K. Lolka (wł. Karolina Matysiak-Rakoczy) — ur. w 1980, żona Jedynego, mama trojga. Pochwała rodzicielskiej niekonsekwencji. Kolekcjonerka doznań, aniołków oraz nieoczywistych form serduszek. Miłośniczka ludzkich pasji i zakładów produkcyjnych. Nie trawi głupoty. Z wykształcenia mgr inż konstruktor, w 2003 roku ukończyła Politechnikę Warszawską, specjalizuje się w zagadnieniach fizyki budowli. Od lat związana redakcyjnie z branżowymi periodykami, prowadzi własny portal o tematyce budowlanej.
Poza „t@ncereczką” wydałam jeszcze tomik wierszy „Moim” oraz zabawną książeczkę z anegdotami pięciolatka „Szczypawki Pawki”. Obejrzeć, poczytać i kupić można tutaj: https://ridero.eu/pl/books/moim/ https://ridero.eu/pl/books/szczypawki_pawki/
10 gru 2016Generalnie odbiór książki jest bardzo dla mnie krzepiący. „t@ncereczk@" budzi emocje. I to jest najważniejsze. Nigdy nie traktowałam jej jak wiekopomnego dzieła, nazywam ją pieszczotliwie „erotyczną szmirą”, choć nie brakuje w niej naprawdę głębokich przemyśleń. Ale umówmy się — w tego typu powieściach nie szukamy wzorca redakcyjnego, tylko bodźców działających na zmysły… Moja powieść ma zostawiać ślad, to wszystko. Nie jest doskonała — bo i ja nie jestem! Nie lubię komentarzy, w żadną stronę, spłodziłam coś i nie podlega to ocenie, dzielę się tym z Wami. Licząc na pozytywny odbiór, wszak książek ma rynku multum i osoby nastawione negatywnie mają z czego wybierać, nie muszą czytać mnie. Nie zmuszam, nie pytam, nie czekam na opinie. Mimo to ostatnio spotkało mnie niemiłe zdarzenie. Skrytykowano moją książkę, ufam że w dobrej wierze, szkoda tylko, że na podstawie jedynie pierwszych czterech rozdziałów. Choć uprzedzałam, że emocje rosną wraz z rozwojem akcji. Zarzut był prosty: „fatalnie zredagowana, bo dialogi surowe, bezpośrednie, nie są wzbogacane opisami, trochę trzeba by je złagodzić, poza tym co to za seks taki znienacka, mogliby się poznać, zbudować napięcie — dobry redaktor wie, jak to zrobić, żeby wyglądało jak należy i lżej się czytało”. Ale ja takim stylem właśnie pisać lubię… Bezpośrednim i mocnym… Zarzuty na temat seksu opisałam już w poście poniżej… Dlaczego mam pisać inaczej, pod schemat…? Poza tym nigdy nie powiedziałam, że ta książka ma się lekko czytać, wręcz przeciwnie, chcę, żebyście ją analizowali, szukali czegoś poza pornografią… Rozumiem odbiór inny niż mój, niektórzy czytają korektorsko, nie emocjonalnie, a jednak… Zrobiło mi się strasznie przykro. Nic więcej ten komentarz nie wniósł. Po co…? Zastanawiam się, dlaczego tak łatwo zamykamy się w czterech ścianach swojego światopoglądu… Dlaczego nie potrafimy otworzyć się na inne możliwości… Na inną prawdę. Mówią, że prawda jest tylko jedna. To prawda :) Tylko że… Ta jedna prawda to nic innego jak określona konstelacja materii, zdarzeń, myśli umiejscowiona w dokładnie jej przypisanych współrzędnych na osiach świata. Kto decyduje o poprawności ustawienia moich współrzędnych…? W naszym trójwymiarowym świecie współrzędne są trzy. Rzecz wydaje się prosta. Nic bardziej mylnego… Ustawieni wokół martwej natury artyści plastycy namalują ją każdy inaczej… Każdy przecież widzi ją z innego punktu zerowego swojego układu współrzędnych… Dla każdego znajdzie się ona w innym położeniu na osiach… Jeden namaluje banana, bo go widzi, inny tylko dwa jabłka, bo banana akurat mu zasłoniły… Czyja martwa natura jest prawdziwa…? Nawet w prostym świecie 3D nic nie jest oczywiste, a co dopiero w nieskończenie licznych współrzędnych określających wspomnienia, marzenia, nadzieje, emocje… Nikt