E-book
19.65
drukowana A5
29.19
ABC pisania powieści

Bezpłatny fragment - ABC pisania powieści


Objętość:
31 str.
ISBN:
978-83-8324-636-9
E-book
za 19.65
drukowana A5
za 29.19

Zamiast wstępu

Wiem, że najprawdopodobniej tego nie przeczytasz, tylko pomkniesz dalej, by przekonać się, co jest w środku. Chcesz wiedzieć, do jakiego stopnia podam Ci receptę na dobrą książkę.

Do żadnego.

Gdybym znał taką receptę, dziś byłbym już zapewne jednym z bardziej poczytnych w Polsce pisarzy. Cieszyłbym się zarobionymi milionami, sławą i znajomościami wśród elit.

Niestety, z tą receptą jest tak, że albo znają ją tylko nieliczni, albo jej po prostu nie ma. Teoria literatury nie ustaliła kanonu dobrej książki. Tysiące filologów nieustannie analizują książki pod każdym możliwym kątem, ale tej recepty, schematu, szablonu dotąd nie odkryto.

Ludzie jednak o tym nie wiedzą. Wielu z nich z uporem godnym lepszej sprawy siada do pisania i tworzy, tworzy, tworzy… Naprawdę wybitnym jednostkom udaje się stworzyć coś wartościowego, godnego przeczytania, wartego przeczytania, po prostu dobrego. Miażdżąca większość tworzy porażające gnioty, na które wręcz szkoda miejsca w chmurach i na dyskach twardych. Większość tej większości to ludzie, którzy mało czytają, a już nigdy, przenigdy nie analizują. Nie podglądają, jak tworzą prawdziwi pisarze. Nie mają pojęcia nawet o ABC pisania książki. Jakiejkolwiek, nie tylko dobrej.

Nieszczęście polega na tym, że dziś książkę może napisać i wydać każdy, kto ma dość pieniędzy. Część tego chłamu trafia więc do druku, bo prywatne wydawnictwa za pieniądze wydadzą wszystko. Potem ludzie ci zostają z kartonami niesprzedanych egzemplarzy. Nic dziwnego: książki są marne lub beznadziejne, a na dodatek ich autorzy nie są w stanie zapewnić im niezbędnej promocji. Która — dodajmy — sporo kosztuje.

Inni wysyłają swoje książki do wydawnictw i raz na tysiąc zdarzy się, że ktoś dostanie stamtąd odpowiedź. Raz na pięć tysięcy pozytywną. W wydawnictwach, przynajmniej tych renomowanych, większość komputerowych rękopisów ląduje w koszu bez czytania, bo tamtejsi redaktorzy dobrze wiedzą, że szkoda czasu.

Do pisania książek siadają ludzie, którzy nigdy, przenigdy nie powinni tego robić.

Pamiętam taką sytuację z dzieciństwa, gdy rodzice zabrali mnie na japoński film o potworach „Godzilla kontra Hedora”. Gdy wróciłem do domu, wziąłem blok rysunkowy i kredki, po czym zabrałem się do rysowania tych monstrów. Co w tym szczególnego? Ano to, że nie cierpiałem rysować, tym bardziej że sam byłem świadom kompletnego braku talentu i zdolności w tym kierunku. Tak mnie natchnęło. Poczułem flow.

To samo dotyka wielu dorosłych. Ktoś taki przeczyta np. coś pióra Sapkowskiego, po czym otwiera Worda i stara się go naśladować. Każdego roku przez mój redaktorski pendrive przechodzi ileś książek mających przypominać fantasy. To taka książkowa Godzilla. Efekt jest taki sam jak moje rysunki onegdaj.

Ludzie zarażeni nieprzepartą chęcią napisania czegoś inwestują potem pieniądze w redakcję, korektę, okładkę i skład, a nierzadko także druk. Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści tysięcy złotych.

Nadaremnie. To tylko kolejna porażka.

Nie dziw się więc, że zaczynam tego e-booka od próby zniechęcenia cię do pisania książki. Jeśli mi się uda, sporo zaoszczędzisz i niewielkie pieniądze wydane na moje niniejsze wypociny uratują znacznie większe — bo nie podejmiesz się czegoś, czego nie powinieneś nawet tknąć.

