Nawiedzenie

Bezpłatny fragment - Nawiedzenie

Tom I


Literatura młodzieżowa
Romans
Horror i mistycyzm
Polski
Objętość:
341 str.
ISBN:
978-83-8104-776-0

Możecie mi nie wierzyć ale przeżyłam wraz z moimi przyjaciółmi przygodę życia. Główną rolę odgrywały duchy. Zaczęło się bardzo niewinnie oraz przypadkowo. Był dzień przed halloween a wieczór zaczynał się już o siedemnastej. Mieszkałam tylko z mamą oraz młodszym bratem. Będąc sama w domu wzięłam kąpiel po czym skierowałam się do swojego pokoju. Ubrana w szarą koszulkę opadającą na jedno ramię oraz białe spodenki zabrałam swojego srebrnego laptopa oraz pluszowego kota na łóżko. Postanowiłam odpalić jeden z portali internetowych i pogadać z moją przyjaciółką Juliet. Znałam się z nią od piaskownicy i byłyśmy dla siebie jak siostry. Nagle zobaczyłam, że mam zaproszenie do grona znajomych. Zaskoczona otworzyłam je. Znałam tę osobę z opowiadań dziewczyny więc przyjęłam ją. Niespodziewanie otrzymałam wiadomość.

Adresat: Juliet Montek

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:06


Hej :) Mój kuzyn cię zaprosił. Przyjmiesz go?


Adresat: Stella Okanae

Odbiorca: Juliet Montek

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:07


Już dawno to zrobiłam ;) Ale ja nadal nie wiem czemu on mnie zaprosił. Mniejsza…


Adresat: Juliet Montek

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:09


Wiesz co? Nie pytałam się go ale my siedzimy tak u mnie w pokoju i deklaruje on, że ciebie zaprosił … A ja no, że okey. Co tam, że znamy się tyle lat, a ty go ani razu na oczy nie widziałaś…:D A tak w ogóle to on jest u mnie jak wspomniałam to chodźmy popiszmy tak we trójkę: D


Adresat: Stella Okanae

Odbiorca: Juliet Montek

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:11


Zrozum tu człowieka… I okey. Możemy popisać tylko jak?


Adresat: Grupa

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:13


Jonatan: Hej to ja Jonatan! Założyłem grupę. Możemy razem pisać: D


Stella: Hej: D Miło cię poznać :)


Juliet: Ej! Może dodamy jeszcze mojego znajomego Felixa? Ty to Jonatan znasz go ale Stella nie. Myślę, że szybko nawiążą kontakt: P


Stella: Ok, nie ma sprawy: D


Jonatan: Spoko: P


Felix: Witam wszystkich! Jam jest zło wcielone zwane Felix: P Co tam słychać u śmiertelnych? >.<


I w taki oto sposób poznaliśmy się. Wszystko wyszło całkiem przypadkiem, tak jak reszta mojego życia. Naszą czwórkę związała przyjaźń. Jednak każdy mieszkał daleko od siebie. Szczególnie od Felixa, który był na drugim końcu kraju. Postanowiliśmy wymyślić jakiś wspólny wyjazd. Zbliżały się przecież ferie zimowe. Uzgodniliśmy wszyscy, że wybierzemy się w góry. Do Felixa. Mieliśmy przenocować u niego tylko jedną noc. Później zaplanowaliśmy pojechać do zamku i tam spędzić kilka dni. W nocy przed wyjazdem pisaliśmy ze sobą jeszcze, po czym położyliśmy się podekscytowani spać. O godzinie szesnastej mieliśmy być już w Hooltown i po raz pierwszy spotkać się na żywo. Wszyscy razem. Po długiej oraz wyczerpującej podróży wysiadłam z autobusu razem z moją przyjaciółką. Było strasznie zimno a śnieg sięgał prawie do kolan.


— Jak zimno! — Krzyknęła brunetka dygocząc cała z zimna.


— N-n-i-i-i-e-e jest tak z-zim-m-no… — Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, trzęsąc się jak galaretka. Ubrana byłam w kurtkę, długie kozaki oraz czapkę i szalik.


— Gdzie on jest?! Już powinien tu być.- Oznajmiła Juliet rozglądając się dookoła. Jej brązowe oczy zeszkliły się przez mróz. Nagle zadzwonił z jej torebki telefon, zwiastując przychodzący sms.


Nadawca: Felix

Odbiorca: Juliet

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:01


Gdzie wy dziewczyny jesteście???


Nadawca: Juliet

Odbiorca: Felix

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:03


Czekamy za Jonatanem. Gnój się spóźnia a my tu sterczymy w śniegu po kolana!


Nadawca: Felix

Odbiorca: Juliet

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:05


On już jest dawno u mnie w domu… Hahahahah: D… Chodźcie w końcu!!:P


Osłupiałe wpatrywałyśmy się w komórkę dziewczyny. Zirytowałyśmy się obie. Jak oni tak mogli?… Dlaczego nie napisali, że są już razem w domu Feilxa?… Moja podświadomość warknęła oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zrezygnowane oraz zmarznięte wzięłyśmy swoje walizki ruszając ścieżką pod górę. Ślizgałyśmy się strasznie, śmiejąc się wniebogłosy. Po pół godzinie dotarłyśmy na miejsce. Niewielki domek jednorodzinny o szarej elewacji. Brązowy dach komponował się z ciemnogranatowym niebem. Z pomarańczowego komina leciał czarny dym. W oknach paliły się światła dając przyjemne ciepło. Przed mieszkaniem znajdował się niewielki ogródek, zasypany śniegiem. Zapukałyśmy zmarzniętymi rękoma do ciemnobrązowych drzwi a przed nami po chwili pojawił się chłopak. Wysoki na metr osiemdziesiąt sześć, szczupły. O zielonych oczach, ukrytymi za okularami. Brązowe włosy, krótko przystrzyżone komponowały się z delikatnymi rysami twarzy. Ubrany w dżinsy oraz granatową koszulkę z żółtym nadrukiem.


— Witajcie! Wejdźcie! Szybko bo zimno wpuszczacie.- Rzekł wesoło Felix, szeroko się uśmiechając. Bez zastanowienia oraz ponownego zaproszenia znalazłyśmy się w przytulnym korytarzu.


— Hej. Wiesz co?… Wiesz co?… Ja cie ukatrupię i Jonatana też.- Odparła brunetka opierając obie ręce na talii. Wyglądała na złą ale w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Zdjęła z nosa fioletowe okulary, które zaparowały.


— Czemu? My nic nie zrobiliśmy… — Oznajmił z wielkim uśmiechem chłopak opierając się ręką o ścianę.


— Hej! — Krzyknęłam zza pleców Juliet, gdyż stałam za nią a ona była ode mnie wyższa. Bowiem ja miałam sto sześćdziesiąt centymetrów, a ona sto siedemdziesiąt.


— Siemka. Widzisz ukryła cię przede mną.- Zachichotał a ja bacznie lustrowałam go badawczym wzrokiem.


— Ja ochraniam ją przed tobą.- Mruknęła moja przyjaciółka rozpinając swoją czarną kurtkę.


— A ty co robisz? — Zapytał zdziwiony brunet odbijając się od ściany.


— No jak to co? No rozbieram się. No toć w kurtce nie będę siedzieć.- Warknęła ściągając z głowy czapkę w kolorowe paski. Jej głos nabrzmiały był lekkim oburzeniem.


— Idziecie ze mną do sklepu a Jonatan powiedział, że zostaje więc my idziemy.- Powiedział Felix z delikatnym uśmiechem.


— Ja zostanę. Zbyt zimno jest na dworze ale ty idź. Pogadajcie sobie trochę.- Poinformowałam starając ukryć swój cwaniacki uśmieszek.


— Ta, ta. Dobra idę. Ja was kiedyś za to uduszę.- Zagroziła brunetka swoim palcem tuż przed moim nosem.


— Trzeba uważać w nocy by nas nie powybijała.- Zaśmiał się chłopak po czym dostał kuksańca od Juliet.- Aua to bolało! Rozgość się. Rodziców ani rodzeństwa nie ma. Tam jest pokój. Tu kuchnia tam coś jeszcze idź rozejrzeć się sama. Czuj się jak u siebie w domu! — Krzyknął Felix zamykając drzwi a ja jeszcze będąc w szoku zdjęłam kurtkę, szalik z czapką i powiesiłam wszystko na wieszaku. Poszłam prosto przed siebie niepewnie wchodząc na trzy schodki. Prowadziły do rozświetlonego przez halogeny salonu. Podłoga wyłożona była jasnobrązowymi panelami. Ściany wymalowane na jasny czerwień a sufit zdobiły białe kasetony. Skórzana kanapa stała między dwiema wielkimi palmami w donicach. Fotele znajdowały się niedaleko okna balkonowego. Przed nimi ustawiona drewniana ława na srebrnych nogach łączyła wszystko w spójną całość. Telewizor plazmowy ustawiony był na komodzie wykonanej z dębu. Białe, lniane firanki oraz czerwone zasłonki dodawały ciepła. Dopiero po chwili ujrzałam siedzącego na fotelu Jonatana. Nie za wysoki chłopak o blond półdługich włosach. Niebieskie oczy zakrywały grube okulary. Jego jasna karnacja pokazywała drobne niedoskonałości. Na moje szczęście był mojego wzrostu i nie byłam jedyną niską osobą w naszej czwórce.


— Hej… — Powiedział nieśmiało patrząc na mnie badawczym wzrokiem.


— Hej. — Odpowiedziałam trochę spięta po czym się uśmiechnęłam i usiadłam na drugim fotelu. Splotłam swoje palce i wpatrywałam się w nie.- Zostawili nas samych.- Zaopiniowałam lekko się uśmiechając. Między mną a kuzynem Juliet panowała napięta atmosfera.


— Na to wygląda.- Mruknął.- Wiesz… Chcą pobyć trochę sami.- Żachnął się i pokręcił przecząco głową. Ja zaś spuściłam wzrok w podłogę.


— To dlatego Felix nie nalegał abym z nimi poszła.- Powiedziałam lekko zaskoczona, że ja na to nie wpadłam. Rozmawialiśmy przez dziesięć minut po czym usłyszeliśmy śmiechy i zamykające się drzwi.


— Siema Jonatan.- Krzyknęła Juliet już rozebrana z wierzchniej odzieży. Teraz miała na sobie tylko jasnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz granatową bokserkę. Na ramionach zaś zarzucony beżowy sweterek.


— Siemka.- Odpowiedział blondyn na odczepne nawet nie patrząc na dziewczynę.


— Widzę, że się już poznaliście.- Powiedziała zadowolona Juliet, po czym razem z Felixem dosiedli się do nas i przegadaliśmy pół wieczoru. Przed dwudziestą pierwszą wróciła mama bruneta.


— A wy dzieciaki jeszcze nie śpicie? — Spytała zmęczona a jej oddech był urywany. Na policzkach widniały rumieńce. Zaś kąciki ust uniesione miała w szerokim oraz ciepłym uśmiechu. Brązowe włosy spływały falami na ramiona. W zielonych tęczówkach tańczyły iskierki, takie jak u jej syna.


— Nie.- Odpowiedział krótko Felix na pytanie swojej mamy. Wzrokiem wrócił do naszej trójki. Kobieta pokręciła tylko głową opierając się o ścianę.


— Jakieś plany na jutro? — Zapytała poprawiając swój czarny, długi sweter.


— Mówiłem… Jedziemy na tydzień do zamku.- Odpowiedział z lekką złością. Jednak wiadomo jak to jest. Nastolatkowie kochają swoich rodziców ale nie lubią ich nadmiernej troski.


— Do tego zamku? Przecież tam straszy.- Poinformowała kobieta marszcząc brwi.- Ogóle zamordowano tam ludzi i chcecie jechać? No ale okey. Jesteście już pełnoletni, róbcie co chcecie. Tylko dajcie znać jak wyjeżdżać będziecie. Ja idę spać. Dobranoc dzieciaki.- Powiedziała rzucając nam ciepły oraz zatroskany uśmiech, kierując się na górę do sypialni.


— W tym zamku straszy? — Spytała Juliet momentalnie się prostując. — Jak tak to ja nie jadę.- Dodała poważnie bladnąc na twarzy. Ja zaś zaczęłam się śmiać z niej.


— Wymyśla.- Powiedział brunet niezbyt przekonująco, przynajmniej dla mnie. Wtedy na chwilę wszyscy spoważnieli ale już po chwili emocje opadły. Gdybyśmy wiedzieli co się tam wydarzy.


***

Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jeszcze wszyscy śpią. Pokój Felixa był mały i przytulny. Trzy ściany były pomalowane na ciemnoniebiesko, zaś ostatnia wyłożona została fototapetą z gwieździstym niebem. Jasnobrązowa podłoga szwecka zasłonięta częściowo była puszystym, kremowym dywanem. Meblościanka komponowała się z całym wystrojem. Drewniane okno przyozdobione było białymi, lnianymi firanami. Sięgały one do parapetu, wyłożonego płytkami. Koło dwuosobowego łóżka zwisała swobodnie zasłonka. Na zewnątrz było bardzo ciemno i nawet latarnia uliczna się nie paliła. Ubrana w pomarańczowe piżamy spuściłam bose nogi na podłogę. Ostrożnie ominęłam śpiących chłopaków, pozawijanych w kołdry na ziemi. Rzucając przelotne spojrzenie na moją przyjaciółkę, która zabrała mi całe okrycie i smacznie śniła złapałam za klamkę. Chichrając się pod nosem wyszłam z pokoju przez drewniane, oszklone drzwi. Znalazłam się wtem na przestronnym korytarzu. Wiedząc już gdzie znajduje się łazienka sunęłam do niej po ciemku. W końcu dotarłam do pomieszczenia, w którym nastała oślepiająca jasność. W małym, prostokątnym lustrze ujrzałam swoje odbicie. Moje brązowe włosy, sięgające do łopatek były rozczochrane. Oczy zaspane, lekko podkrążone. Aby się rozbudzić obmyłam twarz zimną wodą. Umyłam zęby i związałam swoje włosy w warkocza. Wieczorem uszykowaliśmy sobie wszyscy ubrania, zostawiając je na szafce. Przebrałam piżamy w ciemnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz białą bluzkę na długi rękaw. Czułam potworne zmęczenie po czterogodzinnym śnie. Powieki miałam ciężkie niczym z ołowiu. Biorąc głęboki wdech postanowiłam obudzić pozostałych aby móc jak najszybciej wyruszyć w drogę. Wróciłam i podeszłam do Felixa choć przyznam, że korciło mnie aby obudzić pierwszego Jonatana albo Juliet. Jednak oni tak słodko spali więc uknułam szatański plan. Przykucnęłam przy brunecie bardzo ostrożnie.


— Pobudka! Wstawaj! — Krzyknęłam Felixowi do ucha, szybko się odsuwając od niego. On zaś zerwał się na równe nogi i zaczął rozglądać się po pokoju. Wymachiwał rękoma oraz dreptał nogami w miejscu przez co wszedł Jonatanowi na brzuch a on aż zgiął się z bólu. Felix potknął się wpadając wprost na łóżko. Rzucił się na śpiącą Juliet a ta o mało co zawału nie dostała. Przerażona zaczęła okładać go pięściami. Ja natomiast stałam z boku zwijając się ze śmiechu.- Dosyć… Proszę was dość bo już nie wytrzymam.- Powiedziałam resztkami tchu. Wszyscy spojrzeli się na mnie a Juliet rzuciła we mnie poduszką, zaś Jonatan podniósł się z podłogi i w mgnieniu oka podbiegł do mnie powalając na łóżko. Na moje nieszczęście wszyscy zaczęli okładać mnie poduszkami.


— Wiesz co… Wiesz co…? — Warknęła Juliet opadając na pościel, poprawiając swoje rozczochrane włosy.


— No co…? — Spytałam z wielkim i niewinnym uśmiechem. Zdyszana wzruszyłam ramionami i przewróciłam oczami.


— Gnida jesteś.- Oznajmiła brunetka śmiejąc się. Wyciągnęła rękę do małego stolika nocnego po okulary, które założyła. Felix zamrugał powiekami i rzucił się do tyłu na pościel.


— Wiem o tym.- Przytaknęłam energicznie głową.- Idźcie się ogarnąć bo mamy nie całą godzinę by być na PKS-ie.- Rzekłam podchodząc do lustra wmontowanego w drzwi szafy.- Spójrzcie co wy mi z włosami zrobiliście! — Rzuciłam oskarżycielskim tonem, patrząc z poirytowaniem na całą chichrającą się trójkę.- Mam szopę na łbie i wyglądam jak wiedźma.- Dodałam z miną zbitego szczeniaka a oni wybuchnęli jeszcze większym śmiechem. Po dobrej godzinie byliśmy już w autobusie. Przed wyjściem tak jak obiecał Felix pożegnaliśmy się z jego mamą. Jego tata natomiast pracował więc nie mieliśmy takiej możliwości. O szóstej rano byliśmy już w połowie drogi. Była zima przez co dopiero robiło się jasno. Trzy godziny później w końcu dojechaliśmy na miejsce. W lato wystarczyłaby mniejsza połowa tego czasu ale teraz wielkie zaspy utrudniały przejazd. Po wyjściu z autokaru przesiedliśmy się do taksówki. W ciągu piętnastu minut wyłonił się zza wzgórza wielki, średniowieczny zamek. Moje pierwsze odczucie było strasznie mieszane. Z jednej strony uwielbiałam taką architekturę ale aura panująca nad nim oraz ten mrok przyprawiał mnie o gęsią skórę.


— Jej jaki wielki zamek! — Zachwycał się Felix łapiąc rękoma o zagłówek przedniego fotela taksówki.


— Wielki jest ale jakieś ciarki mam przez niego.- Poinformowała Juliet rozcierając ręce przez gruby materiał kurtki.


— Mam złe przeczucia co do naszej przygody tutaj.- Zaopiniował blondyn przeczesując swoje włosy dłonią.- Chociaż nie ukrywam wrażenie robi i to ogromne.- Dodał Jonatan wypuszczając głośno powietrze z płuc.


— Jest ekstra! — Krzyknęłam z taką radością, że sama byłam zszokowana swym entuzjazmem. Wszyscy się na mnie spojrzeli trochę przerażeni ale nie dziwiłam się im nawet. Zapłaciliśmy taksówkarzowi po czym odjechał zostawiając nas na tym zimnie samych. Wzięliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę zamku. Drzwi były ogromne, wykonane z ciemnego drewna. Złota kołatka z głową smoka oraz tego samego koloru klamka traciła już swój blask. Podeszliśmy do wrót by je otworzyć jednak ku naszemu zaskoczeniu one same się uchyliły. Odskoczyliśmy wystraszeni z rozszerzonymi źrenicami od nich. Jonatan drżącymi rękoma popchnął je do środka. Drzwi zaskrzypiały co przyprawiło mnie o gęsią skórę. Bardzo ostrożnie weszliśmy do środka, rozglądając się wokół ale nikogo nie było. Wielki, stary hol wybudowany był z surowej cegły. Biło od niego przepychem oraz zimnem. Posadzka wyłożona była poszarzałymi płytkami, które barwą podchodziły pod beż. Wielkie, kryształowe żyrandole wisiały kilkanaście metrów nad naszymi głowami. Wieńczenia marmurowych kopuł wyginały się w łuki oraz ozdobne filary podtrzymywały całą konstrukcję. Na wprost prowadziły przeogromne schody, a na ich szczycie szarogęsiło się wielkie okno z kolorowymi witrażami. Na ten widok zaparło mi dech.


— Jej… — Szepnęłam nie mogąc nic innego wydukać. Bowiem mój aparat mowy zaczął szwankować. Czułam się jak w bajce i brakowało tylko księcia na białym koniu. Ja co prawda wolałabym na czarnym rumaku ale co będę się sprzeczać z głosem większości dam.


— Dobra to było dziwne.- Zaopiniowała brunetka rozglądając się dookoła.- Ja chce do domu.- Dodała przestraszona Juliet kierując się z powrotem w stronę wyjścia.


— Ej! Uspokój się i nie panikuj.- Rzucił blondyn chwytając ją za pasek od torebki.- Pewnie przeciąg otworzył je. Przecież to stara budowla.- Oznajmił spokojnym głosem Jonatan próbując uspokoić swoją kuzynkę.


— Chodźmy do recepcji.- Zaproponował Felix idąc w stronę jakiegoś wysokiego stołu. Podejrzewałam iż to właśnie tam znajduje się miejsce do zameldowań. Wracając na ziemię skierowałam się w stronę pustej lady recepcyjnej. Ja jednak kątem oka nagle zauważyłam coś na schodach. Jakąś jakby mgłę. Wiem zabrzmi to dziwnie ale na serio coś wtedy widziałam. Stała u góry i tak jakby na mnie patrzyła.


