E-book
7.35
drukowana A5
26.49
Kto łamie motyla na kole?

Bezpłatny fragment - Kto łamie motyla na kole?


5
Objętość:
101 str.
ISBN:
978-83-8126-365-8
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 26.49

Aurelii


Sonet do Osoby

Jest ktoś ładny, by nie rzecz piękny czasem,

kto mnie pocieszy, gdy staję się smutasem,

kto mnie przytuli, gdy łzy się w oku cisną,

kto po wysiłku da w spokoju wytchnąć.


Ktoś kto stara się mnie kochać jak może,

więc co dzień się modlę: „pomóż jej Boże”,

bo wiem, że trudno być w mej obecności,

a tak przecież boję się samotności.


Cóż więc bym znaczył bez tej osoby?

Byłbym jak róża pozbawiona wody.

Choć mam być piękny i świecić jasnością,

bez niej jestem tylko pustą nicością.


Więc starać się muszę, aby przy mnie była,

żeby jej miłość się wnet nie skończyła,

lecz któż potrafi zrozumieć kobiety?

Ja tego uczynić nie mogę niestety.


Więc proszę ładnie, a nawet śmiem błagać,

byś mnie raczyła w tych próbach wspomagać.

Bo choć mam zalety, to wad jest zbyt dużo.

Pomóż mi stworzyć coś dla niej ma Muzo!


Pomóż napisać sztukę lub poemat,

podsuń mi pomysł, a lepiej jakiś temat.

Pomóż przelać myśli w wielkie dzieło,

bym mógł rzec, że z serca się to wzięło.


A ja nadal się głowię i myślę przerażony,

że nic nie napiszę dla przyszłej mej żony.

Więc cóż mam robić? Ach… posiedzę sobie,

skoro i tak jest pusto w mej głowie.

Oda do człowieka

Człowieku potężny, nieugięty i niestrudzony,

jakże Ci zazdroszczę, żeś został stworzony

do roli Pana Świata, by pod Twymi nogami,

pełzał ród mój wraz z innymi stworzeniami.

Ty wspaniała istoto, która z własnej chęci,

sama siebie każe i sama siebie święci.

Która tak świat przekształca aby mu służono,

co mści się okrutnie za dumę zranioną.

Ty potrafisz bić się do ostatniego tchnienia,

a umierając nie mówisz światu — do widzenia.

Bo wiesz ze powrócisz w chwale majestatu,

wbijając nóż w plecy swemu ojcu i bratu.

Zdradę masz za nic, gdyż co dzień ją stosujesz,

największe cuda zbudujesz i zrujnujesz.

Żadnych granic nie widzisz, bo cóż Cię zatrzyma?

Dla Ciebie niczym jest lato czy zima.

Bóg dał Ci wszystko co ja wzrokiem swym widzę,

dlatego swoim ubóstwem tak bardzo się brzydzę.

I chcę Ci służyć, gdyż to zaszczyt największy,

patrzeć jak co dzień stajesz się piękniejszy.

Przyoblekłszy kaptur strachu i szatę cierpienia,

zastanawiam się tylko, cóż masz do zrobienia

na tym padole, co jest Twym więzieniem,

zastanawiam się ciągle i dalej nic nie wiem,

gdyż w moim mniemaniu Tyś Bogu jest równy,

sam decydujesz, kto trafi do trumny.

Więc skoro moc boską masz w zasięgu ręki,

uwolnij swą duszę od tej ziemskiej męki.

Popłyń do Boga i wraz z swoją Dumą,

Spraw by Tamten z niebios na Ziemię runął.

— Uczeń przerósł Mistrza — krzyknij Mu z góry,

a potem niech ziemię przysłonią Ci chmury.

Zostań tam sam i przestań się dziwić,

że inni bez ciebie są bardziej szczęśliwi.

Czarna Chmura

Czarna Chmura przesłoniła mi Słońce

i za nic odejść nie chciała przeklęta.

Zbyt daleko od siebie jej końce,

bym sam dał radę zrzucić te pęta.

Rozpacz ogarnęła mój umysł człowieka

bo Promień zbawienny znikł za tym murem,

cóż mnie teraz życiu w mym czeka,

czy została tylko gałąź z tym sznurem?

Wtem do kolan rzuciłem się Ziemi

i prosić usilnie o pomoc zacząłem:

O Matko! Ludzie są dziećmi twemi,

i ja się takim Ludziem począłem,

pomóż więc Matko i przegoń tę Chmurę,

bo rozpacz ogarnia mnie coraz większa,

niech Promień wypełni w duszy mej dziurę

i Przyszłość moją wciąż pięknem upiększa.

Wtem Matka moja ze smutkiem mi rzecze:

— „Nic zrobić Synu niestety nie mogę.

Takie już losy są tutaj człowiecze,

by całe swe życie odczuwał trwogę.

Choć bardzo bym chciała ci pomóc me dziecię,

to dla mnie Niebiosa za wysoko stoją,

przyziemne rzeczy podlegają mi w świecie,

a Miłość niestety poza moją wolą”.

I tak zmartwiony trwałem w mej rozpaczy,

póki mój wzrok na Wulkanie nie spoczął.

Może mój Brat wesprzeć mnie raczy?

Przecież nadal ogniem swym zionął.

Pełny nadziei krzyknąłem hen w górę:

— Pomóż mi proszę w chwili słabości!

Przegoń okrutną i złą Czarną Chmurę,

bym znów mógł ogrzać się w cieple Miłości.

— „Bracie mój miły jestem bezsilny,

ogień mój tak daleko nie sięga.

Mnie podlegają tylko gniewu siły,

Miłość to dla mnie zbyt wielka potęga”.

