E-book
8.82
drukowana A5
28.42
Scenariusz filmu "Trick"

Bezpłatny fragment - Scenariusz filmu "Trick"

wraz z opisem jego genezy


Objętość:
104 str.
ISBN:
978-83-8126-792-2
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 28.42

Słowo wstępne od autora — geneza scenariusza filmowego

PRZYGOTOWANIE OGÓLNE…


…polega m.in. na tym że autor ma jakąś wiedzę o filmie jako takim, jego roli społecznej, technologii produkcji, mechanizmach panujących w kinematografii, formie i strukturze scenariusza, problematyce prawa autorskiego, itp. Nie wyklucza to rzecz jasna napisania przyzwoitego tekstu bez żadnego przygotowania. Co do tematyki przyszłego scenariusza to ambitny autor rozmyśla o nim w każdej wolnej chwili („bajkopisarz nigdy nie ma wakacji”), prowadzi gruntowne studia, odwiedza archiwa i biblioteki, konsultuje się, itp. albo… w ogóle się tym nie przejmuje lecz siada i pisze. Jeśli jednak chce się zająć np. tematem związanym z produkcją fałszywych banknotów, oszustwami na wielką skalę, tajnymi służbami, więziennictwem, korupcją wśród polityków lub magią i iluzją (np. o tym wszystkim po trochu jest „Trick”) — niezbędna jest wstępna dokumentacja każdego z tych zagadnień.

Warto także obejrzeć arcydzieła gatunku. W moim wypadku to było przypomnienie sobie kilkudziesięciu filmów m.in. takich jak Przekręt, Wielki przekręt, Mistrz przekrętu, Naciągacze, Skazani na Shawshank, Żyć i umrzeć w Los Angeles, Prestiż, większość filmów Davida Mameta… itd. — głównie po to, aby uświadomić sobie reguły gatunku i… natychmiast zapomnieć o treści tych filmów. Przyjąłem bowiem wstępne założenie że mój scenariusz będzie się rozgrywać we współczesnej Polsce, intryga ma być oryginalna a jej rozwój i zwroty akcji w miarę mało przewidywalne. Bowiem za główną wadę setek scenariuszy jakie przeczytałem lub filmów jakie obejrzałem, w tym niestety także polskich (wyjąwszy filmy sensacyjne które wyszły spod ręki Juliusza Machulskiego i może kilku innych) była ich przewidywalność, rozwlekłość, mętne zakończenie, niespointowane wątki, itp. — jednym słowem to wszystko co genialnie zrecenzował inżynier Mamoń w Rejsie mówiąc o nudzie w kinie.


POMYSŁ…


…jest tym pączkiem z którego może zakwitnąć róża lub kaktus. Zalążkiem „Tricku” była — co jest częste w wypadku scenariuszy filmowych — krótka notatka prasowa. „Wieczór Wrocławia” w 1998 roku doniósł że „…wykryto wytwórnię fałszywych studolarówek. Specjaliści z Secret Service ocenili, że są to najlepiej podrobione pieniądze na świecie. Zdaniem Amerykanów, fałszywe dolary zostały wykonane staranniej niż autentyczne banknoty”. Koniec, kropka. Ta informacja, zresztą ku mojemu wielkiemu zdumieniu, żyje do dzisiaj własnym światłem odbitym w sieci; zdaniem internautów to jeden z dowodów na to że Polacy są narodem wybranym! (kto nie wierzy, niech wbije treść notatki w Google). Dowiedziałem się ponadto, że Amerykanie pofatygowali się ponoć do Polski aby poznać jegomościa który drukował dolary na prawach oryginału przy pomocy standardowych maszyn ale różnymi technikami jednocześnie. Polak potrafi! To mi zaimponowało. Obecnie druga scena filmu „Trick” to spotkanie agentów Secret Service — służby chroniącej życie prezydenta USA ale i tropiącej fałszerzy dolarów — z Markiem Kowalewskim, rysownikiem i fałszerzem odsiadującym długoletni wyrok. Miałem więc jakiś punkt wyjścia na bazie której rozwinąłem kilkuwątkową historię.

