E-book
11.76
drukowana A5
22.74
Inna twarz

Bezpłatny fragment - Inna twarz


4.1
Objętość:
53 str.
ISBN:
978-83-8324-391-7
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 22.74

***

Każdy dzień był dla niej czekaniem na noc. Noc była czekaniem na dzień. Od dzieciństwa zmagała się z problemami z sercem. Przez długi czas nikt nie potrafił postawić właściwej diagnozy, czyli najzwyczajniej pomóc. W gabinetach lekarskich spędziła prawie całe dzieciństwo.

Dzisiaj jako osiemnastolatka ciągle doskonale pamięta lub bez problemu przypomina sobie zapach szpitalnego łóżka. Wiedziała, że takiego zapachu nie da się zapomnieć. Tak samo jak nie można zapomnieć tych wszystkich ludzi w białych fartuchach, ciągle krążących po szpitalnych korytarzach i posługujących się dla osób niezwiązanych z medycyną zupełnie niezrozumiałym słownictwem.

Przebywając poza domem miała wrażenie, że czas mija coraz wolniej, tak samo jak coraz wolniej biło jej serce. Chociaż miała kilka lat to doskonale przypomina sobie zamieszanie w gabinecie ordynatora, który krzyczał na wszystkich lekarzy żeby ratowali serce tej małej. Wiedziała, że chodzi o nią, bo tylko ona podczas pobytu w szpitalu wśród wszystkich pacjentów miała najbardziej poważne problemy z sercem.

Elwira będąc już w wieku nastoletnim miała wrażenie, że chyba natura popełniła ogromny błąd, że musi się tak męczyć i może nie będzie jej dane dotrwać do dojrzałego wieku. Czasami miała wrażenie, że jest zawieszona między ziemią i niebem. Wiedziała i czuła, że gdzieś daleko jest jakaś inna rzeczywistość i tego z pewnością może nie ogarniać ludzki umysł.

To przyszło tak nagle. Pewnego dnia będąc w sklepie czuła jak robi się jej słabo. Nigdy nie doświadczyła takiego uczucia. Czuła jak jej ciało robi się wiotkie. Miała wrażenie, że za chwilę zacznie się unosić w powietrzu. Zasnęła. Czuła ogarniający ją niesamowity spokój. Nie wiedziała, co się dzieje. Nie była tego świadoma. Na szczęście po kilku minutach powróciła do realnego świata. Miała wrażenie, że na chwilę straciła kontakt ze światem. Żyła normalnie, ale miała wrażenie, że cały czas będzie jej dane doświadczać czegoś chyba metafizycznego, a może czegoś, czego nie pojmuje ludzki umysł.

— Mamo, dzisiaj działo się ze mną coś dziwnego — powiedziała trochę zaniepokojona.

— Czyli? — zapytała Marlena.

— Nie chodzi tu nawet o moje kłopoty z sercem, ale o to, że będąc w sklepie na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością i zaczynam się trochę obawiać — odpowiedziała zaniepokojona Elwira.

— Nie martw się, a w ogóle myślę, że chyba zaczynasz trochę przesadzać.

— Nie martwię się, tylko nie wiem jak to będzie dalej. Słyszałam też ostatnią rozmowę z ordynatorem, który tobie bardzo cicho powiedział, że trzeba myśleć o przeszczepie serca.

— Elwira, co ty opowiadasz. Owszem doktor mówił o przeszczepie, ale nie jest to kwestia z pewnością najbliższych dni czy nawet miesięcy. Poza tym uważam, że w tym momencie twoje myślenie powinno zmierzać w zupełnie innym kierunku, bo chyba z tego, co wiem masz jakieś poważne plany związane z dalszą edukacją — wyjaśniła dokładnie Marlena.

— Oczywiście, ale czasami denerwuję się o swój stan zdrowia, bo w końcu prawie przez całe moje dzieciństwo mnóstwo czasu spędziłam jeśli nie gabinetach lekarskich to na szpitalnym łóżku.

— To było kiedyś — powiedziała bardzo stanowczo Marlena. Nie chciała kontynuować tej rozmowy. Nie mogła powiedzieć jej prawdy. Marlena dobrze wiedziała, że Elwira potrzebuje serca, ale jednocześnie nie mogła powiedzieć córce wszystkiego, bo chciała uniknąć jej zdenerwowania i rozpaczy.

— Z tego co mówisz, to chyba wynika, że może masz rację i nie powinnam się przejmować — odpowiedziała Elwira.

— Też tak myślę i idź już spać. Jutro będzie lepszy dzień.

