E-book
7.35
drukowana A5
25.84
nie wierzę w prozac

Bezpłatny fragment - nie wierzę w prozac

wiersze


Objętość:
43 str.
ISBN:
978-83-8104-432-5
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 25.84

nie wierzę w prozac

wiem że wróci.


od kiedy wiem że wróci

przestałam czekać.


od kiedy nie czekam

przestałam bać się że wróci


przez czarne sito bóg przesiewa wszystkich

ja zostaję.


naszczekują się przyszłe godziny

ja przestałam czekać.


nawet jeśli zetrze mnie w palcach na proszek

do jednej główki zapałki

będę płonąć bez protestu.

prześwietlone

Wyprowadził się z rodzinnych fotografii

na dobre. Doprawdy

światłoczule pożegnał rodzinę. Puste miejsca


szybko zapełniają plotki, kanapki do szkoły

i poranna prasa. Na deser

pozew o alimenty i więcej przestrzeni

życiowej na wąskim tapczanie.


Jesień już żeruje na polach i wznowiono

nadawanie seriali na wszystkich kanałach.

Ucichły place zabaw


jak zimowe ule. Jeszcze

pachnie mięta. Zardzewiałe

pułapki na wspomnienia

stoją puste.

poruszone zdjęcie — zacięta migawka

idą wzdłuż granicy zaoranych bruzd,

pól w stertach zmarzniętych buraków

on prowadzi suchy obrok owsa

pod końską szczęką, ona

zieloną torbę w pasy jak cenny

zabytek odlegli zaledwie o cal

powietrza wydają się

nieruchomi a jednak

coś się porusza — choćby plamki światła

na starej oponie, wytarty bieżnik

rzadkich chmur — w połowie kadru

urywa się linka zdarzeń. dalej

po omacku. cicho


sypie się ziarno. nie mogłeś

postarać się bardziej?

4.00

— pamięci M.R.


Nie będę pisał wierszy. Poeci kłamią.

Politycy kłamią.

Kobiety kłamią.


Kobiety kłamią najpiękniej.


Jedynie ta chwila jest prawdą

— dzień dwudziesty, czwarta nad ranem.

Kończy się miesiąc zimy.

Pora martwych much, leniwych pająków,

wilków buszujących w pustych trzewiach.

Ryjących ślepe korytarze moich snów.

Do czwartej rano. Potem

tylko głuche mlaskanie serca

dobijającego do pustej mety.

Rzężenie czterdziestowatowej żarówki,

metaliczna muzyka zlewu.


Jedynie to wszystko nie warte jest

ocalenia.


I ja

i pętla czasu wisząca uporczywie nad karkiem.

I na stole ostatnie pół butelki strachu,

w którym się utopię.

Wypisy z wariatkowa

1.

trzeba trochę wstać

trochę pochodzić

zjeść trochę bonamtupanizmarnieje

trochę wysiusiać

trochę krwi upuścić trzeba

trochę usta otworzyć na ooo na aaa

trochę pouśmiechać

trochę zechcieć tylko

i wszystko będzie

dobrze

niedobrze trochę wytrzymać jeszcze

trochę pooddychać

trochę umrzeć


2.

po pierwsze nie szkodzić

po drugie nie wchodzić

nieproszonym

po trzecie nie zadawać

pytań i się z tym towarzystwem

to po czwarte

po piąte zwracać uwagę

po szóste niech patrzy jak idzie

po siódme nie krzyczeć i nie milczeć takoż

po ósme nie przeszkadzać

bo to czasu ni ma a ty córuchno

co o życiu wiesz taka młoda a już

mu się chciałaś wysmyknąć w podskokach


bo

pękło coś pękło i wyciekło całe

jak z tego dzbana co bez ucha chodził


no wylało się wylało

no to nic

no to nic


to się weźmie szmatę i posprząta


to się weźmie szmatę i posprząta

o

kilka zdań w listopadzie

Dzisiaj z rana

podglądałam zimę jak wygrzebuje się niezdarnie

z ciemnej alkowy listopada.


Niby jeszcze nic —

trochę szarej szadzi na pokrowcach liści

zasuszony nagle w przestrzeni wydech.


Grafitowe kałuże połykają gładko jak komunię

pierwsze płatki śniegu: o zmierzchu

prowadzony na krótkim powrozie

grudzień

staje dęba nad cynowym dachem stajni.


Śni mu się że żużel zamienia się

w siano.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 25.84