźwięk. Delikatny, metaliczny stukot, jakby coś uderzało o metal. Anya i Miguel wymienili spojrzenia. To nie był dryf. To było… ruch.


ㅤ — Co to było? — zapytał Miguel, jego ręka powędrowała do kabury z bronią energetyczną, którą zawsze nosił na pasie w takich misjach.


ㅤ — Nie wiem — odparła Anya. — OSIRIS, skanuj wnętrze. Coś się porusza.

ㅤ — Wykryto ruch w sekcji mieszkalnej, kapitan. Niska sygnatura termiczna. Porusza się powoli — zameldowała SI.


ㅤRuszyli w kierunku sekcji mieszkalnej. Korydor był wąski i ciemny. Zielonkawy nalot stawał się coraz gęstszy, niemal zasłaniając widoczność. Powietrze było ciężkie, miało słodko-metaliczny zapach, który sprawiał, że Anya czuła się nieswojo.


ㅤWeszli do małej, ciasnej mesy. Była tam jedna postać. Siedziała przy stole, plecami do nich. Ciało było skulone, ubrane w resztki skafandra Vega-9.


ㅤ — Witaj? — powiedział Miguel, jego głos był ostrożny.


ㅤPostać powoli podniosła głowę. Nie była to twarz ludzka. To była groteskowa karykatura. Skóra była pokryta tym samym zielonkawym nalotem, oczy były nienaturalnie duże i czarne, a usta zniekształcone w niemym krzyku. Postać wydawała się być częścią organicznego nalotu, który ją pokrywał, jakby była z nim zrośnięta.


ㅤAnya poczuła, jak lodowaty strach ściska jej żołądek. To nie był człowiek. To było coś innego. Zmutowane. Pochłonięte.


ㅤWtedy, z zniekształconej postaci wydobył się głos. Ten sam metaliczny, hybrydowy głos, który słyszeli na Odyssey.


ㅤ*„…Oni przyszli… oni są… w spirali… my… czekaliśmy…”*


ㅤGłos nie był ludzki, ale zawierał w sobie nuty ludzkiego cierpienia, ludzkiej rozpaczy.


ㅤ — Kim… kim jesteś? — Anya z trudem wydobyła z siebie słowa.


ㅤ*„Jestem… echem… tym, który czekał… tym, który prowadzi…”*


ㅤPostać zaczęła się podnosić, powoli, z trudem, jej ruchy były szarpane. Z jej ciała wydobywały się ciche trzaski, jakby kości pękały. Na jej ramieniu widniał symbol — znany jej symbol Vega-9.


ㅤAnya stała sparaliżowana. To nie było spotkanie z kosmitami, jakich spodziewała się ludzkość. To było coś znacznie bardziej niepokojącego. Coś, co wykorzystało człowieka jako nośnika, jako echo

.

ㅤ — Musimy wrócić na Odyssey — powiedział Miguel, jego głos był twardy, ale wyraźnie odczuwał ten sam dreszcz. — To jest zbyt niebezpieczne.


ㅤWtem, z ekranu, który wyświetlał odczyty z Vega-9, rozbłysła ta sama spirala, intensywniejsza niż kiedykolwiek. Zaczęła pulsować, a wraz z nią pulsowała cała sonda, emitując cichy, wibrujący dźwięk, który czuło się w kościach.


ㅤ*„…Nie… jeszcze… Niebezpieczeństwo… za nami… Oni… idą…”*


ㅤGłos zniekształconej postaci stał się bardziej zdesperowany, jej ruchy chaotyczne. Nacieki na ścianach zaczęły się poruszać, pulsując zielonym światłem, a słodko-metaliczny zapach stał się bardziej intensywny.


ㅤAnya zrozumiała. Sygnał z Tau-72, który ich przyciągnął, nie był tylko mapą. Był również ostrzeżeniem. Czymś, co uciekało. A Vega-9 była tylko ofiarą, pierwszą, która natknęła się na to coś.


ㅤ — Musimy wrócić na Odyssey — powtórzył Miguel, pociągając Anyę za ramię. — Natychmiast.


ㅤAnya zawahała się, spojrzała na zniekształconą postać, która próbowała się do nich wyciągnąć, a potem na pulsującą spiralę na ekranie. „Niebezpieczeństwo… za nami… Oni… idą…” Coś, co to stworzyło, szło za nimi. Coś, co sprawiło, że Vega-9 zniknęła. Coś, co zmutowało jej załogę

.

ㅤ — OSIRIS, co jest za nami? — zapytała Anya, jej głos był ostry, ale opanowany.


ㅤ — Wykryto szybki wzrost fluktuacji kwantowych na skraju sektora, z którego przybyliśmy, kapitan — odparł OSIRIS, jego głos był spokojny, ale w jego algorytmach można było wyczuć pilność. — Duża jednostka zbliża się z prędkością nadświetlną. Jest to identyczna sygnatura energetyczna, jak ta, która wygenerowała tunel.


ㅤAnya poczuła lodowaty dreszcz. Wiedziała. Sygnał był wabikiem. Vega-9 była pułapką. A oni w nią wpadli.


ㅤ — Elias, przygotuj prom do awaryjnego startu! — rozkazała przez komunikator. — Maksymalna moc!


ㅤMiguel pociągnął ją w stronę włazu.


ㅤ — Kapitan, musimy się wycofać! Nie wiemy, z czym mamy do czynienia!


ㅤAnya spojrzała ostatni raz na postać w mesie. Jej czarne oczy zdawały się prosić o zrozumienie.


ㅤ*„…ostrzegłem… nie zapominajcie…”*


ㅤSyk zaworów zwiastował, że śluza zaczyna się zamykać. Opuszczając sondę, Anya widziała, jak zielone nacieki zaczynają gęstnieć, pochłaniając resztki wnętrza Vega-9.


ㅤProm odczepił się od sondy w ostatniej chwili, zrywając się z jej uścisku, gdy za nim, w odległości kilku kilometrów, zaczęło rozbłyskiwać nowe światło. Tunel. Kolejna brama otwierała się.


ㅤNa mostku Odyssey panował chaos.

ㅤ — Kapitan, jednostka zbliża się z niesamowitą prędkością! — krzyknął Górski. — To nie jest statek, jakich znamy. Odczyty są… nielogiczne.


ㅤNa głównym ekranie pojawił się obraz. Gigantyczna, czarna masa, pozbawiona jakichkolwiek widocznych świateł czy silników. Po prostu ogromny kształt, który zniekształcał przestrzeń wokół siebie, absorbując światło. Wyglądał jak ruchoma dziura w kosmosie, jak zmaterializowana otchłań.


ㅤ — To… to nie jest statek — wyszeptała Li Wei. — To jest… pęknięcie w rzeczywistości. To jest ta spirala. To jest coś, co żyje, ale nie tak, jak my rozumiemy życie.


ㅤAnya, już na pokładzie Odyssey, biegła na mostek.


ㅤ — Pełna prędkość wstecz! OSIRIS, manewry unikowe! — rozkazała.

ㅤ — Nie mogę, kapitan — odparł OSIRIS. — Pole grawitacyjne jednostki jest zbyt silne. Jesteśmy wciągani.


ㅤPanika zaczęła narastać. Odczyty na konsolach szalały. Kadłub Odyssey jęczał, a światła migotały.


ㅤ — To nie jest koniec — powiedziała Anya, jej głos był silny, mimo lęku, który czuła. — To jest początek. Początek czegoś nowego. Czegoś, co musimy zrozumieć.


ㅤWszyscy spojrzeli na nią. Zdziwienie. Strach. Ale też zaufanie.

ㅤ — Kapitan? — zapytał Miguel.

ㅤ — Jeśli to coś chce z nami rozmawiać, to niech rozmawia. OSIRIS, spróbuj wysłać sygnał odpowiedzi. Wzór spirali. Zapis naszego DNA. Wzór Fibonacciego. Wszystko, co mamy. Niech wiedzą, że jesteśmy tu. I że chcemy zrozumieć.


ㅤ — Ryzyko katastrofalnej interakcji: 99,9% — ostrzegł OSIRIS.

ㅤ — Nie mamy wyboru — odparła Anya. — Zginęliśmy, uciekając. Może zginąć, próbując zrozumieć.


ㅤNa ekranie głównym czarna masa zbliżyła się jeszcze bardziej, niemal całkowicie zasłaniając gwiazdy. Jej powierzchnia falowała, tworząc trójwymiarowe spirale, które rozchodziły się w przestrzeń.


ㅤWtem z głośników Odyssey popłynęła odpowiedź. Nie ludzka. Nie obca. Coś pomiędzy.

ㅤTo był głos samej Odyssey, przetworzony przez algorytmy OSIRIS, wzbogacony ludzkimi danymi, wysłany jako odpowiedź na kosmiczne wezwanie. W tej melodii, w tym złożonym sygnale, była cała historia ludzkości.


ㅤI wtedy, z wnętrza czarnej masy, odpowiedział nowy sygnał. Nie agresywny. Nie wrogi. Po prostu… informacyjny. To było jak zalew danych, obrazów, dźwięków, które wlewały się do umysłów załogi, przetworzone przez OSIRIS. Widzieli obrazy odległych galaktyk, narodzin gwiazd, ewolucji form życia, które nigdy nie powstały na Ziemi. Była to historia wszechświata, opowiedziana przez coś, co było jego częścią.


ㅤI nagle, w tej wizji, Anya zobaczyła to ponownie. To oko. Ale teraz było inne. Nie było przerażające. Było… mądre. I nieskończenie stare. To było oko czegoś, co czekało na kontakt przez eony. Coś, co nie było ani dobre, ani złe. Było po prostu… inne.


ㅤStatek dryfował. Nie wciągany. Nie wypychany. Po prostu… istniał w obecności tej istoty.


ㅤAnya poczuła, jak strach ustępuje miejsca fascynacji, a potem… głębokiemu poczuciu samotności. Samotności wszechświata, który nagle nie był już pusty.


ㅤ — Mamy kontakt — powiedziała Anya, jej głos był pewny. — I myślę, że to jest dopiero początek.

Rozdział 5 — Transmisja wewnętrzna

25 marca 2179 roku. Odyssey w drodze do sektora TAU-72.                                          (sześć dni po kontakcie z Vega-9)

ㅤŚwiatło na pokładzie Odyssey było przygaszone, a w centralnej części mostka dominowała cisza przerywana tylko cichym pulsowaniem monitorów i szmerem pracujących systemów. Statek dryfował w przestrzeni, zawieszony między znanym a nieznanym, jakby próbował sam zadecydować, w którą stronę podążyć.


