E-book
10.29
drukowana A5
22.46
Zwykłe dni

Bezpłatny fragment - Zwykłe dni


Objętość:
51 str.
ISBN:
978-83-8126-353-5
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 22.46

Kain

Kiedy tędy przechodzę — wieczorne manowce — to myślę, że szkoda. Moglibyśmy pogadać o malwach i czerni albo o kolorach Utrilla na podwórkach Stalowej. Może gdybym urodził się wcześniej albo Ty miałbyś mniej w głowie.

Piotruś

Zaplata się w jego palce, zupełnie, gdy on od niechcenia, a druga ręka wprawnym ruchem kolejny kieliszek i ona kolejny, coraz sprawniej. Wtopieni w czerwień krzeseł, gwar i duchotę, w kącie przy gablotce wspomnień. Trupie cienie, ostre kliny światła, gwiazdy w kamieniu. Zaplatają się w noc.

Zapisanie

Wysoko, nad szumem miasta, mieszka niebo, pogięte jak serwetka wyjęta z kieszeni, czarne słowa między plamami po winie, ptaki spadają z deszczem.

(A)pollonia

Siedzę w drugim rzędzie, ty obok, krzesła są mało wygodne, nie mogę założyć nogi na nogę. Herakles o twarzy Jokera patrzy mi prosto w oczy, uśmiecha się? Chciałem tylko porozmawiać. Wkurzony Zeus a my znowu bez parasola.

Marszałkowska

Konto z dostępem do coworku, Idea Hub, nic z tego nie rozumiem. Eros i Psyche patrzą z wysoka, na dole ludzie do wynajęcia, ryż z woka, spadają kasztany, słońce biegnie po krzywej, linia życia, linia cienia, gaśnie brudny chodnik. Krzesło jest metalowe a wieczory już chłodne.

35 mm

Ściemnia się. Idę przez miasto tak, żeby siebie nie spotkać, brakuje już we mnie miejsca. Ręce uwięzione w kieszeniach badają klucze, mokrą chustkę do nosa i skasowany bilet. Przewijam stopami czarno-czarny film drogi. Fade-out.

Nadeszło lato

Słońce, ptaki, liście, lato jest, podsłuchałem, że tak, ludzie mówią, więc jest. Pociąg wywiózł mnie za miasto w zieleń i śmieci, na łąkę nabrzmiałą jak popcorn. Teraz odmrożone palce odgryzam przy łokciu, tak trzeba, tak jest bezpieczniej, z zapasem. Karma dla wilków.

Przestrzeń

Czarny kundel obszczekuje mnie każdego ranka. Zawsze tak samo, siedem uderzeń, a potem szcza na murek. Chyba za mało tu miejsca dla naszych dwóch czerni.

Lekarz czasu

Spotykam go w parku. Bosy, w długim płaszczu podszytym niebem, z rozwianą bielą włosów, szerokim gestem przewija chmury do tyłu. Ja jestem z ziemi i do ziemi, i nie da się mnie przewinąć. Pytałem.

Siódmego dnia odpocznę

Sześć odmian błękitu do wyboru prosto z puszek otwieranych nożem, brzegi falujące połyskiem. Sześć odmian smutku do wyboru prosto z wnętrza, odcienie, struktura, miękkość dylematów, drobne niuanse pod warstwę czerni.

Porządek rzeczy

Lubię stare fotografie, postrzępione brzegi, gasnące biele i czernie, plamy dawnych chemikaliów. Chcę na nich wyblaknąć, zaniknąć powoli na dnie pudła po butach, które wyjmuje się od święta. Tymczasem tkwię tutaj w cyfrowym koszmarze na tle nieba HDR, choć tak naprawdę jestem już szary. Jedyna nadzieja w chmurze, która kiedyś z wiatrem, albo deszczem.

Mama

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 22.46