Kilka słów wstępu
Trzymasz w ręku pierwszy tomik, który zawiera 50 wierszy. Mam nadzieję, że ich wybór przypadnie Ci do gustu, podobnie jak zamieszczone ilustracje.
W każde słowo włożyłem całe serce, by w swej szczerości przekazać wszystkie ważne dla mnie treści. Życzę przyjemnej lektury oraz dużo uśmiechu.
PS Najlepiej czytać przed szóstą rano, jeżeli lekarz nie przepisze inaczej.
Maciej Adamski
Wiersz miłosny
Gdy poeta się przebudzi,
Twoje serce chce nakarmić
Gorzkie chwile wierszem studzić,
myślą złotą żar rozpalić
Jedno słowo może wiele,
bezimienni wciąż się śmieją
Poczuj słońce, kiedy wieje,
odbuduje swą nadzieją
Wzrok do góry dzisiaj zwracaj,
chmurą przekaż gest radosny
Nigdy więcej tam nie wracaj,
dokończ ze mną wiersz miłosny
Obok mnie
Spłonę w piekle, by Cię chronić,
niebo złote Ci przybliżę
Twoje dary będę nosić,
z samym diabłem akt podpiszę
Tyś jedyna wzrok mi skradła,
serca bicie w panowaniu
Ześlij na mnie gwiazdy światła,
wołam Ciebie na rozstaju
Twoja nagość mnie wchłonęła,
najpiękniejsza z Bożej racji
Jesteś kluczem do spełnienia,
tej miłości bądźmy warci
Tolerancja
Nie zapyta Cię o kolor,
Nie zapyta też o adres
Uszanuje cudze kredo,
zrozumienie w niej nie zaśnie
Nie poczuwa się sędziną,
fundamentem jest kultury
Dobre myśli w niej nie zgasną,
jednym słowem pali mury
Niechaj będzie z nami zawsze,
niezależnie od wydarzeń
Zapamiętaj siostro, bracie,
być człowiekiem w pełnej krasie
Uczta zmysłów
Jakże bliski jest nasz taniec,
gdy na nowo Cię odkrywam
Wciąż smakuję Twego ciała,
nad spełnieniem się pochylam
Oddech głębszy nas kieruje,
w Tobie szczyty uniesienia
Ust namiętnych nie oszczędzaj,
jesteś źródłem uwielbienia
Tak tworzymy jedną całość,
by nasycić głód miłosny
Wszak w wieczności czuję małość,
pragnąc wspólnych doznań nocnych
Pani Jesień
Kruchym liściem świat maluje,
wolnym krokiem zwiedza las
W swoim stylu przemebluje,
kiedy lato pójdzie spać
Chmurom większą rolę daje,
dniom gorącym mówi nie
Rozpoczyna wolny taniec,
bo już zima szybko mknie
Nocą tańczy coraz dłużej,
wiatrem pieści resztki gniazd
Liśćmi ścieli parki duże,
Pani Jesień nadszedł czas
Kawaler
Nie myślałeś o rodzinie,
co noc chciałeś mieć dziewczynę
Unikałeś strzał amora,
jednak przyszła w końcu pora
Jest królową Twego nieba,
istny anioł nie kobieta
Jest zbawieniem Twego świata,
dachem ciepła kiedy pada
I choć nikt nie dawał wiary,
oczekujesz na bociany
Drugi pokój już szykujesz,
małe pisklę nadlatuje
Przypomnij mi
Zapomniałem czym jest miłość,
choć szukałem jej zachłannie
W moim oknie świeci litość,
zaślepiona płaczem marnie
Przypominaj mi najdroższa,
tyś jedyną gwiazdą w niebie
Ma paleta wciąż uboższa,
gdy w zasięgu braknie Ciebie
Nową przystań więc zbudujmy,
gdzie wiecznością żyją chwile
Dobrych wspomnień nie żałujmy,
będą piękne jak motyle
Zdradzony
Ponad szczyty chcę się wznieść,
by zachować stan spokojny
Ile człowiek może znieść,
jednym słowem zgasić wojny
Nie dotykam dobrej struny,
zaczynają grabieć ręce
Nad mą głową zimne nuty,
kruche brzmienie w mojej wnęce
Podsumujmy kilka znaczeń,
zanim zbawca się ukaże
Szczera prawda pełna wrażeń,
będę czekał ile każesz
Pokerowy stół
Kłamstwem karmią się wzajemnie,
chęć wygranej jest przed Biblią
Mają w dłoniach tylko karty,
choć przy stole są religią
W głowach same brudne myśli,
prawda różne imię nosi
Pieniądz inna kolej rzeczy,
na coś więcej się zanosi
Słyszę szelest, głos wygranej,
błyszczą oczy wśród karcianych
Nie oglądaj się za siebie,
jesteś w gronie tych skazanych
Ciężki dzień
Szef od rana Cię pogania,
Twoim kosztem błąd naprawia
Już po schodach wchodzisz z trudem,
zaraz padniesz ciężkim trupem
Nie pomoże nawet kawa,
choćby z cukru była cała
Coraz częściej szukasz mocy,
kto Ci wręczy dar pomocy
Nie ma rady moi mili,
aniołowie się skończyli
Trzeba przerwać wyścig szczurów,
czas opuścić śliskich wujów