Literkowe Planety

Bezpłatny fragment - Literkowe Planety

czyli historyjki o literkowych stworach


Literatura młodzieżowa
Fantasy
Polski
Objętość:
35 str.
ISBN:
978-83-8104-420-2

BĄBLAKI

W krainie Bąbel mieszkały sobie stworki Bąblaki. Były to kolorowe balonowe postacie, kolorowe baloniki z nóżkami. Płeć żeńska miała jaśniejsze kolory, a męska ciemniejsze. Każdy miał swój własny kolor, dwa czerwone balony miały inne odcienie swojej czerwieni. Kolorowe Bąblaki tworzyły barwną tęczę w swojej krainie. Odżywiały się bananami, brokułami, bułkami, bigosem, i batonami, które popijały barszczem. Pracowali na budowie, w bibliotekach, zajmowały się także bukietami i biologią.

Pewnego dnia kwiaciarka Beata zauważyła, że w jej kwiaciarni uschnął bukiet. Zmartwiła się trochę, ale zamknęła sklepik i poszła na basen z narzeczonym Bartkiem, który pracował jako bileter w kinie.

Na drugi dzień Beata zauważyła same uschnięte bukiety. Nie chciała żeby to ktoś zobaczył i rozpowiedział dlatego umieściła tabliczkę o tym, że dziś sklep zamknięty. Usiadła i płakała bo wszystkie piękne bukiety były zniszczone, a ona nie wiedziała od czego. Zadzwoniła do Bartka, który poradził jej, żeby udali się do jego przyjaciela Borysa, biologa.

— Co on może pomóc? — płakała Beata do telefonu, a łzy kapały po jej różowym balonowym brzuszku.

Bartek przekonał ją, że Borys jest znanym naukowcem i może coś wymyśli.

Beata wzięła uschnięty bukiet i pokazała Borysowi. Ten poprawił swoje binokle i dopił bawarkę i powiedział:

— Beatko podaj mi bukiet, pobiorę próbki i zbadam go w moim laboratorium.

Niecierpliwie oczekiwała na wynik. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi i otworzyła Borysowi z Bartkiem.

Borys był bardzo podekscytowany, wymachiwał bukietem i krzyczał:

— To Bartera Bartylioza!

Beata nie wiedziała o co chodzi, ale wkrótce się dowiedziała.

— Bartera Bartylioza to taka bakteria. Można ją złapać w egzotycznych krajach, musiał być ktoś w sklepie kto ją przyniósł. Bakteria ta działa toksycznie na rośliny i niszczy je.

— I co teraz?

— Musisz stworzyć taką oto recepturę i odkazić sklepik -Borys podał kartkę.

Beata musiała powyrzucać bukiety, jechać po składniki do receptury i myśleć nad nowymi bukietami. W tym czasie udało jej się znaleźć zajęcie w bibliotece. Musiała zbierać pieniądze na nowe bukiety. Układając książki opowiadała pani Bożenie o swoim sklepie i o tym, że czasem ją ta praca męczy. Bożena była zapaloną ogrodniczką i chętnie wysłuchiwała.

Praca w bibliotece sprawiała jej mnóstwo radości, powróciła do swojej pasji czytania na którą nie miała czasu.

Gdy miała wrócić do sklepu umówiła się z Bożeną na rozmowę. Rozmawiały długo, dogadały z szefami i wkrótce Bożena zaczęła pracę w kwiaciarni, a Beata w bibliotece.

CUDAKI

Cudaki zamieszkujące planetę Cudna miały prawdziwie cudaczny wygląd! Włosy w trzech różnych kolorach, żółte oczy, baaaardzo długie patykowate nogi, długie ręce i wielkie stopy. Wielu z nich pracowało w cyrku, gdzie ich długie kończyny bardzo się przydawały w akrobacjach. Cyrk na Cudnej był powszechną rozrywką jak kino czy rower. Cyrków było wiele, ale nigdy trybuny nie świeciły pustkami, nawet gdy Cudaki pracowały. A pracowały nie tylko jako cyrkowcy, ale w ich krainie rządzili cukiernicy. Cudaki zajadały się głównie ciastkami, cukierkami i czekoladą. Czasem jadali także zupę cebulową i cebulowe bułeczki. Niegrzecznym dzieciom dawano za karę do jedzenia cytrynę.

Żył tam Cyryl — znany psotnik. Nastolatek bił się z kolegami, zepsuł ojcu cieśli jego drewniane krzesła bo skakał na nich, celował z okna z procy do przechodzących Cudaczek.

Zbliżało się Święto Ciasta. Cukiernicy piekli wtedy wspólnie wielkie ciasto, które potem kroiło się na porcje dla mieszkańców.

Cyryl obserwował zza krzaków jak cukiernicy uwijają się piekąc wielką słodycz. Czekał aż sobie pójdą bo miał pomysł na świetny jego zdaniem psikus. W końcu widział jak cukiernicy zamknęli słodką masę w pojemniku z zamiarem polania nim ciasta na drugi dzień. Zamknęli halę i poszli do domów.

Cyryl tylko na to czekał. Włamał się, ciągnąc za sobą worek z cytrynami. Otworzył pojemnik i wycisnął do słodkiej masy sok z cytryn, po czym uciekł.

Nazajutrz nieświadomi cukiernicy dokończyli ciasto i zawieźli je na Święto Ciasta. Na placu zgromadziło się wielu mieszkańców, orkiestra grała na cymbałach. Cyrkowcy pokazywali trening czapli, a wokół były kramy z różnymi cudeńkami.

