E-book
11.76
drukowana A5
75.17
drukowana A5
Kolorowa
112.75
NIEKTÓRE SZLACHECKIE MAŁO ZNANE RODY

Bezpłatny fragment - NIEKTÓRE SZLACHECKIE MAŁO ZNANE RODY

HISTORIE RODZINNE

Objętość:
526 str.
ISBN:
978-83-8126-286-6
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 75.17
drukowana A5
Kolorowa
za 112.75

Wstęp

Po wydaniu książki „„Ród BEJNAR -BEJNAROWICZ „” Postanowiłem napisać drugą książkę p.t. „„Rody kresowe drobnoszlacheckie mało znane „” część II tom I. Materiały zbierałem dość długo, kilka lat. Nie będzie to książka tylko o rodach wołyńskich ale przede wszystkim. Między innymi jeszcze o rodzie Bejnar, Kierdej-Kierdejko -Kierdejowicz, Ród Ławrynowiczów -Ławryn, Beyzymów, Giedroiciów i kilku innych. Ponadto, wobec ogromu spustoszenia, jakich dokonała ostatnia wojna w naszych archiwach -należało dotrzeć do innych zagranicznych archiwów np. litewskie, ukraińskie, białoruskie, łotewskie. Po roku 1945 potomkowie dawnych rodów drobnoszlacheckich byli wypędzeni z ojczystych siedzib, prześladowani, więzieni, mordowani, wysyłani do łagrów. Po wydaniu „„Rodu Bejnarów „” nadchodzić zaczęły gratulacje, zaczęły też przychodzić kroniki rodzin, dużo rodzin prosiło mnie o jakieś informacje rodzinne. Ale też zauważyłem pewną zazdrośc w śród rodziny, sąsiadów, znajomych cytat „” on napisał książki naprawdę … „” kto komu broni pisać ile to pracy, nie spanych nocy itd. Zazdrość to coś strasznego, co tu zazdrośćić może chodzi o pieniądze pewnie też zarobił … Na czym? Teraz nikt nie kupuje książek Chyba że sam autor. STRASZNE RZECZY. Kilka osób poprosiło mnie abym wspomniał o ich rodach w swojej książce. Więc to zrobiłem. I jeszcze jedna sprawa nawiązałem kontakt mailowy ze światowej sławy genealogiem Stanisławem Duminem obiecał mi że przejrzy dokumenty odnośnie rodowodu Bejnarów i Ciukszów a wiem że ma możliwośći ale o tym w następnym III tomie wydawniczym. Narodziny Kresów.

Po wydaniu książki „„Ród BEJNAR -BEJNAROWICZ „” Postanowiłem napisać drugą książkę p.t. „„Rody kresowe drobnoszlacheckie mało znane „” część II tom I. Materiały zbierałem dość długo, kilka lat. Nie będzie to książka tylko o rodach wołyńskich ale przede wszystkim. Między innymi jeszcze o rodzie Bejnar, Kierdej-Kierdejko -Kierdejowicz, Ród Ławrynowiczów -Ławryn, Beyzymów, Giedroiciów i kilku innych. Ponadto, wobec ogromu spustoszenia, jakich dokonała ostatnia wojna w naszych archiwach -należało dotrzeć do innych zagranicznych archiwów np. litewskie, ukraińskie, białoruskie, łotewskie. Po roku 1945 potomkowie dawnych rodów drobnoszlacheckich byli wypędzeni z ojczystych siedzib, prześladowani, więzieni, mordowani, wysyłani do łagrów. Po wydaniu „„Rodu Bejnarów „” nadchodzić zaczęły gratulacje, zaczęły też przychodzić kroniki rodzin, dużo rodzin prosiło mnie o jakieś informacje rodzinne. Ale też zauważyłem pewną zazdrośc w śród rodziny, sąsiadów, znajomych cytat „” on napisał książki naprawdę … „” kto komu broni pisać ile to pracy, nie spanych nocy itd. Zazdrość to coś strasznego, co tu zazdrośćić może chodzi o pieniądze pewnie też zarobił … Na czym? Teraz nikt nie kupuje książek Chyba że sam autor. STRASZNE RZECZY. Kilka osób poprosiło mnie abym wspomniał o ich rodach w swojej książce. Więc to zrobiłem. I jeszcze jedna sprawa nawiązałem kontakt mailowy ze światowej sławy genealogiem Stanisławem Duminem obiecał mi że przejrzy dokumenty odnośnie rodowodu Bejnarów i Ciukszów a wiem że ma możliwośći ale o tym w następnym III tomie wydawniczym. Narodziny Kresów.

mapa pow. Brasławskiego
mapa Inflant Polskich

Kresy to pojęcie stosunkowo nowe. Najpierw dotyczyło Kresów „prawdziwych” — ukrainnych — Dzikich Pól, gdzie rzeczywiście łańcuch stanic w rodzaju Chreptiowa wyznaczał niegdyś państwowe władztwo Rzeczypospolitej na rozległych pustkach osadniczych, zaczynających się na południe i wschód od linii: Kamieniec Podolski — Bracław — Humań — Czehryń — Putywl. Jak pisano, podając nieco legendarną etymologię samego słowa: „Kresami zwano stanowiska wojskowe […] rozstawione na pobereżach Podola i Ukrainy, jako straże graniczne od napadu Tatarów i Hajdamaków […]. Ponieważ służbę taką odbywano kolejno, na zmianę, czyli jak komu wypadła kreska, kresa, więc i stąd nazwa poszła […]. Ponieważ linja [sic!]) czatowni pogranicznych, ciągnąca się przez stepy od Dniestru, była łańcuchem takich stójek wojskowych, więc w mowie potocznej przyplątano czasem do nazwy kresów znaczenie granicy Rzplitej od Zaporoża, Tatarów i Wołoszczyzny.

W istocie jednak w owym czasie pojęcia Kresów, w dzisiejszym rozumieniu, tego słowa nie było. Jego substytut stanowiła Ukraina (rozumiana wówczas jako określenie geograficzne, a nie etniczne, czyli województwa kijowskie, bracławskie i czernihowskie; naturalnie występowała istotna różnica między metropolitalnym Kijowem — historyczną stolicą Rusi — a rzeczywiście kresowym Kudakiem czy Zaporożem. Kresami było także Podole z jego legendarną warownią w Kamieńcu Podolskim — „barbakanem bramy do Rzeczypospolitej”. Można by więc zaryzykować twierdzenie, że kresowość dotyczyła tych ziem, które raczej częściej niż rzadziej doświadczały najazdów tatarskich (a nie moskiewskich), i których chłopi, z racji wymuszonego tą okolicznością obeznania z bronią i wojaczką, należeli do kategorii „nieposłusznych”, Kresy pierwotnie były zatem raczej południowo-wschodnie niż wschodnie i stanowiły pas ziemi między Dniestrem a Dnieprem– pogranicze z dominiami osmańskimi, a nie z Moskwą. W odróżnieniu od Rusi Litewskiej (dzisiejszej Białorusi), Ruś Koronna (Ukraina) do 1654 roku nie miała stałego doświadczenia najazdów moskiewskich, nie została nimi „zaszczepiona”, nie nabyła odporności na „uwiedzenie wspólną grecką wiarą”, na które Rusini litewscy byli wówczas odporni. Konflikt o Kresy ukrainne był bowiem pierwotnie konfliktem ze światem islamu — z imperium osmańskim i z Tatarami. Dopiero w 1654 roku odwieczna walka Litwy z Moskwą rozszerzyła się na południowe krańce Rzeczypospolitej, co zdominowało ich historię i sprawiło, że w kolejnych stuleciach nazwa Kresów została rozciągnięta także na pogranicze litewsko-moskiewskie.

Samo pojęcie Kresów pojawiło się w kulturze polskiej stosunkowo późno. Wprowadził je dopiero w 1854 roku Wincenty Pol, który użył tego terminu w jego staropolskim — ukrainnym — znaczeniu w rapsodii rycerskiej Mohort. Wcześniej — w okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów — nie miało ono racji bytu, zaprzeczałoby bowiem istocie unii dwóch narodów obywatelskich — „Litwinów” i „Koroniarzy”, z których żaden nie był kresową ludnością państwa należącego do drugiego z nich.

WOJ. WILEŃSKIE

Wilno — stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego, jednego z państw składowych Rzeczypospolitej — czy Kijów — stolica prawosławia ruskiego (nie mylić z rosyjskim, tzn. moskiewskim) — nie były kresami. Stołeczność i kresowość wykluczają się wzajemnie — wszak Edynburg nie jest miastem kresowym Anglii, lecz stolicą Królestwa Szkocji. Grodno — miasto sejmów Rzeczypospolitej, położone w samym jej centrum — także nie było kresami. Do pogranicza zaliczały się Połock, Witebsk i Smoleńsk, ale były to jednocześnie stare centra krystalizowania się państwowości tej części Rusi, która uniknęła mongolskiego jarzma, weszła natomiast w alians z Litwą i stworzyła Wielkie Księstwo Litewskie — państwo w swej kulturze, dominującym języku i religii wschodniosłowiańskie, a nie bałtyckie — wynik unii Wilna z Połockiem, Gniezno w ramach Rzeczypospolitej, w porównaniu do centralnie położonego Grodna, mogłoby uchodzić za kresy zachodnie, ale czyż stara stolica może być kresami? Podobnie było z Połockiem, póki elity litewsko-ruskie nie uległy polonizacji, ta zaś postępowała gwałtownie dopiero od czasu ich zdziesiątkowania w wyniku najazdu moskiewskiego w latach 1654–1667.Połock mógł być kresami dla Polaków-Koroniarzy, ale nie dla Litwinów-Rusinów, dla których był odpowiednikiem Gniezna.

W ten oto sposób pojęcie kresowości splotło się w naszych rozważaniach ze świadomością narodową i państwową. Ta zaś nie jest przez obecne pokolenie Polaków rozumiana w odniesieniu do dawnych realiów Rzeczypospolitej. Jej naród polityczny — szlachta-obywatele — był wszak wieloetniczny. W polskości, podobnie jak w brytyjskości, mieściły się świadomości narodowe mniejszych wspólnot. Bycie Litwinem (Szkotem), bez względu na to, czy mówiącym po polsku (angielsku), czy po białorusku, czy wreszcie po litewsku (w gaelic), nie przeszkadzało w byciu Polakiem (Brytyjczykiem). Dlatego jedno z najsłynniejszych zdań w języku polskim brzmi: „Litwo, ojczyzno moja” i rozpoczyna opis tęsknoty za białoruską w swej etniczności Nowogródczyzną. Bycie Koroniarzem nie rozstrzygało jeszcze o tym, czy było się Lachem, jak Zamoyski, czy Rusinem, jak Wiśniowiecki, z dodatkową kategorią gente Rutheni, natione Poloni (rodu ruskiego, narodu polskiego).Póki istniał tak pojmowany naród polityczny, póty pojęcie kresowości nie mogło dotyczyć Kresów w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Kresowość, jaką znamy, zaczęła się kształtować dopiero po 1863 roku, a wyłoniła się wyraźnie po roku 1918. Wcześniej, choć od 1795 roku linia Bugu oddzielała kordonem tereny zagarnięte przez Rosję od tych, które znalazły się pod panowaniem Prus i Austrii, a od 1815 roku stanowiła granicę Królestwa Kongresowego, to, co leżało na wschód od owej linii, nazywano Ziemiami Zabranymi, a nie Kresami.

Lwów po 1867 roku — gdy pobita przez Prusy Austria przekształciła się w Austro-Węgry, które w kolejnych latach nadały szeroki zakres autonomii zagarniętej przez siebie części Rzeczypospolitej — stał się stolicą owej autonomicznej prowincji Galicji i Lodomerii: siedzibą jej władz administracyjnych i sejmu krajowego, trzech metropolii kościelnych (rzymskokatolickiej, greckokatolickiej i ormiańskokatolickiej), opery, uniwersytetu i politechniki oraz ważnym centrum handlowym ze słynnymi targami lwowskimi. W warunkach rusyfikatorskiej polityki Hurki i Apuchtina w zaborze rosyjskim oraz germanizacyjnych wysiłków Hakaty w pruskim gród nad Pełtwią stał się najpotężniejszym ośrodkiem swobodnego rozwoju kultury polskiej, z którym Kraków wprawdzie konkurował, ale czy wygrywał, co do tego można by mieć wątpliwości. W tych okolicznościach trudno, aby ktoś myślał o Lwowie jako o mieście kresowym, chyba że był Austriakiem i mieszkał w Wiedniu.

Wyodrębnienie w 1912 roku z Kraju Przywiślańskiego Chełmszczyzny i włączenie jej do generał-gubernatorstwa kijowskiego, wraz z pamięcią o krwawych prześladowaniach unitów na tym obszarze, poszerzyło na krótko pojęcie Kresów o tę krainę[20]. Potwierdzenie decyzji Petersburga przez Berlin i Wiedeń w podpisanym z Ukraińską Republiką Ludową 9 lutego 1918 roku traktacie brzeskim, na mocy którego mocarstwa centralne przekazywały tę ziemię Ukrainie, wydawało się potwierdzać tę tendencję. Klęska państw centralnych jesienią owego roku i zwycięstwa oręża polskiego w kolejnych latach przekreśliły ją jednak ostatecznie.

Kresy swej współcześnie rozumianej kresowości zaczęły więc nabierać dopiero po roku 1918. Wilno przestało być stolicą historycznej Litwy, ta bowiem rozpadła się na Litwę Kowieńską, Litwę Środkową i Białoruś. Na lat 20 rywalizację o przynależność owego miasta wygrała Polska i weszło ono w skład Rzeczypospolitej, ale po raz pierwszy nie jako jedna z jej stolic, tylko jako miasto wprawdzie ważne kulturowo i politycznie, lecz mimo to prowincjonalne.

Lwów w latach 1918–1920 — w okresie walk z Zachodnioukraińską Republiką Ludową, która wybrała go sobie na stolicę, i w czasie wojny z bolszewikami — został ukazany polskiej opinii publicznej jako twierdza kresowa — „nowy Kamieniec Podolski” czy „nowy Zbaraż”, oblegany przez „wrażą czerń”. Centrum kulturowe polskości, które przechowało jej żywy puls w najczarniejszej nocy zaborów po powstaniu styczniowym, okazało się w krwawych miesiącach od listopada 1918 roku do marca roku 1919 wyspą w ukraińskim morzu, połączoną „groblą” kolei Przemyśl–Lwów z resztą Polski i bronioną heroicznie przez swych młodocianych żołnierzy oraz lwowskie batiary. Warszawiak żyjący pod moskiewskim butem przed 1914 rokiem mógł z zazdrością patrzeć na zanurzony w publicznie demonstrowanej polskości Lwów, z całą jego galicyjską autonomiczną stołecznością. W tej perspektywie to raczej Warszawa była kresowym miastem imperium rosyjskiego, a nie Lwów takimż grodem Polski. Po 1920 roku perspektywa ta uległa odwróceniu. Kresowość musi bowiem być definiowana w odniesieniu do centrum — do stołeczności — jako jego przeciwieństwo. Nie istnieje bowiem kresowość stołeczna, choć istnieje stołeczność kresowa, przynależna po 1921 roku Wilnu na północy, Pińskowi w centrum i Lwowowi na południu, a w stosownym wymiarze także innym wojewódzkim miastom świeżo wyłonionym na mapie mentalnej Polski Kresów Wschodnich w ich trwającym do dziś rozumieniu.

Kresy Wschodnie to kresy II Rzeczypospolitej, narodziły się zatem mentalnie wraz z nią, choć proces ich powstawania trwał od 1864 roku — odkąd naród polityczny I Rzeczypospolitej zaczął się na dobre rozpadać na odrębne narody, tworzone na podstawie podziałów etnicznych. Wówczas to ci z jej dawnych mieszkańców, którzy uznali się za Polaków, na Kresach właśnie zaczęli czuć się otoczeni przez obcy etnicznie żywioł. Ewolucja ta przeszła w stan rewolucji — zmiany gwałtownej w latach 1917–1921, gdy wojna i bolszewizm doprowadziły dwory szlacheckie — centra kultury polskiej na tych ziemiach — do zagłady (za granicą ryską) lub zagładę im przed oczami postawiły. „Na ziemi naszej niby, a już nie naszej, w kraju rodzonym, nad wszystko drogim, a już obcym” — pisał Melchior Wańkowicz we wstępie do pamiętnika Zofii Wańkowiczówny o rozlewaniu się bolszewickiej rebelii na Mohylewszczyźnie, na wschodzie Białorusi, gdzie w niemal sąsiedzkim powiecie przodkowie Wańkowiczów żyli od wieków i gdzie byli autochtonami.

Pokój ryski określił wschodnie granice II RP, ale Kresy penetrowane przez bolszewicką dywersję płonęły nadal, co podkreślało ich kresowość, aż dopiero utworzenie KOP w 1924 roku zaprowadziło tam polski ład państwowy. Kresy podzieliły się wówczas na bezprzymiotnikowe — nazwijmy je „bliższymi” — tzn. te, które znalazły się w granicach odrodzonej Rzeczypospolitej, i Kresy „dalsze” — utracone na rzecz Rosji/ZSRR. Nazwa ta zaczęła także być stosowana w narracji historycznej w odniesieniu do ziem wschodniego pogranicza I Rzeczypospolitej. Ta ostatnia także miała swoje Kresy „bliższe” — na Wschód od Dźwiny — i „dalsze” — ziemie utracone w latach 1654–1667 na rzecz Moskwy, tj. Smoleńszczyznę, Siewierszczyznę, Czernihowszczyznę, Zadnieprze i Zaporoże, a okresowo (1672–1699) także okupowane przez Turków Podole. Nazywano je jednak wówczas, tzn. w wieku XVII, łacińskim terminem avulsa — ziemie oderwane, których odzyskanie dla Rzeczypospolitej winno być nakazem jej polityki[, zrealizowanym w odniesieniu do Imperium Osmańskiego i pozostającym gasnącym marzeniem w stosunku do potężniejącej Rosji.

Lata międzywojenne utrwaliły ten obraz mentalny. Polska wyraźnie dzieliła się na Polskę A i Polskę B, a przynależność do tej drugiej była tożsama z kresowością. Narodowy, etnicznie polski charakter państwowy odrodzonej Rzeczypospolitej różnił ją zasadniczo od jej ponadetnicznej obywatelsko-republikańskiej poprzedniczki Obojga Narodów. W tym kontekście tereny, które „wymagały umocnienia żywiołu polskiego”, były oczywiście Kresami. Problemy z legalnym i nielegalnym (UWO, OUN ukraińskim ruchem narodowym, terroryzm OUN w Galicji Wschodniej i jego pacyfikowanie, tworzenie ruchu szlachty zagrodowej i akcja „rekatolizacji” cerkwi, kłopoty z komunizującą białoruską Hromadą oraz ciągłe pretensje litewskie do Wilna — to wszystko czyniło z ziem wschodnich przedmiot rywalizacji — walki koniecznej do ich utrzymania i umocnienia się na nich. Odróżniało to je od ziem ówczesnej Polski centralnej. Jednocześnie Kresy przechodziły okres, wspomnianej wyżej, naturalnej prowincjonalizacji względem Warszawy. Innymi słowy: stawały się Kresami w każdym możliwym wymiarze — były zapóźnionym cywilizacyjnie, zagrożonym pograniczem o odmiennej od prowincji centralnych strukturze etnicznej i religijnej, generalnie z przewagą żywiołu niepolskiego.

WOŁYŃ TO TEŻ KRESY

Ewolucji pojęcia „Kresy” dopełnia ich martyrologia czasu II wojny światowej, a w jej wyniku — ostateczna ich utrata. Kresy zostały głęboko (Wileńszczyzna, Nowogródczyzna i Grodzieńszczyzna) lub niemal całkowicie (Galicja i Wołyń) zdepolonizowane. Dominacja kulturowa, ekonomiczna i polityczna Polaków na tych obszarach przestała istnieć. Tradycja kresowa zaś została w czasach sowieckiej dominacji nad Polską zepchnięta do pamięci prywatno-rodzinnej i — z nielicznymi wyjątkami — wyrzucona z przestrzeni publicznej. Ziemie, które Polska utraciła na wschodzie w wyniku decyzji jałtańsko-poczdamskich, w sposób ostateczny zostały określone terminem „Kresy”, którego ewolucja w ten sposób została ukończona.

Legenda Kresów

Kresy są polską krainą romantyczno-heroicznych niesamowitości, niczym Szkocja w powieściach Waltera Scotta. To tam — nad Dzikimi Polami, w stepowych burzanach — wzrastały samotne kurhany dawnych bohaterów, pod którymi dziad lirnik wieszczył przyszłe dzieje Rzeczypospolitej lub opowiadał o jej dawnej chwale. Tam też upiory i strzygi ukrainne, białoruskie dziady oraz nowogrodzkie świtezianki straszyły zbłąkanych wędrowców lub wystawiały na próbę męstwo nieustraszonych rycerzy z poematów naszych wieszczów i całej czeredy mniej popularnych poetów. Polska literatura, w tym zwłaszcza poezja romantyczna, dorobiła się wręcz całej szkoły kresowej, ze szczególnym wyodrębnieniem szkoły ukraińskiej, opiewającej urodę tej kresowej krainy.

Na legendzie kresowych bojów wychowały się pokolenia Polaków. Pierwszymi kresowymi rycerzami w powszechnej wyobraźni byli zagończycy, „wygniatający” czambuły pustoszące kraj i uprowadzające w jasyr rzesze jego mieszkańców. „Cny Chmielecki, mężu sławny, jakiego czas nie miał dawny, nie jeden wiek, nie dwa minie, a twa sława nie zaginie”[39] — śpiewano w XVII wieku o słynnym regimentarzu wojsk ukraińskich, wojewodzie kijowskim, chorążym bracławskim, staroście owruckim i taborowskim — Stefanie Chmieleckim[40]. Tam sławę wojenną i popularność polityczną zdobywali wraz z koroną — dla syna — Jeremi Wiśniowiecki, a dla siebie — Jan III Sobieski, prawnuk hetmana Stanisława Żółkiewskiego i jego mściciel. Tam rosła legenda konfederacji zawiązanej wszak w Barze na Podolu, a będącej pierwszym powstaniem narodowym Polaków przeciw Rosji w obronie niepodległości Rzeczypospolitej. W kolejnych powstaniach legendami obrastały wyczyny kresowych partyzantów, od Karola (ojca) i Edmunda (syna) Różyckich, podnoszących sztandar walki na Wołyniu odpowiednio w roku 1831 i 1863,po Emilię Platerównę, Walerego Wróblewskiego i Zygmunta Sierakowskiego, walczących na Litwie i Białorusi pierwsza w 1831 roku pozostali zaś w roku 1863. Przedłużeniem tego nurtu kresowej legendy były walki Legionów Polskich pod Kostiuchnówką, nad Stochodem, pod Rafajłową i Rarańczą, a i Rokitna, mimo położenia na Bukowinie, także mieściła się w tej legendzie.

Sienkiewiczowska Trylogia na dawne mity nałożyła uwodzicielską wizję literacką, która Ziemie Zabrane bezapelacyjnie umieściła w świecie patriotycznych legend o „rycerstwie znad kresowych stanic”. Tą legendą żyło już pokolenie niepodległości, a wywodzący się z niego ochotnicy polskiego czynu zbrojnego lat 1914–1921 z upodobaniem wybierali na swe pseudonimy miana „Kmicica”, „Babinicza” czy „Skrzetuskiego” (obyczaj ten kontynuowany był potem w AK); gdy zaś los wojenny rzucił ich na zmitologizowane tereny kresowe, czuli, jak idą śladami swych patronów i bohaterów[49]. Orlęta Lwowskie w powszechnym odczuciu polskiej opinii publicznej nie walczyły wszak z Halicką Armią[50], lecz z „czernią” oblegającą ich niczym wiśniowiecczyków w Zbarażu.

W okresie międzywojennym legenda Kresów zaczęła nabierać charakteru sentymentalno-krajoznawczego, symbolizowanego przez „Polesia czar” oraz „szum Prutu i Czeremoszu” „przygrywający Hucułom”. Była to również kraina malowniczych ruin dawnych fortec, dostarczająca niezliczonych uroków entuzjastom rodzącej się turystyki, a jej kultura dworkowo-pałacowa pozostawała żywym nurtem kultury polskiej w ogóle, popularyzując kresową specyfikę i legendę. Śpiewny akcent gwar kresowych nie był przy tym mową niezwykłą — sentymentalno-filmową, jak dziś. Mówiło nim pół Polski, włącznie z Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim.

Kresy — ziemia obiecana

Blaise de Vigenère, francuski kryptograf i podróżnik z XVI wieku, pisał: „Ukraina jest to ziemia obiecana, którą Pan Bóg obiecał narodowi żydowskiemu. Kto raz tylko pobujał na Ukrainie, ten już nie może rozłączyć się z nią, bo ona przyciąga każdego, jak magnes żelazo. Ukraińskie niebo śmieje się i wabi człowieka do siebie. Wszędzie rosną drzewa owocowe i winorośl. W starych dębach i bukach roje pszczół i trzmieli. Zwierzyny w lasach i polach tak dużo, że żubry, dzikie konie i jelenie zabijają tylko dla skóry. Dzikie kozy zabijają tysiącami, na rzekach pełno gniazd bobrowych. Ptactwa jest tyle, że wiosną chłopcy napełniają całe czółna jajami dzikich kaczek, gęsi, żurawi i łabędzi. Psy karmią mięsem i rybą. Na Podolu wystarczy zaorać jeden raz i siać ziarno, urodzi się dwa razy. W jednym roku mogą być dwa albo trzy zbiory”. Tak wyglądały Kresy Rzeczypospolitej w końcu XVI wieku w oczach przybysza z Francji, która jeszcze nie sięgała po miano centrum cywilizacji europejskiej i gdzie z braku lepszej strawy lud jadł żaby i ślimaki. W stanie oszołomienia bogactwem kraju nietrudno było o przerysowanie. Mit bogactwa jako daru natury na Kresach, czyniącego z nich ziemię obiecaną — „krainę miodopłynną” — trwał jednak przez wieki, także w Polsce.

„Po majątki na Podole pułk 12 rusza w pole” — głosi żurawiejka 12 Pułku Ułanów Podolskich z Białokrynicy pod Krzemieńcem na Wołyniu. Jest w tym echo zarówno legendy kresowych dworków — jako centrów majątków i symboli pożądanej przez wielu przynależności do ziemiaństwa, tradycyjnej elity politycznej i kulturalnej kraju — jak i świadomości, że prawdziwe majątki warte tej nazwy znajdują się na ukraińskich czarnoziemach, a nie na bagnistym Polesiu czy piaszczystej Wileńszczyźnie.

Przeludniona wieś polska, pełna niewykwalifikowanej siły roboczej — ludzi nieznających innej pracy poza uprawą roli, a więc spragnionych ziemi — stanowiła wdzięczny zasób gotowy do kolonizacji wymarzonych kresowych czarnoziemów. Kresy, które w walce z bolszewikami zostały okupione krwią żołnierzy polskich (w swej zasadniczej masie chłopów), miały stanowić nagrodę dla tych, którzy w ogniu bitew wyrąbywali granice odradzającej się ojczyzny. Ich demobilizacja po 1921 roku wprowadziła na rynek pracy potężną armię zasłużonych dla kraju bezrobotnych kombatantów. Nie takie potęgi gospodarcze, jak zrujnowana siedmioleciem wojen Rzeczpospolita, ugięły się pod podobnym ciężarem — dość wspomnieć choćby mechanizm prowadzący do faszyzacji Włoch[55]. W Polsce pomysłem na złagodzenie ostrości problemu (bo przecież nie na jego rozwiązanie) była kolonizacja wojskowa Kresów. Obok opisanych celów społeczno-gospodarczych miała ona zapewnić wzmocnienie żywiołu polskiego na tym obszarze, a zatem umocnić jego związek z państwem polskim, co samo w sobie okazało się konieczne, skoro związek ten nie był w pojęciu ówczesnych dostatecznie silny, a niedostatek ów zarazem stanowił o kresowości tych ziem. Podstawą prawną osadnictwa wojskowego na Kresach II Rzeczypospolitej były dwie ustawy sejmowe, przyjęte jednogłośnie 17 grudnia 1920 roku, a zatem już po zawartym rozejmie, ale jeszcze przed podpisaniem traktatu pokojowego z Sowietami. Ziemia nadawana polskim osadnikom wojskowym miała pochodzić z dóbr należących przed 1914 rokiem do skarbu państwa rosyjskiego i rodziny carskiej, części dóbr kościelnych oraz klasztornych, opuszczonych dóbr prywatnych, a także z parcelacji niektórych polskich folwarków. Kolonizacja prowadzona była jedynie w latach 1920–1923 i na krótko wznowiona po przewrocie majowym, a w jej ramach, według stanu z połowy lat 30., na Kresach osiadło 9082 osadników, między których rozdzielono 15133 ha gruntów. Chwilowe jej wznowienie po 1926 roku nie zmieniło już zasadniczo tych wartości. Żadnego z celów, które przyświecały całej akcji, nie zrealizowano skutecznie. Zdjęcie z rynku pracy nieco ponad 9 tys. ludzi (większość osadników wojskowych była młodymi żołnierzami do 25. roku życia, a więc często jeszcze bez rodzin) nie rozwiązało problemu głodu ziemi na polskiej wsi, a pojawienie się ich na Kresach nie zmieniło w zasadniczy sposób etniczności tych terenów. Zaostrzyło natomiast napięcia narodowościowe, gdyż nie tylko polski chłop głodny był folwarcznej ziemi i z niechęcią patrzył na obcych, między których ją rozdzielano. Po 17 września 1939 roku 80 procent osadników z rodzinami deportowano na Syberię lub do Kazachstanu. Ci, którzy przeżyli, wydostali się z Armią Andersa, z 1 Armią LWP lub w repatriacjach powojennych.

W świadomości polskich elit okresu międzywojennego Kresy Wschodnie nie tylko miały wartość ekonomiczną, lecz także stanowiły fundament mocarstwowości, a więc i samego istnienia Rzeczypospolitej. Przemawiać za tym miały zarówno względy historyczne, jak i topograficzno-wojskowe. Bagna poleskie w sposób naturalny dzieliły bowiem możliwe sowieckie natarcie na dwa niezależne fronty, północny i południowy (to do powiększenia luki między nimi służył umocniony odcinek Sarny, odchylający oś natarcia ewentualnego Frontu Ukraińskiego dalej na południe), i umożliwiały ich osobne pobicie, z wykorzystaniem głębi strategicznej Polski, której żywotne centra odsunięte były na tyły frontu — poza zasięg lotnictwa sowieckiego. Na walorach geografii wojennej Kresów opierał się więc cały polski plan obronny w wersji „Wschód”.

