E-book
16.17
drukowana A5
31.2
Doktor

Bezpłatny fragment - Doktor


4.2
Objętość:
145 str.
ISBN:
978-83-8273-169-9
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 31.2

Miała sen, mgła i mnóstwo motyli. Były wszędzie. Miały różne barwy i były przerażające. Anna obudziła się z bardzo szybkim biciem serca. Wypiła szklankę wody i zaczęła powoli uspokajać się. Nigdy nie śniły się jej motyle i nigdy nie widziała takiej mgły. Zaczęła się nawet zastanawiać nad tym, że jest to jakiś znak. Tylko co za znak? I skąd? Od losu, przeznaczenia? Nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniami snów, bo jak twierdziła szkoda czasu na głupoty, takie jak przesądy czy symbole.

— Miałam sen! — krzyknęła do śpiącego Jana.

— Jaki sen? — zapytał spokojnie.

— Dziwny — odpowiedziała tylko jednym słowem, bo tak jej się to skojarzyło. W jej głowie cały czas obecne były motyle i ta mgła.

— Co ty mówisz kobieto! — powiedział zdecydowanie nie czekając na odpowiedź z jej strony, bo był zmęczony po całym dniu, a do tego jeszcze ten upał, który obecny był od ponad dwóch miesięcy dodatkowo powodował silne odrealnienie.

— Boję się, że coś złego może się wydarzyć — Anna powiedziała cichym głosem.

— Nie opowiadaj głupot tylko odpoczywaj, bo dopiero za trzy tygodnie jedziemy na urlop, a w pracy mam sporo obowiązków.

— Tak się zgadza. Te trzy tygodnie będą bardzo ciężkie, ale na szczęście świadomość, że już niedługo wyjeżdżamy na wakacje jest taka motywująca.

— Nie mogę się już doczekać urlopu, bo jestem już zmęczona tym dużym miastem — powiedziała Anna, prosząc jednocześnie żeby zobaczył czy Klara śpi.

— Tak wszystko w porządku — odpowiedział mąż.

— Nie wiem tylko jak z jej urodzinami, bo przypadają na czas naszego wyjazdu, ale wolałabym w tym roku urządzić małe przyjęcie w domu. Nie chcę świętować daleko, bo owszem lubię nasze wyjazdy, ale Klara jest jeszcze mała i uważam, że za rok możemy, jak skończy cztery lata, świętować poza domem– wyjaśniła mężowi Anna.

— Może i masz rację — odpowiedział Jan.

— Zobaczymy czas pokaże.

Tamta mgła i motyle ze snu nie dawały jej spokoju cały czas. Uzmysłowiła sobie, że nie może wciąż o nich myśleć, bo nie będzie mogła normalnie pracować. Czas do urlopu dłużył się niesamowicie. Anna codziennie chodziła do pracy do kancelarii, a Jan do pracy w szpitalu, zaś małą Klarą zajmowała się opiekunka Basia. Cała rodzina uwielbiała każdą sobotę i niedzielę, bo wtedy była możliwość wspólnego spędzania czasu. Anna nigdy nie brała pod uwagę tego, że którykolwiek weekend mógłby wyglądać inaczej. Tak bardzo była wdzięczna losowi, że dane jej było stworzyć taką właśnie rodzinę. Czasami doświadczała dziwnego uczucia, że nie będzie tak zawsze. Pojawiały się jakieś pesymistyczne myśli, ale na szczęście szybko o nich zapominała.

— To może zadzwonimy do Basi, żeby przygotowywała się na urodziny Klary? — Anna zapytała męża.

— Oczywiście, nie ma na co czekać — usłyszała odpowiedź.

— Może się zgodzi przyjść na urodziny naszej córki. Przyznam się tobie, że tydzień temu wspominałem Basi o urodzinach Klary, ale Basia nie potwierdziła czy będzie, ani też nie zaprzeczyła.

— Nie uważasz kochanie, że ona dziwnie się zachowuje — powiedziała w końcu Anna. Nie mogła już dłużej milczeć na ten temat.

— O co tobie chodzi, przecież doskonale zajmuje się Klarą — powiedział stanowczo Jan. — Nie wyobrażam sobie tego, żeby jakakolwiek inna kobieta mogła zajmować się Klarą i chyba nie zamierzamy jej zwalniać.

— Czy coś się dzieje, bo jesteś jakaś niespokojna i mam wrażenie, że coś nie daje ci spokoju?

— Naprawdę wszystko jest w porządku — odpowiedziała Anna. Nie miała ochoty już dłużej dyskutować o opiekunce. Widziała, że Basia jest coraz bardziej tajemnicza. Nie miała jej jednak nic do zarzucenia, bo ukochaną córeczką zajmowała się wyśmienicie. Anna wyjątkowo źle się czuła. Bolała ją mocno głowa. Pomyślała, że być może jest to spowodowane dość szybkim tempem życia. Stwierdziła, że musi się położyć, bo inaczej zacznie rzucać przedmiotami.

— Kochanie, źle się czuję, muszę się położyć, bo mam silny ból głowy — powiedziała głośno mężowi.

— Nie ma problemu — odpowiedział. — Może potrzebujesz jakieś tabletki przeciwbólowe to zaraz przyniosę?

— Może i tak — odpowiedziała i czekając miała wrażenie, że oszaleje.

— Proszę kochanie. Jan podał jej leki. Miał takie ciepłe dłonie.

Anna zasnęła. Spała czujnie i słyszała dzwoniący telefon Jana. Mąż był w ogrodzie. Telefon dzwonił kilka razy. Dźwięk był bardzo męczący. Miała wrażenie, że pójdzie do pokoju obok i wyrzuci telefon. Zaczęła mieć dziwne zawroty głowy. Bała się, że spadnie z łóżka.

— Ktoś cały czas do ciebie dzwonił i czy możesz zabrać ten cholerny telefon, bo mi zaraz głowa pęknie i chcę w końcu normalnie odpocząć! — krzyknęła do męża.

— Dobrze zabieram telefon i zabieram Klarę, bo jedziemy do lasu na spacer.

— Nie musisz mówić takim obrażonym głosem, bo po prostu źle się czuję.

— Chodź córko jedziemy do lasu na spacer, bo mama źle się czuje — powiedział Jan i razem z Klarą poszli w stronę samochodu.

Właśnie wtedy, kiedy Anna próbowała opanować swój ból głowy, on posprzątał w samochodzie. Doskonale wiedział, że musi dokładnie sprzątać, żeby Anna nie domyślała się czegokolwiek, bo w sercu nosił tajemnicę, do której nikt nie miał dostępu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nikt nie może się dowiedzieć o tym, co jednocześnie jego fascynuje, a także przytłacza.

