#Odrodzenie
WSTĘP
Wpełzał do naszego życia jak podstępna żmija. Czy to sam szatan? Co się dzieje na świecie, który kiedyś emanował pięknem? Gdzie się podziali ludzie, którzy karmili się szczęściem? Do naszego życia wkradł się alfabet — zbiór liter, które układają się w bardzo niepokojącą konstelację, tworząc słowo — UMARŁY ŚWIAT.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Toksyczność jest okropna, prawda? To część charakteru danej osoby, czy też traumatyczne przeżycia, które wyjątkowo szkodliwie odbiły się na zdrowiu psychicznym ofiary? Fakty są takie, że osoby toksyczne nie będą miały tylko problemów z tobą, ale także ze samym sobą. Toksyczność w związku, w przyjaźni, w rodzinie… to nieprzepracowane traumy z dzieciństwa. Takie osoby stawiają granice zbyt blisko, nie dając swobody innym, zamykają ich w klatce. Toksyczność niesie za sobą gniew, poczucie porażki i niespełnionej miłości, ale także ból smutek i nienawiść. I o tym w tej części — o tym, jak toksyczność niszczy, jak denerwuje i jak sprawia, że mamy dość wszystkiego.
„SEN”
Każdy dzień zaczynam tak samo,
wiadomości spam, gdy wstaję rano.
Niewyraźny sen, szczęśliwy gaj,
muszę odejść, zanim będzie maj.
Te same myśli, ale dalej w to gram
dość mam wymyślonych dram.
Wczoraj jeszcze mnie kochasz,
dziś przeze mnie szlochasz.
Wielki sen, który się nie kończy,
co tak naprawdę nas łączy?
„RUCHOME PIASKI”
Na pustynię wspólnie weszli,
bo poszukiwali dobrej relacji.
Przemierzali, pod górę podeszli,
znaleźli wspólny język.
Od rana bez przerwy między
piaskiem, a niebem.
Z górki razem zeszli lepsi,
znaleźli, to co chcieli.
Wspólne cele, wspólne porażki,
w poszukiwaniu życiowej fraszki.
Przemierzali, na szczyt się wznieśli,
lecz, gdy zaczęli opadać — odeszli.
To nie ta sama więź jak wtedy,
kiedy do siebie podeszli.
Do dna poziom ponieśli,
znaleźli, a od prawdy odeszli.
„POKÓJ BEZ DRZWI”
Zrozumieć nie potrafię
Tylko przeprosić cię mogę
Za błędy, których nie widzę
I za wady, których nie czuję
Stawiasz mnie przed faktami
Nie dając szansy na obronę
Nie prosisz mnie o nic
Oskarżasz co noc
Wyjść nie potrafię
W tym pokoju nie ma drzwi
Opuścić nie próbuję
Bo wywołam gniew bogini
Więc pozostaję
Ty patrzysz jak się rozpadam
A potem, jak próbuję się pozbierać
Kochasz moje niepowodzenia.
„7:58”
Zadzwonię jak nie zapomnę
Jednak zapomnieć nie mogę
Twój gniew mnie przeraża
Dziewczyno, Bogini gniewu
Nie ma czasu na błędy
7:58 przypływa nieubłaganie
Początek ryku twojego telefonu
To czas wojny toczonej we mnie
Telefonu nie odbierasz
Obudzić się nie zamierzasz
Panika uderza w moje ciało
Konsekwencji nie będzie mało
Twój gniew uderza we mnie
Jak rozpędzony pociąg
Wasza Wysokość wreszcie wstała
Kara nie będzie mała…
„KRÓLESTWO”
Czuję, że nie wiem niczego
Nieświadomość zabija
Jednak ciebie mrok spowija
W twoim królestwie się topi
Prosisz mnie o coś
Jednocześnie wymagając
Drzwi mi nie otworzysz
Bo z tego piekła nie ma wyjścia
Anioł próbuje mnie wyciągnąć
Jednak nie potrafi
W pokoju brak okien i drzwi
Pozostał tylko strach
„ALUZJA”
Powiew zimnego wiatru
spowija moje ciało
jak nieustający dreszcz
Echo twoich słów
spływa po mnie
jak blada krew
Wartość twych ust
spowija mrok
którego nie rozumiem
Zimny oddech twój
sprawia, że zamarzam
w oceanie pustych serc
Jestem jak Jack
lecz ty nie jesteś Rose
tylko mrokiem z piekieł
Jesteś jak bazyliszek
zabijasz spojrzeniem
zimnym jak lód
Pustym jak moje serce
i jak mój wzrok
niewyrażający niczego prócz bólu
„OCZY”
Oczy jaskrawe
przeszłości krwawej
mocy oddanej