ㅤKapitan Anya Morozova siedziała pochylona nad głównym terminalem taktycznym. Przez ostatnie godziny analizowała ostatnie dane przesłane przez sondę Vega-9 — skomplikowane, warstwowe pakiety sygnałów, które z każdą iteracją ujawniały coś nowego. Każda dekodowana sekwencja odsłaniała fragment innej rzeczywistości, jakby ludzkość dotykała obcego snu. A jednak, mimo nieustającej analizy, wciąż nie mieli jasności: czy był to komunikat, czy ostrzeżenie.


ㅤ — OSIRIS — powiedziała cicho, przesuwając dłonią po pulpicie. — Cokolwiek zbliżyło się do nas po kontakcie z Vega-9, zniknęło z odczytów. Czy możliwe jest, że obiekt wszedł w stan… niewidzialności?


ㅤ — Obserwuję pasywny dryf cząsteczek kwantowych w pobliżu sektora 12-Kappa — odparła SI. — Istnieje 42% prawdopodobieństwo, że obiekt nadal się znajduje w naszym otoczeniu, lecz jego obecność została zasłonięta aktywnym mechanizmem zakłócającym.


ㅤAnya zmrużyła oczy. 42% to nie był margines, który mógł dać jej spokój. A jednak coś innego zaprzątało jej myśli — coś bardziej przyziemnego, bardziej ludzkiego.


ㅤ — OSIRIS, status dr Kovalenko.


ㅤ — Dr Elena Kovalenko zgłosiła się do medbay dokładnie 47 minut temu. Stan fizjologiczny: podwyższone tętno, nieregularność EEG. Obecnie przebywa w izolatce sekcji medycznej. Zaleciłam obserwację.


ㅤTo nie brzmiało dobrze. Elena nie była osobą, która zgłaszała się z byle zawrotu głowy. Jej profesjonalizm i chłodna precyzja były niemal legendarne. Jeśli coś ją powaliło, musiało to być poważne.


ㅤ — OSIRIS, przejmij analizę sektora 12-Kappa i powiadom mnie, jeśli odnotujesz fluktuację ponad 0.5 standardu. Przekaż dowodzenie Arandzie. Ja idę do medbay.


ㅤ — Potwierdzam


ㅤŚluza do izolatki syknęła cicho, otwierając się przed Anya. Zapach środka dezynfekującego zmieszanego z subtelną wonią ozonu unosił się w powietrzu. Wnętrze izolatki było chłodne, niemal ascetyczne. Na łóżku w półleżącej pozycji siedziała Elena Kovalenko, ubrana w biały kombinezon medyczny. Jej twarz była blada, ale spojrzenie czujne — i zmęczone.


ㅤ — Kapitan — powiedziała, odrywając wzrok od interfejsu przy łóżku. — Podejrzewałam, że przyjdziesz.


ㅤ — OSIRIS powiedziała, że miałaś atak.


ㅤ — Nie „atak” — Elena poprawiła się. — I nie mam zamiaru leżeć tu jak pacjent. Potrzebujemy odpowiedzi.


ㅤAnya usiadła obok niej, nieco z boku. Czuła, że rozmowa będzie delikatna.


ㅤ — Co się stało?


ㅤElena spojrzała przez chwilę w przestrzeń, zanim odpowiedziała.


ㅤ — Zaczęło się od snu. Ale to nie był sen. Nie taki, jak normalnie. Czułam… obecność. Jakby coś mnie obserwowało. Jakby coś analizowało moją pamięć. Kiedy się obudziłam, przez kilka sekund nie wiedziałam, gdzie jestem. A potem zaczęłam słyszeć…


ㅤ — Głos? — zapytała Anya, czując dreszcz przebiegający po plecach.


ㅤ — Nie. Pulsację. Jak echo spirali. Nie wiem, jak to inaczej opisać. W rytmie… mojego serca.


ㅤAnya milczała przez moment.


ㅤ — Przeszłaś skan mózgu?


ㅤ — Tak. EEG wykazało nietypowe aktywności w płatach czołowych. To wyglądało jak reakcja na zewnętrzny sygnał neurologiczny. Tylko… nie było żadnego sygnału. Przynajmniej nie takiego, który OSIRIS mógł wykryć.


ㅤ — A twoja hipoteza?


ㅤElena spojrzała jej w oczy.


ㅤ — To coś z Vega-9. Może nie tylko technologia. Może to organizm. Albo… coś pomiędzy. Coś, co działa przez kontakt. Psychosomatyczny wektor infekcji. Emocjonalna transmisja.


ㅤ — Infekcja psychiczna?


ㅤ — Nie umiem tego nazwać. Ale coś przeniosło się do mnie, Anyo. I to nie zniknęło. Ja to… nadal czuję. Jak oddech pod skórą


ㅤDwie godziny później, w sali briefingowej zebrała się cała trzonowa załoga: Miguel Aranda, Tomasz Górski, Li Wei, Yuki Nakamura, Noah Patel i Elena — która, mimo protestów, opuściła izolatkę. W centralnej części stołu unosiła się holograficzna reprezentacja danych z Vega-9: spiralne sygnały, obrazy przekonwertowanych zapisów i mapa anomalii.


ㅤ — Mamy coś więcej — zaczęła Li Wei. — Po rozbiciu sekwencji, zauważyłam powtarzający się wzorzec w warstwie głębokiej. To nie tylko wiadomość. To struktura logiczna. Odpowiada modelowi struktury synapsy.


ㅤGórski uniósł brew.


ㅤ — Chcesz powiedzieć, że transmisja nie była nadawana do odbiornika… tylko do umysłu?


ㅤ — Tak. Albo przez umysł. Elena może być pierwszym przypadkiem pełnej transmisji.


ㅤYuki dodała:


ㅤ — To by wyjaśniało, dlaczego systemy Odyssey nie zarejestrowały niczego — bo to nie był sygnał elektromagnetyczny. To była emisja… neuronalna?


ㅤ — Lub psychokinetyczna — mruknął Noah, bardziej do siebie niż do grupy.


ㅤAnya przerwała ciszę.


ㅤ — Musimy założyć, że kontakt miał miejsce. I że ten kontakt wywołuje efekt biologiczny. Elena jest pierwsza. Ale czy ostatnia?


ㅤElena wzięła głęboki oddech.


ㅤ — To… nie jest wroga obecność. Jest obca. Ale nie agresywna. Czuję, jakby coś… chciało się nauczyć. Przyswaja moje myśli. Obserwuje je. Jak dziecko uczące się języka przez mimikę.


ㅤ — A co, jeśli to tylko wstęp? — zapytał Górski. — A potem przyjdzie przekształcenie? Jak w przypadku tej… istoty z Vega-9?


ㅤ — Dlatego musimy działać teraz — powiedziała Anya. — Jesteśmy w punkcie, którego nie przewidziała żadna procedura. Ale nie zawrócimy.


ㅤElena wróciła do izolatki z własnej woli. Chciała zarejestrować wszystko, co czuła. Siedząc samotnie, zanurzała się coraz głębiej w pulsujące sekwencje, które teraz pojawiały się nie tylko w jej snach, ale także na jawie. I wreszcie, coś się zmieniło.


ㅤGłos.


ㅤNie słyszała go uszami. Był w środku. W niej. W jej myślach.


ㅤ*„ — Jesteś… kluczem. — ”*


ㅤZadrżała. Wstała gwałtownie, trzymając się za głowę. Próbowała złapać oddech.


ㅤ — Kim jesteś?


ㅤ*„ — Nie jestem jednym. Jestem wieloma. Jestem pomiędzy. — ”*


ㅤ — Czego chcesz?


ㅤ*„ — Otworzyć. Połączyć. Zrozumieć. — ”*


ㅤ — Zrozumieć co?


ㅤ*„ — Was. Siebie. Różnicę. Spiralę. — ”*


ㅤGłos zniknął. Pozostawiając ją drżącą. Ale też… świadomą. Coś się rozpoczęło.


ㅤRano zwołano kolejne zebranie. Elena, bladym głosem, opisała wszystko. Jej słowa były ostrożne, jakby mówiła o czymś świętym. I wszyscy słuchali. W ciszy.


ㅤ — To coś… nie przyszło po to, by zniszczyć. Przyszło po to, by połączyć. To nie jest wirus. To wiadomość.


ㅤ — Wiadomość, która przekształca ludzi — powiedział Aranda z napięciem.


ㅤ — Może. Ale tylko wtedy, gdy spróbujemy to zatrzymać. — Elena spojrzała na Anyę. — Ale my możemy to poznać. Może to jest właśnie to, po co tu jesteśmy.


ㅤAnya odwróciła się w stronę okna, przez które widać było nieskończoną przestrzeń i spiralę światła, która wciąż pulsowała w oddali. Czuła coś nowego. Coś, czego nie czuła od lat.

ㅤNie lęk.

ㅤNie pewność.

ㅤCel.

ㅤ — Vega-9 była początkiem. My jesteśmy kontynuacją. Jeśli oni chcą poznać nas… poznajmy ich.

ㅤ — Przygotować drugi zespół — powiedziała cicho. — Tym razem wejdziemy głębiej.


Anya Morozova patrzyła na ekran przed sobą, wstrzymując oddech. Spiralna struktura na wyświetlaczu pulsowała powoli, jej kształt zdawał się zmieniać z każdą chwilą, jakby sama przestrzeń dostosowywała się do nieznanych zasad. Na mostku Odyssey panowała absolutna cisza, z wyjątkiem cichych kliknięć komputerów i szumu wentylacji, który wypełniał przestrzeń, niczym tło do czegoś, co miało nadejść. Zespół był gotowy. Byli gotowi na wszystko.


Dopiero co przekroczyli granice dotychczas poznanych obszarów kosmosu. Wchodzili w miejsce, którego nie mapowano, nie badano, nie rozumiano. Załoga musiała zaufać swojej wiedzy, instynktom, a także nowo odkrytemu sygnałowi, który teraz prowadził ich w nieznane.


Anya odwróciła wzrok od ekranu i spojrzała na swoich ludzi. Każdy z nich wydawał się pogrążony w swoich myślach, ale ich ciała były napięte, gotowe do reakcji na każdy niespodziewany rozwój wydarzeń.


— Jak się czujecie? — zapytała cicho, choć dobrze wiedziała, że nie musi zadawać tego pytania. Wszyscy byli w pełni świadomi wyzwań, które przed nimi stały.


Miguel Aranda, jej pierwszy oficer, skinął głową. Jego twarz była nieco bardziej spięta niż zwykle, ale nadal emanowała tą samą pewnością siebie, którą Anya ceniła od lat.


