E-book
10.29
drukowana A5
23.55
PSYCHODELIK

Bezpłatny fragment - PSYCHODELIK

BOERC EHWAZ


5
Objętość:
112 str.
ISBN:
978-83-8104-818-7
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 23.55

Od Autora

Mało nam znany świat alternatywny przeniesiony na czyste kartki papieru. Treścią i obrazem podejmuję próby przybliżenia psychiki ludzi, którzy objęci są zdolnościami wysoce energetycznymi, takimi jak bycie” medium” pomiędzy światem alternatywnym lub łącznikami świata równoległego. Pojawiające się w latach 80” dzieci ze zdolnościami parapsychicznymi, potocznie zwanymi dziećmi Indygo zostały określone mianem słabszych, ukrywając fakt iż” ktoś” celowo stłumił ich prawdziwe umiejętności. Dzisiejsze czasy rodzą nowe pokolenia nazywając je dziećmi kryształu, jednak bagatelizując ich problemy tracimy szansę na poznanie wartości, której poszukujemy. Nie popełnijmy tego samego błędu. Skorzystajmy z szansy przekazywania przez nie największej wiedzy świata.

SNOWFLAKE


1

To było dawno. Miałem wtedy parę naście lat.

Chodziłem do szkoły, droga do niej prowadziła przez górzystą ścieżkę, wracając przystawałem na szczycie, aby zobaczyć widok na bloki sąsiadujące obok. Najdokładniej przyglądałem się balkonowi mojego mieszkania, wydawał się wtedy osiągalny.

Pewnej nocy położyłem się spać. Usnąłem szybko i z powrotem stałem się zmęczony jak zaraz przed zaśnięciem. Śniłem, że wracam ze szkoły, patrzę na balkon mojego mieszkania i widzę samobójcę. To był mój ojciec.

Kochałem go i pomimo jego zachowania czułem, że nosi prawdę z którą nie może sobie poradzić. Jego obraz był prosty, człowiek z poczochranymi włosami, chwiejący się na boki z powodu wirującego błędnika. Potrzebujący dużo snu, aby móc wyzdrowieć. Typowy alkoholik.

Wszechwiedzący, rzekł bym urodzony poeta.

Jego wywody zawsze zaczynały się od słów — musisz nauczyć się cierpliwości,

— Ojciec miał rację, byłem „w gorącej wodzie kąpany”

Nie jestem jedynakiem, mam starszego brata, wyprowadził się z domu w wieku osiemnastu lat, założył rodzinę. Często chodziłem do niego spać, było tam cicho i spokojnie.

Nocą, kiedy wszyscy spali widziałem spacerujące postacie. Było ich wiele. Przechodziły pomiędzy ścianami przedpokoju czasami spoglądając w moją stronę. Bałem się, więc zakrywałem głowę poduszką próbując zasnąć.

Z niektórymi nie było łatwo, były uparte i nie dawały za wygraną. Próbowały obrazować swoją obecność najczęściej chcąc mnie przestraszyć. Rzucały i przesuwały przedmioty, wywoływały halucynacje.

Po takiej nocy zawsze wstawałem niewyspany. Problemy niezauważalne w ciągu dnia powodowały niepokój i brak koncentracji. W szkole nie mogłem sobie poradzić, ludzie wkoło drażnili mnie swoją obecnością. Czułem, że jestem przytłoczony.

Duchy nie pomagały, sprawiały że byłem otępiały.

Mój pierwszy, zrozumiały dla mnie kontakt z duchem zaczął się w dniu śmierci mojej babki.

Umarła na raka kości. Wracała co noc, zadawała mnóstwo pytań, ja jednak nie chciałem rozmawiać.

Czasami widziałem ją w poczekalni, siedziała smutna i czekała na swój koniec. Wtedy rozumiałem, że nie może przedostać się do świata umarłych, ponieważ po swojej śmierci musiała nauczyć się wszystkiego, czego nie zdążyła za życia, a pomóc jej w tym mogłem tylko ja. Żałuję, że nie byłem na tyle gotowy aby przeprawić ją na drugą stronę.