Na początek researchingu przeczytałem wszystko co mi w ręce wpadło o produkcji dolarów, dowiadując się wielu ciekawych szczegółów. Czy wiesz, drogi czytelniku, że USA to jedyny kraj na świecie który nie wymienił pieniędzy? Można płacić tymi samymi banknotami od momentu ich wprowadzenia, tj. od 1861 roku. O ile nie rozleciały się ze starości.

Ten mój pączek dojrzewał więc długo — aż do kwietnia 2007 roku, kiedy napisałem w ciągu pięciu tygodni cały scenariusz — rzecz jasna first draft. O postaciach i zapętlonej intrydze rozmyślałem głównie w pociągach trzy razy w tygodniu, filtrując swoje pomysły przez wspomnienia życiowe, literackie i filmowe. Dwa lata później, po napisaniu całości, ruszyła produkcja — co uważam za superekspres.


MOTYWACJA…


…skłaniająca do napisania scenariusza filmowego jest wynikiem uświadomienia sobie celu i wymowy całego przyszłego filmu. O czym chcemy poinformować widzów? Co nowego możemy mu zaproponować? Czym zaskoczyć?

W kanonie filmu sensacyjnego istotą jest elektryzujący temat. W „Tricku” na poziomie wysokiego szczebla abstrakcji chodziło mi po pierwsze przedstawienie korupcji wśród polityków i funkcjonariuszy na różnych szczeblach i przedstawienie dość specyficznego tzw. zaplecza sztabu kryzysowego wobec faktu porwania dla okupu polskiego posła w Afganistanie. Porwanie staje się to okazją do produkcji dolarów na dużą skalę przez resort spraw wewnętrznych, gdzie na pierwszy plan wysuwa się osadzony w więzieniu fałszerz (więcej nie mogę tu zdradzić…).

W tym „moim” świecie najprzyzwoiciej zachowują sie przestępcy, którzy działają według własnego kodeksu honorowego. Wysoko postawiony polityk, który przeczytał script jako pierwszy czytelnik, oznajmił mi, że na poziomie elementarnej wiarygodności i wewnętrznej spójności tekstu, taka historia mogła by się teoretycznie wydarzyć. To mnie zachęciło do doskonalenia scenariusza.

W drugiej kolejności chciałem przedstawić przygodę więzienną dwóch przyjaciół z celi, którzy chcą uciec w sposób dotąd niespotykany (przynajmniej w kinie), tzn. nie wydrążonym podkopem, nie helikopterem przylatującym ze wspólnikiem na spacerniak, nie czołganiem się w kanalizacji po wielomiesięcznym dłubaniem łyżką lub młotkiem w ścianie celi, nie skacząc z dachu lub pokonaniu muru drabinką sznurową, nie szantażując i terroryzując strażników, itp.

W „Tricku” — mam nadzieję — dwie różne koncepcje wyjścia z kicia są niecodzienne. Gdy w trakcie zbierania materiałów o zakładach karnych opowiedziałem o swoim pomyśle uroczej pani rzecznik Zarządu Służby Więziennej, ta ubawiła się i zapytała: „jak to — zdematerializował się?” „Nie” — odpowiedziałem — „on rozszczelnił wiązania atomowe — miał czas nad tym pracować kilka lat” (wyjaśnienie czy- i jak to jest możliwe widz znajdzie na ekranie i wiedza z zakresu nanotechnologii nie będzie konieczna). Włożyłem też w tekst elementy mojego hobby: pub-tricki. Kilka znalazło się w filmie.

Trzeci istotny motyw to była nieodparta chęć przedstawienia sytuacji, w której profesjonalny polski drukarz, znający angielski, jest niebezpiecznym — bo inteligentnym — przestępcą, który dowcipem daje prztyczka w nos niegrzecznym pracownikom Secret Service. Byłbym hipokrytą, gdybym napisał że element osobisty nie grał roli. Pisałem z potrzeby serca, nie dla pieniędzy (gdyż początkowo pisałem bez skrystalizowanego kierunku dalszych działań), myśląc o tym, czy uda mi się stworzyć alternatywę dla czytanych na co dzień scenariuszy podobnych gatunkowo.