— Wszystko w porządku, kapitanie. Systemy są gotowe. Prędkość napędu oscylacyjnego powoli wzrasta. — Jego głos był spokojny, ale w oczach miał błysk, którego Anya nie mogła zignorować. Ten błysk mówił wszystko. To było coś więcej niż po prostu pełna gotowość na wyzwanie. To była chęć odkrywania. Chęć zmierzenia się z nieznanym.


Li Wei, astrobiolog z Chin, siedziała w ciszy przy swoim stanowisku. Jej oczy były skupione, a jej palce poruszały się z niezwykłą precyzją po ekranie. Li była mistrzynią analizy danych i rozwiązywania problemów, ale Anya wiedziała, że nawet dla niej to, co nadchodziło, miało wymiar osobisty.


— Coś się dzieje z polem kwantowym — powiedziała Li, w głosie nieco niepokoju. — Nie są to zakłócenia, jakie znamy z napędu. To coś… innego. Jakby sam Wszechświat próbował nas prowadzić.


Anya zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała. Jej serce zaczęło bić szybciej. Spoglądając przez iluminator, widziała, jak nieznane światy i odległe gwiazdy zaczynają coraz szybciej zbliżać się do nich. To była granica, której nigdy nie przekroczyli. Ich misja była historyczna, ale wszystko to było wciąż tylko teorią — nie odkryciem. Jeszcze.


— Kapitanie, pełna gotowość — odezwał się Noah Patel, specjalista ds. komunikacji. Jego głos, mimo zwykłego spokoju, brzmiał teraz pełniej, jakby niósł w sobie większą wagę. — Odbieramy stały sygnał w tle. To wyraźny wzór. Przypomina to wcześniejsze sygnały, ale jest bardziej… intensywny.


Anya skinęła głową. Wiedziała, co to oznaczało.


Sygnał, który od kilku dni pojawiał się na ekranach, był coraz silniejszy, coraz bardziej złożony. Początkowo załoga uważała go za jedynie zakłócenia. Ale teraz, wiedzieli, że to coś więcej. Wiedzieli, że nie są już tylko obserwatorami. Wkraczali w coś, co dawało poczucie, że są częścią czegoś większego. Czegoś, co było tu przed nimi.


— Czas na start, kapitanie — powiedział Tomasz Górski, specjalista ds. bezpieczeństwa, patrząc na ją z powagą. W jego oczach nie było strachu, tylko gotowość. On, były pilot myśliwców, był gotowy na wszystko, co miało się wydarzyć. — Jeśli jesteśmy gotowi, mogę rozpocząć procedurę uruchamiania sekcji manewrowych.


Anya wzięła głęboki oddech, czując na ramionach ciężar odpowiedzialności. Każdy, kto był na tym statku, miał swoje role do odegrania, ale to ona miała kierować nimi wszystkimi.


— Tak. Zacznij, Tomasz. I trzymajcie się wszyscy blisko.


Wokół nich świat wydawał się nieustannie zmieniać. Byli na granicy czegoś, czego nie mogli jeszcze pojąć. Właśnie wchodzili w spiralę, która miała ich poprowadzić przez wrota nieznanego.


Anya spojrzała raz jeszcze na załogę. Miguel, Li Wei, Noah, Tomasz, Yuki, wszyscy wpatrzeni w ekrany, gotowi do każdej decyzji. Anya przypomniała sobie chwilę, kiedy po raz pierwszy złożyła podpis na dokumencie zatwierdzającym ją na kapitana. Odtąd nie było odwrotu. To była podróż w nieznane. Ich jedyna szansa.


W końcu, napęd oscylacyjny zadziałał. Czas i przestrzeń zaczęły się zniekształcać. Zespół wchodził w spiralę. Anya poczuła, jak kadłub Odyssey zaczyna drżeć pod wpływem potężnych fluktuacji. Wszystko, co miało miejsce wcześniej, stawało się coraz bardziej odległe, jakby zstępowało do innych wymiarów, do innych miejsc.


Na ekranie pojawił się obraz z oddali. Spiralna struktura stawała się wyraźniejsza. Wydawało się, że to coś żywego. To było jak nieskończona wstęga, która zaczynała pochłaniać wszystko wokół. Z załogą w środku tej spirali, wszystko, co znali, zostało wymazane. Poczuli się, jakby przekraczali granice wszechświata.


— Czas na kurs, kapitanie — powiedział Miguel, jego głos teraz pełen koncentracji, mimo tego, że nie miał pojęcia, co ich czeka w dalszym etapie podróży.


Anya wyprostowała się na fotelu dowódcy, wiedząc, że ten moment może decydować o wszystkim.


— Przygotujcie się na wszystko — powiedziała cicho, patrząc na swoich ludzi. — Wkraczamy w nieznane. I to może zmienić nas wszystkich.


Po chwili wrażenie nierealności narastało. Wszyscy na mostku czuli, jak spiralna struktura na wyświetlaczu zaczyna wpływać na ich postrzeganie. W tle słychać było tylko cichy, monotoniczny dźwięk pracy systemów statku. Ale Anya czuła, że coś się zmienia. To, co jeszcze chwilę temu wydawało się być tylko zjawiskiem matematycznym na ekranie, teraz zaczynało nabierać bardziej namacalnych, fizycznych cech.


Miguel, jak zawsze opanowany, przeanalizował dane, które pojawiły się na głównych wyświetlaczach. Jego twarz była skupiona, a ręce zgrabnie przesuwały po konsoli, starając się zrozumieć, co się dzieje.


— Kapitanie, to jest… coś, czego nie spodziewaliśmy się znaleźć. Sygnał zmienia swoją strukturę. Nie tylko na poziomie częstotliwości. Przeszedł do innej formy. Przesyła coś więcej.


Anya poczuła niepokój, który wkradł się w jej ciało. Wszystko wokół nich zaczynało się zmieniać. To, co mieli na ekranach, nie było już tylko ruchem w przestrzeni. To było coś… żywego. To nie była tylko spirala, która prowadziła ich w nieznane. To było coś, co ich obserwowało. Coś, co teraz wyciągało rękę w ich stronę.


— Co to jest? — zapytała Anya, jej głos był cichy, ale stanowczy, jakby szukała odpowiedzi, której jeszcze nie mogła pojąć.


Li Wei była pierwszą, która zareagowała na zmianę. Jej oczy, zazwyczaj spokojne i wyważone, teraz były szeroko otwarte, pełne zdumienia.


— To nie tylko sygnał. To przekaz. Wydaje się, jakby to nie było tylko matematyczne odbicie. Jakby była w tym zawarta informacja, która nie jest zakodowana w żadnym z naszych systemów. Część tego sygnału… ona ewoluuje. Przekształca się w coś bardziej złożonego. — Jej palce błyskawicznie przelatywały po ekranie, analizując każdy szczegół. — To jakby odbicie naszej własnej rzeczywistości, ale w formie… innej. Obcej.


Wszyscy spojrzeli na nią. Obecność, która ich otaczała, nie była już tylko czymś, co można było zmierzyć czy zrozumieć. Była czymś, co nie miało analogii do żadnego z dotychczasowych znanych doświadczeń.


Noah Patel, choć zazwyczaj spokojny, teraz wyczuwał powagę sytuacji. Podeszło do niego poczucie, które nie pojawiało się na co dzień. Poczuł, że ten sygnał, który odczytywali, staje się bardziej żywy. To było jakby coś, co chciało się z nimi połączyć.


— Słuchajcie tego — powiedział Noah, jego głos drżał lekko od emocji. — Właśnie wykryłem zmienność. Sygnał nie tylko przekazuje dane. On odpowiada. Czuje nas. Może nawet… zna nas. Wydaje się reagować na naszą obecność, jakby znał naszą strukturę.


Miguel spojrzał na Anyę, zastanawiając się, co to oznacza. To był kolejny krok w nieznane, ale teraz ich misja przestawała być tylko misją badawczą. To, z czym mieli do czynienia, wykraczało poza jakiekolwiek założenia.


Anya, starając się opanować emocje, wiedziała, że muszą działać szybko. To była chwila, kiedy ich bezpieczeństwo mogło zostać zagrożone. Jednak ten nieznany sygnał niósł również ze sobą obietnicę — może to była szansa na prawdziwe odkrycie.


— Przygotujcie systemy komunikacyjne — poleciła Anya, próbując zapanować nad sytuacją. — Jeśli to coś nas zna, musimy wysłać odpowiedź. Odpowiedź na to, co się dzieje.


Li Wei przestała analizować dane i spojrzała na kapitan. Jej wzrok wyrażał przekonanie. To była chwila, która zaważyła na wszystkim.


— Kapitanie, muszę poinformować cię o czymś — zaczęła. — Sygnał… on jest jakby… zapisem. Czymś, co zapisuje nasze dane, naszą interakcję. I przekształca je w coś, co nie jest tylko komunikatem. To zmienia naszą własną strukturę. Jakbyśmy sami stawali się częścią tej informacji.


Anya poczuła, jak chłód przeszedł jej po plecach. To, co mówiła Li Wei, brzmiało jak zrozumienie zjawiska, które wykraczało poza ich ludzkie pojmowanie.


— Co mamy zrobić? — zapytała cicho, wiedząc, że odpowiedź na to pytanie zadecyduje o dalszych krokach.


— Musimy odpowiedzieć — powiedział Miguel, w jego głosie nie było niepokoju, tylko pewność. — Musimy dostarczyć nasz własny sygnał. Zostać częścią tego, co tu się dzieje.


Anya skinęła głową. Decyzja była trudna, ale jedyna. Wiedziała, że muszą wkroczyć głębiej w nieznane. Nie mogli się cofnąć. Musieli odpowiedzieć na to wyzwanie, nawet jeśli miało ono zmienić wszystko, co znali.


— Zaczynajmy. — Jej głos brzmiał stanowczo, a każdy dźwięk w jej słowach wyrażał determinację. — Noah, zacznijmy przygotowywać nasz sygnał. Miguel, zrób to, co musisz, aby upewnić się, że nasza odpowiedź jest gotowa do wysłania.


Załoga podjęła swoje stanowiska, wiedząc, że ta chwila może zadecydować o wszystkim. Sygnał, który odbierali, nie był tylko technologią. Był żywym świadectwem tego, co było poza granicami ich rozumienia. I to było coś, czego nie mogli ignorować.


Anya poczuła, jak statek drży w odpowiedzi na sygnał. Każdy element Odyssey działał w pełnej synchronizacji, jakby sam statek rozumiał wagę momentu.