— Stella! — Donośny głos krzyczącego Felixa dobiegł do moich uszu, zaś jego słowa rozniosły się echem, które rozproszyło się po całym zamku.


— Co? — Spytałam zdezorientowana oraz ponownie wyrwana z zamyślenia. Co tu się dzieje?… Pewnie mam halucynacje bo za mało spałam. Tak. Prześpię się i będzie świetnie… Moja podświadomość mruknęła kiwając powoli i niepewnie głową.


— Chodź… Już się meldujemy.- Rzekł brunet łapiąc mnie za nadgarstek. Zaciągnął mnie przez cały hol, gdzie stanęliśmy przy znajomych. Zdenerwowana odwróciłam się ale tajemniczej mgły już nie było.


***

Podeszliśmy wszyscy do lady. Wykonana była z siwego, surowego marmuru. Stały na niej zielone rośliny z różowymi kwiatami, zaś po drugiej stronie znajdowała się wysoka kobieta. O jasnej karnacji i ostrych rysach twarzy. Jej niebieskie oczy były niczym opiłki żelaza. Zimne oraz nie widać było w nich nawet krzty uczucia. Jej krucze włosy upięte były w ścisłego koka. U nasady głowy widać było początek blond odrostów. Pojedyncze pasma wskazywały na to, że z natury są kręcone. Ubrana była w czarną suknię aż do ziemi na długi rękaw. Na ramionach zwisała tego samego koloru peleryna z wielkim kapturem. Jonatan już nas meldował. Co najdziwniejsze kobieta prosiła tylko nasze imiona i nazwiska. Nic więcej. Po czym wyszła do nas z kluczami.


— To nie hotel tylko prywatna kwatera. Jest ona bardzo stara z głęboką tradycją.- Zaczęła chrapliwym głosem, który nieraz przyśniłby się w najgorszych koszmarach.- Preferujemy tutaj spokój i ciszę. Przebywają w tym miejscu członkowie mojej rodziny i uczą się. Przestrzegać też proszę zasad, które są w pańskich pokojach.- Dodała prowadząc nas na te długie, piętrzące się ku górze schody. I ja mam tam wejść?… Moja podświadomość klapnęła na tyłek i stwierdziła, że nigdzie się nie rusza. Jednak ja nie miałam innego wyjścia jak podążyć za pozostałymi.- Obsługa jest ale nie będziecie ich widywać. Może wyjątkowo… — Wymruczała wyjaśniająco.- Dbacie o swoje komnaty we własnym zakresie.- Poinformowała idąc z dumnie uniesioną głową przed siebie. Nie dziwie się, że ma taką figurę jak dzień w dzień tyle stopni przemierza… Po kilku minutach, bardzo ciężkich dla mnie dotarliśmy na górę. I nie tylko dla mnie ale i również moich przyjaciół. Stojąc na miękkich nogach na szczycie obejrzeliśmy się na siebie. Każdego wzrok błagał o chwilę odpoczynku i mówił „nigdy więcej”. Szatynka zaprowadziła nas przez wielki hol aż do korytarza. Panowała w nim ciemność i wyglądał jak tunel. Idąc wzdłuż niego poczułam zimny powiew wiatru. Przerażona atmosferą panującą w tym miejscu wzdrygnęłam się. Złapałam najbliżej idącego mnie człowieka, jakim okazał się Jonatan. Ujął mnie za rękę po czym podeszliśmy razem do pozostałych.


— Też to poczuliście? — Spytałam wystraszona, szepcząc do idących o krok przede mną przyjaciół.


— Co mieliśmy poczuć? — Zapytał Felix, przechylając lekko głowę w moją stronę.


— Taki chłód. Czyjąś obecność.- Odpowiedziałam ściszonym głosem, zwilżając spierzchnięte usta.


— Chcesz nas wystraszyć.- Zaopiniowała Juliet chichrając się pod nosem.


— To powiem ci, że dobra jesteś.- Zaśmiał się Felix wkładając ręce do kieszeni spranych spodni dżinsowych. Jego śmiech rozniósł się po obiekcie echem więc wszyscy go uciszyliśmy. Z dudniącym sercem zaczęłam się rozglądać po korytarzu. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów z jakimiś gostkami, których kompletnie nie rozpoznawałam.


— Te obrazy mnie przerażają.- Zaopiniowała Juliet obejmując się szczelnie rękoma.


— Te ich twarze… Mam wrażenie jakby się na nas patrzyli i obserwowali.- Oznajmił Jonatan a wszyscy przytaknęliśmy jemu głowami oraz pomrukami. Po paru minutach doszliśmy do pierwszego pokoju.


— Oto twoja komnata.- Odezwała się kobieta wyciągając na długim palcu klucz w stronę Felixa.- Proszę tu jest klucz.- Ponagliła go gdy biedaczek skamieniał ze strachu przed jej osobą. Niepewny chwycił złoty, wielki przedmiot do drżących rąk. Następnie otworzył drzwi za wielką, tej samej barwy klamkę. Jego komnata była ogromna, niczym jednorodzinny dom. Pełno w nim było zbroi średniowiecznych rycerzy. Ogromne okna rozciągały się po całej długości ściany od samej podłogi aż po sufit. Ozdobione długimi firanami oraz zasłonami. Posadzka wyłożona była lśniącymi, kremowymi płytkami. Ściany poozdabiane obrazami, rzeźbami oraz ozdobnymi lampami. Wielkie łóżko z baldachimem było jak z bajki. Spokojnie zmieściłoby się na nim z dziesięć osób. Po przeciwnej stronie stał stół z sześcioma krzesłami. Pomiędzy zbrojami dwóch rycerzy znajdowały się kredensy. Wszystko wypolerowane oraz błyszczące. Zauważyłam również drugą parę wielkich wrót. Jednak nie miałam okazji tam zajrzeć. Podejrzewałam, że znajduje się tam łazienka. Widok pierwszego pomieszczenia zaparł mi dech w piersiach. Ponagleni przez właścicielkę poszliśmy dalej.- Tutaj pokój panienki.- Rzuciła zwięźle oraz beznamiętnie kobieta. Odważniej niż Felix moja przyjaciółka bez ponaglenia chwyciła klucz. Pokój jak poprzedni był ogromny. Ten sam styl architektury i ustawienie mebli. Tyle że w nim zamiast zbroi znajdowały się książki. Mnóstwo książek. Moja pokaźna kolekcja chowa się przy tych zbiorach literatury. Z opadniętymi szczękami wyszliśmy z komnaty Juliet. Przeszliśmy na przeciwną stronę korytarza. Tam znajdowała się komnata Jonatana. Wszystko było takie samo z wyjątkiem wyposażenia. Pełno było w nim mieczy, tarcz, broni. Miejmy nadzieję, że się nie zabije tutaj w nocy… Moja podświadomość zaśmiała się pod nosem. Nawet nie wiem kiedy doczłapała się po schodach.- A to dla panienki.- Zwróciła się do mnie wręczając mi złoty klucz. Z tajemniczym uśmiechem odwróciła się do nas plecami. Zarzuciła kaptur na głowę i odeszła. Podekscytowana weszłam do swojego pokoju. Tak szczerze to z ręką na sercu otworzyłam drzwi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu było to zwykłe pomieszczenie. Nic nadzwyczajnego. Wielkie łóżko z baldachimem oraz mnóstwem poduch. Stare choć gustowne meble, również wypolerowane jak wszędzie. Podłoga oraz okna były takie same.


— A myślałem, że ja dostałem badziewny pokój.- Zaśmiał się Felix dostając ode mnie w łeb. W głębi ducha czułam, że on taki zwykły nie jest. Co zresztą później się potwierdziło.


— Tu są nowe firany jak chcecie możecie zmienić. Na końcu korytarza skręćcie w lewo a dojdziecie do jadalni. Jest tam tak zwany stół szwedzki.- Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach głos kobiety. Przerażona podskoczyłam w miejscu ciężko oddychają. Po poinformowaniu nas ponownie zniknęła.


— Nie uważacie, że jest jakaś niemiła i w ogóle dziwna.- Rzuciła Juliet z tajemniczą miną, siadając na moim łóżku. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że przeżyję w tym miejscu wiele miłych chwil. Na tę myśl uśmiechnęłam się od ucha do ucha.


— Masz racje. Jakaś przerażająca jest.- Potwierdził Jonatan drapiąc się po karku. Ja zaś podeszłam do okna i szarpnęłam za zasłonki tak mocno, że aż prawie spadł karnisz.


— Co ty robisz kobieto? — Spytała zdziwiona oraz lekko zdezorientowana Juliet. Błyskawicznie wstała na równe nogi.


— Ona nic nie odwala. Ona tylko zamek zamierza rozebrać.- Żachnął się rozbawiony Felix na co zmierzyłam go rozbawionym wzrokiem.


— Jak za długo stoi to trzeba go zburzyć.- Dodał Jonatan opierając się o krzesło stojące przy stole.


— Ja zdjęłam, wy wieszacie.- Bąknęłam z triumfalnym uśmiechem na twarzy.


— Ej no no… — Mruknął Felix robiąc minę zbitego szczeniaka.


— No co?… — Zaczęłam przewracając oczami.- Co małe to kochane. Co wysokie to do wieszania firanek.- Skończyłam wytykając język na przyjaciela. Nagle zobaczyłam coś w drzwiach. Jakąś mgłę. Już drugi raz w jednym dniu.


— Stella wszystko okey? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- Powiedział Jonatan ze zmartwioną miną. Wtem spojrzenia całej trójki przeniosły się na mnie.


— Nic się nie stało. Wszystko jest okey. Zaraz przyjdę. Idę się rozejrzeć trochę.- Oznajmiłam po czym poszłam w kierunku tajemniczej mgły. Poruszała się doprowadzając mnie aż do jadalni. Pomieszczenie było przeogromne i całe oświetlone blaskiem gwiazd górujących na granatowym niebie. Długie stoły rozciągały się po całej długości. Przystanęłam by znaleźć wzrokiem to coś. Po chwili ujrzałam obłok i ku mojemu zdziwieniu zaczął przybierać kształt człowieka. Już prawie widziałam rysy twarzy gdy usłyszałam głos mojej przyjaciółki.


— Stella! Co ci? Nie słyszysz jak cię wołam? — Spytała poirytowana podpierając się rękoma w talii jak to miała w zwyczaju.


— Wybacz.- Mruknęłam czując się jak karcone dziecko.- Coś widziałam i musiałam sprawdzić czy czasem nie miałam zwidów.- Odpowiedziałam pośpiesznie z niewiadomych powodów tłumacząc się jej.


— Okey, okey… Ale na drugi raz mnie nie olewaj.- Zbeształa mnie już normalnym głosem, który był łagodniejszy.- Chłopacy wieszają u ciebie zasłonki… — Rzekła Juliet ale ja nic nie słyszałam dalej prócz tajemniczych szeptów. Zobaczyłam zjawę przed sobą a nogi wrosły mi w ziemie. Przerażona chwyciłam tackę. Zamachnęłam się i przywaliłam duchowi. I to dosłownie.


— Wiesz co?… Jak chciałaś mnie zabić wystarczyło mi wbić nóż w klatę.- Rzucił brunet.- Ale no żeby tacą w łeb dostać, tego się przyznam nie spodziewałem.- Dodał Felix leżąc na blacie kuchennym z czerwonym limem na czole.


— Wybacz. Nie chciałam.- Bąknęłam zażenowana, przepełniona wyrzutami sumienia.- Przestraszyłeś mnie a raczej coś.- Poinformowałam zasłaniając usta dłonią.


— Okey. Na drugi raz nie będę biegł z zasłoną na głowie.- Odparł Felix masując zaczerwienie.- Siłę to ty masz kobieto.- Oznajmił próbując dojść do siebie.


— Przepraszam.- Powtórzyłam się jeszcze raz.


— Felix uważaj tylko byś nie oberwał! — Do moich uszu dobiegł krzyk Jonatana.- Osz kurde! — Pisnął przerażony podbiegając do nas.- Felix w co ty żeś wpadł a raczej na co? — Dokończył blondyn swoją niezbyt błyskotliwą myśl.


— Wiesz miałem randkę z tacką.- Poinformował rozbawiony brunet.- Stella nas umówiła.- Uświadomił kumpla, po czym wszyscy wpadliśmy w śmiech.


***

Korzystając z okazji, że byliśmy w jadalni zjedliśmy mały ale syty posiłek. Śmieliśmy się oraz żartowaliśmy. Poczucie humoru nas nie opuszczało.


— Stella… — Zaczęła Juli dusząc się kawałkiem kurczaka, który właśnie przełykała. Położyła rękę na moim ramieniu a jej oczy załzawiły się.- Pamiętasz ten tekst na wf-ie? Gdyby nie ten dech to by dawno zdechł.- Dokończyła swoją myśl spuszczając głowę w dół, tak że jej rozpuszczone włosy zakrywały czerwoną twarz.


— Taa… Ale i tak niedyspozycji cały rok nie przebijesz.- Żachnęłam się teatralnie poruszając ręką.


— Że co? — Wydukał Felix z wyraźnie rozszerzonymi źrenicami.


— No bo my sobie gadałyśmy i miałyśmy lekcje wf-u. Tak się złożyło, że ja miałam zwolnienie a Juli zapomniała stroju.- Objaśniłam bawiąc się widelcem w purre ziemniaczanym.


— To nie moja wina. To koty zawiniły.- Rzuciła dziewczyna w swojej obronie udając urażoną.


— Ta… Jeszcze powiedź, że zjadły ci go.- Skarciłam ostrym tonem swoją przyjaciółkę rzucając jej gniewne spojrzenie.


— Nie ale mi do domu nie chciały wleźć. A jak byłam w połowie drogi do szkoły mi się dopiero przypomniało. I jeszcze był straszny wiatr i szłam takim fajnym slalomem. I było na prawo, na lewo, prawo, lewo i w siu w barierkę.- Zaśmiała się a ja załamana jej przygodami ukryłam twarz w dłoniach. — Albo… Ja przechodzę przez jezdnię i weszłam na chodnik. Równiutko jak położyłam drugą nogę tak za mną ciężarówka przejechała. I ciemność.- Dodała rozkładając ręce na boki.- A mi cała czupryna tak na przód poszła jak fala tsunami. Jeszcze jakaś starsza babka tak się na mnie patrzyła jak na jakiegoś yeti.- Zaopiniowała a nasza cała czwórka padła ze śmiechu.


— Wracając… — Przerwałam brunetce.- My sobie gadamy i facet podchodzi a my chyba dyskutowałyśmy o temacie z lekcji. I on długopisem tak na nią… — Wskazałam palcem dziewczynę siedzącą obok mnie.- … bo chce się dowiedzieć czemu nie ćwiczy. I by nie dostać kropki powiedziała, że ma niedyspozycję. A ja dokończyłam swoje poprzednie zdanie i wyszło, że niedyspozycja cały rok.- Oznajmiłam a Juliet rozpłakała się ze śmiechu.


— Coś wam powiedział? — Zapytał Jonatan upijając łyk soku jabłkowego.


— Najlepsze jest to, że tylko tak popatrzył, zamruczał pod nosem i sobie poszedł.- Rzekła brunetka opierając się dłonią o czoło.


— Kobiety szalejecie ale nie tak jak ja.- Odparł z dumą w głosie Felix.


— Inny gatunie człowieka coś zrobił? — Zadał pytanie blondyn a na jego twarzy malowało się przerażenie.


— Niiic… Tylko biegi dachowe.- Mruknął machając ręką a następnie zaczął się bujać na krześle.


— A nie przełajowe? — Spytałam marszcząc brwi zastanawiając się nad sensem jego zdania.


— Nie. Dachowe.- Zapewnił mnie stanowczo.- Jednym oknem wychodziliśmy a drugim wchodziliśmy. Profesorka nawet się nie kapnęła, że była wymiana uczniów w jej klasie.- Poinformował rozbawiony brunet poprawiając okulary, które zjechały jemu na czubek nosa. Spędziliśmy na rozmowie jeszcze kilka minut. Następnie poszliśmy po jedzeniu przejść się po zamku. Chcieliśmy zapoznać się trochę z jego architekturą oraz jakby nam się udało z jego przeszłością. Plotki bowiem mówiły, że dwa wieki temu zginął w nim szlachcic z rąk wieśniaków, którzy byli marionetkami w rękach czarnoksiężnika. Ciekawość w nas tak wrzała, że poszliśmy do pokoju Juliet, gdyż tam było pełno książek. Zmęczeni praktycznie nieprzespaną nocą oraz ciężką podróżą weszliśmy do komnaty. Cała trójka Juliet, Jonatan i Felix rzucili się z impetem na łóżko.


— Jakie wygodne.- Oznajmiła zachwycona brunetka przeciągając się.


— Będziesz tu spać jak księżniczka.- Wyśmiał ją Jonatan zakładając ręce za głowę.


— Ej no! — Krzyknęła oburzona dziewczyna.- Jesteś niemiły.- Burknęła siadając po turecku na łóżku. Ja zaś z uniesioną głową do góry przyglądałam się zbiorom.


— Przejrzenie tego wszystkiego zajmie nam wieki. Może byście pomogli a nie tak leżycie z tyłkami.- Zganiłam ich lekko zirytowana i skonsternowana patrząc się na nich.


— Co to dla ciebie.- Mrukną Jonatan machając ręką. Wzburzyłam się jego zachowaniem i rozpędziłam się prosto na chłopaka. Energicznie wskoczyłam na łóżko a dokładniej mówiąc Jonatanowi na brzuch. Zaczęłam go łaskotać ale nie mogłam znaleźć żadnego miejsca przez co sama się wkopałam. Wpadłam we własną pułapkę. Felix powalił mnie swoim ciężarem ciała i teraz blondyn łaskotał mnie. Ja niestety łaskotki posiadałam.


— Okey, dość! — Poprosiłam przez śmiech.- Weźmy się do pracy.- Rzuciłam z zapałem a reszta ślimaczyła się. Przeglądanie tej sterty książek zajęło nam resztę wolnego czasu. Nagle wyleciała z jednej z nich kartka. Otworzyłam ją i jak się okazało to była jakaś stara mapa. Szybko rozłożyłam papier i naszym oczom ukazał się plan zamku. Zaciekawiło nas szczególnie jedno pomieszczenie, znajdujące się na końcu jakiegoś korytarza. Co najdziwniejsze nie było narysowanych drzwi do środka. Postanowiliśmy to sprawdzić. Po ciemku chodziliśmy nieznanymi nam korytarzami, które obwieszone były obrazami z jakimiś ludźmi. Według mapy istniały trzy drogi ale sprawdziliśmy wszystkie możliwe opcje i nic. W końcu zrezygnowani zdecydowaliśmy sobie odpuścić ze względu na późną porę oraz zmęczenie. Wracaliśmy do pokoi gdy nagle Juliet wpadła na śmietnik. Wieko przedmiotu odleciało i zaczęło turlać się wzdłuż korytarza.


— Nosz kurde! Zatrzymaj się! No co za… Stój! — Warknęła rozjuszona brunetka ale wieko turlało się i turlało. Z ciężkim sercem patrzyliśmy jak zatrzymało się przy krawędzi długich schodów.- Tylko spokojnie. Nie ruszać się. Najlepiej nie oddychać bo jak spadnie na dół strzele kogoś.- Ostrzegła ostrym tonem dziewczyna podchodząc do przedmiotu. Jak miała już je chwycić wstrzymała oddech i się schyliła.


— Ej patrzcie! — Krzyknął rozbawiony Jonatan a Juliet odwróciła się zamaszyście wykopując wieko prosto w siną dal.


— Jonatan! Bo jak cię trzepnę! — Burknęła pędząc po schodach w dół a my się śmieliśmy aż do łez.


— Śmietnik ucieka w tajemniczym zamku.- Powiedział Felix o mało co nie płaczący ze śmiechu. Padł na kolana wyglądając tak jakby dostał pięścią w brzuch. Ja ruszyłam w jego ślady. Juliet po kilku minutach wdrapała się po schodach liczące ponad dwieście stopni po czym wzięła głęboki oddech. Rozjuszona rzuciła się na swojego kuzyna. Wskoczyła jemu na plecy i zaczęła go okładać pięściami. Ja z Felixem próbowaliśmy ją okiełzać, co przyszło nam z trudem. Zrzuciliśmy dziewczynę z Jonatana po czym cała czwórka wpadła w śmiech. Dopiero po kwadransie uspokoiliśmy się i poszliśmy w stronę komnat. Ustaliśmy przed swoimi drzwiami by się pożegnać. Nagle coś usłyszałam. Jakiś hałas. Łup! Moje serce zamarło a na mojej skórze pojawiły się dreszcze. Był to żyrandol, który spadł na ziemię tuż przed nami.


— Boże co to było! — Wydukała brunetka chrapliwym głosem, który ugrzązł jej w gardle. Juliet z szeroko rozpostartymi oczyma wpatrywała się na rozsypany kryształ.