Kresy — ziemia przeklęta

Historia Kresów zawsze była krwawa. Obejmowanie kolejnych obszarów dawnej Rzeczypospolitej tą okrutną naturą dziejów pogranicza — wręcz czyniło je ziemiami kresowymi. Najpierw były to łupieżcze najazdy tatarskie, potem rzezie doby wojen kozackich — z ich apogeum w czasie powstania Chmielnickiego — na pierwotnych ukrainnych Kresach Rzeczypospolitej, gwałtownie w ten sposób poszerzanych ku jej wnętrzu. Potem przyszedł straszliwy najazd moskiewski cara Aleksego z 1654 roku, który wyludnił Białoruś, degradując Wielkie Księstwo Litewskie z pozycji formalnie równorzędnego członu unii do poziomu podupadłej prowincji. Poprzez zdziesiątkowanie elit litewsko-ruskich i złamanie podstaw niezależności majątkowej średniej szlachty, a także wskutek upadku poziomu Uniwersytetu Wileńskiego po rzezi i sześcioletniej moskiewskiej okupacji Wilna, które popadło w ruinę, najazd ten zahamował rozwój cywilizacyjny tych ziem. Przesądziło to o polonizacji ich elit, które straciły swój dotychczasowy ruski (starobiałoruski) charakter i stały się ekspozyturą kulturową polskości w morzu białoruskiego chłopstwa, co tym samym zasiało ziarno pod przyszłą, wspomnianą wyżej, „obcość na swojej ziemi”[63]. Prowincjonalność, zapóźnienie cywilizacyjne oraz wyobcowanie etniczne i religijne warstw wyższych społeczeństwa w stosunku do zasadniczej masy ludu to cechy konstytutywne Kresów, nawet jeśli ich wówczas jeszcze tak nie nazywano.

Rzezie i deportacje jako doświadczenie kresowe od czasów Chmielnickiego zawisły nad ową krainą. Rzezi dokonywały walczące ze sobą wojska — Kozacy, Polacy i Moskale, deportacją zaś zajmowali się Tatarzy, którzy gnali dziesiątki tysięcy ludzi w jasyr, i Moskale, wysiedlający całe miasta i wsie po podboju dalekich Kresów, utraconych przez Rzeczpospolitą w latach 1654–1667.Doświadczenie rzezi powtórzone zostało przez hajdamacką koliszczyznę w roku 1768, zmanipulowaną przez Rosję, ale przecież nie wzbudzoną z niczego[65]. Dokonane przez Rosjan pacyfikacje konfederacji barskiej na Ukrainie i jej litewskiego wydania — powstania hetmana Ogińskiego na Litwie (tzn. na Białorusi — otworzyły okres powstańczych doświadczeń kresowych. Ich okrucieństwo odróżniało je in minus od niełatwych przecież doświadczeń Polski centralnej. Rzeź Pragi w wykonaniu wojsk marszałka Suworowa w 1794 roku nie uczyniła z Warszawy miasta kresowego. Jak wskazano wyżej, taka sztuka nie może się udać w odniesieniu do stolicy (chyba że mówimy o kresach imperium, które ją podbiło). Rzeź mieszkańców Oszmiany w 1831 roku, będąca symbolem okrucieństwa Rosjan wobec partyzantów na Litwie i Białorusi w czasie powstania listopadowego, a potem wyczyny Murawiewa-Wieszatiela w latach 1863–1864, popowstaniowe niszczenie polskości na Ziemiach Zabranych i surowszy tam niż w Kongresówce reżim rusyfikacyjny twarda walka o ziemię i zbrojny opór przed wywłaszczeniami oraz deklasacją, towarzyszący zagładzie drobnej szlachty polskiej na Ukrainie — to wszystko dodało „laur męczeństwa naszych braci”, który „bujniej rósł” na Kresach niż poza nimi. Polskość na Kresach była kosztowna. Jej utrzymanie — trwanie przy niej — wymagało ofiar, łamało bądź hartowało charaktery.

1648 rok

I wojna światowa przyniosła — szczególnie na Białorusi — masowe doświadczenie deportacji. Rosjanie, ustępując przed nacierającymi Niemcami, usiłowali nonsensownie zastosować strategię spalonej ziemi, znaną z poczynań Kutuzowa z 1812 roku. Wówczas — w walce z Napoleonem — miała ona sens wojskowy, który jednak w drugiej dekadzie XX wieku, wobec istnienia kolei żelaznych rozwiązujących problem logistycznej obsługi wojsk, był już oczywistym anachronizmem. Nie dostrzegali tego faktu jedynie ludzie o takich umysłach jak rosyjscy sztabowcy. Wysiedlenia teoretycznie miały objąć wszystkich, ale w praktyce rozkazy ewakuacyjne wykonywali raczej niepiśmienni, prawosławni białoruscy chłopi, a także wciąż jeszcze nieliczna białoruska inteligencja, i to te kategorie ludności kresowej najbardziej ucierpiały w wyniku rosyjskiej strategii obronnej, ułatwiającej rusyfikację kraju.

W wojnie o niepodległość i granice w latach 1918–1920 Kresy nabyły pełnię swej kresowości. W wyobraźni powszechnej aż do tego momentu nie istniała wszak żadna inna mapa tego, co jest Polską, jak tylko ta z roku 1772. Wiem z opowieści rodzinnych, że jeszcze przed I wojną światową dzieńszczyk (pocztylion rosyjski) zapewne Białorusin, bo opowieść pochodzi z powiatu ihumeńskiego guberni mińskiej) przekraczając tę granicę palił z bata i wołał „siej czas my ujezźajem w Polszczu”. To dopiero odradzanie się państwa polskiego już jako Polski i tylko Polski, a nie jako Rzeczypospolitej Obojga Narodów czy wymarzonej w 1863 roku Polski, Litwy i Rusi, przeniosło pojęcie Kresów na dawne metropolie unii polsko-litewskiej — Wilno, Grodno i Lwów, które trzeba było utrzymywać lub wydzierać zbrojnie w krwawych walkach z Ukraińcami i bolszewikami oraz — w innej skali dramatyzmu — także z Litwinami. Był to los, który wyraźnie odróżniał te miasta od Warszawy, Krakowa, Lublina, a nawet Poznania, o który wszak w trakcie powstania wielkopolskiego nie toczyły się wielomiesięczne walki z Niemcami o tym dramatyzmie i liczbie ofiar co z Ukraińcami we Lwowie, a miasto nie przechodziło parokrotnie z rąk do rąk, jak Wilno i Grodno.

Kresy „najdalsze” (avulsa) — utracone w latach 1654–1667 — istniały w tym czasie już poza mapą mentalną ojczyzny Polaków. Obecność polska nigdy nie była tam wielka. Miejscowe ruskie elity (nie mylić z rosyjskimi), które do powstania Chmielnickiego polonizowały się, jak Wiśniowieccy, potem opuściły te ziemie, uległy eksterminacji lub zaczęły się rusyfikować. W wieku XVIII ziemiaństwo na lewobrzeżnej Ukrainie było już rosyjskie lub — jeśli zachowywało poczucie lokalności — małorosyjskie, ale nie polskie. Ukraina prawobrzeżna, mimo wysiłków rusyfikatorskich caratu, pozostawała natomiast pod polską dominacją kulturową i ekonomiczną aż do 1917 roku.

Kresy „dalsze” — terytoria oderwane od Rzeczypospolitej w latach 1772–1795 i nieodzyskane w 1921 roku — pierwsze doświadczyły terroru i zagłady tego, co przetrwało zabory, i w ten sposób z kategorii Ziem Zabranych przeszły w kategorię Kresów utraconych. Na pastwę bolszewizmu i zmoskalenia pozostawione zostały nie tylko potężne wyspy polskości w okolicach Mińska, Witebska, Żytomierza czy Kamieńca Podolskiego, ale także „rzesze ludu białoruskiego”, z którym kresowe elity spolonizowanej od pokoleń, ale przecież miejscowej, litewsko-ruskiej szlachty-ziemiaństwa czuły się związane wspólną ojczyzną i za niego odpowiedzialne. To z tych środowisk kresowego ziemiaństwa i włościaństwa polskiego dochodził głos najgłębszego protestu oraz oburzenia pod adresem Jana Dąbskiego i Stanisława Grabskiego, których obwiniano powszechnie o rezygnację z Mińszczyzny[78]. Trudno też było zrozumieć oddanie Kamieńca Podolskiego — najsłynniejszej twierdzy Rzeczypospolitej, opromienionej w oczach opinii publicznej legendą Wołodyjowskiego, a znajdującej się dosłownie 25 kilometrów od granicy na Zbruczu, która wszak nie była historycznie niczym innym, jak tylko kordonem rozbiorowym między Rosją a Austrią. Rozumiano, że dalszym przeznaczeniem „porzuconych” będzie niewola. Nie przewidywano jednak eksterminacji, która stała się udziałem ludności kresowej. Dotknęła ona przede wszystkim Polaków — „pierwszego narodu ukaranego”. Deportacjom, prowadzonym od 1932 roku, towarzyszyły egzekucje, z ich kulminacją w ramach operacji antypolskiej NKWD z 1937 roku, kiedy to na rozkaz Nikołaja Jeżowa (nr 00485) rozstrzelano 111 091 Polaków, a dziesiątki tysięcy innych zmarły w łagrach. Zagładzie uległa wspólnota polska na Mińszczyźnie, a kolosalne ofiary poniosła Żytomierszczyzna. Ogólnie straty ludności polskiej w ZSRR w latach 30. wyniosły około 20–30 procent — według oficjalnych statystyk sowieckich liczba Polaków pod władzą Moskwy zmniejszyła się z 782 tys. w 1926 do 626 tys. w 1939 roku. Terror dotknął także Białorusinów (czego symbolem są Kuropaty)[82] oraz w sposób najstraszliwszy Ukraińców, których elity polityczne i kulturowe, aż po dziadów-lirników (kobzarów — śpiewających wszak swe pieśni bez sowieckiej cenzury), zostały rozstrzelane, a chłopi (także mieszkający na Ukrainie Polacy) zagłodzeni podczas Hołodomoru w latach 1932–1933.To te właśnie „dalekie Kresy” jako pierwsze — zgodnie z naturą kresowości — zasłużyły sobie na Snyderowskie miano „skrwawionych ziem”. Polskość na tych terenach i jej zabytki przetrwały tylko w formie szczątkowej.

Kresy II Rzeczypospolitej — można by rzec: Kresy w ich klasycznej formie — w latach 1939–1956 zostały wystawione na sowiecko-niemieckie pandemonium i uległy kompletnej zagładzie. Wydarzenia tych właśnie lat — a mianowicie: najazd i okupacja sowiecka (na Wileńszczyźnie także przejściowa litewska, a potem niemiecka, uczynienie z tego obszaru pola bitwy, najpierw z broniącą się Polską, a potem między oboma totalitaryzmami, masowe egzekucje, deportacje i ludobójstwo sowieckie oraz niemieckie, a w wymiarze lokalnym: na południu ukraińskie i na północy — niemiecko/litewskie, zagłada ziemiaństwa polskiego, będącego nośnikiem kultury wyższej, w tym kultury politycznej tych ziem wręcz określającego ich polską kresowość (wszak lewobrzeżna Ukraina przestała być Kresami w XVII wieku właśnie dlatego, że zniknęło stamtąd polskie ziemiaństwo czy raczej polsko-ruskie ziemiaństwo Rzeczypospolitej), rola i społeczny odbiór zachowania ludności żydowskiej wobec sowieckiego okupanta, potem zaś eksterminacja Żydów, zniszczenie wspólnot Karaimów, Tatarów i Ormian, a wreszcie ekspatriacja Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów poprzez wciśnięcie ich w nowe granice, ustanowione przez Stalina — to wszystko doprowadziło do fundamentalnej zmiany struktury etnicznej tych ziem, zburzenia ich unikalnego rytu kulturowego, katastrofy demograficznej, dewastacji materialnej i rozdzielenia „żelaznymi kurtynami” zamieszkujących je narodów. Polskość przetrwała przy tym w znacznie większej mierze na kresach północnych — litewsko-białoruskich, podczas gdy na południowych — ukraińskich — uległa niemal całkowitemu wytępieniu. Stało się tak w wyniku splotu rozmaitych czynników, ale najważniejszym z nich, choć wtórnym, był konflikt wewnętrzny — polsko-ukraiński — niewystępujący w tej skali i w tym natężeniu w relacjach polsko-litewskich czy polsko-białoruskich. Czynnik ten, jak napisałem, miał charakter wtórny, gdyż warunkiem jego zaistnienia i nabrania przezeń zbrodniczego, ludobójczego wymiaru w postaci akcji UPA przeciw ludności polskiej, prowadzonej z największym natężeniem w latach 1943–1944, było rozbicie państwa polskiego. To zaś dokonane zostało nie przez Ukraińców, ci bowiem z powodu braku sił nie byli do tego zdolni, lecz przez Niemców i Sowietów, którzy swym działaniem stworzyli warunki niezbędne do zaistnienia tej tragedii — warunki, bez których nigdy by do niej nie doszło. Obaj okupanci prowadzili politykę eksterminacyjną w stosunku do ludności kresowej, tak polskiej, jak i ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej czy żydowskiej, choć polityka ta różniła się co do skali zbrodniczości w odniesieniu do wymienionych wyżej narodów. Wszystko zależało od tego, kto dokonywał eksterminacji (Niemcy czy Sowieci), a także od okresu, w którym była prowadzona. Gros ofiar pierwszej okupacji sowieckiej stanowili Polacy. Żydów i Białorusinów mordowali głównie Niemcy, choć to Sowieci byli odpowiedzialni za eksterminację niekomunistycznej inteligencji białoruskiej II Rzeczypospolitej. Pod okupacją nazistowską Polaków zabijali przede wszystkim Niemcy i Ukraińcy. Druga okupacja sowiecka zaś, połączona ze stłumieniem partyzantki polskiej[98], litewskiej i ukraińskiej była okresem, gdy Moskwa bardziej równomiernie dzieliła ciosy między poszczególne nacje. Wszystkie one podlegały brutalnym represjom NKWD — od walk leśnych, przez tortury i egzekucje pochwyconych partyzantów, po zsyłki do łagrów. Polaków wysiedlono do nowych granic powstającej PRL, Ukraińców zaś (na mniejszą skalę też Białorusinów i Litwinów) przesiedlano z terenów na zachód od nowej linii granicznej na obszary ZSRR lub — w wypadku Ukraińców poddanych represjom w ramach akcji „Wisła” — rozrzucano ich po „Ziemiach Odzyskanych”. Oderwane od Rzeczypospolitej obszary w latach 1939–1941 i po roku 1944 poddano brutalnej sowietyzacji, szczególnie skutecznej na Białorusi, tam bowiem (wobec słabości białoruskiego ruchu narodoweg złamanie dominacji polskiej usunęło jedyną barierę, która mogła proces sowietyzacji hamować. Na Kresach południowych opór sowietyzacji stawiała silna nacjonalistyczna partyzantka UPA, która wobec oczyszczenia kraju z żywiołu polskiego, czy to w drodze eksterminacji, czy też deportacji z lat 1939–1946, za jedynego wroga mogła uznać ZSRR. Zmiana struktury etnicznej owych ziem — likwidacja ich polskości — powodowała jednak, iż traciły one charakter polskich Kresów. Narody żyjące dotąd wspólnie na Kresach najpierw zostały śmiertelnie skłócone (szczególnie Polacy i Ukraińcy), potem zaś rozdzielone sowiecką sistiemą — pasem zaoranej ziemi, pól minowych, drutów kolczastych i uzbrojonych patroli, a w miarę rozwoju techniki — także kolejnych urządzeń pilnujących jej nieprzepuszczalności. Wyrzuceni ze swej ojczyzny ludzie na groby przodków i nieoznakowane mogiły bliskich mogli wrócić po 50 latach, gdy „bestia skonała”.

Kresy — raj utracony

Obcowanie z odmiennymi etnicznie, a zwykle też religijnie Ukraińcami, Białorusinami, Litwinami (ci oczywiście nie różnili się wyznaniem od Polaków), Żydami, Tatarami oraz Ormianami ubogacało kulturowo, poszerzało horyzonty i od pewnego momentu — innego dla różnych warstw społecznych — wymuszało narodowe samookreślenie się, wyjście z „tutejszości”, którego Polacy na tym obszarze dokonali jako pierwsi. To ofiarność kresowej polskości i siła jej gotowego do poświęceń patriotyzmu legła u podstaw słynnego zdania marszałka Piłsudskiego o tym, iż „Polska jest jak obwarzanek. Wszystko, co najlepsze, na Kresach, a w środku pustka”. Wymieniona na początku niniejszego tekstu plejada pochodzących z Kresów wielkich Polaków zdawała się poświadczać zdanie Marszałka.

Utracone Kresy w pamięci tych, których z nich wygnano, uległy mitologizacji jako kraj lat dziecinnych i miejsce pochodzenia, w którym pozostawiono gniazda rodowe, dorobek życia pokoleń i groby przodków. Straty terytorialne, ostatecznie poniesione przez Polskę w wyniku ustalenia w 1945 roku nowej linii granicznej na wschodzie, wyniosły 179 tys. kilometrów kwadratowych, na których znajdowało się 160 miast, w tym dwa (Wilno i Lwów) spośród pięciu (obok wymienionych także Warszawa, Kraków i Poznań) głównych dotychczasowych ośrodków polskości — narodowych centrów polityczno-kulturowych. Wilno było wśród tych ośrodków demograficznie najsłabsze, Lwów natomiast ustępował jedynie Warszawie. (Drugie co do wielkości miasto ówczesnej Polski — Łódź — z uwagi na nikłe na tle innych ośrodków urbanistycznych tradycje i potencjał intelektualny należało do centrów niższej kategorii). Kulturowo obie stolice ziem wschodnich były jednak trudne do przecenienia.

Liczba zabytków kultury polskiej, które zostały na terenach utraconych na rzecz ZSRR — dwory, pałace, miasteczka i miasta nasycone historią ojczystą, w miarę upływu wieków po 1648 roku coraz bardziej heroiczną i coraz bardziej męczeńską — pozwala odnieść wrażenie, iż wszelkie bogactwo, tak materialne, jak i duchowe, zostało na Kresach. Nawet jeśli weźmiemy poprawkę na naturalną w tych warunkach przesadę, pozostaje faktem, iż choć nie było to całe bogactwo, to z pewnością jego wielka część — tak wielka, że jej utrata w sposób oczywisty spowodowała swoistą deklasację narodową, pauperyzację nie tylko materialną, ale też intelektualno-duchową Polaków. Trudno ją zmierzyć, gdyż tragedia lat 1939–1956 — czasu eksterminacji narodu i zagłady jego kultury — nie rozgrywała się tylko na Kresach. Nie polegała też jedynie na ich amputacji. Zubożenie nie było więc tylko zubożeniem o Kresy i ich dziedzictwo. Ta strata okazała się jednak o tyle szczególna, że pamięć o niej w przestrzeni publicznej była przez następne 44 lata zakazana. (Nie była to pierwsza taka próba ze strony Moskwy, gdyż izolacji mentalnej Kresów, poprzez zapisy cenzorskie na nazwy czy wiadomości z Litwy i Rusi w publikacjach wydawanych w Kongresówce, usiłowały dokonać władze rosyjskie już po powstaniu styczniowym, Totalitarny system komunistyczny narzucony Polsce po 1944 roku powodował jednak, iż tym razem czyniono to znacznie skuteczniej). Kresowiacy zostali wykorzenieni i rozproszeni po całej Polsce i świecie. Powszechna pamięć okupacji sowieckiej z lat 1939–1941 — doświadczenia w swej naturze kresowego — jako zjawisko terytorialno-społeczne, a nie jako wspomnienie jednostek wrzuconych w nowe, zatomizowane środowiska, miała zatem szansę przetrwać tylko w prywatnej pamięci rodzin na terenach, które po 1945 roku wróciły do Polski, czyli na obszarze Białostocczyzny, rejonów łomżyńskieg i augustowskiego oraz Zasania.

Namiastką kresowości w PRL stały się wyludnione Bieszczady i Beskid Niski — kuszące urokami dzikiej czy raczej zdziczałej przyrody, pustkami osadniczymi, śladami po bojkowskich i łemkowskich wioskach czy cmentarzach, zachowanymi niekiedy cerkiewkami i kapliczkami oraz kresowo brzmiącymi nazwami (Bereźnica, Halicz, Krywe, Muczne, Wołkowyje, Wołosate itd.). „Kresami” stały się też Białowieża i Suwalszczyzna. Kresowość zawitała wszędzie tam, gdzie sztuczne, „afrykańskie” granice, rysowane od linijki[117], rozdzieliły ziemie nigdy wcześniej żadną granicą nieprzedzielone, ukazując oczom zwiedzających je turystów drogi prowadzące donikąd, zerwane mosty i wiadukty kolejowe, przegrodzone kanały — niegdyś spławne i żeglowne — oraz kościoły i cerkwie pozamieniane w magazyny. Jeździłem i chodziłem po tych terenach od początku lat 80. Inni czynili to wcześniej. Każdy, kto je oglądał, musiał zadawać sobie pytanie: „Jakiż był ten kraj przed zagładą — gdy tętnił życiem, gdy w tych wsiach mieszkali ludzie, a w świątyniach modlili się po polsku, ukraińsku, białorusku i w jidysz lub po hebrajsku?”. Trudno było nie poczuć wówczas żalu, że świat ten zaginął, a raczej — że został zamordowany i że jest rajem utraconym dla tych, których zeń wygnano.

Kresy w czasie PRL w przestrzeni publicznej były obecne głównie w osobach znanych kresowiaków, o których pochodzeniu wiedziano, nawet jeśli go nie podkreślano. Zajęli oni, szczególnie w polskiej kulturze i nauce, miejsca wybitne. Dość wspomnieć: Zbigniewa Herberta, Stanisława Lema, Ryszarda Kapuścińskiego, Adama Hanuszkiewicza, Wojciecha Kilara, Bernarda Ładysza, Emila Karewicza, Czesława Niemena, Polę Raksę, Hankę Bielicką, Tadeusza Łomnickiego, Tadeusza Manteuffla czy Kazimierza Górskiego. Echa kresowe przetrwały też w pieśniach biesiadnych, jak choćby w utworze Czerwony pas, który ukazuje piękno Huculszczyzny, czy w przypisywanej Tymkowi Padurze Hej sokoły, popularnej do dziś.

Tragedię okupacji niemieckiej zdołano w czasach PRL opisać i opłakać w stopniu zapewniającym powolne odchodzenie tych dziejów do kategorii „historia”. Upływ czasu pozwalał nawet nabrać do niej dystansu w wymiarze rozrywkowym, czego przykładem są świetne komedie typu Giuseppe w Warszawie czy Jak rozpętałem II wojnę światową. Temat spopularyzowano też w nasyconych komunistyczną propagandą, ale świetnie zrobionych serialach, takich jak Czterej pancerni i pies, Stawka większa niż życie albo Polskie drogi.

Przemilczana tragedia Kresów nie podlegała podobnej ewolucji. Pamięć o niej i o Kresach jako o raju utraconym, żywa w tradycjach i przekazach rodzinnych kresowiaków oraz na emigracji, a potem — w latach 80. — w podziemiu, odrodziła się tym silniej w przestrzeni publicznej w kraju po 1989 roku, gdy Polska po raz wtóry odzyskała niepodległość, a Polacy wolność słowa. Pojawiło się wówczas wiele publikacji na ten temat, między innymi literatura pamiętnikarska (zarówno nowo powstająca, jak i wznawiana), beletrystyka, przewodniki, albumy, a nawet literatura dziecięca. Przypominały one dawne uroki kresowego życia. Tematyka kresowa wróciła wraz z reaktywacją pamięci o wileńskich Kaziukach, lwowskich batiarach oraz Wesołej Lwowskiej Fali ze Szczepciem i Tońciem; objawiła się obrazami Jaremczy, Truskawca, Druskiennik, odnowieniem obserwatorium na Popie Iwanie, górskimi marszami rzesz turystów po Czarnohorze i Gorganach, a nade wszystko licznymi krajoznawczymi, nostalgicznymi, turystycznymi, naukowymi i biznesowymi wyprawami na dawne Kresy: od ich najważniejszych ośrodków (Wilna i Lwowa) po najdziksze ustępy Polesia i Karpat.


Kresy we współczesnej polityce polskiej

Dzisiejsza polityczność dawnych Kresów Wschodnich jest dwuwymiarowa. Po pierwsze, są one przedmiotem i adresatem jednego z obszarów polskiej aktywności w zakresie polityki zagranicznej — tak w jej wymiarze państwowym, jak i obywatelskim — ukierunkowanej na rozwiązywanie problemów współczesności oraz na kształtowanie przyszłości. Po drugie, stają się one także przedmiotem polskiej polityki historycznej (abstrahując od jej jakości). Opis i ocena obu tych wymiarów mogłyby stanowić treść potężnej monografii, która powinna objąć analizę stosunków polsko-ukraińskich, polsko-białoruskich, polsko-litewskich i polsko-łotewskich po 1989 roku, a ponadto prezentację każdej z tych relacji z osobna i wszystkich razem w kontekście stosunków polsko-rosyjskich, z akcentami gruzińskimi i rumuńsko-mołdawskimi.

Podstawą do rozważań w tej dziedzinie jest stwierdzenie, iż stosunek III Rzeczypospolitej do Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej ufundowany jest na doktrynie Giedroycia–Mieroszewskiego — tzn. na akceptacji faktu nieodwracalnej utraty tych ziem. Po roku 1989 nie pojawiła się w Polsce żadna znana z nazwy siła polityczna — parlamentarna czy pozaparlamentarna –która głosiłaby hasło rewindykacji Kresów, i nic nie wskazuje na to, by miała się pojawić. Rzeczpospolita (inaczej niż znacznie od niej bogatsza RFN) wzięła na siebie nawet ciężar wypłaty odszkodowań dla Zabużan, dzięki czemu w relacjach Polski z Litwą, Białorusią i Ukrainą nie istnieje problem prywatnych roszczeń materialnych ze strony przesiedleńców, na wzór tych zgłaszanych wobec Polski przez obywateli Niemiec.

O porzuceniu myśli o rewindykacjach terytorialnych na wschodzie zadecydowały zasadniczo cztery czynniki:

1) daleko posunięta depolonizacja dawnych Kresów w wyniku czystek etnicznych towarzyszących ich utracie;

2) upływ czasu i charakter epoki między rokiem 1945 a 1989, będącej okresem dominacji sowieckiej nad Polską, kiedy to zwalczano pamięć o Kresach i utrzymywano ich fizyczną izolację przez granicę sowiecką, nieprzekraczalną dla szerszych rzesz obywateli polskich (szczególnie gdyby próbowali prowadzić aktywność zmierzającą do podtrzymywania związków Polski z utraconymi ziemiami na wschodzie);

3) fakt, że Kresy po 1991 roku znalazły się w granicach Litwy, Białorusi i Ukrainy, a nie imperium rosyjskiego w jego takiej czy innej formie, i uznanie za fundamentalną korzyść rozpad owego imperium, za cel zaś zapobieganie jego odrodzeniu, a nie walkę z narodami kresowymi o terytorium — walkę, która mogłaby otworzyć drogę ponownej ekspansji rosyjskiej;

4) świadomość, iż jedyną metodą przesuwania granic w Europie jest wojna.

Nie oznacza to jednak, że problemy kresowych Polaków nie oddziałują nadal na politykę państwa polskiego i na tutejszą opinię publiczną. Kwestia praw ludności polskiej na Wileńszczyźnie, naruszanych przez państwo litewskie, od lat z narastającą mocą zatruwa stosunki między obu narodami[, stanowiąc wdzięczne pole do rosyjskich prowokacji, szczególnie groźnych w dobie wznowienia przez Kreml imperialnej ekspansji w naszym regionie Innej natury konflikt — związany z brakiem demokracji w rządzonym po dyktatorsku państwie Łukaszenki — trwa także w odniesieniu do Związku Polaków na Białorusi. Stosunkowo najmniej drażliwa jest kwestia nielicznej i rozproszonej, żyjącej głównie za dawną granicą ryską, mniejszości polskiej na Ukrainie. Rosyjska agresja na ten kraj i wojna toczona w Donbasie, dopiero ostatnio postawiła przed państwem polskim dramatyczne wyzwanie w postaci konieczności ewakuacji rodaków z terenów walk. Problem ten dotyczy jednak Kresów „najdalszych” — avulsów utraconych przed 1667 rokiem (o których w tych kategoriach już się przecież w polskiej debacie politycznej nie myśli od co najmniej dwóch stuleci) lub terytoriów zgoła nigdy do Rzeczypospolitej nienależących.

Dawna ludność kresowa Rzeczypospolitej dzieli się dziś na trzy kategorie: Polaków — obywateli II Rzeczypospolitej i ich potomków; Polaków żyjących za granicą ryską, na „dalekich kresach”, i niebędących obywatelami II RP dawnych obywateli II RP niebędących Polakami. Stosunek III Rzeczypospolitej do pozostawionych na Kresach obywateli II Rzeczypospolitej jest wyjątkowy w skali kontynentu, a wynika z niezwykłej złożoności i drażliwości politycznej problemu. Litwa, Łotwa i Estonia automatycznie przywróciły obywatelstwo wszystkim swym obywatelom i ich zstępnym według stanu na moment utraty niepodległości w 1940 roku. Rumunia przywraca obywatelstwo każdemu swemu obywatelowi i jego zstępnym ze swych utraconych „kresów” (Besarabii i Bukowiny Północnej), jeżeli sami zainteresowani o to wystąpią. Jedynie Polska milcząco uznaje skuteczność prawną sowieckich aktów z 29 listopada 1939 roku, pozbawiających ludność kresową Rzeczypospolitej jej obywatelstwa i nadających jej przymusowo obywatelstwo sowieckie. Kwestia prawnie i moralnie jest jednoznaczna, niestety podobnie jednoznaczna jest politycznie, tyle że w odwrotnym sensie. Żadne szanujące się państwo nie może uznawać prawa państwa trzeciego do pozbawiania swoich obywateli obywatelstwa. Z drugiej strony pójście drogą Bałtów lub Rumunów sprowokowałoby poważny konflikt ze wszystkimi bezpośrednimi sąsiadami Polski (nie licząc obwodu kaliningradzkiego), obciążyłoby państwo polskie obowiązkiem opieki nad milionami mieszkańców tych ziem i mogłoby wywołać potężną falę imigracji, destabilizującą cały region. Jedyne sensowne rozwiązanie, notabene stosowane przez Polskę w tej sprawie, można opisać, cytując tytuł znanej pracy Józefa Mackiewicza — Nie trzeba głośno mówić.