Spacer z Klarą, która oglądała wszystkie drzewa w lesie był bardzo mu potrzebny. Las pozwalał się odstresować, bo zawód chirurga był niesamowicie wyczerpujący. Już kilka razy zaczynał żałować, że wybrał taką specjalizację, chociaż fascynowało go cięcie ludzkiego ciała. — Tak szybko wróciliście? — zapytała Anna, kiedy zobaczyła uśmiechniętego męża i córkę.

— Wcale nie szybko, bo minęły trzy godziny. Było bardzo słonecznie w końcu można było normalnie pospacerować i oddychać świeżym powietrzem.

— Muszę gdzieś pojechać — powiedział Jan. Jeśli źle się czujesz, to możesz przecież zadzwonić do Basi. Ona na pewnie zgodzi się tobie pomóc w opiece.

— Jeszcze pomyślę — odpowiedziała Anna spokojnym głosem.

— Szybciej się zastanawiaj — skomentował mąż.

— Ostatnio jesteś bardzo tajemniczy — powiedziała Anna. — Czy na pewno wszystko jest w porządku?

— Tak kochanie — odpowiedział stanowczo, bo nie miał zamiaru kontynuować tej rozmowy.

— Dobrze, dzwonię do Basi, bo ja też nie mam zamiaru cały czas siedzieć z małą. Zresztą jeszcze mam sporo pracy, którą zabrałam do domu.

— Czy możesz przyjechać? — zapytała opiekunkę, choć nie była pewna czy się zgodzi.

— Przecież dzisiaj jest niedziela i miałam mieć wolną każdą niedzielę — odpowiedziała zdecydowanym głosem. — Ale jeśli jest to pilne to mogę przyjechać.

— Byłabym wdzięczna, bo mam sporo pracy, którą zabrałam do domu, a niestety Jan musi gdzieś jechać i nie będę miała czasu zająć się Klarą.

— Dobrze — odpowiedziała Basia niechętnie.

— Nie martw się, na pewno dobrze ci dobrze zapłacimy za niedzielę — powiedziała wesołym głosem Anna.

— Dobrze?

— Chyba nie możesz narzekać na wynagrodzenie — dodała Anna.

— O której w takim razie muszę być? — zapytała opiekunka.

— Najlepiej za godzinę — powiedziała Anna. Była spokojniejsza, bo wiedziała, że bez problemu będzie mogła poświęcić się pracy.

— Będę za godzinę i wiesz, że zawsze jestem na czas — powiedziała Basia.

— Masz rację. Miałyśmy już kilka opiekunek, ale ty jesteś najbardziej punktualną osobą –odpowiedziała Anna. — To czekamy z Klarą na twój przyjazd.

— Do zobaczenia — odpowiedziała Basia. Chociaż nie była zadowolona, że musi jeszcze w niedzielę pojechać do pracy, ale doskonale wiedziała, że warunki jakie jej zaoferowali były bardzo dobre. Nigdy w życiu nie miała tak wysokiej stawki. Czasami nawet miała wrażenie, że to jest niemożliwe, że zarabia kilka razy więcej niż jej koleżanki opiekunki i guwernantki. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby stracić tę pracę. Dokładnie po upływie godziny Basia była już na miejscu.

— A gdzie jest twój mąż? — zapytała Annę.

— Mówił, że gdzieś musi pojechać i był bardzo tajemniczy.

— Może musiał pojechać do kliniki?

— Być może, ale on mi coraz mniej mówi o pracy — powiedziała Anna.

— Sama kiedyś mi mówiłaś, że pracy się nie przynosi do domu — dodała Basia. — Gdzie jest mała Klara?

— W swoim pokoju — odpowiedziała Anna.

— To w takim razie idę. Możesz pracować bez nerwów.

— Spróbuję się skupić, chociaż może być to trudne, bo cały czas myślę o tym, czemu Jan nie powiedział dokąd jedzie.

— Nie musisz się denerwować. Myślę, że on pojechał do kliniki.

Mijały godzina za godziną. Niestety Jan nawet nie zadzwonił. Anna była zdenerwowana. Skończyła swoją pracę, ale miała wrażenie, że bardziej niż na pracy była skupiona na tym, gdzie jest jej mąż.

— Basiu bardzo się denerwuję — powiedziała Anna

— Musisz być spokojna, bo nerwy są niepotrzebne — odpowiedziała spokojnym głosem opiekunka.

— Myślę, że nie ma sensu żebyś dłużej była, bo ja już skończyłam pracę. Zapłacę ci i jedź do domu, bo jutro najprawdopodobniej będziesz musiała zostać u nas dłużej. Jan wraca po dwudziestej, a ja niestety będę jeszcze później.

— Dobrze, wszystko rozumiem — odpowiedziała Basia. Chociaż perspektywa długich godzin pracy trochę ją przerażała, ale nie okazywała żadnych uczuć.

— Widzimy się jutro — powiedziała Anna.

W końcu po upływie pięciu godzin Jan wrócił. Nie chciał rozmawiać z Anną. Ona też nie zadawała mu pytań. Poszedł wziąć prysznic. Myślał, że dołączy do niego. Potrzebował jej delikatnego ciała, ale ona nie miała zamiaru, iść do niego, bo pomyślała, że zasługuje na karę za to, że tak długo musiała czekać, aby móc zobaczyć jak po jego nagim ciele spływają krople wody. Anna coraz częściej miała wrażenie, że Jan zaczyna się zmieniać. Wcześniej przecież nie milczał tak często.

— Jutro późno wracam — oznajmił żonie.

— Mówiłeś, że będziesz po dwudziestej, a teraz coś się zmieniło — zapytała?

— Nic się nie zmieniło, tylko nie wiem czy zdążę zejść z bloku operacyjnego o czasie, bo mam bardzo trudną operację.

— Ty zawsze masz jakieś trudne operacje! — krzyknęła Anna. — Nigdy nie możemy mieć czasu dla siebie.

— Nie musisz się tak emocjonować, bo jak w tamtym roku wracałaś późno z kancelarii, to nie komentowałem tego — odpowiedział. Nie prowadził dalszej rozmowy, bo pomyślał, że nie ma to najmniejszego sensu. Anna chyba też nie miała ochoty na dalszą dyskusję. Zaczęło się jej nawet wydawać, że powoli oddalają się od siebie.

— Wiesz mam wrażenie, że coraz bardziej się od siebie oddalamy — powiedziała jednak, bo musiała to powiedzieć. Tak ciężko było jej na sercu.

