Książkę tę dedykuję
Sobie
za odwagę, by podążać własną drogą.
Synowi Natanielowi
mojej gwiazdce z nieba.
Joannie Zdebel
za wielki dar przyjaźni.
Bożenie i Lechowi Cierpioł
za rozświetlenie mojej drogi.
Wszystkim tym, którzy wspierają mnie na co dzień. W szczególności:
/Karolinie Kapias, Annie Sierotnik, Jolancie Choińskiej, Karolowi Potyka, Weronice Wysockiej, Irkowi Kania, Barbarze Nowak, Anecie Dziereń.
Pani Magdalenie Golicz /psycholog, psychoterapeutce/
za niezwykły dar bycia mądrym i cierpliwym przewodnikiem.
Poszczególne wiersze są dedykacją dla wyjątkowych osób, dzięki którym moje życie stało się pełniejsze i nabrało wielu barw.
Specjalne podziękowania dla Anny Wiech
za fotografię, która zdobi okładkę i nadaje
wyjątkowość tej książce.
Wybaczenie
jak narodziny piękna
i jak bezcenny dar
jak za dotknięciem różdżki
wnet zniknął z życia czar
oddycham bez wysiłku
świat żywszy kolor ma
oddałam sercu wolność
opadła z oczu mgła
przeszłości już nie zmienię
ważne! co z nią zrobiłam
przestała być ciężarem mym
gdy SOBIE wybaczyłam
Wyliczanka
1 styczeń 2017 rok
wytchnienia
od radości
siły
zwątpienia
poprzez spokój
miły
niedosyt
tego co
odkryciem
zachwianie
lękiem jest
przed życiem
pragnienie
tego
jedynego
spokoju
mego
wewnętrznego
Rytm
25 styczeń 2017 rok
niebo osłoni ciszę
ciszę zabierze wiatr
wiatrem tym rozkołyszę
markotnych myśli świat
myśli zapamiętane
z nieodgadnionych warstw
warstwy wciąż odkrywane
a tuż pod nimi strach
strach ten rozbrzmiewa echem
paraliżując swą siłą
życie zamiera na moment
życia już tam nie było
było nie było natchnienie
kiełkuje zawsze od nowa
rytmicznie wybijam swój rytm
me serce już się nie chowa
Po drugiej stronie
15, 16 marzec 2017 rok
w otchłani ukryte
są słowa i czyny
w ciemności ten wstyd
co utyka
przesadne milczenie
zachwiana nadzieja
i ból
co w obrazach przenika
być dźwiękiem tak głośnym
by ustrzec się kresu
co bliższy jest czasem niż życie
być bardziej radością
co góry przenosi
by wiosną zakwitnąć
o świcie
spokojem co niesie
wytchnienie w podróży
Uchwycić chwilę
uchwycić chwilę
zatrzymać czas
mocą swych marzeń
zobaczyć blask
przekroczyć ciszę
by serce swe
usłyszeć znów
narodzić się
uchwycić chwilę
by poczuć wiatr
zatańczyć w deszczu
po prostu tak
przekroczyć lęku
granice dwie
by poczuć życie
w radości swej
Światło Anioła
8 styczeń 2017 rok
domu rodzinny
duszo błękitna
oddechem jestem
życiem zakwitłam
nic nie jest ważne
gdy słyszysz siebie
dialog ten często
wyzwaniem
szukasz swych marzeń
jak gwiazd na niebie
gdy spojrzysz w lustro
przestaniesz
moc ten odkryje
kto tętna życia
poczuje dotyk
w swej duszy
blask swój odzyska
którym rozświetla
serce
miłością poruszy
Sobie
Słowa niewypowiedziane
zbyt mało słów
zbyt dużo zdarzeń
któż to zrozumie
że w oka mgnieniu
wiatr rozkołysał świat
człek co wpatrzony
odwrócił wzrok
niby odważny
a jednak wstecz
niosą go nogi
tkwi w swych zwyczajach
i w swym nieładzie
tak wyróżniony
lecz czasem być
nie wystarcza
tchu w drugim brak
widzialne chce być
drugie przed pierwszym
lecz niepojęta jest siła jego
gdzieś pośród wichru
ta ciepła dłoń
ten zachwyt wieków
Westchnienie
schodami do nieba
po drzewie miłości
być może
to z Tobą łzy tracę
być więcej dotykiem
westchnieniem radością
lecz przecież
oddycham inaczej
po trochu zachłanna
ma moc i ma duma
kwiat życia
zatapia się w ciszę