We śnie prześladował mnie ten sam człowiek. Wychodził zza rogów ścian, idąc szybkim krokiem prosto w moim kierunku. Oczy miał zawsze szeroko otwarte i nigdy nie mrugał. Po jakimś czasie pojawiał się nie tylko we śnie. Czekał na mnie wieczorami w rogu mojego pokoju, przyglądając się uważnie. Po czasie przyzwyczaiłem się do jego obecności. Któregoś wieczoru wyciągnął obie dłonie jakby chciał coś podać.

Wziąłem „to „ciekawy i rządny wrażeń. Poczułem przenikające ciepło i nagłe uczucie zmęczenia. Zrobiło się duszno, a przed oczami pochłaniająca ciemność. Padłem jak kamień na ziemię.

Po raz pierwszy byłem świadkiem zakrzywienia rzeczywistości.

Inni mówili, że chciałem popełnić samobójstwo.

Nie było tam wzmianki o postaci, ani o tajemniczej energii przekazanej mi przez nią.

Podobno o mojej próbie samobójczej zadecydował impuls.

…… nie żałowałem.


Mam na imię Simurg. Od tamtych wydarzeń minęło 20 lat.

Nie umarłem. Codziennie muszę słuchać duchów znajdujących się koło mnie. Moje doświadczenia przekonały mnie do tego, że posiadam pewną zdolność, która oprócz załamywania rzeczywistości, zakrzywia również moje ego. Przez to mam poczucie, że moje życie to ruina, ciągle powtarzająca się kolebka nastrojów. Codziennie zatracam prawdę, aby móc z kimś porozmawiać. Ciężko jest mi żyć w świecie optymistów, pozytywnie nastawionych do głupoty.

Piszę poezję i przelewam swoje przemyślenia na kartkę papieru, pakuję w białe koperty i rozdaję przypadkowym ludziom wkładając w ich skrzynki odbiorcze.

Tak poznałem Sebiego. Człowieka, który namówił mnie do wejścia w opozycyjna grupę działającą przeciwko istniejącemu rządowi.

2

— Znów niepogoda! Szachownica rtęci powleka niebo. Jestem gotowy walczyć, aby codziennie rano zamiast dymu na niebie zobaczyć słońce. Skurwiel znowu rozsiewa zarazę, abyśmy zdechli jak zamknięci w komorze gazowej.

— Jedziemy do centrum? — spytała Melissa

— Nigdzie nie jadę

— Proszę, zrobię Ci pyszne śniadanie.

Bezustannie nalegała, nie wytrzymałem, wstałem i zdenerwowany uderzyłem ręką w stół

— Nie! Ubieraj się i wracaj do domu, matka na Ciebie czeka.-

Zapłakana zaczęła ocierać łzy płynące po jej wychudzonych policzkach — Nienawidzę jej i Ciebie! Nie chcę tam wracać. Dlaczego nie mogę zostać tutaj?

— Pomóż jej, sama nie radzi sobie z problemami.

Nie sprzeciwiała się więcej, popatrzyła na mnie, ubrała się i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.

Nie czekałem długo, wziąłem do ręki telefon leżący tuż obok mnie i wykręcił numer

— Melissa wyszła, powiedziała że idzie do domu

— Cały czas ucieka, nie wiem kiedy to się skończy. Próbuje z nią rozmawiać, ale nie reaguje na moje słowa

— Za niedługo powinna przejść przemianę, musimy być przy niej i ją wspierać. Muszę kończyć — Rozległ się głos dzwonka —

Wstałem i szybkim krokiem podszedłem do drzwi. W skrzynce na listy zobaczyłem zaadresowaną „BM „białą kopertę. Usiadłem przy stole rozrywając opakowanie, treść wskazywała na kolejny list wysłany przez człowieka z tajnego zgrupowania

„Żywimy się zabójczym pokarmem hodowanym przez zabójców. Aby Ziemia na nowo zrodziła pokarm życia, a nie śmierci, bo natłok supermarketów zabija toksycznym towarem. Wprawia otępiałych w zachwyt powodując halucynacje, ponieważ zamiast widzieć oczami patrzą pazernością. Jak małpy wciąż skaczą po półkach sklepowych obżerając się co chwila trującą papką, która robi z nich smołę a nie proch. Idioci, którzy nie chcą wiedzieć i nieszczęśliwi Ci, którzy wiedzą. Jednak czy jest nas dużo?”