Poza wymienionymi wyżej zasadami fundamentalnymi „kresowa” polityka polska po 1989 roku — ta państwowa i ta obywatelska — jest zmienna w czasie i zróżnicowana zależnie od kraju będącego suwerenem danej części Kresów. Obejmuje ona zarówno politykę wobec państwa — sukcesora, wobec ludności polskiej pozostawionej na danym terenie oraz ludności dominującej — „państwowej”, jak i wobec historii oraz pamięci o dawnych dziejach. Opis tej problematyki przekracza ramy niniejszego tekstu. Możemy jedynie wskazać, że polityka państwowa jest nakierowana na unikanie konfliktów z bezpośrednimi sąsiadami Polski — na jakimkolwiek tle, a zatem także na tle „kresowym” we wszystkich jego wymiarach. Nieliczne wyjątki (na przykład twarde wypowiedzi ministra Radosława Sikorskiego pod adresem Litwy w związku z konfliktem o prawa mniejszości polskiej w tym kraju[128], niepoparte zresztą żadną realną akcją pomocy ze strony polskiego MSZ) potwierdzają jedynie tę regułę. Postępowanie państwa polskiego jest też determinowane zobowiązaniami wynikającymi z członkostwa Rzeczypospolitej w UE, a w jej ramach — w Grupie Schengen. To jej reguły określają bowiem naturę reżimu granicznego, oddzielającego mieszkańców dawnych Kresów od Polski.

W początkach lat 90. współpracę transgraniczną i niwelację granicy jako bariery oddzielającej Polskę od jej wschodnich sąsiadów, a zatem i od dawnych Kresów, usiłowano oprzeć na sieci euroregionów, co z rozmaitych powodów w relacjach z Ukrainą przyniosło jedynie umiarkowany skutek pozytywny, a jeszcze mniejszy — w stosunkach z Białorusią. Duża, choć połączona z chaosem i przemytem, swoboda przepływu osób przez wschodnią granicę Polski, co nastąpiło po upadku sowieckiej sistiemy, zaczęła być od 1997 roku pod naciskiem UE powtórnie ograniczana. Do 2011 roku Polska utrzymywała preferencje w ruchu transgranicznym z Ukrainą na zasadzie swoistej „klauzuli najwyższego uprzywilejowania”. W roku 2003, pod presją Brukseli, wprowadzono obowiązkowe wizy, nie pobierano jednak za nie opłaty. Po 2007 roku opłaty za wizy schengeńskie dla obywateli Ukrainy były niższe niż opłaty dla osób z paszportami białoruskimi i rosyjskimi. Formalną podstawę tych ulg stanowiły umowy o readmisji między Polską a Ukrainą (1993) oraz Ukrainą a UE (2007) i ich brak w relacjach z Rosją (do 2006) i z Białorusią (do dziś). W latach 2011–2012 nastąpiło jednak odejście od reguły preferencji dla Kijowa. W ramach prowadzonej przez rząd PO–PSL polityki „ocieplania stosunków z Rosją” 14 grudnia 2011 roku podpisano, a 27 lipca wprowadzono w życie polsko-rosyjskie porozumienie o małym ruchu granicznym między pogranicznymi powiatami polskimi a obwodem kaliningradzkim. Głębokość strefy objętej tym ruchem jest większa niż analogicznej strefy na pograniczu polsko-ukraińskim. Reżim kontroli granicznej na polskich granicach wschodnich definitywnie zatem nie jest zależny od historycznej kresowości — lub jej braku — obszarów nimi oddzielonych. Najbardziej dziś uprzywilejowany pod tym względem obszar, czyli obwód kaliningradzki — dawne północne Prusy Wschodnie — nigdy wszak Kresami nie był.

Aktywność obywatelska Polaków w odniesieniu do Kresów ma ze swej natury bardzo zróżnicowany charakter — od działalności charytatywnej, oświatowej oraz duszpasterskiej (tak wobec Polaków, jak i niepolskiej ludności dawnych Kresów), przez działalność turystyczną, odbudowę i konserwację zabytków, opiekę nad grobami, popularyzację kultury i folkloru kresowego, współpracę naukową, po przeciwdziałanie zbliżeniu polsko-ukraińskiemu czy polsko-litewskiemu (rzadko w odniesieniu do relacji polsko-białoruskich). Ta ostatnia, jątrząca działalność odbywa się poprzez przenoszenie pamięci o konfliktach historycznych na grunt stosunków współczesnych.

Pierwszorzędną rolę w tej sprawie gra ukazywanie antypolskich tradycji UPA jako rzekomo dominujących na dzisiejszej Ukrainie, zaś popełnionych przez tę organizację zbrodni na Polakach sprzed ponad 70 lat — jako możliwych do powtórzenia w przyszłości, a zatem jako pierwszorzędnego problemu w relacjach polsko-ukraińskich. Pogląd ten abstrahuje od realnych wpływów środowisk postbanderowskich nad Dnieprem, a nawet na Ukrainie Zachodniej. Jego wyznawcy przenoszą tradycję pięciu, spośród 25 istniejących, obwodów Ukrainy na całość jej terytorium, ignorując fakt, że kult OUN-UPA jest w podtrzymującym go środowisku elementem tradycji antysowieckiej i antyrosyjskiej, a nie antypolskiej ani tym bardziej ludobójczej. Samo ludobójstwo popełnione przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w okresie II wojny światowej jest bowiem przez ten ruch kwestionowane, tym samym więc nie może być przedmiotem gloryfikacji.

W odniesieniu do Litwy podobna działalność odbywa się poprzez ukazywanie kwestii praw mniejszości polskiej na Litwie jako problemu, którego rozwiązanie powinno być pierwszym, najważniejszym i jedynym zadaniem polskiej polityki wobec Wilna, zagadnieniem, w obliczu którego inne względy nie są istotne. Działalność tego typu wspierana jest przez Rosję[133]. Po rosyjskiej agresji na Ukrainie nurt zmierzający do skłócenia Polaków z narodami „kresowymi” nabiera rosnących cech świadomej i/lub nieświadomej (tzw. „pożytecznych idiotów”) rosyjskiej agentury wpływu, powielając tezy koordynowanej centralnie wojennej propagandy kremlowskiej, mogącej służyć propagandowemu przygotowaniu kolejnych agresji rosyjskich.

Współczesne polityki „kresowe” innych narodów środkowoeuropejskich

Doświadczenie utraty Kresów na rzecz ZSRR/Rosji Polska dzieli z i RFinlandią, rumunią, a w pewnym sensie i w miniskali także z Estonią oraz Łotwą. Wiele wskazuje na to, że do tego grona może dołączyć Ukraina. Swoje nie tyle „kresy”, ile „ziemie zabrane” (w polskim dziewiętnastowiecznym sensie tego słowa) mają także Węgrzy, wciąż z trudem skrywający ranę po Trianon, tyle że — wyjąwszy Zakarpacie — straty węgierskie zostały poniesione na rzecz innych sąsiadów (inaczej niż te, które poniosła Polska), a utracone ziemie nie uległy demadziaryzacji w takiej skali, w jakiej depolonizacja dotknęła Kresów II Rzeczypospolitej. Swoje „kresy wschodnie” straciły także Niemcy, po 1918 roku — „dalsze”, a po 1945 roku — „bliższe” (w odniesieniu do „dalszych” abstrahujemy tu od sposobu ich wcześniejszego nabycia, w odniesieniu zaś do „bliższych” — od zawinionych zbrodniami przyczyn ich utraty). Wszystkie wymienione narody w rozmaity sposób radzą sobie z tym doświadczeniem.

„Kresy” fińskie „bliższe” przekazano Sowietom puste — ludność ewakuowano. Wypromowany przez Finlandię w 1997 roku Wymiar Północny UE w znacznym stopniu był motywowany sentymentem kresowym Finów, którzy dzięki tej inicjatywie mogli po blisko 40 latach po raz pierwszy masowo zwiedzać swoje dawne ziemie[140]. „Kresy dalsze” — Karelia rosyjska — są obiektem zainteresowania gospodarczego i kulturalno-sentymentalnego w ramach Partnerstwa Wschodniego.

Rumuni oficjalnie uznają odrębność Mołdawii, jednocześnie jednak podkreślają jej etniczną i kulturową rumuńskość oraz prowadzą liberalną politykę paszportową wobec jej ludności, a idea zjednoczenia cieszy się dużym, sięgającym od 63 do 76 procent, poparciem obywateli Rumunii (znacznie mniejszym, bo około 10 procent, Mołdawii).Z Ukrainą Bukareszt spiera/spierał się mniej (wioski na Bukowinie) lub bardziej oficjalnie (Wyspa Wężowa) o fragmenty terytoriów i prawa mniejszości narodowych po obu stronach granicy.

Estończycy i Łotysze toczyli do 2007 roku zacięty spór z Rosją o status prawny i przebieg swych granic wschodnich; konflikt ten okazał się przegrany. Charakter „kresowy” w pewnym sensie mają dla nich silnie zrusyfikowane obszary, takie jak Narwa czy Łatgalia. Charakter swoistych „Kresów Wschodnich” współczesnej Litwy ma Wileńszczyzna, mimo wskazanej wyżej sprzeczności między kresowością a stołecznością. Jedynie Litwie oba te przeciwieństwa udało się „pogodzić” — jej stolica jest bowiem centrum prowincji jak najbardziej kresowej, tzn. pogranicznej, różniącej się składem etnicznym, zapóźnionej cywilizacyjnie i będącej w przeszłości obiektem walk z sąsiadami.

Ukraina w 2014 roku przeżyła rosyjską inwazję na Krym, który jest odtąd okupowany przez Moskwę. Musi też toczyć wojnę o Donbas. Fakty te silnie oddziałują na narodową świadomość ukraińską i współczesny model ukraińskiego patriotyzmu, co nadaje mu ostrze antyrosyjskie. Polityka państwowa wobec terenów okupowanych dopiero się kształtuje i jest zależna od przebiegu wojny. Jako zjawisko długodystansowe jeszcze nie istnieje. Jest zatem zbyt wcześnie, by ją całościowo analizować.

Węgry jako instrument podtrzymania związków madziarskiej ludności „kresowej” z macierzą wybrały już w 2001 roku Kartę Węgra,(na tej idei wzorowała się Polska, tworząc w 2007 roku Kartę Polaka i liberalną politykę nadawania obywatelstwa węgierskiego Węgrom z krajów sąsiednich. Problem Węgrów żyjących za granicami trianońskimi determinuje politykę zagraniczną Budapesztu w stopniu niespotykanym w pozostałych państwach, które borykają się z dziedzictwem utraconych „kresów”, i jest przyczyną tlących się napięć w relacjach z sąsiadami.

Niemcy „kresy dalsze” w praktyce wyrzucili z pamięci, „bliższe” zaś wykorzystują intensywnie w swej polityce historycznej, budując obraz własnej martyrologii okresu II wojny światowej („wypędzeni”) i usiłując w ten sposób zdobyć wygodny politycznie status jej ofiar. Wejście Polski i Czech do UE otworzyło oba kraje na wszechstronną współpracę z Niemcami, znosząc najważniejsze bariery dla niemieckiej obecności ekonomicznej, kulturowej czy turystycznej na tych obszarach. Królewiec pozostaje poza tą strefą, ale jest przedmiotem niemieckiego zainteresowania w ramach relacji z Rosją.

Wnioski

Fenomen Kresów, jak wskazano we wstępie, jest jednym z fundamentalnych elementów składowych polskości — jej kultury i pamięci historycznej. Na przestrzeni dziejów fenomen ten podlegał silnej ewolucji: od pogranicza ukrainnego — Dzikich Pól, przez Kresy„najdalsze”, avulsa — ziemie utracone przed 1667 rokiem na rzecz Rosji i okresowo oderwane przez Turcję Podole, po dziewiętnastowieczne Ziemie Zabrane (w tym późniejsze Kresy „dalsze”, położone za granicą ryską) i Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej, aż stopniowo zaczął nabierać dzisiejszego kształtu pojęciowego. Wieloetniczne Kresy Wschodnie, by stać się Kresami polskimi we współczesnym rozumieniu tego słowa, musiały być kresami państwa polskiego i tylko polskiego, a nie pograniczem połączonych unią państw wieloetnicznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Klasyczna forma pojęcia Kresów wykształciła się zatem dopiero w latach międzywojennych i w osiągniętym wówczas kształcie, z dodatkiem martyrologii lat 1939–1956, została przeniesiona do pamięci zbiorowej Polaków, w której przetrwała do dziś.

Pojęcie Kresów i określany nim obszar uległy silnej mitologizacji, przy czym proces ten nastąpił stosunkowo wcześnie, a sam mit ewoluował od „ziemi obiecanej”, przez „ziemię przeklętą”, po „raj utracony”. W różnych okresach występowały w nim z odmiennym natężeniem nurty: romantyczny, heroiczny, martyrologiczny i nostalgiczny. Lata 1939–1989 można uznać za „wieki ciemne” problematyki kresowej w kulturze i świadomości Polaków, co było w sposób oczywisty wynikiem przemocy zewnętrznej oraz narzuconej przez nią cenzury, krępującej swobodę wymiany myśli i informacji. Mimo zaakceptowania przez przytłaczającą większość współczesnych Polaków faktu nieodwracalności utraty Kresów II Rzeczypospolitej, tak same Kresy, jak i dziedziczące je obecnie kraje są intensywnym obszarem zainteresowania państwa polskiego i jego obywateli w wymiarze polityki zagranicznej, kontaktów kulturalnych, gospodarczych, naukowych, turystycznych i polityki historycznej. Kresy pozostają też nadal — jak zawsze w historii — obszarem starcia politycznego interesów narodowych Rzeczypospolitej i imperium rosyjskiego, nie są natomiast przedmiotem fundamentalnych sprzeczności między Polską a Litwą, Białorusią i Ukrainą. Inaczej niż w poprzednich epokach po 1654 roku największy z „narodów kresowych” — Ukraińcy — jest obecnie zwrócony ku Zachodowi, a nie ku Moskwie, co stanowi fundamentalną zmianę uwarunkowań geopolitycznych i zapewne rozstrzygnie losy dawnych Kresów na kolejne dziesięciolecia, a może i wieki. W rozumnej trosce o ów obszar Polsce pozostaje wspierać tę nową orientację Kijowa, z nadzieją, iż tak jak Rada Perejasławska przesądziła negatywnie o dziejach tej części świata na minione 300 lat, tak niedawny ukraiński Majdan przesądzi o nich pozytywnie na okres co najmniej równie długi.


DROBNA I MAŁO ZNANA SZLACHTA UKRAINSKA NA PRZEŁOMIE XVI i XVII wieku.


W poszczegolnych ziemiach Ukrainy wskutek niejednakowych warunkow politycznych, ekonomicznych i kolonizacyjnych stosunki narodowosciowe w okresie XIV—XVI w. ukladaly sie odmiennie i w chwili przelomowej u progu XVII w. znacznie miedzy soba sie roznily. Z tego powodu nalezy przeprowadzic wprzod podzial ziem ukrainskich na czesci, miedzy ktoremi zachodza pod tym wzgledem jakiekolwiek roznice, a nastepnie zbadac kazda z nich oddzielnie. A wiec zosobna rozpatrzymy pas zachodni, obejmujacy Rus Czerwona, Podole, ziemie Chelmska i Podlasie; pas wolynski z Pobuzem Brzescianskiem (Brzesko- litewskiem) i Pinszczyzna, pas prawobrzezny z Pobozem i Podnieprowiem, wreszcie pas zadnieprzanski.


Rus Czerwona. W pasie zachodnim ewolucya stosunkow narodowosciowych poczela sie, jak wiadomo, najwczesniej i zmiany w tych stosunkach zaszle zarysowaly sie tam najsilniej. W swoim miejscu wykazalem, ze juz w czasie walki o Rus Czerwona w 1340—1370 latach, wyzsze, uprzywilejowane warstwy tamtejszej ludnosci ukrainskiej mocno ucierpialy i zostaly wtenczas znacznie oslabione ( Historya Ukrainy-Rusi, t. IV, str. 61—2, V. s. 20—3). Wszyscy ci, ktorzy wzieli jakikolwiek bardziej czynny udzial w obronie zachodniej Ukrainy przed okupacja polska, po odniesionem przez Polske zwyciestwie zmuszeni byli — o ile nie polegli w walce — albo emigrowac do ziem wolenskich, nadbuzanskich itd., albo tez w skutek utraty czy konfiskacyi dobr, zepchnieci zostali na nizsze szczeble drabiny spolecznej. Na ich zas miejsce i wogole wszedzie, gdzie tylko odkrywalo sie nowe ujscie dla uprzywilejowanej kolonizacji, rzad polski wprowadzal uprzywilejowane elementy polskie, albo te cudzoziemskie, o ktorych byl pewien, ze sa stronnikami i zwolennikami okupacji polskiej. Rozdaje on hojnie nadania ziemi — a wiec wloscie rozlegle, istne posiadlosci ksiazece, jak wlosc Rzeszowska Jana Pokoslawa, Samborska Spytkow, Jaroslawska Tarnowskich, lub ogromne latyfundya Odrowazow, Kmitow, Buczackich i mniejsze majetnosci skonfiskowane wlascicielom tubylcom, albo odebrane od roznych” nullo jure possessores”, nie mogacych sie wykazac odpowiednimi dokumentami na prawo wladania, rozdaje wreszcie wsie do wolnych wloscian nalezace. Polacy i rozni inni cudzoziemcy, ktorzy sluza polityce polskiej, otrzymuja wyzsze urzedy administracyjne. W sfere mieszczanska wprowadza sie po wielkich miastach w znacznej ilosci element polski i wogole obcoplemienny, przenika on nawet do mas wloscianskich po wsiach na niemieckiem prawie osadzonym.


Obok tej arystokracyi obcej na przelomie XIV i XV w. trzymaja sie jeszcze w znacznej ilosci resztki rodow tubylczych, zepchnietych juz jednak wtenczas na plan drugi. Ciekawe odzwierciedlenie tych stosunkow znajdujemy w skladzie sądu polubownego zwolanego w r. 1404 do Medyki w sprawie sporu Jagielly z Elżbieta Pilecka. Wzieli w nim udzial nastepujacy miejscowi dostojnicy i panowie: Maciej biskup przemyski i Athanazy wladyka, Jan z Tarnowa starosta ruski, Kmita wojewoda sandomirski, Iwo z Kleczycy, Jaszko z Rzeszowa, Benko z Zabokruk, Jaszko Mazowszanin, Mikolaj z Kulikowa, Jaszko Klus, Krystyn z Marcinkowicz, Mikolaj Pstroski ( czy Pszerozki ), Jaszko Fortuna, Franciszek Borsnicz, Hrynko Sokolecki, Andrijko i Hrycko Bybelscy, Hrycko Kierdejowicz, Hlib Diadkowicz, Wolczko Presluzycz, Danylo Zaderewicki, Kostko Solneczkowicz, Kostko sedzia przemyski, Jacko sedzia sanocki, Wasko Teptiukowicz, Mychajlo Procowicz, Drahut ( war. Drahin ) Woloch, Chodko Czemer, Juryj i Wasko Moszonczycze, Wolczko Kuzmicz, Mychajlo Senkowicz, Iwan Danslawicz, Oleszko Hrudkowicz, Wasko Czortkowicz). Dokument w bibl. Czartoryjskich w dwoch oryginalnych tekstach -ukrainskim (ruskim) i lacinskim. Pierwszy wydany w Aktach J. Z. R. l.9 i u Holowackiego; nowe wydanie (fascimile) w” Paleograficzeskich snimkach” I N.31, tekst lacinski wydano niedawno w t. IV Kodeksu Malopolski, l. 1084. W tekscie ukrainskim niektore polskie imiona zruszczono, w lacinskim odwrotnie i dlatego trzeba brac pod uwage i jeden i drugi. Porownac z tym rejestrem niektore dane z ostatniej cwierci XIV i pierwszych lat XV w. -jak kontrakt sprzedazy Kalenikowego monasteru 1378 r. (Akta gr. i ziem. II l. 9), w ktorym spotykamy jeszcze starego Chodka Bybelskiego z synami Dworskowiczow, Drozda, Waska Kuzmicza i in.,ib. IV.19,V.14 i in. W tym rejestrze znaczniejszych” szlachcicow i ziemian Ruskiej ziemi”, jak ich nazywa dokument — a wlasciwie tylko zachodniej jej czesci, glownie ziemi przemyskiej — Rusini, jak widzimy, wystepuja w pokaznej jeszcze liczbie (szereg ich zaczyna sie od Hrynka Sokoleckiego i do konca juz, za wyjatkiem tego Drahina Woloha, sa to zapewne, jak mozna sadzic z imion- sami Rusini). Jednak oni wszyscy figuruja na planie drugim, po Polakach, i wsrod nich nie ma ani jednego dygnitarza za wyjatkiem Kostki Bolestraszyckiego, sedziego przemyskiego i Jacka sedziego sanockiego, urzednikow bynajmniej niewysokich (rzecz sie dzieje jeszcze przed reforma sadownictwa w rusi Czerwonej). Podobne stosunki widzimy i we wschodniej czesci Czerwonej Rusi. Tam w pierwszej polowie XV wieku spotykamy duzo jeszcze zamoznej ukrainskiej (ruskiej) arystokracyi, ale rowniez pozbawionej wplywow i zajmujacej podrzedne stanowiska. Na akcie konfederacyi ziemi Lwowskiej i Zydaczowskiej wieksza polowe podpisanych tam nazwisk szlacheckich, stanowia nazwiska szlachty ukrainskiej, ktora zachowala nie tylko narodowy charakter swych imion, ale nawet uzywa jeszcze niekiedy ruskich pieczeci, jak na przyklad Jursza z Chodorowstawa, Stanko z Dawidowa (w 1410 r. zwal sie on jeszcze Ostaszko z Dawidowa), Dmytro Lahodowski, Martyn Kalenyk z Podhajec, Michno i Paszko z Borszczowa, Juryj z Malczyc, Senko Halka z Iljaszowa, Senko z Nahorec, Olechno, Marko i Lenko z Drohoszowa, Petro Wolczko z Kolodeniec, Stecko, Onyszko i Stecko-Ilko z Czerkas, Dmytro i Jacko z Didoszyc (Diduszyccy), Jacko z Roznitowa, Andrejko z Swaryczowa, Iwaszko z Dulib, Iwan z Koszawy, Oleksa i Luczko z Witwic, Danko, Myka i Senko z Balic, Jacko z Nowosielic. Akta grodzkie i ziemskie. VII, 55; opis pieczeci tamze st. 108—109; napisy cyryliczne znajduja sie na 8 pieczeciach, niektore maja napisy lacinskie, ale o ruskich formach imion -jak Michn...de Borsofsky, Ilko, Stecko dominus de Sirkaz, (Iac)konis de Dzedosicze.


Rusini jednak w ciagu XV w. piastuja niekiedy w tych ziemiach urzedy i dygnitarstwa- juz to obieralne szlacheckie (po reformie), juz to nadawane przez krola. Taki Senko z Siennowa (de Syennow) jest podkomorzym i tutorem przemyskim podczas konfederacji 1436—37 r., Ihnat z Kutyszcz przez dlugie lata sprawuje urzad sedziego halickiego (1438—1471), Wasko z Rybotycz, przedtem podsedek, urzad sedziego przemyskiego (1460—67), Jacko Bybelski jest stolnikiem, a Olechno alias Aleksander Porochnicki podstolim przemyskim, Hlib-Mikolaj z Siennowa znany jest jako podsedek (1471—77), a nawet na kasztelanii przemyskiej zasiadal jeden z Porochnickich (1449—54). Daty odnoszace sie do tych osob w indeksach odpowiednich tomow Akt. gr. i ziemskich.


Ale jest to zarazem okres szybkiego wynaradawiania sie owych wybitniejszych rodow ukrainskich, ktore jeszcze w wyzszych warstwach szlachty miejscowej pozostaly. Roztapiaja sie one powoli i wreszcie znikaja bez sladu wsrod naplywowego zywiolu polskiego. Dzialaly tu bowiem nadzwyczaj energicznie takie czynniki i wplywy, jak wspolnosc interesow klasowych, dazenie do faktycznego ( a nie tylko de iure) zrownania sie z uprzywilejowana arystokracja polska, chec zdobycia wszystkich tych prerogatyw i honorow, ktore stawaly sie dostepne jedynie dla szlachty i magnatow polskich, oddzialywanie szlachecko-polskiej kultury i rosnace tuz obok wplywy katolicyzmu, ktory, zataczajac coraz szersze kregi, obejmowal powoli coraz to nowe ziemie ukrainskie, wreszcie mieszane sluby Rusinow z Polkami i odwrotnie. „Kiedy sie trafilo -opisywal ten proces polszczenia Rusi na podstawie tradycyi familijnych potomek jednego z takich spolszczonych rodow Jan Prochnicki (Porochnicki), arcybiskup lwowski i wielki protektor Jezuitow — ze panna byla jedynaczka z majetnoscia, (albo) wdowa bogata, krolowie swoje Polaki szlachte posylali do Rusi, (faverunt) dopomagali im swymi wplywami i tak zeniac sie tam czesto napelniali Rus i religionem catholicam romanam wprowadzili. Ostatek perfecit vigilantia pastorum (dokonala pilnosc pasterzy), ze i przedni panowie z Rusi do jednosci kosciola rzymskiego przeszli, eiurate schismate graeco (porzuciwszy grecka schyzme). Wyciagi z tej familijnej kroniki arcyb. Prochnickiego, pisanej w pierwszej cwierci w. XVII, podane sa w XLVIII t. „Zapisek nauk. Tow. im. Szewczenki”, str. 6 Nie mozna oczywiscie- jak to czyni autor- przypisywac takiego olbrzymiego wplywu slubom mieszanym, faktem jednak jest, ze nie tylko oddaly one wiele majatkow w rece polskie, ale i przyczynily sie znacznie do polonizacji rodow ukrainskich. Tak na przyklad w tym samym rodzie Bybelskich, z ktorego wywodzi sie arcybiskup Prochnicki -jednym z najmozniejszych rodow ukrainskich w Rusi Czerwonej — wnuczke Chodka Bybelskiego Duchne wydano za Polaka Jana Barzy z Bolozowa (Pochodzenie rodu niejasne, ale sadzac z imion, juz w pierwszej polowie XV w. byl to rod jesli nie polski, to w kazdym razie spolszczony. Jako dokumentalna ilustracya dla tego rodzaju slubow -jedna z wielu — moze posluzyc takze i ta: generosa Oluchna de Hermanow consors generosus Albert Svathek de Uyasd iudicis castr. leopoliensis. Akta gr. i ziem. VII, 53) i rod tego ostatniego wzbogacony majatkiem Bybelskich osiagnal w w. XVI wysokie stanowisko i senatorskie krzesla, dla Bybelskich niedostepne. Z r. 1441 zachowala sie intercyza slubna miedzy Senkiem Bybelskim a Fredrem z Pliszowic, w ktorej Fredro zobowiazuje sie wydac zan corke pod warunkiem, ze Senko przed slubem „sie wychrzci”, innemi slowy przejdzie na wiare lacinska. „Szl. Frydro z Pliszowicz -czytamy w tym akcie — i szl. Jacko z Bybla z bratem swoim ulozyli sie dobrowolnie miedzy soba, ze Frydro wydaje corke swa Jadwige za Senka z Bybla, pod warunkiem, aby zamazpojscie wraz z weselem odbylo sie za lat cztery (in quatuor annis debet fore copula et cum hoc nupcie), i jesli ktora ze stron nie dotrzyma umowy, wyjawszy wypadek smierci, to ma zaplacic drugiej stronie tysiac grzywien poreki, a Senko za taka sama poreka ma wychrzcic sie przed slubem (et etiam Senko sub eodem vadio debet se baptizare prius quam copulam contraheret), i Frydro ma dac Senkowi posagu dwiescie grzywien gotowka i tylez w odziezy, a Senko ma zaplacic zonie swej Jadwidze wiana i wyprawy 600 grzywien na polowie tych majetnosci swoich, ktore mu przypadly przy podziale”. (Akta gr. i ziemskie, XIII, 1491)


Takiego rodzaju ewolucya odbywala sie w ciagu XV i XVI w. w ciszy i ustroniu familijnych i innych prawno-prywatnych stosunkow. Moze swiadkami tych przemian sa owe imiona podwojne, tak czesto spotykane w drugiej polowie w. XV u rozmaitych przedstawicieli ukrainskich rodow Rusi Czerwonej, owe Costhko alias Joannes Porochnicki, Joannes alias Hrycko Bybelski, Hlib-Mikolaj z Siennowa itd. (Akta gr. i ziemskie, VII 63, IX 81 i 110, i indeksy t. XIII i XVII) W ogole zas historia polonizacji tych rodow ukrainskich — a zbadac ja mozemy chociazby na podstawie danych dokumentalnych -nie byla dotychczas dokladnie wyswietlona, pomimo, ze z punktu widzenia kultury jest ona niezmiernie ciekawa.