— Zamach na nasze życie.- Rzekł Felix wrośnięty w ziemię.


— Juliet co ty kombinowałaś na tym żyrandolu? Przyznaj się! — Rozkazał stanowczo blondyn wskazując na swoją kuzynkę.- Już na moje życie czyhałaś to dla kogo to było? — Spytał oburzony Jonatan.


— Idźcie spać. Ja pójdę i powiem o tym zdarzeniu. Dobranoc.- Rzuciłam trzęsąc się cała w środku i na drżących nogach pobiegłam na dół. Po pół godzinie wszystko było naprawione oraz posprzątane a ja leżał w wygodnym, wielkim łóżku. Nagle usłyszałam tajemniczy oraz nieznany głos.


— Wynoście się stąd! — Przeraziłam się. Wszystko w ułamku sekundy ucichło. Nawet wiatru nie było słychać. Nagle coś zaczęło pukać do moich drzwi. Przybiegła do mnie przerażona Juliet.


***

Wparowała do mnie jakby goniło ją stado rozwścieczonych psów. Wskoczyła na moje łóżko jak mała dziewczynka. Ku mojemu zdziwieniu weszła pod kołdrę co totalnie zdezorientowało mnie. Tak szczerze przeraziłam się jej zachowaniem.


— Juliet wszystko w porządku? Wszyscy w domu czy kogoś zgubiłaś? — Spytałam lekko sarkastycznie podnosząc materiał pościeli. Brunetka siedziała cała roztrzęsiona oraz przerażona spoglądając spod kołdry.


— J-j-a-a co-o-o-ś tam słyszałam… — Jęknęła wskazując za siebie palcem.- U mnie w pokoju coś było… — Dodała a ja zmarszczyłam brwi analizując słowa mojej przyjaciółki.


— A co dokładnie? — Zapytałam z zaciekawieniem przyglądając się dziewczynie. W pierwszej chwili myślałam, że słyszała to samo co ja. Oznaczałoby to, że nie miałam halucynacji ani zwidów słuchowych.


— Ale ty nie uwierzysz mi jak ci powiem… — Oznajmiła wychylając głowę spod kołdry. Ja cofnęłam się do tyłu opierając się wezgłowie.


— Jesteś moją przyjaciółką. Traktuję cię jak siostrę. Czemu miałabym ci nie uwierzyć? — Spytałam poirytowana tokiem myślenia Juliet. Zawsze sobie o wszystkim mówiłyśmy a teraz nie miała śmiałości powiedzieć mi o czymś takim.


— No ok… — Bąknęła zażenowana.- Ja słyszałam jak jakiś męski, gruby głos, który powiedział wynoście się stąd. Tak się przeraziłam, że postanowiłam uciec. Od razu wybiegłam z pokoju do ciebie. Miałam ochotę drzeć się na całe gardło ale jakoś odebrało mi głos. Normalnie ze strachu prawie się rozpłakałam.- Rzekła w końcu wychodząc spod kołdry. Z miną zbitego szczeniaka usiadła obok mnie na łóżku. Podciągnęła nogi do brzucha, opierając się brodą o kolana.


— Wiesz… — Bąknęłam niepewnie.- Ja też słyszałam głos mężczyzny ale on nie był potężny. Chociaż ja tam się nie znam i mogę się mylić. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że powiedział dosłownie to samo. Ciekawe czy chłopakom też się to przytrafiło. Nie pójdę jednak teraz do nich i nie zacznę ich przesłuchiwać.- Zaopiniowałam przewracając oczami. Po mojej głowie plątało się pełno nieproszonych myśli.


— Okey. Przemilczmy tę sprawę… — Rzuciła Juliet od niechcenia rozluźniając się w końcu.


— Wiesz… Zgadzam się z tobą w całości. Tu nic nie było, nic nie wiemy… — Zaczęłam śmiejąc się ale czułam potworny niepokój w środku. Towarzyszył temu lekki strach, przyprawiający mnie o gęsią skórę. Wiedziałam, że Juliet miała tak samo ale postanowiłam zapomnieć o całej sprawie. Liczyłam na to, że to nam się tylko przyśniło albo, że to jednorazowy incydent.- Chodźmy spać bo już która godzina.- Powiedziałam spoglądając na telefon, który leżał na poduszce. Odblokowałam go bocznym przyciskiem.- To już jest prawie druga w nocy.- Dodałam ze zdziwioną miną, że jest tak późno.


— Okey. Ja jestem padnięta.- Wymamrotała brunetka przez ziewnięcie, którym mnie zaraziła. Zmęczona położyła się pod kołdrą i momentalnie zasnęła. Ja nie czekając dłużej podążyłam za nią i również odpłynęłam.


Następnego dnia coś mi nie dawało spać i to nie była Juliet. Drażnił mnie hałas za oknem. Tak jakby coś pukało do okna. No co za?! Ile można walić tak! Ludzie tu śpią!… Wkurzona podniosłam się siadając na łóżku. Odwróciłam głowę w stronę szklanej tafli ale tam panowała cisza. Ciężko wypuszczając powietrze położyłam się z powrotem. Niestety długo mój spokój nie trwał gdyż do moich uszu dobiegł stukot. Łup… Łup… Coś waliło do szyby przez co zbulwersowana uniosłam się. Przez chwilę wpatrywałam się w okno. Po zastanowieniu się wstałam natychmiastowo podchodząc do szkła. Niespodziewanie coś mi przemknęło przed oczami.


— Cholera! Co jest?!… — Zaklęłam cicho pod nosem, rozglądając się przed sobą. Nagle świerk przybliżył się do mnie a ja ujrzałam na nim ludzi.


— HHH-EEEE-JJJ! — Krzyknął Felix z Jonatanem siedzący na czubku drzewa, na którym się huśtali. Do przodu. Do tyłu. Do przodu. Do tyłu. Pukając mi do okna.


— Psia kość! — Wrzasnęłam na całe gardło gdy ich zobaczyłam. O dziwo moja pierwsza myśl jaka pobłądziła mi po głowie to jak oni się tam zmieścili. Zamiast zastanawiać się co oni tam robią. Ta moja logika coś ostatnim czasem zaczęła szwankować.


— Gdzie? Co? Nie strzelać! Oj… Chyba mi się coś przyśniło… — Krzyknęła nagle wystraszona Juliet, która smacznie spała. Jednak mój delikatny głosik ją obudził.


— Spokojnie. Nie atakują nas jeszcze, chociaż… — Zamyśliłam się przez chwilę po czym otworzyłam okno. Za niego Jonatan z Felixem dosłownie wskoczyli do pokoju z zewnątrz.


— Matko! Co wy tu robicie? — Spytała jeszcze zaspana Juliet wyskakując z łóżka.


— A wpadliśmy tak w odwiedziny.- Oznajmił zdruzgotany Felix siedząc z szeroko rozstawionymi nogami na podłodze.


— Stęskniliśmy się za wami.- Dodał Jonatan podnosząc się do pionu.


— Ta. Ta. Jeszcze co… — Syknęła sarkastycznie brunetka lustrując swojego kuzyna lodowatym spojrzeniem.


— A co ty tu robisz Juliet? — Zapytał Jonatan naśladując pozę mojej przyjaciółki.


— Ja niii-c… — Zachichotała Juliet kołysząc się na boki z wielkim uśmiechem na twarzy. Nadal miała na policzku czerwony ślad odciśniętej pościeli.


— A wy co tu robicie? — Spytałam po czym usiadłam wygodnie na łóżku. Już po chwili reszta się dosiadła.


— No wiesz… To było… Hmm… Jak zacząć… Aaaa… — Miotał się Felix ale przerwał mu tę bardzo interesującą oraz wszystko wyjaśniającą opowieść Jonatan.


— Wiecie dziewczyny nasz Felix zechciał zostać dzisiaj rannym ptaszkiem. Wparował do mnie do pokoju i obudził mnie za co zresztą miałem ochotę go zatłuc. Nagle usłyszeliśmy, że coś miauczy za oknem. Ustaliśmy i popatrzyliśmy a tam kot.- Opowiadał blondyn siedząc po turecku na łóżku, naprzeciwko mnie ale Juliet jemu przerwała.


— O cizia!… A jaka?… — Spytała brunetka wyraźnie zaciekawiona.


 Wiesz taka z uszami i ogonem.- Odpowiedział sarkastycznie wytykając przy tym język.


— No wiesz ty co?… Wredota… — Poinformowała Juliet krzyżując ręce na klatce piersiowej.


— Dobra… Dobra… Wiem… Opowiadam dalej. Wszedłem na parapet a później na drzewo. Chciałem tego kota Felixowi podać ale ten cwaniak zeskoczył a ja zostałem na tym świerku. Później Felix próbował mi pomóc z powrotem wejść ale za mocno go pociągnąłem… No i… Znalazł się razem ze mną na drzewie. Chcieliśmy wejść z powrotem ale okno samo się zamknęło. Nie wiemy jak to się stało. Spanikowani zastanawialiśmy się co zrobić. Postanowiliśmy więc przeskoczyć na drugie drzewo ale jak się okazało nie mogliśmy się z powrotem wrócić. Tak pomyśleliśmy by się do huśtać do twojego okna i oto jesteśmy.- Skończył Jonatan swą opowieść z szerokim uśmiechem. Nagle zaburczało mi w brzuchu.


— Chodźmy coś zjeść ale najpierw się ubierzmy.- Zaopiniowałam w nietakt co zresztą nikogo zbytnio nie obchodziło.


— Okey.- Rzuciła entuzjastycznie Juliet prostując się.


— To idziemy. Spotykajmy się za pół godziny przed naszymi pokojami.- Oznajmił uradowany Felix rozcierając rękoma przedramiona.


— Okey Stella to my idziemy się ogarnąć.- Mruknął Jonatan wychodząc razem z Felixem i Juliet z mojej komnaty.


— A jaki był ten kotek? Bo mi w końcu nie odpowiedziałeś… — Usłyszałam oddalający się głos Juliet. Zaśmiałam się pod nosem wstając z łóżka. W końcu będąc sama poszłam do łazienki a tam przeżyłam koszmar.

***

Weszłam do łazienki zapalając światło gdyż nie było tam okna. Uniosłam wtem głowę do góry i zamarłam z przerażenia. Na lustrze widniał napis „wszyscy zginiecie”. Moje serce zamarło a ja wręcz wrosłam w podłogę. Szybko podeszłam do szklanej tafli unosząc jedną rękę do góry. Drżała mi z nerw jak jakiejś narkomance. Napis o dziwo był napisany moją szminką. Zirytowałam się, że ktoś ją użył i miał czelność w ogólnie jej dotknął. Poszłam do pokoju Juliet. Akurat się skończyła przebierać. Stała przy łóżku, na którym leżał mały, rudo-biały kociak bawiący się piórkiem. Ona zaś miała na sobie granatowe spodnie dżinsowe oraz niebieską bluzkę na długi rękaw.


— Musisz pójść ze mną coś zobaczyć.- Oznajmiłam podbiegając do niej a ona tylko zaśmiała się pod nosem. Złapałam ją mocno za nadgarstek i zaciągnęłam do pokoi Jonatana oraz Felixa. Razem z przyjaciółmi wróciłam do mojej łazienki. Patrzyli na mnie jak na wariatkę nie wiedząc o co mi chodzi.- Patrzcie.- Rozkazałam łagodny i drżącym głosem wskazując ręką na napis na lustrze.


— Co to? Co ty zrobiłaś? — Spytała zdenerwowana Juliet nerwowo lustrując szklaną taflę. Podeszła do niej i dotknęła jej wierzchu opuszkami palców.


— To nie ja! — Zaprzeczyłam pośpiesznie będąc zbulwersowana, że mnie o to posądziła.- Tu dzieje się coś dziwnego! — Podniosłam lekko głos skonsternowana całą tą sprawą. Na chwilę ukryłam twarz w dłoniach by się móc choć trochę uspokoić.


— To znaczy co? — Spytał Felix patrząc się na mnie jak na nienormalną. Ja spojrzałam na niego z błagalną miną.


— Nie wiem co tu się dzieje… Ale coś tu nie gra. No sami pomyślcie… Tajemnicze głosy, które nie tylko ja słyszałam. Na korytarzach widziałam jakąś mgłę i to nieraz. Między innymi Felix oberwał przez to tacą… — Mówiłam żwawo gestykulując rękoma lecz chłopak mi nagle przerwał.


— Oj tacka… Jak ja ją kocham… Jest taka srebrna i ma żłobienia. Zabrałem ją sobie nawet na pamiątkę.- Wyznał Felix robiąc maślane oczy sam do siebie. Wszyscy staliśmy lustrując zaskoczonym wzrokiem bruneta.


— Okey… — Mruknęła pod nosem Juliet mając rozszerzone oczy. Ja tylko ciężko westchnęłam nie rozumiejąc braku powagi z jego strony.


— No co? — Zapytał rozkładając ręce z bezsilności.- To miłość od pierwszego wejrzenia.- Poinformował Felix z wielkim uśmiechem na twarzy.


— Chyba uderzenia.- Wyśmiał go Jonatan przez co dostał ode mnie ręką w głowę. Zaskoczony zerknął na mnie natychmiastowo odsuwając się.


— Okey… Wiem, że trzasłam Felixa tacą ale myślałam, że to duch. Widziałam jakąś mgłę. Tym bardziej to okno… Samo się zamknęło a przeciągu nie było.- Rzekłam zwycięsko gdyż moi przyjaciele nie umieli zanegować tego co usłyszeli.


— No niby tak. Tu masz rację. Ale… — Poparł mnie Jonatan robiąc grymas na twarzy. Co oznaczało, że nie do końca zgadzał się z moją hipotezą.


— Ja myślę, że ta akcja z żyrandolem też nie była przypadkowa. Jeszcze go nie naprawili czyli przyczyna jego spadnięcia jeszcze tam jest. Powinniśmy to sprawdzić.- Oznajmiłam podpierając się rękoma w tali. Widziałam jednak po swoich kompanach, że są sceptycznie nastawieni do tego pomysłu.


— Stella? — Zaczęła niepewnie Juliet a kiedy na nią spojrzałam speszyła się.


— Tak? — Spytałam łagodnym i w miarę opanowanym głosem. Nie chciałam się na niej wyżywać bo to nie była jej wina.


— A nie powinniśmy uciekać? — Zapytała niespodziewanie zmieniając swoje nastawienie. Była bardziej poważniejsza niż zawsze. Widziałam, że ta sytuacja również zaczyna ją przerastać.


— No właśnie nie! Ja tam idę sprawdzić co z tym żyrandolem.- Poinformowałam jak zawsze pewna siebie. Bałam się jak nigdy ale nie dam się wystraszyć jakimś duchom. A już na pewno nie jakimś spiskowcom, którzy chcieli nas wykurzyć.


— Samej cię nie puszczę.- Rzucił blondyn patrząc na mnie z powagą. Ta… Bo ty akurat mnie uratujesz… Jeszcze ja będę musiała ciebie ratować z opresji… Czy istnieje facet, który rzeczywiście umiałby zapewnić mi ochronę?… Moja podświadomość stała tupiąc skonsternowana nogą.- Idę z tobą.- Dodał podchodząc do mnie Jonatan. Nie musząc się wysilać spojrzałam w jego oczy. Starałam się nie parsknąć śmiechem jemu prosto w twarz. Byłam zawsze osobą trzeźwo myślącą ale w gruncie rzeczy doceniłam jego gest.


— A ja tam idę bo… Sam nie wiem czemu… Po prostu idę.- Bąknął Felix po swoich głębszych przemyśleniach. Następnie wzruszył ramionami i obdarował nas ciepłym uśmiechem.


— Nooo dobra… Ja też idę jak tak… Ja sama na pewno nie zostanę tutaj ani nie pójdę.- Oznajmiła załamana swoim położeniem. W jej głosie słyszałam niepewność oraz strach. Jednak w tym męskim gronie potrzebowałam jej wsparcia.


— Super! — Krzyknęłam uradowana, że nie zostanę sama.- Dajcie mi parę minut. Ubiorę się i możemy iść.- Dodałam wypychając ich z łazienki po czym zamknęłam za sobą drzwi. Pośpiesznie umyłam zęby oraz twarz. Włosy związałam w luźnego warkocza, przerzuconego przez ramię. Wyszłam po pięciu minutach. Ubrałam się w spodnie dżinsowe, bluzkę na krótki rękaw. Na to zarzuciłam swoją białą bluzę w czarne paski, z kapturem.


— Możemy iść.- Mruknęłam wesołym głosem jakby nic się nie stało. Mimo pozorów moje serce waliło jak szalone. W klatce piersiowej poczułam uczucie duszności.


— Okey. To idziemy polować na duchy! — Jonatan wydał okrzyk radości z szerokim uśmiechem na twarzy. Wędrowaliśmy po zamku przez prawie pięć godzin. Wszystko poszło na marne. Budynek był za wielki i znając życie miał mnóstwo tajnych przejść. Strasznie zgłodnieliśmy więc ruszyliśmy w stronę stołówki. Przechodząc obok jakiegoś pokoju usłyszeliśmy jak ktoś szepcze. Jednak nie rozumieliśmy nic z tego bełkotu. Był on bowiem w obcym języku. Martwym języku. Zajrzeliśmy potajemnie do tej komnaty. Z zaciekawieniem oraz przerażeniem stwierdziliśmy że ktoś tam jest. Była tam jakaś kobieta w czarnych włosach. Ubrana w bordową pelerynę siedziała po turecku na podłodze otoczona świecami ułożonymi w pentagram. W pomieszczeniu o dziwo nie było okien. Panowała w nim mroczna aura powodująca ciarki na ciele. Juliet miała pisnąć ze strachu ale Felix zasłonił jej ręką usta. Natychmiast wycofaliśmy się do tyłu. Szliśmy w ciszy przez parę minut, którą przerwał Jonatan.- Stella.- Zaczął niepewnie chłopak wpatrując się w podłogę.


— Tak? — Spytałam podnosząc wzrok na niego. W głowie miałam straszny mętliki nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć.


— Co ona robiła? Czy mi się wydaje czy to był pentagram? — W końcu zapytał blondyn a ciężkie słowa z trudem wydostały się z jego gardła.


— Tak to był pentagram. Nie wiem czy ta kobieta czasem nie wywoływała duchów czy nawet nie czciła jakiś sił zła.- Odpowiedziałam lekko przerażona a zarazem mogło się wydawać, że mówię to ze stoickim spokojem.


— Powinniśmy się wynosić.- Zaopiniowała zdeterminowana Juliet upierając się nadal przy swoim.


— Ja stąd się nie ruszam.- Zapewniłam pewna siebie.- Mam okazję przeżyć coś paranormalnego.- Dodałam z zamyśloną miną podążając długim i ponurym korytarzem.


— Chodźmy coś zjeść bo mi zaraz żołądek przyschnie do kości.- Powiedział Felix kładąc otwartą dłoń na brzuchu.


— Masz rację. Ja tylko zastanawiam się gdzie jest zamocowany ten żyrandol. Przeszliśmy pół zamku i nic nie znaleźliśmy a na ślinę takie coś potężnego się nie trzyma. Kable gdzieś muszą iść.- Westchnęłam wskazując ręką na sufit, gdzie znajdowały się dosłownie takie same lampy.


— I tu znowu się z tobą zgodzę.- Zawtórował brunet przytakując mi niczym mnich głową.- Ale ja chce coś zjeść.- Burknął zirytowany patrząc na nas błagalnie.


— Okey, okey… — Rzuciła skonsternowana Juliet unosząc ręce do góry.- Ja tylko pójdę do siebie do pokoju.- Szepnęła pod nosem. Coś ją trapiło i miałam ochotę się jej o to wypytać. Jednak postanowiłam dać sobie na razie spokój.


— Ok ja z resztą też pójdę.- Poinformowałam takim głosem, że nikt nie postanowił zanegować tego.


— Wiecie co… Wszyscy pójdziemy do swoich pokoi.- Oznajmił Jonatan obdarowując mnie ciepłym uśmiechem. Ja tylko potrząsnęłam głową z dezaprobatą. Doszliśmy do komnat po dobrym kwadransie.


— Za dziesięć minut tutaj na korytarzu.- Rzuciłam spoglądając na dziurę w suficie po żyrandolu. Przyjaciele wymruczeli znak zgody po czym weszłam do pokoju. Z impetem wskoczyłam na łóżko i leżałam. Co tutaj się dzieje? Jeśli to są duchy to pół biedy. Gorzej jak ktoś chce nas stąd wykurzyć. Nagle moje rozmyślania przerwał przeraźliwy krzyk. Jak poparzona poderwałam się i wyjrzałam na korytarz. Tam przestraszona Juliet wrzeszczała biegając w popłochu.


— Aaaaa!… Ratunku!… — Piszczała wysoko unosząc nogi. Zmęczeni chłopacy wyszli ze swoich pokoi z szokiem i przerażeniem w oczach. Byli gotowi jej pomóc, rzucając się na napastnika.