Zadowolony skinąłem głową i uśmiechnąłem się delikatnie podnosząc prawy kącik ust

— Być może Czernobuh* manipuluje prawdą, ale nie wygra. Moja dusza wzywa o pomoc władców natury. Obawiam się jednak najgorszego, że całe miasto Siwy* upadło.

Bo jak do cholery wytłumaczyć Wasz brak działania? Nie wierzę, że zostawiliście nas w potrzebie. Zarzuciłem swój czarny, filcowy płaszcz i wybiegłem z domu. Wykonałem telefon do zaprzyjaźnionego „wariata” z którym wychowywałem się na jednym podwórku i regularnie umawiałem na filozoficzne dyskusje

— Witaj Psycho

— Simu druhu!

— Boska mowa wariatów pozamykanych w psycho- zakładach, zabijani wolną bronią tabletki umysłowej. Jednak Czernobuh trafnie rozsiewa propagandę, aby zagłuszyć serca mądrych.

— A reszta klaszcze tak jak Pan im zagra. Byle by nic nie robić, lenić się i żreć, ewentualnie bawić na imprezach masowo okrzykniętych udanymi.

— Przecież żyję w świecie samych inteligentów. Ich cel zrewolucjonizować świat. Ludzkie hieny. Widziałem magie Welesa*, jest niewidzialna okiem przeciętnego śmiertelnika. Idąc chodnikiem w kierunku centrum widziałem zachowania jednego przechodnia, później następnych.

— Wiem, też tam byłem Simu, wyglądali odmiennie. Włosy wyczesane półdługie, w niektórych miejscach puste, jakby choroba popromienna lub efekt naćpanego fryzjera. Siedzieli na chodniku, kiwając się i wysyłając uśmiechy raz do gleby, a raz do przechodniów.

Na chwilę ucichłem, na mojej twarzy pojawił się wyraz smutku, jednak po paru minutach przerwałem głuchą ciszę

— Ich niegroteskowy wygląd sugerował opętanie. Pochyliłem się nad jednym, chciałem pomóc a on przestraszył się i oczy wytrzeszczał. Może wydać Ci się to dziwne, ale widziałem w nich magie.

— Czary rozpylone w powietrzu zamąciły oczy wybrańców, ich mózgi jak kupa.

— A ślina kapiąca po nieuzębionej gębie rozpalała moje serce wołając — pomóż! Nie mogłem odejść tak po prostu. Wrzuciłem pieniądze do leżącego tuż przed nim pojemnika.

— Będzie miał na halucynogen — ironicznie skomentował Psycho

— I mówi to człowiek, który ostatnie pięć lat spędził w psychiatryku

Żegnając się odłożyłem słuchawkę. Zmęczony natłokiem myśli szedłem dalej obserwując przechodni i analizując ich zachowania oraz mowę gestów

— Chorzy idą chodnikami, gdybym mógł Was zakląć bylibyście nieruchomi jak posągi, sople sterczące z chodnika. Każdy sopel jednakowy z różnicą, że jeden ciemny, a drugi kolorowy.

Krążyłem wkoło, w końcu wróciłem do siebie. W domu lodówka pusta, na górnej półce przeterminowany ser i puste pudełko po margarynie. Zamiast chleba worek kamieni, nie pamiętałem skąd.

Brak kasy i furia, pieniądze jak dmuchawce ulatywały z każdym oddechem pozostawiając portfel łysym. Życie z dnia na dzień upływało pod znakiem zapytania.

— Z wieloma rzeczami nie mogłem sobie poradzić, co będzie jutro?. Wyciągnąłem kartkę papieru na której napisałem

„W świecie gdzie zabijane są ludzkie idee i zabijani są ludzie z ideą. I gdzie choroba mózgu jest powszechna, niezauważalna.”