Zwróciłem się więc do Wody płynącej

by mnie raczyła ratować w potrzebie:

— O Siostro ty masz dar wszystko widzącej,

widzisz więc Chmurę Czarną na niebie.

Przegoń ją proszę bym ujrzał znów Promień,

i ogrzał przy nim mą duszę strapioną.

Wiem, że zgasić możesz każdy ogień,

wtem głos się rozlega nad wodą spienioną:

— „Przykro mi Bracie nic zrobić nie mogę,

choć nie wiem jak bardzo bym się starała.

Mnie podlegają wszystkie rzeczy zmienne

A Miłość mój Bracie przecież jest stała”.

Wtem Wiatr poczułem na mojej twarzy,

to Ojciec mój wrócił z dalekiej podróży,

może więc teraz coś w końcu się zdarzy,

gdyż ciemność Chmury tak bardzo mnie nuży.

— Ojcze mój Ojcze, wybaw mnie od Chmury!

Spraw by Promień znowu mnie oświecił,

a Ojciec mój dmuchnął na mnie groźnie z góry:

—„Tyś jest najsłabszy z mych silnych dzieci,

lecz to właśnie Promień przewagę ci daje,

nad Ziemią, Wulkanem i bezkształtną Wodą,

nie potrzebujesz pomocy mej wcale,

gdyż, każde z nas chciałoby być Tobą.

Na nic ma siła co kruszy skały i góry

i pęd mój okrutny po bezkresnym Niebie,

nie w naszym świecie powstały Czarne Chmury,

by ją pokonać musisz sięgnąć w głąb siebie.

Znajdziesz tam Promień cały, lecz ukryty,

milczący i głuchy na Twoje wołania,

i będzie milczący w Twym Sercu wyryty,

i będzie głuchy póki go Chmura zasłania.

Odrzuć Przyziemność — swej Matki poddaną,

i Gniew co jeno Twego Brata słucha,

zmienności Twej Siostry niech w tyle zostaną,

i moje przekleństwo największe — Duma.

Bez ciebie

Jesteś słońcem, a ja marnym cieniem,

Ty jesteś matką, a ja twym brzemieniem,

gdy Słońce zajdzie w nicości ginę,

bo ciągle na sercu odczuwam swą winę.

Bez ciebie mnie nie ma jak dymu bez ognia,

nie mogę sam istnieć jak zło bez dobra,

jak cień bez światła jak fala bez wody,

czemu wciąż mówią: nie kochasz boś młody?

Me ciało wciąż młode, lecz dusza stuletnia

me ciało… nieważne… ma dusza szpetna

była kiedyś piękną, lecz to czasy odległe.

Zniszczyły ją twe czyny przebiegłe.

Wybaczyć nie mogę bo to za trudne,

Że będzie jak dawniej? Nadzieje złudne.

Kto mnie zranił? Kto skrzywdził? Czyż nie ty?

Zostały mi tylko wspomnienia i łzy…

Nienawiść

Czy mam Cię za to nienawidzić?

Czy mam się Ciebie za to wstydzić?

Za to wszystko co mi zrobiłaś,

za to że życie we mnie zabiłaś.

Za ból który ciągle czuję,

teraz Twym losem się nie przejmuję.

Nauczyłem się od ciebie wiele,

że prawdziwa miłość nie istnieje,

że nie ma czego takiego jak oddanie,

że nie istnieje bezgraniczne zaufanie.

Dzięki Tobie na oczy przejrzałem,

lecz nie tak jak się tego spodziewałem.

Teraz zostałem pozbawiony mego cienia,

samotny zastanawiam się nad sensem istnienia.

Koszmar

Widziałem niebo błękitne chmurą nieskalane,

potok chłodny i rwący kwiaty w słońcu skąpane.

Pagórki soczystą i długą trawą obrośnięte,

drzewa olbrzymie, mocne, wysokie i krępe.

Słyszałem szum lasu szelest trawy pod stopami,

dźwięk ptaków latających z podniesionymi głowami.

Czułem delikatny powiew wiatru na mej twarzy,

spojrzałem na serce czy miłość jeszcze się jarzy,

lecz płomień w nim wygasł, jak dzień gdy odchodzi,

Jak pożar palący las, gdy ku wodzie wychodzi.

Obudziłem się spocony patrząc w gwiazdy na niebie,

i uświadomiłem sobie że nie było tam Ciebie.

Żal

Zabrałaś mi wszystko co najbardziej kochałem,

prócz Twej miłości niczego nie chciałem.

Teraz już nie mam nic, wszystko straciłem…

Powiedz szczerze dlaczego? Co złego zrobiłem?

Za coś mnie tak skrzywdziła łamiąc serce moje?

Dlaczego nie możemy być więcej we dwoje?

Milczysz… a więc nie umiesz odpowiedzieć?

Mam o Tobie zapomnieć i cicho siedzieć?

Nie! O tym głośno mówić muszę całemu światu,

żeby nikt nie zmarnował życia tysiąca kwiatów

Zrywając je dla Ciebie, boś niegodna tego.

Niewarta jesteś uczucia szczerego, pięknego.

Nie umiesz go szanować, żadnej czci mu nadać,

muszę ostrzec innych, niech zaczną uważać,

lecz sama też uważaj, bo i Tobie się to zdarzy,

że ukochany na miłość Twą nie zważy.

Potraktuje Cię jak Ty mnie, historia się powtórzy,

wtedy zobaczymy czyj świat się zburzy.

Pozbawiłaś mnie wszystkiego co serce kochało,

Lecz nie masz wielkiej mocy — wspomnienie zostało.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 26.49