— Mam zupełnie inne zdanie na ten temat — odpowiedział poważnym głosem Jan.

— Nie wiem już sama, być może jest to tylko moje odczucie — odpowiedziała trochę zmieszana.

— Może po prostu masz zbyt mało obowiązków i myślisz o głupotach? — zapytał i próbował obrócić to w żart.

— Nie wiem, o co tobie chodzi i może ten nadmiar operacji, które wykonujesz, przekłada się na twój sposób zachowania — powiedziała.

— Wiesz co, idź spać, to może jak się wyśpisz będziesz inaczej myśleć.

— Pójdę do drugiego pokoju.

— Twoja decyzja — odpowiedział spokojnym głosem.

— Czy znudziłam się tobie doktorku? — zapytała. Była wściekła i poszła do pokoju Klary. Usiadła na podłodze przy jej łóżku i zasnęła.

Znowu miała ten dziwny sen. Błądziła we mgle. Trudno jej było przypomnieć sobie w jakim miejscu mogła się znajdować. Było pewne tylko to, że bała się tamtego miejsca. Jeszcze te motyle, które były wszędzie. Miała wrażenie, że zaczną ją osaczać. Nie mogła się stamtąd wydostać. Przez całą drogę do pracy myślała cały czas o tym śnie. Tym razem nie powiedziała rano mężowi, że znowu miała ten dziwny sen. Zresztą nie miała ochoty rozmawiać z Janem. Nie chciała także skarżyć się Basi, że jej związek z Janem chyba powoli zaczyna przechodzić kryzys. Nie oczekiwała zresztą tego, żeby Basia ją pocieszała.

— Anno, czy wszystko jest w porządku? –usłyszała od Basi.

Anna nie spodziewała się tego, że akurat opiekunka jej córki zauważy, że coś jest nie tak. Nie miała zamiaru z niczego zwierzać się.

— Nic się nie stało — odpowiedziała krótko. Jej oczy stały się chwilowo szkliste. — Spieszę się do pracy. Szybko wybiegła do samochodu. Jechała z dosyć dużą szybkością, chociaż bała się, że spowoduje wypadek. Potrzebowała wydostać się z domu. Musiała, bo inaczej zaczęłaby mocno płakać, a jednocześnie była wściekłą na Jana. Tuż przed kancelarią poczuła dziwne, szybkie bicie serca i zrobiło się jej duszno. Bała się, że straci przytomność. Do tego czuła obecność innej osoby. Wydawało się jej, że ktoś jest obok niej. Nikogo jednak nie widziała. Nie słyszała żadnego głosu. Kiedy znalazła się w kancelarii słyszała dźwięk telefonu, ale nie wyświetlił się żaden numer. Przez chwilę pomyślała, że to jakaś istota z innej rzeczywistości daje jej znak.

Jan zawsze operował od rana do późnych godzin popołudniowych. Uwielbiał to grzebanie się w ludzkim ciele. Dla niego nie było bardziej pasjonującego zajęcia. Zresztą uwielbiał ten wzrok pielęgniarek, które patrzyły na niego i czasami jak dzikie kotki chyba byłyby gotowe zrobić wszystko żeby tylko zadowolić doktora Jana. On nieźle nimi kierował, bo zdawał sobie sprawę z tego, że jest jednym z atrakcyjniejszych mężczyzn w klinice. Te pielęgniarki czekały aż tylko doktor Jan pojawi się w klinice. Czasami nawet żałował, że nie zdecydował się na nocne dyżury. Może wtedy wspólna zabawa w wolnej chwili pozwoliłaby odstresować się między ciężkimi obowiązkami. W jego głowie było dużo myśli. Całymi dniami walczył o zdrowie i życie ludzkie. Dlatego, kiedy nie było już konieczności maksymalnej koncentracji to mógł sobie pozwolić na oderwanie się myślami.

Wrócił bardzo późno z pracy. Po drodze zdążył jeszcze kupić bukiet kwiatów. Pomyślał, że nie ma sensu złościć się.

— Kochanie to dla ciebie — powiedział do śpiącej Anny.

— Co ty wyprawiasz? — zapytała zdziwiona.

— Nic, pomyślałem tylko, że nie ma co się denerwować i gniewać się na siebie.

— To rzeczywiście miałeś ambitne przemyślenia — powiedziała Anna. Wzięła bukiet. — Są piękne. Masz gust, bo wiesz co lubi żoneczka — zażartowała Anna. Cały czas nie dawał jej spokoju ten sen, ale nie miała zamiaru znowu opowiadać o tym mężowi.

Miał takie zimne ciało. Czuła ten szpitalny zapach, który odbierał pożądanie. On zamykając oczy czuł, że jest na sali operacyjnej, a nie we własnym łóżku. Czuła, że ma na sobie zapach tych operowanych ludzi i całej kliniki. Anna nic mu nie mówiła, bo wiedziała, że to miejsce stało się przysłowiową żyłą złota. Wiedział, że to nie może się nie udać, bo takich doktorów z pasją nie ma wielu. Kobiety nie przychodziły tu poprawiać cycki czy opadnięte brzuchy i pośladki. On operował faktyczne ludzkie problemy. Zawsze pamiętał łzy, które niejednokrotnie były na kołnierzu jego lekarskiego fartucha. Choć nie mógł podchodzić emocjonalnie, to czasami inaczej nie potrafił. W końcu nie był robotem na sali operacyjnej.

— Pomyślałem, że skoro mamy aż tyle obowiązków to może zatrudnimy Basię na więcej godzin albo zaproponujemy żeby na przykład od przyszłego miesiąca zamieszkała z nami? — zapytał spokojnie Annę.

— Zaskoczyłeś mnie i w ogóle nie myślałam o tym, żeby Basia musiała spędzać u nas jeszcze więcej godzin, a tym bardziej nie przyszło mi do głowy, że mogłaby z nami zamieszkać.

— Chcę znać twoje zdanie.

— Nie powiem w tym momencie, jakie mam zdanie na ten temat, bo jestem mocno zaskoczona.

— W takim razie wszystko przemyśl i musimy do końca tygodnia podjąć decyzję.

— Pomyślę.

— A może chcesz żeby zatrudnić jeszcze jedną opiekunkę albo pomoc domową? — zapytał bez zastanowienia.

— Naprawdę muszę kochanie wszystko przemyśleć, ale być może zatrudnienie pomocy domowej nie byłoby takim złym pomysłem. W końcu mamy tak bardzo wyczerpującą pracę, że potrzebujemy pomocy.