Jeśli mi się nie uda i jednak siądziesz do pisania, pożytek z e-booka będzie taki, że ja lub inny redaktor nie będziemy rzewnie płakali, pracując nad twoją książką, bo stworzysz ją przynajmniej stosując pewne elementarne zasady, które ułatwią edycję. Być może dzięki temu stawka za redakcję arkusza będzie niższa, a więc też zaoszczędzisz.

Podam ci te zasady, a także nieco wskazówek, dzięki którym unikniesz błędów, jakie popełniają nie tylko kompletni amatorzy, ale nawet uznani pisarze. Wszystko, co znajdziesz w tym e-booku, ma swoje źródło w moim doświadczeniu redaktora i korektora.


Miłej lektury!

Nie siadaj do pisania, jeśli…

Jeżeli chcesz napisać książkę z gatunku literatury fachowej, poradnikowej itp., problem jest mniejszy. Tu musisz spełnić tylko trzy warunki:

— być ekspertem w danej dziedzinie,

— umieć przekazywać swoją wiedzę innym,

— dobrze posługiwać się językiem polskim.

Oczywiście prawdopodobieństwo, że staniesz się kimś na kształt amerykańskich guru, których książki są tłumaczone masowo na obce języki i sprzedawane w ogromnych nakładach, jest znikome. W Polsce panuje przekonanie, że jeśli Amerykanin coś powiedział lub — zwłaszcza — napisał, to to jest już z definicji mądre, odkrywcze, wręcz genialne.

To nieprawda. W USA jest procentowo tyle samo dyletantów, ilu w Polsce, a niejeden z nich pisze książki i nieźle na tym zarabia. W Polsce też nie brak dyletantów z powodzeniem wydających książki. Ludzie niemający żadnych kompetencji w dziedzinach, w których się wymądrzają, potrafią dzięki sprawnemu marketingowi i pewnej charyzmie zgromadzić sporą publikę w mediach społecznościowych i na swoich blogach, a potem tym samym ludziom sprzedają swoje książki, zbierając „achy i ochy”, a przy okazji kasę. Owszem, zdarzają się jednostki wybitne, temu nie zaprzeczę. Ale wierz mi — rzadko.

A skoro jesteśmy przy jednostkach wybitnych, przejdźmy do beletrystyki. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana niż w przypadku literatury biznesowej, rozwojowej, poradników etc.

Bo tu już naprawdę zaczyna się literatura i w tym miejscu powinniśmy sobie coś wyjaśnić. Otóż literatura jest dziedziną sztuki. Książka beletrystyczna jest z założenia dziełem sztuki. Tworzeniem dzieł sztuki zajmują się artyści.

Nie zabieraj się za tworzenie dzieła sztuki, jeśli nie jesteś artystą.

Zdaniem Gombrowicza artystą jest się dlatego, że się wie coś, czego inni nie wiedzą. Wiesz coś takiego? Postrzegasz więcej niż inni? Jesteś bardziej wrażliwy? Umiesz nazwać słowami to, co niedefiniowalne? Umiesz opisać to, czego nie widać? Jest w tobie myśl, idea, pomysł, wizja, przekonanie lub inny przebłysk geniuszu? Zadaj sobie te pytania, zanim w Wordzie klikniesz pozycję „Nowy”.

Jeżeli chcesz pisać, twoim narzędziem jest język. Zakładam, że polski. Aby pisać książki, nie wystarczy, że go znasz. Musisz go znać perfekcyjnie. Wiedzieć o nim wszystko i czuć go. Nie, to nie znaczy, że nie wolno ci np. robić literówek czy od czasu do czasu popełnić błędu stylistycznego. Z tym poradzi sobie i redaktor, i korektor. Wszyscy znani pisarze robią błędy i nie ma w tym nic niezwykłego. Ja zresztą też je czasem robię.

Chodzi o coś innego. Musisz perfekcyjnie znać język polski, żeby rozumieć, co piszesz. Dopiero co redagowałem powieść fantasy (albo raczej coś, co taką powieść miało przypominać). Jej autor pisał z zadziwiającą konsekwencją:

Żołnierze stanęli ku bram zamku.

Chłopak stał już ku drzwi.

Ba, napisał nawet:

Ścierał nią cieknące z nosa krople łez.

Rozumiesz, co chcę ci powiedzieć? Tak, pisaniem książek zajmują się m.in. ludzie, którzy nie rozumieją własnych słów. Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z nich. Bo jeśli jesteś, poszukaj w sobie innych talentów, zapewne jakiś masz.