Leżąc na kanapie, coraz bardziej czułem ciepło grubego wełnianego koca, który przykrywał mi stopy. Moja stara, zleżała kanapa wsysała mnie do środka jak „czarna dziura”*, powieki stawały się ciężkie, poddając się temu czekałem aż zasnę..

3

Przebudziłem się o 5.00 nad ranem. Kolejny dzień i kolejna porcja wiadomości. Wstałem, aby pogłośnić nadawane w radiu poranne informacje

— ”.. obywatelskie grupy protestantów sprzeciwiają się działaniom rządu Czernobuha wprowadzającego ustawę, która dotyczy obowiązku wszczepiania chip-ów. Zdaniem Rządu mają one pomóc w statystykach zamieszkałej ludności oraz być przydatne obywatelom w ciężkich przypadkach zdrowotnych. Dzięki wbudowanemu mechanizmowi będą w stanie uwalniać odpowiednie ilości impulsów stymulując poprawę zdrowia każdego obywatela…”

— Zaczęło się jawne sterowanie umysłem.-. Energicznie wstałem z kanapy i zrobiłem kilka przysiadów rozciągając wszystkie kości. Ubrałem się w pośpiechu i zaparzyłem kubek gorącej kawy. Nerwowo chodziłem po pokoju szukając pustej koperty. Kiedy ją znalazłem ubrałem się i spakowałem list do wewnętrznej kieszeni — Kolejny list, kolejna szansa.- pomyślałem

Spacerując po osiedlowych alejkach przystanąłem przed budynkiem jednego z nich. Niezauważony wsunąłem list do jednej ze skrzynek i odszedłem. Po paru minutach w drzwiach pojawiła się kobieta o jasnoniebieskich oczach i marchewkowych włosach. Ubrana w ciepłe wełniane skarpety i długi wełniany sweter wysunęła kopertę ze skrzynki i weszła do domu.

Usiadła przy stole i odpakowała zawartość. Zniecierpliwiona chwyciła za słuchawkę.

— Simurg, dlaczego nie wszedłeś? Zawsze tak dziwnie się zachowujesz

— Dostałaś list?

— Tak. Chcesz żeby zwołać zebranie?

— Wieczorem, w górach … Ewo!

— Co?

— Wejdę innym razem

— Trzymam Cię za słowo. — uśmiechnęła się — Zaraz zadzwonię do Sebiego, nie wiem ilu ludzi będzie w stanie zebrać.

— Trzeba poinformować wszystkich o zmianach, zapewne Sebi jest na bieżąco, będzie wiedział o co chodzi

— Znowu utrudnienia? Nie przedłużam-.Widzimy się wieczorem.

Kiedy zapadł zmrok, ponad trzystu ludzi z miasta zebrało się u podnóża góry, gdzie poniemieckie tunele prowadziły korytarzami do groty. Na czele stanął wysoki, potężny mężczyzna o wygolonych włosach, muskularnej posturze i niebieskozielonych oczach. To był Sebi.

Paląc papierosa skinął głową, aby przywitać wszystkich zebranych. Przeciskając się przez oczekujący tłum, rozdawał białe koperty.

— Wiecie, że Czernobuh wprowadza zmiany! Będzie wszczepiał pluskwy!

Otarł czoło, a na jego twarzy pojawił się znaczący grymas

— Będziemy pod ścisłą kontrolą umysłu. Mój plan to kontynuacja poszerzania świadomości *, mam nowe koperty, mają umieszczony implant rozkodowywania, dzięki nim będziemy niewidzialni, ponieważ dzięki implantom zostaje załamana rzeczywistość. Rząd Czernobuha nie widzi nas posługując się satelitą. Jeśli to o czym mówią w mediach zostanie zrealizowane, nic już nie zdziałamy, będziemy widoczni. Umieszczajcie informacje w kopertach i rozdawajcie, intuicja podpowie Wam jakie skrzynki wybierać

W grocie chaos, głośny szum sugerował zainteresowanie. Ludzie przekrzykiwali się, aby zadawać pytania

— Co zrobić żeby zapobiec planom Rządu?

