E-book
1.47
drukowana A5
12.9
Rozbity czas

Bezpłatny fragment - Rozbity czas

Wiersze

Objętość:
47 str.
ISBN:
978-83-8126-524-9
E-book
za 1.47
drukowana A5
za 12.9

Zwiastun wiosny

Pierwszy kwiatek w ogródku

choć gdzieniegdzie śnieg leży

małą główkę wychyla nieśmiały

i do słońca się zwraca

liliowymi płatkami

jakby go o ciepło błagały.


Mój ty kwiatku czarowny

zwiastun wiosny przynosisz

po zbyt srogiej i przewlekłej zimie

traw wschodzących są kępki

śpiewy polnych skowronków

a w plenerze malarskie sztalugi.


Coraz wyżej do słońca

kwiat łodygę unosi

delikatnie zielenią ubraną

wielkim pędzlem na płótnie

wiosna barwy nanosi

zakochanych miłością obdarza.

Sen odszedł w zapomnienie

Wieczór otworzył szarą bramę,

tuż za nią ciemność się roztacza,

noc płynie falami jeziora,

w oddali słychać szopa pracza.


Niebo gwiazdami obsypane,

włosy rozwiewa wiatr szalony,

dorodne liście winorośli,

pną się zielenią po pergoli.


Przysiadłeś obok na huśtawce,

stojącej między trejażami,

pomagasz liczyć gwiazdy złote,

koisz pragnienie pieszczotami.


Z kielichów rubinowy trunek,

z rozkoszą wolno popijamy,

plątamy myśli w uniesieniu,

zamiast się zbliżać, oddalamy.


Świerszcze zamilkły, jaka szkoda,

wieczorem zawsze rzewnie grały,

świetlik przeleciał nad głowami,

zielenią tuje zaszumiały.


Słońce zajrzało do sypialni,

sen odszedł szybko w zapomnienie,

rytm życia dniem następnym pędzi,

brakuje czasu na wspomnienie.

Byłeś

Byłeś fundamentem  życia,

muzyką świerszcza w kominie,

nadzieją koloru wiosny,

miłością co nie przeminie,


delikatny jak kropla rosy

na liściach o poranku,

obłok unoszącej  pary,

bulgot wrzątku w garnku,


łagodnym powiewem Zefira,

co nowe życie przynosi,

wilgocią jesiennego dżdżu,

wirem wokół własnej osi,


żarem syczącego gniewu,

zimny jak najsroższa zima,

byłeś dla mnie wszystkim,

odszedłeś, już cię nie ma.

W bólu

Trudno trwać

w pustce zawieszonej

między rzeczywistością

a niepogodą ducha.


Cisza rozsadza

przestrzeń między mózgową

porywając wariacjami

na wysokich tonach.


Ciemność skrywana

pod maską ulgi

nie dopuszcza brzasku

rozpalonego ciała.

W parku

Miks zapachów na klombach

zanosi woń cukierkową

na splecione czułością

ramiona zakochanych par.


Trele ptaków kołyszą

wibrującą muzykę

pomiędzy brunatnymi

konarami jesionu.


Rozrzucone kasztany

czerwona jarzębina

przywołują wspomnienia

tak niedawnej młodości.

Myśli

Słońce już niżej i dzień jest krótszy,

drzewa złocistą barwę przybrały,

ptaki do lotu szykują młode

a ja tak siedzę i myślę sobie.


Że jesień do mnie także już przyszła,

pasemka włosów szronem sypnęła,

oczy nie patrzą jak kiedyś bystro

na życie, co to z lekką przesadą

garściami brałam rękami dwiema,

chłonęłam wiedzę jak gąbka miękka,

do świtu tańczyć mogłam na deskach.


Potem jak Hestia ogniska swego

pilnować matka mnie nauczyła

a ja swej córce, ot tak po prostu

tę zacną cechę też zaszczepiłam.

Już przyszła pora

Cicha i smutna samotność jesienią,

wciąż przywołuje rodzinne wspomnienia,

niezapomniane  przyjaźnie z młodości

z tymi, co razem snuli swe pragnienia.


Prawie już wszyscy odeszli do Pana,

jesienne liście ścielą się przy grobach,

ogniki zniczy gdzieś daleko błądzą

między gwiazdami, po nieznanych drogach.


Już przyszła pora by dołączyć do nich,

jako ostatni z tego pokolenia,

tak trudno odejść i zakończyć życie

choć wszystko gaśnie, miłość, złość, pragnienia.


Trzeba zostawić miejsce dla najmłodszych,

co na świat radość przynoszą rodzicom,

zadbać jedynie by przekazać wiedzę

o przodkach, którzy zbudowali przeszłość.

Syndrom pustego gniazda

Plaże nadmorskie pustoszeją,

zamków z piasku nikt nie buduje,

lato odchodzi wolnym krokiem,

w sercach kotłują się wspomnienia

młodości i gwaru dzieciaków.


Żurawie odlatują z krzykiem,

kołują kluczem nad polami,

bociany dawno odfrunęły,

pozostawiły puste gniazda

i obawę przed samotnością.


Wewnętrzna pustka, lęk i smutek,

odcięcie pępowiny trudne,

jesienna słota  zagościła

w miłości dawno wypalonej,

depresja wierną przyjaciółką.

Listopadowa zaduma

Płyta nagrobna z wyrytym nazwiskiem,

przestano dbć o tajemnice danych

osobowych mieszkańców wiecznych kwater,

chryzantemy na wietrze kołysze wiatr.


W nierównej walce nie pomógł Asklepios,

droga prowadząca na drugą stronę

usłana wilgotnym cieniem rozpaczy,

zasypana kolorami jesieni.


Wśród cmentarnej niemocy babie lato,

spleciona cienką nicią pajęczyny

głucha cisza rozdziera retrospekcje,

w procesji wierni zawodzą pacierzem.


Myśli błądząc w zadumie samotności

przypominają o ulotnym życiu,

płomienie  świec unoszą do nieba żal,

łącząc się z tymi, co odeszli na zawsze.

Jesień

Niebo jesienią poszarzało,

czasami płaczem się zanosi,

wicher łka, o dachówki stuka,

szarpie pergolą winorośli.


Smutkiem obdziela wszystkich wokół,

wieczory coraz dłuższe nużą,

światło nie grzeje tak jak słońce,

w kominkach szczapy tlą się smolne.


Liście z drzew sypią kolorami,

w serca wkradają się zgryzoty,

dywany wrzosów tchną fioletem,

świerszcze nutami przygrywają.


Motyle nie chcą zdobić kwiatów,

pająki ciężko tkają sieci,

brakuje śpiewu ptaków z rana

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 1.47
drukowana A5
za 12.9