E-book
7.35
drukowana A5
29.03
drukowana A5
Kolorowa
53.36
Łza

Bezpłatny fragment - Łza

Wiersze wybrane


4
Objętość:
119 str.
ISBN:
978-83-8126-737-3
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 29.03
drukowana A5
Kolorowa
za 53.36

za oknem w deszczu płynie świat,

lecz kiedy w sercu, serce śni

to nawet łzy są takie piękne…

— Green Green —

***pewnego dnia

Pewnego dnia anioł ujrzał duszę na ziemi,

która stała i stała bez ruchu.

W końcu zapytał

— Na co tak czekasz?

— Na słońce.

— Przecież ono pojawia się, co dzień.

— Tak, ale ono jest nie moje.

— Jak nie twoje?

— Moje dawało cień, który nigdy nie znikał.

— Ale przecież dusza nie ma cienia.

— Zobaczysz jak wróci, że mam.

— Szkoda twojego stania nie ma takiego słońca.

— Mylisz się mówiło, że mnie kocha

i będzie nierozłącznym cieniem.

Zamyślił się anioł, jak tu pomóc duszy,

żeby tak wieków nie tkwiła.

Więc znowu zapytał

— A jak znikło, bo kłamało?

— To i tak będę tu stała aż do śmierci.

— Ale twoje ciało już dawno umarło.

— To będę tak stała aż umrę, jako dusza.

— Niemożliwe, dusza jest przecież nieśmiertelna.

— To tak, jak moje słońce, było prawdziwe,

dlatego nie znikło i wróci.

I zapłakał anioł nad duszą, a kiedy chciał ukryć łzy

skrzydłami,

przypadkiem cień z nich nad duszą wzleciał.

— Zobacz! Zobacz! Wróciło.

Mówiłam, że jest prawdziwe — krzyczała dusza.

I choć miała być nieśmiertelna rozpłynęła się w

powietrzu wołając teraz znowu jestem szczęśliwa…

Nigdy anioł już się nie dowiedział czy znikła,

czy narodziła się w nowym ciele.

Rzekł tylko po ciuchu, też bym tak chciał nawet za cenę

życia.

szczęście to nie prezenty, czy dary losu,
lecz to kiedy masz kogo kochać

łza

rozkwitło

mrokiem

niebo

pod kroplami

wczorajszego

świtu.


czarne płatki

na powiekach

sen układa

dzisiejszej tęsknoty.


w dotyk rosy

zmieni się

nadzieja,

słońce spojrzy

raz ku tobie

i jak para

duszą wzleci.

kałuża

nie jestem deszczem

to tylko kałuża

rozdeptana butami.

— nie, nie narzekam

przecież nie szyba

nie rozbiją kamieniami

to tylko woda

— a ja jej łzami…

łzy

szept oczu

oswaja duszę,

kiedy wilgotne słowa

jak ciepły wiatr

malują usta.


miłość ołtarzem,

gdy anioł

przychyla nieba,

lecz kiedy kamień

nie serce,

zegar łzami spływa.


pierwsza łza

sen przykryje,

poduszkę deszczem przytuli.


druga dzień zbudzi

i topi w nim życie,

by dusza krew

z łzą trzecią piła,

na czwartą łaskawą czekając

lecz zamiast śmierci

piąta łza ból rodzi,

a szósta myśl drąży

iż wszystko zdaje się martwe

choć żyje.


nie liczę już łez,

a rzeka wciąż płynie

aż do stóp,

po czasu odbicie.


słyszysz…


słyszysz, to moje łzy

pukają w twe serce.

na oknie dusza

za oknem deszcz

skleja pióra,

kałuże lustrem

łowią słowa

sparzone

światłem szczęścia,

a na ziemi śnieg,

może skrzydła

leżą tuż obok dłoni

próbującej palcami

dotknąć marzenia,

lecz cicha noc

gasi obrazy.


już tylko snem…


już tylko snem,

przez oczy patrzę

jak kropla życia

pragnąca anioła,

by chociaż raz

objął ustami usta

tuląc serce.


a potem świt

jak pierwsza łza

maluje dziwny

ten szklany świat

mówiący spójrz,

znowu dusza

na oknie oddycha…

dzień

w dłoniach

rozkwita dusza,

gdy skrzydła

wolne niczym ptak,

gdy…

nie ma chmur

łowiących myśli

i słońce serca

budzi kwiat.


w dłoniach chwytaj

zawsze wiatr,

nim płatki róż

uniesie hen

do gwiazd…

na oknie

na niebie liście

tańczą w deszczu

niczym motyle.


jeden na oknie

cicho siadł


— już nie poleci…


lecz nic to,

albowiem w sercu świat.


— wiesz…

przecież jesteś Aniołem.

słyszysz

jak usta wiatru

pod kamieniem nocy,

gdzie tylko szept

zimny słychać,

z martwego

cieniem wschodzę


— żaden ból

nie powinien być cudzy.


wybacz mi duszo

za łzy księżyca

i skrzydła kruche,


wybacz mi różo dzika

i ty w babci ogrodzie,

gdzie jabłoń rozkwita.


wybacz…


jak świt rosą

powoli już zdrowiem

w piersi dzień tulę


ciii


nic nie mów,

zamknij oczy

i dotknij serca.


— słyszysz

jak tobą oddycha…

gdybyś tak raz

na dłoniach noc

tuli niebo,

serce oddechem

otwiera usta

i dusza szeptem

maluje gwiazdy.


twarz łowi słowa

w kroplach wilgoci,

a wiatr jak anioł

kołysze chmury.


spoglądam w oczy

przez tęskne rzęsy.