— Co się stało? — Spytał Felix podchodząc powoli do dziewczyny.


— T…t…a…a…m…m coś jest! — Wyjąkała wskakując chłopakowi na barana. Ten o mało co nie stracił równowagi zaskoczony jej zachowaniem.


— Co takiego? — Zapytałam z przerażeniem oraz pewną dozą ekscytacji. Brunetka była jednak jak sparaliżowana. Zaciekawiona weszłam pewnym krokiem do jej pokoju. Uważnie rozejrzałam się lecz nic tam nie było. Ruszyłam do łazienki a tam przeżyłam zawał. Wielki, włochaty pająk wielkości mojej pięści stał na podłodze naprzeciwko mnie. Zaczęłam wrzeszczeć rozumiejąc przerażenie swojej przyjaciółki. Pająk ruszył pędem w moją stronę a ja czmychnęłam. Chłopacy weszli do komnaty kiedy wskoczyłam na łóżko.


— Co się dzieje? — Spytał Felix niosąc Juliet na plecach.


— P…p…a…a…j..ąk! — W końcu wydukałam pokazując palcem na robala.


— Aaaaaa! — Wrzasnął brunet kiedy insekt przebiegł tuż koło niego. Z obrzydzeniem zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Następnie rzucił się z impetem na łóżko. Nieszczęsna Juliet przeleciała nad jego głową i wylądowała po drugiej stronie materaca. Natychmiast wskoczyła na niego trzęsąc się jak galaretka. Jonatan w tym czasie wziął jedną z książek i trzasną ją na pająka.


— Już po krzyku.- Zaopiniował dumny z siebie blondyn. Widząc nas zaczął się śmiać przez co napotkał nasze lodowate spojrzenia. Ku zaskoczeniu nas wszystkich książka się poruszyła. Blondyn odskoczył na szafkę nocną a pająk wydostał się na zewnątrz. Rozprostował swoje nogi i uciekł na korytarz. Nasza czwórka patrzyła na niego po czym zniknął a my nadal byliśmy w szoku.

***

Po akcji z pająkiem byliśmy trochę wystraszeni oraz zszokowani. Jak tej gadzinie udało się wyleźć spod tak wielkiej i ciężkiej książki?… Zastanawiałam się z przerażeniem wymalowanym zapewne na mojej twarzy. Mimo to postanowiliśmy wykonać swoje plany. Poszliśmy do stołówki w wielkim zamyśleniu. Po drodze rozglądaliśmy się czy on gdzieś przypadkiem się nie czai. Nie miałam zbytnio ochoty wpaść ponownie na tego ohydnego robala. Cały obiad przemilczeliśmy, żadne się do nikogo nie odezwało. Każdy pogrążony był w swoim świecie. Po sytym posiłku w końcu mogliśmy choć trochę odpocząć.


— Co porobimy? — Spytał znudzony Jonatan spływając po oparciu krzesła.


— Poróbmy coś.- Zaopiniowała Juliet z niezbyt entuzjastycznym nastawieniem. Oparła się ręką o głowę, patrząc smętne w pusty talerz.


— Pytanie tylko co.- Rzucił niemrawo Felix a jego powieki stawały się coraz cięższe. Miałam wrażenie, że jakby go ktoś pchną palcem to by się przewrócił.


— Nie mam pojęcia. Ja konam i najchętniej poszłabym się położyć spać.- Poinformowałam bawiąc się resztą jedzenia, które miałam na talerzu. Korciło mnie cały czas pytanie co to za tajemnicza kobieta oraz co ona robiła. Nie dawało to mi świętego spokoju i męczyło mnie to.


— Ej Stella co jest? — Spytał się mnie Jonatan wyciągając ku mojemu zaskoczeniu do mnie rękę. Ja zdezorientowana poderwałam się do wyprostowanej pozycji. Widziałam zażenowanie w oczach blondyna.


— Nic.- Odparłam sztywno i chłodno strasznie pewna siebie.- Nic… — Powtórzyłam to już szeptem zastanawiając się co jemu odbiło.- Myślę tylko… — Zwróciłam się do reszty przyjaciół wpatrując się w podłogę.


— Nad czym? — Zapytał Felix powracając do świata realnego. Wybudzony spojrzał na mnie zaciekawiony.


— Nad tą kobietą co ją widzieliśmy.- Odpowiedziałam krótko i znowu między nami zapadła cisza.- Zaraz wrócę.- Rzuciłam skrępowana panującą atmosferą.- Zapomniałam wziąć telefonu z pokoju. Niedługo przyjdę do was.- Dodałam wskazując ręką na korytarz, którym szliśmy wcześniej. Jednak nie do końca powiedziałam im prawdę. Będąc prawie przy swojej komnacie skręciłam we wcześniejsze drzwi. Kierowały one do komnaty tej tajemniczej kobiety. Przemierzając ponownie tą samą drogę dotarłam do pomieszczenia. Po cichu zakradłam się do niego i zaczęłam je przeszukiwać. Znalazłam jedynie masę ksiąg napisanych łaciną. Przynajmniej tak mi się zdawało. Na podłodze nadal były świece. Nic po za tym co mnie niezadowoliło. Na drzwiach wisiała bordowa peleryna. Kojarzyłam ją. Ta kobieta ją miała na sobie podczas odprawiania modłów. Nasunęło mi się multum pytań ale nie znałam na żadne odpowiedzi. Wyszłam z komnaty i udałam się na korytarz. Jednak zauważyłam szatynkę jak wyszła z pomieszczenia obok. Jak tylko zniknęła mi za rogiem podeszłam do ściany. Pobiegłam do miejsca, z którego wyszła. Ku zdziwieniu wpadłam na ścianę. Nie było tam żadnych drzwi. Z wrażenia buzia sama mi się otworzyła. Nasunęła mi się wtem myśl, że musi być jakieś tajne wejście. Jakby to otworzył scooby- doo? Na pewno jakoś przypadkiem. Mruknęłam w myślach mrużąc powieki. Usiadłam na polakierowanej szafce by pomyśleć i nagle serce podeszło mi do gardła. Wpadłam w nią ale jak się okazało w jej wnętrzu była dźwignia. Z wielkimi trudnościami wyszłam z niej, obcierając się przy tym. Z wielkim wysiłkiem pociągnęłam wajchę. W tym samym momencie otworzyły się tajemnicze drzwi. Wygramoliłam się na równe nogi i otrzepałam z kurzu. Idąc ku wąskiemu źródłowi światła ujrzałam wielką bibliotekę. Mrok panował w pomieszczeniu gdyż było tam tylko jedno okno. Przez nie wpadało świeże oraz lodowate powietrze. Niepewnym krokiem weszłam do środka i uważnie rozejrzałam się dookoła. Kiedy lustrowałam wzrokiem gigantyczny zbiór krzyży oraz medalionów usłyszałam w oddali kroki. Nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam. Po błyskawicznej decyzji podbiegłam do okna. Wychyliłam się za nie i stwierdziłam, że nie jest aż tak wysoko. Zdesperowana wyskoczyłam przez nie wprost na krzewy róży.


— Dobrze, że jest zima. Chociaż kolców nie ma.- Szepnęłam pod nosem sama do siebie. Mimo to upadek w rozkrzewione gałęzie nie należał do przyjemnych.


— Ty gnido!… — Do moich uszu dotarł oskarżycielski głos z góry. Spojrzałam się w stronę wnęki a tam Juliet stała skonsternowana. Mierzyła mnie lodowatym spojrzeniem a reszta się śmiała.- Jak mogłaś pójść bez nas? — Zapytała urażona podpierając się rękoma w talii.


— Nie chciałam was narażać.- Odpowiedziałam ostrożnie wstając by nie zrobić sobie większych szkód. Będąc już na równych nogach otrzepałam się ze śniegu.


— Yhy… — Mruknęła z niedowierzaniem brunetka a ja weszłam z powrotem do środka. Byłam cała przemoczona od śniegu. Ubranie ziębiło mnie w skórę. Wtem ktoś znów wszedł.


— Co robimy? — Zapytał Felix szeptem panikując podobnie do mnie. Nerwowo złapał się za głowę robiąc grymas ze swych ust.


— Jak to co? — Spytałam rozbawiona w duchu przeklinając tego kogoś.- Siup przez okno… — Poinformowałam z szerokim uśmiechem na twarzy.- Znowu… — Dodałam tym razem lekko zdołowana. Brunet nim się obejrzałam usiadł na parapecie i się czaił. Widząc to ciężko westchnęłam przewracając oczami. By dodać mu odwagi trochę jemu pomogłam. Dobra przyznaję się. Wypchnęłam go przez okno ale miałam dobre intencje. Jonatan widząc mnie w akcji wyszedł bez mojej pomocy. Jednak Juliet nie chciała wyskoczyć. Ogarnął ją strach. Nie był spowodowany tym, że zaraz ktoś nas nakryje. Miała po prostu lęk wysokości. Już jak stanęła na trzecim szczeblu drabiny i spojrzała się w dół dostawała ataku paniki. Jednak jako jej przyjaciółka wiedziałam jak temu zaradzić. Pośpiesznie wzięłam pierwszą z brzegu książkę.


— Idziesz albo nią oberwiesz.- Nie ma to jak wystosować odpowiednią groźbę. Juliet z rozszerzonymi oczami spojrzała na mnie. Ze strachem wymalowanym na twarzy usiadła na parapecie. Przerzuciła nogi na drugą stronę a ja w tym samym czasie zobaczyłyśmy cienie na ścianie. Ktoś szedł i był bardzo blisko nas. Serce zamarło a nogi pode mną się ugięły. Niewiele myśląc ani nie czekając na kłopoty wskoczyłam obok dziewczyny.- Skaczemy razem. Już! — Rozkazałam stanowczym głosem, zsuwając się w dół. Pociągnęłam ją za nadgarstek ale w pierwszej chwili przestraszyłam się tym czy jej go nie uszkodziłam. Jednak na całe szczęście obie w jednym kawałku znalazłyśmy się na dworze. Zamiast trafić na krzewy wylądowałyśmy w zaspie. Miałyśmy zjazd pod mniejszym kątem, tak że elegancko spadłyśmy na tak zwane cztery łapy.


— Nie no to już przegięcie aby leżeć w środku zimy z głową w zaspie. Na dodatek w jakiś przesuszonych krzaczorach.- Rzucił skonsternowany Felix zwalając z siebie Jonatana.

***

Obie z Juliet patrzyłyśmy na chłopaków, którzy podnosili się właśnie do pionu.


— Kobieto! Czy ty oszalałaś, czy co?! Wiesz dobrze, że mam lęk wysokości! Zawału o mało co nie dostałam! A serce myślałam, że zaraz wypluje… — Zaczęła krzyczeć poirytowana dziewczyna, wymachując żwawo rękoma. Odsunęłam się od niej o krok by przypadkiem nie zostać zdzielona z przysłowiowego liścia. Wtem do moich uszu dotarły jakieś damskie głosy.


— Ciii!… — Starałam się uciszyć brunetkę machnięciem ręki. Na mój gest się jeszcze bardziej oburzyła, podpierając się dłońmi w talii. Zlekceważyłam jej bulwersację i dyskretnie podeszłam do okna.


— Jakie ciii…? Jakie cii?… — Kontynuowała przechylając głowę w prawą stronę. Ciężko wypuszczając powietrze spojrzałam na przyjaciółkę spode byka.- Gnida! — Powiedziała wytykając na mnie język a chłopacy podśmiewali się pod nosami.


— Cisza! Ktoś przyszedł.- Poinformowałam marszcząc brwi z lekkiej złości na swoich przyjaciół. Nie myliłam się i do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Dokładnie rzecz ujmując ta sama co odprawiała rytuał w tajemniczym pokoju. Za nią podążała jakaś dziewczyna ale nie zdążyłam zobaczyć jej twarzy, gdyż Juliet rzuciła we mnie śnieżką. Skonsternowana odwróciłam się do niej rozkładając na boki ręce. Długo nie trzeba było czekać by głupota odbiła męskiemu gronowi. Oboje Jonatan oraz Felix wrzucili nas w zaspy. Kiedy próbowałam opanować nadmierny śmiech, który dusiłam w gardle usłyszałam jak ktoś podchodzi do okna.- Usłyszały nas.- Odparłam przerażona blednąc momentalnie na twarzy.


— I co teraz?… No to już na pewno po nas… — Mruknęła spanikowana dziewczyna, łapiąc się za głowę.


— Mam pomysł! — Zaopiniował dumny z siebie brunet, unosząc palec wskazujący do góry.- W krzaki! — Krzyknął Felix nurkując w krzewach róż.- Aua!… — Z zarośli wydobył się zrozpaczony głos chłopaka. Cała nasza pozostała trójka stała jak wryta zapominając o całym świecie.


— Geniusz… — Bąknęłam przykucając pod oknem, tak by niewielkich rozmiarów parapet zasłonił nas. Jonatan z Juliet poszli w moje ślady, przywierając mocno plecami do lodowatych murów zamku.


— Kto otworzył to przeklęte okno?! — Jakiś potężny oraz przyprawiający o dreszcze głos rozniósł się nad nami. Wiedziałam, że należy on do tej tajemniczej właścicielki tego zabytku.- Vadrel nienawidzi zimna! — Warknęła zirytowana kobieta po czym zatrzasnęła okno z hukiem aż resztki śniegu spadły nam na głowy.


— Co to było?… — Spytał zszokowany Jonatan a po jego twarzy widać było przerażenie. Oczy miał rozszerzone do nienaturalnych rozmiarów.


— Żebym ja to wiedziała… Sama jestem ciekawa ale jestem strachajło więc wolę nie dociekać co i jak… — Oznajmiła Juliet strzepując śnieg z grzywki oraz poprawiając pomazane okulary.


— Ja to myślę, że powinniśmy wracać oraz coś tu jest nie tak… — Rzekłam ciężko wzdychając ostrożnie kierując się w stronę wejścia do zamku.


— Ej… A tak w ogóle gdzie Felix?… — Zapytał Jonatan rozglądając się dookoła ze zmarszczonymi brwiami.


— Pewnie gdzieś w krzakach.- Żachnęła się brunetka patrząc uważnie pod nogi by przypadkiem się nie poślizgnąć.


— Mnie bardziej ciekawi co to albo kto to ten cały Vadrel.- Poinformowałam będąc w wielkim zamyśleniu. Całe nasze trio zatrzymało się przed wejściem do budynku, który nadal przyprawiał mnie o gęsią skórę.- Dobra nic tu po mnie. Ja wracam do środka. Idziecie? — Spytałam lustrując każdego po kolei czekając za ich reakcją. Ci tylko przytaknęli głowami. Odpływając do swojego świata ruszyłam przed siebie. Oczywiście jak to ja wpadłam w najbliższą dziurę przez co wszyscy wybuchli śmiechem.- Nie śmiać się… — Warknęłam starając się być poważna co mi marnie wychodziło. Kąciki moich ust mimowolnie drgały w rozbawieniu. Kiedy stanęliśmy przed wrotami o dziwo tym razem same się nie otworzyły. W głębi ducha odetchnęłam z ulgą i zadowoleni weszliśmy do środka.


— Jak zimno… Stella ja cię kiedyś ukatrupię… — Stęknęła Juliet trzęsąc się z zimna jak galaretka.


— Ej… Czemu mnie? — Zapytałam oplatając się rękoma by się trochę ugrzać.


— No bo komu zachciało się wyjścia na dwór przez okno? — Burknęła gromiąc mnie rozbawionym spojrzeniem brązowych oczu. Wtem całe jej okulary zaparowały przez co musiała je zdjąć.- Fajnie… Jeszcze na dodatek będę ślepa jak kret i znowu w jakiś śmietnik wlezę… — Dodała potrząsając z dezaprobatą głową, ciężko wypuszczając powietrze z płuc.


— Oj tam, oj tam… Przeżyjesz… — Oznajmiłam idąc po kilometrowych schodach w stronę swojego pokoju. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa i jedyne o czym marzyłam to gorąca kąpiel oraz ciepełkie łóżeczko.


— Wiecie co… — Zaczął zakłopotany oraz zmieszany Jonatan, łapiąc się lewą ręką za kark.


— Tak…? — Spytałyśmy się obie w tym samym czasie, chichrając się pod nosami.


— Zgadałyśmy się więc ktoś głupi przyjdzie.- Zachichotała brunetka, zakrywając szeroki uśmiech bladą i lekko zaczerwienioną dłonią.


— Zgubiliśmy kogoś.- Sprowadził nas chłopak obie na ziemię a w oczach blondyna dostrzegłam rozbawienie.


— Kogo? — Zapytała Juli ze słyszalnym przerażeniem w głosie. Zszokowana przyłożyła dłoń do policzka mając rozszerzone źrenice.


— Haha… Jak to kogo? Twojego amanta.- Zaopiniował Jonatan wytykając na swoją kuzynkę język.


— Chcesz w ryj?! — Spytała z powagą ale widziałam, że nie może powstrzymać uśmiechu. Kąciki jej ust drgały a w oczach zaświeciły się złote iskierki.


— No co…? Wy się tak lubicie.- Odparł blondyn a wściekła Juliet zaczęła gonić chłopaka po całym piętrze. Ja stałam z boku i na wszystko patrzyłam pękając ze śmiechu. Byłoby super ale biedak zapomniał o jednej ważnej rzeczy. Mianowicie że nie umie przenikać przez ściany. Zapędzony chłopak obejrzał się za siebie i wpadł prosto na ścianę. Zdezorientowany odbił się od niej po czym przeleciał przez barierkę która była na szczęście na korytarzu, a nie na schodach. Następnie wylądował na podłodze, leżąc na brzuchu.


— Żyjesz? — Spytałam pół poważnie a pół rozbawiona. Podeszłam do niego i pomogłam mu wstać na równe nogi.


— Jeszcze żyje.- Szepnął schylając się i opierając rękoma o kolana.- Łeb mnie trochę boli ale jest okey… Tych ścian miękciejszych nie mogli zrobić? — Wychrypiał od razu odchrząkując i unosząc się do pionu.


— Wiesz… Ja ich nie budowałam ale z tego co mi wiadomo ściany są twarde.- Poinformowałam blondyna lekko kiwając głową do przodu i do tyłu.


— Wszystko ok? — Rzuciła nagle Juliet płacząc ze śmiechu. Podeszła do nas, wycierając strugi na jej zaczerwienionych policzkach. Jonatan przytaknął machając od niechcenia ręką.- Ale ten fikołek normalnie pierwsza klasa.- Rzekła wachlując się by opanować ponowny potok łez.


— Tsssa… — Bąknął z przymrużonymi powiekami Jonatan.


— Dobrze, dobrze… Pójdziemy do cyrku pracować. Będziemy robić fikołki i skakać z okien ale chodźmy teraz po Felixa.- Zaopiniowałam spoglądając w dół schodów, na których widok odechciało mi się wszystkiego.


— Stać bo strzelam! — Krzyknął ktoś a my z szokiem wymalowanym na twarzach odwróciliśmy się. Tam ujrzeliśmy Felixa, który był cały przemoczony od stóp po sam czubek głowy. Trzymał w rękach żółto-biały mikser ze śmigłami. Na początku zamurowało nas ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Brunet będąc nadzwyczaj poważny wycelował do nas sprzętem kuchennym. Jedno oko miał przymrużone a usta zaciśnięte w wąską linię.- Zostawiliście mnie w śniegu… pif paf! — Upomniał nas rozżalonym tonem Felix.


— Co to było to na końcu? To pif paf.- Rzucił Jonatan lustrując swojego kumpla, któremu ramiona bezwiednie opadły.


— To strzelanie a co by innego?! No podać się. No…! — Rozkazał prawie, że błagalnie po czym zaczął gonić nas z tym mikserem.


— On oszalał! Chce nas zmiksować! — Zaśmiała się Juli biegnąc przed siebie ile sił w nogach. Ja byłam tuż za nią czując się jakbym miała znowu szesnaście lat.

***

Felix gonił nas po całym piętrze z mikserem w rękach a za nim ciągnął się kabel od robota kuchennego. Bawiliśmy się jak małe dzieci, śmiejąc się w najlepsze. Zdyszani dobiegliśmy do świetlicy, która jak zawsze była pusta. Nie to żebym narzekała na opustoszałość zamku ale jadąc tu liczyłam na to, że zobaczę jakieś żywe istoty.


— Haha… Ja wygrałem! Ja być mistrz! Aha! Aha! Oł je! — Krzyczał chłopak podnosząc na zmianę ręce do góry.- Jam wielki Felix! — Krzyknął zachwycony brunet przechylając głowę do tyłu a w głosie słychać było dumę. Wtedy Jonatan drapiąc się po czole zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Z błyskiem w oczach złapał łopatkę do przewracania naleśników i wskoczył na blat stołu.