Kolejna rzecz. Jeśli chcesz napisać książkę beletrystyczną, musisz umieć tworzyć. W książce opiszesz losy jakichś bohaterów. Musisz umieć ich wykreować od zera, każdego z nich. Ci najważniejsi powinni być opisani w detalach: ich wygląd, cechy, przekonania, historia i plany na przyszłość. Niedaleko zajedziesz z bohaterami nijakimi.

Musisz też kreować otoczenie: krajobrazy, wnętrza, architekturę, kolory, zapachy i dźwięki. A do tego wszystkiego potrzeba ci wyobraźni, fenomenalnej wyobraźni. Jeśli jej nie masz, jeśli po zamknięciu oczu nie widzisz swoich bohaterów i ich otoczenia, nie będziesz w stanie ich stworzyć na kartach książki. Musisz ich nie tylko stworzyć, ale też znać i rozumieć.

Musisz umieć wymyślać intrygi. Wiesz, dlaczego ludzie tak chętnie piszą fantasy? Bo sądzą, że sprawa jest prosta: bohater walczy z jakimś monstrum i już ma zginąć, a tu nagle rozstępują się niebiosa i przylatuje wielki magiczny ptak, rzuca czar i monstrum leży bez życia. Dobro zwyciężyło, kicz też. Nawet w fantasy musisz umieć wplątać bohaterów w jakieś intrygi, wymyślić coś, na co czytelnik nie wpadnie i czym go zaskoczysz. A co dopiero w powieści obyczajowej albo kryminalnej — tu już trzeba mieć naprawdę bardzo sprawne neurony.

Podstawą niezbędną do opanowania warsztatu pisarza jest (o)czytanie. Ktoś ponoć powiedział, że aby napisać książkę, trzeba najpierw przeczytać tysiąc innych. Ty także, jeśli chcesz pisać książki, musisz dużo, bardzo dużo czytać i przeczytać. Twoje czytanie powinno być jednak czymś innym niż relaks w fotelu czy na kanapie. Czytając, powinieneś analizować to, co zrobił autor. Rozgryzać go, jego warsztat, jego techniki i sposoby. Rozumieć, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Nie chodzi o to, żebyś go kopiował, choć korzystanie z dobrych wzorców to nic złego. Musisz zrozumieć, że literatura ma swoją „technologię” i choć nie wszystko w niej jeszcze wymyślono, to jednak wiele rzeczy, wiele „technikaliów” się powtarza, zresztą z pożytkiem dla czytelników. Najlepiej, gdybyś poznał dobrze klasykę literatury polskiej i światowej, a potem zajął się polską prozą współczesną.

To tyle. Jeśli spełniasz kryteria opisane powyżej, możesz śmiało podjąć próbę napisania książki. Jeśli nie — posłuchaj dobrej rady i daj sobie z tym spokój. Uwierz mi, że sama umiejętność pisania w Wordzie znaków, słów i zdań to o wiele za mało, by zostać pisarzem.

Zrób to porządnie — układ tekstu

Po redakcji i korekcie twój tekst trafi do składu. Tam zajmie się nim specjalista DTP. Teoretycznie więc nie musisz się przejmować swoim komputerowym „rękopisem”. Jeśli jednak chcesz wysłać tekst do wydawnictwa, powinien on wyglądać porządnie i przypominać układem gotową książkę. Owszem, układ tekstu może poprawić redaktor, ale po co przysparzać mu dodatkowej pracy i płacić więcej?

Poza tym w ogóle namawiam do porządku, w pisaniu także. Jeśli nie jesteś zwariowanym artystą, któremu niezbędny jest tzw. twórczy nieład, zapanuj od początku nad układem swojego tekstu. Co to oznacza w praktyce?

Użyj standardowych ustawień MS Word, nie cuduj nic z nimi.

Zobacz, że każdy akapit zaczyna się od wcięcia, a między akapitami nie ma żadnych dodatkowych odstępów. Bo i są niepotrzebne: to właśnie wcięcie pokazuje czytelnikowi, że nowy akapit właśnie się rozpoczął.

Wcięcia nie stosujemy jednak po tytułach i śródtytułach — one też oznaczają początek. W tym e-booku jest inaczej, ale takie są uwarunkowania techniczne.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 19.65
drukowana A5
za 29.19