— Trzeba będzie coś zdecydować — odpowiedział. Potem przytulił się do niej. Pachniała i była tak gorąca, że gdyby nie ten wyczerpujący dzień to nie pozwoliłby jej zasnąć do rana. Lubił te dzikie szaleństwa i zresztą ona też nie zawsze protestowała.

— Jeszcze jedna kwestia — powiedział.

— Co się stało? — zapytał cicho Anna.

— Zaprosiłem na jutro na kolację kolegę z Poltransplantu.

— I co w związku z tym?

— Właśnie to, że musisz powiedzieć Basi, żeby w wolnej chwili, kiedy Klara będzie spała, spróbowała coś przygotować do jedzenia.

— Nie możecie pójść do restauracji? — zapytała Anna, która czuła, że będzie jakieś dziwne spotkanie.

— Nie możemy pójść do restauracji, bo musimy omówić poważne tematy i poza tym o pewnych kwestiach nie można rozmawiać w knajpie.

— Co to za ważne tematy? Anna chciała wiedzieć.

— Kochanie to nasze sprawy, a poza tym Bartosz bardzo chce ciebie poznać.

— Co ty mu naopowiadałeś do cholery, że chce mnie poznać? — zapytała Anna.

— Nieważne — odpowiedział. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

— Jakie to tajemnice skrywa doktor Sadowski? — zapytała Anna. — Może się jakoś specjalnie ubiorę, skoro na kolacji ma być u nas wielka ryba z Poltransplantu? — dodała i zaczęła się śmiać.

— A może w tym czasie Basia zaopiekuje się Klarą, bo przecież ty będziesz też na tej kolacji?

— A mam być?

— Oczywiście — potwierdził Jan.

— Dobrze zaraz zadzwonię do Basi, że jutro niestety będzie musiała u nas dłużej zostać

— Nie czekaj tylko szybko dzwoń! — powiedział głośno Jan.

— Nie wiem, ale mam wrażenie, że się nie zgodzi — dodała Anna.

— Zobaczysz, że się zgodzi i nie będzie protestowała.

— To się okaże.

— Co się stało Anno? — powiedziała opiekunka.

— Basiu, czy Klara dzisiaj była grzeczna? — zapytała Anna.

— Wszystko było w porządku i twoja córka była bardzo grzeczna, zresztą jak zawsze. Nie mogę narzekać na pracę u ciebie.

— Mam ogromną prośbę — powiedziała grzecznie Anna.

— Co się stało?

— Nic się nie stało, tylko jutro ma być u nas na kolacji ktoś ważny.

— Czy mam dłużej zostać z Klarą? — zapytała szybko Basia.

— Tak, chcemy żebyś została jutro dłużej z Klarą i nie wiemy do której godziny będzie trwała ta kolacja.

— Czy mam coś przygotować do jedzenia?

— Tak przygotuj coś smacznego i pamiętaj o tym, że za nadgodziny dobrze tobie zapłacimy.

— To w takim razie do jutra Anno.

— Zgodziła się? — zapytał Jan.

— Tak bez problemu. Powiedziałam, że dobrze jej zapłacimy za nadgodziny.

— Mam wrażenie, że cały czas proponujemy jej coraz większe pieniądze i ona to wykorzystuje.

— Niczego nie wykorzystuje, tylko chce po prostu zarobić — stwierdziła Anna.

— Może i tak jest — dodał Jan.

Anna przed kolacją była trochę zdenerwowana. Cały czas nie wiedziała w co ma się ubrać, bo chciałaby wyglądać olśniewająco. Wybierając najlepszą sukienkę brała tylko pod uwagę jeszcze jedno kryterium. Chciałaby dobrze się czuć. W końcu już była z Janem na kilku spotkaniach, w których uczestniczyli wielcy, jak to ona określała, medycy. Czasami drażnił ją ten świat. Niejednokrotnie dochodziła do wniosku, że nie można cały czas podczas spotkań medycznych opowiadać o problemach służbowych. Widziała już zresztą kilka czy kilkanaście razy tych zestresowanych pracowników kliniki. Zmęczenie na ich twarzach wyjaśniało wszystko. Czasami podczas tych spotkań czuła się jakby była z innego świata.

— A tak w ogóle to Bartosz ma być sam na tej kolacji? — zapytała Jana. Nie zdążyła jeszcze założyć sukienki. Miała na sobie zjawiskową bieliznę, bo cały czas nie mogła się zdecydować którą sukienkę wybrać.

— A co w związku z tym? — zapytał Jan.

— Nic.

— Czy coś ciebie niepokoi?

— Nie wszystko jest w najlepszym porządku — odpowiedziała Anna. Pobiegła szybko do garderoby żeby w końcu wybrać jakąś sukienkę. Słyszała, że Basia w kuchni przygotowywała jakieś jedzenie. Nie obchodziło to Anny. Ważne było tylko to, żeby wszyscy mogli zjeść coś smacznego.

— Ciekawe co przygotowuje Basia? — zapytał Jan. — Bo zdaje się, że Bartosz lubi dobrze zjeść — dodał.

— Nie wiem, ale chciałabym żeby wszystko mu smakowało– odpowiedziała Anna.

— Nie tylko zjeść.

— Co masz na myśli?

— Jeszcze kiedy pracował w poprzedniej klinice to lubił dobrze się zabawić.

— Nie chcę teraz słuchać o tym jak to Bartosz Sadowski bawił się gdzieś na jakiś spotkaniach, bo muszę jeszcze poprawić makijaż.

— Nie chcę nic mówić, ale mogłabyś za bardzo nie wdawać się w dyskusję z gościem.

— O co tobie chodzi — z lekkim zdziwieniem odpowiedziała Anna.

— O nic.

— Na początku chcesz żebym uczestniczyła w spotkaniu, a teraz mówisz, że nie mogę się odzywać– odpowiedziała zdenerwowana Anna. –Chyba nie mówisz poważanie — dodała.

— Mówię jak najbardziej poważnie, bo musimy z Sadowskim omówić ważne kwestie.

— To w jakim celu mam być na tej kolacji? — zapytała Anna.

— Masz być i to wszystko.

— Chyba po to żeby Sadowski miał na kogo patrzeć — powiedziała Anna i zaczęła się śmiać.

— Być może i nie denerwuj się już. Jan próbował uspokoić żonę.

— Słyszałeś domofon?

— Tak, Sadowski przyjechał.

— To nieźle, bo myślałam, że może się spóźni — powiedziała Anna i zaczęła się śmiać.