WARSZTAT…


…scenarzysty potrzebuje bezszelestnego mechanizmu. Wymaga absolutnej ciszy i koncentracji podczas pisania. Szczekające psy, kwilące noworodki, nietolerancyjni domownicy oraz współpracownicy odrywający autora co chwilę od klawiatury — to czynniki niepożądane. Każdy piszący powinien wypracować sobie własny sposób porządkowania struktury tekstu, wybierając czas i miejsce pracy. Ja jestem skowronkiem i najlepiej pracuje mi się między 5 a 8 rano. Pisałem systematycznie kilka scen dziennie, według „drzewa akcji” które powiesiłem sobie nad głową. Jestem wzrokowcem, więc lubię wszelkie podpórki graficzne, jak komiksy, fotografie i tzw. malarstwo konferencyjne robione na potrzeby rozwiązań inscenizacyjnych. Do „Tricku” m.in. obszedłem w koło i obfotografowałem (b. dyskretnie…) obie wrocławskie „cegielnie”, czyli poniemiecki areszt śledczy w centrum miasta — kopię średniowiecznego zamku na planie krzyża, oraz ciężkie więzienie na ul. Klęczkowskiej. Obejrzałem także z zewnątrz inne ciekawe zakłady karne (Toruń, Racibórz, Katowice) aby np. zorientować się, co widać z typowej więziennej wieżyczki na murze, jak są lokalizowane, itp. (film w końcu zrealizowano m.in. w więzieniu w Wołowie). Powiększyłem sobie porządnie banknot studolarowy szukając pewnego miejsca… i tak dalej… Miałem też małą wpadkę merytoryczną, ale jej oczywiście nie ujawnię.

Do scenariusza pojedynczego filmu nie buduje się biblii określającej wstępnie wszystkie realia tła i atmosfery środowiska, które jest miejscem akcji (tak jak do Avatara gdzie najpierw dokładnie zaprojektowano całe środowisko biologiczne planety Pandora), ale zawsze potrzebna jest refleksja lokująca postacie w ich własnym wirtualnym życiu, z określeniem ich warunków psychofizycznych, predyspozycji, poziomu intelektu, itp. Niektórzy scenarzyści, jak zauważyłem, wymieniają na 1 stronie tekstu wszystkie personae dramatis, charakteryzując jednym zdaniem każdą rolę, jak w teatralnym librettcie. Myślę że ideałem byłby jak najkrótszy opis postaci w didaskaliach, uwypuklający jej wiek i cechy niezbędne dla zrozumienia akcji, zaś przymioty duchowe powinny wynikać z wzajemnych relacji między bohaterami, z dialogów, itp. co uzasadni ich filmowe postępowanie. Na własny użytek wymyśliłem cząstkowy życiorys każdej z głównej postaci, pamiętając, aby ich punkt widzenia odpowiadał ich punktowi siedzenia — dosłownie i w przenośni. Z tego, co słyszałem, nie było większych problemów z obsadą filmu, która — moim zdaniem — została wspaniale skompletowana.

Dwa słowa o formie. Debiutując formalnie (choć słowo „debiut” mnie nieodparcie śmieszy z oczywistych względów) przeczytałem oczywiście szereg książek –poradników o pisaniu scenariuszy, z których zapamiętałem tylko powtarzające się nieustannie uwagi o jego kształcie poligraficznym wymaganym w Hollywood. W Polsce, mimo istnienia różnych związków twórczych, kół, izb i baz — nie wypracowano żadnego modelu tzw. formatu scenariusza. Większość tekstów ma u nas charakter autorski gdyż 90% tekstów piszą sobie sami reżyserzy. Nie pisałem czcionką courier co zalecają w branży (fatalnie się ją czyta) i starałem się unikać obszernych didaskaliów; starałem się zachować formę tarantinowską — tj. z dialogów płyną wskazówki dla inscenizatora.

