Wydrowa historia
Nad leśną rzeczką tuż za wielką skałą mieszkali Państwo Wydry. Kochali się ogromnie i wspólnie wiedli radosne życie. Dnie spędzali, pluskając się w wodzie i podróżując w poszukiwaniu idealnych gałęzi, patyków i innych cudów, które mogły się przydać przy budowaniu ich domku. Było to dla nich bardzo ważne, ponieważ marzyli o przytulnym gniazdku, w którym mogliby założyć rodzinę. Był to już najwyższy czas i oboje bardzo pragnęli mieć swoje małe dzieciątko.
Kiedy po długich tygodniach ich dom był już gotowy, Pani Wydra skakała z radości. Cieszyła się ogromnie i obmyślała plan dekorowania wnętrz. Ponieważ Pan Wydra był złotą rączką, potrafił wystrugać z drewna wiele pięknych rzeczy. Własnymi łapkami zbudował łóżko, szafki, stolik i krzesła. Wszystko prezentowało się znakomicie. Pani Wydra nie mogłaby być z niego bardziej dumna. „To skarb — mieć takiego zdolnego wydrowego męża!” — myślała. Kiedy na oknach zawisły firany, a na ścianach został powiększony ostatni obraz, ich domek był oficjalnie skończony. Nadszedł czas na świętowanie. Państwo Wydry zaprosili więc swoich leśnych przyjaciół i tańcowali do białego rana.
Zadowoleni i zadomowieni zaczęli rozmawiać o marzeniach. Największym z nich było posiadanie potomstwa: małej córki lub syna. Oboje zawsze chcieli mieć dzieci, a teraz kiedy zbudowali już dom, wszystko było możliwe. Mieli czas, miejsce i serca wypełnione miłością. Brakowało tylko tupotu małych stóp.
Szczęśliwi z rozpoczęcia nowej przygody, przystąpili do starań. Mijały dni, tygodnie, miesiące i… nic się nie działo. Smutna Pani Wydra nie zachodziła w ciążę. Oboje zaczęli się martwić, choć nadzieja wciąż wypełniała ich serduszka. Tak minął ponad rok — i Państwo Wydry postanowili udać się do lekarza. Po wielu długich badaniach i rozmowach przyszedł czas diagnozy. Stary, siwy doktor wszedł do pokoju i ze smutną poważną miną powiedział: