E-book
36.75
Instrukcja opowiadania bajek

Bezpłatny fragment - Instrukcja opowiadania bajek


5
Objętość:
110 str.
ISBN:
978-83-8104-915-3

Kilka słów do moich chłopaków

luty 2015

Kiedy patrzę na swoje dłonie, widzę, jak szybko ucieka czas. Mój czas… Wasz czas… Zaczyna zostawiać na moich dłoniach pierwsze ślady. Bruzdy jakby powyrywane przez bieżnik sportowych opon.

Kiedy patrzę na was, wiem, że mam to, na co zasłużyłem. Widzę strumienie danych przepływające przez ekrany komputerów w miejscach, w których pracowałem. Wykresy wyświetlane w salach konferencyjnych o północy. Talerze w restauracjach zamiast obiadów w domu. Lotniska. Hotele. Widzę panel Wysłane w Outlooku z mailami pisanymi w sobotę. Widzę was śpiących, kiedy mogę wam już co najwyżej poprawić kołdrę.

Co mogę powiedzieć? Że kiedy nie było mnie z wami, robiłem coś, w czym byłem dobry. Robiłem coś takiego, że czas przestawał mieć znaczenie. Że przestawałem odczuwać głód i pragnienie. I że w całym tym czasie przepełnionym milczeniem nigdy o was nie zapomniałem. Nawet na chwilę nie przestałem was kochać.

Wstęp

kwiecień 2016

Jeśli czytasz tę książkę, to może być tak, że mamy ze sobą coś wspólnego. Mam rację? Z nas dwóch to właśnie ty znasz odpowiedź na to pytanie, ale zakładam, że jakiś wspólny temat prawdopodobnie byśmy znaleźli. To, co tutaj dla ciebie przygotowałem, jest pomostem do najlepszej na świecie zabawy z własnymi dziećmi. Nie uważam się za pisarza, nie znam się na scenariuszach, niewiele wiem o teatrze. Można powiedzieć, że na co dzień zajmuję się analizą i żeby napisać tę książeczkę, zaprzągłem do pracy te z moich umiejętności, które po prostu najlepiej mam przetrenowane. To co znajdziesz poniżej to wytrych do świata bajek. Historie rozebrane na części pierwsze i ułożone na powrót w jasną strukturę. To, co właśnie trzymasz w ręku, nie jest jakimś tam zwyczajnym opracowaniem tematu jak wiele mu podobnych. Nie jest zbiorem opowiadań. Fakt, książka jest przepełniona historiami, ale cały materiał zaprojektowany został na kształt kursu. Chociaż nawet i to, kurs, wymyka się nieco utartym definicjom. Nie musisz czytać wszystkiego od początku do końca. Po prostu zacznij, a będziesz mógł rozpocząć zabawę od razu. Mam oczywiście pewną teorię, która stanowi kręgosłup całej tej treści, ale to nie jest kurs teoretyczny. Wszystkie opisane tutaj elementy przećwiczyłem. Wskazuję na każda przeszkodę, którą napotkałem. Dzielę się mapą najlepszych ścieżek, które udało mi się odkryć. Pokazuję najlepsze chwyty.

W książce znajdziesz mnóstwo krótszych i dłuższych opowiadań. Jeśli chcesz, niektóre z nich możesz przeczytać swoim dzieciom. Nie dla dzieci są one jednak napisane (i z pewnością nie wszystkie się dla nich nadają). Napisałem te historie dla ciebie. Ilustrują poszczególne techniki szybkiego tworzenia scenariuszy lub ich elementów. Podobnie z objętością tej książki. Jest krótka i to także było zamierzone z myślą o tobie. Nie jest bowiem problemem usiąść i napisać dwieście czy nawet trzysta stron. Sztuką jest pozbyć się każdego fragmentu, który albo nie jest dość dobry, albo niewiele wnosi do całości, albo po prostu nie pasuje. Usuwanie napisanych przez siebie słów bywa bolesne. Fizycznie. Ale uważam, że to, co zostawiłem, jest dokładnie tym, co chciałem stworzyć od samego początku. Kimkolwiek więc jesteś, jakiekolwiek masz relacje z dziećmi, jeśli zdecydowałeś się wejść w ten świat, to wiedz, że przewodnik, który trzymasz w rękach, od początku do końca był przygotowywany specjalnie dla ciebie. Jestem przekonany, że jeśli na świecie pojawi się ta książka, może stanie się on trochę lepszy.

Model rozwoju postaci

Żeby umożliwić ci naprawdę szybki start, przyjmijmy konwencję zaczerpniętą ze świata gier komputerowych — tak zwany model rozwoju postaci. Istotą tej koncepcji jest ewolucja głównego bohatera, który zaczyna rozgrywkę z umiejętnościami „poziomu pierwszego”, a następnie rozbudowuje je do poziomów coraz wyższych, dokładając kolejno wybrane przez siebie dodatkowe cechy czy wyposażenie. Co znamienne, zwykle razem z graczem ewoluuje także środowisko, w którym się porusza. Bohater o umiejętnościach poziomu pierwszego walczy z potworami poziomu pierwszego. Bohater o umiejętnościach poziomu dziesiątego z potworami poziomu dziesiątego. Takie podejście zapewnia płynność rozgrywki. Napotykane przeszkody są możliwe do pokonania, a jednocześnie zawsze stanowią wyzwanie. W przypadku tej książki sam będziesz decydował o tempie rozwoju postaci, natomiast otoczenie, wierz mi lub nie, za każdym razem dopasuje się samo.

Przyjmijmy więc, że zaczynasz grać od razu. Jeśli przez chwilę miałeś wątpliwości, jaka postać ma się rozwijać w myśl przedstawionego modelu, to śpieszę z wyjaśnieniem, że chodzi właśnie o ciebie. Pomyśl o sobie jako o Autorze Bajek o umiejętnościach poziomu pierwszego. Możesz też zostać Architektem, Destruktorem lub Posłańcem Ognia Sprawiedliwości, jeśli któryś z tych tytułów bardziej ci odpowiada. To twoja postać. Dostaniesz za chwilę swój pakiet startowy, czyli właśnie zestaw podstawowych narzędzi, które pozwolą ci z marszu rozpocząć opowiadanie dzieciom zajmujących opowieści. Na tym etapie nie powinieneś się jednak śpieszyć i próbować na siłę wejść na wyższy poziom. Ponieważ ta książka nie jest niestety grą komputerową, jako jej autor nie będę mógł kontrolować tempa twojej rozgrywki. Postaraj się jednak dla dobra całej zabawy rozgościć się nieco na tym pierwszym poziomie. Opanuj spokojnie podstawowe ruchy, poprzechadzaj się trochę, zabij sobie kilka smoków, uwolnij stadko atomowych wiewiórek uwięzionych pod powierzchnią Japetusa, jednego z księżyców Saturna. Twoje dzieci będą zachwycone! Dodatkowe umiejętności i narzędzia, które pozwolą ci prowadzić rozgrywkę na wyższych poziomach, zdobędziesz później. Zwróć zresztą uwagę na to, że już sam zestaw startowy pozwoli ci rozprawić się bez wysiłku ze smokami najgroźniejszymi na świecie.

Zestaw startowy i pierwsza bajka

1. Płytki basen

Według mnie największym problemem w opowiadaniu dzieciom bajek jest poczucie braku wystarczająco rozwiniętej wyobraźni. Większość osób rezygnuje, nawet nie próbując sprawdzić, jak wyszłaby im pierwsza bajka. „To za trudne” — mówią. „Nie potrafię ot tak wymyślać zajmujących historii” — machają zrezygnowani rękami, gaszą maluchom światło i cicho wymykają się z ich pokoju. Jeśli czujesz się ograniczony właśnie w taki sposób, zapewniam cię, że nie ma potrzeby, żeby dłużej cię to paraliżowało. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się sprawdzić i poćwiczyć na płytszej wodzie. Nie chcę tu niczego reklamować, ale spróbuj zaopatrzyć się np. w podstawowy zestaw Rory’s Story Cubes. Wydatek niewielki, a będziesz miał doskonałą zabawę. Story Cubes to zestaw kostek nieco większych niż standardowe. Na każdej ściance jest jakiś piktogram: piramida, łopata, śmiejąca się postać itd. Zabawa polega na rozsypaniu kości i opowiedzeniu historyjki bezpośrednio (lub całkiem luźno) nawiązującej do wylosowanego zestawu obrazków. Jeśli czujesz, że potrzebujesz rozruszać czymś swoją wyobraźnię, na początek będzie to całkiem dobry wybór. I uwaga, producent stworzył nawet aplikację na smartfony. Tak tylko o tym wspominam, na wypadek gdybyś stwierdził, że nie możesz zacząć ćwiczyć, bo masz za daleko do sklepu.

W tym miejscu warto pochylić się nad jeszcze jednym paraliżującym co poniektórych ograniczeniem: tremą. Uśmiecham się, pisząc te słowa. Uśmiecham się, bo wiem, że możesz czuć się naprawdę stremowany. Ale spójrz tylko na swoja publiczność. Widziałeś kiedyś jakikolwiek pokaz stand-up comedy? Bo przecież to, co masz zrobić, wydaje się podobne. Z kilkoma wyjątkami. Czy ktoś świeci ci właśnie reflektorem po oczach? Czy masz przed sobą stuosobową publiczność, która w przypadku potknięcia nie będzie brać jeńców? Nie. Masz przed sobą własne dzieci. I zgaszone światło.

2. Nie trenuj

Może się wydawać, że ten punkt jest nieco niespójny z poprzednim, ale to tylko pozory. Myśl jest taka: nie trenuj, nie ucz się opowiadania bajek, po prostu je opowiadaj. Pomyśl o tym jak o nauce języka obcego. Ile lat byłbyś w stanie się uczyć, nie używając go w żadnej rzeczywistej sytuacji? Czy czekałbyś, aż skończysz odpowiednią liczbę kursów i zdasz wszystkie egzaminy, zanim zacząłbyś w tym języku mówić? To, że znasz podstawy, oznacza przecież, że już jesteś w stanie w jakimś stopniu się porozumiewać.

Punkt numer jeden, o którym pisałem powyżej, pozwoli ci łatwo wejść do gry. Jeśli potrzebujesz Story Cubes, wystartujesz po prostu z handicapem, pamiętaj jednak, żeby nie robić nic na niby. Twoje historyjki mogą być proste, ale będą przecież miały prawdziwych słuchaczy, którzy — wierz mi — nie będą zwracać uwagi na to, w której grasz lidze. Twoje dzieci zupełnie niczym kochający rodzice będą cieszyć się po prostu tym, że wystartowałeś. Dla nich twoja opowieść będzie właśnie tą, którą chciały usłyszeć od dawna.

3. Interakcja z bohaterem

Ok, wszystko powyższe było rodzajem wstępu. W tym miejscu możemy już zacząć omawiać rzeczywistą sytuację. Wyobraź sobie, że twoje dzieci leżą właśnie w łóżkach, a ty… Ciebie położymy obok na dywanie. Światło jest zgaszone i właśnie powiedziałeś maluchom, że dzisiaj opowiesz im bajkę. Od tego momentu sprawy będą toczyć się naprawdę szybko, a ciebie czeka jedna wielka improwizacja.


Na początek potrzebujesz jakiegoś bohatera, o którego przygodach twoje dzieci będą chciały słuchać. Możesz go oczywiście wymyślić sam, ale lepiej będzie, jeśli po prostu zapytasz, o kim powinieneś opowiedzieć bajkę. Z dużym prawdopodobieństwem bohaterem okaże się postać z ulubionego filmu albo książeczki twoich pociech. Wprowadź takiego bohatera, z którym dzieci będą się utożsamiać. Sympatycznego, a w każdym razie godnego zaufania. Przerabiałem już większość postaci z kreskówek, superbohaterów, przytulanek, turboślimaków czy wojowników ninja zbudowanych z klocków, ale najczęściej bohaterem naszych przygód jest… mały biały cukierek. Mniej więcej taki, jakby wyjąć go z opakowania Tic Taców. Przypuszczam, że moje dzieci wymyśliły go dla hecy, a teraz strasznie się cieszą, gdy wplątujemy go w różne niesamowite historie. Przy okazji taki cukierek jest postacią arcyciekawą i dobrze by się stało, gdyby twój bohater był pod tym względem podobny. To dużo ułatwia. Zresztą sam się przekonasz. Łatwo jest opowiedzieć ciekawą historię o kimś, kto sam z siebie wzbudza zainteresowanie. Nasz cukierek na przykład śpi w plastikowym pudełku z gromadą oddanych przyjaciół. Jest tak twardy, że przeżyje skok z dachu. Na tyle mały, żeby wejść smokowi do ucha. Zwykła spadająca kanapka jest dla niego śmiertelnym zagrożeniem, a mokry prysznic — największą możliwą torturą, przed którą każdy, kto wykazuje choć odrobinę instynktu samozachowawczego, chowa się za kanapą. Oprócz tego nasz cukierek nie jest bynajmniej ograniczony brakiem rączek czy nóżek, jak mogłoby się na pozór wydawać. Mistrzowsko prowadzi zabawkowe samochodziki, łodzie podwodne i statki kosmiczne. Jeśli zaczniesz od postaci tego typu, ciekawe historie będą opowiadać się same. Będziesz chciał wrzucić swojego bohatera w jakąś kompletnie nieprzystającą do niego sytuację i przekonać się, jak sobie biedak poradzi.

4. Dwadzieścia sekund na Achillesa, twist i już

Kiedy wiesz już, o kim będziesz opowiadał bajkę, powiedz dzieciom, że potrzebujesz minutki, żeby wymyśleć naprawdę ciekawą historię. Zaczekają. Ty będziesz musiał natomiast przez chwilę naprawdę się skupić. Po pierwsze czas, który jest ci realnie potrzebny, to zaledwie dwadzieścia sekund, a po drugie nie licz na to, że twoje dzieci dadzą ci go więcej. Spokojnie. Wystarczy.

Potrzebujesz teraz scenariusza i na początek proponuję Ci tak zwanego Achillesa oraz twist. Co to jest Achilles? To szablon historii o superbohaterze, który ma swój słaby punkt. Musisz go szybko wymyślić, ale jeśli twoje dzieci zaproponowały ci ciekawą postać, z pewnością sobie poradzisz. Cukierki w niektórych naszych historyjkach nie mogą wpaść do wody, wyścigówki czasem mają ukryte usterki mechaniczne, o których nie wiedzą, a wojownicy ninja boją się żółtego sera (naprawdę się boją, to twoja bajka, nie musisz się ograniczać). Twój bohater nie musi nic na ten temat wiedzieć, ale jak już wymyślisz jego piętę achillesową, w tajemnicy powiedz o tym dzieciom. Nie ma to jak budowanie dramatyzmu oczekiwaniem na nieuchronną katastrofę. Teraz twist. Jak zapewne wiesz, albo już się domyślasz, to punkt zwrotny twojej opowieści. Przyjmij na początek, że struktura dramatyczna będzie taka jak poniżej. Przedstawię ją tylko nieco przerysowaną, żeby lepiej uwidocznić schemat.

a) Najpierw wszystko będzie szło świetnie. Bohater znajdzie sobie zajęcie, które da mu radość.

b) Potem jeszcze lepiej. Zabawa na całego. Całkowita eksploatacja źródła endorfin.

c) A kiedy euforia twojego bohatera sięgnie już zenitu — pstryk — zrobisz twist i czekająca w ukryciu pięta Achillesa zepsuje całą zabawę.

d) Bohater wyjdzie jednak z tego bez szwanku. A to dzięki pomocy przyjaciół, silnej woli albo szczęśliwemu, nieoczekiwanemu zdarzeniu. Koniec.

Twist to jak na razie jedyny trudny element w opowiadaniu bajki. Możesz oczywiście opowiadać bez niego, ale opanowanie szybkiego wymyślania twistów zagwarantuje ci naprawdę niepowtarzalne historie. Potrzebujesz jakichś przykładów? Proszę bardzo, ale czytając poniższe, staraj się od razu zwrócić uwagę na kluczowe elementy, o których mówiłem:

a) Bohater — czy wydaje ci się choć trochę intrygujący?

b) Achilles — co w tej historii odgrywa rolę pięty?

c) Twist — czy widzisz w tych historyjkach opisany powyżej prosty scenariusz: najpierw jest dobrze, potem przez piętę Achillesa wszystko się psuje, a na końcu wraca do normy?

Tomek, czerwona wyścigówka, dostaje w prezencie opony z tortów czekoladowych. Wyrusza na trening jazdy po górach i w najmniej oczekiwanym momencie, daleko od domu, torty oczywiście się kruszą i Tomek utyka, nie mogąc się ruszyć. Na szczęście jego przyjaciel Łazik Marsjański zaniepokojony zaczyna poszukiwania. W ostatniej chwili, kiedy Tomek ma już zardzewieć w samotności, przyjaciel go odnajduje, daje mu swoje dwie opony z tylnych bliźniaków, bierze go na hol i szczęśliwie wracają razem do domu.

Mały różowy cukierek Patryk (wiesz, ten truskawkowy) wyrusza z jednym ze swoich przyjaciół z pudełka w podróż po kuchni małym żelaźniakiem. Zabawa jest świetna, ale w pewnym momencie uderzają w nogę od stołu. Spada na nich kotlet, a ponieważ dla małych cukierków taki kotlet jest przeogromny, przygniata autko tak, że Patryk nie może się uwolnić. Jego przyjaciel wyrusza po pozostałe cukierki (także truskawkowe, to ważne), aby przybyły z pomocą. Oczywiście przybywają. Nie mogąc jednak podnieść kotleta, zjadają go i już jako cukierki o smaku kotletowym wracają razem do plastikowego domku.

Mały chłopczyk Krzysio zamiast iść do przedszkola wymyka się przed świtem z domu i razem z kolegą wyruszają w rejs łodzią podwodną. Zwiedzają dno morza, w którym roi się od ryb potworów. W chwili gdy ratują małego żółwika przed wielkim rekinem, uderzają o skałę. Z łodzi przez dziurkę zaczyna uciekać powietrze, a sama łódź opada na dno. Na szczęcie tata Krzysia w ostatniej chwili łapie łódź na linę ze swojego samolotu. Ratuje chłopców i chwali za uratowanie żółwika.

Oczywiście powyższe historyjki opisane są skrótowo. Opowiedzenie każdej z nich zajęło mi około dziesięciu minut i myślę, że to jest całkiem odpowiednia długość jak na bajkę na dobranoc. Zdarza mi się często opowiedzieć coś znacznie krótszego, ale moje dzieci są wtedy bezlitosne i musze opowiedzieć bajkę dodatkową. Na wypadek gdybyś miał kłopot ze zidentyfikowaniem Achillesa w powyższych przykładach (chociaż nie wierzę, że mógłbyś sobie nie poradzić), w pierwszej historii są nim oczywiście koła z tortów, w drugiej rozmiar cukierka, który może wpędzić go w kłopoty, a w trzecim fakt, że łodzi podwodnej nie można przedziurawić, kiedy już znajdzie się pod wodą.

5. Nie śpiesz się

Na tym etapie jesteś już wyposażony w pakiet startowy. Jeśli czujesz się rozczarowany skromną liczbą elementów, z których się składa, wierz mi, że dobrano je prawidłowo. To dobry i lekki zestaw, którego potrzebujesz. Jeśli pozwoli on odnaleźć przyjemność w wymyślanych na żywo bajkach na dobranoc tobie i twoim dzieciom, nie śpiesz się z przechodzeniem na wyższy poziom. Rozsmakuj się w tym, co już umiesz. Opanuj szybkie wymyślanie twistów. Jeśli historyki zaczną cię nudzić (w końcu mają ten sam scenariusz), zmieniajcie bohaterów. Małe dzieci nie mają zresztą problemów ze znużeniem powtarzającym się schematem historii. Z chęcią wysłuchają tej samej bajki nawet kilka razy. Zestaw startowy umożliwi ci świetną zabawę przez wiele miesięcy i naprawdę nie powinieneś czuć presji, żeby opanować bardziej zaawansowane techniki.

Upgrade 1: zestawy historii

Przyszedł czas na pierwszy upgrade. Umiejętności z poprzedniego rozdziału pozwalają ci już na opowiadanie zajmujących historii, ale z pewnością chciałbyś rozwinąć skrzydła i wzbogacić swoje opowieści.

Żeby zaskoczyć swoje dzieci czymś oryginalnym, przeczytałem mnóstwo (w swoim mniemaniu) poradników o budowie scenariuszy sztuk teatralnych, scenariuszy filmowych, udało mi się nawet znaleźć kilka opracowań specjalistycznych dotyczących właśnie bajek. Część z nich rozwinę w dalszej części książki, ale teraz chciałbym podzielić się koncepcją, którą osobiście uznałem za najbardziej wartościową. Na ostatnich stronach komiksu Wieczna wojna wydawnictwo Egmont opublikowało listy, które wymieniali między sobą jego autorzy (J.W. Haldeman i Marvano, 2009). W jednym z nich przyjaciele dzielą się spostrzeżeniami na temat struktury historii jako takich. Uważają, że niezależnie od tego, o czym rzeczywiście jest dana opowieść, zawsze można sklasyfikować ją do którejś z poniższych grup:

— Romeo i Julia,

— Orfeusz w piekle,

— Kopciuszek,

— Faust,

— Kirke,

— Achilles,

— Tristan i Izolda,

— Żyd wieczny tułacz.


Prostota tego podsumowania jest według mnie zachwycająca. Przypuszczam, że znalazłoby się wiele osób, które chciałyby w tym momencie polemizować z tak nakreślonym podziałem. Jest on jednak właśnie tym, czego szukałem. Poza tym to po prostu działa. Wśród wymienionych typów mam oczywiście swoje ulubione. Jednym z nich jest omawiany już Achilles, którego uważam za wyjątkowo płodną koncepcje pozwalającą budować historie tak dramatyczne, jak i zabawne. Doskonale się przy nich bawię, moje dzieci również. Zawsze na dobranoc chcą co najmniej dwie bajki, więc biorę to za dowód, że przy Achillesie się nie nudzą.

Bardzo często używam także schematów na Orfeusza i Kopciuszka. Z pozostałych korzystam rzadziej. Nie czyni to ich jednak trudniejszymi czy mniej ciekawymi. Po prostu zaledwie te trzy, które wymieniłem, pozwalają na tworzenie tak różnorodnych historii, że zwykle zanim sięgnę po któryś z pozostałych scenariuszy, bajkę mam i tak już gotową, a moje dwadzieścia sekund dobiega końca.

Bajka na Orfeusza w piekle

W skrócie:

1. Przyjaciel głównego bohatera zostaje uwięziony w piekle.

2. Bohater udaje się tam z misją ratunkową.

3. Następuje wielka bitwa.

4. A potem szczęśliwy powrót do normalnego świata.

Uwielbiam ten schemat. Naprawdę. Jest o prawdziwym bohaterstwie. Wychodzą mi z tego epickie wręcz opowieści, których moje dzieci słuchają z zapartym tchem. Mimo tego całego uwielbienia nie używam go jednak zbyt często. Historyjki budowane zgodnie ze schematem Orfeusza są zbyt przewidywalne nawet dla przedszkolaka. Chcę mimo wszystko jakoś zaskakiwać swoich chłopaków. Sam zresztą za chwilę się przekonasz, że to, co czyni ten scenariusz tak atrakcyjnym, jest też jego największą wadą.

Mit o Orfeuszu nie jest zbyt popularny, więc pozwól, że ci go streszczę. Przede wszystkim zwykle używa się tytułu O Orfeuszu i Eurydyce, ale Marvano nie bez powodu mówi o Orfeuszu w piekle. Jeśli możesz, postaraj się tak właśnie to zapamiętać, ponieważ piekło jest tu słowem-kluczem pozwalającym szybko zbudować własną wersję historii.

Orfeusz, syn jednej z nimf, jest młodzieńcem obdarzonym niebywałym talentem artystycznym. Dotyczy to szczególnie gry na lirze, co czyni tak pięknie, że obłaskawia nawet dzikie zwierzęta. Orfeusz ma żonę Eurydykę, która szybko ginie tragiczną śmiercią i trafia do Tartaru, królestwa umarłych. Orfeusz dla swojej ukochanej decyduje się na coś, na co nikt się nigdy nie odważył. Postanawia udać się do piekła i wrócić z Eurydyką. Wbrew wszystkim sceptykom okazuje się, że wyprawa ma szanse na powodzenie. Orfeusz, grając na lirze, oczarowuje kolejno Cerbera strzegącego wejścia, a następnie wszystkich wewnątrz łącznie z samym Hadesem, który pozwala mu odzyskać Eurydykę i wrócić z nią do świata żywych. Ta historia nie ma wprawdzie szczęśliwego zakończenia, ale nie musisz się wiernie trzymać oryginału. Nie zamierzasz chyba własnym dzieciom opowiadać bajek o kobietach zamieniających się w kamienie i mężczyznach rozszarpanych na strzępy. Ja ten niewygodny fragment zawsze pomijam. W moich opowieściach historia Orfeusza i Eurydyki kończy się romantyczną kolacją przy świecach.

Cóż więc tu mamy?

— bohatera,

— jego supermoc,

— przyjaciela w prawdziwych opałach,

— i bohaterską wyprawę ratunkową do piekła.

Prawda, że bajki same się opowiadają? Posłuchaj tej o misiu Teodorku, który udał się w niesamowitą gwiezdną podróż, aby uratować swojego braciszka porwanego przez Marsjan.

***

Pewnego razu za siedmioma górami, za siedmioma lasami… i za rzeczką mieszkali sobie razem miś Teodorek i miś Staś. Kiedy tylko ich mama wychodziła z domu na zakupy, od razu włączali komputer i zaczynali grać. Tak też było i tym razem. Mama wyszła po mleko na kolację, a małe misie włączyły sobie grę o wojnach w przestrzeni kosmicznej i wesoło broniły małej planety przed najazdem wielkiej gwiezdnej floty zielonych Marsjan. W pewnym momencie miś Teodorek poczuł pragnienie i poszedł do kuchni nalać sobie szybko szklankę wody. Kiedy wrócił, misia Stasia nie było przed komputerem. Zobaczył go natomiast w okienku wielkiego marsjańskiego krążownika… w grze komputerowej.

— Hej! — krzyknął miś Teodorek. — Jak się tam dostałeś?