W w. XVI nie ma juz prawie na Rusi Czerwonej moznych rodow, ktore by wytrwaly przy narodowosci ukrainskiej (ruskiej). Ze starych rodow tubylczych w XVI w. Al. Jablonowski (Zr. Dziejowe, XVIII cz. II str.287—288)* wylicza takie magnackie rodziny: Lipskich (potomkowie Dymitra z Goraja, obdarowanego przez Kazimierza wielkiemi dobrami w ziemi chelmskiej, Czurylow ( z tego samego rodu), Bybelskich-Nowomiejskich — wszyscy herbu Korczak. Danilowiczow, Dzieduszyckich i Tarnawskich -herbu Sas. Innych herbow — Kierdejow, Wapowskich, Lahodowskich. Wyjawszy Lahodowskich, ktorzy jeszcze w polowie XVI w. manifestuja swa ruska narodowosc piecza o monaster Uniowski, reszta wynarodowila sie przed pol. XVI w. — przewaznie jeszcze przed poczatkiem tego stulecia. * Ze wzgledu na zaciekawienie, jakie budza poruszane tu zagadnienia, pozwalamy sobie w tem i w kilku dalszych miejscach przytoczyc in extenso ze „Zrodel dziejowych” Aleksandra Jablonowskiego cytowane przez prof. Hruszewskiego ustepy. Redakcja


„Z natury rzeczy na Rusi powazne wielce miejsce- pisze Al. Jablonowski -winno bylo zajmowac moznowladctwo pochodzenia ruskiego. Mozne bojarstwo bylo tam potezne juz za Rurykowiczow i nie moglo byc teraz usuniete na strone przez nowa wladze zwierzchnia — w osobie Kazimierza Wielkiego i jego nastepcow. Istotnie tak tez sie stalo. Wnioskujac z bezposrednich nastepstw, mozemy napewno przyjac, pomijajac juz notoryczne dane, iz pierwsi wladcy polscy utrzymywali, przychylne sobie czy pojednane z soba, bojarstwo mozne przy posiadanych dotad dobrach.”. Nastepnie autor wylicza te ruskie rody starobojarskie przytoczone powyzej u prof. Hruszewskiego. Dodamy tylko, ze do rodow bojarskich pochodzenia ruskiego Al. Jablonowski zalicza jeszcze pod znakiem zapytania i Komarnickich herbu Junosza. Wreszcie „ogniwo posrednie miedzy grupami staro-ruska i szczero-polska przedstawialy — wedle Al. Jablonowskiego — domy przybyle na Rus Czerwona za wielkorzadcow Opolczyka — ze Slaska czy Moraw — jak dom herburtow herbu Paweza, a bez pochyby i Fredrow herbu Boncza ( z Wegier moze)”. W innem zas miejscu pisze Al. Jablonowski co nastepuje: „tak liczna niegdys na Rusi Czerwonej jak i po wszystkich ziemiach ruskich, klasa bojarow teraz pod koniec XVI w. ledwie slady po sobie zostawila. Rozlamala sie ona tu i pochylila w dwoch przeciwnych kierunkach: jedna jej czesc dostala sie szczesliwie miedzy zastepy ziemian-szlachty, obdarowanych prawem polskim, druga spadla na stanowisko prostych slug zamkowych, sluzek itp.” (str. 175—176) Niewiele jest juz szlachty zamozniejszej, ktoraby wowczas jeszcze za ukrainska (ruska) z przekonan narodowych uwazac mozna bylo. W znanych na przyklad petycjach do metropolity w sprawie eparchii halickiej z 1539—40 r. bierze udzial nastepujaca szlachta czerwono-ruska: Marek Szumlanski, Iwan Stanimirski, Iwan i Stefan Demideccy, Nikandro Switelnicki, Michal i Marek Balabanowie, Pawel Zeliborski, Iwan Lopatka, Piotr Uhernicki, Wasko, Trufan i Iwan Grabowieccy, Iwan i Pawel Zahwozdeccy, Olechno Zamostski, Iwan Dubrowicki, Wasyl i Olechno Czolhanscy, Iwan i Wasko Roznitowscy, Raszko i Stefan Swaryczewscy, Deonisij i Iwan Horbaczewscy, Iwan i Pawel Samborowie, Michal i Jacko Jaczniscy. (Akty Z. R. II, 193 i 198) Z pomienionych rodow kilka zaledwie zaliczyc mozna do szlachty zamoznej — Balabanow, moze Demideckich, Czolhanskich; reszta jest to szlachta srednia, albo drobna, jak Grabowieccy, Dubrowiccy, Rozniatowscy, Swaryczewscy, Jaczniscy itd. ( Por. u Jablonowskiego po. c. str 339 i nastepne, passim*.) *) „D r o b n a s z l a c h t a g n i a z d o w a r u s k a. Zatrzymac sie jeszcze nieco musimy — pisze Al. Jablonowski — nad pewnymi charakterystycznymi rysami, uderzajacymi badacza przy rozwazaniu trybu rozkrzewiania sie oraz rozsadowienia notorycznie znanych lub mniej watpliwych chociazby, rodow gniazdowych staroruskich. A w zastepstwie ogolnym szlachty czerwonoruskiej poczet to niemaly! Naprzod przedewszystkiem rody i domy, uzywajace na szczycie znaku herbowego Sas ( jest tych rodzin 50 z gora, str. 340) — bez wyjatku chyba sama Rus, mniejsza o legende, prowadzaca ich niby przodka wspolnego z poza gor Beskidu, ze srodowiska Woloszy wegierskiej. Zaraz za nimi, co do sily i liczby, ida, noszacy na szczycie Wreby — herbu Korczak (grupa ta obejmuje kolo 40 nazwisk, str. 341), podobniez, bodaj nie wszystkie rody — Rus pierwotna. Wylacznie tez, choc nie w takiem rozgalezieniu, staroruskie tylko rody szczyca sie herbami: Kierdeja — predzej juz turskiego niz wegierskiego pochodzenia, Salawa i Holobok. I tyle! Reszta zas rodow notorycznie staroruskich, przystosowala pierwotne znaki swe pieczetne do postaci wyksztalconych juz herbow polskich, lub poprzybierala sobie wprost takowe. Czesciej zas od innnych takie, jak: Nieczuja, Sulima, Junosza, Jastrzab, Ostoja”.


Na Rusi Czerwonej (szczegolnie w ziemi przemyskiej) owej drobnej szlachty ukrainskiej (ruskiej) bylo bardzo wiele juz w w. XVI. Pozniej w w. XVII przylaczaja sie jeszcze do niej prawie wszystkie te rody ruskie, ktore w czasach poprzednich usuniete zostaly przez rzad od wszystkiego, co wowczas dawalo dochody i wplywy. Rozmnazajac sie i rozrastajac liczebnie, staczaly sie one powoli ze swego dawnego stanowiska, az znalazly sie nareszcie w szeregach drobiazgu szlacheckiego za wyjatkiem oczywiscie rodow wygaslych lub spolszczonych w ciagu w. XVI. W rezultacie w pierwszej polowie w. XVII widzimy na Rusi Czerwonej nastepujace rody ruskie drobnoszlacheckie, ktorych nazwiska przekazaly nam akta wspolczesne. ( Lozinski „Prawem i Lewem” I, str. 290—1, podaje spis tej drobnej szlachty ( przytacza rowniez jej charakterystyke). Spis ten jednak nie jest wyczerpujacy — dopelniam go, z zastrzezeniem, ze i w tej postaci nie obejmuje on jeszcze wszystkich nazwisk.) W Ziemi H a l i c k i e j wystepuja wiec: Berezowscy, Chocimirscy, Drogomireccy, Grabowieccy, Holynscy, Kniahyniccy, Krechowieccy, Medynscy, Swistelniccy, Sulatyccy, Strutynscy, Tatomiry, Uherniccy, Wolkowiccy, Zeliborscy, Zurakowscy; w ziemi L w o w s k i e j: Baliccy, Czolhanscy, Dubrowscy, Hoszowscy, Kopeccy, Lozinscy, Podwysoccy, Podlasieccy, Pletenieccy, Pohoreccy, Popiele, Przedrzymirscy, Swirscy, Semihinowscy, Srokowscy, Winniccy, Witniccy; w ziemi P r z e m y s k i e j: Baczynscy, Berezniccy, Bilinscy, Bojarscy, Bratkowscy, Dobrianscy, Horodynscy, Horodyscy, Ilniccy, Jaminscy, Jasieniccy, Jaworscy, Kolnofojscy, Koblanscy, Komarniccy, Kopystynscy, Kryniccy, Kruszelniccy, Kulczyccy, Litynscy, Luccy, Monastyrscy, Matkowscy, Paclawscy, Podhorodeccy, Popiele, Radylowscy, Rytarowscy, Sieleccy, Sozanscy, Smereczanscy, Stupniccy, Terleccy, Tureccy, Turianscy, Tustanowscy, Uniatyccy, Uruscy, Winniccy, Wysoczanscy, Zeliborscy; w ziemi S a n o c k i e j: Dobrianscy i Lozinscy *). *) Al. Jablonowski, wyliczajac czerwonoruska „S z l a c h t e g n i a z d o w a, t r z y m a j a c a s i e s w y c h g n i a z d pod koniec w. XVI”, procz wyzej wymienionych rodow niewatpliwie ruskich, podaje jeszcze rody nastepujace:


W z i e m i Ha l i c k i e j; Bednawscy, Bludniccy, Czastylowscy, Czerleniowscy, Dymideccy, Grabowscy, H n i l e c c y h. Sas. K r e c h o w s c y h. Sas, Kunaszowscy, Lichanscy, Orzechowscy, O b e r t y n s c y h. Sas, Powerbeccy, Poplawniccy, Szumlanscy, S t u d z i n s c y h. H o l o b o k, Zagwojscy, Zywaczowscy. W z i e m i L w o w s k i e j: Belzeccy, Borszowscy, Borosniowscy h. Sas, Czajkowscy, C i e m i e r z y n s c y h. Sas, Hermanowscy, Jastrzebscy, Narajowscy, Pieczychojscy, Polatyccy, R o z n i a t o w s c y h. Sas, Streptowscy, S w a r y c z o w s c y h. S a s. W z i e m i p r z e m s y s k i e j: Boryslawscy, B a r a n i e c c y h. S a s, Bystryowscy, B l a z o w s c y h. Sas, Chlopczyccy, Chlopiccy, Czyzowscy, Dabkowscy, Debowscy, Dubowlanscy, J a s i e n s c y h. S a s, K l o d n i c c y h. Sas, K o r c z y n s c y h. S a s, K r o p i w n i c c y h. S a s, K r u k i e n i c c y h. K o r c z a k, Kupiatyccy, Lubienieccy, Lowieccy, Morawscy, N o w o s i el s c y h. S a s, Nowoszyccy, Tarnowscy, W o l o s i e c c y h. Sas, Zupanscy. W z i e m i S a n o c k i e j: Bukowscy, Leszczynscy, L o d z i n s c y h. Sas« (str. 330—333). Z z bez specyalnych rodow tych, uzywajace herbow: Sas, Korczak, Holobok sa, jak wiemy, rowniez niewatpliwie ruskiego pochodzenia, co sie zaś tyczy reszty, to dawnośc osiedlenia (gniazdowe już w XVI w.!) rownież przemawiły by za pochodzeniem miejscowem, jednak scislosc naukowa nakazuje przujac w zupelnosci zdanie Al. Jablonowskiego, twierdzacego, ze »wobec faktu, iż szlachta pochodzenia ruskiego poprzybierala z czasem herby polskie, niełatwo teraz bez specyalnych badan po temum wyroznic ja od rodów pochodzenia szczeropolskiego, co przybrały na Rusi nazwy od otrzymanych nadań« (str 342). »Niezmierna zaś, uderzajaca ilość nazwisk szlacheckich, wziętych od miejscowosci Rusi Czerwonej, tłumaczy sie tem, iz, wobec wielu przyczyn szczególnych ( a jakich już dotykalismy), przyczynił sie potemu niepomalu i sam zwyczaj przybierania osobnych nazw dla kżdej oddzielajacej sie galezi i galazki nawet rozradzajacego sie rodu. Ograniczajac sie jedynie na rodach s t a r o r u s k i c h, widzimy na przyklad iz Boratynscy h. Korczak, ww ziemi przemyskiej, wyosobnią ze swego gniazda: Malczyckich, Dąbrowskich etc. Grochowscy h. Junosza w teże ziemi dają początek: Hermanowskim, Komarnickim, Kijewskim. (str. 352). Przypiski Redakcyi. Przewżnie były to rody stare, siedzące wielkimi gniazdami, które z czasem rozmnożyly sie na swych ojcowiznach, podzieliły sie na rózne galęzie z rozmaitymi charakterystycznymi przezwiskami i „przydomkami”, jak np. Proskurczeta, Kalinowieta — Kniahyniccy; Lechowscy, Josypowicze, Jakubszowicze — Zurakowscy; Beryndy, Soloninki, Trunkowicze — Czajkowscy; Hryckowieta, Iskrzeta — Paclawscy itd. (Patrz u Jablonowskiego str. 353*) i u Łozinskiego 1. c.) *) Przezwy wsród Terleckich — pisze Al. Jabłonowski — Popowieta; Sieleckich — Hryckowieta, Dziurdzie; Blazowskich — Czech, Socha, Telepa, Iwankowieta; srod Komarnickich — Jankowiet, Dudycze; Turzanskich — Holowacze, Luje; Sozanskich — Prasoly, Woronowicze; Winnickich — Mukasze, Oszosty; Jaworskich — Mrzyglodowicze; Popielow — Tarapatycze, Petelczyce (Chwosciaki — Lozinski, str. 291); Bratkowskich — Puhacze; srod Kruszelnickich — Wolk, Holowka, Popowieta, Blyszczyce; Swaryczewskich — Czepiele; Chojenskich — Kostrowicze; Sosnowskich — Feciulowicze; Czarnolozkich — Orzeszkowicze; Piaseckich — Skoczylasy; Gruszeckich — Zakowicze; Stawskich — Byliny, Sowy; Komorowskich — Malcherowicze. Nalezaly te rody przewaznie do dwuch specyficznie ukrainskich grup herbowych: Sas i Korczak ( szczegolniej do pierwszej ). Pochodzenie i rozpowszechnienie sie tych herbow wsrod ukrainskiej (ruskiej) szlachty pozostaje dotad nierozwiazana, a jednak z punktu widzenia kulturo — historycznego ciekawa zagadka. (Patrz o tem przypisek 4, str. 610—12, t. VI „Historyi Ukrainy-Rusi”) O wielkiej ilosci i rozrodzeniu tej ukrainskiej drobnej szlachty swiadcza popisy z pierwszej polowy w. XVII. (Cyfry odnoszace sie do popisow podaje Lozinski, op. c. I str. 339—40, 342) A wiec podczas popisu szlachty ziemi Lwowskiej w 1621 r., na ogolna liczbe 518 szlachcicow, stawilo sie 43 Czajkowskich, 34 Hoszowskich i 40 Witnickich. Na popisie ziemi Przemyskiej w 1648 r. wsrod blizko 1000 szlachty znajdowalo sie 70 Jaworskich, 46 Kulczyckich, 36 Winnickich, 23 Bilinskich ). W popisach tych znajdujemy szczegoly o uzbrojeniu i gotowosci wojennej szlachty, rzucajace ciekawe swiatlo na jej materyalne zasoby i charakteryzujace jej stanowisko spoleczne. Stanowisko to nie bylo godnem zazdrosci, bo nie tylko niewielu bylo wsrod niej mogacych sie zdobyc na jaki taki poczet, ale nawet mniejszosc stanowili ci, ktorzy osobiscie „konno i zbrojno” na popis stawic sie mogli. A wiec z liczby 43 Czajkowskich, zaledwie trzech zjawilo sie na popis konno, reszta zas prezentowala sie pieszo. Z 40 Witwickich na koniu nie przybyl nikt itd. Popis szlachty ziemi lwowskiej w r. 1628, podajac dokladniejsze dane o uzbrojeniu tej szlachty, jeszcze dosadniej wykazuje owa biede szlachecka, ktora nie pozwolila wielu zdobyc sie nie tylko na konia, ale nawet na jakakolwiek porzadniejsza zbroje. Naprzyklad szlachcic Hryc Wolczkowicz Jasnicki z Jasniszcz stawil sie pieszo, ale bodaj z szabla i polhakiem, natomiast szlachcic Iwan Wolczkowicz Jasnicki prezentowal sie rowniez pieszo, ale tylko z „kijem”; szlachcic Roman Hoszowski imieniem chorego natenczas ojca swego Antona Hobrycza Hoszowskiego, takze popisal sie tylko „z kijem”; szlachcic Fedor Hoszowski z Kleczkowicz stawil sie pieszo z szabla i polhakiem, ale szlachcic Stec Andronikowicz Hoszowski byl na popisie tylko z palaszem, szlachcic Fedor Szumlanski z Bratkowicz stawil sie pieszo z kijem, szl. Hryhory Rudnicki z Bratkowicz z szabla i polhakiem, szl. Iwan Zaplatynski z Ostalowicz pieszo z szabla, siekierka i „rusznica ptasia” itd. (Ks. grodzka Lwowa, 280, str. 2581—5)


Ubostwo nie pozwalalo tej szlachcie osiagnac nawet tak niewysokiego stopnia oswiaty i kultury, jaki zdobyl sobie wowczas zamozniejsza od niej szlachta polska i spolszczona. Zblizylo ja to do mas ludowych i przyczynilo sie wowczas do ocalenia jej narodowosci ukrainskiej (ruskiej), ktora szlachta ta zachowala nie tylko w ciagu XVII i XVIII wieku, ale i pozniej -az do nastepnych czasow. W w. XVII i XVIII pozostaje ona tak samo, jak i w w. XV i XVI wierna swojej „wierze ruskiej” i dawnym tradycyom i tak samo jak dawniej wszyscy ci Waski, Fedki, Hrycki o niemniej charakterystycznych przyzwiskach Puhaczow, Kolodrobow, Wowkow, Holowkow, Tarapatyczow, Popowiat itd., wyrozniaja sie znacznie od Przeclawow i Prandotow, Zboznych i Szczesnych, szlachty polskiej gente czy natione. (Por. Lozinski, op. c. str. 291) Zyje w nich poczucie swej narodowosci i czasami, korzystajac z chwili odpowiedniej, wystepuja oni jako reprezentanci „wszystkiej Rusi”, Rusi o formach niejasnych, niewyraznych, takiej, jaka byla w wyobrazni zachodnich kresowcow, owa Rus olbrzymia, siegajaca swymi bezmiarami az hen, ku zamglonym horyzontom Wschodu.


Stanowiac wiekszosc wsrod miejscowej rzeszy szlacheckiej, a opierajac sie na konstytucji polskiej, uznajacej w zasadzie wszystka szlachte bez wzgledu na stopien zamoznosci, oswiaty, honorow i urzedow, za rowna sobie i rozwiazujacej wszystkie sprawy publiczne za pomoca glosowania obecnych — owa szlachta drobna moglaby rzadzic swymipowiatami i ziemiami, obierac swych kandydatow na urzedy i nadawac ton zyciu prowincji. Ale braklo jej do tego poczucia solidarnosci, wyraznieszych spoleczno-politycznych lub narodowych przekonan i pogladow, braklo jej organizacyi i w rezultacie szlachta ta prawie wszedzie schodzila na plan drugi wobec zamozniejszej i wiecej wplywowej „braci” polskiej.


Bywaly jednak chwile, gdy skrystalizowane w jakims fakcie konkretnym narodowe czy tez klasowe interesa popychaly te mase szlachecka ku bardziej czynnej i wiecej solidarnej akcyi. Powody i wytwarzajace taka akcye warunki nie zawsze sa nam znane, czestokroc nawet wtenczs, gdy same fakta wystepuja wyraznie. Do takich zagadkowych wystapien ukrainskiej szlachty na Rusi Czerwonej Nalezy masowe przylaczenie sie szlachty do ziemi Halickiej do wojewody moldawskiego Bohdana podczas jego pochodu na Rus Czerwona w lecie 1509 r. (Ten napad Bohdana i pochod na Moldawie opisuje Pulaski w swym szkicu: „Wojna Zygmunta I z Bohdanem wojewoda moldawskim, w 1509 r.”. Szkice, t. I. ) Wypadkowo wiec dowiadujemy sie, ze wowczs przylaczyli sie do niego Iwanko Demidecki i Ilja Szumlanski, Iwanko, Jacko, Wasko Mieszczenscy (?), Fedko Dubrowicz, Zan Cucylowski, Sienko Witwicki, Wasko i Marek Kniahyniccy, Semen, Iwan, Senko i Sydor Drogomireccy, Sienko Balicki, Dmytro z Danyskowicz, Hryhory, Senko, Hryncza, Hryhor, Ficza i Iwasko Berezowscy, Iwasko Pyszyninski (?), Andrzej Lucki. (Materyaly, I, 66 — niektore nazwiska przekrecone) Ogloszono ich za zdrajcow (Sua temeritate, fidelitate postposita, sponte et non coacti ad eundem woywodam defecissent eidemque se absque legittima causa subiecissent- ibid.) i skonfiskowano im majatki. Ale po pogromieniu Moldawii w zimie 1509/10 r., gdy hospodar traktatem zobowiazany zostal do zwrotu wszystkich ludzi z Ukrainy wyprowadzonych, powrocila i szlachta, wymawiajac sie, iz przylaczyli sie do hospodara, nie dobrowolnie, lecz pod groza przymusu. Justyfikacya ta zostala przyjeta i szlachcie przywrocono jej prawa. Trudno jednak w prawdziwosc tej justyfikacyi uwierzyc. Ta okolicznosc, ze pod przymusem znalezli sie wlasnie szlachcice Rusini, wierni swej narodowosci, kaze domyslac sie innych przyczyn. Wiemy, ze na tle wspolnej wiary, pismiennictwa, wspolnych skladnikow kultury istnial stale pewien zwiazek wewnetrzny miedzy zachodnia Ukraina a Moldawia; byc moze, ze i w danym wypadku mamy do czynienia z tego rodzaju objawem, jednak w braku wszelkich szczegolow trudno snuc jakiekolwiek bardziej okreslone domysly. Przypominamy tylko, ze kilkanascie lat wstecz mial miejsce rowniez niejasny, ale bardziej jeszcze zajmujacy ruch, zwiazanym z imieniem Muchy, podczas ktorego jako przywodca ukrainskiego wloscianstwa na Pokuciu i Rusi Czerwonej wystapil ajent moldawski. W rok pozniej wojewoda moldawski wysuwa jakiegos pretendenta (wspolczesny kronikarz polski zwie go Andrzejem Borulem), ktory nazywa siebie prawnym spadkobierca Rusi, zagarnietej przemoca przez Kazimierza. Probowal on z pomoca sultana zagarnac zachodnia Ukraine, ale wkrotce wypadkowo pojmany zostal przez slugi Michala Buczackiego. (Monum. pol. hist. III, str. 239—40) W dwadziescia lat po epizodzie 1509 r., podczas moldawskiego pochodu przez pokucie na Halicz, znow dowiadujemy sie, ze Rusini prawie co do jednego poddaja sie wojewodzie, ktory ich przyjmuje laskawie, a katolikow zabijac kaze. (Ad quem Rutheni illic paene omnes advolant et se illi gestibundi subjiciunt, quos ille benigne suspicit et tractat, eos vero, qui Romani ritus sunt occidi jubet. Acta Tomicina, XII, 393, list w grudniu 1530 r. )


Przypomne jeszce krolewski nakaz z 1511 r., aby panowie z Rusi Czerwonej nie jezdzili na obrzedy religijne do Moldawii, albowiem oni — suscipiendorum ordinum, ut ipsi putant sacrorum, causa solent se conferre in Valachiam et alias exteras partes et plerumque de rebus et statu regni apud hostes disserere positionemque regni prodere (Corpus iuris polon. III, 71) Mamy tu oczywiscie w tych wszystkich wypadkach konca XV i pierwszej polowy XVI w. jakies slady ukrainsko — moldawskiej irrydenty, tak niestety niejasnej z powodu braku zrodel.


Wyrazniejszymi natomiast sa niektore ruchy szlacheckie w w. XVII. W zachodniej czesci Rusi Czerwonej np. taki ruch szlachecki wywolany zostal walka o wladyctwo przemyskie miedzy prawoslawnymi a unitami, ciagnaca sie przez pol stulecia prawie po smierci Kopystynskiego (1610). (O walce tej patrz u Dobrianskiego „Istorja episkopow eparchii peremyszlskoj”, Lozinski „Prawem i Lewem” I, str 294 i nast.), Golubiew „Piotr Mohyla”, t. II, str. 135 i nastepne.) Obrona bowiem wschodniego niezjednoczonego obrzadku przed unia uwazala sie w owych czasach, ze tak powiem, za punkt honoru i to nie tylko odnosnie do stosunkow religijnych, ale i narodowosciowych. Szlachta zas miejscowa byla nadto zainteresowana w niej jeszcze dlatego, ze ogromna czesc urzednikow cerkiewnych- od najnizszych do najwyzszych i samego wladyctwa wlacznie — byla obsadzona przez czlonkow miejscowych rodow szlacheckich, to tez wszelkie hierarchiczne lub wewnetrzne przemiany zachodzace w eparchii obojetnemi dla tej szlachty byc nie mogly. Kiedy wiec po smierci Kopystynskiego, rowniez miejscowego szlachcica, ktory twardo stal przy wschodnim blahoczestiu, krol nadal wladyctwo przemyskie protegowanemu przez lacinskiego biskupa unicie Anatazemu Krupeckiemu, wtedy szlachta wraz z duchowienstwem ostro wystapila przeciw tej nominacji i poczela gnebic na kazdym kroku nowego wladyke-unite. Krol Zygmunt, baczac na skargi Krupeckiego, wzial go pod swoja opieke i na wypadek jakiejkolwiek przygody zalozyl miedzy nim a szlachta miejscowa ogromne vadium w kwocie 50 tysiecy dukatow. Otoz w owym mandacie krolewskim znajdujemy caly szereg szlachty, ktora, nastajac na zycie i bezpieczenstwo Krupeckiego, brala czynny udzial w tej wojnie. Figuruja w nim wiec: Iwan i Mikolaj Chlopeccy, Marcin Rytarowski, Fedor Turianski, Andrzej i Iwan Sozanscy, Iwan Monastyrski, Iwan, Pawel, Iwan, Mikolaj, Lukasz, Adam, Wasyl, Samuel i Michal Kopystianscy, Wasyl terlecki, Fedor Winnicki, Stefan i Bohdan Radylowscy, Marcin-Aleksander Farafunta Blazowski, Iwan, Fedor, Hryhory, Pawel i Hrycko Popiele, Martyn Jasieniecki, Hrycko Koblanski, Aleksander Uhernicki, Iwan i Wasyl Buntowieccy (!) Fedor i Iwanko Kulczyccy, Piotr Rohozinski, Piotr i Aleksander Holatyccy, Iwan czajkowski, Hrycko Janocki, Iwan Tustanowski, Fedor Koblanski, Bosko Chmytkowski (!), Fedor Kuniczkowski, Dmytro i Piotr Hordynscy, Iwan Ilnicki, Dmytro Sydorski, Dmytro Burda, Fedor Tatomir. (Ksiega gr. przemyska, 327, str. 18—19) (W pozniejszej walce miedzy Krupeckim a Hulewiczem szczegolnie wybitna role wsrod szlachty stronnikow Hulewicza odgrywali dwaj jego bracia Aleksander i Daniel Hulewicze, chorazy czernichowski Andrzej Kossakowski, Andrzej Zahorowski, Semen Myszka Choloniewski, Teodor Winnicki i Piotr Szeptycki.


Z posrod wladykow prawoslawnych, kontrkandydatow Krupeckiego, szlachta popierala wladyke Hulewicza, czlowieka energicznego, ktory potrafil zorganizowac te rzesze szlachecka, a nastepnie przy jej pomocy nie tylko odebral Krupeckiemu majatki cerkiewne, ale i sam uwolnil sie od przesladowan administracyi, pragnacej wziac Krupeckiego w obrone. Szlachta przez swych poslow wyrobila amnestye dla Hulewicza i przywilej na dozywotnie posiadanie wladyctwa. Po smierci Hulewicza tak samo z orezem w reku ta sama szlachta prowadzi na osierocone wladyctwo jego nastepce, wladyke prawoslawnego Winnickiego, ktory rowniez ruguje Krupeckiego z majetnosci cerkiewnych. Dopomaga mu ona nastepnie w walce z nastepca Krupeckiego Polakiem-unita Chmielowskim i w rezultacie ten ostatni nie zdolal nie tylko zawladnac przemyskim wladyctwem, ale nawet w jego obrebie zamieszkac. Jednoczesnie na sejmikach przeprowadza ta szlachta uchwaly w obronie interesow Winnickiego, upomina sie za nim przez poslow swoich na sejmie i przed krolem, wreszcie zabezpiecza mu spokojne wladanie eparchia.


Nie tak jednolitym i solidarnym, bo skomplikowanym przez rozne czynniki natury ekonomicznej i odrebne interesa klasowe, niemniej przeto bardzo wyraznym byl udzial szlachty czerwonoruskiej w ruchu ludowym z czasow powstania Chmielnickiego. Arena tego ruchu ludowego byla przewaznie ziemia halicka (w czesci zachodniej Rusi Czerwonej rozwinal sie on w porownaniu slabo), szlachta zas miejscowa szczegolniej licznie popiera irrydente zorganizowana na Pokuciu przez Semena Wysoczana (byc moze-jednego ze szlachcicow Wysoczanskich). Wystepuje ona tam w roli watazkow „pulkownikow”, przywodcow chlopow i mieszczan, z ktorych skladalo sie Wysoczanowe wojsko. (patrz Tomaszewskiego „Narodni ruchy w Halyckij Rusy 1648 r. " (w Zapyskach nauk. tow. im. Szewczenki, t. XXIV i osobno), str. 39 i nast., por. str. 121—3) W tym i w innych oddzialach powstanczych spotykamy caly szereg Hrabowieckich, Holynskich, Berezowskich, Skolskich, Kniahinickich, Zurakowskich, Tatomirow, Drohomiereckich, Jazwinskich, Strutynskich, Medynskich, Hoszowsich, Popielow. Wogole zas wszystka miejscowa szlachte ukrainska Polacy obwiniali o sprzyjanie powstaniu, o chec odebrania wladzy Polakom i t.p (Zerela IV, 42, 74, 83, 97, 152. V, 42, 63, 75. Por. Tomaszewskiego op. c. str.41) Niestety brak jakichkolwiek wyraznych enuncyacyi ze strony samych uczestnikow powstania nie daje nam mozliwosci wejrzec blizej w to, jak rozumiala ta szlachta powstancza jego przyczyny i jakimi motywami w swym do niego stosunku sie kierowala.