Zespół przygotowywał się do wysłania sygnału, pełnego odpowiedzi na to, co ich wezwało


Załoga pracowała w pełnym skupieniu. Każdy z członków zespołu, nawet ci, którzy na co dzień nie zajmowali się komunikacją, teraz czuli, jak ogromną wagę ma ich działanie. Zbliżali się do czegoś, co mogło zmienić wszystko, co wiedzieli o wszechświecie. Wszystkie systemy działały w pełnej synchronizacji. Od momentu, gdy Noah zaczął przygotowywać odpowiedni sygnał, na mostku panowało milczenie, przerywane tylko odgłosami pracy urządzeń i cichym szumem filtrów powietrza.


— Przygotowanie sygnału zakończone — powiedział Noah Patel, jego głos był chłodny, ale wciąż wyczuwalna była w nim nuta niepokoju. — Zgodnie z instrukcjami kapitana, skonstruowaliśmy wzór odpowiadający sekwencji Fibonacciego, ale uwzględniając naszą unikalną strukturę.


Miguel Aranda, który przez cały czas milczał, stanął obok Noah, kontrolując postęp na ekranie. Oczywiście rozumiał, że to, co teraz robili, nie miało precedensu. Cały czas mieli do czynienia z czymś, co nie tylko przekraczało granice ich wiedzy, ale również granice ich wyobraźni.


— Odpowiedź jest gotowa do wysłania, kapitanie — dodał Noah, odwracając się w stronę Anyi. Jego twarz była napięta, jakby czuł w powietrzu rosnące napięcie.


Anya spojrzała na ekran główny. Spiralna struktura, która wciąż była widoczna na wyświetlaczu, zaczynała się rozjaśniać w rytm ich sygnału. Był to jakby początek dialogu, który za chwilę rozwinie się w coś nieprzewidywalnego.


— Zgodnie z procedurą, wysyłamy naszą odpowiedź — powiedziała Anya, jej głos brzmiał spokojnie, choć nie była pewna, co tak naprawdę mogą teraz osiągnąć. — Zrób to, Noah. Czekamy na reakcję.


Noah nacisnął przycisk. Na ekranie pojawiła się animacja — spirala, którą wcześniej widzieli, zaczęła reagować na ich sygnał. W jej wnętrzu pojawiły się pulsujące światła, a obrazy zdawały się przyspieszać w niesamowitym tempie.


Wszyscy wstrzymali oddech. Czekali na jakąkolwiek reakcję. Czekali na odpowiedź. Załoga Odyssey była świadoma, że to, co właśnie zrobili, może mieć ogromne konsekwencje. Co się stanie, jeśli odpowiedź, którą wysłali, nie zostanie przyjęta? Co jeśli coś… nie tak zareaguje?


— Coś się dzieje — powiedziała Li Wei, jej głos rozbrzmiał w ciszy mostka. Patrzyła na ekran z rosnącym zaniepokojeniem. — Spiralna struktura… ona reaguje na nasz sygnał, ale…


— Co się dzieje? — zapytała Anya, wstając z fotela. Oczy wszystkich teraz zwróciły się w stronę ekranu.


Ekran, na którym wcześniej widniała tylko spirala, teraz był pełen ruchu. Obrazy, które były w niej zawarte, zaczęły się zmieniać w coś bardziej chaotycznego. Było to jak wielka, rosnąca fala, jakby coś nieoczekiwanego zaczęło wpływać na ich sygnał. Struktura spirali stawała się coraz bardziej złożona, zmieniając się w coś, co zaczęło przypominać wzory przypisane do dźwięku. Na ekranie zaczęły pojawiać się nieregularne zmiany, jakby cały kosmiczny obraz wymykał się z ustalonego porządku.


— To… to nie jest tylko sygnał — powiedział Noah, nie mogąc ukryć w głosie wstrząsu. — To jest… coś więcej. Ktoś stara się zrozumieć nasz sygnał, ale w sposób, który wykracza poza naszą technologię. To jakbyśmy byli na próżno próbując skomunikować się z czymś, co ma zupełnie inne pojęcie komunikacji.


Miguel podszedł do ekranu, analizując dane. — Nasza odpowiedź jest zrozumiana, ale nie w ten sposób, w jaki się tego spodziewaliśmy — powiedział cicho, patrząc na zmieniający się obraz. — Wydaje się, że ktoś lub coś stara się oddziaływać na naszą transmisję, jako reakcja na nasz wzór.


Anya stanęła obok, czując, jak całe napięcie narasta w jej ciele. Jej serce zaczęło bić szybciej. Czuła, jak coś się zbliża, jak coś zaczyna ich obserwować. Ale co to mogło być?


— To jakby komunikacja w czasie rzeczywistym — powiedziała Li Wei. — Te reakcje są natychmiastowe, jakby ktoś czekał na naszą odpowiedź.


— Zwiększ moc sygnału — poleciła Anya, jej głos brzmiący ostro i wyraźnie. — Zróbmy to jeszcze raz, na większej mocy. Musimy zrozumieć, z kim rozmawiamy.


Noah szybko dostosował parametry. Tym razem ich sygnał wysłany był z większą intensywnością, a dane, które otrzymywali, były coraz bardziej złożone. Spiralna struktura zaczęła się wyginać i przechodzić przez kolejne fazy, jakby zgłębiając ich odpowiedź w sposób, który przekraczał jakiekolwiek znane pojęcie komunikacji.


Po kilku minutach intensywnych zmian na ekranie, nagle coś się stało. Spiralna struktura zaczęła pękać w jednym punkcie, tworząc w jego środku ogromną ciemną plamę. Obraz ten zaczynał wciągać wszystko, co znajdowało się w jego zasięgu, jakby wchłaniał całą przestrzeń do swojego wnętrza. To była chwila, kiedy Anya poczuła, że wszystko, co się działo, prowadziło do tego momentu.


Na ekranie pojawiła się nowa informacja: „Witamy”. W języku, który nie był znany.


Załoga stała w milczeniu, patrząc na wyświetlacze. To, co właśnie się wydarzyło, nie było już tylko komunikatem. To był prawdziwy kontakt. Kontakt z czymś, co wciąż pozostawało nieznane. Ale teraz wiedzieli, że odpowiedź, którą otrzymali, to nie był przypadek. To była reakcja. To była odpowiedź na ich istnienie.


Anya poczuła coś, co nie było strachem, ale czystą fascynacją. Przed nimi było coś, czego nie rozumieli, ale z czym musieli się zmierzyć.


— Przygotować załogę do wejścia — powiedziała cicho, czując, jak niepokój zniknął, zastąpiony determinacją.


Załoga siedziała w milczeniu, wpatrując się w ekran. Pojedyncze słowo „Witamy” stało się prawdziwą zagadką, której nie mogli zignorować. Anya poczuła, jak napięcie na mostku rośnie. To, co było jeszcze przed chwilą zaledwie przypuszczeniem, stało się teraz faktem: ktoś, coś, ich obserwowało. Wysłali sygnał, otrzymali odpowiedź. I teraz… teraz mieli przejść dalej.


— To nie może być przypadek — powiedziała Anya, jej głos zabrzmiał stanowczo. Zdecydowała, że nie ma czasu na wahanie. — Jeśli ten sygnał to rzeczywiście odpowiedź, musimy przygotować się na coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy.


Miguel Aranda, pierwszy oficer, podszedł bliżej ekranu, wciąż analizując dane. Jego twarz była spokojna, ale w oczach dało się dostrzec odbicie niepokoju.


— Witamy… Nie wiem, czy to oznacza zaproszenie, ostrzeżenie, czy może coś innego — powiedział cicho, zwracając się do Anyi. — Ale jedno jest pewne: to nie jest zwykły kontakt.


— Zgadza się — odpowiedziała Anya, patrząc na niego z pełnym zrozumieniem. — To zaproszenie. Przynajmniej na to wygląda. Musimy dowiedzieć się, czego chcą od nas.


Siedząc w fotelu kapitana, spojrzała na ekran główny, na którym nieprzerwanie wyświetlała się spirala. Cała ta konstrukcja, tak dziwna i obca, miała w sobie coś… żywego. A odpowiedź, którą właśnie otrzymali, sugerowała, że nie była to tylko interakcja, jakiej się spodziewali. To było coś więcej — coś, co wymagało pełnej gotowości, by odpowiedzieć.


— Przesyłam szczegółowe skany — powiedziała Li Wei, która przez cały czas monitorowała dane. — Wzory, które otrzymaliśmy, są zdecydowanie inne niż wszystko, z czym mieliśmy do czynienia. Niezwykła struktura. Czysta matematyka połączona z… jakimś rodzajem inteligencji.


Anya skinęła głową. Czuła, że nie tylko nauka stoi na granicy wielkiego odkrycia, ale też coś o wiele bardziej nieuchwytnego, coś, co miało znaczenie na poziomie istoty ludzkiej.


— Dziękuję, Li Wei. Kiedy będziemy gotowi, przygotujmy się do następnego kroku — powiedziała, odwracając się do swojego zespołu. — To nie jest już tylko misja badawcza. To kontakt. I niezależnie od tego, co się wydarzy, musimy być gotowi na wszystko.


Przygotowania trwały jeszcze kilka godzin. W tym czasie zespół zebrał się na odprawie. Każdy członek załogi wiedział, że to, co teraz czekało na nich, nie miało precedensu. Przejście na kolejny etap nie było tylko badaniem — to była otwarta odpowiedź na komunikację z czymś, co istniało poza ich pojęciem. Jeśli to, co stawiali przed sobą, było zaproszeniem, to musieli odpowiedzieć na nie. Z szacunkiem, z ostrożnością, ale i z determinacją.


Anya patrzyła na swoją załogę, czując pełne zaufanie. To byli najlepsi ludzie, jakich mogła mieć przy swoim boku.


— No dobrze, zespół — powiedziała, po czym zwróciła się do każdego z osobna. — Miguel, ty idziesz ze mną. Li Wei, monitoruj wszystkie dane i przygotuj skany w czasie rzeczywistym. Tomasz, zajmiesz się bezpieczeństwem. Upewnij się, że sprzęt pokładowy jest gotowy do wejścia. Noah, musisz zadbać o łączność. W przypadku jakiejkolwiek anomalii musimy mieć pełną możliwość komunikacji. Yuki, zapewnij wsparcie techniczne na wypadek problemów.


— Gotowi, kapitan — odpowiedzieli chórem.


Anya uniosła rękę. — I pamiętajcie: bezpieczeństwo załogi jest najważniejsze. Wchodzimy do nieznanego, ale musimy być gotowi na to, co tam znajdziemy.


Poczuła, jak wszyscy na mostku pochylają się nad swoimi zadaniami. Wiatr przygody, ekscytacji i niepokoju wypełniał przestrzeń statku. Ostatni etap przygotowań zbliżał się ku końcowi. Każdy wiedział, że nadchodzi czas.