— Za tydzień spotkamy się tutaj, wszystkiego się dowiecie. Na razie nie mogę nic więcej powiedzieć, nasze działania muszą być przemyślane

Ludzie zabrali koperty i rozeszli się do domów. Sebi rozglądał się, szukał Simurga. Nigdzie go nie było. W oddali zobaczył machającą do niego Ewę

— Poczekam na Ciebie! — Krzyknęła. Mężczyzna odwracając wzrok przytaknął skinieniem głowy.- — Ewa podbiegła do przyjaciela rzucając się na szyję. -Dawno Cię nie widziałam? — Nie wyglądasz za dobrze. — Mężczyzna wyjął z kieszeni opakowanie z tabletkami łykając jedna za drugą.

— Przeziębienie, ostatnio nie mogę się na niczym skoncentrować

— Może zaczęła działać na Ciebie fala Czernobuha?

— Nie żartuj.

— Nie byłbyś pierwszy, masz jakiś plan by to zmienić?

Sebi na chwilę zamilkł, zmarszczył czoło jakby nad czymś intensywnie myślał

— Dobrze byłoby mieć w zanadrzu jakąś silną broń do walki z rządem

— O jakiej broni myślisz?

— O demonicznych siłach ……i o Melissie.

— Nie mieszaj w to Melissy, to jeszcze dziecko.

— A Ty jak sobie z nią radzisz?

— Nie radzę. Pewnie Cię to nie dziwi?

— Co miałoby mnie dziwić? Ma w sobie niewyobrażalną moc, nie potrafię Ci pomóc, ona jest poza moim zasięgiem

— Coraz częściej wydaje mi się, że demony mają więcej serca niż my, zapewne stwierdziłbyś to samo, gdybyś przebywał z jednym tyle co ja

— Chciałbym, żeby Melissa stała po naszej stronie

— Nigdy nie miałeś z nią dobrego kontaktu, chyba nie liczysz na nagłą zmianę?

— Simurg może ją przekonać, nadają na podobnych falach, jej siły będą dla nas bezcenne. Nie było go dzisiaj, kontaktowałaś się z nim?

— Prosił, żeby mu nie przeszkadzać, podobno choruje.

— Nie nadążam za nim! To on prosił mnie o zebranie wszystkich. Mieliśmy się tutaj spotkać, może coś się stało, pójdę do niego

— Nalegał! Musi odpocząć, odsypia zaległości.

— On zawsze odsypia zaległości, nie znasz Simurga? Widocznie znowu boryka się z jakimś problemem. Jeśli nie pokarze się w przeciągu dwóch dni trzeba będzie reagować.

4

— Potrzebowałem odpoczynku. Śniłem intensywnie, wybudzałem się co chwilę patrząc na ciemne ściany mojego pokoju. W moich snach wybrałem się w podróż do Singapuru, poznałem Yang-a. Stary, przemądrzały wołacz. Nasze poglądy tak bliskie, że pomimo różnicy wieku mieliśmy wspólną puentę na każdy temat. Yang był znachorem następnego wymiaru. Dużo rozmawialiśmy, poznałem zwyczaje i praktyki stosowane przez niego w świecie jeszcze dobrze przeze mnie nie poznanym. Ostatniego wieczoru siedząc przy Gardens by the Bay, Yang zapytał

— Czy zabija mnie mój dar?

— Dar? — uśmiechnąłem się do niego.

— Nie mylisz się Yang. Posiadam dar, postrzegania czarnym okiem beznadziei. — Wtedy Yang dał mi do ręki mały worek. Gdy zobaczyłem zawartość spytałem

— Po co mi kamienie? — Nie doczekałem już odpowiedzi.

Yang-a nie było, Singapuru też, a ja siedziałem zawinięty kołdrą, w ręce trzymając tytoń.

Wstałem, skręciłem papierosa, zapaliłem rozmyślając o nim i jego kamieniach.

Miałem podobne, w lodówce. Po co tam były? Nie wiem, widocznie czekały na dziś.

Wyjąłem je, było ich 24.

— Mój świat duchów dostał niezrozumiałą alternatywę. Już następnego dnia przechodząc obok księgarni zdobyłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Kamienie stały się moją wyrocznią, a jednocześnie ciężarem umysłu.

