drukowana A5
38.61
drukowana A5
Kolorowa
61.86
Miau!

Bezpłatny fragment - Miau!

Objętość:
155 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-8104-926-9
drukowana A5
za 38.61
drukowana A5
Kolorowa
za 61.86

1. W moim mieszkaniu

Miau, nazywam się Promyk. Jestem czarnym kotem. Mam żółto-zielone oczy i długie wąsy. Czasami trochę mi przeszkadzają, gdy piję mleczko, ale taki już koci los.

Potrafię zrobić „koci grzbiet”. Stojąc na czterech łapkach, wyciągam grzbiet do góry, jakby w taki mostek, i już, to wszystko. Każdy z Was może zrobić taki „koci grzbiet”, na przykład podczas ćwiczeń gimnastycznych na dywanie. Ale ja potrafię go robić najlepiej, jak na prawdziwego kota przystało.

Moją panią jest Julka, która chodzi do szkoły — do trzeciej klasy. Julka wychodzi codziennie rano i nie ma jej aż do obiadu. Długo nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że Julka opuszcza mnie na tak długo. Kiedy jej nie ma, bardzo się nudzę. Wtedy wyczyniam różne psoty lub wyleguję się w moim koszyku.

Podobno w szkole, do której chodzi Julka, jest bardzo fajnie. Mimo że wiele razy prosiłem, Julka nie chce mnie ze sobą zabrać. Nie rozumiem — dlaczego? Może Wy wiecie, dlaczego kotów nie wolno zabierać do szkoły?

Mieszkam w mieście, na wielkim osiedlu. Jest tutaj mnóstwo bloków, czyli takich wysokich domów. Każdy ma co najmniej dwanaście pięter, niektóre z nich nawet dwadzieścia.

Pewnie się domyślacie, że w każdym bloku mieszka wielu ludzi, mnóstwo kotów, psów i innych zwierząt. W moim bloku, poza schodami, są dwie windy, którymi można wjechać na dowolne piętro. Nawet na te najwyższe, z którego wspaniale widać całą okolicę. Z wysoka widać nie tylko moje osiedle i całe miasto, ale też wszystkie okoliczne miejscowości. Można zobaczyć drogi, po których pędzą samochody, i ludzi, którzy wyglądają jak malutkie krasnoludki. Daleko na horyzoncie widać też kominy różnych zakładów przemysłowych oraz kopalniane szyby, których mamy tu bardzo wiele.

Zupełnie nie przeszkadza mi, że mieszkam dość wysoko. Potrafię szybko biegać po schodach i winda nie jest mi potrzebna. Niestety, Julka nie pozwala mi biegać samemu. Obawia się, że mógłbym spaść ze schodów albo się zgubić. Mama i tata Julki też tak sądzą. Śmiechu warte, zamiast stale używać windy, lepiej nauczyliby się biegać po schodach, tak jak bez trudu robią to koty.

W moim mieszkaniu są dwa pokoje, duży i mały. Mój jest ten mały. W kącie mojego pokoju stoi koszyk, a w nim leży czerwony kocyk w fioletowe gwiazdki. W koszyku śpię, no i wyleguję się całymi dniami.

Poza zabawami w moim pokoju lubię biegać po całym mieszkaniu. Zdradzę Wam, że najchętniej robię to wieczorami lub w nocy, kiedy wszyscy już śpią. Czasami chodzę do dużego pokoju, ale wtedy muszę delikatnie stawiać łapki, ponieważ nie chcę przeszkadzać tacie, który często tam siedzi, a właściwie to leży na tapczanie, i pracuje na komputerze.

Oprócz dwóch pokoi mamy jeszcze kuchnię, którą lubię najbardziej, ponieważ jest tam zawsze cieplutko. Mamy również łazienkę, której nie cierpię, ponieważ kojarzy mi się z wodą. Pewnie wiecie, że koty nie lubią wody, a ja nie jestem tutaj wyjątkiem. W mieszkaniu jest jeszcze komórka. W komórce stoi lodówka, a w niej, w kartonikach, schowane jest moje ulubione mleczko.

Lodówka stała kiedyś w kuchni, ale tata przestawił ją do komórki — po to, żeby swoim warkotem nie przeszkadzała mi w jedzeniu, no i oczywiście, żeby nie zagłuszała mojego miauczenia.

Na rysunku, który zrobiła Julka, możecie zobaczyć, jak wygląda rozkład pomieszczeń w naszym mieszkaniu.

Muszę Wam się jeszcze do czegoś przyznać. Mimo tego, że jestem kotem i w kocim języku znam ponad sto różnych miauknięć, uczę się języków obcych. Na końcu tej książki dodałem słownik kociego języka. Możecie wykorzystać go podczas czytania.

Jeżeli chcecie lepiej poznać mój język, musicie zgłosić się do mnie osobiście. Albo zaprosić innego kotka do siebie. Serdecznie polecam. Trochę rozumiem język polski, w którym mówi do mnie Julka i inni ludzie. Dobrze jest znać obce języki. Gdyby nie to, skąd wiedziałbym, że Julka woła mnie na obiad?

Poza koszykiem mam jeszcze miseczki: żółtą na jedzenie i zieloną na picie. Bardzo lubię te dwie miseczki, najbardziej kiedy tata Julki przynosi mi w nich różne smakołyki.

Tata przynosi mnóstwo smakołyków. Nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich. Tata najbardziej lubi czekoladę z orzechami, Julka uwielbia czekoladowe cukierki, a ja mleczko, grillowane udka i karmę łososiową. Nie wiem, czy wiecie, że kotom nie wolno jeść czekolady. Czekolada to dla mnie trucizna. Co innego bielutkie mleczko, które uwielbiam.

Zapytacie, co lubi mama Julki? Z nią to jest tajemnicza sprawa. Mama mówi, że smakołyki są niezdrowe. Pewnie tak jest, ale wiecie co? Kiedy nikt nie patrzy, mama zajada różne ciasteczka i cukierki. Poza tym mama jada na śniadanie barszcz biały — taką dziwną, kwaśną zupę.  Mru. Pewnie nauczyła się tego od babci Julki, która też taką zupę jada.

Ale to nie wszystko. Zdradzę Wam sekret. Mama Julki uwielbia pić mleczko, tak samo jak ja. Bardzo lubię, kiedy razem z mamą pijemy mleczko. Pijemy mleczko na śniadanie, na kolację i czasami o innych porach dnia. W końcu każdemu wolno pić mleczko, skoro jest takie smaczne. Najważniejsze dla mnie jest to, że mama dba, aby w lodówce zawsze był zapas mleczka. Dla Julki, mamy, taty i w pierwszej kolejności dla mnie, jak sądzę.

Na spacery chodzę najczęściej na smyczy. Smycz może się wysuwać i wsuwać. Dzięki temu, nawet mając przypiętą smycz, mogę trochę pobiegać. Niestety, smycz ma taki specjalny przycisk — jak Julka go naciśnie, to smycz przestaje się rozciągać. W ten sposób Julka daje mi znak, że mam wracać.

Mam też mały, żółty transporterek. To jest takie plastikowe pudełko z małymi drzwiczkami, przez które mogę wejść do środka. W transporterku zabierają mnie na dłuższe spacery i na wycieczki samochodem, tak żebym nie zmęczył sobie łapek. Wspaniale, prawda?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
drukowana A5
za 38.61
drukowana A5
Kolorowa
za 61.86