nie daje nam prawa do oceniania sposobu, w jaki umieszcza się je na indywidualnych osiach… Nikomu nie wolno jednej miary przykładać do wszystkich zdarzeń, czynów i słów. Nie powinieneś oceniać mnie, tak jak ja nie oceniam Ciebie. Nie godzę się na to. Ja, na moich osiach, mam takie a nie inne punkty odniesienia, takie a nie inne krzywe powstają z moich życiowych funkcji. Ciało i umysł mogą tworzyć nawet niezależną od siebie hiperbolę — i nikomu nie wolno jej naginać, żeby się z czyimś wykresem, albo choćby sama ze sobą, zetknęła… Wszystko, co robimy, każdy wybór, uśmiech i łyk wina transformują fraktale, przesuwają wszystkie punkty zerowe i zmieniają obraz naszych funkcji. Moja hiperbola w wyniku zaplanowanych bądź losowych zdarzeń może się ułożyć w serce albo w nóż. Mogę wybić się na szczyt albo spaść w ćwiartkę ujemną. Mogę zginąć we wszechświecie lub tkwić w małym skupieniu ścisłej i wygodnej prawdy wokół swojego zera. Wolno mi żyć swoimi wyborami w płaskim układzie współrzędnych na papierze. I tutaj też nikt nie ma prawa decydować o tym, że moje płaskie litery są złe. Oczywiście, wszystko zawsze może być lepsze. Czy lepsze naprawdę, w głębszym wymiarze tego słowa…? Chyba się z tym nie zgadzam… Może nie zawsze warto ulepszać na siłę…? Czasami świeża, niedoskonała, topornie ciosana prawdziwa opowiastka jest sto razy piękniejsza niż wygładzona redaktorskim piórem dopracowana powieść. Bo jest prawdziwa. Suche, nieokraszone wstawkami dialogi mają treść, a nie ładny opis. Emocje chwytają ze serce, a nie rozlewają się błogością na twarzy perfekcjonisty. Nie muszę pisać w takim samym stylu, jak setki innych autorów. Nie chcę podrabiać, celowo czy nie, innych. Prawda jest najważniejsza, bo jest jedna… Moja własna… Na moim jedynym w danej chwili układzie współrzędnych. Nie pozwalam jej ugładzać. Nie godzę się na upiększanie. Tak jak nie wypełnię swoich zmarszczek i nie podciągnę piersi, żeby udoskonalić sztucznie swoje ciało — tak nie zaszpachluję redaktorskim obiektywizmem niedoskonałości swojej prozy. Lubię ją właśnie taką. Każda rysa jest znakiem czasu. Doświadczeń. Dojrzałości. Nie zależy mi na recenzjach. Nie zależy na nagrodach. Moim jedynym (i koniecznym, bo niepowstrzymanym) celem jest przelanie na papier emocji. Trudnych emocji. I przekazanie ich w sposób możliwie najprostszy. A że nie jest to sztampowo zredagowane… Gówien w pazłotku mamy już chyba zbyt dużo… Jeśli śmierdzi Ci moja twórczość, po co owijać ją w tombak…? Z dwunastu prac artystów plastyków każda jest prawdziwa. Każda tak samo dobra. Jedna Ci się spodoba, inna nie. Nie oceniaj. Nie krytykuj. Nie masz takiego prawa. Wybierz tę, która Cię zachwyci. Z pisarstwem jest tak samo. Nie zmuszam nikogo do czytania mojej twórczości. Nie oczekuję zachwytów. Ale nie czekam też na edukacyjną recenzję. Nie chcesz, nie czujesz — nie czytaj! Nie chciałabym nic zmieniać. Moja prawda być może rozminęła się z krzywą w Twoim układzie odniesienia. Ale nie naginaj jej do siebie. Wybierz inną, bliższą, redaktorsko czytelniejszą. Kto wie — może za jakiś czas mój punkt zerowy znowu się przemieści. I w nowej przestrzeni literackiej powstanie coś, co zbliży się do wykresu Twojej — również ewoluującej — funkcji. Nie przegap tego. Ale póki co — nie ciągnij na siłę w swoją stronę tego, co jest tu i teraz. Nie oceniaj moich książek jako złe. Oceń swoje, jeśli je stworzysz. Te — są moje. Odważne, otwarte i szczere. Osadzone w konkretnej konstelacji mojego niedoskonałego układu współrzędnych. I przez to — prawdziwe ową jedyną prawdą.