— OSIRIS, przygotuj statek do pełnej gotowości. Czas wejścia: za 30 minut — powiedziała Anya, patrząc na centralny ekran, na którym spirala powoli zmieniała swój kształt. — Włącz wszystkie systemy.


Głos pokładowej SI rozbrzmiał w głośnikach, spokojny i bez emocji: — Potwierdzam, kapitanie. Wszystkie systemy gotowe. Przygotowania w toku. Czekam na dalsze rozkazy.


Załoga wiedziała, co to oznaczało. Wszystkie systemy, wszystkie mechanizmy na pokładzie były gotowe do nieznanej misji. Wszystko, co do tej pory przeżyli, prowadziło ich do momentu, w którym mieli odpowiedzieć na to wezwanie.


Anya spojrzała na ostatni raz na ekran. Spirala pulsowała, jakby czekała na nich. Bez słowa, bez wyjaśnienia.


Zbliżali się do czegoś, co miało ich wchłonąć. Ale teraz, gdy zespół był gotowy, nie było odwrotu.


— Zaczynamy — powiedziała, wychodząc z mostka.


Anya czuła, jak serce bije jej szybciej, gdy zbliżali się do bramy. Czuła, że to, co teraz nadchodzi, zadecyduje o ich przyszłości. Wchodzili w nieznane, ale nie byli sami. Ich misja, która z początku wydawała się być naukową wyprawą, teraz była czymś więcej — była odpowiedzią na tajemnicę, która czekała na nich przez eony.


Prom EVA ruszył powoli, manewrując w kierunku otworu w przestrzeni, który wydawał się roztaczać przed nimi. Załoga milczała, każdy z nich wypełniony był własnymi myślami, ale wszyscy wiedzieli, że nie ma miejsca na wahanie.


Miguel spojrzał na Anyę. Jego twarz, choć zwykle opanowana, teraz zdradzała pewien cień niepokoju.


— Kapitan — zaczął cicho. — Czego się spodziewasz tam znaleźć?


Anya spojrzała na niego, widząc w jego oczach to samo pytanie, które kołatało w jej umyśle od chwili, kiedy otrzymali sygnał. Co to było, za czym się zbliżali? I co mieli zrobić, gdy to znajdą?


— Nie wiem — odpowiedziała szczerze. — Ale musimy to odkryć. Musimy to zrozumieć.


Miguel skinął głową. Jego ręce były pewne, gdy sterował promem. Wiedział, że nie ma już drogi powrotnej. To było ich zadanie, ich przeznaczenie.


Za nimi, w odległości kilkuset metrów, Odyssey unosił się w przestrzeni jak majestatyczna kolos, gotowy na wszelkie działania. Anya czuła, że ich misja, ich podróż, zaczyna wchodzić w nową fazę. Odkrycie czegoś wielkiego, ale jednocześnie coś, co mogło zmienić ich życie na zawsze.


Prom zbliżył się do spiralnej bramy. To, co początkowo wydawało się tylko zniekształconą formą, teraz nabrało wyraźnych, niemal materialnych kształtów. Ruch spiralny w przestrzeni był jak żywa rzecz, jak zjawisko, które miało własną wolę, własny rytm. Na ekranach pojawiły się obrazy, które zaczęły układać się w geometryczne wzory, jakby sama przestrzeń była zapisana w matematycznych formach.


— Gotowi? — zapytała Anya, wpatrując się w ekran, gdzie spirala stawała się coraz bardziej wyraźna.


— Tak, kapitanie — odpowiedział Miguel, włączając systemy napędu w tryb najwyższej gotowości. — Wchodzimy w to.


Wszystko działo się szybko. Prom wszedł w wir, który wciągał ich do wnętrza spiralnej struktury. Kosmos wokół nich zniknął, jakby zniknęli w jakimś innym wymiarze, w jakiejś nieznanej przestrzeni, gdzie czas nie miał znaczenia. To było jak podróż przez ściany rzeczywistości, przez coś, co wykraczało poza znane im pojęcia.


Anya poczuła, jak grawitacja się zmienia. To nie była sztuczna siła, którą generowały systemy statku. To było prawdziwe zniekształcenie przestrzeni i czasu, które objęło ich prom. Czuła się, jakby była zanurzona w czymś nieziemskim, czymś, czego nie dało się opisać słowami.


— Trzymaj się, Miguel — powiedziała, choć jej głos zabrzmiał dziwnie spokojnie, jakby była w pełni opanowana. — Będziemy musieli podjąć decyzję w trakcie. Zanim wszystko się zakończy.


Miguel spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach było widać ten sam niepokój, który Anya czuła w sobie. Przełknął ślinę.


— Zawsze byłem gotowy na nieznane — odpowiedział, a w jego głosie brzmiała pewność, jaką tylko doświadczenie mogło dać. — I wierzę w ciebie, kapitanie.


Załoga milczała, czując jak prom wpada w wir, który wirował w przestrzeni. To było coś, czego nie potrafili zrozumieć. To było po prostu… inne. To nie była zwykła podróż przez przestrzeń. To była podróż w coś, co miało swoją własną logikę, swoją własną naturę.


Prom przeszedł przez wir. Anya poczuła, jak coś dziwnego ogarnia ją całkowicie. Jakby cały kosmos wokół niej zaczął się rozmywać, a ona sama stawała się częścią tej nieznanej całości. Czuła, jakby była niczym, jakby cała jej istota zanikała w tej nieskończonej przestrzeni.


W tej chwili, w tej kosmicznej ciszy, rozległ się dźwięk. To był cichy, wibrujący szum, który wypełnił przestrzeń statku. Brzmiał jak melodia, jak język, który zrozumiałaby tylko ta załoga, tylko ci ludzie, którzy przez to przechodzili.


To był sygnał. I to był ich moment.


Anya otworzyła oczy, gdy prom przestał drżeć. Na ekranach pojawiła się nowa forma. To było jak obraz z innego świata — struktura, która nie miała nic wspólnego z fizyką, jaką znali. To było jak coś, co żyło i oddychało w przestrzeni, nie przestrzegając żadnych znanych im praw.


— Co to jest? — zapytała Li Wei, jej głos pełen był zarówno podziwu, jak i lęku.


— To jest to — odpowiedziała Anya, patrząc na spirale, które powoli obracały się wokół siebie, wciągając ich w nieznane. — To odpowiedź na nasze pytanie. Ale musimy odkryć, co kryje się w środku.


Nagle coś w przestrzeni zaczęło się zmieniać. Z wielką prędkością. Obraz na ekranie zbliżał się, formując coś, co wyglądało na otwór — wejście do czegoś, co nie było naturalną częścią ich świata.


Anya czuła, jak zimny dreszcz przechodzi przez jej ciało. To był moment, w którym nie mogła cofnąć się ani na krok. Coś, co zbliżało się do nich, zmieniało przestrzeń. To, co wpadli, nie miało nic wspólnego z tym, co znali z podróży międzygwiezdnych. Byli świadkami czegoś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. I wiedzieli, że to był ich moment.


— Zbliżamy się do centrum — powiedziała cicho Anya. — Bądźcie gotowi na wszystko.


Zbliżali się do nieznanego.


Zbliżali się do centrum tego, co miało być ich przeznaczeniem. Anya poczuła, jak grawitacja wokół nich zaczyna się zmieniać — nie w sposób, jakiego można by się spodziewać, lecz bardziej subtelnie, jakby same prawa fizyki przestawały działać w sposób, który znali. Prom przesuwał się w przestrzeni, a wokół nich pojawiły się kolejne zniekształcenia, tworzące wokół nich nieznane, nieprzewidywalne formy.


— Kapitanie, wyświetlam na ekranach — zameldował Noah Patel, jego głos nie zdradzał lęku, ale była w nim wyraźna koncentracja. — Zmiana struktury przestrzeni… te formy, które się pojawiają — one są jak… nierealne. Żadne znane nam obiekty w kosmosie nie mogą się tak przemieszczać. Te zniekształcenia muszą mieć jakąś formę energetyczną, której jeszcze nie rozumiemy.


Anya nie odwróciła wzroku od ekranów. Wiedziała, że w tej chwili muszą działać wspólnie, a każda decyzja ma wagę. Na ekranie pojawił się obraz: spirale i wiry, które zmieniały się w geometrię przestrzeni, przyciągając ich, jakby same w sobie były żywą istotą. Stali na krawędzi czegoś, co wymykało się wszelkiemu pojmowaniu.


— Co się dzieje? — zapytała Li Wei, jej głos pełen był niepokoju, ale jednocześnie fascynacji. — Przecież to wygląda jak… żywy organizm. Tylko, że w skali kosmicznej.


— Dokładnie, Li Wei — odpowiedziała Anya, jej głos brzmiał niemal jak echo w pustce, jakby jej słowa były zagubione w tej przestrzeni. — To jest coś, czego ludzkość nie mogła przewidzieć. Mamy do czynienia z czymś, co nie jest martwe. To coś funkcjonuje, żyje w tej przestrzeni, ma własną logikę, której nie rozumiemy.


Tomasz Górski podszedł do konsoli, jego oczy przesuwały się po ekranach, na których pojawiały się kolejne anomalie.


— Kapitanie, sprawdzam dane nawigacyjne — powiedział, przesuwając palcami po hologramach. — Te fluktuacje nie są przypadkowe. To wygląda jak manipulacja czasoprzestrzenią. Te formy… muszą mieć coś wspólnego z tunelami, które wytworzyły się w poprzednich pomiarach. Coś, co zakłóca nasze trajektorie, zmienia struktury przestrzenne wokół nas.


Anya milczała przez chwilę. Czuła, jak w jej umyśle tworzy się obraz, jakby wszystkie elementy tej układanki powoli układały się w jeden, większy, bardziej przerażający obraz. Te spirale, te formy — to nie było przypadkowe. To miało swój cel. Ale jaki?


— Wszyscy przygotować się na pełną aktywację napędu — powiedziała w końcu, tonem, który nie zostawiał miejsca na wątpliwości. — Będziemy musieli przejść przez to, co tam jest. Dalsze dane będą niewystarczające bez doświadczenia. Będziemy musieli podjąć ryzyko.


Miguel skinął głową, wiedząc, że nie będzie miejsca na wahanie. To był moment, który zmieniłby wszystko. Chociaż wiedzieli, że podjęcie decyzji wiązało się z ogromnym ryzykiem, nie mogli już cofnąć się. Kiedy wszyscy spojrzeli na nią, jej głos był jedynym pewnym elementem, który mogli chwycić. Wiedzieli, że to, co nadchodzi, było już nieuniknione.