Kończąc temat podręczników, to uważam, że poza zestawem porad o stosunkach z producentami, recenzentami, realizatorami, agentami literackimi, itp. wynikających z osobistych doświadczeń autorów tychże podręczników oraz ewentualnym wyliczeniem archetypicznych rozwiązań dramaturgicznych (przy czym jeden autor odpisuje od drugiego), w większości wypadków lektura książek o scenariuszopisarstwie to strata czasu! Nie przybliży nas nawet o krok do wymyślenia oryginalnej historii, którą chcemy zaproponować w równie oryginalnej formie, gdzie didaskalia (lakoniczne opisy sytuacyjne) muszą być każdorazowo indywidualnie zredagowane w zależności od sensu sceny. Lepiej przeczytać kilka różnych gotowych scenariuszy, najlepiej tych nagrodzonych i zrealizowanych (które są często publikowane) i wyciągnąć wnioski z ich analizy strukturalno — semantycznej.


DOSKONALENIE TEKSTU…


…trwa dosłownie do ostatniej chwili. Napisałem kilkanaście wersji scenariusza, np. z wariantowymi zakończeniami. Rozstałem się z „Trickiem” w momencie złożenia go do z wnioskiem o dofinansowanie z PISF — była to wersja 13, do której także przyłożył palec mój fajny (bo mało ingerujący!) script-doctor: Maciej Wojtyszko. W szczególności pilnowałem, aby „zawieszone strzelby” (a jest ich kilka) powypalały w określonej kolejności.

Przy produkcji nie byłem wzywany do konsultacji. Podobno nakręcono wersję 17. Cieszę się natomiast, że moje końcowe uwagi w trakcie postprodukcji zostały uwzględnione. Ostateczni główni autorzy adaptacji — reżyser Jan Hryniak i producent Eryk Stępniewski (n.b. mój rówieśnik — debiutant w produkcji) od początku naszego poznania się 2,5 roku temu przy tym projekcie, byli wielkimi entuzjastami projektu. Jestem im wdzięczny, podobnie jak wszystkim współtwórcom i aktorom za efekt końcowy. 90% tekstu pierwotnego znalazło się w filmie. Jego ocenę pozostawiam widzom. Początkowo miałem pretensje do realizatorów że zmienili mi zakończenie — moja wersja dawała szansę, moim zdaniem, na szybkie wdrożenie sequela, „Trick 2”. Trudno, to jak z macierzyństwem; dziecko urodziło się lekko kulawe i niedowidzi na jedno oko, ale je kocham oczywiście.


THE END


Oszczędzę czytelnikom nazwisk reżyserów, profesorów szkół filmowych i ekspertów, którzy przypisali mi różne łatki i wypisywali głupstwa na temat gotowego scenariusza. A były to tuzy kinematografii! Oto mały wybór z recenzji: „Nie wiadomo kto jest protagonistą a kto antagonistą” (profesor szkoły filmowej z zakresu scenariopisarstwa); „Nie mogę się tym zająć, bo to popsuje mi stosunki z ministrem Bartoszewskim” (producent, reżyser, intelektualista); „Projekt obniża moje aspiracje reżyserskie” (reżyser popularnej telenoweli–rzeki, autor skryptu o scenariopisarstwie); „Robię właśnie coś na ten temat… — powodzenia!” (reżyser serialu TV o fałszerzach; to był zresztą tragiczny produkt); „Bohater jako więzień nie budzi mojej empatii” (wieloletni dystrybutor); „Scenariusz ma prawą nogę brak mu lewej” (reżyser szukający tematu komercyjnego); „Komunistyczna propaganda — są jednak ludzie którzy pamiętają jak to było!” (reżyser, producent, współautor ostatnich największych przebojów kinowych; nota bene tę opinię uznałem za najbardziej absurdalną, gdyż z tzw. komunizmem ani tekst ani autor nie miał i nie ma nic wspólnego; pocieszam się myślą że być może ten realizator pomylił teksty na swoim biurku). Rada dla początkujących scenarzystów: nie załamywać się po pierwszych niedobrych opiniach. Najlepiej je spokojnie przeanalizować — nie wszystkie miałem tak niemerytoryczne, jak powyższe. I warto wierzyć w projekt.