— Zobaczymy czy taki potężny jak powiadasz. Wyzywam się na pojedynek mistrzów! — Rzucił z bardzo dziwnym oraz śmiesznym akcentem blondyn niczym wojownik w filmach akcji. Felix bez zastanowienia przeskoczył przez blaszany stół na drugą stronę. Jednak przeliczył się ze swoimi zdolnościami i ślizgnął się za daleko. Nie wyhamował spadając wprost na podłogę, leżąc na prawym boku.


— Wszystko w porządku? — Spytałam wychylając się lekko za blat tak by ujrzeć przyjaciela. Ten podciągnął nosem, otrzepał z kurzu i dodał szeroki uśmiech. Zapłakana ze śmiechu momentalnie spoważniałam przerażając się jego nagłą miną.


— Żyję! Nic mi nie jest… — Odparł przechylając głowę najpierw w lewo później w prawo. Nieprzyjemny odgłos chrupnięcia kości w karku dotarł do moich uszu. Ten jednak sobie z tego nic nie zrobił i poprawił okulary, które ześlizgnęły mu się na czubek nosa.- Broń się! — Krzyknął zakładając rękę do tyłu niczym szermierz. Nie patrząc nawet co chwyta ściągnął jakiś przedmiot z szafki. Podniósł go do góry nad głowę i jak się okazało była to plastikowa tarka.


— Felix, wiesz ty co… — Zaczęła Juliet siadając na blacie stołu, opierając nogi na krześle.- Najpierw chcesz zmiksować ludzi a teraz zetrzeć na wiórki? Ty to masz pomysły wcielony diable.- Dokończyła brunetka kręcąc przecząco głową, opierając opuszki palców prawej ręki o czoło.


— Za bardzo tym nie nawojujesz… — Zaopiniował Jonatan z triumfalnym uśmiechem oraz uniesioną jedną brwią do góry.


— Chwila no momento.- Rzekł brunet drapiąc się po głowie po czym porwał wałek z szafki. Ku zaskoczeniu wszystkich wskoczył na blat by zmierzyć się z blondynem. Nim się obejrzałam rozpoczęła się potyczka dwóch prawie dorosłych wariatów, czujących się jak dzieci w przedszkolu. Wyglądali tak śmiesznie, że żałowałam iż nie miałam przy sobie kamerki. Jeden unikał drugiego bo się bali, że oberwie któryś z łopatki albo z wałka. Ja razem z Juliet siedziałyśmy pękając ze śmiechu. Po paru minutach zabawy chłopców usłyszałyśmy czyjeś kroki. Przestraszona podeszłam pośpiesznym krokiem do stołu i złapałam Jonatana za rękę. Z rozszerzonymi oczami schyliłam głowę unikając o mały włos ciosu łopatką w głowę.


— Ktoś idzie.- Poinformowałam szeptem blondyna, który został uderzony wałkiem w ramię. Wkurzony złapał przedmiot, zabierając go z rąk bruneta. Następnie popukał się po czole otwartą dłonią.


— Gdzie? — Spytał Jonatan chcąc zejść na podłogę. Lecz miał w sobie również geny Juli przez co przypadkowo potknął się o własne nogi. Z impetem spadł z blaszanego blatu, lądując na tyłku.


— Haha!… Wygrałem! I co?! I co?! — Rzucił rozradowany Felix wytykając język na kumpla, podpierając się w biodrach.


— Nie wygrałeś! — Burknął oburzony blondyn, wstając z ziemi na równe nogi.- To tylko przerwa techniczna… — Kontynuował starając się obronić przed docinkami bruneta. Ten zaś nic nie robiąc sobie z uwag Jonatana zaczął wykonywać swój taniec zwycięstwa. Zrezygnowany niebieskooki odstawił wałek na blat. Felix mając zamknięte oczy zaczął podnosić jedną nogę na przemian z drugą. Dodatkowo machał rękoma we wszystkie możliwe strony. Jonatan poirytowany kopną w ściankę od blaszanego stołu przez co wałek poturlał się w stronę dumnego chłopaka. Ten nie wiedząc o tym wszedł przypadkiem na drewniany przedmiot. Tracąc równowagę zrobił fikołka do tyłu lądując na jakiejś dziewczynie.


— Przepraszam… Ja… — Zaczął spanikowany, ciężko przełykając ślinę. Zdezorientowany oraz oszołomiony natychmiast się podniósł a ona tuż za nim.


— Okey, nic się nie stało.- Burknęła otrzepując się z kurzu, który osadził się jej na czarnej sukni. Była to wysoka na metr siedemdziesiąt siedem, szczupła szatynka. Ostre jak na damską płeć rysy twarzy oraz bardzo jasna karnacja skóry. Włosy spadały na ramiona w delikatnych lokach. Nosiła duże, czarne okulary przysłaniające jej niebieskie niczym morska fala oczy. Granatowy medalion na szyi przedstawiający pięcioramienną gwiazdę przypominał pentagram. Na jej długich palcach widniały srebrne pierścienie oraz sygnety.


— Wybacz im. Oni się tylko wygłupiali.- Oznajmiłam uderzając Jonatana w ramię choć miałam ochotę zdzielić obojga w łeb. Z podziwem lustrowałam dziewczynę, która uniosła do góry jedną ze swoich idealnie wydepilowanych brwi. Miała na sobie czarną suknię, która lała się aż do ziemi. Jej ramiona zakrywała peleryna tego samego odcienia co strój.


— Okey… Nic się takiego przecież nie stało.- Zaopiniowała oschłym oraz niezbyt ciepłym głosem. Miałam co do niej mieszane uczucia lecz było zbyt wcześnie aby ją oceniać.- Umiecie się bawić a to tutaj nowość. Wiecie… — Zaczęła nieznajoma ze zmieszaniem, które malowało się na jej twarzy.


— Coś ty? — Zapytała Juliet a ja załamana położyłam dłoń na czole. Było mi tak wstyd za moich przyjaciół ale wiedziałam jacy są więc nie mogłam im robić wyrzutów.


— Jak już to się pyta kto ty albo kim jesteś? A nie coś ty… — Poprawiłam swoją przyjaciółkę patrząc na nią wręcz błagalnym spojrzeniem. Poczułam jak na moje policzki wypływa krwisty rumieniec.


— Sorka… — Jęknęła zażenowana dziewczyna, starając zachować powagę.- Kim jesteś? — Spytała się w końcu jak normalny człowiek, unosząc kąciki ust delikatnie do góry.


— Ja jestem Elen. Jestem córką właścicielki tego pięknego zamku.- Przedstawiła się z wielką dumą słyszalną w głosie a jej błękitne oczy rozpromieniały.


— Mam pytanko… — Mruknął Jonatan z lekko rozchylonymi ustami. Widziałam po nim, że jest onieśmielony osobą dziewczyny. Modliłam się tylko w duchu by powstrzymał ślinotok i nie wyglądał jak buldog.


— Słucham? — Zapytała powściągliwie prostując się niczym baletnica.


— Gdzie reszta gości? — W końcu przejęła inicjatywę Juliet wstając z krzesła. Podeszła do nas wszystkich patrząc na wyższą od siebie dziewczynę.


— Właśnie. Nikogo do tej pory nie spotkaliśmy.- Dokończył brunet swoją myśl, krzyżując ręce na klatce piersiowej.


— Nie wiem czy wiecie ale mówi się, że w tym zamku straszą duchy, zjawy, demony i jeszcze przeróżne inne istoty. Ludzie się boją więc nie przyjeżdżają. Na szczęście zamek odziedziczyliśmy i nie musimy się z mamą martwić co z tą budowlą się stanie. Jednocześnie stał się naszym domem oraz atrakcją odstraszającą turystów.- Oznajmiła z mrocznym uśmiechem na twarzy. Była bardzo sztywna oraz tajemnicza. Wyczuwałam od niej złowrogą aurę a pod jej spojrzeniem włosy stawały mi dęba. Oczywiście chłopcy jak to faceci poddali się jej urokowi i zaczęli z nią gadać. Byli tak pochłonięci jej osobą, że nawet nie zauważyli kiedy razem z brunetką odeszłyśmy na bok.


— Nie sądzisz, że ta dziewczyna jest jakaś dziwna? — Spytała się mnie szeptem Juliet mając skwaszoną minę. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej bacznie obserwując szatynkę.


— Też tak sądzę. Ona ma związek z jakimiś mrocznymi tajemnicami, w które wpakujemy się przez chłopaków. Musimy mieć ją na oku.- Zaopiniowałam z powagą mając rozszerzone oczy oraz przygryzioną dolną wargę.


— Chodźmy już gdzieś bo ona przyprawia mnie o dreszcze.- Wzdrygnęła się Juli, pocierając skórę rękoma by zniwelować gęsią skórkę.


— Okey.- Przytaknęłam wracając do rzeczywistości czując dziwny ucisk w głowie.- Chłopcy idziecie z nami? — Zwróciłam się do zafascynowanych kumpli, którzy nawet nie zerknęli w moją stronę.


— Gdzie? — Zapytali Felix a mnie ogarnęła irytacja spowodowana lekceważeniem mnie.


— Zwiedzać zamek i powygłupiać się.- Poinformowałam z lekkim uśmiechem choć na prawdę miałam ochotę pójść sobie i się nie prosić. Jednak w głębi ducha miałam nadzieję, że ich przekonam. Byli moimi przyjaciółmi i nie chciałam zostawiać ich sam na sam z tą dziewczyną.


— Wiecie co… — Zaczął niemrawo Jonatan cmokając przez dłuższą chwilę.- My zostaniemy a wy idźcie sobie porobić co tam chcecie. Spotkamy się później.- Dodał pochłonięty do reszty rozmową z Elen.


— Wredne gnidy! — Wrzasnęła Juliet a na twarzy zrobiła się cała czerwona. Zbulwersowana pociągnęła mnie za rękę w stronę korytarza.


— Uważaj na siebie! — Zwrócił się do mnie blondyn z przepraszającą miną.- Znaczy… Uważajcie… — Poprawił się pośpiesznie Jonatan patrząc na nas kiedy wychodziłyśmy już ze świetlicy. Ta… Uważajcie na siebie… Pocałuj mnie gdzieś… Moja podświadomość warknęła poirytowana, zaciskając palce w pięści. Juliet również kipiała ze złości idąc cały czas przed siebie. Jej uścisk na moim nadgarstku ani na chwilę nie zelżał powodując lekki ból.

***

Dziewczyna ciągnęła mnie za rękę przez całą długość korytarza. Ledwo co za nią mogłam nadążyć.


— Ale mnie te gnojki wkurzyli! Woleli jakieś babsko od nas! Nawet mój własny kuzyn totalnie mnie olał. Jak ja mu kiedyś wytrzaskam po mordzie to od razu oprzytomnieje! — Krzyczała Juliet na całe gardło a echo roznosiło się po korytarzu. W jej głosie było słychać poirytowanie, które odbijało się na moim nadgarstku.


— Nie ciągnij mnie tak bo mi rękę wyrwiesz. I tak coś w niej mi już przeskoczyło… — Mruknęłam zatrzymując się w miejscu, powodując że brunetka została szarpnięta. Zszokowana spojrzała na mnie ciężko wzdychając.


— Co my same będziemy tutaj robić? — Spytała mnie w końcu puszczając mój obolały nadgarstek. Przechyliła głowę w prawą stronę, tupiąc wyczekująco nogą.


— Nie wiem co możemy porobić… Zawsze sobie dajemy radę i się nie nudzimy więc tym razem też ogarniemy sytuację. Może trochę pobłądzimy po zamku? Co ty na to? — Zaproponowałam dodając blady uśmiech, który miał podnieść Juliet na duchu.


— A mamy jakieś inne wyjście? Ci idioci zostawili nas więc jesteśmy zdane same na siebie.- Rzuciła przewracając oczami i ku mojemu zdziwieniu rozpromieniała. Widząc lekką poprawę jej humoru wzięłam ją pod rękę.- Jeśli ma tak być do końca naszego wyjazdu to ja podziękuję.- Dodała kiedy szłyśmy jakimś nowym i nieznanym nam korytarzem.


— Przejdzie im fascynacja Elen to oprzytomnieją. A tak w ogóle musimy pomyśleć nad zakończeniem szkoły. Zbliża się szybkim krokiem i jeszcze ta studniówka… — Westchnęłam na samo wspomnienie o imprezie. Bowiem jako jedyne z naszej klasy nie miałyśmy z kim iść.


— Nie dobijaj mnie… Ja najchętniej bym nie poszła ale moi rodzice będą mi truć. Oni uwielbiają imprezować i jeśli mam jakąś zabawę, wycieczkę czy cokolwiek to mnie tam wysyłają. Tylko będzie tak głupio… — Poinformowała już dużo spokojniejszym głosem. Dotarłyśmy do jakiś schodów, którymi zeszłyśmy.


— U mnie to nie byłoby raczej z tym problemu. Jednak no co?… My we dwie tylko nie pójdziemy? Damy radę. Zaciśniemy zęby i po paru godzinach zwiejemy do domu. Może po zabawie weźmiemy urządzimy sobie domówkę.- Zaproponowałam ze szerszym uśmiechem, który udzielił się również mojej przyjaciółce.


— Okey. Możemy u mnie sobie zrobić spotkanie.- Oznajmiła Juliet przechodząc do kolejnych nurtujących ją tematów. Błądziłyśmy po zamku same ale nuda o dziwo nam nie doskwierała. Cały czas śmiałyśmy się z niczego jak to u nas zawsze bywało. Zmęczone zwiedzaniem i chodzeniem usiadłyśmy na podłodze przy jakiejś komnacie naprzeciwko ogromnego okna. Wpatrywałam się w brązowe drewno, ozdobione złotymi żłobieniami. Zastanawiałam się kto tam może mieszkać i co w tej chwili robi. Może to właśnie sypialnia Elen? A może jej matki?… Przechylając głowę w stronę szklanek tafli ujrzałam wschodzący na niebo księżyc. Na dworze było pełno śniegu, który mienił się niebieską barwą. Po błyszczącym kolorze płatków szacowałam, że na tamtą chwilę było minus dwadzieścia stopni.


— Wiesz co?… — Zaczęłam podciągając nogi do klatki piersiowej, opierając na kolanach brodę.


— Hmm?… — Mruknęła bawiąc się swoim telefonem, który rzucał światło w półmroku korytarza.


— Mam numer Felixa i Jonatana… — Kontynuowałam sama nie wiedząc do końca w jakim kierunku zmierzam.


— Skąd masz je? — Spytała szokowana Juliet spoglądając na mnie znad komórki. Wtem ja wyciągnęłam swój telefon, odblokowując go.


— A wiesz tak wyszło… Dostałam je od nich gdy pisaliśmy na priv. Mniejsza z tym… Zadzwonimy do nich i zobaczymy co robią? — Zapytałam wchodząc w listę kontaktów, widząc już jednego z nich.


— Wiesz ty co?… Jak wybierzesz któregoś numer mnie tu już nie będzie. Ja ci to mogę zagwarantować.- Upomniała mnie z przerażeniem oczach ale kąciki jej ust były uniesione do góry.


— Oj tam… — Bąknęłam patrząc na dwa znajome mi numery nie będąc do końca przekonana czy to ma sens. Brunetka zajrzała mi przez ramię i chciała nacisnąć jeden z nich ale nie mogła utrafić. To ja wybrałam chybił trafił i padło na Felixa. Juliet popatrzyła się z rozszerzonymi źrenicami na mój wyświetlacz. W mgnieniu oka zerwała się na równe nogi idąc szybkim oraz pewnym krokiem przed siebie. Ja pośpiesznie podniosłam się do pionu, ruszając za nią. W dłoni trzymałam telefon dzwoniący do chłopaka.- Gdzie ty idziesz?! — Rzuciłam naciskając czerwoną słuchawkę łapiąc w tym samym czasie przyjaciółkę za rękę. Byłam tak zszokowana, że nawet nie spojrzałam czy ktoś odebrał.


— Gnida!… Zadzwoniłaś do niego… — Burknęła Juliet kładąc dłonie na głowie, zmierzwiając włosy.


— Sama chciałaś zadzwonić. Nawet nakierowałaś palec na ich numery.- Rzekłam patrząc na nią z uśmiechem na twarzy. Ona mimo iż próbowała udawać urażenie nie umiała powstrzymać drgających kącików ust.


— A chociaż wiesz czy odebrał? — Spytała ciężko wypuszczając powietrze, lekko mrużąc powieki.


— A wiesz, że nawet nie spojrzałam na wyświetlacz tylko po prostu się rozłączyłam.- Odpowiedziałam blokując telefon, chowając go z powrotem do kieszeni.


— Haha… A ty masz jeszcze ukryty numer to na pewno się zastanawiali kto to dzwoni.- Uświadomiła mnie w fakcie, o którym kompletnie zapomniałam.


— Wiesz… Jak odebrał to jedyne co by usłyszał to tekst gdzie ty idziesz. A jak to zrozumiał to już inna bajka.- Zaopiniowałam z miną niewiniątka, rozkładając ręce na boki. Po krótkiej chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.


— Chodźmy ich może poszukać.- Zaproponowała Juliet zakrywając ziewnięcie wierzchem dłoni. Zarażona zmęczeniem przytaknęłam głową, kierując się w stronę komnat. Będąc w połowie drogi poczułyśmy obie czyjąś obecność. Tak jakby coś czaiło się za nami. Mając ciarki na skórze wzdrygnęłyśmy się. Kiedy jednak usłyszałyśmy jakieś tajemnicze szepty postanowiłyśmy przyśpieszyć kroku. Biegałyśmy po zamku jak wariatki ale na nasze szczęście nikogo nie napotkałyśmy. Dotarłyśmy w końcu do pokoi czując ogromną ulgę.


— Dobra… To ciekawe gdzie są teraz te dwie wredne mendy.- Wydyszałam nie czując nóg przez dystans, który pokonałyśmy.


— Ja muszę się swojemu kuzynkowi odwdzięczyć… — Szepnęła z diabelskim uśmiechem oraz cwaniackim błyskiem w oczach. Po cichu czmychnęłyśmy do komnaty blondyna.- Aua! — Warknęła dziewczyna uderzając w coś, robiąc przy tym dużo hałasu.


— Jak tak będziemy się zachowywać to na pewno się nie zorientują, że my tutaj jesteśmy.- Rzuciłam sarkastycznie siadając zmęczona na podłodze koło łóżka. Kiedy obie byłyśmy po przeciwnych stronach czekałyśmy tylko na przyjście naszej ofiary. Wtem ku naszemu wyczekiwaniu uchyliły się drzwi od komnaty. Do naszych uszu dobiegł nagle śmiech chłopaków, którzy byli niczego nie świadomi. Rozbawieni rzucili się z impetem na materac a Juliet wyskoczyła.


— Aaa! — Przeraźliwy wrzask rozniósł się po pokoju a ja ledwo powstrzymałam śmiech.


— Matko z ojcem! O mało co zawału nie dostałem.- Zaopiniował Felix ciężko oddychając. Ja nadal będąc w ukryciu dostrzegłam Jonatana. Wskoczył bowiem na słupek od łóżka, który łączy się z baldachimem.


— Chcesz żebyśmy zawału dostali. Ty sadysto ty! — Burknął Jonatan schodząc w końcu na materac.


— Haha… Ale z was boi dudki.- Żachnęła się Juliet, którą straciłam z oczu.


— Jesteś nie miła! — Rzucił blondyn i cała trójka zaczęła się śmiać.


— A gdzie jest Stella? — W końcu ktoś się o mnie spytał, a był to Felix. Zaś ja powoli zaczęłam wychylać głowę zza materaca. Cała trójka leżała na plecach, tylko Juli była oparta na łokciach.


— Obejrzyj się w prawo.- Poinformowała brunetka wskazując brodą w moją stronę. Nic nie czający chłopacy wykonali jej polecenie.


— Jezu! — Wrzasnął najbliżej będący mnie Felix kładąc dłoń na klatce piersiowej.- Jesteś przerażająca… — Powiedział ciężko przełykając ślinę z powrotem opadając na poduchę.


— No co? Ja to w stu procentach sadystka. No dobra w znikomej ilości jeszcze masochistka.- Poinformowałam przewracając oczami wchodząc mozolnie na łóżko. W pokoju panował półmrok przez co weszłam niechcący brunetowi na nogi.


— Widać było tylko twoje oczka i szeroki, mroczny uśmieszek wzięty normalnie żywcem z horroru.- Oznajmił Felix mając nadal swoją dłoń na klatce piersiowej.


— Nie strachajcie się.- Zaśmiałam się kładąc głowę na brzuchu Felixa, opierając jedną dłoń na jego torsie. W tamtym momencie zachciało mi się spać. Wtem żałowałam, że nie mam żadnego chłopaka. Chciałam się do kogoś przytulić i zasnąć lecz nikt nie oczarował mnie ani nie zwalił z nóg.


