Uroki życia
Otwierasz oczy.
Jeszcze zbyt bezbronny, abyś mógł sam się obronić.
W swoich rodzicach bezgranicznie zakochany.
Z ciekawością poznajesz świat.
Nieraz upadasz, aby szybko otrzepać nogi i wstać.
Doświadczenie zdobywasz
Na własnych marzeniach i pomyłkach.
Przyjaźń i miłość to cel twojego życia.
Dorastasz.
Pierwsze siwe włosy.
Pierwsze zmarszczki na twojej skroni.
Patrzysz jak dorastają dzieci i wnuki.
W końcu nadchodzi taki dzień.
W którym spoglądasz za siebie.
Przypominasz sobie jak wiele przeżyłeś.
Wówczas najpełniej doceniasz to, co otrzymałeś.
Lub myślisz o tym jak wiele z siebie ofiarowałeś.
Czy spełniłeś któreś z dziecięcych marzeń?
Dzieciństwo z mamą
Każda z piosenek przez ciebie zaśpiewanych.
Każda z bajek przez ciebie opowiedzianych.
Każda z liter przy tobie przeczytanych.
Każde z marzeń dzięki tobie spełnionych.
Twój zapach i śmiech.
Stłuczony talerz.
Wyciągnięte dłonie.
Żal za każdą z wylanych łez.
Poznaję świat dzięki tobie.
I każdego dnia wyznaczam nowe cele.
To twoja obecność przypomina mi,
jak wiele dało mi dzieciństwo.
Powinnam tylko częściej ci mówić
Jak bardzo cię kocham mamo.
Wiedz, że kocham cię za wszystko.
Wystarczy się rozejrzeć
Rozejrzyj się wkoło.
A dostrzeżesz, że to co najlepsze.
Jest jeszcze przed tobą.
Choć twoje dzieciństwo dawno przeminęło.
Wciąż możesz odnaleźć radość w swoim życiu.
Wszyscy których na swojej drodze spotykasz.
Czegoś cię uczą
Coś wartościowego w twoje życie wnoszą.
Wystarczy, że docenisz to.
Rozejrzyj się wkoło.
A dostrzeżesz jeszcze w swoim życiu piękno
Dłoń
Nawet jeśli wybije godzina wojny
Ja nie przestraszę się
Dobrze wiem, że tata ochroni mnie
Dobrze to wiem
Jego niewidzialna dłoń
Nawet na chwilę nie opuszcza mnie
Strzeże mnie
Przed każdym złem
Już wyschły
Kiedyś było ciężko.
I wciąż płynęły mi łzy.
Brakowało mi sił.
Aby dalej żyć.
Myślałam, że to koniec jest.
Na szczęście.
Pozbierałam się.
Chociaż łzy.
Już nie płyną.
Ciężko mi, uśmiechnąć się.
Chociaż łzy, już wyschły.
Ja wciąż, nie uśmiecham się.
Nic nie czuję.
Serce pękło.
Wszystko jest mi obojętne.
Czy kiedyś wzejdzie słońce.
I przestanie padać deszcz.
Czy będzie lepiej.
Tego najbardziej chcę.
Nie wiem, jak dalej żyć, gdy nie czuję nic.
Nie wiem, jak poradzić sobie mam z tym.
By do walki nie stracić sił.
Wiem, że inni mają gorzej,
że nie powinnam zamartwiać się.
Lecz moja nadwrażliwość sprawia,
że zbyt szybko załamuję się.
Mój Atlasie
Ciężka twoja dola
Musisz dźwigać ciężar świata
Na swoich ramionach
Tak surowo cię ukarano
Tylko za to, że próbowałeś żyć inaczej
Niż ci kazano
Aby wszyscy już po wieczność pamiętali
Jesteś przeciw gdy nie jesteś z nami
Mówią o mnie Niobe
Wychowałam je na swoim łonie
Lecz odebrano mi dzieci moje
Teraz mam z kamienia serce i z kamienia dłonie
Czy jeszcze kiedyś spotkam dzieci swoje
Mówią nie płacz Niobe
Pustka
Pustki w domach
Pustki na ulicach
Nawet nieszczęście
Przed spojrzeniami
Ostatnich przechodniów
Umyka
Nie ma już dla nas jutra
Nie ma już dla nas dzisiaj
Więcej nie nazwiesz mnie
Swoją Eurydyką
Gdy Hades
Drzwi od wiecznego spoczynku
Już za mną zamyka
Mój kochany Odysie
Chociaż przed tobą
Obecnie rozciąga się morze
Chociaż przed tobą widoczny jest jedynie horyzont
Może pamięć o mnie wskaże ci bezpieczny ląd
Zaprowadzi cię tam gdzie twój dom
Może dziś
Może dziś nie wyjdę z domu
Ponieważ się boję
Że moje dłonie
Krwią znów zostaną splamione
Dlaczego wrogiem ma być dla mnie drugi człowiek
Czemu nagle ciosy mają wymierzać moje dłonie
Przecież to tak strasznie musi boleć
I czy faktycznie mogę udawać że jestem Bogiem
Mogę decydować o tym kiedy
Dla drugiej osoby nadszedł już koniec
Kiedyś było pięknie
Kiedyś mogłam przytrzymać męża za rękę
Zaczekać w kolejce po chleb
Zabrać dzieci na spacer
Teraz boję się nawet wrócić do domu
I czy o swoich cierpieniach
Mogę powiedzieć komuś
Kto zakończy te wojnę nareszcie
Aby znów było pięknie
Jadę w nieznane rejony
Jadę w nieznane rejony
Pociągiem dwuosobowym.
W drodze do marzeń spełnienia
Krzyczę do rychlego zobaczenia.
Czas gdzieś uumknął mi przez palce
Zagubiłam życia sens.
Mój pociag stoi w polu wykolejony.
Jak dlugo mogę powtarzać to choroby wina jest.
Lecz gdybym mogła urodzić się na nowo
Lub o tydzien cofnąć czas.
Nie zmienilabym nic w swoim życiu
Ponieważ dzięki błędom
Potrafię docenić, to co mam.
Trochę zimy, trochę lata
Zmienia liściom barwy
Podkreślając koloryt świata
I, choć słońce, wcześniej, już zachodzi
I, my także, już nie jesteśmy, tacy młodzi
Cieszmy się tym, co nam przynosi
Może jesień życia, chociaż trochę
Nadchodzącą starość, nam osłodzi
Urok samotności
Była ze mną w czasach młodości
I jest teraz, przy starości
Wierna powierniczka
Wszystkich smutków
Wszystkich złości
Znowu w moim życiu gości
Widać taki urok samotności
Gdy nikt inny
Już nie czeka
Gdy nikt inny
Już nie pamięta
Ona jedna mnie odwiedza
I po cichu obok siada
Abym nie była calkiem sama
I tak siedzę delikatnie uśmiechnięta
Że, jest ktoś, kto
Zawsze czeka
Zawsze pamięta
Pragnę tylko zapytać
Dokąd zmierza świat
Czemu tak pędzi
Czemu nawet na chwilę
Nie chcę się zatrzymać
Gdzie w tym pędzie
Podziałam wszystkie swoje marzenia
Wiem nie warto czekać na kolejną szansę
Bo i tak nie uzyskam drugiego życia