Ale miś Staś nic nie odpowiedział. Był za daleko, żeby cokolwiek usłyszeć. Miś Teodorek nie miał pojęcia, jak ma uwolnić brata, ale pomyślał, że skoro Stasiowi jakoś udało się przejść przez monitor, to i jemu także się uda. Niewiele myśląc, wdrapał się na stolik i dotknął jedną nogą ekranu. Noga… przeszła na druga stronę. „Aha!” — pomyślał. — „Skoro powiedziało się A, to trzeba też powiedzieć…” Już zaczął wsadzać ostrożnie drugą nogę do monitora, kiedy nagle z pierwszej, z tej która już była w kosmosie, zsunął mu się kapeć. Chciał go złapać ręką, wychylił się przez krawędź i cały wpadł do środka. Prosto w przestrzeń kosmiczną.

Zauważył, że jego kapeć zmienił się w pojazd kosmiczny. Szybkimi susami, trochę jakby pływał, dostał się do środka i obejrzał deskę rozdzielczą. „Czy ja aby na pewno będę wiedział, jak tym kierować?” — przestraszył się nieco. Położył ręce na sterach i już po chwili poczuł, jakby od dzieciństwa pilotował kosmiczne kapcie. Znalazł kask, przymknął wizjer i przechylił dźwignię ciągu do przodu. Gwiezdny kapeć pomknął do przodu z prędkością błyskawicy. Miś Teodorek kierował się prosto na krążownik, w którego okienku dostrzegł wcześniej braciszka.

Wtem od krążownika oderwały się świetliste kule i pomknęły w jego stronę. Po chwili miś już widział je wyraźniej. To grupa obronnych myśliwców zmierzała w jego kierunku, aby zniweczyć misję ratunkową. Poruszały się z niesamowitą prędkością. Przeleciały obok niego, zawróciły tuż za jego ogonem i wystrzeliły rakiety z miodem, aby go zniszczyć. Miś jednak znał dobrze tę broń. Spędzili przecież z braciszkiem wiele godzin, grając w tę grę i odpierając ataki Marsjan.

— Takie bombowe powitanie to dla mnie śniadanie! — zawołał.

Wychylił się z kapcia, otworzył jak najszerzej buzię i połknął miodowe bomby.

— Mniam — oblizał się — mogłoby mi się tu spodobać.

Zawrócił swój pojazd i skierował go prosto w grupę napastników. Ci wystrzelili w jego kierunku jeszcze więcej miodowej broni, ale miś starał się wyłapać jak najwięcej pysznej przekąski i ją zjeść. Część niestety odbiła się od kapcia, kilka nawet wpadło do środka, ale większość miś Teodorek zjadł i czekał na więcej. „Hola, a gdzie oni lecą?” Myśliwce nagle oddaliły się od misia. „Cóż, pewnie skończył im się miodek” — zasmucił się. Skierował pojazd z powrotem na krążownik i poleciał w jego kierunku. Kiedy był już prawie przy nim, ten włączył wielkie działo miodowe. Potężny strumień miodu wystrzelił w kierunku kapciowego statku kosmicznego i całkiem go obkleił. Miś w jednej chwili wylizał przysmak. Pomyślał, że to mimo wszystko miło, kiedy Marsjanie bronią się w ten sposób, ale nie mógł już dłużej zwlekać z ratowaniem misia Stasia.

— Stasiu! — zawołał, podlatując prosto do okienka, przy którym siedział jego braciszek. — Czy możesz przeskoczyć na mój pojazd?

Miś Staś zamiast odpowiedzieć otworzył okno i jednym susem wskoczył do kapcia.

— Nareszcie jesteś — powiedział do misia Teodorka. — Strasznie się bałem, gdzie oni zechcą mnie wywieźć — wyznał.

— Trzymaj się braciszku, wracamy! — odkrzyknął miś Teodorek i włączył maksymalne przyśpieszenie.

Szybko oddalali się od marsjańskiego krążownika, zmierzając w przeciwną stronę.

— Ależ masz wysmarowany ten pojazd — powiedział miś Staś, rozglądając się po statku kosmicznym. — Wpadłeś na ciężarówkę z miodem?

— Można tak powiedzieć — odpowiedział z uśmiechem miś Teodorek, wspominając gwiezdną potyczkę i głaszcząc się po brzuszku.

— A jak teraz wrócimy do domu? — spytał miś Staś.

Miś Teodorek już chciał mu odpowiedzieć, gdy wtem przelecieli przez jakiś wielki prostokąt, przekoziołkowali po stoliku, wpadli na krzesełka i wylądowali na dywanie pod ścianą we własnym pokoju. Spojrzeli po sobie. Cała ta wyprawa wydawała im się strasznie nierzeczywista.

