E-book
26.46
„Baranologia”

Bezpłatny fragment - „Baranologia”

Korespondencja Sandauerów

Objętość:
15 str.
ISBN:
978-83-65543-29-5

Notatki na marginesie szkicownika poetyckiego


* * *

„Baranologia”…

Korespondencja Józka — zaczął mi mówić po paru spotkaniach na „Ty”. Zostałam przy — „Panie Józefie”. Trudno było mi nagle przejść do zwracania się — Józku — do poety „z matury”. Właśnie Józef mówił mi 15 marca (kiedy zaprosiłam go na Dzień Otwarty naszej Uczelni), gdy jechaliśmy w windzie, że jego wiersz pojawił się na próbnej maturze. Przeczytał go na spotkaniu. Nagrałam fragmenty.


* * *

Przyszło mi rozmawiać wiele godzin z poetą przy różnych okazjach. Nasza znajomość okazała się trwała. Połączyła nas współpraca na wielu płaszczyznach. Poprowadziłam z Józkiem pierwszą swoją lekcję polskiego. Prof. Zofia chwaliła, także wspomniała o tym fakcie w czasie spotkania z poetą w ramach Dnia Otwartego. Jednak zamierzam pisać na inny temat. Prezentuję swoje refleksje ze znajomości korespondencji Sandauerów. Poczyniłam drobne szkice nad dokumentacją, miejscami ciekawą i wartą komentarza.


* * *

Józek w komentarzach wspomina — małżeństwo Sandauera. Jego żona artystka, skrywająca tragiczną przeszłość… Właśnie tajemnicza, dyskretna, dająca odczuć chowany w sobie dramat — ucieczkę przed Holokaustem i świadectwo rozstrzelania swoich rodziców… Erna uciekała, ukrywała się w różnych miejscach, miastach.

Artystka, żona surowego krytyka, który mawiał Józkowi, że ma szczęście, iż poznał go w czasie, gdy złagodniał… Józek był ich bywalcem w Warszawie, gdzie często przyjeżdżał. Mawia, że miał tam wielu przyjaciół, a Kraków… A Kraków… A w Krakowie to różnie jest… Józek wyrzucał, że wyszła publikacja o Mrożku i nie zaproszono go do udziału, pominięto go. Józek dużo mi mówi… Znajomość stała się osobista, dosyć bliska, z jego inicjatywy. Z jego inicjatywy się widujemy i rozmawiamy, dużo się zwierza o dziwo, od samego początku (ale to ma być rzecz o korespondencji, więc o samym Józefie tylko wprowadzająco). Zawsze w kawiarni „Przyjaznej zwierzętom”, tuż w pobliżu Kościoła św. Piotra i Pawła, gdzie spoczywa Mrożek. Nieco dalej jest szkoła (pod samym Wawelem), z której wracając po naszej wspólnej lekcji — zatrzymaliśmy się właśnie w tym miejscu. Długo rozmawialiśmy. Józek opowiadał potem literatom, że „jaka ta Pani Kasia jest elokwentna, jaką ma wiedzę dużą o literaturze”, a Józek jest taki, że dużo krytykuje. Wiedziałam, że kiedyś stanę się tego ofiarą. To jest cena znajomości z Józkiem, ale nic uwierającego na mój temat do mnie nie dotarło. Józek mówi mi dosyć wszystko wprost. Cały Józek, taki i owaki, ale nigdy nijaki.


* * *

Erna, artystka, kiedy wpadła w nastrój wzbudzony wspomagaczami — otwierała swoje wnętrze, zaczynała się wygłupiać. Ofiarą tych zabaw był sam pełen powagi małżonek. Artur tłumaczył Ernę, że artystka, to się wygłupia, iż oni (artyści) tak mają i tyle…

Małżeństwo Państwa S. — pełne sprzeczności… To tyle w tym temacie. Józek jednak zawsze mówi o Arturze jako o dobrym Żydzie.

Józek miał sporo szczęścia w drodze w objęcia ojcowskiego Sandauera (niemniej niestety z dystansem, nie chłodnym w każdym razie), który opiekował się poetą w sferze rozmowy o twórczości, jakiej brakowało… Józkowi, jaki wychowywał się w domu chłopskim, na wsi i chodził do najgorszych szkół górniczych, jak wspomina (książki miały mieć na niego tylko wpływ ocalający, jak relacjonuje). O tym, że Sandauer dotarł do Józka i zachwycił się nim, zadecydowało sporo szczęśliwych okoliczności, ale poeta sam to opisuje i wyjaśnia.

Józek konsekwentnie dryfuje szczęśliwie w poezji tak, że omija nisze polityki (ale ma ostro prawicowe poglądy). Wie, że władza łatwo wykorzysta, wypluje. Poza tym szybko się zmienia. Józek nie krytykuje Adama, jaki jego zdaniem — pisząc wiersze anty rządowo polskie — wybija się na świecie, dostaje nagrody w Niemczech, gdzie patrzą na obecną władzę jak patrzą. Jest im po prostu nie na rękę. Rzecz o polityce, bo Artur jej uległ, chciał coś zdziałać. Tłumaczył Jaruzelskiego, był w jego szeregach. Tłumaczył, że stan wojenny to było mniejsze zło i obrona kraju przed zawieruchą ze wschodu. W społeczeństwie czasem słyszy się podobne ciche głosy. Potem Artur na starość miał zmądrzeć i wyrwać się od polityki.


* * *

Ostatnie spotkanie z Józkiem Artura było jakie było, dramatyczne. Artur w szpitalu, w śpiączce, zero kontaktu, oczy zamknięte… Umierał. Erna potem doniosła, że Artur jednak zarejestrował obecność Józka.

Ostatnie spotkanie z Józkiem Erny… To było w jej mieszkaniu. Nie poznała poety. Była kobietą już sędziwą. Był rok 2003. Mówiła, że nic nie pamiętam, poza tym, iż urodziła się we Lwowie.

Erna mówiła, gdy wspominali pogrzeb Artura — że ona też umarła, tylko jeszcze nie została pogrzebana… Poza tym żartowała jak kiedyś. Zmieniona upływem czasu — fizycznie — przygarbiona (dziwią te wnioski, ile mogła się zmienić w ciągu 3 lat), itp. — okazywała cechy tej kobiety, którą Józek poznał przy okazji zaznajomienia się z Sandauerem. Józek nie wiedział na początku, kim jest ten człowiek, jaki się zachwycił jego wierszami, ale gdy się zorientował — znowu dotknął nieba. To takie kamyki, z jakich buduje pomnik literacki.


* * *

Korespondencja z Sandauerem — to ton oficjalny, mało miejsca na intymność, prywatność. Sandauer nie czuł takiej potrzeby (ojcowania), by prowadzić jak Mrożek rozmowy długie na wszelkie tematy, jakie unosi filozofia. Mniej samotny i bardziej zakorzeniony w świecie, rzeczywistości, Polsce — niż rodowity obywatel Polski — niejaki wspomniany Sławek M.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.