Samodzielne publikowanie książki jest zarówno ekscytujące (mogę o wszystkim sam zadecydować!), jak i stresujące (muszę sam o wszystkim zadecydować!). Wiemy o tym doskonale. Czasem brakuje nam wskazówek, rozmów z innymi autorami i inspiracji (szczególnie w zakresie marketingu. Samo pisanie to już inna sprawa…). Dlatego na blogu Ridero będziemy cyklicznie publikować zarówno porady dla niezależnych autorów, jak i i historie ich sukcesów.
Zacznijmy od nazwiska, które zawsze jest przywoływane, gdy mowa o amerykańskim self-publishingu. Amanda Hocking. Zwykła dziewczyna z Minnesoty (USA), a zarazem pierwsza niezależna autorka, która w niecały rok zarobiła ponad 2 miliony dolarów na sprzedaży swoich książek. Zaczynając od 30 egzemplarzy sprzedanych w ciągu dnia, a kończąc na ponad do ponad 9 tysiącach!
W przypadku Amandy Hocking możemy z pewnością mówić o talencie, ale też i pewnym łucie szczęścia. Latami wysyłała swoje maszynopisy do wydawców i agentów literackich – bezskutecznie. Pewnego dnia postanowiła zaryzykować i samodzielnie opublikować swoją książkę w księgarni internetowej. Pilne potrzebowała bowiem pieniędzy. Chciała wybrać się na wystawę poświęconą Muppetom w Chicago, jednak nie miała za co. Zdesperowana, zdecydowała się samodzielnie opublikować swoją pierwszą książkę. Ta decyzja okazała się jedną z najlepszych w jej życiu.
Nim skończyła 26 lat, stała się jedną z bardziej rozpoznawalnych niezależnych pisarek.
Jest autorką kilku serii z gatunku paranormal romance: „My blood approves”, „Trylle trilogy”, „The Hollows”, „Watersong”. Z czasem Amanda Hocking zrezygnowała z self-publishingu, gdyż chciała się skupić wyłącznie na pisaniu. Stało się to możliwe dzięki temu, co do tej pory samodzielnie osiągnęła. Prawa do serii „Watersong” zakupiło amerykańskie wydawnictwo St. Martin’s Griffin za ponad 2 miliony dolarów! Książki pisarki można kupić również w Polsce).
Na czym polega sukces Amandy Hocking?
Wytrwałość.
Amanda nie poddała się po pierwszej odmowie, jaką dostała od wydawnictwa. Pisała i pisała dalej, a gdy wydawnictwa wciąż odmawiały – wydała książkę samodzielnie. I wciąż doskonaliła ten proces, tworząc coraz ciekawsze okładki, robiąc plany marketingowe, zatrudniając redaktora. Nie osiadała na laurach po pierwszych sprzedanych egzemplarzach, ale pracowała ciężej i ciężej. Jednak jej trud opłacił się z nawiązką.
Marketing
E-booki Hocking najczęściej kosztowały 99 centów za pierwszą część serii (około 4 zł). Dzięki temu czytelnicy chętniej je kupowali – nie bali się podejmować ryzyka, nawet gdyby powieść okazała się zła. A skoro okazywała się bardzo dobra – sięgali po kolejne. Następne części z serii były droższe. Jeżeli jednak spodobała się już komuś część pierwsza, z chęcią płacił więcej za pozostałe. Pisarka samodzielnie tworzyła okładki, formatowała teksty i publikowała je we wszystkich dostępnych kanałach (w wielu księgarniach i serwisach self-publishingowych). Pisała bloga, udzielała się na Facebooku oraz Twitterze. Gdy nie pracowała akurat nad książkami – intensywnie promowała je w sieci (kręcąc również zwiastuny filmowe książek). Brzmi jak praca na cały etat, prawda?
Kontakt z czytelnikami
Amanda Hocking zawsze sama odpowiada na maile, wiadomości na Facebooku, twitty i wszystkie inne wiadomości, przesyłane do niej przez czytelników. Bierze ich sugestie pod uwagę i utrzymuje z nimi stały oraz autentyczny kontakt. Dlatego czytelnicy wiedzą, że Amanda jest dla nich i z utęsknieniem czekają na każdy jej kolejny tekst. Zbudowanie i utrzymanie takich relacji z czytelnikami jest warte o wiele więcej, niż reklama w kolorowym czasopiśmie.
Talent i kreowanie nowych trendów.
Hocking zaczęła od romansów paranormalnych (jej debiut zbiegł się w czasie z ogromną popularnością sagi „Zmierzch” Stephanie Mayer), później poszła w kierunku young adult, wykorzystując cieszące się mniejszym powodzeniem motywy fantastyczne – syreny, zombie itp. Pisarka świetnie wyczuła nadchodzącą modę na young adult z elementami paranormal, jednak nie kopiowała innych, tylko stworzyła własne, oryginalne światy. Świetna recepta na sukces.
Elementy jej sukcesu można z pewnością powtórzyć i w Polsce – są uniwersalne!
Chciałabym się Wam przedstawić. Nazywam się Kinga i niedawno dołączyłam do zespołu Ridero. Będę prowadzić bloga i odpowiadać na Wasze wiadomości na Facebooku. Jestem bardzo ciekawa, czy podobał się Wam ten wpis i o kim chcielibyście poczytać kolejnym razem?
Kinga
Artykuł na podstawie:
http://www.publishersweekly.com/pw/by-topic/authors/pw-select/article/54160-pw-select-october-2012-self-styled-successes.html