E-book
14.7
drukowana A5
22.03
Osiedle

Bezpłatny fragment - Osiedle

Sąsiedzki scenariusz


Objętość:
16 str.
ISBN:
978-83-8126-771-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.03

Wstęp

Zachodnia część Polski. Nie za duże miasto z większymi supermarketami, na którego obrzeżach wyrosło blokowisko, tak szybko jak dziecko naszych sąsiadów, czyli za szybko. Piąty miesiąc roku. Osiedle słoneczne, kilka wieżowców, większość czteropiętrowych. Nie za duże mieszkania, maksymalnie czterdzieści siedem metrów kwadratowych. Jeden zdewastowany plac zabaw, kolorystyką przypominający martwą naturę. Jeden osiedlowy sklepik spożywczo-monopolowy. Wszystko pływające w morzu parkingów, na których stoją różnokolorowe auta. Jedno małe i czerwone, nic nie znacząca rybka w akwarium, stoi zaraz obok błyszczącego, srebrnego rekina, który co niedzielę o godzinie jedenastej trzydzieści jeździ odpicować się do salonu piękności o nazwie „bezdotykowa myjka”.

Blok czteropiętrowy, klatka numer jedenaście z zepsutym światłem nad wyjściowymi drzwiami. Wgniecony domofon znieczuloną głową. Brudne drzwi i klatka schodowa, która tylko numerem bloku różni się od innych. Podpiwniczone mieszkania po sztuk trzy na każdym piętrze.

Marian I

Dziewiąty dzień maja i już wszystkie papierki dostały nóg, zwiały z mojego obdartego, skórzanego portfela. Oprócz trzydziestu dwóch metrów to jedyna spuścizna mojego ojca. Nigdy nie dbał o mnie jak należało, zawsze większą część trunków wypijał sam. Czochram się po zakolach i wiem, że do godziny osiemnastej wytrzeźwieję. Nie mogę na to pozwolić, bo wiem, że trzeba dbać o zdrowie. Cztery piwa na prawidłowe funkcjonowanie nerek. Sześć piw, to trzy litry zalecanej dawki płynów. No i trzy na koniec, aby odpocząć po ciężkim dniu. Trudno, sytuacja wymaga poświęcenia.

Moja ukochana tygrysica z drugiego piętra już dostała telefon z zaproszeniem na kolację o godzinie siedemnastej. Przyjdzie w towarzystwie renty po matce. Kocham je obie. Otwieram lodówkę. Pięć świeżych parówek od Zośki ze sklepu, kupione dwa tygodnie temu jako danie główne. Lekko nadgnity, żółty ser, oporządzi się kuchennym nożem. Choć ta zieleń wyglądałaby z pewnością majestatycznie. Wypalone zapałki starannie wbiję w kostki edmaskiego i mam przystawkę. Po deser Balbina skoczy do sklepu i może nawet dostanie jedno piwo w ramach rekompensaty za utracone w drodze zasoby wodne jej ciałka. Słyszę już jak biegnie w swych niemodnych szpileczkach po betonowych schodach, zaraz zacznie się uczta.

Balbina I

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.03