— Wiecie co… — Zaczął niemrawym głosem brunet podkładając sobie ręce pod głowę.- Nieznany numer do mnie dzisiaj dzwonił. Dobra… Odebrałem i mówię halo a tu jakiś niewyraźny głos mówi tylko gdzie ty idziesz. Ja takie oczy a później słyszę pip pip… — Kontynuował a ja z przyjaciółką wpadłyśmy w histeryczny śmiech.


— To Stella dzwoniła… Co za idioci z was… — Rzekła Juliet przewracając oczami. Chłopacy na początku byli zdziwieni ale po chwili roześmiali się. Nagle rozległo się przeraźliwe pukanie do drzwi a my umilkliśmy. Nie czekając za pozwoleniem tajemniczy ktoś otworzył powoli wrota.

***

Drzwi otwierały się bardzo powoli, skrzypieniem wywołując na moim ciele ciarki. Jak zaczarowani wpatrywaliśmy się w przestrzeń wypełnioną światłem księżyca. Na miękkich nogach zeszłam z łóżka na podłogę.


— Stella… — Zduszony głos mojej przyjaciółki dotarł do moich uszu. Przykładając palec do ust spojrzałam na nią. W jej oczach dostrzegłam przerażenie, które udzieliło się reszcie. Z walącym sercem oraz ściśniętym gardłem ze strachu złapałam za klamkę. Zamykając na chwilę powieki pociągnęłam je do siebie. Ku mojemu zaskoczeniu nie zobaczyłam żadnej żywej duszy. Wszyscy z wrażenia otworzyliśmy usta, wymieniając się badawczymi spojrzeniami.- Co to miało być? — Spytała Juliet klęcząc na kolanach.


— Abyśmy to jeszcze wiedzieli.- Mruknął zamyślony Felix tak poważnym głosem jakiego nigdy nie słyszałam u niego.


— To miejsce jest na prawdę nawiedzone albo my już mamy zbiorowe halucynacje.- Oznajmiłam patrząc na korytarz, na którym panowała pustka.


— Ja chcę stąd iść.- Odparła przerażona Juliet wstając na równe nogi. Nie dziwiłam się jej, że miała ochotę uciec z tego miejsca. Sama miałam niemałego pietra ale starałam się jakoś opanować.


— Było fajnie. Pośmialiśmy się, głupot narobiliśmy a teraz spadajmy stąd. — Poparł dziewczynę Jonatan siedząc po turecku na materacu, trzymając przy klatce piersiowej poduchę.


— Wy chcecie iść gdy możemy przeżyć przygodę życia? — Spytał zszokowany Felix, który spuścił nogi w dół siedząc na krawędzi łóżka.- Czyż nie po to tutaj przyjechaliśmy? — Dodał pośpiesznie patrząc na dwójkę naszych przyjaciół.


— Właśnie.- Przytaknęłam opierając się o klamkę ręką.- Felix ma akurat tutaj rację. Ja chcę przeżyć przygodę z duchami i mieć co wspominać. Nie zamierzam zmarnować takiej szansy. Nie spakuję swoich manelków i nie ucieknę z krzykiem.- Zawtórowałam sama zastanawiając się nad swoimi słowami. Bałam się ale wiedziałam, że brunet ma rację.


— Zróbmy tak… — Bąknął Felix podpierając się prawą dłonią o materac.- Mamy jeszcze ponad tydzień wolnego więc wysiedźmy ile się da i nie martwmy się. A jak coś nadprzyrodzonego się stanie to nie panikujmy. Może po prostu wyobraźnia nam płata figle. Pamiętajmy, że wszystko da się logicznie wytłumaczyć.- Poinformował podchodząc nagle do mnie. Stojąc obok mnie zamknął drzwi wpatrując się w nie.


— Chodźmy się przejść po zamku. Jest jeszcze wczesna pora i może coś odkryjemy.- Oznajmiłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wtem zmęczone spojrzenia Juliet oraz Jonatana napotkały moją osobę.


— Stella… Chodziliśmy rano, później ja z tobą i nic ciekawego nie znalazłyśmy. Wątpię aby nam się teraz poszczęściło.- Zanegowała dziewczyna przechylając głowę do tyłu.


— W nocy wszystko może się tutaj zmienić. Życie za dnia i w nocy się różni od siebie. Co nam szkodzi? — Spytał Felix w końcu odwracając się do nas wszystkich przodem.


— Moim zdaniem to nie ma żadnego sensu i to tylko strata naszego czasu. Wiem, że szykowaliśmy się na ten wyjazd długi czas ale na prawdę nie mam zamiaru narażać swojego życia.- Rzekła skonsternowana brunetka a w pokoju powstała dziwnie napięta atmosfera.


— Juli… Jeśli cokolwiek złego by się działo od razu bierzemy swoje rzeczy i wyjeżdżamy.- Rzuciłam pod wpływem impulsu, niewiele myśląc. Adrenalina w moich żyłach krążyła pobudzając ciekawość.


— Wiemy wszyscy, że oni są uparci jak osły i nam nie odpuszczą.- Nagle odezwał się Jonatan wyrywając się z zamyślenia.


— Okey… Ale ja chcę przed północą być w łóżku.- Postawiła warunek patrząc na mnie oraz Felixa wręcz błagalnym wzrokiem. Widziałam po jej minie, że się boi ale dzielnie się trzymała.


— Dobrze. Wrócimy do swoich pokoi przed północą. Odpoczniemy i rano ustalimy co dalej zrobimy z tym wszystkim.- Oznajmiłam przytakując głową czując jak powoli odchodzą mi siły. Jednak byłam za bardzo nakręcona by teraz odpuścić.


— To jak mamy iść to się zbierajmy. Mamy zdążyć przed dwudziestą czwartą więc mamy tylko trzy godziny. A tu mowa jest o byciu w łóżku czyli trzeba wliczyć w to też kąpiel.- Mruknął Felix drapiąc się po karku.


— Chodźmy jak mamy iść.- Zaopiniowała brunetka kierując się w stronę drzwi, przy których się nagle zatrzymała.- Na drugi raz ja wybieram miejsce gdzie będziemy spać.- Szepnęła łapiąc za klamkę i rozglądając się po korytarzu wyszła na niego. Zrobiliśmy tak jak było uzgodnione. Do późnego wieczoru błąkaliśmy się po zimnym zamku.


— Nic nie znaleźliśmy i błąkamy się tak szczerze bez celu. Jest mi zimno i padam z nóg.- Poinformował blondyn pocierając dłońmi o ramiona. Będąc na rogu korytarza dostrzegłam sylwetki dwóch osób. Zbliżały się w naszym kierunku i stawały się coraz bardziej widoczniejsze. Będąc parę metrów przed nami zauważyłam Elen w towarzystwie jakiegoś chłopaka.


— Siemka Elen! — Krzyknął Felix z Jonatanem w tym samym czasie. Od razu do niej podeszli ożywieni. I pomyśleć, że jeszcze parę chwil temu chciało się im spać… Mruknęłam w myśli kręcąc przecząco głową. Wszyscy podeszliśmy do siebie bliżej, tak by w blasku świec móc się lepiej widzieć.


— Hejka! — Przywitała nas o dziwo rozpromieniona Elen. Czyżby w nocy z drakuli zmieniała się w wesołka?… Moja podświadomość zawarczała unosząc jedną brew do góry.- Proszę poznajcie się. To jest Felix, Jonatan, Juliet, Stella. A to mój starszy brat Sebastian.- Kontynuowała z błyskiem w niebieskich oczach. Skąd ona zna moje imię skoro jej się nie przedstawiałam?… Kiedy ja rozmyślałam nad drobnymi faktami chłopak delikatnie ukłonił się. Oprzytomniając zlustrowałam go badawczym spojrzeniem. Nie powiem był przystojny oraz intrygujący. Jednak nie był w moim typie. Wysoki tak samo jak siostra, szczupły i dobrze zbudowany. Blond, przydługie włosy opadały na jego niebieskie oczy, z granatowymi plamkami. Blada cera była nieskazitelna a łagodne rysy twarzy dodawały jemu chłopięcego uroku. Pod prawym okiem miał maleńki pieprzyk. Ubrany w białą koszulę z kołnierzykiem oraz spodnie dżinsowe. Na prawym ramieniu spoczywała czarna peleryna.


— Miło mi was poznać. My niestety jesteśmy zajęci i musimy iść. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.- Poinformował z uroczym uśmiechem patrząc się na moją przyjaciółkę. Ta zaś z przymrużonymi powiekami stwarzała wrażenie nieobecnej. Pośpiesznie szturchnęłam ją łokciem w żebro, na co ona zmarszczyła brwi. Blondyn zaśmiał się pod nosem unosząc jeden kącik ust do góry.


— My idziemy a wy uważajcie na siebie. W tych murach lubią dziać się dziwne rzeczy.- Zaopiniowała szatynka z diabelskim uśmieszkiem. Oboje zarzucając kaptury na głowy zniknęli nam z oczu w mroku korytarza.


— Słodki, tajemniczy i przerażający.- Powiedziałam przygrywając dolną wargę chcąc rozbudzić swoją przyjaciółkę.


— Ja tam nie wiem… Nie znam się.- Odparła Juliet wzruszając beznamiętnie ramionami a chłopacy tylko popatrzyli się na mnie.


— No co? — Spytałam lustrując każdego po kolei nie wiedząc o co im chodzi.- Jest wysoki, szczupły, widać że umięśniony. Ma duże, niebieskie oczy. Bondyn. Po prostu miód malina.- Rzekłam wyliczając na palcach.


— Czy ja wiem czy takie ma same superlatywy… — Odparł zniesmaczony Jonatan robiąc grymas niezadowolenia.


— A co? Może zazdrosny jesteś bo się spodobał Stelli? — Zapytała Juliet ale chłopak nic nie odpowiedział i ruszył obrażony przed siebie. Dochodziła powoli północ ale jak to my zgłodnieliśmy. Poszliśmy więc na stołówkę by coś przekąsić i móc wreszcie iść spać. Byłam bardzo zmęczona tym całym chodzeniem. Na dodatek źle złapałam półmisek i zbił się roztrzaskując o podłogę. Na szczęście nie było na nim jedzenia więc nie było dużo sprzątania. Znużona poszłam po szczotkę znajdującą się w schowku na korytarzu.


— Ja pójdę się już umyć i położyć spać.- Oznajmiła Juliet mając bardzo małe oczy ze zmęczenia.


— Nie obraź się ale my też pójdziemy spać. Dobranoc.- Dodali chłopacy wstając ze swoich miejsc.


— Nie ma sprawy. Śpijcie dobrze, dobranoc.- Mruknęłam podpierając się szczotką. Moi przyjaciele rzucając mi blade uśmiechy zostawili mnie samą. Nie czekając na nic zaczęłam zamiatać kryształki porcelany. Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię a ja nerwowo odwróciłam się. Zamachnęłam się tak szczotką, że trzepnęłam tego kogoś w głowę.


— Przepraszam Jonatan. Ja nie chciałam… Nigdy nie zachodź mnie tak od tyłu! — Ostrzegłam chłopaka momentalnie wstając na równe nogi.


— Sory… Nie chciałem ciebie wystraszyć. I na drugi raz nie machaj tak tą szczotą.- Zaśmiał się, a w jego głosie wyczułam pewną dozę złości. Nie wiedziałam o co jemu chodzi ale wolałam już sobie darować i nieroztrzęsywać sprawy.


— Ty nie śpisz? — Zapytałam czując jak wszystkie mięśnie bolą mnie.


— Zapomniałem tylko telefonu.- Odpowiedział sięgając do stolika po swoją zgubę, którą pomachał mi prawie przed nosem.


— Okey. Rozumiem.- Warknęłam poirytowana szczeniackim zachowaniem blondyna powracając do zamiatania.


— To dobranoc.- Rzucił na odchodnym znikając mi z oczu.


— Dobranoc.- Bąknęłam nawet na niego nie patrząc. W nienajlepszym nastroju poszłam odnieść szczotkę oraz szufelkę na swoje miejsce. Ochota na jedzenie przeszła mi więc poszłam się kapać. Woda szału nie robiła więc już po kwadransie byłam w łóżku. Przykryta po samą szyję leżałam na brzuchu tuląc się mocno do poduchy. Zamyślona słyszałam dźwięk potężnej wichury. Nadeszła potworna burza a jasne pioruny przecinały niebo. Grzmoty były tak potężne że szyby w oknach drżały. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk, taki że aż mnie ciarki przeszły po całym ciele.


— Stella! Wszystko okey? — Wpadł do mojego pokoju Felix, podbiegając do mojego łóżka. Na jego twarzy malowało się przerażenie oraz niepokój.


— U mnie wszystko okey.- Oznajmiłam patrząc na niego, podnosząc się do pozycji siedzącej. W tym samym momencie ujrzałam Jonatana, który wparował do mojej komnaty. Nagle trzasnął piorun tak mocno, że aż podskoczyłam w miejscu.


— Matko… Ta burza.- Szepnął pod nosem blondyn ciężko wzdychając.


— To w takim razie kto krzyczał? — Zapytałam po czym zamyśliłam się na chwilę. Brakowało mi jednej, bardzo ważnej osoby.- Juli!.- Wykrzykując imię swojej przyjaciółki wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Ile sił w nogach pobiegłam do pokoju dziewczyny. Otworzyłam w panice jej drzwi ale w łóżku brunetki nie było. Spojrzałam kątem oka na telewizor wiszący na ścianie, który się nagle sam wyłączył.


— Gdzie ona może być? — Spytał Felix z przerażeniem rozkopując jej łóżko.


— Nie mam pojęcia.- Oznajmiłam ze ściśniętym gardłem oraz łzami, które zebrały się pod powiekami. A może ona miała rację i trzeba było uciekać z tego przeklętego miejsca… Potworne wyrzuty sumienia dopadły mnie i wiedziałam, że nie daruję sobie jeśli coś się jej stało.


— Ty nie wiesz gdzie ona może być? — Spytał Jonatan ze zdziwieniem słyszalnym w głosie.


— Na prawdę nie mam zielonego pojęcia gdzie ona może być.- Warknęłam czując, że blondyn niezbyt mi wierzy. Od momentu spotkania Sebastiana oraz Elen stał się on jakiś dziwny.


— Ty. Jej najlepsza przyjaciółka nie … — Jego myśl przerwał telewizor, który nagle sam się włączy. Przerażona pisnęłam patrząc na szare mroczki na ekranie. Niespodziewanie światło zaczęło skakać tak samo jak podczas zwarcia. Plazma znów się wyłączyła w tym samym momencie trzasnął piorun a światło zgasło. Usłyszeliśmy nagle przeraźliwy, damski krzyk.

***

Przeraźliwy odgłos dobiegł z korytarza, który rozniósł się po nim echem. Wszystkich trzech wmurowało w ziemię. Serce waliło mi jak młotem a nogi stały się miękkie jak galaretki. Pod powiekami poczułam wzbierające się łzy spowodowane strachem. Porozumiewawczo spojrzałam się na chłopaków, którzy byli bladzi jak trupy. Moja pierwsza myśl zawędrowała do Juliet. Bardzo się o nią w tamtej chwili martwiłam. Juliet trzymaj się gdziekolwiek jesteś.


— Co to do cholery było? Może mi to ktoś wyjaśnić? — Wychrypiał Jonatan powoli przenosząc oskarżycielski wzrok na mnie.


— Nie patrz tak na mnie. Przecież ja nic nie wiem i w nic nie jestem zamieszana. Nie patrz tak więc w ten sposób na mnie.- Rzuciłam mając gulę w gardle, której nie mogłam przełknąć.


— Jonatan chyba nie sądzisz, że Stella by miała z tym coś wspólnego. No nie rób sobie jaj.- Wstawił się za mną Felix wskazując ręką na moją osobę.


— No nie… — Bąknął spuszczając wzrok w podłogę a we mnie się zagotowało.


— Przyjaciółki w życiu bym nie wystawiła i nie pozwoliłabym aby ktoś lub coś zrobiło jej krzywdę. Ale ty sobie myśl co chcesz.- Warknęłam na miękkich nogach idąc przed siebie wprost do drzwi. Będąc przy ich krawędzi przystanęłam łapiąc głęboki oddech. Wyjrzałam zza drzwi na korytarz gdzie panowała ciemność. Tylko błyskawice przecinały mrok na zewnątrz jak i w zamku. Wtem poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach przez co wzdrygnęłam się.


— Spokojnie. To tylko ja.- Zaopiniował ciepłym głosem brunet, który stał tuż za mną. Również miał wychyloną głowę i rozglądał się dookoła. Zrezygnowani wyszliśmy z komnaty naszej przyjaciółki. Skruszony blondyn w końcu się do nas dołączył powodując gęstą atmosferę wśród nas. Panowała pomiędzy naszą trójką kompletna cisza a w ciemnościach nie było widać nawet żywej duszy.


— Juliet… — Chciałam zawołać dziewczynę ale głos mi tak się załamał, że prawie zabrzmiał jak pisk.


— A jak coś się jej stało? — Zapytał zaniepokojony Felix podążając tuż za mną. Przechyliłam lekko głowę by móc to dostrzec. Kątek oka ujrzałam Jonatana, który zaczął z nerw obgryzać skórki od paznokci.


— Nawet tak nie mów. Nie! Słyszysz?! — Krzyknęłam nie mogąc się opanować a mój głos rozbrzmiał na korytarzu. Pognał wzdłuż niego a po chwili odezwał się warkot. Stanęliśmy jak wryci ale nic nie zobaczyliśmy. Nagle usłyszeliśmy potężny grzmot, który zadudnił w szyby. Pisnęłam ze strachu łapiąc nerwowo rękaw bluzy najbliżej stojącego mnie Felixa. Poczułam wtedy przerażenie, którego w życiu nie doświadczyłam. Żołądek ścisnął mi się a jego cała zawartość powędrowała ku wyjściu. Na szczęście zdołałam się powstrzymać i nie ujrzała światła dziennego.


— Stella… — Szepnął blondyn a ja z załazawionymi oczami spojrzałam na niego.- Wszystko w porządku? — Spytał zaniepokojony Jonatan podchodząc do mnie bliżej.


— Tak. Wszystko ze mną w porządku. Nie martw się mną tylko o swoją kuzynkę. Teraz bezpieczeństwo Juliet jest najważniejsze..- Oznajmiłam starając opanować potok łez spowodowany strachem oraz troską. Nie chciałam aby coś się stało mojej wariackiej przyjaciółce.


— Też się martwimy o nią ale bądźmy dobrej myśli.- Zaczął drżącym głosem brunet, którego nadal trzymałam za rękaw bluzy. W tamtej chwili chciałam by ktoś mnie przytulił, dodając mi tym otuchy oraz poczucia bezpieczeństwa.- Pewnie gdzieś poszła i również się zastanawia czy wszystko z nami w porządku.- Dokończył Felix z lekkim uśmiechem na twarzy, choć wiedziałam że był sztuczny i wymuszony.


— A te krzyki? — Spytałam w końcu puszczając materiał jego ubrania.- Były przerażające i takie przeszywające. Sami słyszeliście.- Mruknęłam ciężko wzdychając na wspomnienie tego okropnego dźwięku.


— Będzie okey. I wiemy ale negatywne myślenie w niczym nam nie pomoże.- Kontynuował brunet po czym razem z Jonatanem podeszli do mnie. Ku mojemu zaskoczeniu wzięli mnie między siebie i każdy z nich objął mnie ramieniem. Poczułam wtem pewien dyskomfort ale nic nie mówiłam gdyż wiedziałam iż chcą dodać mi otuchy. Przynajmniej takie odnosiłam wrażenie co do Felixa.


— Chodźmy jej poszukać.- Szepnęłam spuszczając głowę w dół. Ostrożnym krokiem szliśmy długim, mrocznym korytarzem rozglądając się po nim. Stawialiśmy nogi bardzo cicho by nie zdradzić swojej obecności. Na moich plecach pojawiły się dreszcze spowodowane wzrokiem postaci z obrazów. Miałam wrażenie, że nas obserwują śmiejąc się z nas. Moja wyobraźnia płatała mi figle. Osoby z portretów potrafiły przewracać oczami albo nawet głowami. Nie zabrakło również złowieszczych oraz ironicznych uśmieszków. W połowie korytarza chłopcy puścili mnie ale szli blisko mnie. Nagle znów wydobył się krzyk dochodzący za naszych pleców. Przełknęłam głośno ślinę a w oczach ponownie wezbrały mi się łzy. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się na pięcie. Krzyki umilkły a w ciemnościach nikogo nie ujrzałam dopóki błyskawica nie rozproszyła mroku. Na ułamek sekundy ujrzałam postać jakiejś dziewczyny. Szczęka o mało co mi nie opadała na fakt, że ona nie miała ciała. Dobra. Miała ciało, było ale mgliste. Była prawie, że przezroczysta. Zacisnęłam oczy z niedowierzania po czym je otworzyłam. Światło zaczęło zapalać się i gasnąć. Przerażona złapałam chłopaków za nadgarstki. Cała nasza trójka była gotowa do ucieczki.


