3 pytania do… Ewy Busse-Turczyńskiej

Ewa Busse-Turczyńska, absolwentka Filologii Romańskiej UMCS w Lublinie (1980) oraz Podyplomowego Studium Bibliotek Naukowych Inst. Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW (1995). Od 1985 r. pracowała w Bibliotece Głównej AM w Lublinie, od 2001 r. jako kustosz dyplomowany, w latach 2004-2010 pełniła funkcję Zastępcy Dyrektora Biblioteki, od grudnia 2010 r., po przeprowadzce do Warszawy, pracuje jako kierownik Biblioteki Wydziałowej UW – obecnie Biblioteka Wydz. Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. Od połowy lat 90. zajmowała się projektowaniem i wdrażaniem automatyzacji w Bibliotece AM w Lublinie oraz zarządzaniem informacją online (współredakcja strony internetowej, administrowanie dostępami do wydawnictw elektronicznych). Współuczestniczyła w tworzeniu bibliograficzno-bibliometrycznej bazy danych Bibliografia Pracowników Naukowych AM w Lublinie. Publikowała m.in. w „Zagadnieniach Informacji Naukowej”, „Rocznikach Bibliotecznych”, „e-Politikon”, „EBIB”, „Stosunki Międzynarodowe” i innych. Oficjalna strona: https://www.blogger.com/profile/26991985

Ridero: Kiedy postanowiłaś, że napiszesz książkę o historii swojej rodziny?

Ewa Busse-Turczyńska: Na decyzję o napisaniu historii rodziny miało wpływ kilka zdarzeń, prawie jednoczesnych. Dwa lata temu, w Dniu Babci, wpadły mi w ręce różne artykuły o babciach, i olśniło mnie wówczas, że ja przecież jako małe dziecko znałam i bardzo lubiłam moją prababcię Annę, która mieszkała w Warszawie (a ja wtedy –w Lublinie), dlaczego więc  nie wiem nawet, gdzie jest pochowana? Nie mam już kogo o to zapytać, bo rodzice i dziadkowie nie żyją. Zaczęłam więc szukać w wyszukiwarkach cmentarzy i odnalazłam jej grób na Powązkach. Jest pochowana ze swoją mamą Marią, czyli moją praprababcią. Pomyślałam wówczas, że warto byłoby odnaleźć również informacje nt. tej Marii, a także jej drugiej córki Zofii. Wiedziałam z opowiadań rodzinnych, że Zofia Pflanz-Dróbecka była znaną tancerką  na początku wieku XX. Tutaj pomocne były zwłaszcza archiwa czasopism, zawarte w Federacji Bibliotek Cyfrowych, gdzie odnalazłam wycinki prasowe nt występów Zofii. W pewnym okresie jeździła na tournée m.in. ze słynnymi Baletami Rosyjskimi Diagilewa. Zajmuję się zawodowo wyszukiwaniem informacji naukowej w bazach danych więc zmysł poszukiwacza jest mi bliski. Przypadkiem w Internecie, na stronie Towarzystwa Genealogicznego – Geneszukacz, odnalazłam też wówczas akt małżeństwa babci i dziadka z 1924 r., spisany w parafii Św. Aleksandra w Warszawie, co było dla mnie ważnym i emocjonalnie poruszającym odkryciem. Babcia była niezwykłą osobą,  moim największym przyjacielem. W tym okresie, podczas rodzinnego spotkania z naszymi wnuczkami w atmosferze wspomnień o dziadkach,  uświadomiłam sobie, że warto byłoby dla dzieci utrwalić w książce jak najwięcej faktów, które uda się odnaleźć, dotyczących historii życia najbliższych. W obszarze psychologii, rozważa się, że istotne jest, a nawet niekiedy wyzwalające dla człowieka, poznanie własnych korzeni. Mam już od kilku lat konto na stronie genealogicznej MyHeritage i sporządziłam drzewo genealogiczne. Zbieranie danych o przodkach zaczynało mnie coraz bardziej zajmować.  Odwiedziłam w Olsztynie 99-letniego wujka mojej mamy, który jest pasjonatem genealogii i także zainspirował mnie do pisania i kontynuowania badań genealogicznych. Z racji obowiązków zawodowych, mam na swoim koncie sporo publikacji, z bibliografii i informacji naukowej. Wydałam zbiór poezji pt.: „Znikanie” . Uznałam więc, że warto również spróbować prozy, aby podzielić się swoimi odkryciami.