Wiedząc więcej popadałem w coraz większe syndromy lękowe.

Życie przestawało być taśmą.

Ruch uliczny wyraźniejszy piętnował lęk nadchodzących dźwięków.

Kierowcy za szybami wielkich pojazdów w pogoni przed setkami pchlich samochodów. Przepełnione chodniki i kolory zmieniające cyklicznie kolejność sugerowały pójście w przód, lub stanie na poboczu karuzeli pojazdów.

Mnóstwo ludzi chciało mi podać kolorowe okulary. Nie mogłem się zdecydować.

Założyć, czy zostać obserwatorem real 3D *?

Setki argumentów przemawiających na „nie”. W końcu zdecydowałem.

Nie wyrzeknę się duchów, które są ze mną od zawsze.

Wziąłem do ręki kartkę i długopis, aby zapisać kolejną treść do białej koperty

„Liczne tułowia śpiących ciał oblegają moją podłogę. Nie chcę Was zdeptać, więc ostrożnie stawiam kolejne kroki.Imiona tym, którzy codziennie budzą się ze mną i tym, którzy zasypiają koło mnie. Świadomość życia w grupie irytujących duchów stała się dla mnie naturalna.”

Mój umysł był głęboko zakorzeniony w świecie alternatywnym. Pytania zaczęły zadawać również duchy. W poszukiwaniu odpowiedzi niejednokrotnie przekraczałem granicę wszechświatów ryzykując zdrowie i życie.

Przeinaczałem się. Stałem się wyobcowany i słaby. Pożywienie poszerzało paranoję spisku, a z każdym kolejnym kęsem obrazowało przeżuwanie trucizny.

Byłem pewny swego,

— Czernobuh wypuścił fale zakłóceń. Brak koncentracji, rozdrażnienie, słabość, niszczycielska broń przeciwko ludziom chcącym pomóc duchom. Doszczętne manipulowanie zasobami świadomości oraz wpuszczane w mózg chorobliwe robaki zjadające szare komórki. Zanim odrodzą się nowe, zazwyczaj jest za późno.

5

— Jednak armia duchów gotowa służyć wyobcowanym?

— Tak Melisso! Ponieważ one też pragną wolności i prawdy.

— Matka mnie przysłała. Podobno masz jakieś problemy?

Nerwowo zacząłem poprawiać zwisającą z kanapy pościel

— Ewa zawsze wyolbrzymia. Musiałem się wyspać i tyle

Melissa usiadła, wyciągnęła nogi i cierpliwie czekała na moje tłumaczenia

— Nie masz nic do roboty? — spytałem ją zdenerwowany

— Właściwie, to nie mam. Mogę zostać z Tobą jeśli chcesz? Mówiłeś coś o duchach.

Wiesz jak wygrać z bronią zanikającej świadomości i jak im pomóc?

— Jeszcze nie wiem, ale to impulsy wysyłane przez rząd szkodzą duchom najbardziej

— Wiem, byłam po tamtej stronie, są gotowe użyć czarnej materii * i przekroczyć barierę zaświatów

Wstałem i zacząłem przekładać leżące na półce przedmioty, chyba z braku zrozumienia

— To byłoby niedorzeczne, ludzie nie są gotowi na ich przyjście

— Niestety w tym przypadku nie możemy liczyć na pomoc ludzi, oni sami potrzebują pomocy.

— Racja, urządzenie wypuszcza impulsy z częstotliwością wysokich fal radiowych. To zakłóca prawidłową pracę mózgu. Wymioty, bóle głowy, przemęczenie.

— Przesilenia pogody, które kamuflują prawdziwe sedno

— Dokładnie. Dzięki kontrolowaniu społeczeństwa Czernobuh decyduje jakie zasoby planety wystarczą i dla kogo. Ponadto służy mu armia darmowych niewolników. Jeśli człowiek nie widział w życiu czegoś lepszego niż sam posiada, to wydaje mu się, że dobre jest to co ma.

Sięgnąłem po plik białych kopert leżących na stoliku

— Trzymaj, może intuicja podpowie Ci jaką treść umieścić. Każdy nowy obywatel na cenę złota.