— Kapitanie — powiedział Miguel. — Działajmy. Będziemy musieli podjąć decyzje, ale robimy to razem.


— Tak — odpowiedziała Anya. — Razem.


Gdy ich prom wkraczał coraz głębiej w przestrzeń spirali, Anya poczuła, że to, co teraz doświadczają, wykracza poza wszelkie granice ludzkiego pojmowania. Wokół nich przestrzeń zmieniała się w coś, czego nie mogli zrozumieć. Wydawało się, że nie tylko czas, ale cała ich percepcja rzeczywistości zaczęła się rozmywać. To było jak sen, który stawał się bardziej rzeczywisty z każdą sekundą.


Na ekranach pojawiły się nowe zniekształcone obrazy. Te formy, te spirale, które wirowały wokół nich, zaczęły zbliżać się z nieprzewidywalną prędkością. Ich kształty były coraz bardziej złożone, niemal organiczne, jakby same w sobie były częścią większej, niepoznanej struktury. Ciało statku zaczęło drżeć pod wpływem energii, którą prom odbierał z otaczającej przestrzeni.


— Przestrzeń… nie jest już przestrzenią — powiedziała Li Wei, jej głos drżał od emocji. — To jest coś, co nie ma związku z żadną znaną nam fizyką. Jakbyśmy wchodzili w struktury, które same w sobie są żywe. To jak patrzenie na obraz, który nigdy się nie kończy. To nie jest fizyka. To nie jest przestrzeń.


— Zgoda, Li Wei — odpowiedziała Anya. — To coś, co nie tylko nas otacza, ale na pewno wpływa na naszą percepcję. To, czego teraz doświadczamy, wykracza poza jakiekolwiek wyobrażenie. Musimy być ostrożni, ale nie możemy się wycofać. Chcemy zrozumieć, co kryje się za tym wszystkim.


Miguel spojrzał na nią, pełen oddania i gotowości. Wiedział, że podjęcie tej misji, tej decyzji, wiąże się z wielkim ryzykiem, ale nie był sam. Anya była z nimi, a z nią wiedzieli, że byli gotowi na najgorsze i najlepsze.


— Kapitanie — powiedział, jego głos pełen powagi. — Podejmujemy ryzyko. Ale to jest także nasza szansa. Musimy podjąć decyzję teraz, w tej chwili. Co jeśli to, czego szukamy, już czeka na nas?


— Zgadza się, Miguel. — Anya skinęła głową, patrząc na ekran. — Ale jesteśmy gotowi. I to zrozumiemy.


Ich prom wkraczał głębiej w przestrzeń spiralnego otworu. To, co zaczynało się jako naukowa misja, teraz stawało się czymś, co może zmienić wszystko. To była ścieżka, której nie mogli cofnąć. To był ich moment.


Wokół nich wszystko zaczynało wirować, a przestrzeń wypełniała się dziwnymi formami, które nie były z tego świata. To był początek czegoś nowego, czegoś, co miało ich zmienić.


Prom przesunął się jeszcze głębiej, a przestrzeń, która otaczała ich, stała się czymś, co zaczęło żyć. Zbliżali się do centrum spirali. Było jasne, że to, co za chwilę odkryją, nie tylko zmieni ich, ale także ludzkość.


Prom przesuwał się przez zmieniające się formy przestrzeni. Każdy ich ruch w tym nowym, nieliniowym świecie czuł się jak podróż w głąb nieznanej rzeczywistości. Jakby sami stali się częścią tego, co ich otaczało. Wzrok Anyi był utkany w tym chaosie, jej umysł zaczynał rozumieć, że nie wszystko w tym miejscu poddaje się klasycznym regułom. Działały tu inne zasady, nieznane nawet najbardziej zaawansowane teoriom fizyki. Ale to, co czuli, nie było tylko lękiem — to było przyciąganie, jakby cała ich misja nie była tylko przypadkiem. Ktoś, coś, chciało ich tu, w tej chwili, w tym miejscu.


— To się dzieje — powiedział Noah Patel, jego głos był bardziej niż spokojny, miał w sobie jakąś dziwną pewność. Był opanowany, jak zawsze, ale teraz jego ton wyrażał coś innego — zrozumienie. — Mamy kontakt.


W przestrzeni wokół nich zaczęły pojawiać się formy, które były w pełni żywe, a zarazem nieprzewidywalne. Tworzyły się spirale, zawirowania, a wokół nich pulsowały energię nieznanych długości fal. Kształty były wielowymiarowe, nieregularne, ale wciąż przypominały elementy, które mogłyby pasować do wzorców z Fibonacciego, które Anya widziała wcześniej, tylko że teraz były one jakby żywe, zmienne.


Anya spojrzała na ekran. Jej oczy rozbłysły.


— To… to nie jest tylko jeden punkt w przestrzeni. To jest struktura. Mamy tu do czynienia z czymś o wiele większym — powiedziała, jej głos brzmiał jak odkrycie, ale wciąż pełne niepewności. — To coś wykracza poza wszystkie nasze wyobrażenia. To nie jest zwykły sygnał. To… mapa. Zmieniająca się mapa przestrzeni. A teraz rozumiem, co chcieliśmy zobaczyć, czego szukaliśmy.


Wtedy na ekranie pojawiły się kolejne dane, w których wzory zaczęły nabierać kształtów, jakby sama przestrzeń reagowała na ich obecność, wytwarzając coraz bardziej skomplikowane, organiczne formy. Spirale stały się bardziej wyraźne. Anya zaczęła dostrzegać kształty, które przypominały cykle. Rytm.


— Spójrz na to, kapitanie — powiedział Miguel, wskazując na część ekranu, gdzie zaczęły pojawiać się nieregularne formy. — Zaczyna to wyglądać jak… kalendarz. Albo sekwencja. Nie wiem, jak to nazwać. Ale to nie jest przypadkowe. To są oznaczenia.


Anya przyjrzała się uważniej. To, co widzieli, wciągało ich w swoje wnętrze. Spojrzała na to przez chwilę, a potem wzięła głęboki oddech.


— To jest komunikacja — powiedziała w końcu, a jej głos wypełniła pewność. — Ktoś, coś, chce, żebyśmy rozumieli. To nie jest przypadkowe. To zorganizowany wzór.


— Dobrze, kapitanie — odpowiedział Miguel. — Jakie są nasze instrukcje? Co teraz robimy?


Anya zawahała się, czując ciężar odpowiedzialności za cały zespół, za życie każdego z nich. Wiedziała, że to, co się teraz działo, mogło zmienić wszystko, ale nie mogli wrócić. Byli już za daleko.


— Musimy wejść głębiej — odpowiedziała w końcu, jej głos był spokojny, ale wyraźnie pełen determinacji. — Musimy zrozumieć, co się za tym kryje.


Wtedy na ekranie pojawił się nowy obraz. Zniekształcone formy, wirujące przestrzenie, które zaczynały wciągać ich coraz głębiej. Było jasne, że to, co zaczęli rozumieć, było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ta struktura przestrzeni, te spirale, były zaproszeniem, ale także ostrzeżeniem.


— Musimy podjąć ryzyko — powiedziała Anya. — Zatrzymanie się teraz nie wchodzi w grę.


Zespół spojrzał na nią, a potem na siebie nawzajem. Każdy z nich wiedział, co to oznacza. Wiedzieli, że to już nie była tylko misja naukowa. To była ich szansa na coś większego. Ale także ryzyko, które mogło ich zniszczyć. Nikt się nie wycofał. Każdy z nich był gotów.


— Zgodnie z planem, kapitanie — odpowiedział Miguel, skinął głową. — Działajmy.


Prom zaczął powoli wchodzić głębiej w spirale, wchłaniając się w głąb przestrzeni. To, co widzieli na ekranach, było niczym więcej niż tylko jednym z wielu wymiarów tej rzeczywistości, która właśnie zaczynała ich pochłaniać.


Formy zaczęły się zmieniać. Odczyty wskazały na kolejne anomalie. Zmieniały się nie tylko wizualnie, ale zaczęły działać na poziomie kwantowym. Byli blisko.


Anya poczuła narastający niepokój, ale wciąż czuła, że nie ma już odwrotu. Byli zbyt blisko, by teraz zawrócić. Zbyt blisko, by nie zrozumieć, co to naprawdę znaczy. Wszystko, co zrobili, doprowadziło ich do tego punktu. Czuła, że to, co teraz odkryją, będzie kluczem do wszystkiego, co wydarzy się potem.


I wtedy… nagle. Wszystko się zatrzymało.

Przestrzeń przed nimi nagle zamarła. Spiralne formy, które wcześniej krążyły wokół nich, zniknęły. Zamiast nich rozciągała się teraz absolutna pustka, jakby przestrzeń wycofała się, by zrobić im miejsce. Cały statek, cała załoga, zatonęli w tej nieopisanej ciszy.


Anya zerknęła na ekran, na który nanosiły się kolejne dane. Żadne z systemów nie wykazywało oznak uszkodzeń, ale coś w powietrzu zmieniło się. Czuła to. To nie była tylko fizyczna przestrzeń, którą widziała przez iluminatory. Czuła to w swojej skórze, w głowie, w każdym oddechu. Coś się zmieniło. Coś nieoczekiwanego.


— Co się stało? — zapytała spokojnie, choć wewnętrznie była pełna niepokoju. Odpowiedzi przychodziły z różnych miejsc na statku.


— Nie wiem, kapitanie — odpowiedział Noah Patel. Jego głos był nieco bardziej napięty niż zazwyczaj. — Wszystko zniknęło. Cała struktura, którą widzieliśmy, zniknęła w jednej chwili. A przestrzeń wokół nas jest… nieprzewidywalna.


Anya spojrzała na ekran, widząc jak fale danych przesuwają się w dziwnym, nieznanym kierunku. Wzory, które wcześniej były regularne, teraz przechodziły w chaos, jakby same podważały swoje podstawy. Niektóre urządzenia zaczęły lekko szumieć, jakby coś zakłócało ich działanie, ale nic nie wskazywało na awarię.


— OSIRIS, sprawdź wszystkie systemy — powiedziała Anya. Jej głos był twardy, ale w jej oczach było coś, czego nie widział nikt, oprócz niej. Przerażenie. Obawiała się, że to, co się teraz dzieje, nie jest w pełni pod ich kontrolą.


Głos SI był spokojny, neutralny, ale odczuwała w nim coś, czego wcześniej nie miała okazji usłyszeć.


— Wszystkie systemy działają w normie, kapitanie. Jednak zauważam nieznane fluktuacje w polu grawitacyjnym. Odczyty wskazują na… potencjalne zmiany w rzeczywistości przestrzennej.


