E-book
1.47
drukowana A5
14.87
1 — Tychy Szpital Wojewódzki

Bezpłatny fragment - 1 — Tychy Szpital Wojewódzki

tomik poezji


Objętość:
45 str.
ISBN:
978-83-8221-447-5
E-book
za 1.47
drukowana A5
za 14.87

There’s not enough water in the world
To wash the blood from our hands
We planted a seed, its roots will suffocate the soul
It grows without light and feeds from our bones
Hell must be empty, all the devils are here
Singing us the Lord’s Prayer; finally, something that we all share

~„Modern Misery” — Architects

Notka od autora

„1 — Tychy Szpital Wojewódzki” to moja poetycka widokówka z czasów kwarantanny. Gdy wszystko powoli wraca do normalności, poświęciłem chwilę, by uchwycić myśli i uczucia towarzyszące mi przy przymusowym przebywaniu w domu. O wiele więcej czasu na przemyślenia, o wiele więcej okazji na ujrzenie lśniącego na nocnym niebie księżyca. Tęsknota za dawnym życiem mieszająca się z pokusą zostania w tym stanie na zawsze. Chęć tworzenia, przelewania każdej możliwej myśli na papier, a jednocześnie tak częste gapienie się na klawiaturę z kompletną pustką w głowie. I to ta pustka, uczucie zagubienia i utraty kontroli jest przewodnim motywem całego tego tomiku. Niezrozumienie, bezsilność, stanie twarzą w twarz z czyhającym na nas niebezpieczeństwem, z którym nie możemy nic zrobić. Wieczna ucieczka, od świata, od obowiązków, od kolejnych katastrof spadających na nas w tak przerażająco regularnych odstępach czasu. A jednocześnie miejsce na wyrażenie siebie, odetchnięcie, pozbieranie energii. Wyraźny jak nigdy kontrast, rozdarcie między dwoma skrajnymi pojęciami. Niewypowiedziane zmartwienia i pragnienia, których nawet my sami nie potrafimy zrozumieć. Oto kawałek mnie, starannie wykrojony i podany na srebrnym talerzu. Osiem wierszy, osiem ilustracji do nich. Osiem różnych tematów i jedną łączącą je rzeczą — jedynką, która tamtego marcowego poranka nie doczekała się wsiadających do niej uczniów, gotowych rozpocząć nowy, pełen wyzwań dzień szkolny.

„Producent Chipicao stał się moim bohaterem”

19.07.2020

Nienawidzę dźwięku budzika, codziennie zrywającego mnie z łóżka każdego ranka

A raczej, powinienem był powiedzieć:

Zmuszającego do zerknięcia na telefon, a potem skazanego na porażkę szukania sposobu na wrócenie do słodkiej krainy snów


Codziennie o ósmej trzydzieści otwieram oczy, odgarniam włosy z twarzy i wyłączam ten cholerny budzik

Którego pulsujący alarm z wielką skutecznością zaczyna wżynać się w mój umysł


Ósma trzydzieści

Po co w ogóle trzymam aplikację budzika włączoną?


Raz ustawiłem ją na początku roku szkolnego, a potem nigdy nie zebrałem się by wreszcie ją wyłączyć

Może dalej wierzę w jakieś poranne ideały

Dalej gdzieś w głębi noszę nadzieję, że chociaż jeden początek dnia spędzę porządnie, jak normalny człowiek


Każdego dnia obiecuję sobie, że jutro to wyłączę

Ale wiecie co?

Nigdy tego nie robię


Może po prostu się boję

Że wszystkie od tamtego momentu posypie się jak domek z kart


Co do domku mam jeszcze jedną metaforę

Świąteczny domek z piernika

Sam nigdy nie dostąpiłem zaszczytu posiadania go na swoim wigilijnym stole, ale po drugiej stronie oceanu to dość popularne

Stojący na lodówce domek, okryty jedynie szklanym kloszem, jest bardzo kuszący

Prawda?


Spójrz tylko na ten błyszczący lukier

Intensywnie brązową czekoladę

Chrupiący piernik


Ślinka leci, co nie?

No właśnie

Dla kontekstu macie jeszcze dziesięć lat, a co za tym idzie, jesteście jedną, wielką, słodką dziurką

Czy jakkolwiek inaczej chcecie przetłumaczyć „sweet tooth”


Pokusa zabrania jedynie malusiego kawałeczka jest ogromna

W końcu, co może się stać?

Nikt nie zauważy

To tylko okruszek piernika, kropelka lukru


I tak mijają wam dni

Na podkradaniu tylko jednego okruszka, tylko jednej kropelki

Szklany klosz jest tam ciemny, że nie widzicie, co z ciasta zostało

Ale na pewno jest całe, w końcu tylko trochę uskubaliście


A wtedy przychodzi wigilia

Mama odkrywa klosz i z zaskoczeniem odkrywa, że ponad połowa ciasta zniknęła

Zaczęło się od jednej cegły, padła cała ściana


Może podświadomie tak myślę o wyłączeniu budzika

Pozbędę się tego jednego zwyczaju, padnie też cała reszta?