Uśmiechnąłem się do niej wciskając plik kopert do ręki

— A co z duchami? To im powinniśmy pomagać

— Pomożemy, nie martw się. No, idź już!

— Długo tak będziesz spał?

Na to pytanie nie miałem odpowiedzi. Melissa ubrała się i wyszła zostawiając mnie samego ze swoimi myślami

Mijały kolejne godziny jak siedziałem na kanapie przykryty moim ciepłym kocem. Wziąłem do ręki ołówek leżący obok i zacząłem pisać kolejny list

„Płaczę niewidzialnym okiem prawdy. Boże pomóż, bo ja sam jestem gotów podpisać pakt z diabłem, żeby mnie uzdrowił. Lub mnie zabij, ale zaopiekuj się tymi, których kocham, bo beze mnie zamilkną.”

Białych kopert było coraz więcej, krążyły budząc coraz więcej ludzi do wspólnego działania.

Tajemnicze i zarazem niezrozumiałe teksty przyczyniały się do jednoczenia ludności. Byli ciekawi wiedzy i przyszłych wydarzeń.

W skrzynkach „niewidzialnych obywateli „pojawiały się informacje o nowych spotkaniach.

Zainteresowanych tematem przybywało, spotykaliśmy się regularnie dwa razy w tygodniu.

— Działamy?. Pytanie, które coraz częściej nurtowało wszystkich.- Aura nam sprzyja. Przyszła pora walki! — krzyczał Sebi

— Niektórzy z nas nie będą walczyć. — Ludzie wybiórczo sprzeciwiali się — Mamy rodziny, nie poświęcimy się dla żadnej idei

— To nie będzie walka fizyczna, będzie zależała od odwagi i przełamania stereotypów. Jesteśmy tutaj bo chcemy zmian. Czy mam rację?! Pracujemy w systemie niewolniczym, świat może zaoferować nam więcej niż proponuje Czernobuh i jego parobki. Praca to nie służba, pożywienie nie może służyć jako trutka na szczury, a nasze pokolenia nie muszą być skazane na podporządkowane zasady zabijające człowieczeństwo. — Ma rację! Trzeba zacząć działać, nikt za nas tego nie zrobi

— Użyjemy czarnej materii. Po naszej stronie jest istota z przeciwległej rzeczywistości, wspiera nasze działania

— To demon!? — pytanie z daleka wywołało szum wśród ludzi

— Tak, to demon!

— Znamy dobrze historię, nie będziemy służyć diabłu

— Demony nie służą diabłu! Musicie spojrzeć inaczej niż dotychczas. Zmiana musi się zacząć w Was. Nie ma zła, ani dobra.

To symbole, służące nam jako pomoc w zrozumieniu pożytecznych i szkodliwych czynów.

Demony zaczynają się buntować, świat duchów również. Przez zakłócanie przepływu energii dusze nie mogą przedostać się do świata następnej rzeczywistości. Chcą walczyć razem z nami używając swoich mocy. Powinniśmy im na to pozwolić.

— Chcemy poznać demona, który ma nam pomóc!

Sebi nie zastanawiając się spojrzał w kierunku Melissy. Dziewczyna wyszła przed tłum i stała ze spuszczoną głową, unikając spojrzeń gapiów.

— Moc demonów nie jest na pokaz! Nie możecie teraz zobaczyć jej energii, nie jesteście gotowi.

— Jednak Ty możesz!

— Ja też nie mogę. Jednak zaczynam ją czuć! Melissa również nie jest gotowa do walki. Musi dojrzeć, a my razem z nią

— Skąd wiadomo, że to demon?

— Jest osoba, która może to wytłumaczyć, jednak nie dzisiaj

— Masz na myśli Simurga? — spytała Ewa

— Simurg ma podobne zdolności, nie jest demonem, jednak potrafi poruszać się po świecie równoległym *. Wiem jedno bez ich pomocy, nie wygramy z rządem.

6

Ból głowy rozsadzał mi czaszkę, czułem każdą obolałą część swojego ciała.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 23.55