niech barwna ma siła
wyłoni swe lico
chcę wiedzieć
czy znów Cię usłyszę
chcę wznieść się
na skrzydłach
otulić swą duszę
tak pustą chwilami bez Ciebie
chcę wierzyć że wierzę
nadziei co niesie
kolejny dzień poczuć
w swym niebie
Oczy
patrzę w lustro twarz ma wesoła
delikatnym uśmiechem się chwali
w dzień powoli żyję swym rytmem
krople deszczu mijając w oddali
czasem patrzę głęboko w swe oczy
które za łzy się schowały
dzień przeżyłam wesoło
lecz one wiele smutku doznały
patrzę często w drugiego człowieka
gdyż lustrzanym odbiciem mej duszy
widok ten drażni chwilami
cząstkę mnie głęboko poruszy
wtedy czas by zmienić coś
w sobie
Mały Aniele
już nie zamykam oczu mych
choć trudno czasem patrzeć mi
na smutek Twój mały aniele
bo nie mam wpływu
na Twych dorosłych
z nimi przeżyjesz następne wiosny
ja Ciebie Bogu
w modlitwie powierzam
i nie zasłaniam już uszu mych
chcę słyszeć wszystkie moje dni
choć trudno czasem słuchać jest
wystarczy przecież prosty gest
byś się uśmiechnął mały aniele
już nie zamykam ust gdy mówić chcę
bo ze spokojem wyrażam się
słowem i myślą swój kreuję świat
Gdy przyjdzie czas
gdy przyjdzie czas
to wezmę Cię za rękę
i tylko Tobie
w tej sprawie Panie ufam
gdy przyjdzie czas
hm…
czas przestanie istnieć
i w tę anielską pieśń się wsłucham
uniosę się ponad moje ciało
i za to życie Tobie podziękuję
a dusza moja będzie nadal żyła
w tym życiu
już niczego nie żałuję
gdy przyjdzie czas
hm…
nie czas by o tym myśleć
bo moje życie teraz takie cudne
i nadal chcę przeżywać to co piękne
za sobą mam już to co było trudne
gdy przyjdzie czas
Ty Ojcze będziesz czekał
bo Twoja miłość nieskończona jest
me życie już ofiarowałam Tobie
nie straszny jest mi jego kres
Aniołowie życia
pośród tysiąca gwiazd
jesteś na niebie Ty
to przez Twój piękny blask
wszystko dokoła lśni
świat zaczarowałaś
istnieniem swoim
nawet gdy cię nie ma
widzę Twe kolory
Aniołowie życia
zawsze w sercu moim
drogę mi wskazują
poprzez życie swoje
pośród tysiąca gwiazd
jesteś na niebie i Ty
sprawiasz że piękny jest świat
i że przeżywam swe dni
wśród tylu drzew
w tym wielkim lesie
nawet gdy nie ma Cię
Twe echo się niesie
/wiersz ten dedykuję Bożenie Cierpioł/
Aniele poeto
szepnij w me ucho aniele poeto
niech słowa płyną jak deszcz
powiedz mi proszę czemu
wiatr w oczy wieje pełne od łez
twarz ma zwrócona ku słońcu
smutek radość rozpiera
powiedz mi proszę aniele poeto
czemuż milczał tak długo
zastygłe słowa na ustach
oczy zmącone mgły smugą
niepokój czychał gdzieś blisko
radość smutek rozpiera
Tobie na przeciw aniele poeto
wychodzę by słowa usłyszeć
duszę ukoić serca nadzieją
i ukołysać się ciszą
do tańca zaprasza mnie życie
nie waham się nawet przez chwilę
/ z dedykacją dla Edyty Trzcionka/
Czekam
czekam na wiatr który porwie mnie
muśnie mą twarz ukołysze we śnie
zatańczy ze mną wśród gwiazd i blasku świec
na rękach swych uniesie mnie
czekam na deszcz który zmoczy mnie
w jego kałuży zanurzę stopy swe
po górach dolinach pobiegnę
Bóg ze mną zawsze, więc tylko przed siebie
czekam na drzewo i liści szum
przytulę się do niego oczyszczę myśli tłum
w jego konarach bezpiecznie schronię się
i w życiu obok niego nie tylko we śnie
czy na ogień czekam
ogień w sobie mam
czasem jest przyjazny czasem pali sam
łatwo go poskromić przy dobrym wietrze
co z deszczem przychodzi i drzewem bezpiecznie