Nadeszła pora krojenia ciasta. Kilka Cudaków zaczęło jeść ciasto i wydało okrzyk zdziwienia.

Inni z zaciekawieniem pośpieszyli do kolejki. Jedli ciasto, a cukiernicy nie mogli zrozumieć czemu ich ciasto ma smak cytryny! Oczekiwali na karę i protesty.

Jednak wkrótce z niedowierzaniem podnieśli głowy, usłyszeli takie określenia jak „ciekawe”, „inne”, „nowy smak”.

Cudakom posmakowało cytrynowe ciasto i Cyryl zamiast zrobić kawał, sprawił, że od tej pory w cukierniach na stałe zagościło cytrynowe ciasto.

DINUSIE

Dinozaury nie wyginęły. Żyły sobie na planecie Dino i miały się dobrze. Nie były to jednak wielkie i groźne stwory, miały niewielki wzrost i chodziły w spodniach od dresu. Nie jadały mięsa, ale daktyle, dynię i drożdżówki. Lubiły też popijać drinki owocowe. Dino była planetą drzew. Było ich bardzo wiele i różnego rodzaju — dziesiątki różnych gatunków. Tworzyły wielki park, a mieszkańcy żyli w drewnianych chatach. Dinusie były gadułami, lubiły plotkować i fascynować się wszystkim, dlatego tak wielu z nich było dziennikarzami. Opisywali wszelkie zdarzenia, wymyślali zagadki i pisali do wielu tamtejszych gazet. Drukarze mieli więc wiele pracy, zwłaszcza że mieszkańcy na każdą okazję lubili drukować zaproszenia, książeczki, kartki.

Jeszcze jedną ważną profesją o której warto wspomnieć byli dentyści. Dinusie mieli piękne zęby, czy też kły i dbali o nie, chodzili do dentysty także po to by je sobie wybielić.

I takim oto dentystą był Dominik. Pracowity, lubiany przez pacjentów, ale pewnego dnia nie pojawił się w pracy. Zaniepokojona recepcjonistka Dorota pomyślała, że się spóźnił. Jednak nie zjawił się cały dzień, a ona musiała odwołać zdenerwowanych pacjentów. Zadzwoniła do jego żony Diany, zapytać się czy mąż może jest chory, Ta bardzo się zdenerwowała, gdyż widziała jak rano wychodził do pracy.

Na drugi dzień gdy nadal nie było po nim śladu skontaktowała się z detektywem Danielem. Detektyw przybył i zaczął poszukiwania. Wypytywał znajomych, prześledził okolicę, ale nie znalazł tropu. W końcu zaczął przeszukiwać jego szufladę w pracy. Dorota zobaczyła zaraz jak wybiegł z pokoju z kartką w ręce, a raczej ulotką pewnej drukarni…

Daniel szedł do drukarni, która mieściła się na uboczu parku. Postanowił pójść do niej inną niż drukarze popularną drogą. Szedł i nagle stanął jak wryty, usłyszał bowiem jęk. Pobiegł w tym kierunku i zobaczył dół. Zajrzał, a w środku zobaczył Dominika. Wpadł i nie mógł się wydostać, zwłaszcza, że skręcił kostkę.

Okazało się, że Dominik chciał zrobić niespodziankę Dianie i zamówił dla niej prezent urodzinowy w drukarni. Bieg by zdążyć przed pacjentem, nie popatrzył na tablicę ostrzegawczą i wpadł do dołu.

Diana była bardzo szczęśliwa z powodu odnalezienia męża, który musiał trochę poleżeć i wyleczyć nogę. A na swoje urodziny zaprosiła także detektywa Daniela, wszyscy pili drinki i jedli ciasto dyniowe, a detektyw stał się przyjacielem domu, zwłaszcza, że recepcjonistka Dorota stała się jego dziewczyną.

FUTRZAKI

W Futorii rządziły i mieszkały stwory zwane Futrzakami. Miały oczy czarne jak guziki i gęste futra, różnego koloru i rodzaju — kręcone, proste, pofalowane…

Nic dziwnego, że fryzjerzy mieli tam co robić. Chodziło tam dużo klientów, którzy chcieli mieć fantazyjne fryzury, lub po prostu się ostrzyc.

Oprócz dbania o urodę Futrzaki musiały się czymś żywić, a były to frytki z różnymi sosami, zajadały także fasolę, a przegryzały figi i fistaszki.

Krajobraz Futorii był piękny, ponieważ była to kraina parków, w której na każdym kroku stały fontanny z fantastycznymi figurkami. Lubiano je fotografować, obok fryzjera to fotograf był najpopularniejszym zawodem. Futrzaki lubiły fotografować się przy każdej okazji, ale uwielbiały także filmy. Oglądały wiele filmów, a także o nich pisały i je kręciły. Najchętniej oglądały fantasy, czyli tam gdzie magia jest czymś powszechnym. Nawet w szkołach był obowiązkowy przedmiot — wiedza filmowa, ale także uczono dzieciaki grać na flecie.

Wkrótce filozof Fryderyk zauważył niepokojące zachowanie Futrzaków. Były to istoty, które łatwo się nudziły, potrzebowały fantastycznych pomysłów, a coraz bardziej się nudziły. Życie wydawało się być szare, fotografów i filmowców smuciło, że nie zawsze są doceniani, każdy dzień wyglądał podobnie.

Fryderyk obserwował, pytał, aż wymyślił… Pobiegł uradowany do burmistrza na rozmowę. Wkrótce spotkał się z innymi aktywnymi Futrzakami, które miały talent przywódczy i okazało się co uradzili.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.