Sadowski wszedł z bukietem kwiatów. Do tego jeszcze miał ze sobą butelkę markowego alkoholu. Nigdy na spotkanie nie przychodził z pustą ręką. Pachniał dobrymi perfumami i wyglądał bardzo dobrze. Wiedział, że musi zrobić wrażenie na Annie Kotowskiej. Nie ukrywał, że podobają mu się zadbane kobiety.

— Nie wiem czy się znacie, ale jeśli nie, to musisz poznać moją żonę, podkreślam moją — powiedział zdecydowanym głosem Jan.

— Witaj Anno — powiedział Bartosz.

— Dzień dobry Bartoszu — odpowiedziała.

— Za chwilę Barbara poda kolację — zapowiedziała Anna.

— W takim razie może zaproponuję jakiś alkohol — powiedział Jan.

— Bardzo chętnie — stwierdził Bartosz.

Anna czuła się trochę niezręcznie. Miała wrażenie, że jest cały czas obserwowana przez Bartosza. Była niespokojna i szybko poszła do kuchni żeby zobaczyć czy Basia już wszystko przygotowała. Na szczęście zobaczyła, że jedzenie było przygotowane. Basia też była w całkiem dobrym nastroju.

— Basiu czy wszystko jest w porządku?

— Tak, obawiałam się, że nie zdążę przygotować tej kolacji, ale już za chwilę przynoszę dania.

— Bardzo dobrze, bo mam wrażenie, że ten Bartosz cały czas mnie obserwuje.

— Widzę go pierwszy raz, ale na mnie też nie zrobił pozytywnego wrażenia, chociaż nie miałam okazji z nim rozmawiać — stwierdziła Basia.

— Wydaje mi się, że ta cała dzisiejsza kolacja niestety będzie męcząca — powiedziała Anna. Następnie poszła do salonu. Czekała na to, żeby tylko bardzo szybko pojawiła się Basia i dania na stole.

— Jestem taki głodny — powiedział Jan.

— O widzę, że wasza gosposia przygotowała coś pysznego — powiedział Bartosz.

Anna miała wrażenie, że Bartosz mówi cokolwiek, żeby nie było ciszy. Na dodatek nazwał najlepszą opiekunkę córki jakąś gosposią. Anna nie miała wcale ochoty siedzieć i w taki beznadziejny sposób spędzać wieczoru. Już chyba lepsze byłoby żeby została w pracy i nie musiała słuchać tego, jak się mądrzy Sadowski. Bartosz lubił nie tylko ładne kobiety, ale także dobry alkohol.

— Dobrze gotuje ta wasza gosposia — powiedział Sadowski.

W tym czasie Basia zdążyła pójść do kuchni i zaczęła przygotowywać następne dania. Była trochę zdenerwowana, bo musiała jeszcze zwracać uwagę na córkę Kotowskich. Klara bawiła się w swoim pokoju, więc opiekunka krążyła między kuchnią a salonem. Kotowski nie żałował alkoholu. Sadowski też pił. Niestety Anna nie była zadowolona i miała wrażenie, że jest po to tylko aby siedzieć przy stole.

— A co tam ciekawego w klinice? — zapytał Sadowski i uśmiechnął się do Anny.

— To jest pytanie chyba kierowane do mojego męża, bo to w końcu jego klinika.

— Oj Anno nie bądź taka skromna. W końcu masz bardzo duży wkład w tworzenie Kotowski Clinic.

— Oczywiście, ale tylko pomagałam urządzić wnętrze i miałam bardzo dużo do powiedzenia w kwestii personelu — wyjaśniła Anna. — Taki jest cały mój wkład w tworzenie tego miejsca.

— W klinice jest zawsze dużo pracy i praktycznie. Najwięcej operuję w porównaniu do chirurgów, którzy pracują u mnie.

— Wiem, bo chyba zawsze lubiłeś grzebać się w ludzkim ciele.

— Jak najbardziej, ale uważam, że nie ma co tutaj dyskutować tylko warto skupić się na jedzeniu, które przygotowała Barbara i piciu alkoholu.

— Czasami nie wyrabiam nerwowo i też muszę po godzinach pozwolić sobie na odrobinę alkoholu.

Anna siedziała cały czas jak kukła, bo nie wiedziała, czy ma cokolwiek mówić. Męczyło już ją to spotkanie i najchętniej powiedziałaby Sadowskiemu, aby poszedł do domu. Za dużo o nim nie wiedziała. w końcu pomyślała, że musi się wydostać z tej kolacji.

— Niestety przepraszam, ale muszę zobaczyć, co się dzieje z Klarą i raczej już tutaj nie przyjdę– powiedziała Anna. Poszła do pokoju Klary i zaczęła rozmawiać z opiekunką.

— Basiu możesz iść do domu jutro się rozliczymy za godziny, bo ja już zostanę z Klarę. Poza tym nie mam ochoty rozmawiać z przemądrzałym Bartoszem Sadowskim.

— Dobrze, dziękuję Anno za wszystko i jutro jestem jak zawsze z rana — powiedziała smutnym głosem

— Do jutra.

Anna miała wrażenie, że dzieje się coś złego u Basi. Zobaczyła jej smutną twarz i szkliste oczy. Pomyślała, że po dziwnej kolacji i kiedy nie będzie już Sadowskiego będzie musiała porozmawiać z Janem.

— Słuchaj kochanie, mam wrażenie, że coś złego dzieje się u Basi, a poza tym nigdy nie widziałam jej takiej smutnej — powiedziała Anna mężowi.

— Może i tak, ale w tym momencie naprawdę mam głowę zajętą jutrzejszym dniem w pracy i nie ma zamiaru myśleć o tym, dlaczego opiekunka naszej córki jest smutna.

— Ty jak zwykle mówisz, że będziesz miał ciężki dzień w pracy. Co ze mną, czy chociaż raz pomyślałeś o tym, że ja też mam prawo być zmęczona i zestresowana? — Anna zapytała zdecydowanym głosem męża.

— Dobrze, jutro może się wyjaśni sytuacja z Basią.

Jan jak zwykle pierwszy wyjechał do pracy. Anna zaczęła mieć złe przeczucia, że coś złego może się dziać z Basią. Czas mijał i była coraz bardziej niespokojna, bo tylko dziesięć minut dzieliło ją od wyjścia z domu. Próbowała dodzwonić się do opiekunki, ale bezskutecznie. Nie wiedziała, co ma robić, bo przecież mała Klara nie mogła zostać sama w domu. Zabrała córkę do pracy.

— Co ty wyprawiasz! — usłyszała od szefa.

— Niestety mam problem z opiekunką, jutro coś zorganizuję i dzisiaj Klara musi zostać ze mną w kancelarii — wyjaśniła Anna spokojnym głosem.