— Potencjalne zmiany? — zapytała Anya, jej wzrok przesunął się na Miguela, który siedział obok niej, analizując dane. — Co to oznacza?


Miguel podniósł wzrok z ekranu. Jego twarz była poważna, a w jego oczach widać było, że zaczyna rozumieć to, co się działo.


— To nie jest tylko zmiana w przestrzeni. To coś, co zmienia naszą percepcję samej rzeczywistości. Być może nie tylko my jesteśmy tu w tej chwili. Może coś innego. Może to… nie jesteśmy sami w tej przestrzeni.


Wszyscy na mostku zamilkli. To, co powiedział Miguel, było prawdopodobnie jedną z najbardziej przerażających hipotez, jakie mogli rozważyć. Wzory spirali, które tak długo analizowali, stały się czymś więcej niż tylko zagadką matematyczną. To mogła być brama, ale i pułapka. I teraz, gdy wszystko wokół nich zamarło, zaczynali rozumieć, że nie tylko ich statek podróżował przez kosmos — coś innego mogło podróżować razem z nimi.


— Kapitanie, dostrzegam zmiany w strukturze przestrzennej przed nami — powiedział Noah, patrząc na ekran. — To nie tylko zmiany w polu grawitacyjnym. To coś o wiele bardziej zaawansowanego, co nie pasuje do żadnej z naszych teorii o przestrzeni i czasie. Wydaje się, że coś lub ktoś wyznacza naszą trajektorię. To nie jesteśmy my.


Anya zacisnęła palce na oparciu fotela. To, co widzieli teraz, było czymś, co nie miało żadnych precedensów. Nie było to tylko przejście do nowej strefy galaktyki. To było coś, co wykraczało poza znane prawa fizyki. I coś, co nie było naturalne.


— OSIRIS, aktywuj pełną ochronę — rozkazała Anya, czując, jak wszystkie jej mięśnie napinają się w napięciu. — Włącz procedury awaryjne. Musimy być gotowi na wszystko.


SI odpowiedziała natychmiast:


— Procedury awaryjne aktywowane. Osłony energetyczne włączone na maksimum. Wszystkie systemy stabilizacji grawitacji działają zgodnie z wymaganiami. Zaczynamy przesyłać dane do Ziemi.


Anya poczuła, jak wzrasta napięcie na statku. Każdy z członków załogi siedział w ciszy, wpatrując się w ekrany, czekając na kolejne zmiany. Byli gotowi. Ale to, co się działo, wykraczało poza jakiekolwiek przygotowanie. Ich misja, ich życie, nie było już tylko przed nimi. Zaczynali rozumieć, że to, co miało nadejść, będzie miało konsekwencje nie tylko dla nich, ale i dla całej ludzkości.


I wtedy, jakby w odpowiedzi na ich przygotowania, z przestrzeni przed nimi zaczęły wyłaniać się nowe kształty. Były to spirale, ale teraz pulsowały z żywą mocą, jakby były wyrazem inteligencji, nie czegoś przypadkowego. To, co widzieli, nie było częścią przestrzeni, jaką znali. To była struktura.


Zapanowała cisza na mostku.


— To… to jest żywe — powiedział Miguel, patrząc na ekran. — Coś komunikuje się z nami. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. To nie jest tylko sygnał. To jest coś więcej.


Anya nie odpowiedziała, tylko spojrzała na pulsujące spirale. Ich ruchy, ich wzory, zaczynały tworzyć coś, co było zbyt precyzyjne, zbyt zaplanowane, by można to było uznać za przypadek. To było jak zaproszenie, jak próba kontaktu z czymś, co żyło w innych wymiarach.


To coś, co czekało. To coś, co zaczynało się ich dotykać.


— Kapitanie — przerwał Noah, jego głos był teraz pełen niepokoju. — Odczyty z systemów są niestabilne. Fluktuacje są zbyt duże. Jeśli nie zatrzymamy tego teraz, cała struktura może… może nas wchłonąć.


Anya spojrzała na niego. Czuła, jak jej serce przyspiesza. Zrozumiała, że ten moment — ta przestrzeń, ten kontakt — mogły być ich ostatnią szansą. Wtedy wydała ostatnie polecenie.


— Przygotować kurs na środek spirali — powiedziała cicho. — To nasza jedyna droga. Wszystko, co widzimy, prowadzi nas tam. Wchodzimy głębiej.


Z każdym słowem stawali się częścią tej nieznanej rzeczywistości. Ich wybór był prosty: musieli podjąć ryzyko, by poznać to, co kryło się za tymi spiralami. Wzór, który widzieli, był początkiem czegoś. Czegoś, co na zawsze zmieniło ich przeznaczenie.


— OSIRIS, pełna gotowość — zakończyła Anya, poczucie nadchodzącego przeznaczenia unosiło się w powietrzu. — Rozpoczynamy finalną fazę misji.


Wszystko się zmieniło.


Statek zaczął poruszać się ku centrum spirali, ku odpowiedzi na pytania, które mogły zmienić wszystko.

Z każdym ruchem, silniki zaczynały pulsować w odpowiedzi na polecenia, a silne wibracje sprawiały, że załoga czuła na sobie każdy milimetr tej podróży. Każdy ich ruch, każdy oddech był teraz zsynchronizowany z tym, co czekało na nich w centrum spirali.


— Wszystko gotowe, kapitanie — powiedział Elias, który znajdował się przy systemach nawigacyjnych. Jego głos brzmiał spokojnie, ale widać było na jego twarzy napięcie, które towarzyszyło każdemu, kto wiedział, że czeka ich nieznane.


Anya skinęła głową i spojrzała na resztę załogi. Miguel stał tuż obok niej, z rękami spoczywającymi na panelach kontrolnych. Jego oczy, choć zazwyczaj spokojne, teraz zdradzały pewien niepokój. Ale były to tylko cienie na tle zdecydowania, które z każdą minutą rosło.


— Czas na akcję. Przechodzimy do etapu skoku — powiedziała Anya. — Przygotować się na wszystko.


Wzrok Anyi przesunął się na resztę załogi: Tomasz, Yuki, Li Wei, Noah. Każdy z nich był gotowy, choć nikt nie wiedział, co dokładnie czeka ich w tym nowym, nieznanym wymiarze.


— OSIRIS, uruchomić napęd oscylacyjny — rozkazała, czując, jak napięcie rośnie w powietrzu.


Systemy promu zaczęły pracować na pełnych obrotach. Załoga czuła lekkie drżenie, jakby sama przestrzeń wokół nich miała zamiar się rozciągnąć i zniekształcić. Czuć było, jak zaczynają wchodzić w obszar o silnym wpływie grawitacyjnym, który miał je pchnąć ku centrum spirali.


Miguel rzucił okiem na wyświetlacze.


— Prędkość maksymalna — powiedział z lekkim uśmiechem, choć w jego oczach wciąż czaił się niepokój.


— To teraz — odpowiedziała Anya, patrząc na ekran, który pokazywał trajektorię. Wydawało się, że spirala zaczęła się materializować na ekranie, tworząc wir, który wciągał prom i załogę. Wokół nich zaczęła pojawiać się niezwykła zniekształcona przestrzeń, jakby rzeczywistość przestała być stała.


Prom zbliżał się do centrum spirali. Czuć było, jak napięcie w załodze rośnie, jakby każdy z nich czuł, że teraz nie ma już odwrotu. To była ta chwila, na którą czekali od początku misji — pierwszy kontakt z czymś, co wykraczało poza granice ich zrozumienia.


— Grawitacja niestabilna — powiedziała Yuki, gdy prom przeszedł przez kolejną warstwę przestrzeni. — Prawie jakbyśmy byli w dwóch miejscach naraz.


Prom powoli zanurzał się w wirze spirali. Kolory na ekranie stawały się coraz bardziej nieregularne, jakby przestrzeń zaczęła pękać. Załoga czuła to w kościach. Rzeczywistość wokół nich falowała, niczym morze, które uderza o brzeg. I wtedy poczuli to — coś, czego nie da się opisać słowami. Byli świadkami zjawiska, które wykraczało poza wyobrażenia. Zaczęli wchodzić w przestrzeń, która miała zupełnie inne zasady.


— Słyszycie to? — zapytał Noah, przerywając ciszę na mostku. Jego wzrok był utkwiony w monitorze.


Anya spojrzała na ekran. Na chwilę wstrzymała oddech. Zmieniały się kolory, struktura spirali zaczynała migotać, a wokół promu pojawiły się dziwne, pulsujące fale energii. To było jak obserwowanie obiektu, który nie był w stanie samego siebie.


— Coś z nami komunikuje — powiedziała Li Wei, w jej głosie brzmiała ciekawość, ale i lęk. — To nie jest zwykły sygnał. To jak fala, która się zmienia, jak… odbicie, ale z różnych źródeł.


Załoga poczuła, jak ich ciała stają się coraz lżejsze. To było jak przejście przez tunel, w którym nie tylko czas, ale i przestrzeń stawały się elastyczne. Przestrzeń, która nie poddawała się fizyce, jaką znali.


— Trzymamy kurs — powiedział Miguel, choć jego ton zdradzał, że coś w tym wszystkim zaczynało go przerażać. — Będziemy musieli przejść przez to jeszcze raz, by wrócić.


Ale Anya była pewna, że nie chodziło już o powroty. W tym momencie rozumiała, że ich misja zmieniła cel. Nie chodziło już tylko o badanie, o przetrwanie. Chodziło o zrozumienie. Czegoś, co próbowało z nimi komunikować się, czegoś, co wychodziło poza ludzkie rozumienie.


Kiedy prom przeszedł przez centralny punkt spirali, na ekranie pojawił się obraz. Był to fragment jakiejś przestrzeni, która wydawała się być połączona z czymś w ich własnej rzeczywistości, ale… to było inne. Obiekt w oddali, który wyglądał jak żywy organizm, coś, co zaczęło być częścią ich doświadczenia.


Załoga poczuła, jak serca biją szybciej. Byli o krok od odkrycia, które mogło zmienić wszystko.


— To jest to. To jest odpowiedź. — Głos Anyi brzmiał spokojnie, ale z ogromnym ładunkiem emocji. Patrzyła na ekran, który teraz wyświetlał dziwny obiekt, który wykraczał poza wszystko, co znali. Wydawało się, że to coś miało ich oczekiwać.


I wtedy, w chwili największego napięcia, ekran zaczął się zacierać. Cały obraz na chwilę stał się chaotyczny, zniekształcony, jakby coś próbowało połączyć ich z tym, co widzieli. Wydawało się, że w tej samej chwili przekroczyli granicę — nie tylko przestrzenną, ale i czasową.