— Stella… — Wtem cichy głos Felixa rozbrzmiał przerywając ponowną ciszę. Na korytarzu zapadła znów ciemność, przez którą serce waliło mi jak oszalałe. Kiedy ponownie trzasnął piorun ujrzałam tę samą postać. Zaczęła powoli zmierzać w naszą stronę co jakiś czas znikając. Zrobiłam krok do tyłu pociągając tym samym zdezorientowanych chłopaków. Wtem usłyszałam potworny krzyk. Niespodziewane pojawienie się błyskawicy przywiało mi przed oczy zjawę.

***

Stałam z szeroko rozpostartymi oczami a przede mną ukazała się zjawa jakiejś dziewczyny. Wzrostu mojej przyjaciółki, szczupła i przerażająca. Jej długie aż do pasa brązowe włosy związane były w warkocz. Zielone oczy mieniły się złowrogością a usta wyginały się w drwiącym uśmieszku. Ubrana w białą, lnianą suknię do samej ziemi z ozdobnymi haftkami. Wrzasnęłam na całe gardło po czym spanikowana zaczęłam biec przed siebie ile tylko miałam sił w nogach. Nie zważałam na to czy chłopacy są za mną czy nie. Zbyt wielkie przerażenie mnie ogarnęło by myśleć o czymś innym niż o swoim bezpieczeństwie. Dotarłam w końcu do drzwi mojej komnaty, które z impetem zamknęłam za sobą. Cała drżąc ze strachu oparłam się plecami o ich wierzch i osunęłam się po nich na podłogę. Nie wiedziałam co się dzieje. To był duch? Zjawa? Upiór? Nawet nie wiem jak to nazwać… A jeśli oszalałam i tylko wyobraźnia płata mi figle? Muszę porozmawiać z chłopakami i się dowiedzieć czy oni również widzieli tę dziewczynę. A jeśli to coś zrobiło krzywdę Juli?… Miałam tysiąc myśli na minutę przez co odechciało mi się spać. Roztrzęsiona przeszłam na czworaka koło łóżka, na którym położyłam głowę. Wtem po komnacie rozniosło się pukanie do drzwi. Na miękkich niczym wata nogach podeszłam do wejścia. Moje serce łomotało jak po dużej dawce energetyków. Zaciskając usta w wąską linię otworzyłam wrota. Przed moimi oczami ujrzałam dwójkę moich przyjaciół.


— To wy… — Westchnęłam czując ulgę, że to właśnie oni. Zaprosiłam ich gestem ręki do środka osuwając się na bok.


— Stella… — Zaczął niemrawo Felix a po jego minie widziałam, że bije się ze swoimi myślami. Nerwowo zaczął unikać mojej osoby i wiedziałam już, że coś jest nie tak.


— Śmiało. Mów co się stało.- Ponagliłam bruneta lecz jako pierwszy pękł Jonatan.


— Co to było?! Czemuś się tak darła jakbyś nie wiadomo co zobaczyła?! — Wrzeszczał blondyn a ja byłam skołowana jego słowami. Nie wiedziałam czy on nie widział tej dziewczyny, czy po prostu nie chciał dopuścić tego do swojej świadomości.


— Duch. Zjawa. Coś! Mówiłam, że ten zamek jest nawiedzony! — Krzyczałam po czym zaczęłam chodzić po pokoju. Nawet nie umiałam sklecić jednego sensownego zdania w tej sytuacji.


— No dobra ale niby skąd ten duch?! A tak w ogóle jaka zjawa? — Zapytał zdruzgotany Felix opierając opuszki palców o swoje czoło.


— Nie wiem. Nie obchodzą mnie teraz zjawy. Ja się martwię co się stało z Juliet.- Odparłam gestykulując rękoma próbując uspokoić się choć na chwilę.


— Chyba nie myślisz, że … — Szepnął brunet a jego głos drżał z nerw.


— Nawet się nie waż kończyć… — Przerwałam chłopakowi gdyż wiedziałam do czego zmierza. A takiej myśli nie dopuszczałam do siebie i nawet nie brałam jej pod uwagę.


— O czym wy w ogóle mówicie?… Jakie zjawy? Jakie duchy? Przecież tam na korytarzu nic nie było.- Zaczął Jonatan i widziałam po jego minie, że jest oburzony.- No co tak na mnie patrzycie? Ty zaczęłaś jakoś dziwnie panikować. Później wrzeszczałaś jak opętana uciekając przed siebie. To było dziwne i nienormalne.- Zaopiniował blondyn wskazując na mnie oskarżycielsko palcem.


— To wy nie widzieliście ten dziewczyny? — Spytałam czując jak krew odpływa mi z twarzy.


— Stella… Ja nic nie widziałem ale… — Zaciął się na chwilę, ciężko przełykając ślinę.- Faktycznie kiedy złapałaś mnie za rękę coś zobaczyłem. Sam nie wiem do końca co i nie chcę was straszyć. Jednak jest tutaj coś nie tak.- Rzekł Felix a ja odczułam pewną ulgę. Jak on również coś widział znaczyło to, że oboje zwariowaliśmy albo na prawdę przede mną stał duch.


— No jaj sobie ze mnie nie róbcie. Ja tam osobiście nikogo ani nic nie widziałem. Jednak jeśli się tak mocno upieracie przy wersji jakiejś postaci na pewno była to moja kuzynka.- Poinformował Jonatan kierując się w stronę mojego łóżka, na którym usiadł.


— Uwierz mi… Gdybym zobaczyła Juliet na pewno bym z krzykiem nie uciekła. I Felix również by ją widział.- Bąknęłam zrezygnowana nic nie rozumiejąc z tego wszystkiego.


— Tutaj również zgodzę się ze Stellą. To na bank nie była Juli.- Oznajmił brunet poprawiając swoje okulary.


— Nie wiem jak wy ale ja idę do jej pokoju. Może gdzieś poszła i już wróciła.- Powiedziałam powoli otwierając drzwi od swojej komnaty. Ostrożnie wychyliłam głowę na korytarz wychodząc następnie w jego mrok. Komnata mojej przyjaciółki znajdował się po drugiej stronie ale pomimo tego miałam duszę na ramieniu. Pośpiesznie wparowałam do jej pokoju lecz nikogo tam nie było. Ogarnęło mnie jeszcze bardziej poczucie niepokoju oraz zmartwienia. Zajrzałam w każdy kąt jej sypialni ale nie było tam śladu po mojej przyjaciółce. Schyliłam się nawet by zajrzeć pod łóżko ale tam znalazłam tylko kurz. Nagle poczułam czyjś dotyk na moich plecach. Wyczułam, że to czyjaś ręka i z przerażenia otworzyłam szerzej oczy. Dłużej się nie zastanawiając wzięłam poduszkę z łóżka i przywaliłam temu komuś z całej siły. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Felixa leżącego na podłodze z poduchą na głowie. W drzwiach znajdował się Jonatan który ledwo co powstrzymywał się od śmiechu.- Nie straszcie mnie… — Skarciłam ich oboje przez zaciśnięte zęby. Jak to oni zaczęli się śmiać ale przerwały im jakieś odgłosy dochodzące z pomieszczenia obok. Weszliśmy po cichu i powoli do łazienki. Na widok Juliet siedzącej w pustej wannie z kotem szczęki nam poopadały do samej ziemi.- Juliet! — Rzuciłam radośnie podbiegając do brunetki. Mocno objęłam ją za szyję i uściskałam czują ogromną ulgę, że jest cała i zdrowa.


— Co ty robisz we wannie i to jeszcze z kotem? — Spytał Felix mając przymrużone powieki opierając się o futrynę drzwi.


— Wiecie… — Zwróciła się do nas wychylając głowę znad mojego ramienia.- Nie mogłam spać bo coś mi miauczało więc zajrzałam do łazienki. Zobaczyłam cizie siedzącą we wannie, która nie mogła z niej wyjść. Wiecie jak ja uwielbiam koteły.- Żachnęła się dziewczyna a ja uświadamiając sobie głupotę nas wszystkich zawrzałam ze złości.


— Oj wiemy… I przez to cię kiedyś ukatrupię. Wiesz jak się martwiliśmy?! — Wrzasnęłam puszczając Juliet z uścisku, odsuwając się o parę kroków do tyłu.


— Czemu? Toć ja grzecznie sobie siedziałam.- Odparła z miną niewiniątka, która mnie totalnie rozwaliła.


— Słyszeliśmy jakieś krzyki i myśleliśmy, że to ty.- Wyjaśnił Felix krzyżując ręce na klatce piersiowej.


— A później jeszcze ci dwaj stwierdzili, że widzieli zjawę i wpadli w totalną panikę.- Dokończył Jonatan ciężko wzdychając i przewracając oczami. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś odchrząknął. Cała nasza czwórka obejrzała się w stronę wejścia i zamarła ze strachu.

***

Wrośnięci w ziemię patrzyliśmy we wejście łazienki. Naszym oczom ukazały się dwie postacie w pelerynach z kapturami na głowach. Nie widzieliśmy twarzy tych osób dopóki nie odsłoniły ich. Wtem ujrzeliśmy kruczoczarne włosy oraz poważną minę Elen. Zaczęła się w nas wpatrywać swoimi niebieskimi tęczówkami a my w nią. Ukradkiem zerknęłam na Juliet, która próbowała schować kotka za plecami. Martwi się bardziej o zwierzaka niż o siebie… Mruknęłam w myślach śmiejąc się ze swojej przyjaciółki. Jednak ten miał całkiem inne plany niż brunetka. Spodobał się jemu łańcuszek dziewczyny w kształcie różowego krzyżyka z kamyków. Zaczął skakać na jej szyję próbując złapać wisiorek w swoje futrzane łapki. Ona za to dawała mu po mordce by go uspokoić. Nie wytrzymałam i musiałam spojrzeć na nią i na tą całą szopkę. Wybuchłam natychmiast śmiechem nie potrafiąc się powstrzymać. Reszta ruszyła w moje ślady i zrobiła to samo. Nawet kąciki ust Elen drgały w rozbawieniu. Komicznie to wyglądało. Kotek chop jej na szyję a ona go z przysłowiowego liścia. Otrząsnął się i znów na Juliet. Takie przygody mogła mieć tylko ona. Jednak była jedna osoba odporna na wyczyny mojej przyjaciółki.


— Dość tych głupot.- Mruknęła właścicielka zamku, która stała tuż za swoją córką.- Elen do pokoju! Masz dużo nauki. Ja zaraz wrócę to cię przepytam! — Rozkazała władczym głosem szatynka wskazując palcem za siebie. My zaś jak wryci staliśmy i przyglądaliśmy się całej sytuacji. Zażenowana Juliet tylko spłynęła w dół wanny tak aby jej nie było widać.


— Tak mamo… Już idę.- Odparła z dumnie podniesioną głową dziewczyna. Jednak po jej głosie wyczułam, że nie jest zachwycona. Zrezygnowana zarzuciła kaptur na głowę i ruszyła przed siebie.


— A ciebie młoda damo widać i przestań się chować.- Poinformowała kobieta oschłym głosem mierząc moją kumpelę karcącym spojrzeniem. Zniesmaczona również wyszła z łazienki a za nią rozległ się tylko hałas zamykających się drzwi komnaty. Po chwili ja, Felix i Jonatan wybuchnęliśmy ponownie śmiechem a moja przyjaciółka zrobiła się cała czerwona ze wstydu.


— No i z czego wy się tak śmiejecie?… Z biednego człowieka, który najchętniej zapadłby się pod ziemię. Ciekawe co sobie pomyślała widząc mnie, prawie dwudziestoletnią dziewczynę we wannie z kotem? — Spytała zażenowana i zarazem rozbawiona zdając sobie sprawę z tego jak to wyglądało.


— Nic sobie nie pomyślała.- Zachichotałam pod nosem patrząc na brunetkę.- Wyłaź już z tej wanny.- Ponagliłam ją a ona ciężko wzdychając wykonała moje polecenie. Poszliśmy we czwórkę do jej sypialni. Rzecz jasna kotka nie zabrakło, który siedział Juli na ramieniu. Wszyscy rzuciliśmy się zmęczeni na łóżko. W końcu mogłam się rozluźnić i zamknąć spokojnie oczy. Ciepło kołdry otuliło mnie przez co ogarnęła mnie senność. Wygodnie rozłożyłam się na materacu, przyciągając kołdrę do twarzy. Reszta towarzystwa zaś usiadła po turecku na pościeli.


— Powiedz mi kobieto jedną, bardzo korcącą mnie rzecz.- Zaczął blondyn chwytając jedną z małych poduch.- Po co żeś wlazła do wanny?!… Na serio… Bo mi to nie daje spokoju… — Kontynuował Jonatan dłubiąc w poszewce, próbując wyciągnąć pióro.


— No wiesz… Tak jakoś samo wyszło… Już mówiłam… — Bąknęła dziewczyna kładąc mi głowę na kolanach. Cieszyłam się, że jej nic się nie stało i jest z nami cała oraz zdrowa. Mała kulka zaczęła wchodzić na nią, przypadkowo wbijając mi pazurki w skórę.


— Cizia złaź ze mnie! Ja to nie drapaczka… — Zwaliłam kociaka na pościel a ten zaczął bawić się swoim ogonkiem leżąc na grzbiecie.


— Jaki słodziak z niego… — Jęknęła Juliet robiąc maślane oczy do zwierzaczka. Felix spojrzał się na nią jak na wariatkę i miał już coś powiedzieć ale dał sobie spokój.


— U niej to normalne… — Powiedziałam razem z Jonatanem w tym samym czasie. Zaśmieliśmy się oboje patrząc na siebie.


— Dobra… To było dziwne… — Szepnął Felix do mojej przyjaciółki a ja wyciągnęłam rękę w jego stronę. Dźgnęłam go palcem w żebra przez co podskoczył w miejscu.


— Okey… — Zaczęłam zakrywając ziewnięcie wierzchem dłoni.- A ja mam pytanko… — Wymamrotałam prostując się do pozycji siedzącej. Poprawiłam swoje roztrzepane włosy i spojrzałam się na przyjaciółkę.


— Tak Stella? — Spytała patrząc na mnie z wielkim i zmęczonym uśmiechem. Nadal leżąc na moich kolanach uniosła lekko głowę do góry.


— Yyy… Dobra… Zapomniałam już… — Rzuciłam machnięciem ręki.- Aaa! Przypomniało mi się. Słyszałaś te krzyki? — Wypaliłam podpierając się dłońmi za plecami.


— Tylko raz ale uznałam, że mam jakieś omamy więc dałam sobie spokój. A później zegnałam wszystko na kotka.- Poinformowała z miną niewiniątka zamykając ciężkie powieki.


— Wiesz bo my słyszeliśmy jakieś przeraźliwe krzyki i myśleliśmy że to ty. Wpadliśmy do ciebie do pokoju ale nie zastaliśmy cię w nim. Wychodzimy na korytarz a tam jak się błyskało… Później przynajmniej ja słyszałam krzyki, jakaś postać mi pokazała się przed oczami. Zaczęłam wrzeszczeć i uciekać. Masakra jakaś… — Powiedziałam zafascynowana i jak skończyłam opowiadać to już cała trójka smacznie spała. Jonatana tak znużyło, że aż spadł z łóżka ale się nie podniósł. Leżał na ziemi z przysuniętymi nogami do torsu. No co za gnidy… Zasnęli a ja miałam się właśnie zapytać ich skąd w środku zimy burza. Trudno jutro się ich o to zapytam. Idę spać bo padam z nóg. Jak ktoś znów zacznie się drzeć zawału dostanę… Po moich rozmyślaniach położyłam głowę z powrotem na poduszkę i zasnęłam.


Rano obudził mnie głośny krzyk wprost do mojego ucha. Zacisnęłam dłoń i wyciągnęłam ją błyskawicznie do góry natrafiając na przeszkodę. Okazał się nią być Jonatan.


— Przepraszam nie chciałam… — Podniosłam się i usiadłam na łóżku zakrywając usta dłonią.


— No wiesz… Masz cela. Prosto w nos… — Oznajmił chłopak trzymając się za obolałe miejsce. Bałam się by tylko nie polała się krew.


— Wybacz… — Po moich słowach dobiegły nas odgłosy kłótni z korytarza.


— Kto tam się znowu drze i nie daje nam spokojnie spać?! — Szepnęła brunetka otwierając ciężkie powieki. Delikatnie zwalając głowę Juliet ze swoich kolan wstałam z łóżka. Podeszłam z rozbudzonym brunetem do drzwi i już kiedy miałam je otworzyć dziewczyna wrzasnęła moje imię. Odwróciłam się w jej stronę a Felix zaczął mnie łaskotać.


— Ogarnij się… — Skarciłam chłopaka napinając jednocześnie mięśnie, tym samym zatrzymując atak śmiechu. Jednak ponowne krzyki sprowadziły nas na ziemię.

***

Wyjrzeliśmy w końcu na korytarz wychylając tylko głowy. Wszyscy zaciekawieni co się dzieje na zewnątrz zebraliśmy się przy sobie. Ustawiliśmy się od najniższego do najwyższego zaczynając ode mnie. Później był Jonatan, Juliet a na końcu Felix. Patrzyliśmy z oszołomieniem jak dwójka ludzi kłóciła się ze sobą. Jedną z nich była znajoma nam kobieta, która była właścicielką zamku, natomiast drugiej nie znaliśmy. Przystojny chłopak mający może maksymalnie dwadzieścia jeden lat. Wysoki na moje oko mierzący sto osiemdziesią pięć centymetrów, szczupły, świetnie umięśniony brunet mający potargane włosy. Ciemnozielone oczy na mój widok rozbłysnęły złotymi iskierkami. Karnacja skóry ciemniejsza była od mojej a dodatkowo przez zimę strasznie zbladłam. Ostre rysy twarzy podkreślały jego męskość. Minę miał poważną ale jeden kącik jego ust był lekko uniesiony do góry co dodawało mu łobuzerskiego uroku. Ubrany był w białą, lnianą koszulę oraz w ciemne spodnie dżinsowe. Na jego ramionach leżała swobodnie czarna peleryna z kapturem. Obejrzałam go całego od stóp po sam czubek głowy. Na jego widok oblałam się krwistym rumieńcem czując się jak po strzeleniu pioruna. Moje nogi stały się jak z waty a ślina zgęstniała przez co w ustach zrobiło mi się sucho. Serce zabiło dwa razy mocniej a w brzuchu coś mnie łaskotało. Kiedy ciężko przełknęłam ślinę napotkałam jego pociemniałe spojrzenie. Rozpostarłam szeroko oczy z przerażenia a kobieta niczego nie świadoma nadal krzyczała.


— Czy wiesz co to oznacza?! Jak tylko księżyc wzejdzie nie powstrzymamy przyjścia Vadrela, a wtedy… — Przerwała swój monolog szatynka, żwawo gestykulując rękoma. Tajemniczy mężczyzna nie spuszczał ze mnie wzroku co dostrzegła kobieta. Zszokowana i zdezorientowana odwróciła się w moją stronę. Przestraszyłam się jeszcze bardziej i dopiero po chwili skapnęłam się, że byłam w drzwiach tylko ja. Świetnie wyjdzie na to, że podsłuchuje… Ja im wszystkim pokaże… Popamiętają mnie te, te… Ugh! Co za gnidy!… Warczałam poirytowana w myślach na moich przyjaciół, którzy jak podejrzewałam śmiali się ze mnie. Nie wiedząc co zrobić w ataku paniki rzuciłam szatynce blady i przepraszający uśmiech.


— Dzień dobry! — Wycedziłam z trudem gdyż w gardle utworzyła mi się wielka gula nie do przełknięcia. Cała w środku dygotałam z nerw. Częściowo z tej niekomfortowej sytuacji ale w większej mierze z onieśmielającej osoby chłopaka.


— Dzień dobry! Obudziliśmy cię? — Spytała właścicielka ale nie wyczuwałam w jej głosie nawet krzty czułości. Patrzyła na mnie znudzonym wzrokiem wyczekując za moją odpowiedzią.


— Yyy… Nie… Yyy… Znaczy… Po prostu usłyszałam krzyki więc… — Zaczęłam się miotać w swoich słowach paląc jeszcze większego buraka. Tajemniczy chłopak uśmiechnął się cwaniacko do mnie. Pod jego wzrokiem serce waliło mi jak szalone i nie wiedziałam dlaczego. Starałam się na niego nie spoglądać jednak słabo mi to wychodziło.


