Nierozsądna
Podwójnie nierozsądna
brodzę myślami
w takt melodii
własnych uczuć
zeszłych zranień.
Nierozsądna podwójnie
znów buduję na piasku
ciepłą przyszłość, chleb powszedni
i nocy jasność.
Podwójnie nierozsądna
na przekór logice, układom ludzkim
wbrew pamięci —
Przywołuje Ciebie, szukam siebie
i….jestem.
Bez sensu
Po niebie księżyc snuje myśli blade
bez wyrazu rachunku dokładnego
przykładu.
Daleko gdzieś wysoko już to zapisano
co wczoraj jutro i za tysiąc lat.
Bez sensu wciąż marzyć, szukać siebie
przyszłych zdarzeń
i tak odkrywa się prawdę raz na jakiś czas…
Pozostaje błądzić wbrew logice i pamięci
nie wystarczy logarytm
rachunek prawdopodobieństwa i chęci.
Bez sensu wyliczać, obliczać
zaufać fizyce —
Tam w oddali czas płynie inaczej
tam życie niechybnie odrywa się
od codzienności
a my zmartwieni wciąż patrzymy
w kierunku wieczności.
Chaos
Pogubiłam się trochę
już nie wiem nic.
Nie umiem
oddzielić światła od mroku
ulotnych chwil
od trwających momentów.
Pustka kłębiąca się wokół
przeszywa mnie w całości.
Dobre i złe godziny
na przemian
zmieniają wyraz mojej twarzy,
a porywy szczęścia i namiętności
górujące nad banalnym grymasem rozsądku
zamieniają moje życie
w przepaść.
Coraz niżej, głębiej, ciemniej…
nie mogę już wstać.
Jedyne, co mi pozostało,
to ta nieustająca iskierka nadziei.
To malutkie,
ledwo tlące się światełko wiary,
że przyjdziesz po mnie
i słowem
uwolnisz
od tych destrukcyjnych czeluści
zamieniając
moje życie
w raj.
Tylko czy aż?
Nie wiem
Zbyt dużo chcę
a może zbyt mało.
Nie wiem.
Czy
jedna chmura wystarczy,
żeby przesłonić
całe niebo?
Dekadencki niedoczas
Po niebie sunie wielobarwna jesień
odliczam dni, miesiące
od początku do końca i wspak
no bo wrzesień
choć piękny w swej odsłonie
osobliwy, czuły
tak bardzo mąci w głowie, plącze myśli
dręczy umysł…
Choć wyzwania piętrzą się w zanadrzu
i terminów stos
obowiązków aż nadto-
to jakby świat się zatrzymał
wyłączono zasilanie, zabrano powietrze
i głęboki oddech.
Reset myśli zapełnia, stop klatka i smutek
w rozmowie
niewybredny papieros, miałkie minuty
i pustka.
Pędzą chwile, świat pędzi i telefon dzwoni
do czerwoności.
A ja obok.
Rozgrywająca pasjans ze wszechświatem
blefuję i zaklinam codzienność…
Czy można tak bardzo mieć (i nie mieć)
czas?
Nie obiecywał
Nie obiecywał Pan podróży
tak obcej i dalekiej
Nie obiecywał Pan uśmiechu
co pięknieje z wiekiem
Nie mówił Pan o przyszłości
o jutrzejszych planach
Nie zabierał Pan na spacer
gdy słońce świeciło od rana
Nie wspominał Pan przeżyć
tych wspólnych, najpiękniejszych
Nie zabronił mi Pan wierzyć
że tak już będzie wiecznie
Nie obiecywał Pan lata
gdy zima za oknem
Nie obiecywał Pan szczęścia
gdy wszystko przeszło bokiem
Nie obiecywał Pan żalu
gdy z ust płynęły słowa
Nie obiecywał Pan tęsknoty
gdy cichła rozmowa
Nie mówił Pan o przyjaźni
tak śmiesznej i płytkiej
Nie obiecywał Pan niczego
A mi serce niknie.
Kapryśnie
Kapryśnie igram z losem
własnym sercem
duchem
słowem…