E-book
7.35
drukowana A5
21
Aby, znów było pięknie

Bezpłatny fragment - Aby, znów było pięknie


5
Objętość:
62 str.
ISBN:
978-83-8273-815-5
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 21

Uroki życia

Otwierasz oczy.

Jeszcze zbyt bezbronny, abyś mógł sam się obronić.

W swoich rodzicach bezgranicznie zakochany.

Z ciekawością poznajesz świat.

Nieraz upadasz, aby szybko otrzepać nogi i wstać.

Doświadczenie zdobywasz

Na własnych marzeniach i pomyłkach.

Przyjaźń i miłość to cel twojego życia.

Dorastasz.

Pierwsze siwe włosy.

Pierwsze zmarszczki na twojej skroni.

Patrzysz jak dorastają dzieci i wnuki.

W końcu nadchodzi taki dzień.

W którym spoglądasz za siebie.

Przypominasz sobie jak wiele przeżyłeś.

Wówczas najpełniej doceniasz to, co otrzymałeś.

Lub myślisz o tym jak wiele z siebie ofiarowałeś.

Czy spełniłeś któreś z dziecięcych marzeń?

Dzieciństwo z mamą

Każda z piosenek przez ciebie zaśpiewanych.

Każda z bajek przez ciebie opowiedzianych.

Każda z liter przy tobie przeczytanych.

Każde z marzeń dzięki tobie spełnionych.

Twój zapach i śmiech.

Stłuczony talerz.

Wyciągnięte dłonie.

Żal za każdą z wylanych łez.

Poznaję świat dzięki tobie.

I każdego dnia wyznaczam nowe cele.

To twoja obecność przypomina mi,

jak wiele dało mi dzieciństwo.

Powinnam tylko częściej ci mówić

Jak bardzo cię kocham mamo.

Wiedz, że kocham cię za wszystko.

Wystarczy się rozejrzeć

Rozejrzyj się wkoło.

A dostrzeżesz, że to co najlepsze.

Jest jeszcze przed tobą.

Choć twoje dzieciństwo dawno przeminęło.

Wciąż możesz odnaleźć radość w swoim życiu.

Wszyscy których na swojej drodze spotykasz.

Czegoś cię uczą

Coś wartościowego w twoje życie wnoszą.

Wystarczy, że docenisz to.

Rozejrzyj się wkoło.

A dostrzeżesz jeszcze w swoim życiu piękno

Dłoń

Nawet jeśli wybije godzina wojny

Ja nie przestraszę się

Dobrze wiem, że tata ochroni mnie

Dobrze to wiem

Jego niewidzialna dłoń

Nawet na chwilę nie opuszcza mnie

Strzeże mnie

Przed każdym złem

Już wyschły

Kiedyś było ciężko.

I wciąż płynęły mi łzy.

Brakowało mi sił.

Aby dalej żyć.

Myślałam, że to koniec jest.

Na szczęście.

Pozbierałam się.

Chociaż łzy.

Już nie płyną.

Ciężko mi, uśmiechnąć się.

Chociaż łzy, już wyschły.

Ja wciąż, nie uśmiecham się.

Nic nie czuję.

Serce pękło.

Wszystko jest mi obojętne.

Czy kiedyś wzejdzie słońce.

I przestanie padać deszcz.

Czy będzie lepiej.

Tego najbardziej chcę.

Nie wiem, jak dalej żyć, gdy nie czuję nic.

Nie wiem, jak poradzić sobie mam z tym.

By do walki nie stracić sił.

Wiem, że inni mają gorzej,

że nie powinnam zamartwiać się.

Lecz moja nadwrażliwość sprawia,

że zbyt szybko załamuję się.

Mój Atlasie

Ciężka twoja dola

Musisz dźwigać ciężar świata

Na swoich ramionach

Tak surowo cię ukarano

Tylko za to, że próbowałeś żyć inaczej

Niż ci kazano

Aby wszyscy już po wieczność pamiętali

Jesteś przeciw gdy nie jesteś z nami

Mówią o mnie Niobe

Wychowałam je na swoim łonie

Lecz odebrano mi dzieci moje

Teraz mam z kamienia serce i z kamienia dłonie

Czy jeszcze kiedyś spotkam dzieci swoje

Mówią nie płacz Niobe

Pustka

Pustki w domach

Pustki na ulicach

Nawet nieszczęście

Przed spojrzeniami

Ostatnich przechodniów

Umyka

Nie ma już dla nas jutra

Nie ma już dla nas dzisiaj

Więcej nie nazwiesz mnie

Swoją Eurydyką

Gdy Hades

Drzwi od wiecznego spoczynku

Już za mną zamyka

Mój kochany Odysie

Chociaż przed tobą

Obecnie rozciąga się morze

Chociaż przed tobą widoczny jest jedynie horyzont

Może pamięć o mnie wskaże ci bezpieczny ląd

Zaprowadzi cię tam gdzie twój dom

Może dziś

Może dziś nie wyjdę z domu

Ponieważ się boję

Że moje dłonie

Krwią znów zostaną splamione

Dlaczego wrogiem ma być dla mnie drugi człowiek

Czemu nagle ciosy mają wymierzać moje dłonie

Przecież to tak strasznie musi boleć

I czy faktycznie mogę udawać że jestem Bogiem

Mogę decydować o tym kiedy

Dla drugiej osoby nadszedł już koniec

Kiedyś było pięknie

Kiedyś mogłam przytrzymać męża za rękę

Zaczekać w kolejce po chleb

Zabrać dzieci na spacer

Teraz boję się nawet wrócić do domu

I czy o swoich cierpieniach

Mogę  powiedzieć komuś

Kto zakończy te wojnę nareszcie

Aby znów było pięknie

Jadę w nieznane rejony

Jadę w nieznane rejony

Pociągiem dwuosobowym.

W drodze do marzeń spełnienia

Krzyczę  do rychlego zobaczenia.

Czas gdzieś uumknął mi przez palce

Zagubiłam życia sens.

Mój pociag stoi w polu wykolejony.

Jak dlugo mogę powtarzać to choroby wina jest.

Lecz gdybym mogła urodzić się na nowo

Lub o tydzien cofnąć czas.

Nie zmienilabym nic w swoim życiu

Ponieważ dzięki  błędom

Potrafię  docenić, to co mam.

Trochę zimy, trochę lata

Zmienia liściom barwy

Podkreślając koloryt świata

I, choć słońce, wcześniej, już zachodzi

I, my także, już nie jesteśmy, tacy młodzi

Cieszmy się tym, co nam przynosi

Może jesień życia, chociaż trochę

Nadchodzącą starość, nam osłodzi

Urok samotności

Była ze mną w czasach młodości

I jest teraz, przy starości

Wierna powierniczka

Wszystkich smutków

Wszystkich złości

Znowu w moim życiu gości

Widać taki urok samotności

Gdy nikt inny

Już nie czeka

Gdy nikt inny

Już nie pamięta

Ona jedna mnie odwiedza

I po cichu obok siada

Abym nie była calkiem sama

I tak siedzę delikatnie uśmiechnięta

Że, jest ktoś, kto

Zawsze czeka

Zawsze pamięta

Pragnę tylko zapytać

Dokąd zmierza świat

Czemu tak pędzi

Czemu nawet na chwilę

Nie chcę się zatrzymać

Gdzie w tym pędzie

Podziałam wszystkie swoje marzenia

Wiem nie warto czekać na kolejną szansę

Bo i tak nie uzyskam drugiego życia

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 21