— jesteś…


jesteś jak księżyc,

a ja,

jak lunatyk

nawlekam rosę

w różaniec wiosny.


a potem znowu

unoszę dłonie

próbując złapać

kapiące serce,


lecz tylko łzy

ciche i ciepłe,

przez palce czasu

topią zegary.


— jesteś…


jesteś dniem, nocą,

minutą, godziną,

a ja wciąż wczoraj

biegnę do dzisiaj.


gdybyś tak raz

sekundą

chciała

nadzieję zatrzymać,

nie musiałbym

ciągle umierać…

jesienna herbata

chmura na niebie

tuli złote włosy,

a w rzęsach drzewa

purpurowe usta

tańczą wiatrem.


wzrok gładzi odbicie

ciepło karmi dłonie,

a z filiżanki mały duszek

uśmiecha się na szybie

pachnąc jaśminem.

jesień

na drzewach czerwień

cichutko nuci,

a w morzu nieba

żurawie płyną.


deszcz puka w okna

dłoń kreśli słowa,

zegar spogląda

ciekawie w dźwięki

lecz to nie jego,

a duszy nuty

zakwitły sercem.

listopadowe światełko

blaskiem patrzy

kwiat jak słońce,

mrok się zmienia

w światło.


różą pachną oczy…


kolce dłonią

delikatną,

tulą słowa świecy.


pamięć cicho

wiatr unosi


— słyszysz?


dobrzy ludzie

żyją w sercu…

listopad

na dłoni wiatr

przytula serce,

a z oczu wosk

układa świecę.


łza płonie cicho,

szept kołysze światło.


jesteś wiatrem

słońcem i deszczem

jesteś mną, a ja tobą

na zawsze…

po czas

nie lękam się panie,

gdy bliskość twa w duszy

płynie przez ciało,

a szept ziemię gładzi

i serce w kielich opada.


grzech świata w ramionach

noc i dzień dźwiga,

lecz jedna zbyt jasna,

a druga tak ciemna

by w oczach ujrzeć człowieka.


wiem…

na nic wzrok i słowa

póty palec prawdy szuka.

dniem więc jestem,

dziś, bez jutra

i wczoraj.


a kiedy proszę

słyszę w sercu,

że łza czysta

grzechu nie nosi

i rzeką ma płynąć,

a ciało

ma się nie bronić.


nie lękam się zatem,

niech płyną zegary

po czas…

po brzeg jaki mi dany.


niech tylko zaczeka…

już świt

już świt,

a na szybie sen

jeszcze żywy


— jeszcze oddycha


nawlekam słońce

sznurując usta,

cóż one bez duszy

i po co ciału,

kiedy bez ciebie

nawet mnie

we mnie nie ma.

w duszy

próbowałem nie tęsknić

ściągałem skórę

i siadałem obok duszy

myślałem,

że jak zapomnę o sobie

to przestanę istnieć,

a wtedy umrze serce.


nie wiedziałem,

że świat żyje w duszy

i będę tęsknił,

już wiecznie.

dłonie

spoglądam w dłonie

i widzę życie.

spoglądam w twarze

i widzę lustro

z promieniem słońca.


usta w półszepcie

czekają życzeń,

a w oczach tańczą

świąteczne serca.


bo nic tak bardzo

jak dłoń na świecie,

kiedy przytula,

uściskiem wita,

nie daje szczęścia.


i mogą to być

przeróżne święta,

lecz zawsze razem

serce przy sercu,

z dłonią dla dłoni

drugiego człowieka.

nawet niebo

za oknem

wiosna dotyka jesieni,

krople rosy

całują ziemię,

a niebo kołyszą Anioły

i serce cichutko śpiewa

tuląc sen twoją twarzą.


w poduszce ciepłe łzy

uśmiechem duszy

całują usta,

a noc rozświetla księżyc.


zobacz

nawet niebo

zakwitło gwiazdami…

***mała myszka

Mała myszka zauważyła siedzącego chłopca.

I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to,

że przychodził on przed świtem i zachodem słońca.

Siadał na górce i w milczeniu patrzył na niebo.

W końcu ciekawość wzięła górę.

Myszka podeszła i zapytała:

— Przepraszam, widzę ciebie jak co dzień przychodzisz tu

i patrzysz w niebo.

Patrzyłam też, ale nic nie widzę. Możesz powiedzieć na

co tak patrzysz?

— Na słońce kiedy rano pierwszymi promieniami budzi dzień

do życia i gdy przed snem przytula na dobranoc.

— I tylko po to przychodzisz, aby je zobaczyć?

— Tak. Widzisz to drzewo?

— Tak.

— Dziadek mówił mi, że przychodził tu, ze swoim tatą,

więc pewno ma około 200 lat.

— My myszy tak długo nie żyjemy.

— My ludzie też. Nie mam tyle czasu co to drzewo dlatego

kiedy tylko mogę przychodzę cieszyć się pięknem.

Widzisz tam rano słońce wschodzi — rodzi się

i wędruje po niebie — ogrzewa i karmi ciepłem,

a tam zmęczone odchodzi płynąc czerwienią serca.

— Dlaczego czerwienią?

— Bo wszystko co dobre bierze się z serca…

I żeby pamiętać nim ono uśnie, aby zawsze

dzielić się miłością kiedy życie ma jeszcze czas…

jeden krok, powoli jeszcze raz,

by ujrzeć w słońcu świat,

jeden dzień i jedna noc

nim uschnie na policzku łza


— po śmierci nie ma jeszcze raz…


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 29.03
drukowana A5
Kolorowa
za 53.36