3 pytania do… Anny Wysłouch

Dzisiaj mamy dla Was wywiad ze specjalnym gościem – Anną Wysłouch. Jej książka „Głośna cisza” została przetłumaczona i jest dostępna w Ridero. Książkę będziecie mogli kupić na stoisku Ridero w trakcie Międzynarodowych Targów Książki w Ridero.

Anna Wysłouch (a właściwie Ludmiła Szylina) – publicystka, redaktor literacki, pisarka. Członkini Związku  Dziennikarzy Rosji oraz Międzynarodowego Związku Pisarzy “Nowyj Sowremennik”. Absolwentka wydzialu ekonomicznego Wyższej Szkoły Inżyniersko-Budowlanej w Woroneżu oraz kursów literackich przy Instytucie Literackim w Moskwie. Jako dziennikarka współpracowała z największymi mediami w Rosji, np. z czasopismem MSZ Rosji „Russkij wiek”. W roku 2014 została finalistką konkursu czasopisma „Russkij Stil” (Niemcy) w kategorii „Proza”. Autorka zbiorów opowiadań, powieści „Głośna cisza”, opowiadań przygodowych dla dzieci, powieści biograficznych. W roku 2014, z książką „Zając w dzieciństwie nie jest tchórzem”, brała udział w Międzynarodowych Targach książki w Lipsku (Niemcy), w roku 2016 jako przedstawicielka wydawnictwa Ridero brała udział w II edycji Międzynarodowego Festiwalu „Plac Czerwony”, prezentując książkę „Głośna cisza”. W roku 2017 – uczęstniczka Międzynarodowych Targów Książki w Moskwie.

 

Ridero: Twoja książka, „Głośna cisza”, jest przejmującą, ale i zabawną opowieścią matki, która opisuje swoje zmagania z spektrum autyzmu, które tyczy Twojego syna. Czy pisanie książki było dla Ciebie formą terapii?

Anna Wysłouch: Bardzo mi się spodobało to pytanie, jeszcze nikt mnie o to nie pytał. Zastanowiłam się – rzeczywiście, dokładnie tak to było. To była pewnego rodzaju terapia, satysfakcja po tych latach wałki i poniżenia, które oczywiście nie najlepiej odbiły się na moim stanie nerwowym. Opisując krok po kroku nasze życie, jakby przeżywałam to wszystko od nowa, ale już z pozycji człoweika, który przezszedł przez wszystkie „kręgi piekła”. Byłam w stanie poparzeć na moje przeżycia z dystansem i zaakceptować życie takim jakie jest. W końcu zaakceptowałam wszystko, co się z nami wydarzyło i zrozumiałam, że przez te lata nie potrafiłam pogodzić się z tym, że mój syn nie jest taki, jak inni. Opisując zaś tę historię, nagle zrozumiałam – tak to jest. I poczułam ulgę. Prawdopodobnie dlatego, że nie opisywałam wszystkiego co się z nami wydarzyło krok po kroku, jak w poradniku, chociaż na początku planowałam napisać właśnie poradnik. Natomiast nie zawiera ona nawet 10% tego, co działo się w rzeczywistości, i pisząc tę książkę, zrozumiałam, że opisywanie całej historii nie jest potrzebne. To, co opisałam i co oferuję swoim czytelnikom, już dało mi ulgę i pozbawiło mnie poczucia winy, które sama na siebie wzięłam.

Ridero: Przetłumaczyłaś swoją publikację na język polski – czego spodziewasz się po polskim czytelniku? Czy sądzisz, że odbiór książki może być inny?

Anna Wysłouch: Tak, wydaje mi się, że w dzisiejszej Rosji, nawet mimo tego, że problem traktowania dzieci z niepłnosprawnością przykuwa dużo uwagi, temat ten jeszcze nie znajduje się na takim poziomie dyskusji publicznej jak na Zachodzie, mianowicie w Europie i Polsce. Podczas pisania książki przeczytałam dużo literatury specjalistycznej, również takiej, którą pisały matki takich dzieci. Wszystkie te książki zostały przetłumaczone na rosyjski, najczęściej z angielskiego, ponieważ nie było jeszcze podobnej książki napisanej w języku rosyjskim. W Rosji nie przyjęło się, by tak szczerze opowiadać swoją prywatną historię, tym bardziej, jeśli jest ona związana z jakimikolwiek problemami. Na rynku wydawniczym jest dość mało przypadków, kiedy taka książka odniosłaby sukces. Jestem również zdania, że współczesny czytelnik z krajów Zachodu będzie zainteresowany życiem w tej Rosji, o której nie ma pojęcia. Im więcej będziemy o sobie wiedzieć, tym lepiej będziemy się rozumieć nawzajem, a to jest bardzo ważne.

Ridero: Jaką najtrudniejszą przeszkodę musiałaś pokonać jako pisarka?

Anna Wysłouch: Podczas jednego ze spotkań autorskich powiedziałam: „Mam krwawiące serce. Maczałam pióro we własnej krwi i pisałam”. To jest oczywiście metafora literacka, ale jeśli zastanowić się, nie jest ona tak daleka od prawdy. Proces pisania nie był łatwy, miałam przed sobą trudne zadanie – nie pogrążać w szczególach, nie przejść do narzekań i zarzutów, tylko opowiedzieć ludziom o problemach dzieci i dorosłych dotkniętych autyzmem, opowiedzieć, przede wszystkim, o wyzwaniach związanych z edukacją takich dzieci, ponieważ większość z nich przy odpowiednim podejściu potrafi osiągnąć taki sam sukces jak „normalne” dziecko. Potrafią studiować na uczelniach wyższych i pracować. Innymi słowy, takie osoby mogą (i muszą!) zostać pełnowartościowymi członkami społeczeństwa. Myślę, że mi się udało. „Pani dała nam nadzieję” – napisała do mnie jedna z czytelniczek.

Informacja o książce.

Książkę kupisz tutaj.

Leave a Comment