Słowo wstępne
Z autorkę tej książki jestem szczególnie związany i przyznam się, że piękne wiersze o miłości i wzruszyły mnie i obudziły zazdrość, zazdrość o te wszystkie słowa.
Poezja Beaty od zawsze przynosiła w progi mojego domu wzruszenie Jest piękna i specyficzna dla samej autorki. Jest kobietą wykształconą, pozytywnie podchodząca do życia, do ludzi, choć, to właśnie ludzie dali jej nieźle w kość — mimo tego szanuje ludzi. Niejednokrotnie mamy tu inne zdania, ale oboje bardzo się szanujemy i ja podziwiam Beatę. Znamy się od lat, mimo że na wiele lat los nas rozdzielił. Nie mogłem nigdzie zdobyć jej nowych wierszy, choć wiedziałem, że ona nigdy nie zerwie z poezją. Tak, jak ja, pozostanie jej wierna do końca życia. My bez poezji przecież nie potrafimy żyć.
Beata, dopóki jest to możliwe, a druga osoba ją nie odtrąca, jest wierna również w miłości, wraca do niej z nadzieją na przyjęcie. Swoje oddanie i miłość zapisuje w słowach, choćby takich:
witaj
w spojrzeniu
po latach
wróciłam
z koszem pustym
dziurawym
w wędrówce
porzuciłam
Kierkegaarda
dla Wallscha
zdradziłam Ginsberga
z Coelho
Cohenowi naplułam w twarz
nutami śmiechu
zostawiłam na rozstaju
nikogo
siebie
Czyż nie ma w tym wierszu jakiejś tęsknoty, jakiegoś nie spełnienia? Jest. Jest nadzieja i wiara, że miłość ją nie odrzuci.
Jestem poetą od lat, od bardzo długich lat, znam słowa, słowo, znam poezję i wiem, gdzie jest prawda, a gdzie fałsz.
Może to boli, poetę w niej zakochanego, może i serce zaboli, bo ja będącym wiele lat samotnym poetą widzę powracającą, zakochaną kobietę.
I jeszcze jeden fragment:
witaj
ty nie ty
spójrz
ja nie ja
splatałeś
pajęczyny miłości
wokół
mnie
życia
szeptałeś zaklęcia
Co to jest? Czyż te słowa nie są miłością? Jeśli nie, ta ja nie wyznaję się w miłości.
Poetka wie, co mówi, co pisze, jest przecież doświadczona piórem, swoim talentem
Ta poezja, ten tomik wierszy, nie jest jej pierwszym wydaniem, za sobą ma kilka wydań książkowych, ma nagrody, ma wreszcie swój wieczów na uczelni jednych z miast Stanów Zjednoczonych.
Beata Poczwardowska ma za sobą wiele długich lat praktyki poetyckiej, mogłaby wykładać poezję na uczelni, mogłaby uczyć dobrego słowa i szlachetności słowa, bo dziś słowo, jakże często staje się słowem wulgarnym, słowem, które często używa poeta — dodam — niestety.
W tym tomiku jest również wiersz zadedykowany mnie. Cieszy mnie to bardzo:
Marianowi Janowi Kustra,
Przyjacielowi
poeci
życiem
wiersza
żyją
poezja
żyje
życiem
poety
syci się
twórcą
do ostatniej
kropli
istnienia
i
nieistnienia
pięknieje
w oddechu
w spojrzeniu
w dotyku
ostatniej
alfy
pierwszej
omegi
poezja
Czekam zawsze z tęsknotą na kolejne książki Beaty. Czekam na jej poematy. Wiem, że pisze, że jest w trakcie pisania, więc czekam.
Marian Jan Kustra
członek Związku Literatów Polski
czy masz odwagę
podążać
ze swoim sercem
za moim sercem
witaj
w spojrzeniu
po latach
wróciłam
z koszem pustym
dziurawym
w wędrówce
porzuciłam
Kierkegaarda
dla Wallscha
zdradziłam Ginsberga
z Coelho
Cohenowi naplułam w twarz
nutami śmiechu
zostawiłam na rozstaju
nikogo
siebie
wróciłam
z koszem dziurawym
zdarzeniami
myślami
uczuciami
z koszem całym ze mnie
splecionym
pełnym dziur po nabojach
gestów
słów
milczenia
witaj
ty nie ty
spójrz
ja nie ja
splatałeś
pajęczyny miłości
wokół
mnie
życia
szeptałeś zaklęcia
w mroku
uciekając
przed sobą
zerwałam ostatnią nić
misternie splecioną
pędziłam
jak najdalej
od siebie
twój szept
nie dogonił
teraz
wróciłam
do kogo
dokąd
teraz
dopokąd
jesteś
jestem
*
*
*
*
ja banita
przetoczyłam się
przez teatry ludzi
gdzie każdy akt
był aktem życia
każdy antrakt
był międzyczasem
ja banita
przeorałam
pola myśli i czucia
zasiałam
wiarę i zwątpienie
zebrałam
tyle co
mózg przemieli
tyle co
serce przetoczy
ja banita
wróciłam
z garścią pełną
miłości
ukrytej radości
zbolałej
mądrości słowa
wróciłam
do źródła
a jego już nie ma
spragniona
spłynęłam
na dno
pustego koryta
macierzy
chciałam zagarnąć dla siebie
minuty
z tobą
z godzin jakie zostały
do końca
nas
lecz
pragnienie nieuchwytne
dla mnie
nazbyt ciężkie
dla ciebie
teraz
dźwigam się w sobie
pustymi tobą minutami
ciężkim oddechem
w czas ostatni
zdążyć przed bólem
zdążyć przed ślepotą
przed ostatnim oddechem
zdążyć z miłością
rozmawiamy
w spotkaniu
naszym
niemym
rozmawiamy
spojrzeniami
naszymi
oślepłymi
rozmawiamy
dłońmi
naszymi
samotnymi
na wprost
po przeciwnych stronach
obok siebie samych
wyszeptałeś
będziesz moja
kiedyś
moja będziesz
szeptem
uniesieniem
jutrem
jesteś kiedyś
gdzieś jesteś
możesz nie być
będziesz
ze mną świece
od zawsze
od nigdy
świece
oddechem
w tchnieniu
naszym
we mgle
błysk
i
płonę
milczenie
twoje
tulę w sobie
całuję
sercem
myślą
nie śpię
wtulona w nas
całuję
ciebie
przestrzeń
twoją
spać
tak
szept
we mnie
szept
w świat
oddech
mój
w życie
szept
z milczenia
szept
w świat
z milczenia
oddech
w życie
z szeptu
świat
z oddechu
życie
witaj
po drugiej stronie
uśmiechu
po mojej stronie
uśmiech
szeptem
witaj
mężczyzno skryty
pod powiekami
witaj
przebudziłeś mnie
i znów pragnę
niepewna
nieufna
budzisz mnie wciąż od nowa
to niebezpieczne
te pragnienia
niebezpieczne
witaj
wiatr
w nas
oddech
spleciony
roztańczony
rozśpiewany
wiatr
w szepcie
pościeli
wiatr
słowa nieme
kiedy tak bardzo
ty
i
szeptem
jestem
świtaniem