Wśród admiratorów projektu znaleźli się na różnych etapach prac m.in. Waldemar Dąbrowski, Agnieszka Odorowicz, Jacek Bromski, Jacek Rakowiecki i inni. Pisząc scenariusz marzyłem o tym aby bohatera (Marka) zagrał Marek Kondrat. Aktor jednak, od pewnego czasu, z zasady odmawia grania w filmach. Potem moim faworytem był Łukasz Simlat (który się w końcu znalazł w obsadzie, jako najbliższy współpracownik bohatera którego zagrał Piotr Adamczyk). Sam nie brałem czynnie udziału w castingu. Nie byłem także ani razu zaproszony na plan zdjęciowy. Tak bywa w życiu polskiego scenarzysty, który chcąc nie-chcąc, musi kiedyś przekazać 100% praw do tekstu producentowi. Nie znalazła się o autorze scenariusza w reportażu z planu, tzw. making of ani jedna wzmianka, nie brakło też drobnych utarczek w preprodukcji i postprodukcji. Jedyny realizator który chciał ze mną cokolwiek skonsultować w trakcie przygotowań to był scenograf Wojciech Żogała, którego interesowało jak widzę możliwość realizacji zdjęć „afgańskich” w Polsce i pokazał mi swoje projekty. Krótka znajomość przerodziła się w przyjaźń i gdy zostałem później producentem wykonawczym jednej z komedii obyczajowych, zostaliśmy współpracownikami.

Wszystko skończyło się jednak bardzo dobrze — lepiej niż mogłem przypuszczać. Trzeba uczciwie przyznać że film miał odpowiednią reklamę — plakaty, billboardy, ulotki, okładka wideogramów itd. były na profesjonalnym poziomie i sprawnie je rozpowszechniano w całym kraju. Bodaj po raz pierwszy wydano polski film z angielskimi napisami na DVD. „Trick” sprzedano do kilku krajów. Gotową wersję pokazano mi na specjalnym pokazie w okresie prac końcowych. Uroczysta premiera miała miejsce w największej sali multipleksu w Złotych Tarasach 12.03.2010 r. A potem były nocne rozmowy z aktorami… powstał nawet nowy polski toast: „no to trick!”…Tyle lapidarnego opisu prac nad tekstem i filmem.

Na końcu tego wydania tekstu podaję szereg informacji towarzyszących jak skład ekipy realizatorskiej, obsada, zdobyte wyróżnienia. Życzę miłej lektury.

Michał J. Zabłocki


T R I C K

Scenariusz filmowy

MICHAŁ J. ZABŁOCKI

2007

wersja skierowana do produkcji

© AROMER PRODUCTION


To nie jest historia oparta na faktach


Wszelkie podobieństwo do istniejących instytucji i osób — poza genialnym polskim fałszerzem, którego odwiedzili w więzieniu agenci Secret Service jest przypadkowe i fikcyjne

Sc.1. WN. DRUKARNIA. WARSZTAT SAMOCHODOWY. NOC

Marek ze wspólnikiem-przyjacielem Robertem tną na banknoty arkusze z wydrukowanymi dolarami. Nad nimi stoi Rosjanin, w milczeniu nadzoruje pracę. Obok hula mała maszyna drukarska. Inny Rosjanin stoi przy drzwiach. Nagle słychać łomot, brama do warsztatu wypada. Rosjanin przy drzwiach zostaje odrzucony siłą wybuchu. Błysk i przez otwór wpadają do środka policjanci w kominiarkach. Drugi Rosjanin odwraca się w stronę drzwi i oddaje kilka strzałów z pistoletu.