— To… to nie jest tylko sygnał — powiedział Noah, patrząc na monitor. — To jest coś, co chce nas zobaczyć.


Anya uśmiechnęła się delikatnie.


— Tak. I teraz musimy zrozumieć, co to oznacza.


Kiedy prom przeszedł przez granicę spirali, załoga była świadoma, że wkroczyli w obszar, którego nie da się opisać słowami. Światła na pokładzie zaczęły migotać, a sygnały alarmowe na chwilę zamilkły, co wywołało uczucie niepokoju. To, co wcześniej wydawało się być tylko technologiczną niepewnością, teraz stało się czymś, czego żadne z nich się nie spodziewało.


Anya spojrzała przez iluminatory promu, ale to, co zobaczyła, nie przypominało niczego, co kiedykolwiek widziała w przestrzeni kosmicznej. Wszystko wokół nich było jakby zniekształcone, jakby same gwiazdy, które jeszcze kilka minut temu świeciły jasno, zaczęły się wykrzywiać, tworząc hipnotyzujące, nieziemskie kształty. Ciemne wiry i niejasne, świecące plamy zaczęły się przemieszczać w ich stronę, a załoga poczuła silny nacisk na klatki piersiowe, jakby przestrzeń wokół nich gęstniała.


— Co się dzieje? — zapytał Miguel, jego głos był nieco przytłumiony, a na jego twarzy widać było niepokój. Był doświadczonym oficerem, ale to, co działo się teraz, nie miało żadnych analogii do dotychczasowych doświadczeń.


Anya zamrugała, czując, jak jej oczy mrużą się w kierunku wibracji, które zaczęły przeszywać powietrze w promie. Na ekranach monitorów pojawiły się dane, które nie miały sensu. Wskaźniki, które zwykle były stosowane do mierzenia położenia i prędkości, teraz zaczęły drgać, a wartości zaczęły przybierać dziwne, nielogiczne zmiany.


— OSIRIS, status? — zapytała Anya, głos jej drżał tylko lekko, choć sama była świadoma, jak potężny jest ten moment.


OSIRIS odpowiedział, choć w jego głosie dało się wyczuć coś, czego zwykle nie było. Choć SI była zawsze precyzyjna i zimna, teraz brzmiał jakby bardziej… ludzki.


— Kapitan, mamy zakłócenia w wszystkich systemach. Wskaźniki grawitacyjne wskazują na niestabilność, pole elektromagnetyczne jest silnie zaburzone, a struktura przestrzeni wokół nas wykazuje nieznaną falę częstotliwości. Sygnały z zewnątrz są trudne do odczytania.


— Co to oznacza? — zapytał Miguel, niemal w panice. — Znajdujemy się w centrum spirali. Mamy dotrzeć tam, ale nie wiemy, co się dzieje z tą przestrzenią.


Anya zaciągnęła głęboki oddech, próbując zachować spokój. To, co się działo, nie było wynikiem żadnego znanego zjawiska. Ich technologia, choć zaawansowana, napotykała coś, czego nie potrafiła zrozumieć.


— Musimy kontynuować — powiedziała twardo, choć w jej oczach odbijał się strach. Była gotowa na wszystko, ale to, co widzieli teraz, wykraczało poza wszystko, czego się spodziewali.


Z każdym krokiem, który podejmowali, spirala stawała się bardziej realna, a wszystko wokół nich pulsowało. Czas zdawał się zwalniać, a przestrzeń rozciągała w nieskończoność, jakby sama fizyka nie obowiązywała. Miguel spojrzał na ekran, gdzie pojawiła się kolejna grafika spirali, ale była zupełnie inna niż poprzednia. Wydawało się, że nie tylko czasoprzestrzeń, ale i sama struktura Wszechświata zaczynała się giąć wokół nich.


Nagle, wśród migoczących ekranów i rosnącej ciszy, systemy promu wysłały komunikat. Był to sygnał radiowy, o którym Anya nie miała pojęcia.


— To niemożliwe — szepnęła do siebie. — To jest coś, czego nie rozumiem.


Z głośników rozległ się cichy dźwięk, a po chwili na ekranach pojawił się fragment obrazu. Ktoś wzmocnił sygnał. Anya widziała na ekranie ciemne kształty — były to postacie, jednak tak zniekształcone, że trudno było je rozpoznać.


Na chwilę obraz zniknął, a potem pojawił się ponownie. Były to postacie w ciemnych, dziwnie zmodyfikowanych skafandrach. To były postacie, które przypominały załogę Vega-9. Wyglądały jakby zmieniły się w coś obcego, ale nie były martwe. Wręcz przeciwnie, to coś wciąż żyło, choć w niepokojący sposób. Ich twarze były pokryte nieznaną substancją, która wyglądała jak coś organicznego, ale miała w sobie coś mechanicznego.


— To… to nie może być — powiedział Miguel, patrząc na ekran. — To są oni, to muszą być oni. Ale coś jest z nimi nie tak.


Nagle załoga usłyszała cichy szum w systemach komunikacyjnych. Wstrzymali oddech.


Z ekranu zaczęło wydobywać się słowo, jedno po drugim. Słowa były nielogiczne, nie miały sensu w żadnym znanym języku, ale były jak echo, jak melodia, która na chwilę zdawała się zbliżać do ich umysłów.


— Oni są z nami. — Anya czuła, jak ciarki przechodzą jej po plecach, kiedy to zdanie zabrzmiało w ich uszach. — „Oni są z nami”.


Nie mieli pojęcia, co to oznacza. Zanim jednak zdążyli zareagować, wszystkie systemy na pokładzie promu zaczęły nagle odmawiać posłuszeństwa. Komunikacja z Odyssey zanikła. Ekrany na chwilę zgasły, a jedyną rzeczą, która pozostała, był niepokojący szum w tle. Kiedy systemy się wyłączyły, wciąż słychać było ten sam szum, ale tym razem bardziej niepokojący.


— Co to jest? — zapytał Miguel, jego głos pełen napięcia.


— Musimy dotrzeć do centrum spirali. — Odpowiedziała Anya, choć jej głos był bardziej wątły, niż zwykle. — Musimy zrozumieć, co się dzieje.


Załoga była gotowa na wszystko, ale coś w ich wnętrzach podpowiadało im, że nie będą już tacy sami. Kiedy prom wchodził głębiej, przestrzeń wokół nich stawała się coraz bardziej obca.


W tej chwili nikt nie wiedział, co ich czeka.

Kiedy prom zbliżył się do centrum spirali, Anya poczuła, jakby cała przestrzeń wokół nich zaczęła się zapadać w nieskończoną otchłań. Wszystko, co dotychczas rozumieli jako fizykę, zmieniało się w coś niepojętego. Zewnętrzna przestrzeń zaczynała drgać w sposób, którego nie dało się wyjaśnić żadnymi znanymi teoriami. W powietrzu unosiła się niemal wyczuwalna wibracja, a załoga siedziała cicho, wpatrując się w ekrany, które teraz były pełne dziwnych, nieznanych danych.


— OSIRIS, jakie są dane? — zapytała Anya, ale jej głos był cichy, prawie jak szept.


Sztuczna inteligencja odpowiadała jak zwykle, spokojnym, choć dziwnie zmienionym tonem.


— Dane wskazują na silne zakłócenia w polu grawitacyjnym, kapitan. Zgodność przestrzeni jest zniekształcona. Wzorce energetyczne wskazują na istnienie struktury pozaczasowej. Przestrzeń w tym obszarze nie reaguje na klasyczne modele fizyczne.


Anya poczuła, jakby same gwiazdy zniknęły w ciemności. Spojrzała na ekran. Zamiast klasycznych widoków galaktyk, widziała coś zupełnie innego. Zamiast nieprzeniknionej czerni, wokół nich zaczęły pojawiać się wiry energii. Przestrzeń zdawała się być rozciągana i zgięta, jakby sama natura kosmosu przestawała być stabilna. To było jak wejście do innego wymiaru, zupełnie nowego świata, w którym prawa fizyki nie miały już sensu.


W tej ciszy, w tej niemożności działania, Miguel wyjął tablet ze swojego plecaka i położył go na stole przed Anyą. Na ekranie migotała mapa — wykrzywiona, przerażająca. Skupiając się na niej, dostrzegli, że ich położenie w przestrzeni jest nieznane, poza granicami wszystkich dotychczasowych kartografii kosmicznych.


— Jesteśmy w miejscu, które nie istnieje na żadnej z naszych map — powiedział cicho Miguel. — To coś, czego nie można zrozumieć. A jednak tu jesteśmy.


Anya poczuła, jak przez jej ciało przechodzi nieprzyjemne uczucie — jakby ich rzeczywistość zaczęła się zapadać pod wpływem czegoś, czego nie mogli pojąć. Więc naprawdę istniał inny świat, który nie został nigdy zrozumiany ani zarejestrowany przez ludzkość.


— Zatrzymajmy się na chwilę — dodała Li Wei, jej głos był drżący. — To nie jest tylko naukowy problem. To… to, czego się boję. Jesteśmy w miejscu, które jest dla nas zupełnie obce. Nie wiemy, co się wydarzy, gdy dotrzemy do tego centrum.


Zanim Anya mogła odpowiedzieć, ekran nagle zgasł. Wszyscy spojrzeli na siebie, ale wtedy na nowo pojawił się obraz na monitorze. Tym razem na ekranie było tylko jedno słowo: „Oni”.


Poczuła, jak jej serce przyspiesza. Te słowa były zbyt bliskie. Załoga spojrzała na siebie w milczeniu. Nie wiedzieli, kto to mówił ani co oznaczało, ale to słowo — „Oni” — na zawsze zostanie w ich pamięci.


Wszystko zaczęło wibrować, przestrzeń wokół nich zdawała się ściskać. Prom drżał jakby miał wkrótce rozpaść się na kawałki, a światła na pokładzie zaczęły migać, jakby prom miał zniknąć. Miguel, który zawsze zachowywał spokój, teraz wyglądał na zaniepokojonego.


— Kapitan, coś się dzieje z napędem! — krzyknął. — Coś wkrótce nas pochłonie, musimy wyjść z tego miejsca!


Anya zamknęła oczy, wstrzymując oddech. Coś, co czuli od początku, teraz wydawało się bardziej realne. Ta spirala, która ich wciągała, nie była tylko strukturą kosmiczną. To było coś, co żyło, co patrzyło na nich, co czekało, aż wejdą głębiej, by pożreć wszystko, co pozostało.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 25.2
drukowana A5
za 73.75