Marlena cały czas myślała, co może zrobić żeby jej córka zdrowa. Wiedziała, że bez przeszczepu serca nie będzie to możliwe. Nie mówiła jej tego, ale kilka dni temu rozmawiała z doktorem Antonim Suchockim, który bardzo wyraźnie dał jej do zrozumienia, że powoli serce Elwiry kończy pracę, bo najzwyczajniej nie ma siły dalej funkcjonować. Marlena nie wyobrażała sobie, że córki mogłoby zabraknąć. Tak bardzo chciałaby jej pomóc i niejednokrotnie prosiła los żeby to ona musiała borykać się z problemami zdrowotnymi, a nie jej córka. Tak bardzo tego chciała, aż pewnego dnia stwierdziła, że chyba za bardzo tego pragnie, bo nic się nie wydarza.

— Bardzo się boję, bo w nocy przyszedł on — powiedziała któregoś dnia Elwira.

— Czego się boisz? — zapytała zaniepokojona Marlena.

— On tu był.

— Kto i w ogóle czy możesz mi powiedzieć co się dzieje?

— Mamo ja naprawdę się boję, bo dzisiaj w mocy miałam wizję. Przyszedł do mnie anioł i powiedział, że kiedyś też stanę się takim aniołem.

— Co ty opowiadasz i czy możesz się uspokoić? — zapytała zaniepokojona Marlena.

— Jak mam się uspokoić jak mam osiemnaście lat i we śnie dowiaduję się, że niedługo będę fruwać w niebiosach — wyjaśniła Elwira.

— To ty chyba jesteś niepoważna! — krzyknęła Marlena. Miała wrażenie, że wkrótce może coś się wydarzyć, co będzie miało związek ze zdrowiem jej córki.

Marlena cały czas chciała mieć kontrolę nad córką. Jakby podświadomie chciała ją uchronić przed wszystkimi negatywnymi zdarzeniami, które sama przeżyła jak była w wieku Elwiry. Córce nie zawsze podobała się nadmierna opiekuńczość, ale po pewnym czasie przyzwyczaiła się do zachowania matki. Nie zwracała uwagi na jej przewrażliwienie. Wiedziała, że może dlatego, że jest jedynaczką to matka zaczyna przejawiać nadmierną opiekuńczość.

Marlena któregoś dnia musiała pojechać do centrum Warszawy. Miała zaplanowane spotkanie z doktorem Maciejem Witkowskim. Wiedziała, że spotkanie z tym wybitnym kardiologiem, który praktykował prawie na wszystkich kontynentach może być obiecujące. Sąsiadka dała jej namiary do tego doktora mówiąc, że pomógł jej wnukowi. Podświadomie Marlena bała się tego spotkania. Czuła podskórnie, że lekarz może odebrać jej nadzieję, a tylko nadzieja była tym, co najbardziej pomagało Marlenie. Tak bardzo czasami była wściekła, że serce Elwiry nie chce żyć, że brakowało jej słów na wyrażenie swojego żalu i bólu oraz obwiniała siebie.

— Nie bój się. On jest naprawdę dobrym specjalistą i uwierz mi to cudotwórca ludzkich serc, który naprawdę ma niesamowitą wiedzę i talent — powiedziała przez telefon sąsiadka.

— Mogę oddać wszystko, ale tylko po to żeby ona żyła i była szczęśliwa — powiedziała smutna Marlena.

— Nie możesz się poddawać, a tym bardziej Elwira nie może się dowiedzieć, że jesteś smutna i sytuacja jest tak naprawdę bardzo poważna — powiedziała sąsiadka.

— Nie wiem, ale czasami tracę siły i już sama nie wiem, co powinnam robić. Mam nadzieję, że doktor Witkowski naprawdę pomoże.

— Nie ma co dyskutować, tylko im szybciej porozmawiasz z nim, tym lepiej i dla ciebie i dla Elwiry — odpowiedziała sąsiadka.

W poczekalni panował dziwny zapach sterylności. Miała wrażenie, że jest tutaj tak czysto, że nawet jej pobyt może wpłynąć na stan tego pomieszczenia. Jej serce biło bardzo szybko. Była spocona. Bała się spotkania z tym, jak słyszała wcześniej, międzynarodowym doktorem. Miała obawy czy ona zwykła kobieta powinna w ogóle iść na konsultację do takiego światowej sławy specjalisty. Z drugiej strony zaczynało docierać do niej, że jest tutaj dla Elwiry i tylko ona w tym momencie się liczy. Pomyślała o tym, że jest gotowa zgodzić się zapłacić każdą cenę za zdrowie swojej córki, nawet jeśli będzie wiązało się to z moralnością.