ROSJANIN

A sabaki, pagin. Tola, Tola, szto z toboj. Tola!


Antyterroryści wpadają z bronią do środka, Rosjanin odwraca się w stronę Marka i strzela do niego. Kula trafia Marka w bark, w tym momencie policjanci zabijają Rosjanina.

Zapada ciemność.

Sc. 2. WN. KORYTARZ W ARESZCIE ŚLEDCZYM. DZIEŃ

Sieradzki idzie szybkim krokiem korytarzem, widać że jest zdenerwowany. Pod drzwiami pokoju przesłuchań stoi Bukowski, ze spokojem i satysfakcją patrzy na podchodzącego Sieradzkiego.


SIERADZKI

O co tu chodzi? Po co tu ci Amerykanie? Nie wiem, co chciałeś ugrać wciągając ich w to za moimi plecami, ale to ci się nie uda.


BUKOWSKI

Obawiam się że jest już za późno.


Sieradzki podchodzi do drzwi.

Sc. 3. WN. POKÓJ PRZESŁUCHAŃ W ARESZCIE ŚLEDCZYM. DZIEŃ

Marek siedzi przy stole, jest już zdrowy. Przed nim leży w foliowej kopercie banknot. Na przeciwko siedzi dwóch agentów z Secret Service, obok tłumacz. W głębi pomieszczenia przez drugie drzwi wchodzi Sieradzki, siada w kącie i się przysłuchuje. Na ścianie duże lustro, za którym pewnie stoi Bukowski.


AGENT 1

(ze sztucznym uśmiechem)

How are you today? It is freezing out there — lucky you stay in bed. Poland is far too cold for me. I am Agent Morlay and this is agent Burns. We would like to ask you a couple of questions.


TŁUMACZ

Jak sie pan dziś czuje? Jest strasznie zimno. Ma pan szczęście żenie musi nigdzie wychodzić. Polska jest dla mnie za zimna. Nazywam się…


MAREK

(nie patrząc na tłumacza)

What questions?


Tłumacz milknie. Dalszy dialog po angielsku, w wersji polskiej filmu — napisy.


AGENT 1

Oh, we do speak English. How conveniant… first I’d like to congratulate you on your work. Excellent job. Excellent. It is the quality of your work that made us come all the way through to Poland. Normally we leave the ordinary counterfeiters to local authorities… No way agent Burns here would move his ass for a fake hundred bucks. But your case is special.


MAREK

(przerywa mu)

And to make a long story short?


AGENT 1

For whom did you work?


MAREK

Couldn’t say, really. It was all very secret.


AGENT 1

Both guys that got killed in the raid were Russians.


MAREK

So you know it all.


AGENT 1

Come on. These guys shot you. They wanted to kill you.


MAREK

They might try again, especially if I started to talk.


AGENT 2

OK. You’d rather rot to death in jail than tell us something, right? It doesn’t matter what you’d tell us. We’ll find them. But one thing…

How did you manage to achieve this quality? You would’t say?


MAREK

You have the equipment.

(Marek wyraźnie poirytowany jest głupimi pytaniami)

I’d show you if you let me go.


W kącie stoi odwrócony tyłem Sieradzki. Agenci patrzą na siebie i na Marka.


MAREK

(do lustra, po polsku)

Jestem zmęczony.


Sieradzki z głębi pokoju kiwa głową do lustra.


AGENT 1

(sugestywnie)

Calm down… You know… In the States you’d get life for that.


MAREK

For not co-operating?

(poważnieje)

It is my life at stake, you can be sure about it.


Widać, że skończył dyskusję i nie powie już ani słowa. Wchodzi policjant i wyprowadza Marka. Sieradzki zwraca się do Amerykanów.


SIERADZKI

He’s a tough guy. But scared shitless. What did you expect to find out?


AGENT 1

At least we’ve got to know each other.


TYTUŁ FILMU: TRICK


Animacja, dojazd do napisu, widzimy strukturę papieru, makro skala, napisy.