Ridero: Który element pracy był najtrudniejszy? Zbieranie materiałów czy samo pisanie?

Ewa Busse-Turczyńska: Zbieranie materiałów było nie tyle trudne, co wymagało dużo czasu i dokładności, wiązało się z pracą niemal benedyktyńską, z tworzeniem „miliona” zapisków w sposób uporządkowany, z ustaleniem ich hierarchii ważności. Większość materiałów odnalazłam w Internecie, także w tym ukrytym – w bazach danych, czy archiwach nie zawsze indeksowanych w Google.  Trzeba było zaplanować odwiedziny w Bibliotece Uniwersyteckiej, Narodowej w celu przejrzenia starych książek. Nawiązać korespondencję z Archiwum. Trudny był czas podjęcia decyzji o kształcie książki – najważniejsze było zaplanowanie kompozycji zebranego materiału. Zdecydowałam się na podzielenie książki na dwie główne części, pierwsza, o charakterze popularno-naukowym, zawiera historię rodziny opracowaną na podstawie dokumentów. Druga część, autobiografia, nawiązując do pierwszej, wynika z konieczności zachowania ciągłości historii.  Lubię pisanie i nie sprawia mi trudności, poza tym, że mam skłonność do konstruowania zbyt długich zdań, które czasem zaciemniają przekaz. Podczas autokorekty starałam się tą wadę przewalczyć.

Co poradziłabyś osobie, która chciałaby spisać historię swojej rodziny?

Ewa Busse-Turczyńska: Jak piszą genealodzy-amatorzy, poszukiwanie informacji o przodkach jest na tyle wciągające, że trudno jest zaprzestać tych poszukiwań, bo każde odkrycie wiąże się z kolejnymi. A im te odkrycia są starszej daty – zdają się być coraz bardziej ciekawe i często zapowiadają kolejną zagadkę czy tajemnicę. Osobiście, aby poznać zasady pisania historii rodzin, przejrzałam kilka poradników genealoga, książek genealogicznych i biografii, które są ulubionym gatunkiem literackim moich lektur. Poleciłabym zwłaszcza książkę Małgorzaty Nowaczyk: „Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego”, Podkowa Leśna, 2015. Ważna też jest umiejętność przeszukiwania zasobów Internetu. Myślę, że przynajmniej pięć lat mogłyby mi zająć podróże i odwiedziny archiwów tradycyjnych w celu potwierdzenia faktów i dokumentów, o których piszę w książce, której przygotowanie zajęło mi około 1 roku. Podzieliłam się też swoim doświadczeniem – opracowałam artykuł w formie poradnika nt. self-publishingu dla genealogów na łamach czasopisma elektronicznego „MoreMaiorum„, w czerwcowym numerze 2017 r. Aby spopularyzować treści książki, przeredagowuję jej fragment – na podstawie rozdziału o Zofii i Stanisławie Dróbeckich opracowuję również artykuł, który będzie opublikowany na portalu historycznym „HistMag”.

 

„Kryształki pojednania”, Eleonory de Nehl (pseud.),  to spisane dzieje rodzin. Książka, na podstawie odnalezionych przez autorkę dokumentów, odkrywa ponad 200 lat historii życia: Bronikowskich, Kęszyckich, De Nehl — z ziemi kaliskiej; Pflanz, Zdrójkowskich – z Warszawy; Mroczkowskich, Strawińskich – z Podola. Autorka, w drugiej części książki, przedstawia również swoją autobiografię. Nie może pominąć tego, co zapamiętała jako najważniejsze w jej życiu. Jest przecież kolejnym „kryształkiem” tej rodzinnej konstrukcji.  Nie może też ukrywać przed światem swoich cennych odkryć. Warto wskazać tutaj na prezentację, wzbogaconą fotografiami o wartości historycznej, sylwetek związanych z polskim baletem: Zofii Pflanz-Dróbeckiej — polskiej tancerki z początku XX w., czy jej męża, Stanisława Birmy-Dróbeckiego — literata, choreografa i sekretarza Sergiusza Diagilewa, twórcy słynnych Baletów Rosyjskich. Lektura może także zachęcić czytelnika do stworzenia w Internecie własnych drzew genealogicznych, 

Książkę „Kryształki pojednania” możesz kupić tutaj.

Leave a Comment