Lecz pominawszy juz takie nadzwyczajne epizody, nawet w zwyklem zyciu codziennem nie da sie przeoczyc powaznego znaczenia owej drobnej szlachty w sprawie konserwacyi ukrainskiego zywiolu i jego narodowych tradycyi. Bo chociaz byla ona biedna, malo kulturalna, pozbawiona wplywu i powagi zawsze jedank jej pozycya materyalna, jej dobrobyt, a co najwazniejsze, jej stanowisko spolwczne stawialy ja wyzej od pozbawionego wszelkich praw obywatelskich, w zwykly inwentarz roboczy obroconego panszczyznianego wloscianstwa. A przytem nie brako wsrod niej jednostek, ktore ut in substantia sic in moribus et claritate wyrastaly ponad ten niski poziom upadku, do jakiego stracony zostal przez panowanie polskie miejscowy zywiol ukrainski. Co prawda to, co ponad ten poziom wyroslo, stawalo sie wkrotce w wielkiej swej czesci dla swego narodu obcem i przyjawszy zewnetrzne formy kultury, asymilowalo sie predko z „kulturalnem” otoczeniem polskiem. Niemniej jednak obecnosc w szeregach ukrainskich tego nieco zamozniejszego, a glownie butniejszego zywiolu, dodawala tym szeregom pewnej sily moralnej i niejednokrotnie stawala sie pomoca owczesnym dzialaczom narodowym w ich roznorodnej pracy. Odczytujac wyzej przytoczone rejestry czerwonoruskich ukrainskich rodow szlacheckich, czytelnik zapewne przypomnial sobie Balabanow i Kopystynskich, Zeliborskich i Winnickich, Pletenieckich i Kalnofojskich, Radylowskich i Zurakowskich, ktorzy zapisali swe imiona na stronicach historyi Ukrainy, i to nie tylko samej Rusi Czerwonej, jako wybitni dzialacze na roznych polach religijnego, oswiatowego i kulturalnego zycia swej ojczyzny. Ze szlachty tej rekrutowalo sie w olbrzymiej masie duchowienstwo; dobra polowa tych rodow szlacheckich zostala z biegiem czasu rodami, dynastyami, powiedzmy, duchownemi. I ogromna ilosc tych nazwisk zapisana wreszcie zostala na karcie dziejow pierwszego stulecia narodowego odrodzenia wspolczesnej ukrainskiej Galicyi.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        ROZDZIAŁ DRUGI Własność ziemska w województwie wołyńskim w 1570 roku


Podjęta przez Zygmunta Augusta decyzja o wcieleniu do Korony Podlasia oraz województw wołyńskiego, kijowskiego i bracławskiego, potwierdzona aktem unii lubelskiej z 28 czerwca 1569 r., uważana jest powszechnie za jedno z najdonioślejszych wydarzeń w nowożytnej historii Polski1. W skład państwa polskiego weszły bowiem wówczas ogromne obszary ziem ruskich na wschodzie. W ślad za tym pojawiły się jednak z czasem konflikty i problemy, których Rzeczpospolita przez długie lata nie potrafiła rozwiązać, a które w połowie XVII w. doprowadziły do głębokiego kryzysu całego państwa (najważniejszym z nich była bez wątpienia kwestia kozacka). Wkrótce po unii lubelskiej wyłoniła się też na nowo sprawa pozycji możnowładztwa w Koronie. Osłabione w wyniku przeprowadzonej w latach sześćdziesiątych XVI stulecia egzekucji dóbr i praw, polskie rodziny możnowładcze zyskiwały potężnych sojuszników w walce z ruchem średnioszlacheckim. Tereny wcielone do Korony, zwłaszcza zaś Wołyń i Naddnieprze, od dawna stanowiły bowiem domenę wpływów wielkich rodów kniaziowskich pochodzenia litewsko-ruskiego. Wpływy możnowładztwa w Koronie zostały więc poważnie wzmocnione, a co ważniejsze — otworzyły się możliwości dalszego ich wzrostu poprzez kolonizację terenów Naddnieprza. Ożywiona akcja kolonizacyjna na Ukrainie, prowadzona zresztą początkowo głównie przez potężnych kniaziów z Wołynia,

1 Więcej na ten temat por. O. Halecki, Przyłączenie Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny do Korony w roku 1569, Kraków 1915. W kwestii inkorporacji samego Wołynia, która nastąpiła w dniu 26 V 1569 r. por. też O ziemi wołynskiey. Przywiley przywrócenia ziemi wołynskiey do Królestwa Polskiego, [w:] Volumina legum [dalej: Vol. leg.], t. II, wyd. J. Ohryzko, Petersburg 1859, s. 80–84.


wzmocniła z czasem (już na przełomie XVI i XVII stulecia) niesłychanie potęgę ekonomiczną, a co za tym idzie i wpływy polityczne magnaterii koronnej. Wzmianki o powstawaniu latyfundiów magnackich na ziemiach ruskich Korony po 1569 r. znaleźć można we wszystkich bez mała syntezach dziejów Polski. Niemal wszyscy autorzy takich opracowań wspominają też o dominującej roli wielkich rodów kniaziowskich na Wołyniu oraz na ziemiach naddnieprzańskich. Z reguły wymienia się przy tej okazji Ostrogskich, Zasławskich, Wiśniowieckich i Zbaraskich. Rzadziej wspomina się o Koreckich, Czartoryskich czy Sanguszkach2. Próżno natomiast szukać w literaturze przedmiotu (poza nielicznymi opracowaniami o charakterze monograficznym)3 jakichkolwiek informacji na temat wielkości majątków należących do najpotężniejszych możnowładców kresowych w interesującym nas okresie. Tymczasem już ponad 120 lat temu został opublikowany przekaz źródłowy, dzięki któremu możliwe jest odtworzenie stanu posiadania ziemian Wołynia bezpośrednio po wcieleniu tej prowincji do Korony. Mowa tu o wydanym przez Aleksandra Jabłonowskiego rejestrze poborowym województwa wołyńskiego z 1570 r.4 Zwróćmy jednak w tym miejscu uwagę na fakt, że to bezcenne źródło zostało w istocie zignorowane przez polską naukę historyczną. Znaczenia tego dokumentu nie docenił zresztą nawet

2 Por. Historia Polski, red. T. Manteuffel, t. I (Do roku 1764), cz. 2 (Od połowy XV w.), red. H. Łowmiański, Warszawa 1955, s. 181–182; H. Samsonowicz, Historia Polski do roku 1795, Warszawa 1976, s. 209; J. Tazbir, Panowanie Wazów i epoka baroku, [w:] Zarys historii Polski, red. J. Tazbir, Warszawa 1979, s. 247; J.A. Gierowski, Historia Polski 1505–1795, Warszawa 1980, s. 270; M. Markiewicz, Historia Polski 1492–1795, wyd. 2, Kraków 2002, s. 436. 3 Por. zwłaszcza T. Kempa, Konstanty Ostrogski (ok. 1524/1525–1608), wojewoda kijowski i marszałek ziemi wołyńskiej, Toruń 1997, s. 171–187, 239–242; Z. Anusik, Latyfundia książąt Zbaraskich w XVI i XVII wieku [dalej: Anusik, Latyfundia Zbaraskich], „Przegląd Nauk Historycznych” 2009, R. VIII, nr 1, s. 17– 77; idem, Latyfundium książąt Koreckich w XVI i XVII wieku [dalej: Anusik, Latyfundium Koreckich], [w:] Folwark — wieś — latyfundium. Gospodarstwo wiejskie w Rzeczypospolitej w XVI–XVIII wieku, red. J. Muszyńska, S. Kazusek i J. Pielas, Kielce 2009, s. 57–81. 4 Por. Regestr sumariae poborow ziemi Wołyńskiej z powiatów Łuczkiego, Włodzimirskiego i Krzemienieczkiego przes pana Alexandra Zorawniczkiego klucznika i grodniczego łuczkiego, poborce theiże ziemie Wołyńskiej, wybranych wedle ufały Seimu Lubelskiego w roku pańskim 1569 bendącego, które poczęto brać w roku pańskim 1570 dnia Febr. 3 [dalej: Rejestr 1570], [w:] Źródła dziejowe, t. XIX (Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym, t. VIII, Ziemie ruskie. Wołyń i Podole), wyd. A. Jabłonowski, Warszawa 1889, s. 3–36.


jego wydawca — A. Jabłonowski, który w swoich badaniach uwzględnił przede wszystkim dane pochodzące z opublikowanych przez siebie w tym samym, XIX, tomie Źródeł dziejowych rejestrów poborowych województwa wołyńskiego z lat 1577 i 15835. Szukał on bowiem w dostępnych mu spisach podatkowych przede wszystkim informacji o charakterze statystycznym. Interesowały go więc w pierwszej kolejności zapisy odnotowujące liczbę miast i wsi na terenie poszczególnych włości, areał uprawianej tam ziemi, jak również liczbę dymów (domów miejskich i gospodarstw wiejskich). Nie bez znaczenia były dla niego też wszelkie informacje o pozarolniczych formach aktywności gospodarczej mieszkańców miast i wsi. Wszystko to posłużyło mu bowiem w ostatecznym rozrachunku do obliczenia liczby ludności Wołynia i przedstawienia zarysu stanu zagospodarowania i zasiedlenia tej prowincji. Zwróćmy przy tym uwagę na fakt, że A. Jabłonowski bardzo krytycznie wypowiadał się o wartości wykorzystanego przez siebie materiału źródłowego. Twierdził on, że na jego podstawie „niepodobna dokładniej obliczyć ani przestrzeni uprawnych, ani zaludnienia — nawet w pojedynczych włościach oderwanych, a cóż dopiero po powiatach i całych województwach. Niepodobna też, na mocy obliczeń wyrównawczych, wywnioskować czegoś pewniejszego i o rzeczywistym stosunku rozmaitych klas ludności miedzy sobą wzajem oraz względnie ogółu. Wszystko podobne możliwem jest tylko w przybliżeniu, nieraz przykładowo jedynie. To samo i co do stosunków własności ziemskiej. Przy niepodobieństwie dokładnego oznaczenia poszczególnych kategoryj, niemożliwem staje się i określenie ich wzajemnego stosunku oraz względnego miejsca odnośnie własności ziemskiej w ogóle. Pomijamy już, że przy możności nawet oznaczenia powierzchni dóbr pewnych, nie da się wnioskować o ich względnej w porównaniu z innemi, podobnegoż obszaru, wartości: taka u nas istnieje różnica charakteru topograficznego, gleby i urodzajności, stosownie do pasa, w jakim one są położone; nieraz nawet różnica w ich własnym obrębie”6.

5 Por. Summaryusz z regestrów rekognicyej wybranego poboru, który się począł brać w roku 1577, a dobrał się w roku 1578, w województwie Wołyńskiem przez urodzonego Chwiedora Rudeckiego jest wybrany i do skarbu Koronnego oddany [dalej: Rejestr 1577], [w:] ibidem, s. 37–78; oraz Regestr wybrania poboru Jego Królewskiej Mości przez mię Iwana Chrennickiego, podsędka ziemskiego Łuckiego, z województwa Wołyńskiego, w r. 1583 [dalej: Rejestr 1583], [w:] ibidem, s. 79–148. 6 A. Jabłonowsk i, Wstęp, [w:] ibidem, s. 4–5.


Niemniej jednak, mimo licznych wątpliwości i zastrzeżeń, dysponując danymi z trzech rejestrów poborowych województwa wołyńskiego, Aleksander Jabłonowski dokonał szeregu interesujących obliczeń. Powierzchnię Wołynia ustalił na 742,18 mili2 (około 40 716 km2), z czego na powiat łucki przypadać miało 370,30 mili2, na powiat włodzimierski 122,65 mili2, a na powiat krzemieniecki 245,23 mili2 (zwróćmy jednak od razu uwagę na fakt, iż zsumowanie powierzchni trzech wołyńskich powiatów daje liczbę nieco mniejszą, bo wynoszącą 738,18 mili2). Zdaniem A. Jabłonowskiego, u progu panowania Stefana Batorego (w 1576 r.) w województwie wołyńskim było 68 miast i około 1595 wsi. Według przywołanego przez niego spisu z 1576 r., uprawiano na Wołyniu ziemię o powierzchni 12 884 łanów. Uznał on jednak ostatecznie, że jest to liczba zbyt wysoka (wziął tutaj pod uwagę spustoszenia dokonane na Wołyniu przez Tatarów w 1577 r.) i zaproponował jej obniżenie do 11 500 łanów. Po dokonaniu całego szeregu skomplikowanych wyliczeń, ustalił też liczbę ludności wiejskiej województwa wołyńskiego na 248 690 osób, a miejskiej na 45 090 osób. Łącznie więc zaludnienie Wołynia około 1576 r. — według obliczeń A. Jabłonowskiego — wynosiło 293 780 osób (co pozwala określić średnią gęstość zaludnienia na 396 mieszkańców na milę2, czyli 7,2 osoby na km2) przy wyraźnym zastrzeżeniu ze strony autora tych obliczeń, że jest to liczba minimalna i z pewnością nieco zaniżona7.


7 W swoich obliczeniach A. Jabłonowski zastosował następujące przeliczniki: 1 łan — 12 osób, 1 dym — 6 osób, 1 ogrodnik — 4 osoby, 1 rzemieślnik — 4 osoby, 1 koło młyńskie — 3 osoby, 1 karczma — 6 osób, 1 rudnia — 6 osób, 1 kocioł gorzałczany — 6 osób, 1 folusz — 6 osób, 1 bojar — 12 osób, 1 pop — 12 osób, na 1 wieś 10 osób czeladzi folwarcznej; na nieco innych zasadach dokonał natomiast obliczenia liczby ludności miejskiej. Por. ibidem, s. 14–73. Zaznaczmy również w tym miejscu, że cytowany autor popełnia szereg istotnych błędów rachunkowych przy przeliczaniu mil2 na kilometry2. Dla przykładu 374,90 mili2 powierzchni powiatu łuckiego przelicza na 20 609,10 km2, co daje 54,97 km2 na 1 milę2. Jednak już powierzchnia powiatu włodzimierskiego (122,65 mili2) została przeliczona na 4212 km2, co daje absurdalny wynik 34,34 km2 na milę2. Z kolei przeliczenie powierzchni powiatu krzemienieckiego daje znowu 55,06 km2 na 1 milę2. Przyjmuję zatem, że operował on nie milą geograficzną (7146 m), ale wielką milą stanisławowską (7407 m). Stąd założenie, że powierzchnia jednej mili2 równa się 54,86 km2. W tym miejscu warto też odnotować, że A. Jabłonowski opracował znakomite mapy ziem ruskich Korony, na których zaznaczył nie tylko występujące w rejestrach poborowych miejscowości, ale także granice poszczególnych włości. Por. Atlas Historyczny Rzeczypospolitej Polskiej. Epoka przełomu z wieku XVI-ego


Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko zweryfikować te twierdzenia na podstawie źródła, które w niewielkim jedynie stopniu posłużyło do dokonania przytoczonych powyżej wyliczeń. Dodajmy przy tym, iż niewątpliwą zaletą rejestru poborowego województwa wołyńskiego z 1570 r. jest jego kompletność. Zostały w nim bowiem uwzględnione niemal wszystkie posiadłości ziemskie na tym terenie, a poborca wymienił imiennie tych właścicieli, którzy nie zapłacili podatku ze swoich majątków. W powiecie łuckim byli to: kniaź Konstanty Wasyl Ostrogski (z dworu Krupa), kniaź Roman Sanguszko (ze wszystkich dóbr, także tych położonych w powiecie włodzimierskim), Aleksander Siemaszko (ze wszystkich posiadłości tak w powiecie łuckim, jak i włodzimierskim), władyka łucki (z całości dóbr), Hrehory Czaplic („z imion swoich”), Janusz Uhrynowski („z imienia swego”), kniahini Matwiejowa Czetwertyńska (z Czetwertni), Gawryło (Gabriel) Hulewicz (ze wszystkich dóbr) i Jan (właściwie Andrzej) Montowt vel Montholt (z Biskupiec). W powiecie włodzimierskim podatku nie zapłacił jedynie Prokop Wołczko. Z kolei w powiecie krzemienieckim od wydania poboru uchylili się: kniahini Matwiejowa Czetwertyńska (z Antonowiec), Sawa (Seweryn) Jełowicki (z całości dóbr) i wdowa po Michale Bohowitynie (z części Szumbara)8. Jest to o tyle istotne, że na podstawie tego wyliczenia mogłem dokonać uzupełnienia danych rejestru z 1570 r., posiłkując się zawartością rejestrów poborowych z lat 1577 i 15839. W swoich obliczeniach uwzględniłem także, pominięte w rejestrze z 1570 r., drobne posiadłości kniaziów Trubeckich (Trubki) i kniaziów Wielickich (część wsi Bronniki)10. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie wyczerpuje to bynajmniej listy możliwych uzupełnień. W żadnym z analizowanych rejestrów poborowych nie występuje bowiem majętność hrycowska (miasto Hryców z kilkoma wsiami) kniaziów Zbaraskich, a przy

na XVII-sty. Dział II-gi: „Ziemie Ruskie” Rzeczypospolitej, oprac. i wyd. A. Jabłonowski, Warszawa–Wiedeń 1899–1904 (mapy województwa wołyńskiego na kartach 1, 2, 7, 8 i 9). 8 Por. Rejestr 1570, s. 35–36. 9 Jedynym sposobem porównania danych zawartych we wszystkich trzech rejestrach okazało się dokonanie wyliczenia należnego podatku według stawek podatkowych z 1570 r. W obliczeniach tych uwzględniono tylko te składniki majątkowe, które podlegały opodatkowaniu zgodnie z uchwałą sejmu lubelskiego z 1569 r. Nie liczono więc np. podatku od popów, od których wybierano pobór w 1577 i 1583 r. 10 Por. Rejestr 1577, s. 59 i 62.


Układów podobnych pominięć można by z pewnością znaleźć jeszcze więcej. Nie wydaje się jednak, aby nieuwzględnienie w rejestrze z 1570 r. kilku, czy nawet kilkunastu średniej wielkości majątków mogło wywrzeć istotny wpływ na ostateczne rezultaty przeprowadzonych przeze mnie analiz i obliczeń. Zgodnie z uchwałą poborową sejmu lubelskiego z 11 sierpnia 1569 r. opodatkowaniu podlegały: ziemia uprawna (włóka, dworzyszcze, służba — po 20 gr, półsłużba — 10 gr, pole miejskie — 10 gr, ogród miejski — 1 gr), domy miejskie i gospodarstwa chłopskie (dym wiejski — 10 gr, gospodarstwo ogrodnicze, czyli zagrodnicze, w zależności od wielkości — 6, 4 lub 2 gr, gospodarstwo komornicze — 4 gr, dom rynkowy — 4 gr, dom uliczny — 2 gr, chałupa uboga — 1 gr) oraz gospodarstwa bojarów putnych — 20 gr i wójtów (ciwunów) — 20 gr. Osobny podatek płacili rzemieślnicy — 2 gr i przekupnie — 7 gr. Nie zapomniano też o rybakach — 8 gr i ludziach luźnych, których „wyceniono” na pokaźną kwotę 12 gr. Stosunkowo wysokim podatkiem obciążono także młynarzy (koło młyńskie — 24 gr, koło wiesne — 12 gr) i rudników (koło rudnicze — 30 gr, czyli 1 fl., towarzysz rudniczy — 6 gr) oraz karczmarzy (karczma — 12 gr), szynkarzy (szynk piwny — 6 gr, szynk gorzałczany — 6 gr) i wytwórców gorzałki (kocioł gorzałczany — 24 gr)11. W rejestrze poborowym z 1570 r. bardzo dokładnie przedstawiono podstawę wymiaru podatku dla poszczególnych podatników. I tak dla przykładu, pierwszy na liście odnotowanych tu ziemian powiatu łuckiego — Jerofiej (Hieronim) Hojski, wniósł pobór z majętności Krupa, Mikulin, Raśniki, Kotów, Zwierzów i Dworzec ze 112 dymów po 10 gr, 35 ogrodników po 4 gr, 74 ogrodników po 2 gr, 3 rzemieślników po 2 gr, 10 bojarów putnych po 20 gr, 6 kół młyńskich po 24 gr i 1 karczmy po 12 gr, co w sumie przełożyło się na podatek w wysokości 59 fl. (w rejestrze błędnie wyliczono jego należność podatkową na 58 fl. 28 gr)12. Zsumowania wysokości należnego podatku dokonano również w odniesieniu do posiadłości Anny z Sobockich, wdowy po Franciszku Chwalczewskim13

11 Por. Uniwersał poborowy, [w:] Vol. leg., t. II, s. 102–106; oraz Rejestr 1570, passim. 12 Por. Rejestr 1570, s. 3. 13 W rejestrze poborowym z 1570 r. występuje ona jako pani „Frączowa Chwalczewska”. Od 1566 r. Anna z Sobockich była wdową po popularnym na Wołyniu panu „Fronczku” Chwalczewskim, jak zdrobniale nazywano młodszego brata biskupa łuckiego (zasiadającego na stolicy biskupiej w latach 1536–1549), pierwszego Polaka w litewskiej Radzie wielkoksiążęcej — Jerzego. Por. W. Pocie


sorki Sadowa, Koszowa, Orzdwina i Żukowa, która wniosła pobór od 108 włók po 20 gr, 54 ogrodników po 4 gr, 22 ogrodników po 2 gr, 5 dymów po 10 gr, 8 rzemieślników po 2 gr, 4 kół młyńskich po 24 gr, 2 karczem po 12 gr i 2 kotłów gorzałczanych po 24 gr. I tu jednak popełniono błąd rachunkowy, gdyż wysokość zapłaconego podatku wynosiła 88 fl. 14 gr, a nie 88 fl., jak odnotowano w tekście14. We wszystkich pozostałych przypadkach wydawca poprzestał jedynie na wymienieniu przy nazwisku właściciela dóbr poszczególnych składników majątkowych podlegających opodatkowaniu, ale bez podania łącznej kwoty wniesionego poboru. Nie trzeba dodawać, że utrudnia to bardzo korzystanie z rejestru i uniemożliwia w istocie podjęcie próby porównania stanu zagospodarowania poszczególnych posiadłości. W celu usunięcia tej istotnej niedogodności dokonałem podsumowania kwot należności podatkowych przypadających na poszczególnych właścicieli ziemskich odnotowanych w rejestrze. Dzięki temu, przyznać trzeba, że dość czasochłonnemu zabiegowi, udało mi się uszeregować wszystkich ziemian wołyńskich według wysokości wniesionego przez nich poboru. Ta sama operacja umożliwiła mi również dokonanie szeregu analiz i porównań pomiędzy dobrami różnych kategorii. Przy zastosowaniu odpowiedniego przelicznika — przyjąłem, że na 1 florena, czyli 30 groszy, opłaconego przez właściciela ziemskiego podatku przypadało przeciętnie 22,5 osoby opodatkowanej (spośród ludności zależnej) — możliwe okazało się również poddanie weryfikacji większości ustaleń statystycznych dokonanych przez Aleksandra Jabłonowskiego15.

,Chwalczewski Franciszek, [w:] Polski słownik biograficzny [dalej: PSB], t. III, Kraków 1937, s. 479. 14 Por. Rejestr 1570, s. 3. 15 Znalezienie odpowiedniego przelicznika okazało się zadaniem ogromnie trudnym. Zastosowanie metody obliczania liczby ludności przyjętej przez A. Jabłonowskiego dało bowiem następujące wyniki: dobra kniazia Bohusza Koreckiego (18,5 osoby na 1 florena opłaconego podatku), dobra Mikołaja Dorohostajskiego (18,9), włość dubieńska kniaziów Ostrogskich (19,0), dobra sadowskie Franciszkowej Chwalczewskiej (19,19), dobra kniazia Janusza Zbaraskiego (21,26), Krupa, należąca do Jerofieja Hojskiego (21,42), dobra Michała Jeło Malińskiego (21,8), wreszcie ogromne dobra Olbrachta Łaskiego (24,4). Zważywszy na fakt, że w swoich obliczeniach pominąłem niektóre kategorie ludności (popów, czeladź folwarczną, służbę zamkową, Żydów itd.), które z kolei zostały uwzględnione przez A. Jabłonowskiego, zdecydowałem się przyjąć (dość ostrożnie) przelicznik 22,5 osoby na 1 florena poboru, z zastrzeżeniem, że jest to z pewnością liczba minimalna.


Pora na prezentację osiągniętych wyników. Ogólna suma poboru, wykazana w rejestrze z 1570 r., wyniosła 12 669 fl. 10,5 gr. Do kwoty tej dodałem 508 fl., czyli minimalną wartość poboru, jaki powinni wnieść do skarbu wymienieni imiennie przez poborcę właściciele ziemscy, którzy w 1570 r. uchylili się od zapłacenia podatku (504 fl. 16 gr)16 oraz należność z dóbr nie uwzględnionych w analizowanym spisie podatkowym, a należących do kniaziów Trubeckich i Wielickich (3 fl. 14 gr)17. Po zsumowaniu obu liczb otrzymujemy zatem 13 177 fl. 10,5 gr, czyli kwotę, która powinna wpłynąć do skarbu państwa po wybraniu podatków z województwa wołyńskiego. Stwierdzenie to należy uzupełnić o zastrzeżenie, że wyliczona przeze mnie należność podatkowa jest z pewnością jedynie obciążeniem minimalnym i wcale nie musi odzwierciedlać rzeczywistego (przypuszczalnie znacznie lepszego) stanu zagospodarowania dóbr ziemskich na Wołyniu. Dodajmy także, że przeprowadzane przeze mnie analizy nie powinny być obciążone zbyt dużym błędem, gdyż szacunkowa kwota należności skarbowych (508 fl.), która w 1570 r. nie została przekazana do rąk poborcy, stanowi

16 Na kwotę tę składają się następujące należności: 55 fl. 26 gr z Rożyszcza i Wasilkowszczyzny władyki łuckiego, 50 fl. 18 gr z Krupy kniazia Konstantego Wasyla Ostrogskiego, 199 fl. 14 gr z Holatyna, Niesuchojeży i Turzyska kniazia Romana Sanguszki, 82 fl. 10 gr z Hubkowa i Mielnicy Aleksandra Siemaszki, 30 fl. 22 gr z Czetwertni i Antonowiec Eudoksji z Wahanowskich kniahini Matwiejowej Czetwertyńskiej, 30 fl. 10 gr z części Szpanowa i innych posiadłości Hrehorego Czaplica, 30 fl. 8 gr z Łanowiec i innych majątków Seweryna (Sawy) Jełowickiego, 7 fl. 6 gr z Biskupiec Andrzeja Montowta vel Montholta, 6 fl. z Uhrynowa Janusza Uhrynowskiego, 4 fl. 24 gr z posiadłości Prokopa Wołczki, 4 fl. z części Szumbara Michałowej Bohowitynowej i 2 fl. 28 gr z majątku Gabriela (Gawryły) Hulewicza. Por. Rejestr 1577, s. 41, 48, 53, 51, 55–56, 57, 64, 65–66, 67–68, 70, 73; Rejestr 1583, s. 92, 109, 137. Dodajmy też dla wyjaśnienia, iż pojawiający się w rejestrach poborowych województwa wołyńskiego Andrzej i Jan Montholtowie nosili w istocie nazwisko Montowt (nazywano ich także Montowtowiczami). W 1547 r. Andrzej i Jan Montowtowie dopełnili działu dóbr po rodzicach, w wyniku którego Andrzej otrzymał Soleczniki i Żyrmuny na Litwie oraz Biskupice na Wołyniu, a Jan wziął Koblin z przyległościami w województwie wołyńskim. Synem Andrzeja (nieżyjącego już w 1570 r.) był z pewnością Andrzej Montholt vel Montowt, odnotowany jako właściciel Biskupiec w 1577 r. Młodszy z braci Montowtowiczów — Jan żył jeszcze w początkach 1570 r., gdyż występuje on jako właściciel Koblina w analizowanym przez nas rejestrze poborowym. Por. A. Boniecki, Poczet rodów w Wielkiem Księstwie Litewskiem w XV i XVI wieku [dalej: Boniecki, Poczet rodów], Warszawa 1887, s. 188–189. 17 Należność z Trubek wynosiła 2 fl., a z części Bronnik 1 fl. 14 gr. Por. Rejestr 1577, s. 59, 62.


jedynie 3,86% ogólnej sumy należnego poboru (13 177 fl. 10,5 gr), podczas gdy 96,14% tej kwoty (12 669 fl. 10,5 gr) stanowią przychody wykazane w rejestrze. Powiedzmy także, iż przemnożenie kwoty należnego podatku (13163 fl. 10,5 gr) przez zaproponowany wcześniej przelicznik (22,5), pozwala nam oszacować liczbę mieszkańców Wołynia w 1570 r. na 296 490 osób, co jest wynikiem nieznacznie tylko odbiegającym od wyliczeń A. Jabłonowskiego (293 780 osób). Przyjrzyjmy się teraz udziałowi poszczególnych kategorii własności w ogólnej sumie wybranego poboru. W pierwszej kolejności zajmiemy się dobrami królewskimi. Zgodnie z danymi zawartymi w rejestrze poborowym z 1570 r. w rękach monarchy pozostawały wówczas trzy miasta będące stolicami powiatów, a więc Włodzimierz (48 fl. 12 gr), Łuck (62 fl. 18 gr) i Krzemieniec (200 fl. 10 gr)18. Jedyną większą królewszczyzną w całym województwie było starostwo krzemienieckie (163 fl. 27 gr)19. Ponadto w skład domeny wchodziły jeszcze (wszystkie posiadłości w powiecie łuckim): wioska Oleszów (1 fl. 18 gr.), będąca uposażeniem starosty łuckiego20, kilkuwioskowa włość skupiona wokół Kołków i Horodka vel Cerehorodka (96 fl. 12 gr)21, wsie Haliczany, Boroszów i Skrzyhołów (24 fl.

Por. Rejestr 1570, s. 18, 24, 30. Starostą włodzimierskim był od 1550 r. kniaź Konstanty Wasyl Ostrogski, starostą łuckim (od 1559/1560 r.) kniaź Bohusz Korecki, a starostą krzemienieckim (od roku 1560) kniaź Mikołaj Zbaraski. Por. T. Kempa, op. cit., s. 30; T. Chynczewsk a-Hennel, Ostrogski Konstanty Wasyl, [w:] PSB, t. XXIV, Wrocław 1979, s. 489; Anusik, Latyfundium Koreckich, s. 58; J. Maciszewsk i, Korecki Bohusz (Bohdan), [w:] PSB, t. XIV, Wrocław–Warszawa–Kraków 1968–1969, s. 59; Anusik, Latyfundia Zbaraskich, s. 32; Boniecki, Poczet rodów, s. 142, 235, 412; J. Wolff, Kniaziowie litewsko-ruscy od końca XIV wieku [dalej: Wolff, Kniaziowie], Warszawa 1895, s. 174, 616. 19 Por. Rejestr 1570, s. 29. 20 W 1570 r. pobór z tej posiadłości królewskiej wniósł podstarości łucki Iwan Chreptowicz Bohuryński. Por. ibidem, s. 14. 21 Posesorką (zastawną) klucza kołeckiego (zaliczanego do uposażenia starostów łuckich) była w 1570 r. Anna z Sobockich Franciszkowa Chwalczewska. Por. ibidem, s. 32. Już jednak w rejestrze poborowym województwa wołyńskiego z roku 1577 Kołki i Horodek uznane zostały za prywatną własność kniazia Romana Fiodora Sanguszki, syna Romana, wojewody bracławskiego i hetmana dwornego (polnego) litewskiego. Por. Rejestr 1577, s. 65. Od tej pory dobra te wchodziły już nieprzerwanie w skład latyfundium Sanguszków z linii niesuchojesko-łokackiej, a następnie przeszły na ich spadkobierców — Prońskich i Leszczyńskich. Por. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich [dalej: SGKP], red. F. Sulimierski, B. Chlebowski i W. Walewski, t. XV, cz. 1, Warszawa


24 gr) oraz spora wioska Zaborowle (16 fl. 10 gr)22. W sumie z dóbr domeny monarszej wpłacono podatek w wysokości 614 fl. 11 gr, co stanowiło 4,66% ogólnej sumy poboru. Możemy zatem przyjąć (wnioskując na podstawie danych rejestru), że w 1570 r. w królewszczyznach wołyńskich zamieszkiwało nieco ponad 13 800 osób, a liczba mieszkańców Włodzimierza wynosiła około 1100 osób, Łucka 1400 (wydaje się jednak, że w przypadku obu tych miast jest to liczba dość znacznie zaniżona), a Krzemieńca 4500. Dość znaczne było również zaludnienie krzemienieckiej włości starościńskiej (4,04 mili2 powierzchni), gdzie zamieszkiwało niemal 3700 osób (prawie 916 mieszkańców na milę2, czyli niemal 16,80 na km2) oraz dóbr kołeckich (około 2150 osób). W sumie jednak własność królewska w województwie wołyńskim ograniczała się w istocie do 3 zamków i miast będących stolicami powiatów. Jak słusznie zauważył A. Jabłonowski: „Dóbr królewskich pomniejszych, oderwanych dzierżaw, rozdawanych zwykle w dożywocie gdzie indziej, tutaj wcale nie widać; Korona nie ma już co rozdawać na Wołyniu”23.