— Kancelaria to nie jest przedszkole! — powiedział szef.

— Rozumiem. Anna była wściekła a jednocześnie niespokojna, bo nie wiedziała, co się dzieje z opiekunką i wciąż nie była pewna czy Basia pojawi się.

— I co? — usłyszała głos męża przez telefon.

— Basia wcale dzisiaj do nas nie przyjechała i musiałam Klarę zabrać do kancelarii i na dodatek szef też nie wyglądał na zadowolonego.

— Nie ma co się denerwować — powiedział spokojnym głosem Jan. Anna miała wrażenie, że Jan wie, co się dzieje z Basią.

— A może ty jednak wiesz, co się z nią dzieje? — zapytała.

— Nic nie wiem i w ogóle za pół godziny mam zabieg i nie chcę żebyś mi zawracała głowę głupotami i pamiętaj, że dzisiaj wracam bardzo późno.

Anna czasami miała wrażenie, że większość życia spędzają osobno niż razem. Chwilami też docierało do niej, że chyba Jan bardziej kocha klinikę. Nawet pomyślała o tym, żeby po pracy zaprosić szefa na obiad, bo jednak Klara cały dzień spędziła w kancelarii, a do tego szef nie protestował żeby jutro Klara również była w kancelarii. Zaoferował jej nawet pomoc, której Anna nie spodziewałaby się.

— Oczywiście możemy pójść na obiad, ale mam jeszcze pewną propozycję.

— Tak, jaka to propozycja?

— Może zawieziemy Klarę do mojej byłej żony? Zresztą już do niej dzwoniłem i nie ma nic przeciwko temu — wyjaśnił szef, który wcale nie był pewien tego, czy Anna wyrazi zgodę.

— Nie jestem pewna i nie znam twojej byłej żony — odpowiedziała Anna.

— Przestań, ona zna się na opiece nad dziećmi, w końcu pracuje w szkole — powiedział przekonująco Jan.

— Dobrze w takim razie zgadzam się, bo będziemy mogli spokojnie zjeść obiad i ewentualnie porozmawiać o pracy — odpowiedziała Anna.

— Chyba nie po to idziemy razem na obiad żeby rozmawiać o pracy — stwierdził szef. Poza tym uważam, że możesz do mnie mówić Jacku, a nie nazywać mnie panem dyrektorem, oczywiście poza kancelarią.

— Zobaczmy.

Klara bez problemu została u Sophie. Anna uwierzyła Jackowi, że Sophie ma doświadczenie w pracy z dziećmi. Nie mówiła o niczym Janowi, Zresztą nie byłaby pewna, że Jan wyrazi zgodę na to, żeby dziecko przebywało u jakiejś obcej kobiety.

— Pyszny obiad — powiedział Jacek i nie mógł oderwać wzroku od Anny.

— Obiad rzeczywiście jest bardzo dobry, ale zrozum mnie, że się denerwuję czy z Klarą wszystko jest porządku.

— Nie martw się w końcu znam Sophie, bo byłem jej mężem przez tyle lat.

— Właśnie, byłeś i co się stało? — zapytała Anna.

— Niezgodność charakterów, takie życie — odpowiedział i był ciekawy jak potoczy się dalsza rozmowa. Miał w tym swój plan. Chciał, aby obiad trwał jak najdłużej.

— Martwię się cały czas, co z Klarą. My tutaj spokojnie jemy obiad, a moją córką zajmuje się mimo wszystko obca kobieta.

— Przestań się denerwować, bo wszystko jest w porządku — odpowiedział. Anna miała wrażenie, że Jacek nie wierzy sam w to, co mówi. Czuła, że może zdarzyć się coś złego, ale odsuwała negatywne myśli od siebie. Zauważyła, że Jacek nie chce żeby ten obiad skończył się szybko.

— Może zadzwonię do Jana? — zapytała Jacka.

— Przestań, przecież zawsze mówiłaś, że on jest taki zapracowany.

— Dobrze, w takim razie nie ma to najmniejszego sensu, bo on zawsze jest skupiony na operacjach. Anna zaczęła się dziwnie czuć, bo miała wrażenie, że nie może się skoncentrować i do tego pojawiły się dziwne zawroty głowy.

— Czy coś się dzieje? — usłyszała pytanie Jacka. Zaczęła mieć problemy ze wzrokiem i miała wrażenie, że tylko chwila dzieli ją od tego, kiedy zacznie tracić przytomność. Niestety nie myliła się. Jacek wykorzystał chwilę, kiedy Anna była zamyślona i wrzucił do tabletkę do szklanki z wodą. Anna usnęła. Nie czekał długo.

— Czy wszystko w porządku? — usłyszał pytanie od kelnera.

— Tak, tylko żona źle się czuje i się zdrzemnęła — odpowiedział spontanicznie, żeby obsługa nie zorientowała się, że jego działanie jest zamierzone. Szybko zaniósł ją do samochodu. Jechał bardzo szybko i w międzyczasie zadzwonił do Jana.

— Już śpi i będzie dłużej spała, bo podałem jej dosyć dużą dawkę leku.

— Mam nadzieję, że nic jej nie będzie– powiedział Jan.

— Wszystko jest pod kontrolą i nie bój się, bo mam w końcu wprawę i już któryś raz jestem w takiej sytuacji.

— Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie zgodnie z planem — powiedział Jan.

— Ja też, bo nie ma na co czekać. Mijający czas nam nie pomaga. Tamci też już czekają.

— Gdzie mam jechać? — zapytała Jacek.

— Jak najszybciej do mojej kliniki — odpowiedział Jan. Wjedź do garażu podziemnego, a potem zadzwoń do mnie i zaniesiemy Annę do gabinetu, który jest na samym końcu. Nikt oprócz mnie i Roberta, który jest anestezjologiem oraz pielęgniarki Magdy nie ma tam dostępu.

— Czy ty wiesz na pewno, co robisz do cholery! — krzyknął Jacek.

— Wiem, przestań się tak beznadziejne zachowywać, bo nie taka była między nami umowa — wyjaśnił Jan.

— Dobrze.

— Pamiętaj o tym, że wszyscy czyli ja, ty, Robert i Magda dobrze na tym skorzystamy –wyjaśnił.

— Czy ty wiesz, co ty mówisz człowieku! — krzyczał Jacek.

— Wiem.

— Wszyscy już czekają, jest już pacjentka a pieniądze też już są — wyjaśnił spokojnie Jan.

— Żebyś potem nie żałował — odpowiedział Jacek.

— Pamiętaj, duże pieniądze czekają, bo każdy chory jest w stanie zapłacić dużą stawkę.

