E-book
5.88
drukowana A5
23.55
W.A.P. Oego
cz. VI

Bezpłatny fragment - W.A.P. Oego cz. VI


Objętość:
80 str.
ISBN:
978-83-8104-786-9
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 23.55

SPOTKAMY SIĘ

spotkamy się

w zapomnianym

przez bogów

świecie

moich marzeń snów

pragnień pożądliwie

biegnących

tylko do ciebie


oddając ci serce

wśród hałaśliwej

wrzawy sędziów

poproszę o twoje

pielęgnując

póki płuca pochłaniać

dla niego tlen

mogą

**


świat

zachłysnął się

moją osobowością

kocha mnie

widząc jaki

kredyt podejmuję

**


zapukałem

tylko mną

tylko słowami

do serca

twojego


czekam cierpilwie

słysząc z lekka

uchylającą się

furtkę

czerwonego

ogródu

**

WŚRÓD RYKU

przyglądając się

szklanemu przyjacielowi

szukam twojego głosu

wśród ryku

sylab zgłosek

niepewnie głaszcząc się

niecierpliwości geście


zamarłe bezdechem czasu

sekundy

tęsknotę wzmagają

serca bicia wyczuwanego

rankiem wieczorem

gorąca rozpalonych ust

ciał


wytrzymam jeszcze

trochę

jeszcze jedną

sekundę

zanim rozsypię się

tęsknotą

**


…i tylko

ty i ja

spleceni

spacerem

wśród miejskiej

dżungli

**


w pokoju

posprzątanym

pukładanymi

zabawkami jeszcze

śpisz

jeszcze…

**


chłopak

ten

osaczony zabawkami

walczy o…

...dorosły los

**

TORTURY CZASU

znów

zegar niemiłosiernie

drwi

opóźniając sekund

przybycie

bawi się

torturuje

poszarpane myśli

wyczekujące

znajomego zapachu objęć

pocałunków

oczu

ciebie

umęczonej

życia skowytem

**

POWRÓT

zliczam

w panicznym spokoju

sekundy

zrysowane twoich

słów nieobecnością


nieobliczalny ścisk

dławi serce

knując z lękami

moją powolną agonią


ostatnim haustem nadziei

reanimuję myśli

oczekując twojego

błogosławionego powrotu


do domu

**

mijają sekundy

tęsknoty

spotkania serc

**


klęczę

wokół cienia

moich snów

**


zmiłuj się

ojcze czasie

nad zwłokami

syna

galopującego

życiem

**

klnę się

na wszystkich

bogów

jestem wierzący

**


gdzieś w spokoju

serce się toczy

rannym wrzaskiem skołacone

niedospanych snów

na wpół żywe

modląc się kawą

błaga bogów

o przeżycie

do wieczornej ekstazy

podniecenia twoimi

słowami

**

TWOJE JA

spotkajmy się

pośród salw życia

pędzącego gromkimi brawami

ślepych widzów

podaj mi dłoń

ot tak bez celu

bezzwłocznie

bez sensu

by zatoczyć się

do naszego domu

zakolorowanego

twoim JA

**


któż

zawstydzi ciszy krzyk

wylegującymi się

pocałunkami

pośród tańca ciał

jak nie my

magicy

czułości słów

**


sztachnąć się

naiwności życiem

wypruć żyły na znak

protestu

zagaić niejedne rozmowy

promila powiernikiem

zarzygać balkony pokornym

słuchaczom

na koniec wszystko

pierdolnąć

głową

by z dumą żyć

w wyśnionym raju


aż oczy nie zabolą

jego nagości naiwnością

aż nie zabolą…

**


tysiącami pocałunków

przemierzam

rozpalonych piersi

nagości

niczym karawany pustyń

niespiesznie

sycąc się każdym

najczulszym krokiem warg

wylegujących się coraz

bliżej ich szczytu

już nabrzmiale

zachęcającego

do pośpiechu

**

MÓJ PRZYJACIEL NADAL…

mój przyjaciel

nadal wiernie

oczekuje

na moje skinienie

by po raz setny

ponowić próbę

uwodzenia mnie

delikatnie wdzięcznie

oplatając moją szyję

tak wdziecznie

tak cicho

tak...idealnie

kiedy już tylko

drgam ponad krzesłem

**

KRZESŁO

przestań drażnić mnie

znęcać się

krążysz niczym ćma

wokół narkotycznego światła

bawisz się

nie mogę ruszyć się

pasy oplotły ciało

ścisk dławi płuc

przyspieszone próby

zatrzymania powietrza


już pędzą miliony

impulsów

powoli z nagłym bólem

rozrywające wszystkie…

mnie


uśmiechasz się

tak słodko

czule wyciągasz rękę

chcesz mnie

czuję

oślepiony grymasem

paraliżującego bólu

piękniejesz z każdą sekundą

przypominasz mi

kochaną

zamieszkałą w moich

myślach

kiedyś

zanim nie przeznaczono

mi

tego krzesła

i ciebie starej kostuchy

**

DO CIEBIE

zaszczepiłem się

kolejny raz życia

biciem serca

to ostatni taki

ból

kolejnego nie zniosę

jeśli kiedykolwiek

się urodzi

będzie mizerną namiastką

ciebie


