*********
Z cichym wrzaskiem szepce najgłośniejszą modlitwę
Szepce byś odszedł, będąc jak najbliżej
Wszystkim tym, którzy pojawili się na chwilę, by pozostać w pamięci na dłużej.
W pracy recepcjonisty
Kolejna poczciwa noc upływa pod znakiem urojonego poczucia bezpieczeństwa, które zapewniać mają grube mury i szkło oddzielającego od tego co na zewnątrz, od tego co rzeczywiste.
Siadam przed komputerem by odciąć się od wszelkiej formy filozofii naturalizmu, by uwierzyć w leczniczą moc środków uzależniających nowego świata.
Spoglądam od czasu do czasu na tę przezroczystą barierę, jakby na wygaszacz ekranu, który ma za chwile zniknąć z pamięci. Drzewa kołysane na wietrze i odbijające się od tarasu krople deszczu ulatniają się wraz z odświeżeniem ekranu monitora, jak gdyby nigdy nie istniały.
Na jedyny kontakt ze światem tak bardzo niedzisiejszym pozwala mi ochota na papierosa.
Róża. Krew. Czerwona sukienka
Jej potargana, czerwona sukienka, ostry, choć teraz już rozmazany makijaż, niesforne, równie potargane włosy, butelka taniego cierpkiego wina leżąca gdzieś w rogu i mnóstwo tlących się jeszcze niedopałków wskazywać by mogły na schyłek upadku. Nikt nawet się nad nią nie zastanawiał, z resztą to miejsce nie pozwalało przypuszczać inaczej. Można by rzecz, że dla żyjących w emocjonalnym letargu miejscowych była jedynie cieniem kobiety, ledwo widoczna, prawie przeźroczysta. Nikła będąc niezauważona, powoli przestawała istnieć.
On był tu nowy, nie znał panujących zasad, a jego serce nie zdążyło jeszcze doszczętnie zamarznąć — był młodym, niedoświadczonym, pełnym marzeń, prostodusznym poetą.
Niedostosowany do panujących warunków, wraz ze swoją szkatułką moralności stał się swoją własną ofiarą. Największą jego słabością, tą wypalająca żyły ze wściekłości niemocy przezwyciężenia jej — była miłość. Nienawiść przeobrażona w łzy bezradności, w niechęć przetrawienia tego jak podłą osobą jest.
Świadomość bezsensowności sytuacji niczym ze słabej telenoweli i niestałość w wątkach dawała mu się we znaki. Nie rozumiał podłości i wyrachowania kobiety, której przecież pomógł.
Nie znosił tego specyficznego pociągu, chęci obcowania, chęci bliskości i ciepła
Niestety wierzył, że każdy potrafi być dobry, choćby miał ten pierwiastek ukryty gdzieś głęboko w sobie.
Wierzył także w nią… naiwny do końca.
A ona niczym skała, nieskruszona przywdziała tę samą czerwoną sukienkę.
Schody
Podążamy za cieniem od cienia chcąc uciec
popychani mieniącymi się igłami
spadamy ze skrzących schodów
które sami żeśmy wybrali
Prawda w potrzasku za czarnym filarem
pod sklepieniem barw się dusi
bowiem to fałsz, nieznośny dla niej
co złudzeniem lepszego świata kusi
Iluzją karmi nas życie
krzywym zwierciadłem mami
co złe to dobre, dobro ukryte
światło fałszywej przystani
Za cieniem naszych sylwetek,
pod czarnym przebraniem
twarz chowamy spuszczoną
pełną wstydu, oszukaną
Zainspirowany obrazem „Kompozycja”
Jerzy Hulewicz (1920)
Kłamstwo
Kłamstwo spowite strachem
kłamstwo, które kłamstwu nierówne
kłamstwo, które bije się z duszą
kłamstwo spaczone umysłem
kłamstwo stworzone prze ze mnie
kłamstwo nie na moją prośbę stworzone
kłamstwo moim jest kłamstwem
kłamstwem stałem się Ja
kłamstwem być nie przestanę
Krótsza niż krótka forma
***************
Wojna się zbliża
łączy w szeregi
śmierć za plecami się czai
wyręcza się ludźmi
podając im strzelby aby zabijali
***************
Radość ze smutkiem
uśmiechem przez łzy
miesza z sobą krew
krew, wino z krwi
***************
Zapomniano chwile — te najwspanialsze
wciąż powracają — te wielce złe
paradoks widzę — to dość wyraźnie
pamiętać największym grzechem jest
***************
Ciemność spowiła ziemie
duszy miłości strapionej
niby poranna mgła
z liści krople krwi zbierając
Ograniczenia
Mgła spowiła zwierciadła duszy
mokrym łańcuchem związała ręce
w głąb gęstej szarości ciągnie
nie ciało, a wnętrze
szron tnie jak ostrza
krwawe zadając rany
wypluta krew, cząstka ciebie
wyrywa się jęk opętany
[wyrywa jak dusza w ucieczkę
od formy spętanej
pęd do wolności, do czarnej bramy]
zasypia ciało, w ziemie się wbija
otula rosą, snem nieprzerwanym
przejrzysty wstaje poranek
nie ma mgły, nie ma barier
ciało pochowane
*********
Marzenia często przysłaniają klarowny obraz realnego świata. Nasze fantazje tworzą drugie życie, które w konfrontacji z rzeczywistością — ginie, ulegając bolesnemu unicestwieniu
wizja przyszłości szarzeje
fantazja drży i płacze
wyobraźnia spada w przestrzeń
głęboko, w ciemność
w gęstą sieć bezsensownego świata