1900, s. 579–580; t. XV, cz. 2, Warszawa 1902, s. 104. Dodajmy w tym miejscu, iż zdaniem M. Machyni, dobra Kołki i Horodek, nazywane przez niego Czarnogrodem lub Czarnohorodkiem, zostały nadane kniaziowi Romanowi Sanguszce, wojewodzie bracławskiemu w dożywotnie użytkowanie już w 1567 r., pod warunkiem jednak wykupienia ich za 4000 kóp gr litewskich od Chwalczewskich (nazywanych na kresach również Falczewskimi), spadkobierców Franciszka (zm. 1566), który otrzymał od Zygmunta Augusta zapis 2000 kóp gr litewskich (podniesiony następnie do 4000 kóp gr litewskich) na tych dobrach w 1560 r. Por. idem, Sanguszko (Sanguszkowicz) Roman, [w:] PSB, t. XXXIV, Wrocław–Warszawa–Kraków 1992–1993, s. 504; W. Pociecha, op. cit., s. 479. Być może zatem sam wojewoda bracławski (zm. 12 V 1571) zdążył przed śmiercią wykupić te dobra od Chwalczewskiej lub też (co bardziej prawdopodobne) uczynił to dopiero jego syn. Tymczasem jednak w nieznanych nam bliżej okolicznościach nadanie dóbr w czasowe tylko użytkowanie przekształciło się w nadanie wieczyste. 22 Wszystkie 4 wsie znajdowały się wówczas w posiadaniu Michała Jeło Malińskiego. Por. Rejestr 1570, s. 15, 33. Już jednak w 1583 r. stanowiły one (wraz z Rykanami, Topolem i Hruszowną) alodialną własność Iwana Borzobohatego Krasieńskiego. Por. Rejestr 1583, s. 102; SGKP, t. XIV, Warszawa 1895, s. 197; t. XV, cz. 1, s. 550–551. 23 A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 99. Dodajmy jednak, że w rzeczywistości liczba wsi królewskich na Wołyniu była nieco większa, co nie oznacza, że imponująca. Z testamentu kniazia Bohusza Koreckiego, sporządzonego w 1576 r., wynika bowiem, że trzymał on wsie królewskie Radomyśl, Suchą Wolę i Krasne Sioło (być może dobra te są identyczne z Radomyślem i Krasnem odnotowanym w 1570 r. jako własność kniazia Konstantego Wasyla Ostrogskiego). Uposażenie starostów włodzimierskich stanowiła z kolei, pominięta w rejestrze z 1570 r., wieś Ruszwice.


Przegląd uposażenia instytucji kościelnych rozpocząć wypada od posiadłości katolickiego biskupstwa łuckiego. Ordynariusz diecezji (w 1570 r. był nim Wiktoryn Wierzbicki) władał włością torczyńską w powiecie łuckim (miasto Torczyn z kilkunastoma wsiami, 192 fl. 27,5 gr podatku)24 oraz dobrami chotaczewskimi w powiecie włodzimierskim (Chotaczew z kilkoma wsiami, 57 fl. 18 gr podatku)25. Do kapituły łuckiej należały z kolei wsie Boków, Topole, Łuczyce, Łysiec vel Łyszcze oraz Niemieckie (razem 21 fl. 16 gr podatku)26. Za własność kapituły uznać też trzeba majętność Sadów (z Koszowem, Orzdwinem i Żukowem vel Żukowcem — 88 fl. 14 gr podatku), którą w 1570 r. trzymała (nie do końca zgodnie z prawem) wspomniana już wcześniej Anna z Sobockich Chwalczewska, wdowa po Franciszku27. W sumie zatem, z dóbr należących do biskupów łuckich, opłacono podatek w wysokości 250 fl. 15 gr, a z dóbr kapitulnych oddano pobór w wysokości 110 fl. Oznacza to, że biskup łucki miał na Wołyniu około 5600 poddanych, a w dobrach kapituły zamieszkiwało blisko 2500 osób. Niewielkimi posiadłościami ziemskimi na Wołyniu dysponowali jeszcze następujący przedstawiciele katolickiego duchowieństwa: przeor


Królewszczyzną były też zapewne dobra Mściszyn, które w 1570 r. trzymał wojewoda wołyński kniaź Aleksander Czartoryski, a które po jego śmierci znalazły się w posiadaniu jego następcy na urzędzie wojewody — kniazia Bohusza Koreckiego. Por. Anusik, Latyfundium Koreckich, s. 59; T. Kempa, op. cit., s. 239; SGKP, t. XI, Warszawa 1890, s. 177. 24 Por. Rejestr 1570, s. 13; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 105; SGKP, t. XII, Warszawa 1892, s. 405–406. 25 Por. Rejestr 1570, s. 24; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 105; SGKP, t. XV, cz. 1, s. 324. 26 Por. Rejestr 1570, s. 4. A. Jabłonowski wśród wsi kapitulnych wymienia również Wiktorzyn. Por. idem, op. cit., s. 105. Wieś ta nie została jednak odnotowana w rejestrze z 1570 r. 27 Franciszek Chwalczewski pełnił urząd zarządcy klucza torczyńskiego i innych dóbr biskupich za rządów w Łucku swojego brata Jerzego. Biskup nadał mu w posiadanie kościelne dobra Sadów, przeznaczone na utrzymanie wikariuszy katedralnych. Mimo stanowczych protestów kapituły łuckiej, dobra te pozostały w rękach Chwalczewskiego aż do jego śmierci w 1566 r. Później władała nimi wdowa po Franciszku — Anna, a następnie jego syn — Piotr (oddawał on pobór z Sadowa w 1577 r.). Przed 1583 r. dobra sadowskie zostały jednak zwrócone przez Chwalczewskich kościołowi, gdyż w rejestrze poborowym z tego właśnie roku odnotowano je jako własność biskupa łuckiego. Por. W. Pociecha, op. cit., s. 479; Rejestr 1577, s. 63; Rejestr 1583, s. 79; SGKP, t. X, Warszawa 1889, s. 203; t. XV, cz. 2, s. 570.


Klasztoru dominikanów w Łucku — wieś Nowy Staw (6 fl. 10 gr)28, pleban włodzimierski, do którego należało 35 gospodarstw ogrodniczych we Włodzimierzu (5 fl. 25 gr)29 oraz przeor włodzimierskiego klasztoru dominikanów, który od 8 domów w mieście zapłacił podatek w wysokości 1 fl. 10 gr30. W sumie w rękach duchowieństwa katolickiego pozostawały więc dobra, z których opłacono podatek w wysokości 374 fl. 0,5 gr. Stanowiło to 2,84% ogólnej sumy poboru, co pozwala oszacować zaludnienie dóbr kościelnych na około 8400 osób. Najlepiej uposażoną w dobra ziemskie instytucją cerkwi prawosławnej było władyctwo włodzimierskie (włodzimiersko-brzeskie). Władyka Fiedosiej (Teodozy Łazowski)31 wniósł w 1570 r. pobór z włości kupiczowskiej (miasto Kupiczów z wioskami, 83 fl. 16 gr. podatku)32 oraz z następujących, wymienionych imiennie osad: Mikulicze, Horodek, Piaczydzieny, Tyskowicze, Chrypalice, Piłupaszczyn, Rusowicze, Bozanka, Biskupicze, Hruszowicze, Piaczkiry, Janiewicze, Szczuczin, Kwasów, Szystów i Fedorowicze (razem 63 fl. 28 gr podatku)33. Zdecydowanie mniejszymi dobrami dysponował władyka łucki (łucko-ostrogski) Jona (Iwan Borzobohaty Krasieński)34. Wyliczony na podstawie danych z rejestrów poborowych z lat 1577 i 1583 podatek z majątku Rożyszcze (52 fl. 6 gr) oraz wsi Wasilkowszczyzna (3 fl. 20 gr) wyniósłby w roku 1570 r. zaledwie


28 Por. Rejestr 1570, s. 11. A. Jabłonowski wspomina też o wsi Horodnicze, która należała do dominikanów łuckich. Por. idem, op. cit., s. 105. Wieś ta nie występuje jednak w rejestrze z 1570 r. 29 Por. Rejestr 1570, s. 22. 30 Por. Rejestr 1570, s. 21 (odnotowany jako „ksiądz przeor włodzimierski”); SGKP, t. XIV, s. 169 (tu informacja o klasztorze dominikanów we Włodzimierzu). 31 Fiedosiej (Teodozy Łazowski) piastował godność władyki włodzimiersko- -brzeskiego w latach 1565–1588. Godność władyki zdobył po doprowadzeniu do usunięcia z Włodzimierza swojego poprzednika — Jony (Iwana Borzobohatego Krasieńskiego). Por. SGKP, t. XIV, s. 169. 32 Por. Rejestr 1570, s. 22; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 104 (tu także informacja, iż włość kupiczewska rozciągała się na obszarze 3,14 mili2, czyli 172 km2). 33 Por. Rejestr 1570, s. 23; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 104. Łącznie z dóbr władyctwa włodzimierskiego wpłacono pobór w wysokości 147 fl. 14 gr. 34 Iwan Borzobohaty Krasieński był poprzednio władyką włodzimierskim. Przegrał jednak walkę o Włodzimierz z Teodozym Łazowskim i musiał w 1565 r. opuścić to miasto. Władyką łucko-ostrogskim był już na pewno w 1569 r. Por. Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie [dalej: AGAD], Metryka Koronna [dalej: MK] 107, k. 410v.–411; SGKP, t. V, Warszawa 1884, s. 781 (tu błędna informacja, że Iwan Borzobohaty Krasieński został władyką łuckim dopiero w 1571 r.).


55 fl. 20 gr35. Zapewne z powodu dość słabego uposażenia władyctwa łuckiego, godność zwierzchnika tej prawosławnej diecezji łączono często z archimandrią żydyczyńską36. Do archimandrytów żydyczyńskich należała bowiem włość obejmująca wsie: Żydyczyn, Boholube, Buremie, Niewzle, Palcze, Podhajce, Rukinie, Sapohów i Szapki (Żabka), z której w 1570 r. opłacono podatek w wysokości 105 fl. 14 gr37. Archimandryci kijowskiej Ławry Pieczerskiej mieli na Wołyniu wsie Horodek i Obarów (47 fl. podatku) w powiecie łuckim38. Władyctwo pińskie dysponowało z kolei na tym terenie jedynie częściami wsi Brzesteczko i Przedmoście (3 fl. 20 gr podatku), także w powiecie łuckim39. Co ciekawe, na tym wyczerpuje się lista posiadłości cerkiewnych odnotowanych przez nasze źródło. A wiemy przecież skądinąd, że dobrami ziemskimi uposażone były monastery w Dermaniu, Dorohobużu, Włodzimierzu, Mielcach, Peresopnicy, Dubnie, Stepaniu, Turzysku i Oranach. Własne wsie posiadały także niektóre znaczniejsze cerkwie i parochie (w Łucku, Ostrogu, Dubnie, Stepaniu, Starym Konstantynowie itd.)40. Brak jakiejkolwiek wzmianki o tych posiadłościach w rejestrze poborowym z 1570 r. oznacza zapewne tylko tyle, że dobrami tymi w istocie dysponowali patroni świeccy, którzy też opłacili z nich podatek, nie wyodrębniony jednak przez poborcę z ogólnej sumy wnoszone

Por. Rejestr 1577, s. 68; Rejestr 1583, s. 92. Dodajmy jednak, że w 1570 r. stan zagospodarowania tych dóbr mógł wyglądać nieco lepiej, gdyż włość rożyska ucierpiała dość znacznie w wyniku najazdu tatarskiego na Wołyń w roku 1577. Należy również pamiętać o tym, że uposażenie władyki łuckiego stanowiło także 5 wsi w kluczu ostrogskim (ówcześnie w posiadaniu Olbrachta Łaskiego). Por. T. Kempa, op. cit., s. 239. 36 Pobór z dóbr archimandrii żydyczyńskiej oddali w 1570 r. wyznaczeni przez Zygmunta Augusta zarządcy (sprawcy) — Bazyli Drewiński i Stanisław Palczewski. Por. Rejestr 1570, s. 10. W roku 1572 archimandrytą żydyczyńskim był już jednak Iwan Borzobohaty Krasieński, władyka łucko-ostrogski. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 154. 37 Por. Rejestr 1570, s. 10; SGKP, t. XIV, s. 888; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 104 — tu informacja (powtórzona także w SGKP), iż do archimandrytów żydyczyńskich należała również wieś Rudlew we włości targowickiej kniaziów Koreckich. W rejestrze poborowym z 1570 r. wieś ta nie została jednak odnotowana. 38 Por. Rejestr 1570, s. 32; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 104. Obie wsie należały do włości rówieńskiej kniaziów Ostrogskich (ówcześnie w posiadaniu Olbrachta Łaskiego). Por. T. Kempa, op. cit., s. 240. 39 Por. Rejestr 1570, s. 9. Pozostałe części obu wsi należały do Fedora Rusina. Por. ibidem, s. 10. 40 Por. A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 104–105; T. Kempa, op. cit., s. 239– 240.


go przez nich poboru. Nie wchodząc już w dalsze szczegóły, powiedzmy tylko, iż zgodnie z danymi rejestru poborowego cerkiew prawosławna dysponowała w 1570 r. na Wołyniu dobrami, z których opłacono 359 fl. 14 gr podatku, co stanowi 2,73% ogólnej sumy poboru. Oznacza to, iż ówczesne zaludnienie dóbr cerkiewnych zbliżało się do liczby 8100 osób. Do popa ormiańskiej cerkwi łuckiej należała wieś Czeperów (Czeporów), z której opłacił on w 1570 r. podatek w wysokości 6 fl. 6 gr41. Jest to zarazem ostatnia posiadłość ziemska w rękach duchowieństwa odnotowana przez rejestr poborowy z 1570 r. W sumie zatem z dóbr kościelnych i cerkiewnych wniesiono pobór opiewający na sumę 739 fl. 20,5 gr, co stanowiło 5,61% ogólnej należności skarbowej. Dobra duchowne były więc nieco większe od dóbr królewskich, a liczbę zamieszkującej je ludności możemy oszacować na nieco ponad 16 600 osób. Niemal 90% (89,73%) ogólnej należności skarbowej wpłacono zatem w roku 1570 z majątków dziedzicznych lub też dzierżonych na prawie lennym. Własność tej kategorii była jednak ogromnie zróżnicowana. Najbogatszy magnat wołyński — kniaź Konstanty Wasyl Ostrogski wpłacił bowiem ze swoich dóbr łączny podatek w wysokości 1214 fl. 7 gr, podczas gdy kilku najuboższych ziemian wniosło pobór wyliczony na ledwie 2 gr42. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak tylko dokonać podziału tej grupy podatników na kilka mniejszych zbiorowości. Wydzieliłem zatem grupę latyfundystów, a więc właścicieli ziemskich, którzy wnieśli do skarbu pobór większy niż 300 fl.; grupę wielkiej własności, a więc posiadaczy majątków, z których opłacono podatek wyższy niż 60 fl., ale nie przekraczający 300 fl.; grupę średniozamożnych ziemian wołyńskich, którzy oddali skarbowi należność większą niż 5 fl., ale mniejszą niż 60 fl.; oraz grupę drobnej własności, której przedstawiciele opłacili podatek nie sięgający 5 fl. Wyniki przeprowadzonych analiz okazały się ogromnie interesujące. Pora więc przejść do ich prezentacji.


41 Por. Rejestr 1570, s. 4; A. Jabłonowsk i, op. cit., s. 105; SGKP, t. XIII, Warszawa 1893, s. 927. 42 Podatek od dymu ogrodniczego w wysokości 2 gr wniosło 6 ziemian: Stepan, Lewko i Miechno Ulaniccy, Jan Topiczewski, Kazimierz Ledwicki i Siemion Andruski. Odnotowano także przypadek współwłasności 1 dymu ogrodniczego. Dym taki we wsi Smyków należał do Myszka Smykowskiego i Andrzeja Hreczki. Por. Rejestr 1570, s. 5, 7, 9, 13, 26.


Najpotężniejszym latyfundystą wołyńskim był w 1570 r. kniaź Konstanty Wasyl Ostrogski (zm. 1608), wojewoda kijowski, starosta włodzimierski i marszałek ziemi wołyńskiej. Był on dziedzicem połowy fortuny zgromadzonej przez jego wielkiego ojca, kniazia Konstantego Iwanowicza, wojewodę trockiego i hetmana wielkiego litewskiego (zm. 1530)43. W powiecie łuckim należały do niego następujące dobra: Dubno z włością (306 fl. 12 gr), Dorohobuż w włością (124 fl. 1 gr), ¾ Stepania i rozległej włości stepańskiej (162 fl. 12 gr), Zwiahel z włością (69 fl. 24 gr), dwór Krupa (50 fl. 18 gr), wsie Krasne i Radomyśl (31 fl.) oraz Dołbe i Lidów (44 fl. 2 gr)44. Z majątków tych wniósł pobór w wysokości 788 fl. 9 gr. W powiecie krzemienieckim kniaź Ostrogski władał z kolei następującymi kluczami dóbr: Stary Konstantynów (174 fl. 16 gr), Kuźmin (197 fl. 24 gr) oraz Obhów (53 fl. 18 gr)45, z których zapłacił podatek wynoszący 425 fl. 28 gr. Łącznie zatem dobra wojewody kijowskiego w województwie wołyńskim zostały w 1570 r. obciążone podatkiem w wysokości 1214 fl. 7 gr. Stanowiło to aż 9,21% ogólnej należności skarbowej, co pozwala nam oszacować zaludnienie dóbr Ostrogskiego na około 27 300 osób. Pamiętajmy jednak, iż kniaź Konstanty Wasyl posiadał dobra także poza rodzinnym Wołyniem. W województwie kijowskim miał położoną na jego terenie część włości zwiahelskiej (rozdzielała ją rzeka Słucz) z Baraszami, Niesołoniem i Podłubami. Należały też do niego rozległe dobra w województwach: brzeskim-litewskim (Turów), mińskim (Tarasów), nowogródzkim (Zdzięcioł) i wileńskim (Góry i Słoweńsko)46. Ożeniony z jedyną córką hetmana wielkiego koronnego Jana Tarnowskiego — Zofią (zm. 1570), przejął w 1567 r. (po śmierci szwagra — Jana Krzysztofa Tarnowskiego), cały jego wielki majątek obejmujący 26 wsi (z Pleszowem, Kowalą i Rożnowem) w województwie krakow


43 Więcej informacji na temat ogromnego majątku kniazia Konstantego Iwanowicza Ostrogskiego por. T. Kempa, op. cit., s. 16–21; idem, Dzieje rodu Ostrogskich, Toruń 2003, s. 43–45, 53–54; Z. Anusik, Glosa do dziejów rodu książąt Ostrogskich, „Przegląd Nauk Historycznych” 2008, R. VII, nr 1, s. 139– 146. 44 Por. Rejestr 1570, s. 11, 12, 17–18, 31–32; Rejestr 1577, s. 41. 45 Por. Rejestr 1570, s. 28, 35. 46 Kijowska część włości zwiahelskiej rozciągała się na ogromnym obszarze ponad 4000 km2, ale w połowie XVI w. było tu nie więcej niż 10–15 wsi. W litewskich majątkach miał natomiast Ostrogski w sumie 2 miasta i ponad 100 wsi. Por. T. Kempa, Konstanty Wasyl…, s. 241–242; idem, Dzieje rodu…, s. 92; Z. Anusik, Glosa…, s. 157–158.


skim, klucze Tarnów, Wiewiórkę, Opatów i Ćmielów w województwie sandomierskim, oraz włości Tarnopol, Tuchlę, Skole i Stare Sioło w województwie ruskim. Jeśli doliczymy do tego dobra stanowiące uposażenie wojewodów kijowskich (13 wsi), starostwo włodzimierskie i wsie Woniaczyn i Nowosielica, należące do starostwa winnickiego, ale trzymane przez Ostrogskiego od początku lat sześćdziesiątych XVI w., to śmiało możemy uznać, że był on w tym czasie jednym z najbogatszych ludzi w Koronie47. Dodajmy także, iż kniaź Konstanty Wasyl od lat prowadził starania o odzyskanie drugiej połowy dóbr po ojcu, których dziedziczką była podówczas jego bratanica, córka przyrodniego brata wojewody kijowskiego, kniazia Ilii — Halszka z Ostrogskich 1o v. Sanguszkowa, 2o v. Górkowa, 3o v. Olelkowiczowa Słucka, a które użytkował jej ojczym — wojewoda sieradzki Olbracht Łaski. Zabiegi te przynieść miały pomyślny rezultat w roku 1574, kiedy to Ostrogski zawarł ugodę z Łaskim i przejął ostatecznie całą schedę po hetmanie wielkim litewskim, stając się wówczas bezsprzecznie najpotężniejszym magnatem w całej Rzeczypospolitej48.

47 W sumie ogromne dobra po Tarnowskich obejmowały 4 zamki, 5 miast, 115 wsi całych i 9 części wsi. Por. Z. Anusik, Glosa…, s. 158–159; W. Dworzaczek, Hetman Jan Tarnowski. Z dziejów możnowładztwa małopolskiego, Warszawa 1985, s. 218–226. Por. też T. Kempa, Konstanty Wasyl…, s. 173–174, 241–242; oraz idem, Dzieje rodu…, s. 89–90. 48 Szerzej o skomplikowanej rozgrywce, której stawką było przejęcie dóbr kniaziówny Halszki Ostrogskiej i sporze pomiędzy jej matką — Beatą z Kościeleckich a kniaziem Konstantym Wasylem por. R. Żelewski, Górkowa Elżbieta (Halszka z Ostroga), [w:] PSB, t. VIII, Wrocław–Kraków–Warszawa 1959–1960, s. 424–426; idem, Łaska 1. v. Ostrogska z Kościeleckich Beata, [w] ibidem, t. XVIII, Wrocław–Warszawa–Kraków 1973, s. 222–224; T. Kempa, Dzieje rodu…, s. 63–78; idem, Konstanty Wasyl…, s. 175–176. Dodajmy tylko w tym miejscu, że w 1573 r., po śmierci męża Halszki, wojewody poznańskiego Łukasza Górki, kniaź Konstanty Wasyl sprowadził bratanicę na Wołyń i dysponując uzyskanym od niej pełnomocnictwem, rozpoczął starania o odzyskanie jej majątku z rąk Łaskiego. Ten ostatni, nie mając nadziei na utrzymanie się w posiadaniu spornych majątków, zdecydował się dość szybko na zawarcie ugody z wojewodą kijowskim. Ostatecznie w kwietniu 1574 r. Henryk Walezy przyznał wszystkie dobra po Ilii Ostrogskim jego córce, wojewodzinie poznańskiej Halszce (Elżbiecie) Górkowej, która z kolei natychmiast przekazała je Ostrogskiemu i jego najstarszemu synowi Januszowi (decyzję tę potwierdziła w sporządzonym później testamencie). Ostrogscy od razu objęli więc w posiadanie wszystkie dobra wołyńskie należące do Halszki, która pozostawała pod ich opieką aż do swojej śmierci, która nastąpiła w końcu 1582 r. Nie udało się im natomiast odzyskać niektórych majątków leżących w Wielkim Księstwie Litewskim (więcej na ten temat por. niżej w tekście oraz przypis 54). Po przejęciu wszystkich dóbr rodowych kniaź Konstan


Drugim pod względem zamożności latyfundium dysponowali na Wołyniu, nieletni w 1570 r., kniaziowie Janusz i Michał Zasławscy. Synowie Janusza i nieznanej z imienia Kierdejówny, osieroceni przez oboje rodziców, pozostawali wówczas pod opieką kasztelana wileńskiego Grzegorza Chodkiewicza. Ich majętności, z głównymi ośrodkami w Zasławiu i Białogródce, leżały w powiecie krzemienieckim. Zgodnie z danymi rejestru poborowego wpłacono z nich pobór w wysokości 822 fl. 20 gr49, co stanowiło ponad 6,24% ogólnej należności. Na tej podstawie można oszacować zaludnienie dóbr należących do kniaziów Zasławskich na około 18 500 osób. Trzecie miejsce na liście największych właścicieli ziemskich województwa wołyńskiego zajmował w 1570 r. wojewoda sieradzki Olbracht Łaski (zm. 1605), który wszedł w posiadanie ogromnych dóbr należących niegdyś do kniazia Ilii (Eliasza) Ostrogskiego (zm. 1539) i jego żony, Beaty z Kościeleckich (zm. 1576). Ta ostatnia, od chwili śmierci męża toczyła zacięte spory majątkowe ze swoim szwagrem — kniaziem Konstantym Wasylem Ostrogskim. Ofiarą tych rozgrywek stała się jedyna, pogrobowa córka Ilii — kniaziówna Halszka, wydawana wbrew swojej woli za kolejnych kandydatów do przejęcia jej ogromnego majątku: kniazia Dymitra Sanguszkę (wskazanego przez stryja, a zamordowanego w 1554 r. przez Zborowskich, także aspirujących do zdobycia ręki posażnej jedynaczki), Łukasza Górkę (popieranego przez króla Zygmunta Augusta)


ty Wasyl był właścicielem latyfundium obejmującego 28 miast i około 650 wsi. Por. Z. Anusik, Glosa…, s. 161–163. 49 Por. Rejestr 1570, s. 28. Zasławscy byli spokrewnieni z kniaziem Konstantym Wasylem Ostrogskim jako potomkowie (praprawnukowie) kniazia Jerzego Wasylewicza Zasławskiego, który był rodzonym bratem kniazia Iwana Wasylewicza Ostrogskiego, ojca hetmana wielkiego litewskiego, kniazia Konstantego, a dziadka wojewody kijowskiego. Obaj kniaziowie już w 1571 r. osiągnęli pełnoletność, skoro dokonali wówczas działu majątkowego ze swoją ciotką — Anną z Zasławskich kniahinią Czartoryską. W przyszłości kniaź Janusz Zasławski (zm. 1629) poślubił Aleksandrę z Sanguszków, córkę Romana, wojewody bracławskiego i hetmana polnego litewskiego. Sam również został wojewodą — najpierw podlaskim (w 1591 r.), a następnie wołyńskim (w 1604 r.). Kniaź Michał zmarł młodo i bezpotomnie (zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, zastrzeliwszy się przypadkowo z własnej strzelby). Siostrą obu Zasławskich była kniaziówna Zofia, która poślubiła Fryderyka Tyszkiewicza. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 406; K. Niesiecki, Herbarz polski, wyd. J.N. Bobrowicz, t. X, Lipsk 1845, s. 93–95; W. Dworzaczek, Genealogia [dalej: Dworzaczek, Genealogia), t. II (Tablice), Warszawa 1959, tabl. 165; J. Wyrozumski, Ostrogski Wasyl, [w:] PSB, t. XXIV, s. 497; M. Machynia, op. cit., s. 504.


i kniazia Siemiona Olelkowicza Słuckiego (protegowanego matki), którego poślubiła, będąc już żoną Łukasza Górki. Ten ostatni, po uzyskaniu mandatu królewskiego nakazującego wydanie Halszki w jego ręce (w 1559 r. kniaziówna została siłą odebrana matce), wywiózł żonę do Wielkopolski i osadził ją na zamku w Szamotułach. Tymczasem kniahini Beata, szukając sprzymierzeńców przeciwko znienawidzonemu przez siebie Górce, poślubiła w 1564 r. młodszego o 21 lat Olbrachta Łaskiego, któremu zapisała (6 kwietnia 1565 r.) wszystkie posiadane przez siebie dobra, zarówno własne (do czego miała prawo), jak i należące do jej córki (co zrobiła już nielegalnie). Otrzymawszy ten zapis, Łaski wywiózł żonę na Spisz i uwięził ją na zamku w Kieżmarku50. W jego posiadaniu znalazły się ogromne dobra Ostrogskich zarówno na Wołyniu, jak i poza jego granicami. W 1570 r. wojewoda sieradzki wniósł pobór z włości: Ostróg, Równe, Berezdów, Żornowno w powiecie łuckim oraz z majątków: Czerniechów, Kołodno, Krasiłów, Sulżyn vel Sulżyńce, Połonne i Januszpol vel Jampol w powiecie krzemienieckim w łącznej wysokości 749 fl. 14 gr51. Do Łaskiego należała też ¼ Stepania i księstwa stepańskiego, którą zastawił Stanisławowi Grajewskiemu. Z dóbr tych wpłacono w 1570 r. podatek w wysokości 49 fl. 14 gr52. Było to zarazem największe pod względem obszaru latyfundium wołyńskie, większe nawet od ogromnych posiadłości kniazia Konstantego Wasyla Ostrogskiego. Wojewoda sieradzki, nękany ciągle kłopotami finansowymi, prowadził jednak rabunkową gospodarkę w swoich dobrach i szybko doprowadził do ich wyniszczenia. Niemniej wyliczony dla jego posiadłości łączny pobór w wysokości 798 fl. 28 gr (6,06% ogólnej należności) pozwala oszacować ich ówczesne zaludnienie na blisko 18 000 osób. Dodajmy także, iż zapis Beaty Kościeleckiej na rzecz Łaskiego obejmował także włość cudnowską i romanowską (2 miasta i około 50 wsi) w województwie kijowskim oraz leżące w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego dobra Holewin, Kopyś z Romanowem i Baraniami (3 miasta i 108 wsi), Holszany, Paskiszki, Hłusk i Susza. Olbracht Łaski miał także własne dobra

50 Por. R. Żelewski, Górkowa…, s. 424–425; idem, Łaska…, s. 223; idem, Łaski Olbracht, [w:] PSB, t. XVIII, s. 246; T. Kempa, Konstanty Wasyl…, s. 175; idem, Dzieje rodu…, s. 66–73; M. Machynia, Sanguszko Dymitr, [w:] PSB, t. XXXIV, s. 472–473; Boniecki, Poczet rodów, s. 234–235; K. Niesiecki, op. cit., t. VII, Lipsk 1841, s. 182–183. 51 Por. Rejestr 1570, s. 14–15. 52 Por. ibidem, s. 17.