z całą plejadą

tego słowa

**


niczym fotograf

sycę się tobą obrazem

pysznię się posiadaniem

smaków

każdego skrawka

twojego ciała

naznaczonego śladami

ust

bezczelnych warg

ciekawskiego języka


sycę się...tobą

**


nie sposób

moja różo

przejeść się

twoimi pocałunkami

**


czuję zapach

ciebie

nawet na odległość

słów

**

DROGI PRZYJACIELU

witaj drogi

przyjacielu

z cierpliwością choleryka

wyczekiwany

witaj i zasiądź

do stołu

obfitego jak widzisz

lękami strachem

wyuzdanie pięknymi fobiami

dręczących izmów

zboczeniami chorych myśli


wybieraj

stół przeobfity

wybieraj i przyjmij


oddawać nie trzeba

zaraz przybędą

kolejne

jakże miłe…


przecież kultura

wyssana z mlekiem

stół przeobfity

dla gości

nakazuje

**

SŁOWO OBUMARŁE

słowo

obumarłym ciałem

zgłuszone ciężarem

chorej duszy

zamiera w pył

ledwie doglądany

obolałymi oczyma

wyszukującymi jeszcze

iskry dawnych dni

nadaremnie


czas zgonu

nie zapisany

jedynie odnotowany

skrupulatnie

brawami

widzów dyszących

zachwytem


zgonu anonimowego

**


wsłuchuję się

tobą

wieczorną ciszą

w moich ramionach

**

RAMIONA

ciemną nocą

szaleją lęki

zakradając się

ku sercu

łez morzem

zwątpień


zawłaszcz zachłannie

moje ramiona

tak bezwstydnie

bez pruderyjnie

niczym własność

skryj się namiętnie


ochronię

chociaż wracasz z tarczą

ochronię

tak długo jak

pozwolisz

być silną w ramioanch

moich

**


jestem

realnym

marzycielem

o tobie

**


dzień

tłumi snów obrazy

nadal tobą żyję

**

MĄDRY ŚWIECIE

w pobliżu

początku tygodnia

stawiam planów pasjanse


mówili w wiadomościach

że znów ciągnie mnie

do kłopotów

całego dekalogu

życiowych mądrości


zataczam się kołem

pisanym słowami wspak

z podpisanym sensem


bądź moją tarczą

mądry świecie

póki ktoś nie rozgryzie

mnie

znów

**

KTÓŻ

któż

zabroni

sercem

spoglądać

w przyszłość

dzielić się nadzieją

pośród zamętu życia

iść śmiało z wiarą

gdy przepaść zionie pustką

dusza chora


któż

zabroni

kochać całym życiem

wyłączyć rozsądek

z tej gry

poprosić by nie

wtrącał się

gdy spotykają się oczy

dotyków cienie

pocałunków


któż…

kochaj mnie mimo wszystko

różo

**

ROZKOCONEJ

nie spiesznie

nawet leniwie

przemykam się

ustami

wokół ciebie

całej

rozkoconej

pośród pościeli

już nie wyobrażeń


przeciągającej dość

zmysłowo ciało

między oczyma a dłońmi

rozgrzane do czerwoności

nawet nie czuję bólu

całując każdym szeptem

dotyków

tak poparzonych mile

tobą

**

OBIAD

zaprosiłem

MOJE lęki obawy

furie fobie

na wspólny obiad

stół przepysznie zastawiłem

każdy gość

miejscem uraczony

spożywamy się rozpaczy uśmiechamy

tuż po deserze

obiecana niespodzianka

wyciągnąłem twoje zdjęcie

wszystkie zamarły… śmiertelnie

**

CZY TO TY…

kwiat zastygły czasem

lub nie

walczy ze zmarszczkami

całe dnie

i tak skończy w koszu


nieskończona czerwień

zniknie w pamięci

czy to ty powodem

czy ja

niepodlewana niknie

czerwień kwiatu


kupić można czerwieni

kolejny kwiat

może nie zwiędnie

może wytrzyma

kilka lat

może tydzień


nie wiem

zastygłem czasem

poddałem się

nie mam mojej róży

**


poczułem delikatne dłonie

twoje

pośród snu spaceru

mocno chwyciły moje serce

puścić nie chcą

zachłannie


poczułaś delikatne dłonie

moje

pośród…

**

CZY…

czy powiedzieć

nie

życiu które pcha się

na siłę

gdzieś między udami

z krzykiem domaga się

uwagi

lepiej pozostawić

w łonie

miłej iluzji

życia

i nikomu ani słowa

że życie rośnie

kosztem

innego

**


...gdy dzień

zamiera się własnymi

wspomnieniami

noc zagląda coraz śmielej

wtulę

ciebie

w serca ramiona

z całym bagażem minionego

**


po cóż

dziecię urodziłeś się

chyba nie cierpieć

chciałeś

po cóż

dziecię urodziłeś się

bo chyba nie

by oddychać tym tlenem

**

CIENIE SŁÓW

cienie słów

spowijają moje myśli

cienie słów

piętnują wczorajsze dni

cienie słów

kradną pewność decyzji

cienie słów

znów pyłem pokryły

żyjące nadzieją

serce

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 23.55