Czołówka ma za zadanie przybliżyć widzowi istotę fałszerstwa, pokazując banknot

w detalach nie widocznych gołym okiem. Tak jak w specjalistycznym mikroskopie.

Sc. 4. PL. WIĘZIENIE Z LOTU PTAKA / SPACERNIAK W WIĘZIENIU. DZIEŃ

Kamera pokazuje zabudowania dziewiętnastowiecznego więzienia z czerwonej cegły

Na tym tle napis:

DWA LATA PÓŹNIEJ


Kamera zbliża się do spacerniaka, na którym widzimy grupki więźniów. Jedni grają w karty, inni ćwiczą pompki, jak to w więzieniu. Kamera pokazuje poszczególne grupki jako subiektyw Marka, widzimy wyraźne podziały wśród więźniów. Kamera dojeżdża też pomału do twarzy Marka, który stoi oparty o siatkę. W tym momencie wzrok Marka zatrzymuje się na nadchodzącym starszym, lekko kulejącym mężczyźnie, jest to Witek Heidrich.


WITEK

Wiem co znaczy ten wyraz twarzy.


MAREK

(Marek wzrusza ramionami)

Jak jesteś taki wszechwiedzący, to czemu sam nie uciekniesz?

WITEK

Przejdźmy się.


Marek i Witek zaczynają spacerować, po drodze mijają grupki więźniów. Część z nich gra w piłkę, część zbita w grupkę pali papierosy. Niektórzy ze skazanych zamyśleni siedzą pojedynczo, lub przestraszeni nerwowo rozglądają się wokoło. Więźniowie starają się zejść Witkowi z drogi, tak aby mógł swobodnie rozmawiać. Często ustępują mu miejsca, mimo że Witek nie ma zamiaru nigdzie siadać. Widać że lubi spacery. Kamera prowadzi naszych bohaterów, czasami oddalają się od kamery, czasem do niej zbliżają, jednak zawsze słyszymy ich każde słowo.


WITEK

Doskonale wiesz, że wiem jak to zrobić. To tylko kwestia twojej decyzji, bo odwrotu nie będzie.


MAREK

Wiesz dobrze że to nie moje miejsce

(gestem pokazuje więzienie)

Ale ta twoja wizja to kompletna fantasmagoria.


WITEK

Słuchaj, wałkujemy ten temat setki razy. Jesteś wykształconym człowiekiem … ładnie rysujesz… nie masz dużego wyroku. Spróbuj ten czas wykorzystać. Wyjdziesz świat to jeszcze będzie twój.


MAREK

Muszę! Ja tu zwariuję, człowieku! Nie wyobrażałem sobie czegoś takiego! Mam klaustrofobię w najwyższym stadium.


Witek klepie się po kieszeniach jakby czegoś szukał. W tym momencie do Witka podbiega jakiś więzień i częstuje Witka papierosem.


WITEK

Patologiczne syndromy ambitendencji.


Marek patrzy pytająco. Więzień przypala Witkowi papierosa. Witek kiwnięciem głowy dziękuje więźniowi, który błyskawicznie się oddala. Marek przygląda się temu z zainteresowaniem.


MAREK

Co jest grane tym razem? Skąd on wiedział że szukasz fajek?


WITEK

(uśmiecha się)

Jednoczesne występowanie sprzecznych dążeń. Wstęp do schizofrenii.

Wiesz, że kiedyś tu był szpital psychiatryczny?


Witek kończy papierosa, gasi go palcami, po czym rozwija bibułkę która pozostała i czyta zapisany na niej tekst. Na twarzy Witka widać zamyślenie, Marek zerka na niego. W tym momencie rozlega się gwizdek. Witek upuszcza bibułkę i butem wciera ją w ziemię. Więźniowie zaczynają ustawiać się w szeregach. Marek i Witek, również zajmują swoje miejsca. Gdy stają w szeregu Witek odnajduje wzrokiem więźnia od papierosa i daje mu znak głową.

Sc. 5. WN. KORYTARZ WIĘZIENNY. DZIEŃ

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 28.42