— Przepraszamy… Dylan za pięć minut w moim gabinecie! — Rzuciła do chłopaka czarnowłosa nie patrząc już na mnie. Poprawiając swoją pelerynę ruszyła dumnym krokiem w stronę korytarza. Odprowadziłam ją wzrokiem do samego końca a gdy znikła odwróciłam głowę. Ku mojemu zdziwieniu bruneta również już nie było. Poczułam takie dziwne uczucie niedosytu i braku satysfakcji. Powracając do rzeczywistości wzięłam głęboki oddech. Mając przed oczami wyobraźni postać nieznajomego o imieniu Dylan usłyszałam za swoimi plecami śmiech. Przypomniało mi się, że miałam te trzy gnidy sprać za to, że zostawiły mnie samą w drzwiach i wyszłam na idiotkę. Z miną niewiniątka weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi za sobą. Stanęłam z szerokim uśmiechem patrząc na nich.


— Wy! — Pokazałam palcem na całą trójkę momentalnie poważniejąc. Miny ich zrzedły przez co przestali się śmiać. Ich źrenice rozszerzone były do nienaturalnych rozmiarów kiedy znieruchomieli.


— Co my? — Spytała Juliet udając niewiniątko, co swoją drogą bardzo dobrze jej wychodziło.


— Dobrze wiecie co… — Rzuciłam im gniewne spojrzenie podpierając się rękoma w talii.


— Wiać póki czas, bo ktoś chce zabić nas! — Poinformował Felix stając na łóżku, na którym następnie przykucnął. Zdezorientowana zmarszczyłam brwi patrząc uważnie na to co wyczynia. On zaś odbił się od materaca i wylądował na podłodze udając ninje.


— Na rymowanki się mu zebrało… — Moja przyjaciółka podniosła jedną brew do góry a ja pobiegłam na wielkie łoże i zaczęłam okładać Juliet oraz Jonatana poduchami po plecach. Felix chciał już mi zwiać ale zdążyłam złapać go za koszulkę i przyciągnąć na materac. Biedny wylądował na plecach prosto na Jonatanie, który zawył z bólu.


— Wy… Gnidy!… Ja… Wam… Pokażę! … — Krzyczałam i lałam ich ogromnymi poduchami jak popadnie. Później chłopacy złapali mnie mocno w talii i powalili na pościel. Oboje trzymali mnie w żelaznych uściskach a Juliet zaczęła mnie łaskotać. Odepchnęłam się nogami od oparcia łoża i wylądowaliśmy wszyscy na podłodze owinięci kołdrą. Każdemu umiałam wymknąć się. Wyglądając jak jeden wielki dewolaj turlaliśmy się po ziemi. W końcu zatrzymaliśmy się uderzając w półkę z książkami. Tak mocno przywaliliśmy, że prawie wszystkie lektury spadły nam na głowy.- Na drugi raz mnie nie zostawiajcie jak idiotki w drzwiach.- Burknęłam śmiejąc się i opanowując nierówny oddech. Położyłam głowę na podłodze odpoczywając po naszych wygłupach.


— Oj tam… Oj tam… — Zaśmiała się przyjaciółka przez co dostała łokciem w żebro. Nie mogłam nic innego zrobić gdyż byliśmy wszyscy zawinięci w jedną kołdrę. Zrobiło mi się strasznie gorąco i postanowiłam wydostać się z kokona.


— Jakie oj tam…? — Spytałam poirytowana podnosząc się do pionu.


— A co się w ogóle stało? — Zapytał Jonatan leżąc nadal na ziemi podparty na łokciach. Patrzył na mnie niebieskimi oczami wyczekując za nowinami.


— Jakbyście tam byli to byście wiedzieli. A teraz wybaczcie mi ja idę po soczek.- Powiedziałam po czym wytknęłam na nich język i wyszłam z pokoju. Wyglądałam pewnie jak wiedźma w uroczej piżamce z misiem, który trzymał kwiatek w rączce a otoczony był serduszkami. Włosy od głupot były jeszcze bardziej rozczochrane niż po przebudzeniu się. No cóż mówi się trudno i żyje się dalej… Będę robiła za tego upiora z tutejszego zamku. Ty ale dobra fucha. Pójdę do cyrku do domu strachów. Nie muszę naganie wyglądać a bym kasę za straszenie innych jeszcze dostała… Rozmyślałam tak idąc w stronę stołówki. Weszłam do środka i przejrzałam się w lustrze wiszącym na jednym z filarów. Tak jak sądziłam wyglądałam jakby mnie piorun trzasnął.- Trudno… — Mruknęłam pod nosem podchodząc do blaszanego stołu, na którym chłopacy ostatnio wojowali. Chwyciłam szklankę i nalałam sobie sok pomarańczowy, po którym zawsze mi odbijało. Stojąc podparta jedną ręką o krawędź blatu upiłam dość spory łyk płynu. Akurat gdy miałam go w ustach ktoś się do mnie niespodziewanie odezwał.


— Witam młodą damę.- Wybałuszyłam oczy i wyplułam przestraszona cały sok z buzi. Zszokowana odwróciłam się i ujrzałam dwóch mężczyzn. Zrobiło mi się tak wstyd jak nigdy wcześniej. Na moje policzki wkradł się krwisty rumieniec. Tuż przede mną stał ten sam młody chłopak, którego widziałam rano przed komnatą. Po jego prawej stronie znajdował się Sebastian mierzący mnie nieodgadnionym wzrokiem. Zażenowana przetarłam usta opuszkami palców starając się nie panikować. Chłopacy najpierw byli bardzo poważni ale później ku mojemu zaskoczeniu zaczęli się śmiać.


— Dzień… Dobry… — Szepnęłam zawstydzona patrząc na nich i vice versa.


— Wystraszyliśmy cię… — Zaopiniował blondyn poważniejąc i cały się spinając.


— Przepraszamy… — Nagle delikatny i aksamitny głos bruneta dotarł do moich uszu. Ciężko przełykając ślinę przeniosłam wzrok na niego czując mrowienie w brzuchu.


— Jak mam być szczera… To tak. Wystraszyliście mnie i to nawet bardzo.- Oznajmiłam niepewnie z dudniącym sercem. Moje dłonie po raz pierwszy w życiu zrobiły mi się mokre. Obserwowana jego przewiercającymi na wylot zielonymi tęczówkami starałam patrzeć gdziekolwiek indziej tylko nie na niego.


— Wybacz nam. Nie chcieliśmy, naprawdę… — Przeprosił mnie blondyn skruszonym tonem pozostając nadal sztywny i oficjalny jak jego matka.


— Ja również. A szczególnie że u mnie to już drugi raz w tym dniu.- Poinformował brunet ze słodkim uśmiechem, który sprawił, że kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry. Pod jego urokiem rozpływałam się nie wiedząc sama, dlaczego tak się ze mną dzieje.


— Drugi? — Spytałam zdziwiona bo nie wiedziałam o co mu chodzi.


— Dzisiaj rano.- Zaczął przechylając głowę w prawą stronę opierając się o stół za sobą.- Obudziłem cię krzykiem… — Mina chłopaka momentalnie się zmieniła. Ukazywała jego zakłopotanie i teraz jemu było głupio. To z jednej strony dodało mi otuchy.


— Oj tam… Tamto się się nie liczy… Zapomnijmy o tym.- Rzekłam oblizując usta a następnie uśmiechnęłam się do oby dwóch towarzyszy.


— Co tam się rano działo? — Zapytał chyba nic nie wiedzący o całej sytuacji Sebastian z cwaniackim uśmiechem. Dylan starając zachować powagę uderzył go w ramię.


— Nic takiego.- Odpowiedziałam czując się jak skończona idiotka. Po raz pierwszy chyba peszyła mnie tak obecność faceta.- Co? — Zapytałam widząc, że oboje wpatrują się we mnie. Czy ja aż tak strasznie wyglądam… Wiem no pewnie, że jak wiedźma ale nie przesadzajmy… Bywało gorzej… Moja podświadomość mruknęła oburzona krzyżując ręce na klatce piersiowej.


— Wybaczcie mi ale ja będę się zwijać.- Zaczął blondyn odchrząkując gdyż razem z Dylanem zapatrzyliśmy się na siebie.- Matka pewnie czeka na mnie z siostrą. Tylko im nauka w głowie… — Żachnął się Sebastian lekko się kłaniając, już po chwili zniknąc mi z pola widzenia w drzwiach prowadzących na korytarz.


— Ja też będę leciała do przyjaciół. Ciekawe co wymyślili tym razem… — Szepnęłam spuszczając wzrok na podłogę czując jak pieką mnie policzki i uszy.


— Jesteś z przyjaciółmi? — Spytał a ja przygryzając dolną wargę przytaknęłam głową. Nerwowo zaczęłam przeturlywać szklankę z ręki do ręki.


— Tak. Z dwoma chłopakami i jedną dziewczyną. Przyjechaliśmy na ferie i … — W ataku paniki oraz zdenerwowania z moich ust wypłynął potok słów. Niespodziewanie brunet przerwał mi w połowie zdania a ja spojrzałam na niego zszokowana.


— Przepraszam, że ci tak niegrzecznie przerywam ale może masz ochotę się przejść? — Wymruczał propozycję, która ścięła mnie z nóg. Moje wargi automatycznie rozchyliły się a ja zapatrzyłam się w jego cudnie hipnotyzujące oczy.

***

Stałam i patrzyłam się na chłopaka z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Dopiero przypomniałam sobie, że jestem rozczochrana i nieogarnięta.


— Yyy… Z chęcią ale ja to nie jestem przygotowana na spacer… — Szepnęłam pokazując na swoją piżamkę ręką. On spuszczając na chwilę głowę w dół zaśmiał się.


— Nie ma problemu. Poczekam za tobą aż się uszykujesz.- Poinformował z lekko uniesionym do góry kącikiem ust oraz łobuzerskim błyskiem w oczach. Tym samym gdy stałam sama w drzwiach jak skończona idiotka.


— Dobrze.- Sama nawet nie wiem co mi odbiło by się zgadzać na jego propozycję.- To pójdę tylko się przebrać i wracam.- Bąknęłam ukrywając wkradający się na moje usta uśmiech.


— Spotkajmy się tutaj za za pół godziny. Wystarczy? Jeśli chcesz więcej czasu zrozumiem.- Poinformował a ja przytaknęłam pośpiesznie głową oszołomiona nadal jego propozycją spaceru.


— Pół godziny wystarczy mi w zupełności.- Zaopiniowałam do końca nie będąc pewna czy tak szybko się zepnę.


— To do zobaczenia.- Rzekł słodkim i aksamitnym głosem, na którego dźwięk moje serce rozpłynęło się. Lekko się ukłonił na pożegnanie po czym założył kaptur swojej peleryny i wyszedł. Ja postanowiłam pójść jeszcze do pokoju Juliet by ją poinformować o wszystkim. Jak doszłam do drzwi stołówki chłopaka już nigdzie nie było widać pomimo iż korytarz był bardzo długi a niedawno wyszedł. Pełna entuzjazmu, otoczona skowronkami wzruszyłam ramionami i udałam się do komnaty mojej przyjaciółki. Po zapukaniu do drzwi czekałam za pozwoleniem jednak nic nie usłyszałam i zaniepokojona weszłam do środka. Tak jak sądziłam nikogo nie było w pomieszczeniu. Zdziwiłam się trochę ale pomyślałam, że została może jeszcze u mnie. Bez chwili zastanowienia wybiegłam z komnaty i wparowałam do przeciwnego pokoju. Również jej tam nie zastałam. Zdezorientowana ustałam podparta jedną ręką w talii a drugą podrapałam się po głowie. Gdzie ją mogło wciąć? Toć niedawno leżeli całą trójką na podłodze owinięci kołdrą a teraz ich nie ma. O nie! Znowu pewnie siedzi w jakimś nietypowym miejscu… Matko … Ale no żeby we wannie siedzieć?… W zamyśleniu szłam w kierunku okna chcąc je na trochę uchylić. Nagle potknęłam się i upadłam na szafkę nocną a lampka stojąca na niej o mało co nie spadła.


— Jeny! — Wrzasnęłam łapiąc już lecący na dół przedmiot. Wystraszona zamknęłam powieki czując jak ogarnęły mnie duszności. Zrobiło mi się strasznie gorąco a w głowie miałam ucisk.


— Aua! — Nagle do moich uszu dobiegł jakiś damski głos. Momentalnie otworzyłam oczy i obejrzałam się za siebie. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam wystające spod łóżka czyjeś nogi. Wytrzeszczyłam oczy z szoku i lekko dotknęłam tajemniczej osoby. Ta nagle się odezwała wierzgając dolnymi kończynami.


— Stella? Czy to ty? — Znajomy i zduszony głos mojej przyjaciółki rozbrzmiał spod łóżka.


— Nie … To duch przyszedł sobie na spacer… — Zażartowałam sobie z dziewczyny przykucając po prawej stronie jej nóg.


— Tsa… Jasne… Pomóż mi! — Poprosiła wręcz błagalnym tonem brunetka kopiąc w podłogę. Chciało mi się z niej śmiać.


— Co ty tam robisz? — Zapytałam próbując zachować powagę co mi z trudem przychodziło.


— Utknęłam! A co bym innego miała robić pod twoim łóżkiem?! — Poinformowała lekko zażenowana oraz poirytowana moim tokiem myślenia.


— Dobra… Już dobra… Nie gorączkuj się. Już ci pomagam.- Jęknęłam z wielkim uśmiechem na twarzy mocno ciągnąć do siebie brunetkę. Upadłam na podłogę z hukiem, przy okazji uderzając swoją nogą w szafkę. Na szczęście moja przyjaciółka bez problemu wyszła a raczej została wyciągnięta.


— Dzięki… — Mruknęła promiennie się do mnie uśmiechając.


— Nie ma sprawy. Zawsze do usług, tylko powiedz mi proszę jedną rzecz… Po jaką cholerę wchodziłaś tam? — Spytałam zdziwiona oraz zszokowana możliwościami mojej towarzyszki.


— A no wiesz… — Zaczęła przeciągając swoją wypowiedź.- Koteczek wlazł pod łóżko i zaczął miauczeć. Pomyślałam że tam utknął więc ja wtedy aby jemu pomóc też weszłam pod nie. Wiesz ja tam uwielbiam cizie. Jednak gdy wczołgałam się pod twoje łóżko to ten cwaniak wylazł drugą stroną. Gnida z niego… — Zaopiniowała unosząc oczy ku górze a ja wiedziałam, że w środku jest dumna z siebie.


— Cała ty… — Rzuciłam ciężko wzdychając, kręcąc z dezaprobatą głową.- Na drugi raz nie właź w tak małe miejsca, okey? — Poprosiłam prawie błagalnym głosem patrząc na nią.


— Okey, okey … — Jęknęła podłamana, po chwili dodając szeroki uśmiech.


— A właśnie… — Powiedziałam z niemrawą miną gdyż wiedziałam, że Juliet zaraz będzie miała pewne spekulacje oraz uwagi.- Miałam ci powiedzieć, że idę na spacer z nowo poznanym kolesiem. Jakbym nie wróciła do wieczora zacznijcie się o mnie martwić.- Skończyłam prawie na jednym wydechu, nie dopuszczając jej do głosu. Bowiem jakbym to zrobiła poległabym na samym początku.


— Dobra … — Przeciągnęła wyraz z pytającą oraz badawczą miną.- A z jakim to kolesiem idziesz? No i przede wszystkim gdzie? — Kontynuowała brunetka siadając po turecku, oparta o zagłowie łóżka.


— A żebym ja wiedziała dokąd mnie chce zabrać. Wiem jedynie co to, to że ma na imię Dylan.- Poinformowałam swoją przyjaciółkę szukając jakiś ciuchów w swojej torbie.


— Uuu… Jakiś nowy? I nie znam go z imienia. Kim on jest? — Zasypała mnie dziewczyna gardem pytań a ja się tylko uśmiechałam pod nosem.


— A wiesz… — Bąknęłam zmieniając górę piżamy na bokserkę oraz luźny, miętowy top.- Jak tak zostawiliście mnie samą w drzwiach to on się kłócił z tą kobietą. Chociaż nie nazwałabym tego tak. To ona krzyczała wniebogłosy a biedny słuchał całego jej gderania. Ale najciekawsze jest to, że mówiła, mówiła i nagle przerwała. Obejrzała się za siebie i zmierzyła mnie wzrokiem. Była taka poważna, że aż włosy dęba stawały. Wiem, że ona coś ukrywa. Wspominała o pełni księżyca oraz powstrzymaniu kogoś. Chyba nawet padło jakieś imię. Poczekaj może sobie przypomnę… — Rzekłam przebierając dolną część garderoby na dżinsy z niskim stanem oraz szerokim pasem.- To było coś na V … Coś na V… Vr… Ve … Vd… Kurczaki!...Va … Va … Vadrel! — Krzyknęłam pstrykając palcami, pokazując następnie na nią.- Wiedziałam, że coś od wady ale nie mogłam skapować. To właśnie o jakimś Vadrelu wspomniała. Ten chłopak musi coś o nim wiedzieć. Wypytam się go na spotkaniu, chociaż… Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się.- Powiedziałam zaczynając się zastanawiać nad swoją nieprzemyślaną decyzją. Przecież ja go nie znałam i nie wiedziałam dokąd mnie zabierze.


— No ja nie wiem czy dobrze robisz. Ja tego chłopaka nie widziałam i nie znam. Proszę nie zabijaj! — Nagle pisnęła dziewczyna wyciągając ręce do przodu w geście obronnym.


— Juliet! Nie czas na morderstwa! Ja nie wiem co zrobić… — Oznajmiłam kończąc się już ubierać. Oblizałam usta patrząc na swoją przyjaciółkę a następnie skierowałam się w stronę łazienki. Chciałam ogarnąć w końcu swoje rozczochrane włosy.


— Ja tam nie wiem co masz zrobić jednak dobrze, że mi przyszłaś powiedzieć. Ja osobiście za Chiny bym nie poszła. Ale ty Stella jesteś odważną osobą i dla ciebie takie sytuacje to norma. Może też wyciągniesz coś od tego gnojka.- Zaopiniowała Juliet wzruszając beznamiętnie ramionami.


— Ej! Czemu od razu nazywasz go gnojkiem? On ci jeszcze nic nie zrobił..- Rzekłam rozbawiona przewracając oczami. Szczotkując zęby wychyliłam się z łazienki ze zdziwieniem.


— Oj tam… Mówię już na zapas.- Ośmiała się dziewczyna i wstała ku mojemu zaskoczeniu z łóżka.


— Tsa … A ty dokąd idziesz? — Spytałam mając pełno pisany od pasty w ustach.


— Do siebie a gdzie by indziej? Może znajdę po drodze koteczka. Powodzenia tam na spotkaniu. Jakby co trzepnij go w łeb i to powinno pomóc.- Poinformowała brunetka puszczając do mnie oczko i wyszła. Ja natomiast spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Rozmawiałam z Juliet ponad pół godziny a przecież miałam się zobaczyć z Dylanem. Czym prędzej wypłukałam usta i rozczesałam włosy zostawiając je związane w warkocza. Ile sił w nogach pobiegłam na stołówkę. Ciężko dysząc weszłam do pomieszczenia. Wtem zauważyłam siedzącego na parapecie chłopaka wpatrującego się w widok za oknem. Podeszłam do niego po cichu i ustałam za nim. Teraz i ja podziwiałam jak puszysty śnieg otulał świat na zewnątrz.


— Przyszłaś.- Szepnął odwracając w moją stronę głowę. Jego zielone tęczówki napotkały moje.- Martwiłem się, że zapomniałaś o mnie.- Dodał chichrając się łobuzersko na co ja poczułam że się czerwienię. Zawstydzona spuściłam głowę, bawiąc się końcówką warkocza.


— Nie zapomniałam.- Mruknęłam przygryzając dolną wargę by ukryć uśmiech.- Po prostu zagadałam się trochę z moją przyjaciółką.- Wyjaśniłam tłumacząc się mu sama nie wiedząc dlaczego. Brunet zaśmiał się tylko pod nosem patrząc na mnie pociemniałym wzrokiem. Stella nie rób z siebie idiotki!… Skarciłam się w myśli a moja podświadomość uderzyła się otwartą dłonią w czoło.


— To dobrze. W jakiej części zamku byłaś? — Zapytał przechylając głowę w prawą stronę. Wyglądał tak uroczo, że nie mogłam przestać się uśmiechać.


— Z przyjaciółmi niby obeszliśmy cały budynek jednak tak naprawdę to nigdzie na dłużej się nie zatrzymywaliśmy. Głównie siedzieliśmy w tej części zamku.- Odparłam zamyślona nie wiedząc zbytnio jak sklecić zdanie.


— Naprawdę? — Spytał trochę zaskoczony oraz poważny.- Przyjechaliście tutaj na wypoczynek a nic nie zwiedziliście? — Kontynuował patrząc na mnie badawczym wzrokiem.


— Tak jakoś wyszło.- Bąknęłam zażenowana spuszczając głowę w dół.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.