Puste zwierciadło
Spoglądając nicością w bezkresnej samotności
Odbiciem objawiam obrazy świata marności
Własnej nie posiadając przy tym światłości
Nie czekając aż na niebo wzleci słońce wzniosłości
Poszukać w górze pragnę nieco bledszej jasności
Której blask nie odkryje moich odbić złudności
Wpatrując się w odległy firmament ciemności
Dostrzegam na powierzchni lustra mej szarości
Księżyca odblask i gwiazd rozbłyski wieczności
Serca bicie
Słyszę serca rytmiczne bicie
Pewnie odmierzające mijające życie
Będące samotną i próżną wędrówką
Ścieżką niepewną, pozorną i zgubną
Zagłuszyć je albo zatrzymać
Nie leży to w mojej mocy
Mi pozostaje milczeć bądź krzyczeć
W dnia jasność, w mrok nocy
Cokolwiek napiszę…
Cokolwiek napiszę
Nie odczuję odmiany
Bezsensu przemiany
W sensu uchylone bramy
Nic nie da ukojenia
Ni serca wzruszenia
Jednej chwili zapomnienia
Ani poczucia spełnienia
Cokolwiek napiszę
Niczego nie zmienię
Słowo za słowo wymienię
W słowie litery zamienię
Co mi z tego zostanie?
Żadne to dokonanie
Myśli czarne otchłanie
W próżnie bezgłośne wołanie
Może…
Może gdyby to nie była
Przez świat przygotowana
Na scenie życia
Dla każdego określona rola
Może gdybym tak jak oni
Na swym obliczu nie zobaczył maski
Zakładanej w grze ciągłych reakcji
Nie twórczej improwizacji
Gdy…
Niech mówią, że tak żyć jest marnie
Że życie bez marzeń nie jest nic warte
Niech mówią, że żyję jak zwierze
Że to pierwotnych popędów karmienie
Ja im odpowiem, że to nieważne
Co oni mówią do mnie rozważnie
Ja im odpowiem, że to jest ważne
Co moje ciało uzna za takie
Wszak wszystko inne traci znaczenie
Gdy czekam na potrzeb ciała spełnienie
W środku nocy
Wyrazić nie zdołam, co w środku nocy czuję
Opisać nie można uczucia słowem, więc nie próbuję
Miałbym napisać, że czegoś w tym życiu mi brakuje
Że we wspomnieniach każdy oddech bardziej mi smakuje?
Miałbym napisać, że w samotności swe życie marnuję
Że już tylko w snach prawdziwych przyjaciół widuję?
Przecież cokolwiek świadomość wypowie, otwiera podwoje
Za którymi innych kłamstwem, a mnie prawdą oszukuje
Ja
Nie będąc swoim panem
Będąc ciała swojego niewolnikiem
Nie będąc afektu inicjatorem
Będąc afektów swoich aktorem
Nie da się sobą być
Da się tylko siebie grać
Nie da się siebie poznać
Da się tylko poznanie zmyślić
Wizja
Bledniesz dziewczynko i zaciskasz popękane wargi
Nieobecne, przekrwione oczy zakrywasz sennymi powiekami
Wbijasz w skórę pomalowane, zaostrzone pazurki
Samobójczą wizją uspokajasz nogi z roztrzęsionymi kolanami
Ostrze pulsującą linię żyły niebieskiej przecina
Szkarłatną stróżkę krwi po sobie zostawiając
Lina wzory wzdłuż szyi perłowej odciska
Sinym całunem wisielca do snu okrywając
Rozmyślam o omamach osobliwie marzącej dziewczynki
Może i mnie uspokoją samobójcze obrazki