— O już pani jest — usłyszała głos doktora. Doktor Maciej prezentował się wyśmienicie, a do tego okazał się niezwykle uprzejmym człowiekiem.

— Tak, jestem doktorze, ale nie chodzi tu o mnie.

— Tylko? — zapytał.

— O moją córkę Elwirę, która praktycznie od najmłodszych lat ma problemy z sercem i chcę się upewnić czy to prawda, że jej serce już niedługo może przestać bić — powiedziała Marlena. — Nawet jak o tym mówię to aż tracę głos i nie wyobrażam sobie, że Elwiry mogłoby kiedykolwiek zabraknąć.

— Proszę nie rozpaczać, bo może nie będzie aż tak źle — stwierdził doktor Maciej.

— A badania, które zabrałam ze sobą czy mogą okazać się przydatne?

— Tak oczywiście — powiedział doktor. Przez chwilę zapadła cisza, a lekarz zaczął przeglądać badania.

— Nie chcę pani martwić i nie chcę odbierać nadziei, która umiera ostatnia, ale to prawda, serce Pani córki naprawdę jest już bardzo zmęczone. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo terminologia medyczna jest zawsze mocno zawiła. Nie ma sensu w takim razie za dużo o niej opowiadać.

— I w związku z tym, co można zrobić? — zapytała zrozpaczona Marlena.

— Konieczne jest podjęcie pewnych kroków.

— Czyli?

— Powiem to najprościej. Konieczny jest przeszczep serca. Jeśli mogę doradzić to najlepszym wyjściem byłby lot z córką do USA. Tam mają dużo lepsze technologie i mogą wszczepić Elwirze sztuczne serce, co jest świetną alternatywą dla przeszczepów ludzkich organów.

— A czy są jakieś jeszcze inne rozwiązania, które można uwzględnić? — zapytała Marlena. Miała niesamowicie smutne oczy i chciała głośno płakać z rozpaczy.

— Istnieje jeszcze jedno rozwiązanie dość kontrowersyjne, ale warte rozważenia.

— Czyli jakie? — zapytała Marlena.

— Część lekarzy w klinikach, w których praktykuję wszczepia pacjentom zwierzęce serce.

— O nie! — krzyknęła Marlena.

— To nie jest tak, jak pani myśli. Oczywiście serce jest zwierzęce, ale zanim zostanie wszczepione człowiekowi musi być odpowiednio przygotowane. Przebywa bardzo długo w laboratorium. Poza tym jest odpowiednio odżywiane. To nie jest tak, że od razu po pobraniu od zwierzęcia serca wszczepiamy go do ludzkiego organizmu. Serce powinno około miesiąc przebywać w laboratorium. Tak jak powiedziałem jest tam odpowiednio odżywiane specjalnymi preparatami, a do tego dobrze byłoby jeszcze w to zwierzęce serce wstrzyknąć osocze pacjenta, któremu serce ma zostać wczepione. Po dodaniu osocza zachodzą istotne procesy, dzięki czemu serce zwierzęce bardzo dobrze współpracuje z ludzkim organizmem. Nie są wówczas potrzebne żadne leki, które muszą przyjmować pacjenci po przeszczepach.

— Jestem w szoku, nie wiem, co już mam o tym wszystkim myśleć — powiedziała zrozpaczona Marlena.

— Musi pani podjąć jakąś decyzję, a właściwie to powinna podjąć ją Elwira, bo przecież jest już pełnoletnia.

— Chcę ją ochronić.

— Ale przed czym pani chce ją ochronić? — zapytał doktor.

— Nie wiem, co mam robić i może doktorze pomoże mi pan? — zapytała wprost Marlena. Boję się o nią i dlatego proszę o radę i pomoc.

— Ja mogę tylko doradzić i wskazać rozwiązania, ale ostateczna decyzja należy i tak do Elwiry.

— Nie wiem nawet, co mam jej powiedzieć i bardzo się boję.

— Musi pani coś zrobić, bo serce Elwiry jest już bardzo zmęczone i najwyraźniej domaga się odpoczynku na stałe. Nie ma już czasu na czekanie.

— Nie chcę jej stracić.

— Oszukiwaniem na pewno jej pani nie ochroni.

— Chciałabym jeszcze dodać, że ojciec Elwiry też miał problemy z sercem i niestety nie było możliwości, aby coś zrobić żeby żył.

— Czemu nie powiedziała mi pani o tym? — zapytał zdziwiony doktor.

— Nie powiedziałam, bo myślałam, że to nieistotne.