dziedziczne z głównymi ośrodkami w Łasku (w województwie sieradzkim) i w Kieżmarku (na węgierskim Spiszu)53. By zamknąć wątek dotyczący jego wołyńskich posiadłości, powiedzmy tylko, iż mocno zadłużone i zrujnowane dobra po Ostrogskich sprzedał on w drugiej połowie 1570 r. (lub też — jak sam później twierdził — oddał tylko w czasową opiekę) Zygmuntowi Augustowi. Po śmierci króla Łaski ponownie wszedł jednak (na mocy decyzji sejmu konwokacyjnego z 1573 r.) w posiadanie dóbr zapisanych mu przez (nadal przetrzymywaną w więzieniu) małżonkę. Nie mając jednak większych szans na ich utrzymanie, uwikłany w proces o bigamię (w czasie pobytu w Paryżu poślubił bowiem Sabinę de Sévé, przed którą zataił istnienie żyjącej jeszcze, bo zmarłej dopiero w 1576 r. Beaty) Łaski zawarł ostatecznie w lutym 1574 r. kompromis z kniaziem Konstantym Wasylem Ostrogskim, a król Henryk Walezy dekretem z 7 kwietnia 1574 r. skasował zapis wojewody sieradzkiego na rzecz Zygmunta Augusta i przysądził wszystkie dobra ich naturalnej dziedziczce — Halszce z Ostrogskich Górkowej. W praktyce jednak posiadłości te od razu przeszły w ręce jej stryja, kniazia Konstantego Wasyla Ostrogskiego54. Czwartym pod względem zamożności magnatem wołyńskim był w 1570 r. starosta łucki kniaź Bohusz Korecki (zm. 1576). Należała do niego położona na wschodzie województwa (w powiecie łuckim), granicząca z województwem kijowskim, rozlega włość książę

53 Por. Z. Anusik, Glosa…, s. 155, 162; T. Kempa, Konstanty Wasyl…, s. 176, 242; idem, Dzieje rodu…, s. 78; R. Żelewski, Łaski…, s. 246–250 (tu jednak brak jakichkolwiek szczegółów dotyczących dóbr dziedzicznych Olbrachta Łaskiego). O utracjuszostwie Łaskiego krążyły legendy. Twierdzono nawet, że tylko na podróże zagraniczne wydał on „dziesięć kroć sto tysięcy czerwonych złotych”. Por. K. Niesiecki, op. cit., t. VI, Lipsk 1841, s. 215. 54 Na mocy zawartego w lutym 1574 r. porozumienia Ostrogski wypłacił Łaskiemu 33 082 złote posagu swojej bratowej (ponieważ w imieniu Halszki przejął od niego wszystkie dobra, a więc również te, na których posag ten został zabezpieczony przez kniazia Ilię) oraz 15 000 złotych, które Beata pożyczyła od Łaskiego i zabezpieczyła na Równem. W rękach wojewody sieradzkiego pozostały też wołyńskie dobra Januszpol vel Jampol (były one własnością Beaty, która odziedziczyła je po swoim bracie przyrodnim, biskupie wileńskim Janie z Książąt Litewskich). Łaski miał także zatrzymać klucze Równe i Połonne w dożywotniej dzierżawie. W praktyce jednak Ostrogski szybko wykupił od niego oba te majątki. Więcej o kwestiach poruszanych zarówno tutaj, jak i wyżej w tekście por. T. Kempa, Dzieje rodu…, s. 77–78; idem, Konstanty Wasyl…, s. 176; Z. Anusik, Glosa…, s. 154–155, 162–163; R. Żelewski, Łaski…, s. 247.


ca z głównymi ośrodkami w Korcu i Międzyrzeczu. Był też kniaź Bohusz właścicielem niewielkiej, położonej w środkowej części Wołynia, włości targowickiej (także w powiecie łuckim). Z majętności tych wniósł pobór w wysokości 664 fl. 6 gr (5,04% ogólnej należności skarbowej)55, co pozwala przypuszczać, iż w dobrach kniazia Koreckiego mieszkało wówczas nieco ponad 14 900 osób. Powiedzmy także, że starosta łucki władał również rozległymi, ale zdecydowanie gorzej zaludnionymi dobrami w województwie kijowskim (Horodnica, Chodorkowicze, Borowe i Jarowe). Łącznie miał tutaj 10–15 wiosek. Po dodaniu do dóbr wołyńskich składało się to jednak na magnacką fortunę obejmującą blisko 100 miast, miasteczek i wsi56. Piąte miejsce na liście najzamożniejszych ziemian Wołynia zajmował w 1570 r. wojewoda wołyński, kniaź Aleksander Czartoryski (zm. 1571). W jego posiadaniu znajdowała się podówczas rozległa, położona w północnej, poleskiej części Wołynia, włość czartoryska (z Czartoryskiem i Włodzimiercem), z której zapłacił 279 fl. 28 gr podatku. W powiecie łuckim miał również kniaź Aleksander niewielkie dobra Mściszyn (23 fl. 18 gr podatku). W powiecie włodzimierskim do wojewody wołyńskiego należały: miasto Litowiż, monaster Ziemna oraz dwór Sielec z przyległymi wioskami. Trzymał on również (być może jako nadanie dożywotnie) dobra Śmidzin w obrębie włości kowelskiej (61 fl. 22 gr podatku)57. Łącznie więc

55 Por. Rejestr 1570, s. 13–14. Dodajmy w tym miejscu, że w 1572 r. kniaź Bohusz został wojewodą wołyńskim. Żenił się dwukrotnie. Najpierw z kniaziówną Hanną Sanguszkówną, córką Andrzeja, starosty łuckiego, z którą rozwiódł się w 1546 r., a następnie z Marianną Czapilcówną. Por. J. Maciszewsk i, op. cit., s. 59; Anusik, Latyfundium Koreckich, s. 58; Dworzaczek, Genealogia, tabl. 174; Boniecki, Poczet rodów, s. 142; K. Niesiecki, op. cit., t. V, Lipsk 1840, s. 230–231; Wolff, Kniaziowie, s. 174. 56 Szczegółowe omówienie stanu posiadania kniazia Bohusza Koreckiego por. Anusik, Latyfundium Koreckich, s. 58–64. 57 Por. Rejestr 1570, s. 8, 22–23, 31, 34. Nieco więcej informacji zarówno o samym kniaziu Aleksandrze Czartoryskim, ożenionym (od roku 1545/1546) z wdową po kniaziu Iwanie Wiśniowieckim, Marią Magdaleną Despotówną (z serbskiego rodu Brankoviciów lub raczej Beriskoviciów), jak i o jego stosunkach rodzinnych por. J. Jasnowsk i, Czartoryski Aleksander Fedorowicz, [w:] PSB, t. IV, Kraków 1938, s. 272; I. Czamańsk a, Wiśniowieccy. Monografia rodu, Poznań 2007, s. 43–44 (tu pogląd, że żona kniazia Aleksandra była córką Jovana Beriskovicia i Jeleny Jakšić); Z. Anusik, O książętach Wiśniowieckich i czasach, w których żyli. Suplement do monografii rodu, „Przegląd Nauk Historycznych” 2009, R. VIII, nr 2, s. 163, 165 (tu stwierdzenie, że Maria Magdalena Czartoryska była raczej córką Jeleny Jakšić z jej drugiego małżeństwa z Ivanišem Beriskovi


Czartoryski wniósł pobór w wysokości 626 fl. 27 gr (4,76% ogólnej należności), co pozwala oszacować zaludnienie jego dóbr na 14 100 osób. Szóstym pod względem zamożności kompleksem majątkowym na Wołyniu była włość kowelska, dawne dziedzictwo Sanguszków. W 1543 r. przeszła ona w ręce królowej Bony, która w zamian za Kowel przekazała jego ówczesnemu dziedzicowi, kniaziowi Wasylowi Sanguszce, dobra Smolany, Horwol i Obolce w województwie witebskim. W roku 1564 Zygmunt August nadał włość kowelską na prawie lennym uciekinierowi z Moskwy, kniaziowi Andrzejowi Kurbskiemu. W 1568 r. król obdarzył Kurbskiego dodatkowo 10 wsiami w powiecie upickim na Żmudzi. Zgodnie z danymi rejestru poborowego z 1570 r. kniaź Kurbski opłacił pobór z miast Kowel, Wyżwa, Milanowicze oraz ze wszystkich wiosek klucza kowelskiego w łącznej wysokości 492 fl. 16 gr (3,74% ogólnej sumy poboru)58, co pozwala oszacować ówczesne zaludnienie księstwa kowelskiego na 11 000 mieszkańców. Dodajmy w tym miejscu, że za panowania Stefana Batorego pozycja Kurbskiego na Wołyniu uległa poważnemu osłabieniu, gdyż król nie uważał go za dziedzica, a jedynie za dzierżawcę Kowla. Dobra te pozostały w rękach kniazia Andrzeja aż do jego śmierci w 1583 r. W 1590 r. (za panowania Zygmunta III Wazy) klucz kowelski został odebrany wdowie po nim (Aleksandrze z Siemaszków) i przekształcony w królewszczyznę59.

Boniecki, Poczet rodów, s. 34; K. Niesiecki, op. cit., t. III, Lipsk 1839, s. 227–228; Dworzaczek, Genealogia, tabl. 181. Dodajmy także, iż odnotowane jako własność Czartoryskiego dobra Mściszyn mogły stanowić uposażenie wojewodów wołyńskich. Ich użytkownikiem był bowiem również następny wojewoda — kniaź Bohusz Korecki. Por. Anusik, Latyfundium Koreckich, s. 59; SGKP, t. XI, s. 177. 58 Por. Rejestr 1570, s. 24. Więcej informacji na temat losów włości kowelskiej i jej ówczesnego posesora por. M. Machynia, Sanguszko (Sanguszkowicz) Wasyl, [w:] PSB, t. XXXIV, s. 513–514; Boniecki, Poczet rodów, s. 294; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 173; H. Kotarski, Kurbski (Kurpski, Krupski) Andrzej, [w:] PSB, t. XVI, Wrocław–Warszawa–Kraków 1971, s. 221–223. 59 Por. H. Kotarski, op. cit., s. 223. Dodajmy, iż Siemaszkówna, poślubiona w 1579 r., była trzecią żoną Kurbskiego. Po śmierci pierwszej, nieznanej z imienia i nazwiska małżonki, zagłodzonej w moskiewskim więzieniu (wraz z synem) na rozkaz cara Iwana IV po ucieczce kniazia Andrzeja na Litwę, w 1571 r. poślubił on bowiem kniaziównę Marię Juriewną Holszańską Dubrowicką, zamożną wdowę po Andrzeju Montowcie i Michale Kozińskim, która zapisała mu większość posiadanych przez siebie dóbr. Małżeństwo to uległo jednak rozpadowi i w 1578 r. doszło do rozwodu. Por. ibidem, s. 221, 223; Boniecki, Poczet rodów, s. 82 (tu informacja o drugiej żonie Kurbskiego); H. Lulewicz, Siemaszko Piotr, [w:] PSB,


Na siódmym miejscu wśród latyfundiów wołyńskich umieścić trzeba posiadłości Radziwiłłów z linii książąt S.I.R. na Ołyce i Nieświeżu. W 1570 r. czterej synowie nieżyjącego już Mikołaja Radziwiłła „Czarnego” (zm. 1565), wojewody wileńskiego i kanclerza wielkiego litewskiego — Mikołaj Krzysztof „Sierotka” (zm. 1616), Albrycht (zm. 1592), Jerzy (zm. 1600) i Stanisław (zm. 1599) wnieśli pobór z włości ołyckiej (353 fl. 5,5 gr) i dóbr Jabłonna (11 fl. 20 gr) w powiecie łuckim, z klucza Chwalimicze w powiecie włodzimierskim wraz z 16 ogrodnikami we Włodzimierzu (45 fl. 10 gr), jak również z miasteczka Radziwiłłów i przyległych wiosek (37 fl. 18 gr) w powiecie krzemienieckim60. W sumie było to 447 fl. 23,5 gr (3,40% całej należności podatkowej), co pozwala oszacować zaludnienie dóbr radziwiłłowskich na nieco ponad 10 000 mieszkańców. Należy jednak od razu zaznaczyć, że latyfundium odziedziczone przez wojewodziców wileńskich po ojcu obejmowało szereg rozległych majątków zarówno w Koronie (Szydłowiec), jak i w Wielkim Księstwie Litewskim (Nieśwież, Sienieżyce, Łachwa, Kleck, Dawidgródek, Szack, Świadość, Kojdanów, Chożów, Lebiedziów, Duniłowicze i szereg innych)61. Wystarczy powiedzieć, że kiedy w 1577 r. dokonano podziału majętności po Mikołaju „Czarnym” pomiędzy Mikołaja Krzysztofa „Sierotkę”, Albrychta i Stanisława (czwarty z braci — Jerzy wybrał karierę kościelną), wszystkie dobra wołyńskie przypadły w udziale temu ostatniemu. Ponadto Stanisław otrzymał również Niehniewicze w województwie nowogródzkim, Naliboki w województwie mińskim, a w województwie wileńskim Duniłowicze oraz dwory „na Mereczy” (niedaleko Wilna), Budziłowski i Hardynowski62. Można zatem przypuszczać, iż posiadłości


t. XXXVI, Warszawa–Kraków 1995–1996, s. 617–618 (tu informacje o rodzinie trzeciej żony Kurbskiego). 60 Por. Rejestr 1570, s. 14, 21, 27, 32. Por. też Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 163; Boniecki, Poczet rodów, s. 276–277; K. Niesiecki, op. cit., t. VIII, Lipsk 1841, s. 61–62, 65–73. 61 Więcej o dobrach ziemskich należących do Mikołaja Radziwiłła „Czarnego” por. H. Lulewicz, Radziwiłł Mikołaj zwany Czarnym, [w:] PSB, t. XXX, Wrocław 1987, s. 345. Por. też J. Jasnowski, Mikołaj „Czarny” Radziwiłł (1515–1565), Warszawa 1939, passim. 62 Por. H. Lulewicz, Radziwiłł Stanisław, [w:] PSB, t. XXX, s. 364. Dodajmy także, iż najmłodszy z synów „Czarnego”, dziedzic radziwiłłowskich majątków na Wołyniu, Stanisław ks. Radziwiłł został w przyszłości marszałkiem wielkim litewskim (1592), a następnie starostą żmudzkim (1595). Ożenił się z Maryną, córką kasztelana wołyńskiego Michała Myszki Warkowskiego (występującego również }.


wołyńskie stanowiły nie więcej niż 20–25% wartości wszystkich dóbr należących to tej linii rodu Radziwiłłów. Ósme miejsce na liście najbogatszych ziemian wołyńskich przypadło w udziale podkomorzemu chełmińskiemu Michałowi Działyńskiemu. W 1570 r. zapłacił on podatek z włości beresteckiej (164 fl. 14 gr), wsi Jarosławicze, Wrotniew i Podleśce (37 fl 18 gr) oraz miasteczka Żuków z przysiółkami (108 fl. 20 gr) w powiecie łuckim, jak również z Rzewusek, Świniar, Moczułek i części Czerniewa (30 fl. 11 gr) w powiecie włodzimierskim63. Łączny pobór z tych majętności wyniósł 341 fl. 3 gr (2,59% całej sumy wpłaconego podatku). W tej sytuacji zaludnienie dóbr Działyńskiego oszacować można na blisko 7700 osób. Obecność Polaka, i to pochodzącego z Prus Królewskich, na liście najbogatszych ziemian wołyńskich z pewnością wydaje się nieco zaskakująca. Śpieszymy więc wyjaśnić, że w posiadanie Beresteczka i innych dóbr na Wołyniu podkomorzy chełmiński wszedł dzięki małżeństwu z Teodorą (Fedorą) Bohuszówną Bohowitynowiczówną, córką Bohusza Michała Bohowitynowicza (zm. 1530), podskarbiego ziemskiego litewskiego, wdową po wojewodzie kijowskim kniaziu Fryderyku Prońskim i po kasztelanie gnieźnieńskim Andrzeju Trzebuchowskim. Po bezpotomnej śmierci Działyńskiego w 1576 r. (jego jedyny syn z pierwszego małżeństwa z Anną Sokołowską, Feliks, zmarł młodo w czasie podróży do Ziemi Świętej) wszystkie wołyńskie dobra po Teodorze Bohowitynowiczównie przeszły na jej syna, a pasierba podkomorzego chełmińskiego — kniazia Aleksandra Prońskiego64. Ostatnim kompleksem majątkowym, z którego wpłacono podatek wyższy niż 300 fl. były posiadłości kniahini Anny (Hanny) z Zasławskich Czartoryskiej, wdowy po Iwanie, która sprawowała opiekę nad dwoma synami — Iwanem i Jerzym. W 1570 r. wniosła ona pobór z miasteczek Klewań i Bielewo oraz z wiosek należących do klucza klewańskiego w wysokości 295 fl. 12 gr. Do Czartoryskiej należały także wsie poleskie Serny i Chołopy, z których zapłaciła

nież w rejestrze poborowym z 1570 r.). Por. ibidem, s. 365–366; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 163; K. Niesiecki, op. cit., t. VIII, s. 61–62. 63 Por. Rejestr 1570, s. 7, 12, 32, 34. 64 Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 11–12, 260–261; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 115; O. Halecki, Bohowitynowicz Bohusz Michał, [w:] PSB, t. II, Kraków 1936, s. 226–227; S. Bodniak, Działyński Michał, [w:] ibidem, t. VI, Kraków 1948, s. 90–91; H. Kowalska, Proński Semen, później Fryderyk, [w:] ibidem, t. XXVIII, Wrocław 1984–1985, s. 509; R. Żelewski, Proński (Pruński) Aleksander Fryderyk, [w:] ibidem, s. 507–509.

MARIAN I WIKTOR BEJNAR.

29 fl. 10 gr (wszystkie te majątki leżały w powiecie łuckim)65. Łącznie zatem kniahini Anna zasiliła skarb państwa sumą 324 fl. 22 gr (2,46% ogólnej należności). Pozwala to oszacować liczbę ludności zamieszkującej jej dobra na około 7300 osób. W sumie zatem właściciele 9 najlepiej zagospodarowanych kompleksów majątkowych w województwie wołyńskim wpłacili podatek w wysokości 5733 fl. 2,5 gr. Stanowiło to aż 43,51% wszystkich wpływów podatkowych z tego województwa. Na tej podstawie możemy również pokusić się o stwierdzenie, że liczba mieszkańców tych posiadłości wynosiła około 129 000 osób. Najbogatszym właścicielem ziemskim w grupie wielkiej własności był w 1570 r. kasztelan wileński i hetman wielki litewski Grzegorz (Hrehory) Chodkiewicz (zm. 1572), do którego należała włość kniahinińska z Kniahyninem i Morawicą (268 fl. podatku) w powiecie łuckim66. W posiadanie tego majątku wszedł on dzięki małżeństwu z kniaziówną Katarzyną Wiśniowiecką, córką Iwana (zm. 1542). Chodkiewicz, należący do ścisłej elity władzy Wielkiego Księstwa Litewskiego, posiadał również szereg innych majątków. Jego najważniejsze dobra leżały w powiecie grodzieńskim, gdzie był właścicielem Zabłudowa, Niewodnicy, Choroszczy, Rogowa i wielu innych włości67. O wiele rozleglejszymi, ale gorzej zagospodarowanymi, majątkami w województwie wołyńskim dysponował zięć Grzegorza Chodkiewicza (ożeniony z jego córką Aleksandrą), wojewoda bracławski i hetman dworny litewski, kniaź Roman Sanguszko. Należały do niego dobra Holatyn vel Zwiniogród w powiecie łuckim oraz rozległa włość Niesuchojeże i kompleks dóbr Turzysk (z Dolskiem) w powiecie włodzimierskim. W rejestrze poborowym z 1577 r.

65 Por. Rejestr 1570, s. 11. Dodajmy w tym miejscu, że kniahini Anna (Hanna) była córką kniazia Kuźmy Zasławskiego i kniaziówny Nastazji Holszańskiej Dubrowickiej, a więc rodzoną siostrą kniazia Janusza, ojca ówczesnych dziedziców Zasławia — kniaziów Janusza i Michała. Jej zmarły mąż — Iwan, był rodzonym bratem wojewody wołyńskiego Aleksandra. Oprócz synów — Iwana i Jerzego — Czartoryscy mieli jeszcze dwie córki Olenę (Helenę), która w 1568 r. poślubiła wojewodzica nowogródzkiego Ostafiego Iwanowicza Hornostaja oraz Katarzynę, drugą żonę Wasyla Zahorowskiego. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 35, 86, 406; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 181; K. Niesiecki, op. cit., t. III, Lipsk 1839, s. 228–229. 66 Por. Rejestr 1570, s. 32. 67 Por. J. Jasnowski, Chodkiewicz Grzegorz (Hrehory), [w:] PSB, t. III, s. 358–359; Boniecki, Poczet rodów, s. 23–24; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 166; I. Czamańska, op. cit., s. 40–41; H. Lulewicz, Sapieha Paweł, [w:] PSB, t. XXXV, Warszawa–Kraków 1994, s. 132.


odnotowano w tych majętnościach 3 miasta i 47 wsi. Według stawek podatkowych z 1570 r. ich właściciel powinien wnieść do skarbu pobór w wysokości 199 fl. 14 gr68. Trzecie miejsce na liście wielkich właścicieli ziemskich zajmował w 1570 r. najbogatszy z czterech braci Zbaraskich (synów Andrzeja), wojewoda trocki kniaź Stefan (zm. 1585). Właściciel ogromnych posiadłości w Wielkim Księstwie Litewskim (Międzyrzec, Zabrzezie, Wołma, Bakszty, Packów, Teteryn, Mołodeczno, Kobylnik i wiele innych), na Wołyniu miał ¼ rodzinnego Zbaraża oraz włość nowozbaraską (z Nowym Zbarażem vel Ożochowcami) w powiecie krzemienieckim. Z dóbr tych wpłacił do skarbu 193 fl. 26 gr69. Właściciel kolejnego pod względem stanu zagospodarowania kompleksu majątkowego — kniaź Lew Sanguszko Koszyrski (zm. 1571) wniósł pobór z Koszera (wraz z miasteczkiem Kamień Koszyrski) w powiecie włodzimierskim (79 fl. 6 gr) oraz z włości peremilskiej (Peremil z wioskami, 27 fl. podatku) i horochowskiej (miasteczko Horochów z przyległościami, 49 fl. 20 gr podatku) w powiecie łuckim70. Łączna wartość opłaconego przez kniazia Lwa podatku wyniosła 155 fl. 26 gr. Kasztelan wołyński kniaź Andrzej Wiśniowiecki (zm. 1583/1584), syn Iwana i brat Katarzyny Chodkiewiczowej,

68 Por. Rejestr 1577, s. 48, 64–65. Poza dobrami wołyńskimi, Sanguszko miał jeszcze miasto Włodawę z włością w województwie brzeskim-litewskim. Wątpliwe jest natomiast, aby przed swoją śmiercią zdążył wykupić Łokacze od swojej matki — Hanny Despotówny (z serbskiego rodu Beriskoviciów) 1o v. Sanguszkowej, 2o v. Zbaraskiej. Por. M. Machynia, Sanguszko Roman…, s. 503–504; Boniecki, Poczet rodów, s. 299; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 173; Z. Anusik, O książętach…, s. 163–164. 69 Por. Rejestr 1570, s. 26. Rozległe dobra w Wielkim Księstwie Litewskim kniaź Stefan Zbaraski uzyskał dzięki dwóm korzystnym małżeństwom. Jego pierwszą żoną była bowiem Hanna Zabrzezińska (zm. 1556), córka ogromnie bogatego wojewody trockiego Jana, która zapisała mu wszystkie dobra odziedziczone po ojcu i zmarłym bezpotomnie bracie. Również druga małżonka — Anastazja ks. Mścisławska (zm. 1580) wniosła kniaziowi Stefanowi duże posiadłości ziemskie. Por. Anusik, Latyfundia Zbaraskich, s. 19–25; Boniecki, Poczet rodów, s. 414; Wolff, Kniaziowie, s. 613–615; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 175. 70 Por. Rejestr 1570, s. 16, 17, 24. Dodajmy w tym miejscu, iż oprócz dóbr wołyńskich kniaź Lew Sanguszko posiadał także wniesione mu przez żonę, Hannę z Ościków, włości Kowarsk i Czereja (część) w Wielkim Księstwie Litewskim. Miał także połowę Żyrowic w województwie brzeskim-litewskim, ale sprzedał ją w 1570 r. Ostafiemu Wołłowiczowi. Por. M. Machynia, Sanguszko (Sanguszkowicz) Lew, [w:] PSB, t. XXXIV, s. 497; Boniecki, Poczet rodów, s. 296; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 173.


był z kolei właścicielem ¼ rodzinnego Wiśniowca i włości wiśniowieckiej (142 fl. 16 gr podatku) w powiecie krzemienieckim oraz niewielkiego majątku Widucie (6 fl. 16 gr podatku) w powiecie łuckim71. Łącznie wniósł pobór w wysokości 149 fl. 2 gr. Dodajmy jednak, iż kniaź Andrzej dysponował ponadto dość znacznymi dobrami na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego72. Szóstym pod względem stanu zagospodarowania kompleksem dóbr wielkiej własności dysponował w 1570 r. na Wołyniu najbogatszy przedstawiciel miejscowych rodów bojarskich — Roman Hojski (zm. 1585). Potomek rozgałęzionego rodu Kierdejowiczów był właścicielem rodzinnej Hoszczy z przyległościami w powiecie łuckim (116 fl. 2 gr podatku) oraz dóbr Rydoml i Husteczko w powiecie krzemienieckim, z których wniósł pobór w wysokości 28 fl. 14 gr73. Łącznie wpłacił więc na ręce poborcy kwotę 144 fl. 16 gr. Niewiele mniejsze dobra znajdowały się podówczas w posiadaniu Michała Jeło Malińskiego, który — jak zaznaczono w źródle — „z imion swoich [z głównym ośrodkiem w Malinie — przyp. Z.A.] w powiecie łuckim, krzemienieckim i włodzimierskim oddał” 140 fl. 2 gr podatku74. Ósme miejsce na liście wielkich właścicieli ziemskich przypadło w udziale kniahini Hannie Zbaraskiej (zm. 1578/1579), starościnie krzemienieckiej. Nazywana przez współczesnych Hanną

71 Por. Rejestr 1570, s. 28, 31. 72 Na terenie Wielkiego Księstwa posiadał kniaź Andrzej m.in. dobra Uzłowiec, Pociejkowicze, Raków, Derewna, Bakszty, Biełagruda, Waśkowicze, Dziewiałtowo, Szwekszty, Kasuty i Zanarocze. Więcej informacji o Andrzeju Wiśniowieckim, który z czasem został wojewodą bracławskim (w 1572 r.), a następnie (w roku 1576) otrzymał nominację na urząd wojewody wołyńskiego por. I. Czamańska, op. cit., s. 84–89; Z. Anusik, O książętach…, s. 175–179; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 176; Boniecki, Poczet rodów, s. 369–370. 73 Por. Rejestr 1570, s. 17, 29. Roman Hojski (Hoscki) h. Kierdeja był synem Wasyla (zm. 1537), a bratem Jerofieja. Ożeniony z Marią Piotrówną Kierdejówną Mylską, po jej bezpotomnej śmierci poślubił Dorotę Korczmińską, z którą miał syna Gabriela (ok. 1555 — ok. 1632), z czasem (od 1621 r.) kasztelana kijowskiego. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 92–93; idem, Herbarz polski [dalej: Boniecki, Herbarz], t. VII, Warszawa 1904, s. 362; W. Urban, Hoscki (Hojski, Hośćki, Gostskij) Gabriel (Hawryło), [w:] PSB, t. X, Wrocław–Warszawa–Kraków 1962–1964, s. 25. 74 Por. Rejestr 1570, s. 15. Michał Jeło Maliński był zapewne synem Daniela. Jego żoną była podobno Bohdana Jełowicka. Nie żył już w 1577 r., gdyż pobór z Malina oddawała wówczas jego owdowiała małżonka. Por. S. Uruski, A.A. Kosiński, A. Włodarski, Rodzina. Herbarz szlachty polskiej [dalej: Uruski, Herbarz], t. X, Warszawa 1913, s. 160–161; K. Niesiecki, op. cit., t. VI, Lipsk 1841, s. 328; Rejestr 1577, s. 5


Despotówną, pochodziła ona z serbskiego rodu Brankoviciów (lub raczej Beriskoviciów) i była rodzoną siostrą Marii Magdaleny 1o v. Iwanowej Wiśniowieckiej, 2o v. Aleksandrowej Czartoryskiej. Jej pierwszym mężem był marszałek ziemi wołyńskiej kniaź Fiodor Sanguszko (zm. 1547/1548), z którym miała kilkoro dzieci (w tym Dymitra, pierwszego, tragicznie zmarłego męża Halszki Ostrogskiej oraz Romana, wojewodę bracławskiego i hetmana polnego litewskiego). Po śmierci Sanguszki Hanna poślubiła kniazia Mikołaja Zbaraskiego. Z zapisu pierwszego męża trzymała klucz Łokacze, zapewne wraz z pobliskim Bereskiem, z którego w 1570 r. opłaciła podatek w wysokości 120 fl. 15 gr75. Kolejnym pod względem zamożności właścicielem ziemskim na Wołyniu był starosta czerkaski i kaniowski, kniaź Michał Aleksandrowicz Wiśniowiecki (zm. 1584). Władał on ¼ rodowego Wiśniowca i włości wiśniowieckiej (90 fl. 12 gr podatku) w powiecie krzemienieckim. Był też posiadaczem (wspólnie z młodszym bratem Aleksandrem) wsi Myszów, Drywin, Jeżów i Rokitnica oraz dóbr zastawnych Sieliszcze, Brzozdowa i Czeremoszki (razem 58 fl. 26 gr podatku) w powiecie włodzimierskim76. Łączny pobór z majętności kniazia Michała wyliczono na 119 fl. 25 gr. Dodajmy tutaj, iż poza rodzinnym Wołyniem do Wiśniowieckiego należała połowa włości brahińskiej w województwie kijowskim, włość Deksniany w województwie mińskim (wniesiona mu przez żonę — Elżbietę z Zenowiczów) oraz połowa dóbr Horki, Brodce i Maksimowicze, także w województwie mińskim77. Dziesiąte miejsce na liście wielkich właścicieli ziemskich zajmował w 1570 r. wojewodzic nowogródzki Mikołaj Pawłowicz Sapieha (zm. 1599). Ożeniony z kniaziówną Hanną Sanguszkówną (córką Andrzeja Michajłowicza), wziął wraz z jej