No nic

Idąc dalej od fazy wstawania, przechodzimy do fazy jedzenia


Niejednokrotnie odbierało mi to jakiekolwiek chęci do wystawienia nogi spoza ciepłej kołdry

Wizja stania nad garnkiem mleka wydawała się strasznie męcząca

Wolałbym nie jeść nic, niż wkładać w jedzenie choćby minimalny wysiłek


I tu wchodzi on

Cały na zółto-czarno

Nie, nie wstałem by podejść do lodówki zweryfikować ten opis

Jego lśniące, foliowe oblicze wystarczająco dobrze wyryło się w tyle mojego mózgu

Chipicao, jakby ktoś nie wiedział, rogaliki z kremem czekoladowym

Proste, a pożywne

Nie wymagające żadnego wysiłku, poza wstaniem i otworzeniem drzwi lodówki

Czasami dzięki domownikom i tych wyczerpujących elementów można się pozbyć


Otwierasz, jesz i wyrzucasz opakowanie do kosza

Minimalnie skomplikowany zbiór czynności, prosta rutyna, do tego na tyle smaczna, że nie jest nawet specjalnie męcząca


Zdrowe?

Absolutnie nie

Pożywne?

Tylko dla reżyserów tamtej reklamy telewizyjnej

Rakotwórcze?

Nie zdziwiłbym się


Może i jest to naprawdę okropne śniadanie, ale dla mnie spełnia swoją robotę

Jakoś pomaga wstać z łóżka każdego kolejnego dnia

Tak więc dziękuję Pan Producent Chipicao

Jest Pan moim bohaterem


PS: naprawdę fajne są te naklejki dołączane do każdego opakowania

świetnie nadają się do obklejenia pozostałych ścian mojego piernikowego domku

„rozstaj dróg jest mitem.”

20.07.2020

to zabawne, że naprawdę doceniamy niektóre rzeczy dopiero jak je stracimy

no dobrze, może nie jest to najbardziej humorystyczna rzecz jaką dzisiaj usłyszycie, ale

cierpka nutka ironii wypowiadanej z gorzkim uśmiechem na ustach wręcz leje się z tego stwierdzenia

naprawdę doceniamy rzeczy dopiero jak je stracimy


siedzę w domu

przy oknie

spoglądam na roztaczający się przede mną krajobraz

panorama miasta widziana z trzeciego piętra podkreślana delikatnymi promieniami błyszczącego na niebie słońca


chciałbym siedzieć teraz w samochodzie

i jechać

obojętnie gdzie

po prostu pędzić przed siebie, mijać kolejne drzewa, budynki i uliczne lampy

wlepiać wzrok w stale przesuwający się obraz roztaczający się za oknem pojazdu


nie wiem, co tak naprawdę sprawia, że to akurat jazda samochodem jest dla mnie optymalnym miejscem do myślenia o rzeczach

mogę po prostu wpatrywać się w okno, pozwalając owcom mojego umysły wybiec na zielone pastwisko

nie przejmować się niczym

zupełnie jakbym podróżował w kompletnie innej rzeczywistości


tutaj nikt nie każe mi iść do kuchni po herbatę

nikt na placu zabaw pode mną nie będzie drzeć się wniebogłosy

nikt nie podejdzie zapytać się co pisze

i chociaż obiektywnie nie ma w tych osobach nic złego, czasami po prostu chciałbym pobyć przez chwilę sam

kompletnie sam, powoli dryfując w próżni innego wymiaru

i to zapewnia mi podróż samochodem


być może dla was takim azylem jest coś kompletnie innego

spacer w świetle księżyca lub gry

dobra książka lub poruszające nuty muzyki

cokolwiek, naprawdę, cokolwiek

pięknem ludzkiego życia jest możliwość wyboru i to, że ludzie faktycznie tych wyborów dokonują

rozejrzyjcie się dookoła i znajdźcie dwie takie same osoby

dopóki nie spojrzycie w lustro, wątpię, że na coś traficie


siedzę w domu

jak mówiłem

w swoim pokoju, co chwilę zerkając na zewnątrz

jest coś przyjemnie kojącego w letnim niebie na którym słońce nieśpiesznie zbiera się do swojej wędrówki na drugą stronę

ale mimo to dalej chciałbym znaleźć się w samochodzie

i nieśpiesznie kontemplować nad tymi wszystkimi rzeczami zajmującymi moją głowę


popełniłem wiele błędów, wiecie?

jedne większe, drugie mniejsze

niektórych inni nawet nie uznaliby za błędy


i wiem jak nudno to brzmi

każdy z nas mógłby powiedzieć dokładnie to samo zdanie

każdy mając na myśli coś kompletnie innego


ale czy jest coś złego w pisarzu sympatyzującym z jego nieistniejącymi czytelnikami?

tamta mewa siedząca obecnie na czymś balkonie zdaje się mówić „tak”

choć raz w życiu posłucham więc kogoś mądrzejszego i zgodzę się z tym stwierdzeniem


to wszystko czasami jest strasznie dziwne

i mylące


raz błędem jest odezwanie się, raz niezabranie głosu

raz skarcą cię za spróbowanie, raz skrytykują brak owej próby


albo boisz się, że będziesz tego żałować

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 1.47
drukowana A5
za 14.87