5 gru 2016Cały czas jest kłopot z „rewdrożeniem” do systemu e-booków, przepraszam, w tym tygodniu już na pewno ruszą. Drukowane idą tydzień, więc zachęcam do zamawiania :))
5 gru 2016„Na początku książki jest tylko seks, seks, seks, a gdzie inne sprawy, dlaczego bohaterka o niczym innym nie myśli, dlaczego dopiero w dalszej części rozwija się coś pozacielesnego?!” Dlaczego…? Bo tak działa chemia namiętności… Że dopóki troszeczkę nie okrzepnie, jedyne, o czym się myśli, to seks, seks, seks… Bo to jedyna możliwa forma bliskości między ukradkowymi kochankami… Prawda…?
2 gru 2016Pierwotnie powieść miała tytuł „Tancereczka” i okładkę w odcieniach błękitu. Niestety — okazał się to być felerny egzemplarz, pozbawiony 8-go rozdziału. Podmiana plików, nie wiedzieć czemu, była trudniejsza niż puszczenie nowej edycji — ale dla uniknięcia ponownych perturbacji wydawniczych ta nowa książka musiała mieć nieco zmienioną szatę. Jeśli ktoś kupił niekompletny egzemplarz, księgarnia zobowiązała się do wymiany na pełnowartościowy, oby tak było. Obok przedstawiam eks-„t@ncereczkę”.
1 gru 2016Padły te oczekiwane przeze mnie słowa: „Jak ona mogła napisać takie świństwa!!!”. Zapewniam, że żadnych świństw tu nie ma, chyba że ktoś brzydzi się pięknym seksem i wstydzi silnych doznań emocjonalnych, nie tylko w sferze erotycznej, bo książka jest naszpikowana mocnymi przemyśleniami. Czy zdjęcie obok jest wulgarne, niesmaczne, świńskie…? Cóż, paradoksalnie okazuje się, że nawet Ci, którzy „t@ncereczki” nie chcą czytać, uznają ją za powieść, która zostawia trwały ślad…:)))
1 gru 2016Książka ma swoje uzupełnienie w postaci tomiku wierszy erotycznych „Moim”. Można go kupić tutaj: https://ridero.eu/pl/books/moim/
29 lis 2016Niestety, nie udało nam się dojść do porozumienia z księgarnią w kwestii książki drukowanej. Wysyłają błędne, niekompletne pliki — bez brakującego 8 rozdziału. Nie zamawiajcie wersji drukowanej, wrzucę do księgarni nową książkę — tym razem pod tytułem „t@ncereczk@”. To ta sama książka, ale nie ma braków. Kiedy tylko się ukaże, powiadomię. E-booki są w porządku.
28 lis 2016W rozdziale 5, z niewyjaśnionych przyczyn, zaginęło zdjęcie… Taka złośliwość elektroniki, nie lubimy się z maszynami, oj nie… Podpis pod zdjęciem, zgodnie z konwencją, miał nawiązywać do treści rozdziału: — Halo, Kotek? — Nie, Sunia. Fragment fotki obok. Niewiele ucięło, naprawdę. Ot, przestrzeń dla wyobraźni :)
24 lis 2016Kochani, zaczekajcie z zakupem!!! Na skutek jakiegoś błędu technicznego podczas ostatecznego przygotowywania plików usunięto cały rozdział 8!!! Pliki, które dostałam do akceptacji, były w porządku. Jest weekend, nie sposób tego rozwiązać, wstrzymajcie się do wyjaśnienia kwestii!!!
18 lis 2016