— Ty cholerny filantropie! Będziemy za dwie minuty na miejscu.

— Dobrze wszystko gotowe a pacjentka zaraz będzie usypiać, bo powiedziała, że nie chce znać dawcy.

Operacja potoczyła się bardzo szybko. O ile tak można nazwać bardzo poważną operację przeprowadzoną w podziemnym gabinecie, do którego wstęp mają tylko nieliczni. Dwie walizki z pieniędzmi stały w toalecie obok gabinetu. Było tam łącznie pięćset tysięcy złotych.

— Jutro się rozliczymy — powiedział Jan wszystkim osobom biorącym udział w operacji. — Banknoty pachną niesamowicie — dodał.

— Co ty jej powiesz następnego dnia? — zapytał Jacek po skończonej operacji. Był bardzo ciekawy, jak wytłumaczy się przed żoną, której pozbawił jednej nerki i czy w ogóle jej o tym powie.

— Nie martw się i nie zwracaj mi teraz głowy jakimiś głupotami, bo muszę nadzorować stan Anny i Basi.

— Kogo? — zapytał szybko Jacek. — Zaraz, czy to nie jest imię waszej opiekunki?

— Tak zgadza się.

— Czy ty oszalałeś? — krzyknął Jacek.

— Jutro dostaniesz swoją kwotę i zapomnij o tym, to nie będzie problemu.

Anna spała i na pewno nie była świadoma tego, co się zdarzyło. Jan miał przygotowane już scenariusze odpowiedzi. Wiedział co powie, kiedy żona zapyta, dlaczego z jej lewej strony jest jakaś rana, krew i czemu nie jest w domu. Na szczęście widział, że Anna ma spokojną twarz. Rana była zszyta idealnie a gdyby była mniejsza żona mogłaby się nie zorientować, że w ogóle miała miejsce jakaś operacja.

— Gdzie ja jestem? — usłyszał pytanie.

— Kochanie jesteś w klinice — powiedział bardzo szybko.

— Ale dlaczego w klinice i czemu tutaj jest tak biało? — zapytała zmęczonym głosem. Nie miała siły żeby powiedzieć coś więcej. Czuła jak bardzo szybko bije jej serce. Nie miała siły żeby wstać z łóżka. Była przypięta do jakiejś dziwnej aparatury. Nie miała pojęcia do czego służą te dziwne urządzenia. Jedno z nich monitorowało pracę serca.

— Nie mogę w tej chwili niczego więcej powiedzieć i poza tym za chwilę przyjdzie do ciebie Magda, która jest pielęgniarką.

— Po co ma przychodzić ta Magda? — zapytała Anna, która była coraz bardziej niespokojna.

— Kochanie musisz teraz odpoczywać i to bardzo dużo — powiedział Jan i opuścił szpitalną salę w której leżała żona.

— Może i muszę odpoczywać tylko nie wiem, co się ze mną dzieje– powiedziała Anna. Niestety Jan nie zdążył usłyszeć tego.

Poszedł w stronę gabinetu pielęgniarek. Pomyślał, że musi zobaczyć się z Magdą. Ona zawsze robiła na nim takie niesamowite wrażenie. Kiedy operował podczas podawania narzędzi przez nią, nie mógł oderwać od niej wzroku. W maseczce chirurgicznej była jeszcze bardziej tajemnicza. Wiedział, że lubi duże pieniądze i dlatego ją zaangażował do operacji pozaplanowych. Tak nazywał wszystkie zabiegi, które pokątnie wykonywał w gabinecie w garażu. Zawsze wtedy był taki dreszczyk emocji i ta świadomość ratowania komuś życia za każdą kasę była bezcenna. Wiedział, że życie ludzkie nie podlega wycenie i to on dyktował wszystkie warunki. Rodziny chorych pacjentów za każdym razem były w stanie zapłacić każdą stawkę za to, żeby ich bliscy otrzymali nowe serce, nerki, wątroby i inne organy. Wiedział jak podejść żeby delikatnie, ale z zimną krwią, oskubać zdesperowaną rodzinę pacjenta. Miał do tego niesamowity talent.

— Jak ty to robisz Janie, że oni wszyscy chcą żebyś to tych ich operował? — zapytała Magda w pokoju pielęgniarek.

— Cóż ufają mi i rzeczywiście mam ten talent — odpowiedział. Potem przytulił ją do siebie. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia, że jego żona leży w sali obok, a on zabawia się z pielęgniarką. Wiedział, że miłość i pieniądze to dwie różne kwestie.

— A co z Anną? — zapytała niespokojnym głosem Magda.

— A co ma być? — odpowiedział spokojnie Jan.

— Czy wiesz, co ty w ogóle robisz? — zapytała Magda, bo chociaż uczestniczyła w tej operacji, to nie mogła uwierzyć w to, co się stało.

— Nie bądź takim niewiniątkiem, bo w końcu ty też brałaś udział w tej operacji — odpowiedział. Potem położył swoją dłoń na jej ustach. Czuł jej każdy dotyk.

— Czasami mam wrażenie, że nie jesteś sobą.

— Co ty mówisz! — krzyknął Jan. Wtedy usłyszał dźwięk dzwonka. To znak, że dawca albo biorca źle się czują.

— Co się dzieje? — zapytała szybko Magda.

— Nic się nie dzieje. Tylko trzeba zobaczyć, co u naszych operowanych — odpowiedział Jan.

— Jak trzeba, to trzeba — odpowiedziała Magda, choć była mocno zmęczona nie pokazywała tego. Wiedziała, że ta praca daje nie tyle satysfakcję, co dobre pieniądze. Do tego jeszcze wszystkie operacje u boku Jana i nawet te najcięższe były niesamowitym przeżyciem.

— Idź zobacz, co się tam dzieje– powiedział Jan.

— Idę do cholery, ale wiedz o tym, że też mam prawo być zmęczona — odpowiedziała.

— Więc idź, bo tam coś się dzieje niepokojącego.

— Niepokojące to będzie jak Anna się zorientuje, że będzie musiała do końca swoich dni żyć bez jednej nerki.

— Nie musisz niczego komentować, tylko idź zobacz, czy nie trzeba podać jakiś leków.

— Dobrze już idę.

— Co się stało?

— Nic, tylko jestem niespokojna, bo mam wrażenie, że czegoś nie wiem — powiedziała Anna.

— Nie masz powodu do niepokoju, przecież Jan jest wobec ciebie zawsze szczery i wszystko jest w porządku.

— Jestem taka osłabiona, że zaraz usnę — powiedziała Anna.