75 Por. Rejestr 1570, s. 23. Sądzić należy, że kniahini Zbaraska oprócz Łokacz trzymała również Beresko. Pobór wyliczony dla klucza łokackiego (według stawek z 1570 r.) na podstawie danych zaczerpniętych z rejestru z roku 1577 wyniósłby bowiem zaledwie 46 fl. 16 gr. Dopiero po doliczeniu poboru z Bereska (40 fl. 9 gr) otrzymamy kwotę, która może być porównywana z podatkiem opłaconym z posiadłości kniahini Hanny w 1570 r. Por. Rejestr 1577, s. 65–66. Więcej informacji o Hannie Despotównie por. M. Machynia, Sanguszko (Sanguszkowicz) Fiodor (Fedor, Teodor), [w:] PSB, t. XXXIV, s. 482; I. Czamańska, op. cit., s. 42; Z. Anusik, O książętach…, s. 163–165. 76 Por. Rejestr 1570, s. 21, 28 77 Więcej informacji o kniaziu Michale Wiśniowieckim, który z czasem został kasztelanem bracławskim (w 1579 r.), a następnie kijowskim (w 1581 r.) por. I. Czamańska, op. cit., s. 53–59; Z. Anusik, O książętach…, s. 167–168, 178; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 176; Boniecki, Poczet rodów, s. 375.


ręką zamek Mirków wraz z kilkunastowioskową włością położoną częściowo na Wołyniu, a częściowo na Polesiu (w województwie brzeskim-litewskim). W rejestrze poborowym odnotowano, że Sapieha wniósł pobór z wołyńskich dóbr żony (Muchów, Lemieszów, Wierzchostawie, Kosarzew, Nieświcz, Berezołuby) w wysokości 115 fl. 2 gr78. Nieco uboższy od Mikołaja Sapiehy był kniaź Aleksander Wiśniowiecki (zm. 1577). Młodszy brat Michała, starosty czerkaskiego i kaniowskiego, był właścicielem ¼ rodowego Wiśniowca i włości wiśniowieckiej (75 fl. 18 gr podatku) oraz (wspólnie z bratem) wspomnianych już wyżej dóbr dziedzicznych i zastawnych w powiecie włodzimierskim79. Łączny wymiar poboru dla dóbr kniazia Aleksandra wyniósł 105 fl. 1 gr. Poza rodzinnym Wołyniem Wiśniowiecki miał jeszcze połowę Brahina w województwie kijowskim oraz połowę dóbr Horki, Brodce i Maksimowicze w województwie mińskim80. Dwunasty na liście wielkich właścicieli ziemskich kniaź Marek (Marko) Sokolski, potomek starej rodziny kniaziowskiej, wspólnego pochodzenia z Czetwertyńskimi, władał rodowym Sokolem i otaczającymi go wioskami. Z dóbr tych wniósł pobór w wysokości 104 fl. 24 gr81. Nieznacznie tylko ustępował mu kniaź Konstanty Wiśniowiecki (zm. 1574). Młodszy brat kasztelana wołyńskiego Andrzeja, władał on ¼ rodowego Wiśniowca, częścią włości wiśniowieckiej oraz dobrami Manaczyn w powiecie krzemienieckim. Ze swoich wołyńskich posiadłości oddał na ręce poborcy 100 fl.82 Poza Wołyniem posiadał jedynie dobra Czarny Ostrów w województwie podolskim, wniesione mu przez żonę, Annę Elżbietę z Olchow

78 Por. Rejestr 1570, s. 31. Sapieha z czasem osiągnął urząd wojewody witebskiego (w roku 1588). W 1570 r. nie posiadał jeszcze dóbr leżących poza granicami Wołynia, gdyż jego ojciec, wojewoda nowogródzki Paweł zmarł dopiero w 1579 r. Por. H. Lulewicz, Sapieha Mikołaj na Kodniu, [w:] PSB, t. XXXV, s. 116–120; Boniecki, Poczet rodów, s. 307–308; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 171. 79 Por. Rejestr 1570, s. 21, 29. 80 Kniaź Aleksander nie piastował żadnych urzędów. Ożeniony z kniaziówną Aleksandrą Kapuścinką, nie odegrał poważniejszej roli w dziejach. Por. I. Czamańska, op. cit., s. 64–65; Z. Anusik, O książętach…, s. 169–170, 178; Boniecki, Poczet rodów, s. 374; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 176. 81 Por. Rejestr 1570, s. 17. Kniaź Marek oddawał pobór z Sokola w 1577 i 1583 r. Być może żył jeszcze w 1612 r., kiedy właścicielem Sokola był także kniaź Marek Sokolski. Por. Rejestr 1577, s. 54; Rejestr 1583, s. 63; SGKP, t. XI, s. 39. 82 Por. Rejestr 1570, s. 29.


ca Świerszczównę83. Kolejnym wielkim właścicielem ziemskim w województwie wołyńskim był kniaź Aleksander Aleksandrowicz Porycki (zm. ok. 1586). Pochodził on z tego samego rodu, co kniaziowie Zbarascy, Wiśnowieccy i Woronieccy (ich wspólnym przodkiem był kniaź Wasyl Wasylewicz Zbaraski). Do Poryckiego należały spore dobra Wyszogródek (71 fl. 24 gr podatku) w powiecie krzemienieckim. W tym samym powiecie miał on wsie Bajków i Łossów (13 fl. 12 gr), a w powiecie włodzimierskim Topliszcze (8 fl. 28 gr)84. Łącznie kniaź Aleksander opłacił więc pobór w wysokości 94 fl. 28 gr. Piętnaste miejsce na sporządzonej przeze mnie liście przypadło Jerofiejowi (Hieronimowi) Hojskiemu. Brat wspomnianego wcześniej Romana władał dobrami Krupa (59 fl. podatku) w powiecie łuckim oraz kluczem Poczajów w powiecie krzemienieckim. W tym samym powiecie trzymał też dobra zastawne Przeniatyn, Basiarówka, Wolica, Komnatki i Ledóchów (część). Z majątków dziedzicznych i zastawnych w powiecie krzemienieckim oddał pobór w wysokości 33 fl. 28 gr85. Łącznie zatem z dóbr Hojskiego wpłynęła do skarbu państwa kwota 92 fl. 28 gr. Piotr Zahorowski był właścicielem Zahorowa i innych majątków w powiecie łuckim, z których opłacił podatek w wysokości 91 fl. 14 gr86. Nieco gorzej zagospodarowane były majątki kniazia Andrze


83 Kniaź Konstanty został w 1571 r. starostą żytomierskim. Więcej informacji na jego temat por. I. Czamańska, op. cit., s. 101–103; Z. Anusik, O książętach…, s. 178, 181; Boniecki, Poczet rodów, s. 370; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 176. 84 Por. Rejestr 1570, s. 27, 33, 35. Kniaź Aleksander był synem Aleksandra Fedorowicza i Barbary Uchańskiej. Miał czterech braci — młodo zmarłych Mateusza i Michała, Janusza (zm. przed 1570) oraz Piotra. Sam Aleksander poślubił Hannę Baworowską, z którą miał czterech synów i córkę. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 257; W. Biliński, Porycki Janusz, [w:] PSB, t. XXVII, Wrocław 1983, s. 673; K. Niesiecki, op. cit., t. VII, Lipsk 1841, s. 424. 85 Por. Rejestr 1570, s. 3, 25. Jerofiej Hojski został w przyszłości sędzią ziemskim łuckim. Zmarł bezpotomnie w roku 1581 (w 1583 r. Poczajów wraz z innymi dobrami znajdował się w posiadaniu jego owdowiałej małżonki, Anny Tychnówny Kozińskiej). Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 93; Boniecki, Herbarz, t. VII, s. 362; Rejestr 1583, s. 138. 86 Por. Rejestr 1570, s. 33. Piotr Zahorowski był synem Bohdana i najpewniej bratankiem Piotra Bohdanowicza Zahorowskiego (zm. 1546). Pełnił urząd marszałka hospodarskiego. W 1550 r. poślubił Fiodorę Sanguszkównę (zm. przed 1575), córkę kniazia Fiodora i Hanny Despotówny. Był więc szwagrem słynnego kniazia Dymitra (zm. 1554) oraz Romana (zm. 1571), wojewody bracławskiego. Por.


ja Hołowni Ostrożeckiego, który z miasteczka Ostrożca i przyległej doń włości zapłacił 89 fl. 4 gr87. Zgodnie z danymi rejestru poborowego z 1577 r. Aleksander Siemaszko (zm. 1597/1598) władał dobrami hubkowskimi (miasteczko Tuczyn i 13 wsi) w powiecie łuckim oraz włością mielnicką (7 wsi) w powiecie włodzimierskim88. Pobór obliczony dla tych posiadłości według stawek z 1570 r. wyniósłby 82 fl. 20 gr. Wojski łucki Iwan Czaplic Szpanowski (z rodu Kierdejowiczów) był z kolei posiadaczem części Szpanowa wraz z przyległymi wioskami w powiecie łuckim, z których to dóbr opłacił podatek w wysokości 81 fl. 20 gr89. Dopiero dwudzieste miejsce na liście wielkich właścicieli ziemskich zajmował w roku 1570 starosta krzemieniecki kniaź Mikołaj Zbaraski (zm. 1574). Starszy brat wojewody trockiego Stefana i protoplasta tej linii rodu Zbaraskich, która w osobach jego syna i wnuków awansowała do grona najpotężniejszych rodów magnackich w Rzeczypospolitej, władał na Wołyniu jedynie ¼ rodowego Zbaraża oraz połową włości starozbaraskiej w powiecie krzemienieckim. Z dóbr tych opłacił podatek w wysokości 75 fl. 16 gr90.

M. Machynia, Sanguszko Fiodor…, s. 482; Boniecki, Poczet rodów, s. 395; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 173. 87 Por. Rejestr 1570, s. 31. Kniaź Andrzej był wnukiem kniazia Piotra Michajłowicza Hołowni, który w 1524 r. uzyskał od króla Zygmunta Starego pozwolenie na założenie miasta w Ostrożcu, a synem Fedora (zm. 1569) i kniaziówny Anny Odyncewiczówny. Ożeniony z Anastazją Jełowiczówną Malińską, zmarł bezpotomnie około 1588 r. Wdowa po nim poślubiła Mikołaja Siemaszkę, syna Aleksandra. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 83–84; Boniecki, Herbarz, t. VII, s. 316; J. Byliński, Siemaszko Mikołaj, [w:] PSB, t. XXXVI, s. 616. 88 Por. Rejestr 1577, s. 55–56, 67–68. Aleksander Siemaszko był od 1566 r. podkomorzym włodzimierskim. W roku 1581 został kasztelanem bracławskim. Po śmierci pierwszej żony, Anastazji Wołłowiczówny, ożenił się ponownie (w 1571 r.) z kniaziówną Barbarą Porycką, wdową po Janie Montowcie z Koblina i siostrą kniazia Aleksandra Aleksandrowicza Poryckiego. Por. J. Byliński, Siemaszko Aleksander, [w:] PSB, t. XXXVI, s. 601–602; Boniecki, Poczet rodów, s. 257– 258. 89 Por. Rejestr 1570, s. 18. Iwan Czaplic Szpanowski, syn Piotra, sędziego łuckiego należał do grona zwolenników unii polsko-litewskiej i bez oporu zaakceptował wcielenie Wołynia do Korony. W 1585 r. został kasztelanem kijowskim. Ożeniony z Hanną Bołbasówną Rostocką, miał z nią córkę Bohdanę. Był też w przyszłości jednym z czołowych wyznawców i protektorów arianizmu. Zmarł w 1607 r. Por. K. Chodynick i, Czaplic Szpanowski Jan, [w:] PSB, t. IV, s. 170; Boniecki, Herbarz, t. III, Warszawa 1900, s. 270–271; H. Litwin, Napływ szlachty polskiej na Ukrainę 1569–1648, Warszawa 2000, s. 204. 90 Por. Rejestr 1570, s. 29. Por. Anusik, Latyfundia Zbaraskich, s. 32–34 (tu o kniaziu Mikołaju), 34–76 (tu o dokonaniach jego syna i wnuków); Bo


Nieznacznie tylko ustępował Zbaraskiemu jeden z nielicznych Polaków na liście ówczesnych ziemian wołyńskich. Balcer Gniewosz, bo o nim tu mowa, był właścicielem dóbr Świniuchy, Korytnica, Pustomyte, Bubnów, Wojnin, Kozłów i Zajczyńce w powiecie włodzimierskim, z których zapłacił 75 fl.91 Gniewosz wyprzedził nieznacznie kniazia Jerzego Zbaraskiego (zm. 1580), brata kniaziów Mikołaja i Stefana, który będąc właścicielem ¼ miasta Zbaraża oraz połowy włości starozbaraskiej przekazał w ręce poborcy kwotę 74 fl. 2 gr92. Dodajmy także, iż dzięki małżeństwu ze Szczęsną Nasiłowską, córką Jerzego, wojewody witebskiego, Zbaraski wszedł w posiadanie dóbr Nasiłów w powiecie oszmiańskim oraz Wiazyń, Krajsk i Zetyń w powiecie mińskim93. Dwudzieste trzecie miejsce na liście wielkich właścicieli ziemskich województwa wołyńskiego przypadło w 1570 r. jednemu z najpotężniejszych magnatów litewskich Mikołajowi Radziwiłłowi „Rudemu” (zm. 1584), księciu S.I.R. na Birżach i Dubinkach, wojewodzie wileńskiemu i hetmanowi wielkiemu litewskiemu, który był właścicielem włości połońskiej (Połonna vel Połonka) w powiecie łuckim. Jeden z najpotężniejszych magnatów litewskich, pan ogromnych majętności położonych na


niecki, Poczet rodów, s. 412; Wolff, Kniaziowie, s. 616–617; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 175. Więcej o drodze magnackiego awansu syna kniazia Mikołaja — Janusza i jego wnuków — Jerzego i Krzysztofa por. Z. Anusik, Zbarascy i Kalinowscy. Karta z dziejów wielkiej własności ziemskiej na kresach Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII wieku, [w:] Między Zachodem a Wschodem, t. III (Etniczne, kulturowe i religijne pogranicza Rzeczypospolitej w XVI–XVIII wieku), red. K. Mikulski i A. Zielińska-Nowicka, Toruń 2006, s. 74–97; oraz idem, Kasztelan krakowski Jerzy ks. Zbaraski (1574–1631). Szkic do portretu antyregalisty, „Przegląd Nauk Historycznych” 2010, R. IX, nr 1, s. 55–138. 91 Por. Rejestr 1570, s. 22. Balcer Gniewosz był synem Krzysztofa. Pochodził z rodziny Gniewoszów z Oleksowa h. Rawicz. Był dworzaninem i sekretarzem królewskim. W posiadanie dóbr na Wołyniu wszedł dzięki małżeństwu z kniaziówną Teodorą (Fedorą) Czartoryską, rodzoną siostrą kniaziów Aleksandra i Iwana, a wdową po Michale Świniuskim. Por. Boniecki, Herbarz, t. VI, Warszawa 1903, s. 138; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 181; K. Niesiecki, op. cit., t. IV, Lipsk 1839, s. 155–156. 92 Por. Rejestr 1570, s. 30. 93 Więcej informacji na temat kniazia Jerzego Zbaraskiego por. Anusik, Latyfundia Zbaraskich, s. 25–28; Boniecki, Poczet rodów, s. 414–415; Wolff, Kniaziowie, s. 611–613; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 175; S. Alexandrowicz, Nasiłowski (Nosiłowski) Jerzy (Jurij), [w:] PSB, t. XXII, Wrocław 1977, s. 587–588.


Podlasiu i w Wielkim Księstwie Litewskim, ze swoich dóbr wołyńskich wpłacił Radziwiłł pobór w wysokości 68 fl. 16 gr94. Michał Myszka Warkowski (zm. 1605), starosta homelski, władał rodowymi Warkowiczami i Borowiczami w powiecie łuckim. Wyliczony dla tych dóbr podatek wyniósł 68 fl. 2 gr95. Nieco mniejszymi dobrami dysponował stolnik litewski Mikołaj Dorohostajski (zm. 1597). Z klucza dóbr obejmującego miasteczko Dorohostaje wraz z kilkoma przyległymi wsiami wpłacił on pobór w wysokości 66 fl. 10 gr96. W przeciwieństwie do Myszki Warkowskiego, który nie miał żadnych dóbr dziedzicznych poza rodowym Wołyniem, Dorohostajski był posiadaczem dóbr w Wielkim Księstwie Litewskim (Oszmiana Murowana i inne)97. Marszałek hospodarski Olizar Kierdej Mylski trafił na sporządzoną przeze mnie listę dzięki małżeństwu z kniaziówną Hanną Holszańską Dubrowicką. W rejestrze poborowym odnotowano bowiem w jego posiadaniu „część imienia dubrowickiego” w powiecie łuckim, z których to dóbr zapłacił on 49 fl. 22,5 gr podatku. Jego dziedziczną własnością było wówczas jedynie miasteczko Kisielin z 3 wsiami w powiecie włodzimierskim (14 fl. 20 gr podatku)98. Łącznie zatem z dóbr Kierdeja Mylskiego

94 Por. Rejestr 1570, s. 15. Więcej o Mikołaju Radziwille „Rudym” por. H. Lulewicz, Radziwiłł Mikołaj zwany Rudym, [w:] PSB, t. XXX, s. 321–335 (na s. 333–334 informacje o jego sytuacji majątkowej); M. Ferenc, Mikołaj Radziwiłł Rudy (ok. 1515–1584), Kraków 2008, passim. Por. też Boniecki, Poczet rodów, s. 279; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 163; K. Niesiecki, op. cit., t. VIII, s. 49–50. 95 Por. Rejestr 1570, s. 7. Michał Myszka h. Korczak był synem wołyńskiego bojara Fiodora Bohdanowicza. W 1572 r., tuż przed swoją śmiercią, Zygmunt August mianował go kasztelanem wołyńskim. Ożeniony z Jadwigą z Kurowa Zbąską, miał z nią trzech synów i córkę Mariannę, która poślubiła Stanisława ks. Radziwiłła z Ołyki. Por. J. Wiśniewski, Myszka (Myszka Warkowski) Michał (Michajło), [w:] PSB, t. XXII, s. 366–368. 96 Por. Rejestr 1570, s. 14. 97 Dobra Mikołaja Dorohostajskiego leżały w powiatach: oszmiańskim, mińskim, upickim, wiłkomierskim i wileńskim. Najważniejszą jego posiadłością była jednak Oszmiana Murowana w powiecie wileńskim. W 1576 r. Dorohostajski otrzymał od Stefana Batorego nominację na urząd wojewody połockiego. Ożeniony z Anną Wojnianką, miał z nią dwóch synów i córkę. Por. R. Mienicki, Dorohostajski Mikołaj, [w:] PSB, t. V, Kraków 1939–1946, s. 333–335; Boniecki, Poczet rodów, s. 46, 161; J. Seredyka, Księżniczka i chudopachołek. Zofia z Radziwiłłów Dorohostajska. Stanisław Tymiński, Opole 1995, s. 13–15. 98 Por. Rejestr 1570, s. 8, 22. Olizar Kierdej Mylski był synem Piotra, zięciem kniazia Jerzego Holszańskiego Dubrowickiego i szwagrem kniazia Andrzeja Kurbskiego, który ożenił się z rodzoną siostrą jego żony, kniaziówną Marią. Por. Bo


skarb państwa otrzymał kwotę 64 fl. 12,5 gr. Ostatnie, dwudzieste siódme miejsce wśród wielkich właścicieli ziemskich województwa wołyńskiego zajmował kniaź Władysław Zbaraski (zm. 1581/1582). Najmłodszy brat Mikołaja, Stefana i Jerzego władał ¼ rodowego Zbaraża oraz włością wołoczyską (Wołoczyska vel Wołoczyszcze) w powiecie krzemienieckim. Ze swoich posiadłości wniósł pobór w wysokości 62 fl. 12 gr99. Jak można przypuszczać, kniaź Władysław nie posiadał w owym czasie żadnych dóbr ziemskich poza rodzinnym Wołyniem. W sumie zatem właściciele 27 kompleksów majątkowych zaliczonych przeze mnie do kategorii wielkiej własności wpłacili do skarbu państwa 3003 fl. 23,5 gr. Stanowiło to 22,80% ogólnych wpływów podatkowych z województwa wołyńskiego. Na tej podstawie możemy pokusić się o stwierdzenie, że w dobrach wielkiej własności zamieszkiwało wówczas około 67 600 osób. Jeszcze bardziej spektakularna wydaje się jednak konstatacja, że 36 największych właścicieli ziemskich Wołynia wniosło w sumie pobór w wysokości 8736 fl. 26 gr, co stanowiło aż 66,30% całej należności skarbowej z tego województwa. Równie mocno przemawiający do wyobraźni jest także wniosek, że w dobrach tych zamieszkiwało w 1570 r. ponad 196 500 osób, czyli ni mniej, ni więcej, tylko 2/3 całej populacji Wołynia. Przejdźmy teraz do sumarycznego omówienia dóbr średniej własności. Zwraca uwagę fakt, że tylko pięcioro podatników tej kategorii wniosło do skarbu pobór wyższy niż 50 fl. Byli to: wdowa po Fedorze Bokieju (58 fl. 3 gr), kniaź Mikołaj Jarosławowicz (56 fl. 26 gr), Michał Serbin, podkomorzy łucki (56 fl. 22 gr), „pani Klementowa”, której nazwiska nie udało mi się ustalić (52 fl. 16 gr) i kasztelan lubaczowski Mikołaj Łysakowski (52 fl. 14 gr)100. Dzie


niecki, Poczet rodów, s. 82; Boniecki, Herbarz, t. X, Warszawa 1907, s. 42; Uruski, Herbarz, t. XI, Warszawa 1914, s. 359. 99 Por. Rejestr 1570, s. 27. Więcej informacji o kniaziu Władysławie i jego sytuacji majątkowej oraz rodzinnej por. Anusik, Latyfundia Zbaraskich, s. 28–32; Boniecki, Poczet rodów, s. 416; Wolff, Kniaziowie, s. 610–611; Dworzaczek, Genealogia, t. II, tabl. 175. 100 Fedorowa Bokiejowa trzymała część Milatyna i części w 7 innych wsiach oraz 3 wsie w zastawie; kniaź Mikołaj Jarosławowicz był właścicielem Hołowb, Kozina, Iwania i Tołmachowa; Michał Serbin miał Chrocholin i Byteń w powiecie łuckim oraz Perkowicze w powiecie włodzimierskim. W tym ostatnim powiecie trzymał także dobra zastawne Zawidów i Wolicę. Do „pani Klementowej” należały Koleśniki, Wojnicz oraz część Wielhora, Raznicy i Zublina; własnością Mikołaja


więcioro następnych przekazało w ręce poborcy podatki przekraczające 40, ale nie wyższe niż 50 fl. Byli nimi: wojski włodzimierski Wasyl Hulewicz (47 fl. 12 gr), Mikołaj Pałucki (47 fl. 4 gr), Maryna Szymkowiczówna, wdowa po kniaziu Wasylu Bułyże Kurcewiczu (45 fl. 10 gr), podkomorzy krzemieniecki Iwan Patrykij Korozweski vel Korozwoński (43 fl. 14 gr), Michał Chrenicki vel Chrynicki (42 fl. 16 gr), Jan Montholt vel Montowt (41 fl. 9 gr), kniaź Iwan Massalski (40 fl. 12 gr), Andrzej Kuniewski, sędzia ziemski krzemieniecki (40 fl. 8 gr) i Iwan Horodyski (40 fl. 4 gr)101. Łącznie z dóbr tych skarb państwa otrzymał 664 fl. 16 gr.

Łysakowskiego były natomiast Werba i Uściług w powiecie włodzimierskim. Por. Rejestr 1570, s. 10, 12–13, 17–18, 21, 24. Dodajmy, że Bokiejowa była wdową po Fedorze Wasylewiczu, który (wraz z bratem Gabrielem) uzyskał w 1537 r. zgodę króla Zygmunta Starego na założenie miasta w Milatynie. Dość znaną postacią był także pochodzący z Mazowsza Mikołaj Łysakowski, który w 1572 r. awansował na kasztelanię chełmską. Oprócz dóbr na Wołyniu miał on także kilka wsi w województwie bełskim. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 13; Boniecki, Herbarz, t. I, Warszawa 1899, s. 370; I. Kaniewska, Łysakowski Mikołaj, [w:] PSB, t. XVIII, s. 600–601. 101 Wasyl Hulewicz był właścicielem Zaturzec w powiecie łuckim, a oprócz tego trzymał 2 wsie w zastawie; Mikołaj Pałucki dziedziczył na Dublanach i 4 innych wioskach; jako własność kniahini Kurcewiczowej odnotowano 2 wsie w powiecie łuckim oraz Turyczany, Duliby, Wolę Zahodną i Nowosiółki w powiecie włodzimierskim; Iwan Patrykij Korozweski był właścicielem części Kurozwon oraz 5 innych wsi; do Michała Chrenickiego należała część rodowych Chrennik, część Kurozwon oraz 4 inne wsie; Jan Montholt vel Montowt dziedziczył na włości koblińskiej; kniaź Iwan Massalski był właścicielem Suraża i 4 innych wsi; do Andrzeja Kuniewskiego należał rodowy Kuniew z przyległościami w powiecie krzemienieckim; Iwan Horodyski dziedziczył zaś na Horodyszczu i Nowostawcach w powiecie łuckim. Por. Rejestr 1570, s. 5–7, 26, 30–31, 33–34. Gwoli uzupełnienia dodajmy, że Wasyl Hulewicz był synem władyki łuckiego Teodora (Teodozego). Ożenił się najpierw z Oleną Wołczkówną, a następnie z Aleksandrą Uhrynowską. Kniahini Kurcewiczowa była córką Bohdana Szymkowicza i matką kniazia Dymitra Bułyhy Kurcewicza. Jan Montowt umarł już w 1570 r., skoro wdowa po nim, Barbara z kniaziów Poryckich, w 1571 r. wyszła za Aleksandra Siemaszkę. Kniaź Iwan Massalski z kolei, to zapewne syn Fedora i ojciec Fedora Iwanowicza, marszałka słonimskiego, protoplasta magnackiej (w XVIII w.) gałęzi rodu Massalskich. W 1580 r. Massalski sprzedał Suraż kniaziowi Konstantemu Wasylowi Ostrogskiemu. Warto też wspomnieć, że Andrzej Kuniewski h. Pietyróg, spokrewniony z rodziną Jeło Malińskich, posłował na sejm 1569 r. i podpisał akt unii lubelskiej. Ożeniony z Bohdaną Deniskówną, miał z nią córkę Owdotię, która w przyszłości poślubiła kniazia Kiryka Rożyńskiego. Por. Boniecki, Poczet rodów, s. 177, 188–189; Boniecki, Herbarz, t. VII, s. 398–399; t. XIII, Warszawa 1909, s. 203; J. Byliński, Siemaszko Aleksander…, s. 601; T. Kempa, Konstanty Wasyl…, s. 179; K. Niesiecki, op. cit., t. V, Lipsk 1840, s. 450–451.

Któryś to Antoni Bejnar, SWENTE MUZE koło Iłukszty na Lotwie.

Dobra ziemskie czternaściorga kolejnych właścicieli ziemskich z grupy średniej własności zostały opodatkowane kwotą mieszczącą się w przedziale 30–40 fl. Hrehor Bołbas Rostocki, pisarz ziemski krzemieniecki wniósł pobór w wysokości 39 fl. 10 gr. „Pani Sieniucina” (najpewniej Anna z Kościuszkiewiczów Chobułtowskich, wdowa po Iwanie) zapłaciła podatek w wysokości 37 fl. 16 gr, Gabriel (Gawryło) Bokiej, sędzia ziemski łucki 37 fl. 6 gr, Stanisław Grajewski (35 fl. 21 gr), a kniaź Aleksander Boremlski 35 fl. 16 gr. Bohdana z Siemaszków, wdowa po kniaziu Januszu Czetwertyńskim, wniosła z kolei pobór z mężowskich Jarowicz oraz ze swego dziedzicznego Porzecza w wysokości 35 fl. 6 gr. Kasztelan trocki Ostafi (Eustachy) Wołłowicz, ożeniony z Fedorą Sapieżanką, córką Pawła, wojewody nowogródzkiego i kniaziówny Oleny Holszańskiej Dubrowickiej, trzymał niewielką część włości stepańskiej (19 fl. 7 gr), stanowiącą z pewnością dobra posagowe jego żony (były to przypadające na nią dobra macierzyste), oraz Mosor i Dorosin. Ze wszystkich swoich wołyńskich posiadłości zapłacił 34 fl. 17 gr podatku. Pozostali właściciele z analizowanej grupy to: Iwan Kierdej Mylski (34 fl. 6 gr), Michał Korytyński, pisarz ziemski łucki (33 fl. 8 gr), bracia Bohdan, Siemion i Michał (Hulewicze) Drozdeńscy (32 fl. 10 gr), Mikołaj Charlęski vel Charliński (31 fl. 26 gr), Eudoksja z Wahanowskich, wdowa po kniaziu Matwieju Czetwertyńskim (30 fl. 22 gr), Hrehory Czaplic Szpanowski (30 fl. 10 gr) i Seweryn (Sawa) Hniewoszewicz Jełowicki (30 fl. 8 gr)102. Suma poboru z tych dóbr wyniosła zatem 478 fl. 2 gr.

102 Hrehor Bołbas dziedziczył na Rostoce i Rostowie. Trzymał też w zastawie Sawicze; Anna Sieniucina oddała pobór z części „imienia karhowickiego”; Gawryło Bokiej był właścicielem części Milatyna i przyległych wiosek; Stanisław Grajewski miał własną wieś Liniew, ale trzymał w zastawie wieś Jezierce i dobra Sapohów (wszystkie w powiecie łuckim); kniaź Boremlski był posiadaczem rodowego Boremla i 4 innych wsi; Iwan Kierdej Mylski władał Mylskiem i 7 przyległymi wioskami; Michał Korytyński miał część Korytna i Chotenia; w posiadaniu Drozdeńskich znajdował się Drozdeń i Hupczy Bród oraz zastawna część wsi Porwańce; Mikołaj Charlęski był właścicielem dóbr Skórzec i części „imienia lubeckiego”; kniahini Eudoksja Czetwertyńska trzymała Czetwertnię w powiecie łuckim oraz Antonowce w powiecie krzemienieckim; Hrehory Czaplic posiadał część Szpanowa oraz 2 inne wioski; do Seweryna Jełowickiego należały z kolei Łanowce i 6 innych wsi w powiecie krzemienieckim oraz dobra o nieustalonej nazwie w powiecie łuckim (w rejestrze z roku 1583 zaznaczono tylko, że miał w nich 43 dymy i 11 ogrodników). Por. Rejestr 1570, s. 4, 6, 12, 17, 29, 30–31, 33, 35; Rejestr 1577, s. 53; Rejestr 1583, s. 109, 137. Więcej informacji o wymienionych tutaj posesorach por. K. Niesiecki, op. cit., t. III, s. 18 (Mikołaj Charlęski); t. VIII, s. 334

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 75.17
drukowana A5
Kolorowa
za 112.75