— Czy my… Czy my byliśmy przed chwilą w kosmosie w grze komputerowej? — spytał ostrożnie miś Staś, rozmasowując plecy.

Miś Teodorek rozglądał się powoli dookoła.

— Wiesz co, Stasiu, wydaje mi się, że chyba za dużo gramy w te gry — powiedział niepewnie. — To musiało nam się przyśnić.

Podniósł się z podłogi i założył kapcie leżące obok niego na dywanie. Ze zdziwieniem zauważył, że jeden z nich… był cały wysmarowany miodem!

***

Bajka na Żyda wiecznego tułacza

W skrócie:

1. Główny bohater wyrusza w podróż.

2. Doświadcza pierwszej małej przygody.

3. Potem kolejnej.

4. I kolejnej.

5. I tak dalej.

6. I tak, aż wszyscy zaśniecie.

Chciałbym opisać całą taką bajkę, ale niestety będę musiał posłużyć się streszczeniem. Bajka na Żyda w moim wykonaniu składa się z luźno powiązanych historyjek, z których każda ma wywołać salwy śmiechu moich chłopaków. Przed każdą z jej części pytam ich, co ma się teraz wydarzyć albo kto teraz ma się pojawić. Przekrzykują się wtedy, żeby wprowadzić swoich superbohaterów, postacie z ulubionych bajek albo po prostu zamówić trzęsienie ziemi. Opowiadanie takiej bajki mnie także sprawia przyjemność, ale nie dam rady opisać zlepka aż tak absurdalnych epizodów. Wybacz. Oto skrót.

***

Pewnego razu wyścigówka Tomek oraz Łazik Marsjański wybrali się na wycieczkę w góry. Niestety, kiedy tylko wyjechali poza granice miasteczka, Tomkowi pękła opona. Łazik postanowił pomóc przyjacielowi. Chciał wziąć go na hol, ale lina pękła, a Tomek odrzucony nagle w tył wpadł na drzewo i złamał oś koła. Zadzwonili po Jorgena, drewnianą duńską wyścigówkę. Ten pędził z pomocą tak szybko, że nie mógł wyhamować. Wbił się pod Tomka, wyrzucił go w powietrze, po czym obaj spadli jeden na drugiego. W efekcie zostali kompletnie unieruchomieni. Zdarzenie zobaczył przelatujący obok przypadkiem helikopter strażacki. Nie znał trzech samochodzików, które wpadły w kłopoty, ale bardzo chciał im pomóc. Zamiast jednak uratować troje przyjaciół, kichnął siarczyście i wypuścił na nich przypadkowo ładunek czerwonej piany gaśniczej. Umazani przyjaciele zadzwonili po Wielkiego Gumowego Dinozaura, który był ostatnią deską ratunku. Niestety gdy przybiegł, zobaczył pod Łazikiem Marsjańskim małą myszkę, której strasznie się przestraszył. Przewrócił się podczas próby ucieczki i zrobił pod sobą wielką dziurę, a cała czwórka pojazdów spadła na dno powstałego krateru. Zawołani na pomoc wojownicy ninja złapali samochody w sieć i próbowali je wyciągnąć, ale w ostatnim momencie, gdy już niemal im się udało, zaatakował ich Kung Fu Tygrys, któremu musieli się bohatersko przeciwstawić.

***

Bajka na Tristana i Izoldę

W skrócie:

1. Główny bohater znajduje rzecz (lub postać) bardzo niewygodną dla świata wokół.

2. W tajemnicy bawi się tym (lub z nią) coraz lepiej i coraz mniej ostrożnie.

3. W końcu wszyscy o wszystkim się dowiadują i poznają jego tajemnicę.

4. Sprowadza to na bohatera kłopoty i zmusza go do ucieczki.

Tristan i Izolda to opowieść o miłości idealnej, nierozerwalnej i niemożliwej, ponieważ kochankowie nie mogą być razem. W oryginale głównym problemem jest to, że Izolda na przekór losowi (jej serce należy do Tristana) ma wyjść za mąż za kogoś, kogo imię nawet nie zaczyna się na literę t. Co gorsze, Izolda rzeczywiście zostaje jego żoną. Nie zabija to jednak uczucia, nad którym wkrótce kochankowie nie będą w stanie zapanować. Miłość zaczyna ich niszczyć. Prowadzi parę po naprawdę cienistej ścieżce aż do tragicznego finału.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.