— Oczywiście, że to bardzo istotne, bo może właśnie dlatego Elwira ma kłopoty z sercem i to z pewnością są również uwarunkowania genetyczne.

— Właściwie to nie do końca zostało zdiagnozowane z czym zmagał się mój mąż i czy przyczyną śmierci było serce — powiedziała smutna Marlena.

— Kiedy przebywałem w Chinach w jednych ze szpitali miałem styczność z pacjentami, którzy zaczęli zmagać się z problemami z sercem, których przyczyn nigdy nie ustalono. Ci, którym nie udało się pomóc, bo wtedy jeszcze nie wiedziano, że przeszczep może być efektywny, niestety umierali.

— Trudno się tego słucha, ale doktorze muszę już wracać.

— Proszę bardzo poważnie porozmawiać z córką.

— Obiecuję — powiedziała Marlena. Potem błyskawicznie wybiegła z gabinetu. Biegła jak szalona przed siebie. Miała wrażenie, że zaraz przestanie oddychać. Czuła, że nie jest to właściwy moment żeby powiedzieć córce o tym jak nieciekawa jest sytuacja, a nawet beznadziejna. Z drugiej strony czuła, że dużo będzie kosztowało ją oszukiwanie Elwiry.

Zmierzała w kierunku spotkania z Elwirą. Bała się tego, co ma jej powiedzieć i czy w ogóle warto mówić jej prawdę. Zupełnie co innego dyktował jej rozum, natomiast co innego mówiło jej serce.

— Elwira musimy poważnie porozmawiać — powiedziała Marlena spokojnym głosem, kiedy obie spotkały się.

— O czym mamo musimy porozmawiać?

— O twoim zdrowiu, o życiu i o przyszłości. Przecież nie możesz cały czas borykać się z tymi problemami z sercem — powiedziała Marlena.

— Czy moje problemy z sercem są naprawdę tak poważne?

— Trudno mi w tym momencie powiedzieć, jak bardzo poważne są twoje problemy, a konkretnie ty powinnaś zasięgnąć opinii u dobrego specjalisty. Marlena czuła, że nie może powiedzieć córce prawdy. Wiedziała, że nie jest to odpowiedni moment, bo gdyby córka dowiedziała się, że sytuacja jest bardzo poważna to wówczas mogłaby się załamać.

— To może rzeczywiście powinnam udać się na konsultację?

— Też tak uważam — potwierdziła Marlena.

— A co będzie jeśli problemy z moim sercem są naprawdę poważne — zapytała Elwira..

— Uważam, że nie ma sensu w tym momencie o tym mówić, bo to lekarz sam musi ocenić twój stan zdrowia — powiedziała spokojnie matka.

Marlena zaczęła przeczuwać, że Elwira domyśla się, że jej stan może być poważny. Coraz bardziej była pewna tego, że nie powinna mówić córce całej prawdy. Bała się o przyszłość Elwiry. Obawiała się czy poradzi sobie z tym wszystkim, czyli oszukiwaniem i jednoczesną walką o nią. Nie brała pod uwagę takiej możliwości, że na miejscu serca jej córki znajdzie się serce jakiegoś zwierzęcia. Nie wyobrażała sobie tego, jak Elwira zareagowałaby, kiedy dowie się o takim dziwnym sercu. Nie pomyślała o tym żeby podczas wizyty u doktora Witkowskiego zapytać o kwestie, które dopiero teraz zaczęły ją nurtować. Nie czekała długo. Po kilku minutach zadzwoniła do doktora Macieja.

— Dzień dobry w czym mogę pomóc? — zapytał spokojnym głosem doktor.

— Doktorze, byłam u pana w sprawie mojej córki Elwiry — powiedziała smutnym głosem Marlena.

— Czyli rozmawiam z panią Czechowską? — zapytał w celu potwierdzenia doktor.

— Wszystko się zgadza doktorze i mam kilka nietypowych pytań.

— Tak słucham.

— Powiem wprost. Moja córka nie wie o tym jak poważny jest jej stan zdrowia i nie ma też pojęcia o tym, że mogłoby zostać jej wszczepione serce jakiegoś zwierzęcia.

— Jednak nie powiedziała pani jej prawdy? — zapytał doktor Maciej.

— Nie, bo pomyślałam sobie, że poznanie prawdy równałoby się z załamaniem psychicznym, a chcę żeby Elwira jak najdłużej była w dobrym stanie psychicznym.

— Uważam, że postępuje pani bardzo nieuczciwie, ale nie jestem tutaj stróżem moralności. Nie powinnam oceniać tego, czy postępuje pani etycznie. To w końcu pani córka i pani sumienie — podsumował doktor Maciej.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 22.74