— Jeśli źle się czujesz, to mogę dać ci dobre zastrzyki przeciwbólowe i wszystkie dolegliwości miną bardzo szybko — powiedziała Magda.

— Poproszę w takim razie zastrzyk przeciwbólowy i tabletki nasenne, bo nie mam ochoty w tym momencie myśleć o czymkolwiek.

— Nie ma żadnego problemu — powiedziała Magda. — Zaraz wrócę z zastrzykami — dodała.

— Ona chce zastrzyk przeciwbólowy i na dodatek coś na sen — przekazała Janowi.

— Na co czekasz? Zrób to — powiedział Jan.

— Dobrze już idę i gwarantuję tobie, że po tych preparatach będzie spać do jutra.

— Wiem, bo znam działanie tych preparatów. W końcu przepisywałem je już kilkanaście, jeśli nie kilkaset, razy.

— Wiesz czasami dziwię się, że na to pozwoliłeś — powiedziała Magda.

— Uważałem, że bardzo dobrze zrobiłem i jestem pewny słuszności tej decyzji i nie mam zamiaru z tobą dyskutować na ten temat — odpowiedział Jan.

— W takim razie idę podać jej leki przeciwbólowe i nasenne.

— Dobrze idź już w końcu i powiedz jeszcze Annie, jeśli będzie chciała w ogóle ciebie słuchać, że jutro dostanie coś na wzmocnienie.

— Proszę zażyć te preparaty — powiedziała Magda.

— Muszę i nie mam chyba innego wyjścia — odpowiedziała Anna. Czekała na jakieś leki, bo chciała uśmierzyć ból po tym, co się stało, czego nie była jeszcze świadoma.

— Kiedy w końcu wrócę do domu? — zapytała nagle Anna.

— Nie wiem, bo jestem tu tylko zwykłą pielęgniarką. Magda bała się powiedzieć, bo nie wiedziała, czy może mówić cokolwiek.

— Czy w końcu doczekam się jakiś wyjaśnień? — zapytała Anna.

— Naprawdę nie wiem i już muszę uciekać, bo pacjenci czekają — odpowiedziała Magda i szybko wyszła z sali. Potem skierowała się do sali Basi.

— Jak się pani czuje? — zapytała.

— Bardzo dobrze, bo w końcu będę mogła normalnie żyć.

— Za chwilę podam leki — powiedziała Magda.

— Czy mogę zapytać o jedną rzecz?

— Czyli o co? — zapytała Magda.

— Chcę wiedzieć, kim jest mój dawca — powiedziała bardzo cicho Basia.

— Nie wiem, czy się pani tego w ogóle dowie, ale teraz powinna pani odpoczywać i nie myśleć o jakiś trudnych sprawach.

— Mam wrażenie, że boli mnie całe ciało i jestem taka bezsilna — powiedziała Basia mając nadzieję, że pielęgniarka poda jej w końcu lek. Poczuła się jeszcze taka senna.

Anna czuła się z każdą godziną coraz lepiej. Miała wrażenie, że kilkanaście lat na dobre wyleciało jej z pamięci. Bała się pomyśleć o przeszłości, bo niewiele pamiętała. Była bardzo osłabiona. Zobaczyła przed sobą piękne róże.

— Co to jest?

— Kochanie to dla ciebie — usłyszała głos męża.

— Nic nie rozumiem i jeszcze do tego mam wrażenie, że coś się dzieje z moją pamięcią — odpowiedziała zaniepokojona Anna.

— Wszystko jest w porządku kochanie — odpowiedział Jan uśmiechając się do niej. Pielęgniarka Magda stała w korytarzu w obcisłym ubraniu. Tak bardzo chciał ją przytulić do siebie, ale wiedział, że nie może tego zrobić, bo Anna mogłaby ich zobaczyć, zwłaszcza, że powoli dochodziła do siebie.

— Może zostaw mnie samą, bo chcę odpoczywać — powiedziała Anna.

— Nie ma problemu kochanie — powiedziała Jan. Był tak spragniony dotyku Magdy. Od razu pomyślał, że jak przytuli ją do siebie to nie wypuści. Wiedział, że Anna zostanie jeszcze w klinice kilka dni, a córka Klara też będzie miała dobrą opiekę. On wtedy będzie mógł spędzić jeszcze więcej czasu z Magdą. Spragniony jej ciała i dotyku nie pozwoli jej uciec. Wtedy, kiedy nie mógł się z nią zobaczyć, to będzie ciągle myślał o niej. Miał nadzieję, że ona też to samo czuła.

Wyszedł szybko z sali, w której przebywała żona. Potem nie oglądając się za siebie poszedł do pokoju pielęgniarskiego. Nie czekał na jakikolwiek ruch ze strony Magdy. Chciał przytulić ją jak najszybciej. Najchętniej nie pozwoliłby jej odejść. Trzymałby ją w ramionach bez końca. Z drugiej strony wiedział, że niedaleko leży żona, która nie ma już jednej nerki. Odsuwał tę myśl, choć sam doprowadził do tego, że Anna była operowana. Nie wiedział, co ma zrobić, bo z jednej strony pragnął Magdy. Z drugiej strony Anna była mimo wszystko miłością jego życia. Był tak cholernie rozdwojony między pragnieniem, które nie dawało mu spokoju, a wiernością. Miotał się i wariował, bo bał się o zdrowie Anny. Jednocześnie tęsknił za niesamowitym dotykiem Magdy. Czasami nawet myślał, że mógłby mieszkać z obiema.

— Na co wciąż czekasz, przecież ona zaraz zaśnie — usłyszał głos Magdy.

— Już idę — powiedział Jan nie mogąc się doczekać jej dotyku. Jeszcze w tym pielęgniarskim stroju wyglądała tak zachwycająco.

— Czekam cały czas i mam nadzieję, że w końcu zostaniesz ze mną jeszcze dłużej — powiedziała Magda.

— Chciałbym — odpowiedział Jan.

Była tak ponętna, że gdyby nie miała dyżuru w klinice to chyba spędziłby z nią mnóstwo czasu. Służbowy strój potęgował jeszcze mocniejsze podniecenie. Zaczął się obawiać, że zedrze z niej całe to ubranie. Nie myślał o kimkolwiek i czymkolwiek. Pomyślał, że czas mógłby się końcu zatrzymać. Nie wiedział, że będzie tak cholernie pogubiony. Mając za drzwiami żonę, która leży po poważnej operacji oddawał się rozkoszom z pielęgniarką. Podświadomie wiedział, że nadejdzie taka chwila, że będzie mu bardzo ciężko.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 31.2